Wszystkie WpisyCiekawostki

„Siema. Kiedy Pijemy?”

Idę sobie dziś ulicą i nagle słyszę „Siema TYAB, co tam?”, podnoszę głowę, bo byłem troszkę zamyślony, a tutaj Karol do mnie macha ręką. Karol hmmm….a kim jest Karol? w sumie sam nie wiem, bo jakoś przez ostatni czas mojego życia praktycznie nie miałem z nim kontaktu. Taki to był  kiedyś „ziomek” na zasadzie „ANI NIE ZASZKODZIŁ, ANI NIE POMÓGŁ”, ale nic konstruktywnegonie wniósł   do mojego życia. Chwilkę z nim pogadałem, ponarzekał, że ciężko z robotą i że czas spierdalać za granice na jakieś ogórki, bo tu to nie ma perspektyw i kolejne pytanie jakie mi zadał to „KIEDY PIJEMY?”. Spytałem się go, „ale co pijemy?”, odpowiedział mi „no wódkę no, byśmy jakąś butelkę zrobili czy coś…..”. Odpowiedziałem mu to co zawsze mówię w takich sytuacjach „no zobaczymy….”, jest to swoisty tzw unik. Jak ktoś Ci mówi „Zobaczymy”, to prędzej zobaczysz UFO, niż zostanie spełniona Twoja prośba, zresztą chyba sami wiecie jak to jest.

Nie wiem jak wy, ale ja już nie pije z byle kim, a tym bardziej wódki. Dla mnie wódka to coś więcej niż alkohol, jakby to dziwnie zabrzmiało. Piwo można wypić jedno czy dwa z kimś tam „jako takim” spotkanym w barze, gdzieś przypadkowo i pójść dalej, ale wódka?. Doszedłem do wniosku, że wódkę pije się tylko z zaufanymi ludźmi, najbliższymi, którzy nie zawracają Ci głowy i nie pierdolą głupot o jakiejś dupie Marynie.  Kiedyś, dawno dawno temu wódkę wypiłbym nawet z żulem z Centralnego, byle tylko się najebać i tak przez wiele lat miałem takich „kompanów od butelki”. W zasadzie nic konstruktywnego nie wnosili do mojego życia, a łączył z nimi mnie tylko melanż. Melanż hmmm….. o ile wyjebanie z nudów 0,7 gdzieś za jakimiś garażami, na dwóch można nazwać melanżem.

Ostatnio rozmawiałem sobie z koleżanką, która mówiła o moim bracie ciotecznym „Ten to wypije chyba z każdym, on nikomu nie odmawia”. Normalny chłopak, pracowity, ale jakąś ma taką dziwną łatkę przypiętą osoby, która „wódki i pacierza nie odmawia”. Niby nic w tym złego , każdy lubi wypić od czasu do czasu, nawet i ja, ale ton brzmiał jej tak trochę szyderczo, a wręcz pogardliwie. Nie miała go za jakiegoś pijaka czy żula co  gra hejnał w bramie o poranku,  jednak ton jej słów i w dodatku ten jej uśmieszek wskazywał, że mój brat tym postępowaniem wcale nie zrobił na niej wielkiego wrażenia, a wręcz tak jakby stracił w jej oczach pijąc z każdym, kto tylko rzuca hasło „pijemy?”.  W sumie racja, jak pijesz wódkę z „każdym” to tak jakbyś się nie szanował, ponieważ są osoby, które nie zasługują nawet, aby z nimi wypić. A jak się sam nie szanujesz, to i ludzie inni Cię nie będą szanować. Dziś mijałem moich znajomych z osiedlowych czasów. Cóż wiosna, przygrzało to i chłopaki widać uderzyli w „plener”. Najebali się fest, aż ryje sobie pościnali i co jakby zaproponowali mi „picie”, bo Krzysiek ma dziś urodziny to bym wypił? kiedyś może i tak, teraz mijam takie osoby szerokim łukiem.

