MotywacjaWszystkie Wpisy

KARANIE I NAGRADZANIE SIEBIE: MOCNY SPOSÓB NA SAMODYSCYPLINĘ I REALIZACJĘ CELÓW [NOWY FRAGMENT E-BOOKA]

Przedstawiam wam kolejny fragment mojego e-booka, który ujrzy światło dziennie na Boże Narodzenie. Tym razem piszę o karach, a także nagrodach, które możesz zastosować w drodze do realizacji swoich celów, marzeń, planów. Jest to fragment e-booka w którego włożyłem mnóstwo serca, więc pełno jest tam takich szczerych fragmentów jak ten tutaj. Mam nadzieje, że ten fragment da Ci chociaż trochę do myślenia i wyciągniesz dla siebie odpowiednie wnioski


Prawo wzajemności czyli, krótko mówiąc: „coś” za „coś”.  Ludzi można motywować na różne sposoby. Najczęstszą motywacją jest metoda kija (kary) oraz marchewki (nagrody). Siebie również w ten sposób możesz motywować. Ludzi tresujesz dzięki prawu wzajemności. Tresujesz ich traktując ich z wzajemnością. Jak ktoś jest dla Ciebie miły i w porządku to i Ty darzysz go sympatią.

Jeśli ktoś jest dla Ciebie chujem, to albo też jesteś taki jak on, albo go olewasz. To uczy ich pokory i szacunku do Twojej osoby. Z Tobą jest też tak samo. Jeśli postawiłeś sobie jakiś cel, który zrealizowałeś to się za to nagradzasz, a jeśli dałeś w jakiejś sytuacji dupy to się po prostu karzesz. Taka sytuacja uczy Cię pokory do siebie i swojego życia, a także wprowadza do niego samodyscyplinę. Czyli czyste prawo wzajemności-Coś za coś.

Nagroda:

Innymi słowy. Zbliża się malutkimi krokami koniec roku. Na początku 2017 obiecałem sobie, że wydam swojego e-booka, którego kupi minimum 100 osób. To był jeden z moich celów jakie sobie zaplanowałem na 2017 rok. Zawsze na początku roku stawiam sobie cele oraz określam nagrody jakie sobie sprawie z tego tytułu. Mam na to nawet otworzone specjalne konto w banku. Konto na które przelewam jakąś część moich dochodów.

Żeby zrealizować jakiś konkretny cel, muszę nieraz podzielić go na kilka innych drobnych części. Każda część to odrębny cel do zrealizowania. Na przykład chcąc schudnąć 30 kilogramów w 4 miesiące, dziele sobie to na miesiące, a nawet i tygodnie i określam ile w danym tygodniu muszę schudnąć, aby móc dać sobie nagrodę. Metoda małych kroczków, gdzie za każdy zrealizowany krok do przodu się nagradzam, a za każdy krok w tył się karzę. 

Do tego mam założony kalendarz, w którym ręcznie planuje dzień. Dzień mam zaplanowany tak, aby nie był zmarnowany, tylko dobrze spożytkowany. Jednym słowem nie ma w nim nudy i zawsze jest co do roboty. Każdy dobrze spożytkowany dzień, nakłada się na każdy dobrze spożytkowany tydzień, a ten z kolei przybliża mnie do realizacji ostatecznego celu, za który dam sobie jakąś nagrodę.

Niedziele mam zawsze dla siebie. Zawsze w niedziele, patrzę w kalendarz i zwracam uwagę czy dany tydzień był dobrze spożytkowany czy też nie. Jeśli osiągnąłem 80% zakładanego tygodniowego celu daje sobie drobną nagrodę, jeśli 100%, daje sobie większą. Jednak największą dla mnie nagrodą zawsze jest satysfakcja z dobrze spożytkowanego tygodnia.

Siedząc sobie gdzieś w podróży, patrzyłem w kalendarz i widziałem te wszystkie dni, które nie poszły na zmarnowanie. Czułem takie spełnienie, które w połączeniu z nagrodą smakuje najlepiej. Wiesz jakie to fajne uczucie, kiedy w nagrodę wybrałeś się gdzieś na wycieczkę i w dodatku czujesz takie spełnienie? To uczucie jest moim największym motywatorem, który pcha moje życie do przodu. Innymi słowy. Zdawałeś maturę? Broniłeś magistra? Zaliczyłeś jakiś ważny dla Ciebie egzamin do którego nauka pochłonęła Ci wiele czasów nerwów oraz energii? Uczyłeś się po nocach, stresowałeś czy zaliczysz, bo to naprawdę trudny egzamin.

