Rozwój OsobistyWszystkie Wpisy

Życzenia, a prawo wzajemności

Kolejny fragment zbliżającego się mojego e-booka/kursu nad którym ciągle pracuje. Jest to surowy fragment, który jeszcze będzie poprawiany, także za ewentualne błędy, przepraszam.  Nie mam czasu na poprawianie, więc zrobiłem na szybko copy-paste 😉

Poniższy tekst ma dać Ci tylko do myślenia, aczkolwiek nie podążaj ślepo za tym co piszę i moimi wskazówkami. Miej też i swój rozum, a zdobywana wiedzę i informacje segreguj.


Kiedyś wszedłem na Facebooka i zobaczyłem, że moja bardzo dobra koleżanka ma urodziny. Szybko wziąłem więc za telefon i do niej zadzwoniłem mówiąc:

Kasiu, przecież chyba urodziny miałaś dwa dni temu. Od kilku lat składam Ci życzenia tego samego dnia, a tu na Facebooku pisze, że masz urodziny właśnie dzisiaj. O co chodzi?

Nie wierz internetom. Z pewnych względów ustawiłam taką datę, a przy okazji przekonałam się kto w rzeczywistości o mnie pamięta-odpowiedziała z uśmiechem w głosie.

Pomyślałem, że to dobry pomysł i też zrobiłem tak przy okazji swoich urodzin. Po co mi setka życzeń na Facebooku typu: 100, sto lat, najlepszego, od osób z którymi nie mam już praktycznie żadnego kontaktu. To też tak samo jak ze świątecznymi życzeniami, które dostawałem SMS-em. Większość to skopiowane z internetu życzenia, które się powtarzały na zasadzie „podaj dalej”od osób, które i tak miały mnie w dupie. Gdy przyszedł czas moich urodzin, to na Facebooku oczywiście, nikt mi ich nie złożył, bo większość nie wiedziała/nie pamiętała o tym, że akurat tego dnia je mam.

W dniu moich urodzin nie było ruchu na Facebooku, a życzenia złożyły mi telefonicznie i osobiście osoby, których można policzyć na palcach jednej ręki. Osoby, które zorganizowały niespodziankę i dały prezent. Pamiętasz jak pisałem o tym, abyś spośród wszystkich swoich znajomych z Facebooka, telefonu i innych portali społecznościowych wybrał „tylko” lub „aż”, 5 osób do których mógłbyś śmiało zadzwonić np.: o 2 w nocy w środku tygodnia , aby poprosić, bez błagania i lizania po uszach, o jakąś pomoc lub przysługę, wiedząc że na 100% Ci te osoby pomogą i nie odmówią? To w moim przypadku były to właśnie takie osoby.

Były (i są dalej) to osoby do których śmiało mogę się odezwać z prośbą o pomoc kiedy tylko zajdzie taka potrzeba i oczywiście z wzajemnością. Były to osoby, które pamiętały o moich urodzinach i ja pamiętam o ich. Dobra do czego zmierzam? Widzisz urodziny to taki szczególny dzień, w którym pamięta się o drugiej osobie. Ludzie na ogół pamiętają o rzeczach, wydarzeniach, datach dla nich ważnych. Byłeś kiedyś zakochany w jakiejś kobiecie? Ja tak i uwierz znałem na pamięć nie tylko datę jej urodzin, ale także numer telefonu oraz rejestrację samochodową. Czemu? Ponieważ była dla mnie ważna i na tamten czas mogłem zrobić dla niej bardzo dużo.

Jeśli zbliżają się Twoje urodziny lub Święta, a Twój telefon milczy, to może świadczyć tylko o Twoich ubogich relacjach z ludźmi. Jeśli Twój telefon milczy, to znak że ludzie mają Cię w dupie. Jeśli Twoi najbliżsi koledzy i przyjaciele, którymi się otaczasz mają Cię w dupie lub składają Ci życzenia poprzez Facebooka, to należy zastanowić się nad jakością tych znajomości

Dla mnie lajki i życzenia Facebookowe się nie liczą i nic nie znaczą, tak samo jak życzenia składane w stylu „najlepszego, dobra stawiaj flachę urodzinową”, które kiedyś dostawałem od byłych kolegów. Oni nie pamiętali o mnie, tylko o imprezie, która odbywała się na mój koszt. Także zanim złożysz komuś życzenia, zastanów się czy ta osoba Tobie też je składa, bo jeśli nie pamięta o Twoich urodzinach, to lekko ma Cię w dupie.

