W jaki sposób udzielać wsparcia drugiemu człowiekowi, który przechodzi przez ciężkie chwile w życiu, tak aby dodać mu odwagi, motywacji, sił do działania oraz sprawić, aby poczuł się odrobinę lepiej?

W jaki sposób udzielać wsparcia drugiemu człowiekowi? W jaki sposób dodawać sił, odwagi oraz motywacji do działania? W jaki sposób pocieszać drugiego człowieka, aby poczuł się lepiej? Jesteśmy tylko ludźmi, więc nic co ludzkie nie jest nam obce. Co to może oznaczać? Oznaczać może to, że każdy z nas miał, ma lub będzie mieć, jakieś ciężkie chwile w życiu, z którymi trzeba będzie się zmierzyć.
Życie różne scenariusze pisze i nie zawsze bywa w nim kolorowo, o czym zapewne już nie raz zdążyłeś się przekonać na własnej skórze. Ludzie są różni, więc różnie radzą sobie z kłopotami, problemami czy stresem. Jedni przejmą się byle głupotą, a drudzy mają wszystko w dupie. Jedni przechodząc przez trudne chwile, będą tłamsić w sobie emocje, drudzy w identycznej sytuacji, będą chcieli się wygadać, poradzić czy usłyszeć ciepłe słowa wsparcia. Niezależnie od tego, jaką jesteś osobą, warto, abyś w trudnych chwilach miał przy sobie odpowiedniego człowieka, który nie tylko Cię wysłucha, ale również wesprze, zrozumie oraz trafnie doradzi w problemie. Warto więc mieć przy swym boku odpowiednią osobę, która w trudnych chwilach poda nam pomocną dłoń i wyciągnie z dołu emocjonalnego. Warto jest mieć przy sobie taką osobę i zgodnie z prawem wzajemności, samemu być również taki dla innych. I w tym wpisie, który właśnie czytasz, będącym w zasadzie fragmentem mojej dawno napisanej książki „PRAWO WZAJEMNOŚCI – Twoja Instrukcja Obsługi Ludzi”, przedstawię Ci zasady – w jaki sposób dodawać wsparcia drugiemu człowiekowi w taki sposób, aby go sobie zjednać.
1. Zrozumienie sytuacji drugiego człowieka, a dodawanie mu wsparcia:
Kiedy po kilkuletnim związku rzuciła mnie dziewczyna, byłem totalnie załamany. Wiesz, jak to jest, jak masz dziewczynę, z którą spędzasz praktycznie każdą sekundę swojego czasu, mieszkasz z nią,
pracujesz z nią i spędzasz każdą wolną chwilę. Idzie się wtedy naprawdę bardzo mocno przyzwyczaić. Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu, a przyzwyczajenie jest gorsze od zakochania. Ja niestety przyzwyczaiłem się do takiego stopnia, że kiedy zerwała ze mną „ta jedna na milion, na
całe życie”, to całkowicie zwariowałem, a moje życie przestało mieć jakikolwiek sens. Była to moja pierwsza, poważna, dziewczyna, z którą wiązałem wiele życiowych planów, a to oznaczać mogło tylko wielki ból, który rozdzierał moje serce i dusze.
Taka sytuacja była dla mnie zupełną nowością, więc nie bardzo wiedziałem, jak mam się zachowywać.
Był to dla mnie bardzo ciężki okres, tym bardziej, że kiedy po rozstaniu wróciłem do swojego rodzinnego miasta, to nikogo praktycznie nie znałem. Większość swoich znajomych pozostawiłem w Warszawie, a reszta albo była w szczęśliwych związkach i nie miała zbytnio czasu dla mnie albo wyjechała za granicę i sporadycznie pojawiała się w moim miejscu zamieszkania. Na początku dusiłem w sobie złe emocje, które rozsadzały mnie od środka. Miałem ochotę się komuś wygadać i wyrzucić je wszystkie z siebie, ale nie miałem nawet komu. Miałem ochotę się najebać, ale nie miałem nawet z kim. To było dla mnie naprawdę bardzo dołujące przeżycie, ponieważ nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, a szukająca ciągle ze mną kontaktu ex, robiła mi tym sposobem jeszcze większy rozpierdol w głowie.
