Kryzys jako katalizator sukcesu: Jak wykorzystać trudne chwile w życiu do wzrostu i rozwoju
Kryzys to coś, co przeraża większość z nas. Gdy tylko pojawiają się pierwsze sygnały, instynktownie pragniemy ich unikać. To naturalne – nasz umysł jest zaprogramowany, aby chronić nas przed niepewnością i bólem. Ale czym właściwie jest kryzys? Jakie może mieć znaczenie dla naszego rozwoju osobistego i zawodowego? W języku chińskim słowo „kryzys” składa się z dwóch znaków: „niebezpieczeństwo” i „okazja”. Ta interpretacja pokazuje, że kryzys to z jednej strony sytuacja zagrożenia, ale z drugiej – unikalna szansa na rozwój i odkrycie nowych możliwości. W tym wpisie przyjrzymy się bardziej temu zagadnieniu, jakim jest kryzys w naszym życiu.
Zrozumienie kryzysu jako naturalnej części życia pozwala spojrzeć na niego z dystansem. Często jest on postrzegany jako negatywne wydarzenie – problem do rozwiązania, który komplikuje nasze życie. Jednakże, przy bliższym przyjrzeniu się, kryzysy otwierają nowe ścieżki i skłaniają nas do podejmowania działań, na które wcześniej byśmy się nie odważyli. W rzeczywistości kryzys jest „silną zmianą”, która wywraca naszą rzeczywistość do góry nogami, lecz tym samym otwiera drogę do czegoś nowego.
Kryzysy są częścią każdego życia. Okresy poczucia stabilności są jak przygotowanie do kolejnych wyzwań, które nadejdą. Kryzysy, choć przynoszą trudności, są okazją do wzmocnienia charakteru, rozwoju nowych umiejętności oraz zwiększenia odporności. Każde trudne doświadczenie wyposaża nas w „amunicję” do dalszego życia.
2. Rodzaje kryzysów i reakcji na nie:
3. Tworzenie kryzysów jako metoda motywacyjna:
Kryzysy mogą przybierać różne formy. Mogą być związane z życiem zawodowym, jak nagła utrata pracy lub nierealizowanie założonych celów, ale mogą dotyczyć też sfery prywatnej: rozstania, problemy zdrowotne czy konflikty rodzinne. W miarę jak zdobywamy doświadczenie, uczymy się stawiać czoła różnym kryzysom w bardziej świadomy sposób. Warto zauważyć, że osoby po pięćdziesiątym roku życia często mają mniej kryzysów życiowych, a jeśli się pojawiają, są one zwykle związane z najbliższymi – np. problemami dzieci lub zdrowiem wnuków. Dzieje się tak, ponieważ z wiekiem nabywamy umiejętności zarządzania swoimi emocjami, większej cierpliwości oraz zdolności do adaptacji.
Jednak w młodszym wieku, kryzysy są bardziej intensywne. Często to właśnie młode osoby uczą się, jak wyciągnąć z nich siłę. Wynika to z neurobiologii: mózg i układ nerwowy mobilizują ogromne zasoby w chwili zagrożenia. To mobilizacja do przetrwania, ale także sposób na rozwiązanie problemu.
Co się dzieje po kryzysie?
Kiedy mija, zasoby w postaci nowo nabytych umiejętności, doświadczeń i odporności pozostają z nami. To właśnie dlatego kryzys można traktować jako impuls do wzrostu.
Nie każdy wzrost pochodzi z negatywnych wydarzeń. Dzieci i młodzież często rozwijają się przez dążenie do pozytywnych celów. Przykładem może być młody człowiek, który chce kupić skuter – postanawia, że zarobi na niego, znajdując dorywczą pracę. Czuje ekscytację, radość z postępu, a osiągnięcie celu daje mu satysfakcję i poczucie spełnienia. To wzrost z pragnienia, z pozytywnych emocji.
Z drugiej strony, wzrost wynikający z kryzysu może wyglądać inaczej. Wyobraź sobie kogoś, kto pilnie potrzebuje pieniędzy na skuter, aby wrócić do domu z odległego miasta. Znajduje się w sytuacji kryzysowej, bez rozwiązania w zasięgu ręki. To presja i mobilizacja zasobów, aby natychmiast znaleźć wyjście. Kryzys, choć budzi lęk, zmusza do działania i często prowadzi do skuteczniejszego rozwiązania niż to, które wynikałoby z motywacji pozytywnej.