Przypomniało mi się, że swego czasu ja też byłem podobną osobą, która „wódki i pacierza nie odmawiała”, czyli wypiłbym z każdym, kto by ją postawił ;). Niby nic w tym złego, ale z drugiej strony przeżyłem multum takich „melanży” , gdzie one nic nie wniosły do mojego życia. Ani nie poznałem jakiś ciekawych osób, ani nie usłyszałem jakiejś ciekawej rady, która dała by mi do myślenia, ani nie dowiedziałem się czegoś nowego. Za to zawsze na drugi dzień budziłem się z potwornym bólem głowy oraz pustymi kieszeniami.  Czasem się zdarzało, że poznało się gdzieś kogoś w barze, jedna lufa, druga lufa, potem dziesiąta, piętnasta, frajer Cię klepie po plecach, w ogień chce za Tobą skakać,wciska Ci na siłę lufę mówiąc„ze mną się nie napijesz”, a na końcu bierze numer do Ciebie, mówiąc „Mordo Ty moja….;)” a na drugi dzień mija Cię na ulicy łeb spuszcza do dołu, wyjmuje nagle telefon z kieszeni i udaje, że „coś ważnego sprawdza” tak jakby miał jakiegoś moralniaka, że po imprezie z Tobą obudził się z kondomem w dupie. Wrrrr…..takich frajerów to nie lubię i już ćmom barowym nie rozdaje numerów. Kiedyś poznałem kilku takich, którzy gdzieś przypałętali się do Ciebie w barze, potem przez nich o mało nie straciłeś zębów, a na drugi dzień udają, że „nie pamiętają” odwracając głowę w drugą stronę.

Ja osobiście przy wódeczce lubię powymieniać się poglądami,bo najlepiej mi się rozmawia, czasem pożartować, ale też bez przesady ponieważ czasem ludziom żarty wymykają się spod kontroli i zaczyna się festiwal frajerstwa w ich wykonaniu. Nie wiem może jestem dziwny, ale wódkę jak pije to tylko z najbliższymi mi osobami, którzy ani nie odpierdalają po niej, z którymi można pogadać i dowiedzieć się co raz ciekawych rzeczy, usłyszeć jakąś radę, a także jak przyjdzie co do czego to nie spierdalają jak zające po kątach, gdy zrobi się „gorąco”. Jak mam pić z byle kim, to już wolę sobie wlać tą wódę do coli i samemu ją wypić, niż słuchać jakiś żali, klepania po plecach i nudnych nic nie wnoszących do mojego życia gadek, a nieraz przechwałek i umoralnień. Czasem człowiek przy wódce takiemu „byle jakiemu” znajomemu,  za dużo powiedział i potem byle frajer miał na Ciebie haka, albo puszczał dalej „Twoją tajemnicę” w obieg,  nierzadko ją jeszcze przekręcając. Do dziś jedna tajemnica ciągnie się za mną, bo po pijaku powiedziałem „coś” nieodpowiedniej osobie. Piłem z nią wódkę, a ta wszystko potem przepierdoliła dalej. Także patrz uważnie co mówisz komuś i z kim pijesz.