Kiedy przychodzą wyniki i patrzysz na listę wywieszoną na uczelnianej gablocie, a tam Twoje imię i nazwisko, a obok ocena 3. 3/4 roku oblało i mają ten przedmiot w plecy, a Ty go zdałeś za pierwszym razem. Co robisz? Pewnie idziesz „oblać” swój sukces. Równie dobrze i bez tego mógłbyś sobie wypić, ale sam przyznaj czy alkohol by wtedy smakował tak samo? Kiedy zdałem maturę i dostałem się na studia to kupiłem sobie tanie wino-marki wino, które smakowało jak rocznik 1950. Oto w tym chodzi, dlatego warto się nagradzać za zrealizowany swój cel.

Nagrody są różne. Wyjście do kina, teatru, jakaś kolacja czy kupno nowej książki lub jakieś garderoby. Jak było ciepło to na Weekend jechałem sobie gdzieś na małą wycieczkę. Nagrody są nakierowane w sposób taki, abym dzięki temu zawsze robił coś nowego, schodząc z wydeptanej życiowej ścieżki.

Możesz się mnie teraz spytać:


-Tyab, ale równie dobrze mogłeś tak czy siak pojechać sobie na wycieczkę lub pójść do kina. Nie potrzebowałeś dawać sobie żadnych nagród, tylko robić to na co masz ochotę. Masz ochotę pojechać nad Morze? To jedziesz. Masz ochotę wyjść do kina? Jaki problem?Chcesz zrobić coś nowego? No to po prostu zrób to. Jaki problem? Po co te jakieś nagrody? Rób wszystko to, na co masz ochotę.


To nie tak. Słuchaj, w życiu nie ma nic za darmo. Robiąc wszystko na co masz ochotę, tak naprawdę się psujesz i marnujesz. Wiesz na ile rzeczy ja w tej chwili mam ochotę? Mógłbym teraz jak stoję wsiąść w samolot i polecieć np.: do Rzymu. Nie zrobię tego, bo nie zasłużyłem. Zrealizuje sobie cel jaki postawiłem i w nagrodę spędzę sobie Sylwestra w Wiecznym Mieście.

Takie nagrody, osiągnięte ciężką pracą smakują najlepiej. Mógłbym pojechać do Rzymu, ale co z tego?Pojechałbym, wróciłbym, wydałbym pieniądze. Było by pewnie i fajnie, ale to i tak by nie było to samo, co pojechanie do Włoch mając świadomość, że robisz to, bo cały 2017 rok zapierdalałeś, a taka podróż jest to nagroda wieńcząca Twój sukces roczny.

Powiem Ci jedną rzecz z mojego życia. Był okres w 2014 roku kiedy mi totalnie odjebało. Był to okres kiedy zarabiałem 10-20-30.000 złotych miesięcznie. Miałem siana jak lodu. Nie piszę tego, by się chwalić, ale Cię uczulić na moje błędy. Ja nie byłem gotowy na takie pieniądze. Dotychczas zarabiałem 2000-3000, by zacząć zarabiać z perspektywy zwykłego szarego Polaka naprawdę dużo.

Pieniądze zacząłem zarabiać wtedy, kiedy m.in zrealizowałem swój cel. Postawiłem sobie za cel, że będę dużo zarabiał i tak też było. Zapierdalałem bardzo na to, aby tak się stało, ale kiedy już do tego doszło to? Osiadłem na laurach. Pieniądze zaczęły mnie psuć i wstyd się przyznać, ale udzielając ludziom porad odnośnie ich życia, sam się w tym życiu gubiłem trzymając w ręku flachę.

Zacząłem się nagradzać za darmo. A w zasadzie nie za darmo, bo taki tryb życia jaki zacząłem dzięki tym „nagrodom” prowadzić , brał w zamian moją samodyscyplinę oraz zdrowie. Cóż i tutaj widać prawo wzajemności mówiące „coś”, „za coś”. Nagradzając się za darmo, wstawałem coraz później i zastanawiałem się-co ja dziś będę fajnego robił. Więc bujałem się taksówkami, bardzo dużo podróżowałem, jadłem w najlepszych restauracjach oraz chlałem na umór.