Kamień ciążący na moim sercu, przybierał coraz większe rozmiary od kumulujących się emocji. Tak bardzo chciałem zrzucić go z serca, że szukałem „znajomości” na siłę, zaczepiając tym samym spotkanych na mieście znajomych, z którymi nie miałem nigdy jakiś zażyłych kontaktów. Możesz sobie to
tylko wyobrazić, jakie było ich zdziwienie, kiedy zaczepia ich zdołowany koleś, który za chwilę opowiada im historię swojego związku, mając prawie łzy w oczach. Jak możesz się już domyślać, ich gówno
obchodziło moje życie. Większość z nich słuchała moich żali z uśmiechem na twarzy, a przy tym świetnie się bawiąc. „Nie bądź cipa”, „dobra nie pierdol już, bo mam dosyć”, „nie bądź baba”, to tylko niektóre z „rad” rzucanych mi na odczepnego. w takim stanie emocjonalnym, w jakim się wtedy znajdowałem, nie tego potrzebowałem i oczekiwałem.
Po rozmowie z nimi czułem się jeszcze gorzej niż wcześniej. Po rozmowie z nimi czułem się, jak szmata, która została obdarta z resztek godności. Zamiast udzielić mi wsparcia i okazać choć trochę rozumienia, na które po cichu liczyłem, to oni szydzili ze mnie i mojego problemu. W tym wypadku nie istniało prawo wzajemności. Oni mnie nie rozumieli i nawet tego nie ukrywali, a te ich ironiczne uśmieszki,
powinny dać mi już wtedy do myślenia, odnośnie zmiany „obiektów” mojej spowiedzi. Niestety potrzeba wygadania się, była dla mnie na tyle silna, że momentami przestałem racjonalnie myśleć. Będąc w takim
stanie emocjonalnym, byłem bardzo mocno podatny na prawo wzajemności albo na manipulację.
Co to oznaczało w praktyce?
Jeśli trafiłaby mi się osoba, która w tamtym czasie tylko by mnie pocieszyła, wysłuchała lub chociaż udawała, że słucha, to byłbym w stanie z wdzięczności zrobić dla niej naprawdę bardzo dużo. W tamtym okresie, na tyle mocno i desperacko szukałem poczucia zrozumienia i wsparcia, że jeśli ktoś by mi okazał tylko te dwie rzeczy i jednocześnie poprosił o pożyczkę rzędu 1000 złotych, to bez żadnego
wahania wyciągnąłbym ostatnie pieniądze z banku i przyniósłbym je w zębach po stokroć dziękując. Pożyczyłbym pieniądze, ponieważ przez chwilę poczułbym się troszkę lepiej. Na szczęście dla mnie, w tamtym okresie byłem najczęściej tylko sponsorem melanży i fundatorem półlitrówek czystej, za
którą to kupowałem czas innych osób w zamian za wysłuchanie.
Widzisz, nic nie było za darmo. Nawet za wysłuchanie mnie, musiałem płacić alkoholem, ponieważ tak biadoliłem, że nikt na trzeźwo nie chciał mnie nawet słuchać. Po pewnym czasie, spotkałem bratnią duszę do biadolenia w postaci mojego sąsiada, którego również zostawiła kobieta. On mi się wyżalił, zrozumiał, wysłuchał i również ja jego wysłuchałem, zrozumiałem, wysłuchałem.
Było prawo wzajemności?
Było WIN- WIN?
Naturalnie, że tak. Nie ukrywam, że wielokrotnie na łamach damcidomyslenia.pl pisałem, że należy unikać ludzi, którzy wiecznie skamlą jak zbite psy na otaczający ich świat. Oczywiście dalej tak twierdzę, jednak należy oddzielić grubą kreską osobę, która wiecznie się żali na każdego i na wszystkich, od osoby, która to robi, ponieważ przechodzi chwilowo trudny okres w swoim życiu. Obie te osoby mają ze sobą wspólny mianownik – chcą się lepiej poczuć, a złotym środkiem do tego jest wyrzucenie z siebie złych emocji poprzez wygadanie się oraz odnalezienie poczucia zrozumienia. Należy też odróżnić osobę, która jest naszym dobrym kolegą czy przyjacielem, od zwykłego znajomego czy obcego nam człowieka.
2. Jaka jest różnica pomiędzy osobą, która ciągle tylko się żali od osoby, która przechodzi trudny okres w swoim życiu:
A jaka jest różnica pomiędzy osobą, która ciągle się żali, a taką, która przechodzi trudne chwile?
Czym to się różni?