Ostatnio wracałem sobie z wesela i spotkałem mojego w sumie dobrego kolegę. Za chwilę doszedł do nas jeszcze inny znajomy, który wrócił z Anglii i niedziela, samo południe, a chłopaki chcą pić wódkę. Nie bardzo mi się to uśmiechało, bo byłem po weselu, ale chłopaki zaczęli ją pić we dwoje w samochodzie, a ja czekałem na koleżankę, która miała mnie podwieźć do domu. Cóż chłopaki pili we dwoje, ale jakoś gadali o totalnych bzdurach, że aż ziewałem z nudów. Gdy przyjechała koleżanka to chwilę porozmawiała . z nimi, a oni raptem zaczęli najeżdżać na siebie. Tu wielcy koledzy pijący wódkę ze sobą, a jak pojawiła się w naszym gronie kobieta, to zaczął się festiwal wzajemnych uszczypliwości, który stawał się coraz bardziej nieznośny. Dziwne bo ja w zachowaniach kobiet, nigdy nie zaobserwowałem takiego zachowania. Tylko my faceci jakoś tak mamy, że gdy pojawi się jakaś kobieta w towarzystwie to dostajemy małpiego rozumu. A im kobieta jest ładniejsza tym uszczypliwości i złośliwości wzrastają, szczególnie po alkoholu.  Wiele razy byłem na „imprezkach” gdzie byłem tylko ja sam i kilka kobiet, które piły alkohol. Owszem żartowały sobie, najczęściej plotkowały i kogoś obgadywały , ale jakoś nigdy nie zauważyłem, żeby jedna  z drugiej się nabijała w towarzystwie rzucając w swoim kierunku jakieś uszczypliwe żarty. Faceci natomiast pod tym względem zachowują się jak totalne pajace, rozumiem żarty żartami, ale przeważnie przekraczają granice dobrego smaku. Nie tak dawno spotkałem się z dawno niewidzianymi „znajomymi”, a właściwie spotkałem się z jednym kolegą takim właśnie na zasadzie „Siema, Co tam? Kiedy pijemy” , poszliśmy razem do pub-u , a tam spotkaliśmy kolejnych dwóch znajomych pokroju „Siema, Co tam? Kiedy pijemy” czyli dla mnie mało istotni. Siedliśmy przy stoliku ja zamówiłem kolejkę oraz dwie pizze i tak zaczęliśmy sobie gadać. Gadka kręciła się wokół pierdół typu „Chujowo jest, czas spierdalać” czyli nic konkretnego, jeden kolega tylko w kółko powtarzał „zobaczycie co się będzie działo, gdy wyjadę do Holandii i wrócę”  pytam się go „no co się będzie działo, gdy wyjedziesz i wrócisz?”  odpowiedział, że sprowadzi sobie samochód i „będziemy się bujać” oraz, „że wszystkie laski będą jego, gdy podjedzie  pod klub”. Troszkę się uśmiechnąłem pod nosem, ale nie chciałem mu przerywać tego pięknego snu. Ja już lekko podpity tak tylko napomknąłem, że piszę książkę. W sumie to nie jest dziś nic nadzwyczajnego napisanie książki i jej wydanie, ponieważ byle frajer może to zrobić jak ma pomysł oraz chęci. Jednak, gdy tylko o tym wspomniałem, to wszyscy wybuchli śmiechem, nawet nie pytali się o  tytuł i o czym ona będzie, tylko zaczęli się nabijać z tego jakbym powiedział zajebiście śmieszny kawał. Cóż lubię żarty, ale tutaj już dalej nie dało się o niczym sensownym pogadać. Każde otwarcie przeze mnie ust równało się przytykiem do tej nieszczęsnej „książki”.  Myślę sobie „dobra dokończę jeść, dopije piwko i spadam, co będę z frajerami siedział”, jednak moje myśli zostały przerwane  przez moją koleżankę, która przechodząc koło naszego stolika przywitała się ze mną. Chwilę zaczęliśmy rozmawiać i spytała się czy może dosiąść się z koleżankami dwiema, bo nigdzie nie ma miejsca. No i znów głównym tematem rozmowy była moja książka, a chłopaki przestali zwracać się do mnie po imieniu , tylko zaczęli wołać „PISARZ”. Co najbardziej zaczęło mnie wkurwiać, to nawet gość, co mnie bardzo słabo znał i pierwszy raz można powiedzieć pił ze mną alkohol, zaczął sobie też pozwalać na uszczypliwości odnośnie tej książki. Dopiłem szybko piwko i ubrałem się i wyszedłem, dostając potem multum „nieodebranych” i sms-ów w stylu „pisarz, gdzie jesteś?”.

Sporo czasu unikałem kolegów tylko i wyłącznie „od butelki”, aż tu znów z jakiś tajemniczych powodów, zupełnie mi nie znanych dałem się wyciągnąć na jakąś pedalską potańcówkę, gdzie goście pili za mój hajs, narzekali, że pizza za 30 zł jest droga i jeszcze zaczęli robić mi przytyki o książkę :), noż kurwa…….  Uświadomiłem sobie jedno ( a właściwie już sobie to zaklepałem w potylicy na wieki, wieków amen), że nie ma co pić właśnie z „byle kim”. Nie ma co pić z kolegami z którymi tak na prawdę „NIC WAS NIE ŁĄCZY ORAZ TA ZNAJOMOŚĆ NIE WYCHODZI WAM NA DOBRE”. Człowiek przebywający w takim towarzystwie robi mały krok do tyłu, a przecież chodzi o to, żeby być o krok do przodu. Co ja miałem z tego spotkania? straciłem kasę, chociaż tu nie o kasę chodzi, ale jakoś dziwnie się czułem jak próbuje obniżyć Twoją wartość jakiś frajer, który Eldorado widzi w Holandii, bo w Polsce ciągnie zasiłek czy coś i pizza za 30 złotych jest droga.