Jednym słowem była u mnie 24/h impreza. Po pewnym czasie rzuciłem robotę i szedłem w melanż, ponieważ miałem wystarczająco dużo uzbieranych pieniędzy, a i przekonanie, że jestem niezniszczalny i taki pewny siebie. Miałem cele, ale one poszły w pizdu, pod napływem wiecznego kaca. Prowadziłem bardzo wygodne życie. Codziennie się nagradzałem i tym samym przepierdalałem niepotrzebnie pieniądze.

Dziennie wydawałem 200-500 złotych na jedzenie oraz alkohol i inne przyjemności. Kiedy przychodził Weekend to byłem panem życia. Wiedziałem, że to błąd. Wiedziałem, że źle robię, ale nagrody, na które nie zasłużyłem tak na mnie działały. Potrafiłem pójść do kina i obejrzeć jednego dnia wszystkie seanse jakie były tylko do obejrzenia, jedząc w Fast-Foodach i nie wychodząc z Centrum Handlowego. To skutkowało tym, że przytyłem bardzo szybko ponad 30 kilo

Czy to było mądre? Jeśli była by to nagroda za realizacje jakiegoś celu, po którym czułbym spełnienie, to czemu nie? Jednak to nie była nagroda, lecz robienie tego na co się miało ochotę cały czas. A w miarę jedzenia apetyt rósł. W bardzo szybkim tempie przetańczyłem ok. 80.000 złotych, jak nie więcej. Gdybym miał więcej pieniędzy to bym wszystko wydał, jak to robią przeważnie ludzie, którzy wygrywają w loteriach.

Aby stanąć na nogi, tak dla siebie założyłem bloga damcidomyslenia.pl, który swój początek miał właśnie w dniu kiedy postanowiłem, że biorę się ponownie za siebie i za swoje życie. Być może Ty byś inaczej ułożył swoje życie, ja jednak widzę, że jestem typem człowieka, że muszę dostać od życia po dupie, abym się czegoś nauczył. Przez okres lekkiego życia rozleniwiłem się do tego stopnia, że potem wrócenie na dobrą drogę zajęło mi trochę czasu.

Więc robienie tego na co ma się ochotę, w moim przypadku się nie sprawdza. Ja muszę zapracować na to, aby zrobić to na co mam ochotę. Tak było jeśli zrealizowałem zakładany cel. Jeśli zdarzyło się, że nie zrealizowałem zakładanych przeze mnie celów. To po prostu nie wydawałem pieniędzy na przyjemności.

Był okres taki, że z mojego lenistwa cały miesiąc miałem w plecy. Więc z tego tytułu przez miesiąc nie wydałem ani grosza na przyjemności i rozrywki. Nie zasłużyłem, to nie wydałem, a kiedy miałem ochotę pójść sobie np.: do kina, patrzyłem co muszę zrobić, aby oglądając wybrany film czuł te cudowne uczucie spełnienia, które pozwoliło m.in. mi pójść i obejrzeć ten film.

Wiem, to głupie co piszę, ale głównie tak nauczyłem się: trzymać samodyscyplinę, realizować swoje cele oraz nie wydawać pieniędzy na głupie rozrywki tylko dlatego, że akurat mam na coś ochotę. Bo takim to sposobem człowiek zaczyna wydawać więcej niż zarabia. Ja muszę „zasłużyć”, aby sobie coś kupić, coś zjeść co lubię, wyjść. Ostatnio kupiłem sobie „fajny” zegarek. Kiedy mam go na ręce to przypomina mi „coś”, dzięki czemu go zdobyłem. Przypomina mi o zrealizowanym celu, który naprawdę był trudny do realizacji.

Jeśli ktoś mi powie:


-Tyab, do niczego się nie nadajesz. Jesteś nikim ważnym. Jesteś nieudacznikiem.


To ja się zaśmieje, popatrzę na zegarek, bo to on definiuje to kim tak naprawdę jestem. Niektórzy chcą się dowartościować i kupują sobie drogie zegarki, ciuchy, fury i one podkreślają ich pewność siebie. Zabrać im to wszystko to czują się jak śmiecie.

Mnie nie definiują błyskotki, tylko cele za realizacje, których je kupiłem. Tak się buduje pewność siebie. Nie dobrami materialnymi, tylko sukcesami, za które w nagrodę kupiłeś sobie właśnie te dobra materialne. A sukcesem dla Ciebie może być wszystko to co uznasz za swój sukces. Każdy ma inną definicję sukcesu.