Jest to moja ulubiona metoda motywacyjna. Ta oparta na kryzysie. Często sam z niej korzystam. Wielu ludzi uważa, że należy unikać kryzysów i zawczasu gasić pożary. Ja uważam, że od czasu do czasu można za pomocą ryzyka podkładać kontrolowany ogień, by potem go gasić. W taki właśnie sposób będziesz wręcz zmuszony do działania. Jeśli zasiedzisz się za długo w ciepłym kurwidołku, to zaczniesz się przyzwyczajać do niego na tyle, że z czasem bardzo trudno będzie Ci coś zmienić w życiu. Mówi się, że życie trzeba sobie ułatwiać. Ja uważam, że od czasu do czasu warto sobie zrobić pod górkę, tworzący sztuczny kryzys, niosący problemy, które trzeba rozwiązać. Tworzysz sobie problem i dajesz sobie rozwiązanie, poprzez swoje działanie, do którego już jesteś zmuszony poprzez właśnie kryzys :):):)
Muszę Ci się do czegoś przyznać. Bardzo często zmieniam pracę. Spowodowane jest to tym, że szybko się nudzę. Najdłużej w jednym miejscu pracowałem 3 lata, a tak zazwyczaj pracuję od 3 miesięcy do roku czasu. I nie ważne, że mogę mieć dobrze płatną i nawet ciekawą pracę. Prędzej czy później i tak ją rzucę, bo mi się znudzi. W taki właśnie sposób wielu firm, w których pracowałem nie wpisuję do CV, ponieważ wyszłoby kilka stron CV, a co za dużo to też nie zdrowo. Moja kobieta natomiast pracuje w jednej firmie już z 15 lat, co jest dla mnie nie do pomyślenia. Ostatnio nawet mi narzekała na pracę, to ja się jej spytałem wprost – czego się nie zwolnisz i znajdziesz sobie coś nowego?
Co mi odpowiedziała?
-To nie takie proste! A jak nic szybko nie znajdę nowego? Tu wszystkich znam, a co będzie jak nie dogadam się z nowymi ludźmi? Jak mnie zwolnią, to wtedy będę miała motywację do szukania nowej pracy!
Nie ukrywam, że moja kobieta zasiedziała się za bardzo w swoim kurwidołku, zwanym strefą komfortu i dopiero jak będzie miała kryzys – zwolnienie z pracy, to wtedy będzie miała motywację do działania. Da jej tą motywację kryzys. Będzie miała motywację, bo będzie zmuszona przez życie, które zrzuci na jej barki kryzys. Ja natomiast nie boję się, że mnie ktoś zwolni. Nie boję się, że nie znajdę szybko nowej pracy, nie boję się, że się z kimś nie dogadam. Tylko jak się nie będę z kimś dogadywał i ktoś mnie będzie wkurwiał, to po prostu znajdę nową pracę i tyle. W ogóle nie mam takich wątpliwych myśli jak ona. Dodatkowym plusem takiego mojego zachowania jest to, że mam doświadczenie i wiedzę z wielu branż, w których pracowałem. Odnalazłem się wszędzie i wszędzie sobie poradziłem. Nawet kurwa sprzedając zasłony, firanki i tkaniny. Dlatego wiem, że sobie wszędzie poradzę, z każdym się dogadam i wszystkiego jestem wstanie się nauczyć oraz opanować.
Nie boję się zwolnienia, a tym bardziej nie boję się zmian. Nie mam lęku przed utratą pracy. Nie trzęsę portkami przed szefem. Nie boję pierdolnąć pięścią w stół, jak ktoś leci ze mną w chuja. I nie ważne czy jest to kolega z pracy, mój bezpośredni przełożony czy właściciel firmy, w której pracuję. Jak leci w chuja, to ja lecę z firmy. I zazwyczaj jest tak, że kiedy już dostanę nową pracę, poznam nowych ludzi, opanuję potrzebną mi wiedzę do pracy w danej firmie i na danym stanowisku, to kurwa myślę już o tym, że pora się z tego miejsca zwalniać i szukać czegoś nowego :):):) Niekoniecznie lepiej płatnego, ale czegoś nowego.
Zamiast usiąść na dupie i pracować w spokoju, to ja rozglądam się już za następną pracą, gdzie będę zaczynał praktycznie od nowa. Od nowa będę szukał pracy, od nowa moja kobieta będzie miała zagadkę czy znajdę szybko pracę, bo rachunki trzeba będzie zapłacić :):):), od nowa będę musiał dogadywać się z innymi ludźmi, licząc na to, że mnie zaakceptują albo się nie dogadać :):):) i toczyć z nimi ciche wojny :):):) Od nowa będę musiał uczyć się nowej wiedzy, potrzebnej na danym stanowisku i w danej firmie, którą od nowa będę musiał poznawać.