Teraz zbliża się majówka, okres grillowania, ogniskowania i kilku dniowego picia. Prawdopodobnie też się gdzieś wybierasz ze swoimi znajomymi. Ale zanim spotkasz się z nimi i i u was też wódka będzie się lała litrami, to odpowiedz sobie na następujące pytania:

  • Kim są Ci ludzie co z nimi piję i co wnoszą do mojego życia? czy wnoszą tylko i wyłącznie alkohol i jakieś chujowe pedalskie posiadówy w gronie „męskim”, z których tak na prawdę wynika tylko i wyłącznie jutrzejszy kac oraz pusty portfel?, a może wnoszą jednak jakieś ciekawe pomysły, idee, pomoc, radę. Ja swego czasu miałem multum gości od butelki. Paradoksalnie miałem z kim się najebać, miałem z kim stracić pieniądze, ale NIGDY NIE MIAŁEM Z KIM TAK POWAŻNIE POGADAĆ. Poważnie czyli nie o jakiś pierdołach, głupotach, które nic dla mnie nie znaczą, bez jakichkolwiek przechwałek oraz błaznowania. Wokół mnie było pełno mord, które do imprezek były pierwsze, ale po imprezie prawie żadna nie napisała „siema, jak tam doszedłeś do domu?”. Tylko mijał tydzień i znów dostawałem sms-a „Siema, co dziś działasz?”. Zobacz kim są Ci ludzie i co sobą reprezentują, czy może po alkoholu można pić drina przez słomę, która wystaje z ich butów?.
  • Czy mogę na nich polegać?. To jest bardzo ważne, ponieważ alkoholu nie powinno się pić z byle kim. Słyszałeś pewnie powiedzenie takie ” Nie jesteśmy na Ty, wódki z Tobą nie piłem” , czyli nie marnowałem czasu na jakiegoś ciecia malinowego. Czas w naszym życiu jest jak to mówi moja koleżanka Kasia 😉 „very impotent” ;). Właśnie czas w naszym życiu nie jest nie skończony. Pisząc te słowa, właśnie je napisałem, a to oznacza, że ubyło mi kilka sekund życia. Ty czytając tego bloga też poświęcasz swój czas. Mamy tylko 24 godziny w dobie, tyle samo ile ma Bill Gates,  Trump, Kulczyk. Pod tym względem każdy jest równy nikt nie ma 25 godzin w dobie. Pieniędzy na świecie jest nieskończona ilość, natomiast czas jest określony i każdy ma go po równo ( no może nie po równo, bo nikt nie zna dnia, ani godziny….). Jeśli będziesz trwonił swój cenny czas na bzdury, na nic nie wnoszące toksyczne znajomości to będziesz się cofał, a chyba nie o to chodzi co nie?. Pozorna zakrapiana imprezka w gronie znajomych może Cię tak na prawdę nieświadomie uwsteczniać, a wszystko przez osoby z którymi się otaczasz i „imprezujesz”. Zastanów się czy na swoich kompanach od wódki możesz polegać?. Ja kiedyś byłem w gronie osób w których jedna osoba jak sobie popiła, ewidentnie miała jakieś „ale” co do mojej osoby. Coś mu się po pijaku przypominało z przed 10 lat. Kilka razy nawet się pobiliśmy. Co to za kolega? co to za znajomości? z całego tamtego grona osób nie mogłem na nikim polegać na dłuższą metę. Więc jaki sens miały „imprezki” z tymi osobami? to tak jakby ktoś Ci pluł w twarz, a Ty udajesz, że jest „spoko” pijąc z nimi wódkę i imprezując. Jest takie powiedzenie „Napij się ze mną wódki, a powiem Ci kim jesteś”. Po wódce wychodzi wszystko, cały charakter człowieka. Niektórzy są weseli, inni pajacują, a jeszcze inni stają się agresywni przypominając sobie coś z przed dekady. Osobiście wychodzę z założenia, że szkoda czasu tracić na byle jakie znajomości (nawet te od piaskownicy), a pielęgnować te najbardziej wartościowe, które dają mi najwięcej pozytywnych emocji, a także na których na prawdę można polegać. Nie oszukujmy się większość ludzi ma znajomych „tylko od butelki”. Większość ludzi łączy tylko i wyłącznie „MELANŻ” ( dodajmy chujowy). Na pewno Ty sam też masz takich znajomych. Nic Cię z nimi głębszego nie łączy, nic nie wnoszą pozytywnego do Twojego życia oprócz alkoholu. Wypijecie sobie, pogadacie o pierdołach, po obniżacie sobie nawzajem swoją wartość w oczach napotkanych kobiet, a potem rozejdziecie się do domów i ustawicie sobie status na fb „było epicko” tak jak zrobił mój były  znajomy, który chlał wódę całą noc w gronie 10 chłopów, gdzie każdy naśmiewał się  z siebie, a potem zdychali lecząc kaca. Fantastyczne spożytkowanie czasu. Zajebista epicka impreza….