Kara:

Kary są wtedy kiedy nie zrealizuje celu. Jak pisałem wcześniej, karą zazwyczaj jest to, że nie daje sobie nagród. Tylko zapieprzam w następnym tygodniu, aby nadrobić straty. Ale są też i inne kary, którymi się sam karze. One też wyrabiają we mnie samodyscyplinę. Innymi słowy.

Kiedyś poszedłem sobie na imprezę. Byłem na niej, bo to była pewna nagroda dla mnie. Jednak impreza wymknęła się spod kontroli. Miało być kulturalnie, ale cóż tu dużo mówić. Nachlałem się jak świnia, pogubiłem karty do bankomatu, dokumenty, pieniądze, klucze od domu oraz dobry telefon. Jeszcze do pełni szczęścia brakowało dostanie wpierdolu od jakiś dresów.

No rewelacyjnie. Skutek tej imprezy był taki, że dochodziłem do siebie dwa dni. Zamiast zająć się rzeczami dla mnie ważnymi, ja biegałem po komisariatach, bankach, ślusarzach, urzędach. To była dla mnie kara, ale niewystarczająca. Byłem strasznie zły na siebie, tym bardziej, że w tym roku to już zgubiony drugi telefon. Wcześniej zgubiłem również po pijaku i kupiłem sobie na drugi dzień nowy, ale tym razem nie. Tym razem musiałem się porządnie ukarać.

Mogłem kupić sobie telefon nowy jeszcze raz, ale wolałem dać te pieniądze za które bym go kupił mojej mamie w prezencie, a ja na nowy telefon sobie będę musiał zarobić. Użytkuję teraz jakiegoś starego gniota, aby tylko mieć dostęp do neta, a nowy telefon kupie kiedy na niego zarobię-czyli odłożę na moim koncie bankowym odpowiadającym karze i nagrodzie określoną sumę pieniędzy, a żeby to zrobić cóż trzeba zapierdalać, zwiększać sprzedaż, szukać klientów oraz dorabiać sobie po godzinach.

Ponadto do końca roku zero imprezek, tylko zapieprzam, abym mógł sobie spojrzeć 31 Grudnia w oczy i powiedzieć:


Tak, 2017 rok był pracowity i w pełni udany. Nie zmarnowałem go. Zrealizowałem sobie wszystkie cele jakie miałem do zrealizowania i z każdym rokiem jestem lepszy i mądrzejszy o nowe doświadczenia.


Dodatkową karę jaką na siebie nałożyłem jest wczesne wstawianie. Wstaje do końca roku ( z małymi wyjątkami weekendowymi) codziennie o 5.00, a kładę się o 23. Dzięki temu mam czas na poranne pisanie e-booka, czytanie, ćwiczenie. Może Ci się to naprawdę wydawać śmieszne, ale spójrz jeszcze na jedną historię.

Otóż mój kolega kiedyś po pijaku szukał zaczepki i stracił na dyskotece zęba. Pamiętam jak siedział na drugi dzień, skacowany i jak przeżywał tą sytuację. Mówił z łzami w oczach, jaki on jest głupi, że stary chłop, a tak się zachowuje. Mówił, że ma nauczkę na całe życie. Nie minął tydzień, a on znów po pijaku dostał kolejny wpierdol i kolejny ząb do wstawienia. Ile jego słowa były warte? Niektórzy ludzie nie uczą się na błędach, więc może warto uczyć się w taki sposób, aby błędy dawały Ci do myślenia w inny sposób?

Jak dasz dupy jako facet, mąż, chłopak, człowiek to może warto ukarać się w ten sposób, że zrobisz coś pożytecznego dla swoich bliskich, innych ludzi czy świata? Zawsze możesz zrobić przelew dla potrzebujących, pozmywać w domu naczynia, zabrać dziewczynę na kolację, zrobić coś dla swoich bliskich, czego byś w normalnych warunkach nie zrobił.

Może warto, aby Twoja kara nałożona na samego siebie, była dla drugiego człowieka, którego bardzo kochasz, lubisz czy szanujesz, nagrodą w podziękowaniu, że jest przy Tobie? Zastanów się nad tym co napisałem i jeśli uznasz, że dałem Ci do myślenia to dodaj komentarz. Dodatkowo jeśli uważasz, że blog jest godny polecenia to prześlij go swojemu zaufanemu człowiekowi.