Różnica polega na tym, że pierwsza z tych osób, żali się byle tylko się żalić, a druga dodatkowo szuka jakiś wskazówek, aby wyjść z obecnej sytuacji. Kiedy rozmawiasz ze smutasem, to za każdym razem jak będziesz próbował dać mu jakieś wskazówki, które będą odbijać się od jego logiki, niczym groch o ścianę.
On zawsze będzie wiedział wszystko najlepiej, a na każdą radę kiwał przeczącą głową mówiąc:
-Nie, to nie jest tak jak myślisz…
-Ty nic nie rozumiesz…
-Nie jest to takie proste…
-Łatwo ci mówić…
Tak! Słowa typu „łatwo ci jest mówić” najczęściej padały z jego ust. Osoba, która przechodzi ciężkie chwile, ma je zazwyczaj jednorazowo, raz na jakiś czas, a osoba, która chce się tylko wyżalić
dla samego żalenia, ciężkie chwile ma 24h, 7 dni w tygodniu i najlepsze w tym wszystkim jest to, że do niej nic nie dociera, nic z tym nie robi, jest najmądrzejsza, nikt w jej mniemaniu nie potrafi jej pomóc
i wszyscy są nastawieni przeciwko niej. Trzeba odróżnić osoby, które żalą się 24h na coś co przeważnie
jest z ich winy, od osób, na które spadł nagle jakiś ciężki problem. Paradoks tych dwóch osób jest taki, że osoby, które wiecznie narzekają na swoje życie i są wielce nieszczęśliwe z tego powodu, w gruncie rzeczy
nie mają, aż tak źle i ciężko w życiu. Jeśli coś się im nie wychodzi, to przeważnie jest to tylko i wyłącznie ich wina oraz zaniedbanie. Te osoby mają tak zwany syndrom ofiary. One czerpią przyjemność z żalu, którym obarczają drugą stronę.
W drugim przypadku, osoby przeważnie duszą w sobie złe emocje i nierzadko zaczynają się rozgadywać wtedy, kiedy pociągniesz je za język, tak jak rozgadał się mój kolega, który śmiertelnie potrącił młodą dziewczynę. One bardzo chętnie usłyszą słowa otuchy, wsparcia nasączone jakimiś mądrymi wskazówkami, ale wcześniej musisz kilka razy spytać się – stary co się stało, zanim zaczną
mówić. Jeśli komuś udzielasz wsparcia, to zawsze pokazuj rozwiązania. Nie oceniaj, nie wyśmiewaj oraz nie krytykuj, tylko wysłuchaj i okaż zrozumienie oraz pokaż rozwiązanie sytuacji jeśli istnieje taka możliwość. Możesz naprawdę takim podejściem otworzyć sobie wiele zamkniętych drzwi.
3. W jaki sposób można udzielić drugiemu człowiekowi wsparcia?
W jaki sposób możesz drugiemu człowiekowi udzielić wsparcia?
Głównie poprzez aktywne słuchanie, zrozumienie, nieocenianie oraz Twoją opinię – jak sytuacja wygląda z Twojej perspektywy. Bardziej szczegółowo to wygląda tak:
-Rozgraniczaj winę:
Jak tylko masz taką możliwość, to rozgraniczaj winę. Jak zerwała ze mną dziewczyna, to strasznie biczowałem się mentalnie z tego powodu. Miałem wielkie poczucie winy, że jestem odpowiedzialny za to, że straciłem miłość swojego życia. Podobnie ma większość mężczyzn po rozpadzie związku.
A gdzie leży prawda?
Prawda jak zawsze leży pośrodku. Za rozpad związku odpowiedzialne są dwie osoby. Bardzo rzadko się zdarza, że wina za rozpad związku, leży tylko i wyłącznie po stronie mężczyzny. Co robię w pierwszej kolejności udzielając ludziom rad w tego typu sytuacjach? Rozgraniczam winę pokazując, że również była dziewczyna nie zawsze była w porządku.