Możesz pomyśleć sobie „TYAB, o czym Ty pierdolisz, nie masz o czym pisać ?” , tylko z tego co pamiętam wszystkie krzywe akcje, każde oczernianie mnie, każde wywlekanie jakiś brudów z przeszłości,  każde pajacowanie pod przykrywką „beki”, każdy wbity nóż w plecy pochodził tylko i wyłącznie od osób, z którymi nic nie łączyło mnie głębszego jak picie wódki i kac. Wszystkie takie krzywe akcje, dziwne sytuacje wychodziły przy okazji picia alkoholu na różnego rodzaju grillach, ogniskach, domówkach, dyskotekach. W tygodniu cisza, żaden się nie odezwał, nie spytał się „co słychać”, tylko jak przychodził weekend to jeden z drugim chce „melanżować”. Na pewno Ty też w swoim życiu miałeś podobnie, jeśli nie to na najbliższego grilla majówkowego przyprowadź do swoich znajomych naprawdę atrakcyjną lub atrakcyjne koleżanki. Wtedy prawdopodobnie zobaczysz jak ludzie zmieniają się o 180 stopni. Naprawdę zastanawiam się czemu tak tylko faceci mają?, jesteśmy jacyś niedowartościowani czy co, że musimy w towarzystwie kobiet pod przykrywką „beki” obniżać swoją wartość?. Tak tylko mają faceci, kobiety jakoś tak nie mają. Ostatnio byłem na urodzinach koleżanki, gdzie było trzech facetów i z 10 kobiet. One popiły sobie, poplotkowały, a jak się najebały to zaczęły grać w kalambury, ale żadnej nie przyszło do głowy wywlekać jakiś brudów, popisywać się, nabijać się z kogoś. Tak mają tylko faceci, a właściwie frajerzy bez zasad, zwykłe pajace, zwykłe pionki, od których należy trzymać się z daleka.

Jak lubisz imprezować z pajacami i pić z nimi wódkę to proszę bardzo. Ale to wygląda tak jakbyś kurwę w burdelu pocałował w usta. Ktoś nie ma zasad, nie szanuje Ciebie w towarzystwie , a Ty jeszcze z nim pijesz wódkę i udajesz, że jest fajnie, że jesteście friendami, a jak się najebiecie to klepiecie się po plecach wyznając sobie miłość i liżąc się po uszach, albo napierdalacie, bo jakiemuś przypomniało się coś z przed kilku lat. Niestety tak wygląda obraz większości „biesiad” w męskim towarzystwie. Nawet tu nie chodzi już o te pajacowanie, tylko o stratę cennego czasu, który można inaczej spożytkować. Jak sobie przypomnę te wszystkie imprezy z tymi ludźmi to mnie na rzyganie bierze. Zero jakiejś sensownej gadki chociażby nawet o kobietach, bo zaraz usłyszysz ” kurwa tydzień temu poznałem taką szmatę…….ale ją………..” i tego typu teksty.  Zero jakiś gadek około biznesowych, zero gadek o rozwoju, zero gadek o rozwiązaniu problemów tylko jakieś tematy z dupy wzięte, a najczęściej pajacowanie i chęć zwrócenia na siebie uwagi. Kiedyś jak piłem sobie wódkę w towarzystwie takich frajerów to już podpity chciałem się poradzić odnośnie jakiegoś tam problemu. Było męskie czteroosobowe grono, zero kobiet więc nie to, że smęciłem odnośnie problemów na imprezce. To była typowa męska popijawa zebrana na zasadzie „KIEDY PIJEMY?”, siedzieliśmy, gadaliśmy o pierdołach i piliśmy wódkę, czyli krótko mówiąc traciliśmy, a w zasadzie ja traciłem swój cenny czas. Wychyliłem się z problemem i nie usłyszałem jakiejkolwiek rady, tylko jeden wielki śmiech. Temat dotyczył bodajże mojej już ex dziewczyny i to ich śmieszyło, no bo jak można „tęsknić za kobietą”, przecież to takie niemęskie, słabe, pedalskie i takie śmieszne. Potem chłopaki nawinęli gadkę, że lubią jeździć pod  namioty na rocznicę bitwy pod Grunwaldem, pić leśnego dzbana i wkładać sobie świeczki w dupy i podpalać, bo to taki rytuał rycerski. Fantastyczna rozmowa….

