Jak to się dzieje, że jedni potrafią z dnia na dzień rzucić papierosy tylko dlatego, że tak sobie postanowili, a drudzy tego nie potrafią i nawet widmo zbliżającej się śmierci, nie zmienia tego stanu rzeczy. Jak to się dzieje, że jedni potrafią z dnia na dzień powiedzieć „nie pije”, gdy tymczasem drudzy potrafią uciec nawet z odwykówki, byle tylko wypić ćwiartkę wódki. Jak to się dzieje, że jedna osoba potrafi wstać wcześnie rano, aby zacząć biegać, gdy tymczasem druga nie może przestać stołować się w fast-foodach pomimo dużej już nadwagi?
Do napisania tego wpisu natchnęła mnie pewna sytuacja, która miała miejsce kilka dni temu. Otóż ostatnio byłem z wizytą w szpitalu i widziałem ukrywających się po krzakach dorosłych ludzi, którzy jak nastolatkowie chowali się przed lekarzami i pielęgniarkami, aby móc sobie zajarać papierosa. Powodem ich konspiracji był fakt, że mieli zabandażowane krtanie, co może świadczyć o przebytej operacji.
Zapewne mieli kategoryczny zakaz palenia papierosów ze względu na ich stan zdrowia, ale to im nie przeszkadzało, aby dalej palić, a właściwie próbować, bo z dziurą w krtani nawet dobrze nie mogli się zaciągnąć i śmiesznie to nawet wyglądało jak gość bierze bucha i ciągnie ten papieros, aż mu gały na wierzch wychodzą, a dym i tak mu szyją ucieka.
Wracam teraz do mojego pytania ze wstępu:
Jak to się dzieje, że jedni potrafią z dnia na dzień rzucić papierosy tylko dlatego, że tak sobie postanowili, a drudzy tego nie potrafią i nawet widmo zbliżającej się śmierci, nie jest w stanie tego zmienić?
Wśród moich znajomych jednym z głównych postanowień noworocznych, od dawien dawna, było rzucenie palenia. Pamiętam jak niektórzy przygotowywali się do tego kupując różnego rodzaju poradniki w stylu- „jak skutecznie rzucić palenie” oraz jakieś tabletki, plastry itd. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że te poradniki, tabletki, plastry chuja im dały i jak palili tak dalej palą. Było tez może ze trzy osoby, które powiedziały tak po prostu- „z nowym rokiem nie palę” i do dziś nie palą z tego co wiem.
Wszystko rozbija się o siłę woli, która jest jedną ze składowych naszego charakteru oraz sukcesu. Papierosów i innych używek nie rzucasz siłą mięśni, tylko właśnie siłą woli. Siła woli to też jest mięsień i nie trenowany zanika. Nie trenowany powoduje, że odpuszczamy wszystko, czego się dotkniemy. Zaczyna się od drobnych rzeczy np: problemów z wczesnym wstawaniem i wydłużaniem czasu snu, kosztem rzeczy, które są dla nas w jakimś stopniu ważne i które powinniśmy załatwić w pierwszej kolejności. Nasza podświadomość wszystko rejestruje i dokładnie wie, że mamy słaby mięsień silnej, a w zasadzie słabej woli, a przez to zaczyna podsuwać nam coraz bardziej absurdalne wymówki. W momencie kiedy rzeczywiście coś trzeba zrobić, w momencie widma jakiegoś problemu, zaczynamy panikować np: „czy dam radę to zrobić”, „czy się do tego nadaję”, „to mnie przerasta”, „nie poradzę sobie”, „to nie dla mnie”.
Przez takie myśli zaczynasz czuć się niepewnie, źle, mało wartościowo, do niczego. Te myśli nie wzięły się z kosmosu. Te myśli podsuwa Ci głupia podświadomość, która chce Cię uratować. Czujesz się nie pewnie, bo jakaś sytuacja Cię przerasta. Przerasta Cię, a to znaczy że obawiasz się, że nie możesz na sobie polegać. No więc, jak możesz na sobie polegać, skoro dajesz dupy w najdrobniejszych detalach życia codziennego.
To może i śmiesznie zabrzmi, ale jeśli Twój dzień składa się z Twoich „porażek”, które po prostu odpuściłeś/olałeś z lenistwa, to podświadomość to zapamiętuje. Ty możesz mieć to w dupie i nawet ich nie zauważać, ale one zaczynają tkwić Ci w głowie. I tak dochodzi jeden dzień jak coś odpuściłeś, drugi, trzeci, czwarty, piąty, zaczynasz się coraz bardziej rozleniwiać, gdyż żyjesz sobie spokojnie. Jest niby fajnie, ale tu nagle „BUM” sytuacja, że trzeba coś załatwić, a Ty zaczynasz czuć irracjonalny strach…Raz, że Ci się nie chce, gdyż masz nawyk lenistwa, a dwa że zaczynasz się bać.
