Wszystkie WpisyMotywacja

Raport z pobojowiska #2: Jak zostałem zastępcą kierownika w hipermarkecie

Pies który dużo szczeka, mało mleka daje.  ~Paolo Korchello, Mediolan 1343

To będzie krótka opowieść o tym, jak to byłem zastępcą kierownika w pewnym hipermarkecie. Ot, młody człowiek ima się różnych zajęć, a stanowisko kierownicze w CV daje te +5 do pewności siebie na rozmowie o pracę, więc pierwszego dnia byłem zmotywowany jak po pierwszej przelizanej dziewusze.

No i tak gwoli wstępu warto trochę zarysować otoczenie w jakim się znalazłem. Byłem ja, Olaf – student co sobie dorabiał, kierowniczka Asia, druga zastępczyni Marta i jakieś 14 kobiet na sklepie, w tym 3 na macierzyńskim i 5 Ukrainek. Ot, normalny market z żarciem… Jakieś 600 m2.

Jeszcze przed wejściem do biura, gdy byłem podpisać umowę, postanowiłem się rozejrzeć po sklepie w trybie incognito po to by zobaczyć, jak wygląda praca na sklepie, ich stosunek do ludzi, towaru i regałów. Pogadałem z ekspedientkami, wypytałem o mięso, popatrzyłem jak jedna kobieta mając kompletnie gdzieś swoją pracę upycha wszystko byle jak, byle by się pozbyć towaru z palety. Zauważyłem, że pracownicy mają dziwnie rozłożone obowiązki. Każdy był od wszystkiego, każda kobieta latała z towarem i obsługiwała ludzi jednocześnie. Pomodliłem się do Henry’ego Forda i wbiłem do HRki która już na mnie czekała. Ja w spawie pracy. Zapraszam, rzekła trzepocząc rzęsami i odprowadziła mnie do salki, kręcąc dupą tak, że nie pokapowałem się w jakie gówno się właśnie władowuję 🙂

Tu podpisz, tu, tu, masz badania? Ok, super, jeszcze tu i tu, ok. Leć do biura… Hej! Faun jestem i od dzisiaj pracujemy razem. Aha, spoko, tu masz koszulę i leć na sklep… Ale, że już? Ja miałem tylko umowę dzisiaj podpisać. No to jak już masz umowę to leć na sklep, nie ma co się obijać. Plakietka? Dostanę? Jutro ci druknę, leć już do Marty, wyjaśni ci co masz robić… Hej, Faun jestem. Marta, jakie stanowisko? No zastępca. Aha! To ty! No to idziemy na warzywa, musisz co trzy godzinki sprawdzać czy nie trzeba dołożyć bla, bla, bla, bla, bla, (w myślach: Dobry boże, jaką ona ma dupę! Ja w życiu takiego tyłka nie widziałem. O jejku jak nim kręci na zakrętach! Jak jej teraz dam klapsa, to chyba przegną troszeczkę… Ale pewnie by nawet fali uderzeniowej nie było, taki jędrny), bla, bla, bla, no to jak już wszystko wiesz, to teraz leć po towar i działamy. Ok! Kur*a kiedyś wpadnę pod dyliżans przez te baby. Siema! Ja po towar. Tu to, tam to, tam to i to przy ladach. W międzyczasie idź na kasy i się pośpiesz bo Marta cię opierdoli jak będziesz się obijał. (W myślach już sobie wyobrażałem jak mnie opierdala ta blondyneczka, ale nie koniecznie o zjebkę mi chodziło) Ok! Zrobiłem swoje, pogadałem z pracownikami… Nikt nie wie jakie jest moje stanowisko. No to czas na zwiad! 🙂

Marta ma kogoś? Stary, z tego co wiem to nie, ale strasznie wredna jest i nie licz na to, że będzie kręcić z kasjerem hehehe. No spoko 🙂 A tak ogólnie to jak ci się pracuje?