Cóż został na mnie wylany kubeł zimnej „BEKI”, który informował mnie, że jednak  na tych osobach nie mogę polegać, zresztą co mógłbym się spodziewać po osobach, które lubią świeczki w dupie?. Jutrzejszy kac oraz pusty portfel dał mi do myślenia czy ten czas w gronie tych właśnie osób był dobrze spożytkowany. Wydałem kupę kasy na alkohol z ludźmi, którzy nie udzielili mi rady jak tego potrzebowałem, tylko jeszcze wyśmiali, kac utwierdził mnie w przekonaniu, że równie dobrze mogłem sam się najebać jak już tak bardzo miałem potrzebę. W kółko pierdolili o dupie Maryny, o tematach, które mnie ani trochę nie interesowały. Dobra chuj w sumie w te tematy, te świeczki w dupie trącały pedalstwem i były bardzo niepokojące, gdybym przyprowadził swoją dziewczynę, albo jakąkolwiek koleżankę na 100% zacząłby się festiwal kurestwa i dwulicowości w ich wykonaniu. A właśnie podczas zakrapiany posiadówek wychodzi wśród ziomków od butelki zazdrość oraz dwulicowość.

Teraz jak mam ochotę to sobie wolę sam wypić, zrobić drina lub pójść na spacer z piwkiem do pobliskiego lasu. Pecha mam, że moi najbliżsi znajomi na których wiem, że mogę liczyć, bardzo rzadko piją alkohol ;), więc jak najdzie mnie ochota, a ostatnio coraz częściej nachodzi to wolę już wypić sam ze sobą i ze swoimi myślami, niż z „byle kim”. Zbliża się majówka więc będzie okazja dla was do zweryfikowania swoich znajomości pod względem jakości.  Czy są to znajomości „tylko i wyłącznie od butelki”, czy to są głębsze relacje oparte na zasadach.

P.S

Jak dałem Ci do myślenia i chcesz mnie w jakiś sposób wesprzeć, to możesz mi postawić “małą czarną”, bo lubie brunetki :):)

Postaw mi – MAŁĄ CZARNĄ

Wszystko idzie na rozwój tego bloga – serwer, domena, autoresponder oraz na moją motywację do pisania. Muszę przecież mieć dużo energii, żeby pisać obszerne blogi takie jak ten, a to oznacza, że mała czarna jest wskazana :):) A tak serio, to będzie mi bardzo miło, że ktoś mnie docenił zgodnie z prawem wzajemności :):)

 

Rate this post
Pokaż więcej

19 Komentarzy

  1. Śledzę twoje blogi od dluższego czasu i powiem ci ze odwalasz kawał dobrej roboty!!! Co do wpisu, niestety ale takie życie. Sam się przyjechałem na tym by z byle kim wódki nie pić. Upadła 10 letnia przyjaźń od piaskownicy, ale dobrze ze tak się stało. Teraz inaczej patrzę na świat. Powodzenia w pisaniu książki!! Na pewno ją kupię!!