-Umniejszaj rangę problemu:
Jeśli jest to możliwe, to umniejszaj rangę problemu. Są ludzie, którzy przejmują się byle głupotą, robiąc z igły widły. Nie wyśmiewaj ich problemu, tylko pokazuj jak ich wielki-mały problem wygląda naprawdę z Twojej perspektywy. Niekiedy oni właśnie tego potrzebują. Niektóre osoby potrzebują tylko takiego potwierdzenia osoby trzeciej. Jak jest to błahy problem, to nie ma co tu za bardzo pocieszać, tylko trzeba dać konkretne rozwiązanie, które szybko go rozwiążą. Warto też zaznaczać jak ta sytuacja wygląda z Twojego punktu widzenia:
-Nie ma czym się przejmować…
-Nie ma sytuacji bez wyjścia…
-Z każdej sytuacji jest wyjście…
-Zdejmuj odpowiedzialność:
Zdejmowanie odpowiedzialności ma na celu umniejszenie winy i usprawiedliwienie drugiego człowieka. Ludzie zawsze się usprawiedliwiają w swoich oczach i szukają aprobaty u innych. Zdejmując odpowiedzialność z drugiego człowieka, umniejszasz jego winę, a to oznacza, że mówisz mu to co on myśli i co chce od Ciebie usłyszeć. Dzięki temu poczuje się zrozumiany.
Jak zdejmować odpowiedzialność z drugiego człowieka? Stosując następujące zwroty:
-To nie Twoja wina…
-Skąd mogłeś to wiedzieć…
-Każdy zrobiłby to samo, na Twoim miejscu…
-Nic więcej nie mogłeś już zrobić w takiej sytuacji…
-Zrobiłeś wszystko co było możliwe…
-To było nieuniknione…
-Nie miałeś na to wpływu…
-Każdy na Twoim miejscu, zrobiłby podobnie…
-Ja bym zrobił podobnie…
-Zdarza się najlepszym…
-Gdybym wiedział, że się przewrócę, to bym się położył.
-Nie myli się ten, kto nic nie robi.
Kiedy mój kolega zabił samochodem młodą dziewczynę, to pierwszą rzeczą jaką musiałem zrobić, aby poczuł się trochę lepiej, było zdjęcie z niego odpowiedzialności za ten wypadek. On doskonale zdawał
sobie sprawę, że to nie była jego wina, ale sumienie nie dawało mu spokojnie spać. Trzeba było mu w tym pomóc słowami:
-To nie była Twoja wina. To był nieszczęśliwy wypadek, któremu nie mogłeś zapobiec. Skąd mogłeś wiedzieć, że dziewczyna będzie miała kaptur na głowie i słuchawki na uszach? Ty jej nie widziałeś, ona Ciebie nie słyszała. Zrobiłeś wszystko co było możliwe, aby zachować bezpieczeństwo na drodze, ale na jej zachowanie kompletnie nie miałeś wpływu. Żeby uniknąć tego zdarzenia musiałbyś nie wychodzić dzisiaj z
domu. Nie mogłeś tego przewidzieć. Gdybyś wiedział, że się przewrócisz, to byś się położył. To było nieuniknione. Stary ja Cię naprawdę podziwiam, że pomimo takiej sytuacji życiowej jaka Ci się przydarzyła, jesteś wstanie w miarę normalnie funkcjonować. Inny by już dawno poszedł w alkoholizm. Mało osób na Twoim miejscu, by to wytrzymało. Ja sam nie wiem, czy dałbym tak radę jak Ty.
Kiedy wina drugiego człowieka jest ewidentna?
A co w przypadku, kiedy wina drugiego człowieka jest ewidentna? Jeśli wina jest ewidentna, to nie możesz za bardzo zdjąć odpowiedzialności, ponieważ takim sposobem możesz zrobić komuś
krzywdę. Nie możesz również powiedzieć, że nic się nie stało, jeśli to jakaś poważna sprawa. Dla dobra tej osoby nie rób tego. Jeśli ktoś jest otyły i ma problemy z nadwagą, to w większości przypadków jest sam
odpowiedzialny za taki los. Nie możesz mu powiedzieć, że to nie jest jego wina, że wygląda jak wygląda, ponieważ to mija się z prawdą. Jeśli wina leży bardzo mocno po jego stronie, to dla jego dobra mu to
powiedz i jednocześnie pokazuj rozwiązania, dając konkretną motywację do działania. Mów, jaka nauka płynie dla tej osoby i kim będzie za niedługi czas. Będą to takie małe plusy w czarnym scenariuszu.
-Dobra! Dałeś dupy, co tu ukrywać! Popełniłeś błąd i wiesz jakie są tego konsekwencje. Teraz musisz zrobić wszystko, aby to naprawić. Ja na Twoim miejscu zrobiłbym…zacząłbym od tego…Zobaczysz za jakiś czas będziesz się z tego śmiał!