Innymi słowy, kiedyś pamiętałem o urodzinach, imieninach, mojego byłego już kolegi. Zawsze do niego dzwoniłem i składałem życzenia. On nigdy do mnie z życzeniami nie zadzwonił pierwszy. Ograniczał się do Facebookowych, krótkich wiadomości w stylu „najlepszego”Wcześniej na takie szczególiki nie zwracałem uwagi, ale to one są znakami, które informują o tym, czy jesteś dla drugiej osoby w jakimś stopniu ważny/cenny, czy też nie. Jak wiadomo lubimy, szanujemy, pomagamy, wyświadczamy przysługi osobom, które są dla nas ważne/cenne, a w dupie mamy osoby, które dla nas są obojętne i nic nie znaczą szczególnego. Skoro nie chciało mu się wysilić, aby zadzwonić lub napisać coś dłuższego od serca, to miał mnie ogólnie w dupie i życie w niedalekiej przyszłości mi to pokazało namacalnie w realnych sytuacjach.

Wszystkiego najlepszego, szczęścia, pomyślności, zdrowia, życzyłem osobie, od której krótko mówiąc powinienem trzymać się jak najdalej. Także zastanów się kilka razy, zanim komuś będziesz życzył szczęścia, bo zanim pożyczysz, to dowiedz się dokładnie, czy ta osoba z wzajemnością chce też i Twojego dobra. Nie traktuj ludzi tak jak chciałbyś być traktowany, tylko Traktuj ludzi z wzajemnością.

Podobnie jest też z prezentami. Swego czasu z jednym kolegą składaliśmy sobie życzenia, ale tylko ja mu starałem się coś kupić na urodziny. Kupowałem dobrą wódkę, whisky, książkę, a on nigdy mi nie dał żadnego prezentu, tylko ograniczał się do suchych sms-owych życzeń. I w tym wypadku nie działało prawo wzajemności. Przez kilka lat tylko ja mu dawałem prezenty, a on nie dał mi nic ani razu. W relacjach międzyludzkich, gdzie nie ma wzajemności to na dłuższą metę, któraś ze stron jest brzydko mówiąc dymana.

W tym wypadku to ja byłem dymany, a życie pokazało mi jak bardzo w niedalekiej przyszłości, gdzie zostałem przekręcony przez tego człowieka na grube pieniądze. W tym wypadku taki „prezentowy brak wzajemności” był tylko takim małym, drobnym, nic nie znaczącym znaczkiem, na niebie i ziemi, świadczącym o relacji opartej na fałszywości, a nie na wzajemności. Znaczkiem, jednym z wielu, którego nie zauważałem, a który w jakimś stopniu powinien dawać mi do myślenia odnośnie tej relacji i osoby, której daje prezenty.

Ostatnimi czasy mam kontakt z pewnym blogerem, który w blogosferze jest bardzo znany. Jak go poznałem? Napisałem do niego, raz, drugi, trzeci, pytając o rady odnośnie prowadzenia bloga. Na początku odpisywał mi pół-słówkami, ale im częściej pisałem, tym jego rady były dłuższe. Oczywiście robiłem to w granicach dobrego smaku, a moje pytania były mądre, niezbyt długie, dobrze napisane i przemyślane. Kiedy zbliżały się Święta to napisałem mu długie, szczere życzenia Świąteczne. Kiedy zobaczyłem, że ma urodziny, zrobiłem to samo, czyli napisałem mu urodzinowe życzenia, które jak mi potem odpisał-były w tym roku najlepszymi jakie dostał.

Moje życzenia płynęły prosto z serca. Nie były oklepane, przeciętne, zwykłe, tylko szczere, prosto z serca. Szanowałem tego człowieka, więc poświęciłem więcej czasu na życzenia jakie składam moim przyjaciołom. Po tych życzeniach, jak napisałem do niego z jakimś pytaniem, to już odpisywał mi wiadomościami bardzo długimi. Ten kontakt budowałem ponad rok i zdobyłem jego uwagę głównie prawem aktualizacji, przypominając się dosyć często, oraz szczerymi życzeniami składanymi podczas Świąt i urodzin.

Bardzo chciałem poznać tę osobę, jednak doskonale zdawałem sobie sprawę, że byłem dla niej obcym, anonimowym, człowiekiem, piszącym jakich wielu. Więc czemu on chciał by mnie poznać i tracić swój czas? Dla mojego kulawego bloga z 50 lajkami na tamten czas? Uzbroiwszy się w cierpliwość, skupiłem się więc na prawie aktualizacji oraz życzeniach wywołujących wzajemność i tym sposobem na chwilę obecną mam do tej osoby prywatny numer telefonu, nie jestem dla niej anonimem, oraz kilka razy się spotkaliśmy. Z racji odległości, bardzo trudno jest rozwijać taką relację, aczkolwiek mogę śmiało powiedzieć, że mam nr telefonu do jednego z głównych blogerów w Polsce do którego mogę w każdej chwili zadzwonić z pytaniem.