Pamiętam jak swego czasu ja wszystko odpuszczałem. Żyłem bo żyłem, byle tylko żyć, bez żadnego celu w życiu. Nie miałem planu dnia i dzień zlatywał mi na leżeniu, oglądaniu TV lub szwendaniu się bez celu. Były to czasy studenckie, więc moim obowiązkiem była tylko nauka, a że się mało co uczyłem, to dzień schodził mi na głupotach. Pewnego razu przyszło mi zaliczyć jakieś kolokwium, które odwlekałem w czasie. Zamiast jak człowiek pojechać na nie i jak człowiek zaliczyć ze wszystkimi, ja wolałem odpuścić. Myślę sobie- „zaliczę następnym razem, ćwiczeniowiec jest wporzo i można zaliczać ile razy się chce, więc nauczę się dobrze i pojadę za 2 tygodnie”…
Minęło 2 tygodnie, a ja niestety nie przysiadłem do nauki, więc myślę sobie znów „Dobra, to za 2 tygodnie”. Za 2 tygodnie znów nie pojechałem, bo coś mi wypadło. Pamiętam w końcu matka zmusiła mnie, abym w końcu to zaliczył, więc przysiadłem i zacząłem uczyć się do tego kilka dni. Jednak gdy wyszedłem z domu, stwierdziłem, że jednak nie do końca umiem, więc nie będę się ośmieszał i pojadę za tydzień. Głupio mi było się wrócić do domu, bo matka dała na bilety i myślała, że pojechałem do Warszawy, a ja poszedłem za hajs z biletów kupić sobie browarów i wrócić najebany do domu mówiąc „mamo, nie było go , odwołał dyżur, będzie za tydzień”.
Kiedy nadszedł kolejny tydzień zaliczenia, już pojechałem na uczelnie. Uczyłem się ostro bo chciałem mieć to z głowy, lecz na uczelni spotkałem kolegę, który zadał mi pytanie na które nie potrafiłem odpowiedzieć i stwierdziłem, że jeszcze dokładnie nie umiem, więc nawet podchodziłem znów do zaliczenia. Odłożyłem znów egzamin w czasie, by przyjechać za jakiś czas. Za jakiś czas, gdy przyjechałem, znów nie wszedłem na zaliczenie, gdyż coś innego jeszcze sobie ujebałem w głowie. Dopiero ten przedmiot zaliczyłem mając nóż na gardle i widmo nie uzyskania promocji na kolejny rok. Tak mniej więcej wyglądało moje studiowanie, które polegało na tym, że bujałem się z przedmiotami, które ciągle odpuszczałem.
Czy odpuszczałem tylko takie rzeczy w obliczu dyskomfortu? Nie!! Odpuszczałem wszystko jak leci. Odpuszczałem wszystko co wiązało się z użyciem nawet minimalnej silnej woli. Odpuszczałem walkę o „swoje rzeczy”, odpuszczałem załatwianie ważnych dla siebie spraw. Moje życie to był jeden wielki „odpust” łącznie z seriami na siłowni, które też odpuszczałem jak mi było za ciężko.
Jakie to miało konsekwencje w moim życiu? Np: Przeglądając oferty pracy, dosłownie odpuszczałem każdą pracę, stwierdzając, że sobie nie poradzę. Gdy widziałem fajną dziewczynę, odpuszczałem, bo ona nie dla mnie była. Moje życie stało w miejscu, bo nie miałem siły go nawet popchnąć do przodu. Pamiętam jak pewnego razu schlałem się tak, że stwierdziłem „od jutra robię przerwę z piciem na miesiąc”. Powiedziałem to przy znajomych i dodatkowo wyszedłem z propozycją zakładu o 200 złotych, które przegrałem, bo oczywiście wytrzymałem do następnego weekendu. Pieniędzy też nie oddałem, bo nie miałem z czego jak byłem bezrobotny i takim sposobem tez traciłem w oczach innych osób.
Wracając do papierosów, to osoby walczące z nałogiem za pomocą magicznych plastrów zapominają o jednym, a mianowicie o tym, że plastry to tylko mała pomoc w walce z nałogiem, a i tak kluczową rolę dalej ogrywa ich siła woli. Podobnie zapominają o swojej sile woli adepci rozwoju osobistego, którzy kupują poradniki, książki i kursy motywacyjne tonami, aby zmienić swoje życie i osiągnąć ten sukces, ale i w ich wypadku te książki są jak te plastry-bezużyteczne.
