Miałeś kiedyś tak, że Ci się czegoś nie chciało zrobić? No pewnie, że tak. Każdy tak ma, że się czegoś nie chce zrobić. Pamiętam jak kiedyś uczyłem się tantry. Niby ćwiczenia proste, które trwają dosyć ,krótko a strasznie się przy nich męczyłem. Przybierałem się do nich jak pies do jeża. W Poniedziałek zacząłem ćwiczyć ze skupieniem, we Wtorek już moje myśli wędrowały gdzie indziej, patrząc się co chwila na zegarek, kiedy będzie koniec. W Środę…w Środę opuściłem jedno ćwiczenie, w Czwartek było to samo, a Piątek odpuściłem stwierdzając- „dobra, od Poniedziałku już na pewno będę robił wszystko rzetelnie”.
Takim sposobem, robiłem ze trzy czy cztery podejścia, zanim wytrzymałem pierwszy, potem drugi, trzeci tydzień. Gdy zacząłem zauważać pierwsze efekty, poszło jak z płatka, a dziś tantra jest dla mnie jak narkotyk. Moim problemem było to, że zarzuciłem sobie za dużo obowiązków. Miałem swój plan dnia, który wypełniłem do granic możliwości różnymi czynnościami w tym i ćwiczeniami tantrycznymi. Myślę sobie- „mam przed pracą i po pracy kilka godzin do wykorzystania, więc je zagospodaruje”. Jednak z tym zagospodarowaniem było różnie. Pojawiały się na mojej drodze liczne pokusy, oraz rozpraszacze, aby odpuścić. I tak bardzo często mi się zdarzało, że mój plan dnia był realizowaniu w 1/2 lub 3/4.
Kiedy przychodziły kolejne dni, znów zasypywałem się obowiązkami. Tu praca, tu bieganie, tu pisanie bloga, tu jeszcze coś, tu przeczytanie książki, tu randki. Robiłem wszystko po łebkach. Książki czytałem szybko, ale bez zrozumienia. Bywał okres, że czytałem 4 książki na raz z rożnych dziedzin, ponieważ w moim planie dnia były zakreślone te dziedziny jako umiejętności, których chcę się nauczyć. W międzyczasie dopadało mnie zmęczenie i pojawiała się myśl-„dobra jutro…”. Wkurwiało mnie to, bo ładnie zaczynałem dzień, by potem wszystko chrzanić pod wieczór.
Zarzuciłem się obowiązkami, planami, celami na hurrraaaaa…jednak po kilku dniach odpuszczałem, a właściwie nie odpuszczałem, ale robiłem byle jak, tak byle zrobić. Podobnie było u mnie z bieganiem, które dołączyłem do planu dnia. Kiedy zbliżała się pora biegania, trudno mi było założyć buty i wyjść pobiegać. W planie dnia miałem zaplanowane bieganie na 20, jednak Wcześniej zasypałem się obowiązkami, a gdy przyszła pora biegania to mi się nie chciało. Teoretycznie miałem jeszcze czas, ale patrząc na zegarek, który pokazał 20.15 włączała mi się myśl-„dobra jutro…” i odpuszczałem.
Na początku musiałem się zmuszać, aby się tylko przejść. Z czasem zauważyłem, że takie spacery zaczynają sprawiać mi przyjemność. Zacząłem wydłużać trasy, ale dalej nie biegałem. Im częściej zacząłem spacerować, tym dłuższe obierałem trasy. Miało być bieganie w planie, ale zacząłem spacerować. Był pewien moment, że chodziłem codziennie po 10 km dookoła lasu. E-booka, którego tworzę dla was, tworzyłem przez pewien czas podczas spacerów. Brałem telefon i opowiadałem co mi myśli przyniosą do głowy. Szedłem i mówiłem do siebie i z pustki w głowie, powstały bardzo ciekawe rzeczy, które teraz przerzucam na papier. (Jak prowadzisz bloga/piszesz książkę lub tworzysz listy sprzedażowe i masz pustkę w głowie to idź na godzinny spacer, weź dyktafon i po prostu mów, a sam będziesz zaskoczony jakie pomysły będą Ci przychodzić do głowy)
Spacer sprawiał mi przyjemność, jednak pochłaniał strasznie dużo czasu. Jednak dalej nie potrafiłem zmusić się do biegania. Przez przypadek zamiast biegania, wyrobiłem sobie nawyk codziennych spacerów, a tego nie było w planach. By to wyeliminować skupiłem się na początku na samym bieganiu. Przez tydzień nie robiłem nic, tylko za zadanie miałem zrobić tą jedną rzecz. Czyli założyć buty i przebiec 2 kilometry. Nie zarzucałem się obowiązkami. Nic nie robiłem, tylko skupiłem się na jednej rzeczy. Po tygodniu złapałem punkt zaczepienia i było już łatwiej, aż wyrobiłem sobie nawyk taki, że biegam 4 razy w tygodniu po 10 km.
Podobnie było z innymi rzeczami. Co za dużo to nie zdrowo, więc najpierw skupiłem się na jednej rzeczy, aż złapałem punkt zaczepienia. Chodzi mi o złapanie takiej wprawy i potem dokładałem następny punkt plany. Kilka osób próbuje uczyć się tantry i im nie wychodzi, z racji tego że zaczynają odpuszczać ćwiczenia. Powiem tak. Olejcie wszystko inne co robicie na 2-3 tygodnie. Skupcie się tylko na tym, aż złapiecie taki punkt zapalny, który prowadzi do nawyku. Na początku mózg nasz blokuje i walczy z nami. Na początku jest wielkie huuuurrraa, optymizm, entuzjazm, ale po kilku dniach mózg nas blokuje i to jest punkt kluczowy i nie należy zarzucać się innymi obowiązkami, tylko skupić się na jednej rzeczy.