  2. Czytam, czytam i widzę swoją nie tak dawną historię, swoje przemyślenia i często w kurwę upokarzające doświadczenia. Do tego mam straszne moralniaki, bo sprawdza się to przed czym przestrzegali mnie starsi… Dlatego od niecałego roku praktycznie nie chodzę, ani po barach, ani po pubach tym bardziej po klubach (raz na 2-3 miechy z bratem polecę w „tango” po krakowskich lokalach), bo jak słusznie stwierdziłeś znajomości tam zawarte są chuja warte.
    Ps. Proszę Cię nie podawaj przykładu Kulczyka za każdym razem kiedy mówisz o „człowieku sukcesu” bo gdyby nie miał ojca SB’ka to klepałby biedę jak większość społeczeństwa. Jak już chcesz podawać przykłady ludzi sukcesu to lepsi będą właściciele firm gastronomicznych np. Koral, bo to jest prawdziwy sukces, od zera do milonera, a nie (jak to gimby mówią) „na cheatach” coś osiągnąć.

    1. Co do Kulczyka to po części się zgadzam, ale z drugiej strony nie przetrwonił majątku jak na przykład niejaki PIKEJ, tylko go pomnożył.

  3. Przypominaja mi sie slowa ojca ,,z byle chujami sie nie zadawaj ! ” Kiedys bylem na dysce z kumplem ,mozna powiedziec ze z nudow pojechalem jeszcze jako gowniarz. Typ gada o dobrej zabawie a podpity w klubie lazi i po srodku sali i wali ludzi z bara . 2 lata pozniej zdecydowalem sie znow z nim jechac..jeszcze gorzej..:-) oblal piwem jakies dziecko z gimnazjum ,jak wiesniak typowy i jeszcze chcial sie z nim bic…ja jedyny trzezwy z ekipy zamiast sie kurwa bawic to bylem zmuszony do pilnowania go. Wazne jest zeby ,,segregowac kumpli” z tym pogadasz o robocie ,z tym o panienkach . z kolejnym troche pofilozofujesz. BArdzo fajna sprawa a czesto paplamy wszystko kazdemu

  4. Bardzo ciekawy artykul. Przede wszystkim skłania do myślenia.
    Wspomniałeś kiedyś o nerwicy. Może nakreslisz w jaki sposób z nią walczyć w kolejnym wpisie? Powiedzmy – poradnik praktyka.

    Pozdrawiam

    1. Ja Ci mogę napisać, jako weteran stanów nerwicowych i fobii społecznej, że właśnie walka z nerwicą to najgorsze co możesz zrobić. Im silniej z nią walczysz, tym przeważnie mocniejsza ta nerwica się staje. Żebyś mnie zrozumiał o co chodzi – nie mam tu na myśli, że masz odpuszczać konfrontację z rzeczywistością i robienie rzeczy, pomimo dyskomfortu. Chodzi o to, że przeważnie przy nerwicy człowiek skupia się na objawach, frustruje się tym stanem i myśli, że objawy są nie do zniesienia, że tak nie można się czuć. A należy wtedy odpuścić, zaakceptować to, że możesz czuć się kiepsko, przestać zwalczać jakieś chujowe myśli, tylko akceptować, że one się pojawiają i ignorować je, zamiast napierdalać w głowie „nie myśl o tym debilu”.

      Sama nerwica jest wynikiem myśli i przekonań jakie gnieżdżą się w twojej głowie – jeśli na jakimś poziomie masz brak akceptacji dla siebie, nierozwiązane konflikty wewnętrzne, to nerwica będzie istnieć.
      Ja sam przez wiele czasu popełniałem ten błąd i ogromnie opóźniłem swój rozwój przez to, że walczyłem z nerwicą w opór, a nie zmieniałem podstaw, czyli budowania poczucia swojej wartości, zmieniania błędnych przekonań, budowania silnej woli.

      1. Właśnie wspomniałeś o kwestii, którą ostatnio przerobiłem, czyli aby nie walczyć z emocjami, tylko je zaakceptować, ja w to nie wierzyłem, dopóki nie sprawdziłem na swojej skórze a miało to miejsce wczoraj przed rozmową kwalifikacyjną, straszny stres, ale spróbowałem tego sposobu i zadziałał rewelacyjnie, tak jakby wszystko ze mnie uszło, całe te emocje, chciałem, aby te emocje rozeszły się po całym ciele, przejęły kontrolę a potem osłabły i odeszły i tak się stało.