Minusem takiego mojego zachowania jest to, że nigdzie nie zrobiłem zawrotnej kariery. Kiedy gdzieś awansowałem, to za chwilę się i tak zwalniałem, by w innej firmie zaczynać od nowa, najczęściej od najniższego stanowiska, ponieważ nie miałem odpowiednio długiego doświadczenia związanego z wyższym - podobnym stanowiskiem, co w poprzedniej firmie. Nie ukrywam, że w miarę tak skakania po firmach, coraz trudniej jest mi znaleźć pracę, pomimo bogatego w doświadczenie CV :):):) Pracodawcy zwracają uwagę na moje staże pracy i zadają o to pytania, z których muszę się za każdym razem „tłumaczyć” w taki sposób, by z tej wady, zrobić w oczach potencjalnego pracodawcy swoją zaletę.
Niestety moja kobieta również takie moje postępowanie uważa za moją wadę. Kilkukrotnie pojawiły się na tym polu zgrzyty, ponieważ według niej nie daje jej poczucia stabilizacji w taki sposób w jaki ona by chciała.
Cóż!
Dla niej poczucie stabilizacji jest wtedy, kiedy miałbym stałą i dobrą pracę :):):) Taki paradoks! Ona ma niby stałą i dobrą pracę, w której pracuje 15 lat, a jednak od czasu do czasu obawia się zwolnienia. Nie dociera do niej, że pieniądze są, rachunki opłacone, jedzenie jest, wakacje są :):):) Nie potrafiąc nigdzie zagrzać miejsca na dłużej, według niej nie daje pełnego poczucia bezpieczeństwa, takiego jakiego ona by chciała, abym jej dawał. Nie dociera do niej, że w dzisiejszych czasach, to nie a stałej pracy :):):) Nie patrzy na moje zachowanie w kategorii plusów, że wszędzie sobie poradzę. Nie ważne, że stracę pracę! Nie ważne, że mnie zwolnią!
Znajdę sobie nową!
W taki właśnie sposób tworzę kryzysy dla swojego życia, w którym ona uczestniczy i z którymi do końca nie potrafi sobie mentalnie poradzić, ze względu na swoją strefę komfortu, w której siedzi. Moje zachowanie może i jest głupie i z perspektywy osoby trzeciej – mało odpowiedzialne, ale można je porównać do sytuacji, w której osoba zakłada sobie ambitne cele, stwarzając sobie w pewnym sensie sztuczny kryzys. Może to być na przykład sytuacja, w której przedsiębiorca zobowiązuje się do ukończenia budowy czterech domów w miesiąc, mimo że brakuje mu pracowników. Dzięki takiemu wyzwaniu, pojawia się konieczność mobilizacji, kreatywnego myślenia i wykorzystania naprawdę w pełni swoich zasobów.
Ta metoda jest często stosowana w dużych korporacjach, które celowo tworzą ograniczenia budżetowe lub zwiększają wymagania, aby pracownicy pracowali intensywniej. Wprowadzenie ograniczeń czy przesunięcie terminu wywołuje presję, ale również mobilizuje ludzi do myślenia nieszablonowego i podejmowania działań, które w normalnych warunkach byłyby odkładane na później.
6. Jak tworzyć własne „kryzysy” dla rozwoju:
Warto nauczyć się kreować takie sytuacje, które pomogą nam osiągnąć cele, ale nie wprowadzą nas w rzeczywiste zagrożenie. Sztuka polega na tym, aby tworzyć wyzwania, które zmuszą nas do przekroczenia strefy komfortu. Dla przykładu:
1. Cele z ograniczeniem czasu – załóż, że masz miesiąc na napisanie książki lub raportu, mimo że zazwyczaj zajmuje to dwa miesiące. Dzięki temu narzucasz sobie presję, aby intensywniej pracować, eliminując niepotrzebne rozpraszacze.
2. Kontrola budżetowa – ogranicz swoje finanse w sposób celowy, np. przeznaczając większą część środków na rozwój zawodowy lub inwestycje, co zmusi cię do bardziej efektywnego zarządzania pieniędzmi.
3. Ograniczenie zasobów – jeśli pracujesz nad projektem, ogranicz liczbę narzędzi lub wsparcia. Zmusza to do bardziej kreatywnego myślenia i szybszego rozwiązywania problemów.
Ogólnie chodzi tutaj głównie o jakieś ograniczenia, które sam sobie narzucasz. Ograniczenia czasu, ograniczenia finansów, ograniczenia zasobów. To te ograniczenia będą tworzyły dla Ciebie kryzysy. Sportowcy często stosują sztuczne ograniczenia, aby zmobilizować swoje zasoby. Popularną metodą jest trening w trudnych warunkach, np. na dużych wysokościach, co zmusza organizm do adaptacji do mniejszej ilości tlenu. Kiedy wracają na niższe wysokości, ich organizmy są silniejsze i bardziej wytrzymałe. Podobnie można stwarzać trudne warunki w innych aspektach życia, aby zwiększyć swoją odporność i elastyczność.