I takich rozmów odbyłem wchuj nim dostałem plakietkę i ludzie się pokapowali co jest pięć. Jedni się wystraszyli, bo gadali na kierownictwo, inni ucieszyli, bo mi pomogli tu i ówdzie się wdrożyć. Nie mniej zaraz po przedstawieniu mnie postanowiłem poprosić ludzi z mojej zmiany do szatni i poinformować, że jutro pięć minut wcześniej, bo musimy pogadać na temat współpracy. Kilka osób miało strach w oczach… Tak, tych co narzekali najmocniej, ale nie, nie zrobiłem zebrania by opierdalać ludzi. Wydzieliłem każdemu konkretne obowiązki i strefy w których pracuje. Nikt nie był od wszystkiego dzięki czemu łatwo było ustalić kto odwala syf na sklepie i korygować. Praca na mojej zmianie szła tak, że w sklepie nie było do czego się dowalić, a każdy pracownik zapytany o towar miał iść z klientem i wskazać go na półce, oraz zapytać czy szuka czegoś jeszcze. Jakiś to standard obsługi zawsze. Zrobiłem jeszcze kilka zmian, zakazałem tajemnic odnośnie sklepu i przypałów – wszystko mi mówić! Nawet najgorszy fakap! I nagle ludzie z innych zmian chcieli do mnie. Wyższe kierownictwo z radością przyjęło mnie w zespole, a dotychczasowy rekord audytu został przebity o jakieś 30%. Premia dla wszystkich pracowników. Złapałem wiatr w żagle, przedstawiłem swoje propozycje i pomysły, pogadałem z pracownicami o ich potrzebach. Praca szła nam tak dobrze, że miały dwie przerwy w ciągu dnia 🙂 Wszyscy byli szczęśliwi prócz kierowniczki, która wyraźnie chodziła podkurwiona. 3 miesiące była na stanowisku. Dostała awans i nagle ludzie zaczęli odchodzić z pracy… Czemu? Każdy miał umieć wszystko. Każdy miał być na zawołanie i to ONA TU RZĄDZI. Ludzie mieli głęboko w dupie ją i jej podejście, ale ile można wysłuchiwać o tym, że się nawet do wykładania ziemniaków nie nadaje? Nie za ten hajs. Przemiał był potężny. Jakbym teraz wszedł na olx, to pewnie by były wakaty. Aśka zaczęła mi robić pod górę. Zmieniły się moje obowiązki, godziny pracy, zabrała mi pracowników i dała nowych, oraz nierobów, do tego każdemu narzuciła obowiązkowy czas na kasie i mi podrzuciła jeszcze kilka świń na magazynie i kompie 🙂 Długo się nie zastanawiałem, zadzwoniłem do regionalnego z info, że odchodzę. Miło było, ale nie będę tulił uszu. Wybrałem dzień w którym miał być kolejny audyt. Rzuciłem wypowiedzeniem przed kierownikiem regionalnym, typkiem z zarządu i kierownicą Aśką. Jej mina była nie do opisania gdy bez większego zastanowienia opisałem ją zgodnie z zaleceniami reszty zespołu. Z tego co wiem została chwilę po moim odejściu zdegradowana, a Marta od tyłka wskoczyła na jej miejsce.

Gdybym się nie wykazywał, przedstawił swoje pomysły górze, a nie wcielał je w życie. Gdybym nie chciał dla tego sklepu jak najlepiej i wiedział, że wykazując się na plus, staję się kamykiem w bucie tych co są jedno stanowisko nade mną, to pewnie już bym popijał kawkę jako kierownik tego kurwidołka. Nie mniej jednak cieszę się, że dane mi było doświadczyć to na własnej skórze i za młodu. Teraz wiem, że asów nie wykłada się na stół od razu, tylko czeka aż stawka wzrośnie i będę ku temu zmuszony. Za szybko, za pewnie, za dobrze chciałem 🙂 Do dziś jak wbiję na sklep to stare pracownice witają mnie z uśmiechem i pytają czy wracam. Nie, nie wrócę. Okazuje się, że są w tym kraju firmy które płacą netto, tyle co oni brutto, a i wkurwiać się nie muszę na takie baby… Albo zwyczajnie już wiem jak się na nich nie sparzyć.

Tak więc pamiętaj mój kolego morał tej spłyconej historii. Asy zostaw na specjalną okazję, a graj takimi kartami jakimi możesz, byleby tylko się nie wykazać za mocno. Na mocno przyjdzie odpowiedni czas i wtedy powiesz… Sprawdzam!

P.S

Dałem do myślenia?

Jeśli tak, to możesz mnie wesprzeć “małą czarną”, bo lubię brunetki :):) klikając w poniższy link:

Postaw mi – MAŁĄ CZARNĄ

Wszystko idzie na rozwój tego bloga – serwer, domena, autoresponder oraz na moją motywację do pisania. Muszę przecież mieć dużo energii, żeby pisać obszerne blogi takie jak ten, a to oznacza, że mała czarna jest wskazana :):) A tak serio, to będzie mi bardzo miło, że ktoś mnie docenił zgodnie z prawem wzajemności :):)

Pokaż więcej

2 Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button