    2. O jeszcze mi przyszło do głowy takie coś – walkę z nerwicą można by porównać do podchodzenia do panienek. Jeśli nie podchodzisz, to zazwyczaj nie wiele się zmienia, od wielkiego dzwonu sama Cię jakaś poderwie. Z drugiej strony jeśli podbijasz ale ściśnieniowany w opór, z narzucaniem się, byciem needy, to efekty są często gorsze, niż jakbyś nie podbijał wcale. Z kolei jeśli podchodzisz, ale na luzie, bez spiny, to dziewczyny reagują najlepiej i najłatwiej coś ugrać. Tak samo jest z nerwicą jak podchodzisz do niej z ciśnieniem, że te dolegliwości trzeba po prostu rozjebać, to efekt jest kiepski. Przeważnie nerwica się pogłębia.

  5. Dobrze się czytało , choć krócej niż zwykle. W sumie z kim przystajesz takim się stajesz jest w jakimś stopniu prawdziwe.
    Czasem nawet wpierdol nie załatwi sprawy takim typom i cóż zrobisz. Jak to powiedział kiedyś pewien lider :”w życiu jak na szachownicy trafi się parę figur ale reszta to pionki”.Ważne pytanie czy dana relacja jest długiem czy inwestycją? – powiedziałem to w rodzinie i usłyszałem że jestem wyrachowany haha. Kulczyk odziedziczył 1mln dolców ale to pomnożył i szacunek za to , a 99% by to przepieprzyło .W sumie jakby taki R.Brzoska czy D.Miłek się przekopali to zaraz by byli w gazecie hehe, ale jakoś nie pasuje mi to do ich standardów.Ja kumpla od giełdy i zarządzania kasą poznałem na studiach , ci ludzi są tylko trzeba ich znaleźć. Co do szkoleń tyab ja byłem na kilku i część ludzi przychodzi bo się nudzi , ale większość rzeczywiście z chęci rozwoju , może też dlatego że było w cenie flaszki heh. Słuchaj tyab czy wiesz może kto jest odpowiedzialny za mastermind na małopolskę ?-dziękuję za odpowiedź.

    1. Nie wiem kto jest. Pytaj się Mateusza Wybrańca, ja tylko pomysł rzuciłem, ale słyszałem, że to już gdzie niegdzie upada na przykład mastermind śląsk.

  6. No z kobietami faktycznie tak jest, że jak są koleżankami to na siebie nie napierdalają w swoim gronie, no ale znów jest druga strona medalu, ze potrafią inne koleżanki oczerniać i poniżać za plecami.

  7. Taaa, skądś to znam. Jak zacząłem śpiewać to Ci „nie warci uwagi” nabijali się, że śpiewam w chórze kościelnym, śpiewać się nie da nauczyć i nie mam głosu, no i w ogóle co to za z dupy pomysł. Nagle się okazało, zę wszyscy chcą ze mną na karaoke latać, bo kobiety przyciąga to jak magnes, a zawsze jest na podryw koleżanki takowej przyciągniętej.
    Z jednej strony to śmieszne, z drugiej strony jest to mega przykre i smutne, kiedy widzisz jak „niby dobre ziomki” upadają jak domki z kart, kiedy potrzeba pomocy.
    Dzięki Tobie Tyab zrobilem ostrą selekcję i podzieliłem znajomych na tych nieszkodliwych, ktorych spotykam gdziestam i chwile pogadam, a tych wartosciowych na których można polegać, niestety tych drugich można policzyć na palcach jednej ręki. 😛

  8. Zajebisty wpis stary, jak zawsze zresztą. AZ skłonił mnie do refleksji i doszedlem do wniosku ze mnie łączą tez tylko same takie imprezowe znajomości. Pisz dalej i czekam na książkę.

  9. a może ktoś doradzi coś jak pozbyć się takiej przywary jak obgadywanie ludzi, ja próbuję to wyrzucić, ale często łapię się po

  10. Ja nie piję ani grama alkoholu, problem z toksycznymi znajomymi z głowy. Może życie towarzyskie nie jest wtedy takie „bujne”, ale życie jest za krótkie aby spędzić je na chlaniu i wiecznym kacu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button