Stosujcie metodę „kaizen” czyli małych kroków. Najpierw jedna rzecz, potem druga, trzecia. Pomalutku podnosimy sobie poprzeczkę i dorzucamy sobie do naszego planu dnia „obowiązków”, które sprawiają, że z każdym dniem będziemy lepsi niż wczoraj. Dziś mam zapełniony dzień, ale robię go na luzaku. Coś co kiedyś sprawiało, że się nie wyrabiałem dziś jest niezauważalne. Coś do czego się kiedyś zmuszałem i sprawiało mi trudności, dziś sprawia przyjemność. Nie wyobrażam sobie dnia, żebym nie wstał rano i nie przeczytał rozdziału jakiejś książki. Idzie to tak sprawnie i na wszystko starcza mi czasu.
Ostatnio zdarzyło mi się, że wróciłem późno do domu, gdyż pewne rzeczy się bardzo przeciągnęły. Umyłem się, położyłem się spać i czuje taki smutek. Czułem taki żal, który mnie rozdziera. Było to coś w rodzaju poczucia winy, że czegoś nie zrobiłem. Nie mogłem wytrzymać. Te uczucie było zbyt silne, abym mógł spokojnie zasnąć. Założyłem buty i wyszedłem biegać. Coś do czego się kiedyś zmuszałem, dziś stało się narkotykiem. Coś co kiedyś męczyło, dziś jest przyjemnością. Coś co kiedyś sprawiało, że mówiłem-„dobra od poniedziałku”, dziś sprawia, że do poniedziałku nie mogę czekać.
Taka jest siła nawyku-pozytywnego, należy dodać. Nasze życie to suma wszystkich nawyków. Ktoś kto wali prytę dzień w dzień, wyrabia sobie nawyk picia, który przekształca się w nałóg. Ktoś kto się obżera wyrabia sobie nawyk jedzenia, który też jest nałogiem. Ktoś kto biega wyrabia sobie nawyk biegania. Ktoś kto ćwiczy sporty walki, nie może już potem bez nich żyć. Jeśli śpisz 12 godzin dziennie wyrabiasz sobie nawyk śpiocha. Gdy ktoś będzie Ci kazał wstać o 4 rano chyba rozjebiesz budzik. Ktoś kto nic nie robi, wyrabia sobie nawyk lenistwa. Ktoś kto ma bałagan wokół siebie, wyrabia sobie nawyk bałaganiarstwa i będzie to robił nieświadomie przy każdej okazji.
Dziś możesz czegoś nienawidzić, ale im bardziej będziesz to robił, tym wejdzie Ci to w krew na tyle, że z jednej strony będziesz tego nienawidził, a z drugiej nie będziesz mógł żyć bez tego. Taki paradoks i takimi paradoksami są toksyczne związki, które ciągną się latami z przyzwyczajenia, gdyż żadna ze stron nie chce odstawić tego narkotyku.
Podsumowując:
Rozbicie daną czynność na elementy pierwsze, aż nie wyrobimy sobie nawyku. Potem dokładamy nowe rzeczy…Najtrudniej jest zacząć i to właśnie tutaj większość społeczeństwa się wykłada, bo NIGDY NIE ZACZYNA
P.S Idę biegać 🙂
P.S
Jak podoba Ci się to co robię i chcesz mnie wesprzeć, ponieważ daję Ci do myślenia, to możesz przelać mi na piwo lub kawę klikając w poniższy link:
Postaw mi – MAŁĄ CZARNĄ
Co prawda amerykańskim żołnierzem to ja nie jestem, ale będzie mi bardzo miło, że mnie w taki sposób doceniłeś. Będzie na serwer, domenę i autoresponder oraz na rozwój strony. Będzie też na moją motywację :):)
Bieganie to najlepsza czynność jaką można wykonać w ciągu dnia.
Rower tez daje rade 🙂
Bieganie daje energii i poprawia wydolność ale niszczy kolana, więc bieganie wcale jakieś zdrowe nie jest. Dużo lepsze są sprinty. Tak samo bieganie nie wiele da jeśli ktoś chce schudnąć (popularne wśród ludzi chcesz schudnąć- biegaj) jak biegasz duże trasy cudownie palisz swoje mięśnie. Chudniesz bo tracisz mięśnie a nie tkankę tłuszczową. Poza tym fajny artykuł, krótki treściwy i wartościowy.
Ja biegam bo lubie i tyle a co do palenua tkanki to temat rzeka:_)
Nie palisz żadnych mięśni, zanim wysnujesz jakies przypuszczenia niewiadomego pochodzenia zainteresuj sie troche biochemią i fiZjologią na poziomie minimum początkującym. Jak działa ludzki metabolizm i jak wytwarza energię, aminokwasy sa ostatecznościa w pozyskiwaniu energii i wykorzystuje sie je najmniej jako paliwo
ok 🙂 a Ty przeczytaj książkę „spalaj tłuszcz, buduj mięśnie – Venuto Tom”
Ja na pewno przeczytam:)
Taką metodę małych kroków praktykował Benjamin Franklin. Określił sobie 13 cnót. Każdego tygodnia skupiał się na jednej konkretnej, poprawiał ją, ale miał w pamięci pozostałe. Sam zaczynam to praktykować. Pozdrawiam serdecznie
Najlepszy jest rower + husky 😀 i najlepiej o wschodzie słońca 😉