Podobało się? Pomogłem? Potrząsnąłem? Dałem do myślenia? Otarłem łzy? Jest już lepiej? Trochę lepiej się czujesz? Jak tak to super. Jeśli chcesz mi postawić jakieś piwo, flachę czy podziękować w jakiś inny sposób, to kliknij w poniższy link i wyślij mi “napiwek” :):) Będzie mi naprawdę bardzo miło, że ktoś docenił moją pracę.

http://tipanddonation.com/damcidomyslenia

Kilka sekund i stawiasz mi piwo:)


Pokaż więcej

18 Komentarzy

    1. Bo wolałem sobie odpoczywać. 🙂 Nie do końca tak, że zrezygnowałem:) Po prostu przyszedł okres, że zamiat pracować i robić wyniki, ja trzeźwiałem. 🙂

  1. Chciałem sobie od tak kupić ps4 i 50 calowy tv, lecz teraz wyznacze sobie cel, po osiagnięciu, którego dopiero zakupie te rzeczy jako nagrodę. Blog dał mi do myślenia – Polecam.

  2. Wow. Czytałem kiedyś Twoją historie życia, pamiętam tam jak źle pokierowałeś swoim życiem jako młodziak i jak dało Ci to po dupie. Ty się jednak nie poddałeś, zacząłeś zapierdalać i efekty przyszły. O ile dobrze pamiętam to w 2012/2013 zacząłeś brać się za siebie tak na poważnie, a po ponad roku czyli w 2014 z takiego dołu wybiłeś się na takie zarobki? Mega… Chyba, że coś pokręciłem z datami.

    Ps. chcesz sprzedać 100 e-booków, zostało 99, bo jeden na pewno kupię.

    1. historia zatrzymała się na początku 2012 bodajże. Już nie pamiętam, bo te daty z pewnych względów trochę zmieniałem. Tak czy siak w ok. 2 lata zrobiłem bardzo duży przeskok. Stanowczo za duży co skutkowało np: wodą sodową.

  3. Dobry blog 👍🏽 Tyab czekałem z niecierpliwością na tego typu artykuły !! Daje do myślenia i daje kopa do motywacji! Mega!

    Kiedyś piłeś… i nie tylko.. teraz pewnie jesteś rekinem sprzedaży.. co Cię motywowało do ciągłej zmiany złych nawyków ? Jak się jest leniem to ciężko zmienić to na .. zapierdalanie .
    Musi być jakiś motywator ?

    Pozdrawiam

    1. Hej mi się wydaje że często to musi być jakiś mocny strzał w pysk… Zauważyłem że im mocniej ktoś uderzy w dno tym wyżej się odbije a czasami nawet odleci 🙂 chociaż niestety są tacy co na dnie zostają

    2. Powiem tak. Rekinem sprzedaży nie jestem w tej branży co pracuję. Nie ukrywam, że bardzo często zmieniałem branże. Najgorzej mi szło w branży bankowej. Totalna porażka i bardzo krótko zagrzałem tam miejsca. Co mnie motywowało? Chęć prowadzenia dobrego życia, takiego jakiego chce i jak widać był okres w którym zagalopowałem się w złą stronę. Jak się jest leniem to ciężko zmienić na zapierdol? Tak owszem, ciężko bo to są nawyki, które wcześniej sobie wyrobiliśmy.

  4. Czytam Twoje blogi już od ponad roku, zacząłem od „historii Twojego życia” zaraz po rozstaniu z dziewczyną. Szukałem wtedy odpowiedzi jak się odkuć, a nie czy się odkuję. Wystrzeliłem jak z procy, ale zgodnie z prawami fizyki, przy oporze prędkość zaczęła spadać. Stawałem się coraz mniej konsekwentny w swoich działaniach, no i dawałem dupy na różnych polach. Przedwczoraj mówiłem sobie, że od jutra (czyli wczoraj ma się rozumieć) zaczynam działać jak gość, wczoraj powiedziałem to samo o dzisiaj, dzisiaj mówię to samo o jutrze. Obok mnie leżą płyty Republiki i Jay-Z, które sprawiłem sobie w nagrodę za to, że po prostu oddycham 🙂 Chyba jednak Twój sposób jest dobry. Od jutra zaczynam działać! 🙂
    Pozdrawiam i mimo wszystko życzę Tobie i sobie konsekwencji, bez niej jesteśmy biedni.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button