Sylwester Stallone miał tak silną wolę, że w końcu dopiął swego i osiągnął sukces. Czy on potrzebował jakiś tajemniczych sekretów guru motywacyjnych? On po prostu działał. Podobnie założyciel KFC, który zjechał całą Amerykę, dostając tysiące odmów, aż w końcu mu się udało.
Osoba z silną wolą, nie mówi „od jutro nie palę” tylko robi to od teraz i choćby tarzała się z w mentalnym bólu po podłodze, to nie zapali. Osoba, ze słabą wolą mówi: „od jutra nie palę”, „dobra od poniedziałku”, „dobra od następnego miesiąca”, „od nowego roku”. To co zaobserwowałem wśród moich znajomych, to osoby które rzuciły palenie siłą woli, świetnie sobie radzą w życiu na innych płaszczyznach. Siła woli i konsekwencja w działaniu są fundamentem ich charakteru. W obliczu jakiegoś wyzwania lub dyskomfortu oni wiedzą, że sobie poradzą. Nawet jak nie wiedzą jeszcze „jak coś zrobić”, to wiedzą, że i tak to zrobią.
Śmiem twierdzić, że osoby bez silnej woli nie tylko mają gorzej w życiu, ale tez i szybciej się zakochują oraz są bardziej podatni na alkohol, narkotyki, używki. Jest takie powiedzenie „wszystko jest dla ludzi”. Zgadzam się, ale dodałbym do tego „ludzi z odpowiednią silną wolą”. Ostatnio piszą mi faceci z problemami typu „jak wrócić do ex”. Ich głównym problemem jest to, że szukają na siłę kontaktu ze swoimi byłymi. No właśnie, czy aby nie mają oni wystarczająco silnej woli, aby przestać szukać kontaktu ze swoimi ex? Jedną z cech atrakcyjnego mężczyzny jest m.in silna wola.
Silną wolę ćwiczy się jak mięśnie, robiąc małe kroczki. Ja ćwiczę silną wolę kiedy tylko mogę nawet i pod prysznicem puszczając na siebie zimną wodę rano. Czuję przez kilka minut wielki dyskomfort, ale kiedy wyjdę z łazienki mam dużo energii, lepszy humor oraz fakt, że znów dałem radę, nawet w takiej błahej rzeczy. To by było na tyle, nie chce za bardzo przynudzać. Więcej na temat silnej woli, a wraz znią, prawa wzajemności, konsekwencji i autorytetu znajdziecie w moim zbliżającym się wielkimi krokami kursie.
Silna wola jest fundamentem naszego charakteru. To właśnie swoim charakterem: zdobywasz kobiety, przyciągasz do siebie ludzi, wychodzisz z największego zakrętu życiowego, wstajesz po upadku, zarabiasz pieniądze, budujesz swoją sylwetkę, spełniasz marzenia i realizujesz cele. A skoro tak to teraz mam zadanie dla Ciebie. Wstań jutro 15 minut wcześniej i wypal jak palisz o jeden papieros mniej. Zacznij małymi kroczkami chociaż od tego.
Głupio mi było się wrócić do domu, bo matka dała na bilety i myślała, że pojechałem do Warszawy, a ja poszedłem za hajs z biletów kupić sobie browarów i wrócić najebany do domu mówiąc „mamo, nie było go , odwołał dyżur, będzie za tydzień”.
„Kto nie ryzykuje w pierdlu nie siedzi . Parę lat temu , boksowałem lecz medalu nie zdobyłem , ale nauczyłem się jednej rzeczy. Podczas walki 90% to psychika a 10% umiejętności – w życiu jest tak samo.Morda nie szklanka nie stłucze się ale ze słabą psychiką szacunku na mieście nie zdobędziesz. Raz popuścisz jakiemuś frajerowi , ktoś cię zgasi , raz nie odbijesz piłeczki -a już na twojej psychice pojawia się rysa. Potem małe pęknięcie -a na finał ciągniesz laskę w bramie ” Jarosław Psikuta 🙂 Podsumowując mocna psychika jest potrzebna wszędzie by mieć ponad przeciętnie wyniki – inaczej no cóż kończy się w bramie 😀
Jarosław bez S ;]
Dzięki Stary!
Dzięki właśnie taki artykuł był mi potrzebny. Oj słabiutka ta moja wola się zrobiła.
Ja się nie zgadzam z jednym. Z tym, że przez brak silnej woli, co objawia się np. tym, że nie realizujemy swoich planów dnia, spada nam pewność siebie. Ale chodzi mi o pewność siebie wśród innych ludzi.
U mnie przynajmniej to tak nie działa. Zdobywam coraz to większą pewność siebie, ale niestety zaniedbuję swoje plany. Mało co realizuję, ale się za to zabiorę.
A mi chodzi o inną pewność siebie, a właściwie wiarę w siebie.