Być może nie ma się czym chwalić, ale takim sposobem poznaje się ludzi. Trzeba uchylić gębę, wykazać szczere zainteresowanie drugą osobą i wykonać pierwszy krok. Plecki same się nie zrobią, jak mawia Popek. Takich kontaktów mam więcej, które wyrobiłem sobie różnymi trikami, gdzie pierwsze skrzypce grają szczere życzenia świąteczno-urodzinowe, które wywołują wzajemność i sympatię.

Rekordzista w sprzedaży samochodów Joe Girard, także wykorzystywał życzenia do tego, aby wywołać wzajemność w jego klientach i sprawić, aby do niego wracali. Wysyłał im kartki urodzinowe i świąteczne, dzięki czemu dziennie sprzedawał nawet i 40 samochodów, podczas gdy inni sprzedawcy, sprzedawali dwa lub trzy.

P.S

Jak podoba Ci się to co robię i chcesz mnie wesprzeć, ponieważ daję Ci do myślenia, to możesz przelać mi na piwo lub kawę klikając w poniższy link:

Postaw mi – MAŁĄ CZARNĄ

Co prawda amerykańskim żołnierzem to ja nie jestem, ale będzie mi bardzo miło, że mnie w taki sposób doceniłeś. Będzie na serwer, domenę i autoresponder oraz na rozwój strony. Będzie też na moją motywację :):)

5/5 - (1 vote)
Pokaż więcej

21 Komentarzy

  1. Niby oczywiste, że liczy się drugi człowiek, ale tak naprawdę Malo kto to praktykuje. Też zauważyłem, że jeżeli my sami nie wychodzimy z inicjatywą, tak jak napisałeś tyab, drobiazgi, szczere życzenia, relacja, coś… To buduje te fajne relacje

  2. Szczerze nie mam ciśnienia z tymi życzeniami 😀 -jak wiem kiedy ktoś ma jakieś rocznice czy urodziny to składam -jak nie wiem to nie składam . W sumie nigdy mi na tym nie zależało -ale jak jest to w cztery oczy złożone to ma dużą moc i energie (bo to jednak pozytywna energia i myśli są przesyłane:)-tak przez telefon czy sms to nie ma aż takiej siły. Tak jak mówi M.Grzesiak jest ok jak mi nie składają -jak złożą też ok :D. Tyab ludzie z natury są życzliwi -jak nie trafisz na jakichś patoli heh to pomoc otrzymasz 🙂 Zresztą pewien bloger oraz Grzegorz Mateusz kiedyś napisali do Rafała Brzoski o wywiad max 1 godzina i Rafał Brzoska się zgodził bez problemowo-na fejsie każdemu odpisał – a temat dotyczył oszczędzania i motywacji – więc powinien im powiedzieć żeby się pierdolili a jednak tak nie zrobił-z każdym zrobił wywiad i podcast w różnych dniach. Kulturę się ma albo się jej nie ma 😀

    1. No wiadome. Też ciśnienia nie mam na życzenia, jednak miło jak ktoś pamięta o Tobie, a niemiło jak Ty pamiętasz, a ktoś ma w dupie ;]. Jasna sprawa, że zależy to od człowieka.

  3. Przecież to tylko urodziny, głupia data. Jak można mierzyć poziom relacji na takiej podstawie. A świąteczne to już w ogóle. Jakbym w swoim towarzystwie wyleciał z tekstem, że „nie złożyłeś mi życzeń na urodziny, nie jesteśmy od dziś przyjaciółmi” to by się wszyscy poskładali ze śmiechu.

    Zgodzę się tylko z opinią o tych masowych życzeniach na fb. Ja usunąłem w ogóle informację o urodzinach i nikt mi nie składa na tablicy, po co to komu skoro nieszczerze.

    1. Fajnie, że się wpisałeś, ale nie zrozumiałeś tego co napisałem, a może to ja napisałem zbyt pokrętnie…

      Nigdzie nie napisałem, że jest to jakiś sposób, na mierzenie poziomu relacji. No gdzie ja tak napisałem? Po prostu jest to jeden z wielu elementów i tyle, taki mały szczególik, aczkolwiek istotny. Zobacz jak jest w związkach. Jak jest dobrze to pary pamiętają o swoich rocznicach, urodzinach, datach, a jak jest chujowo i związek się rozpada to i rocznice idą w niepamięć, albo są obchodzone byle jak.

      hmm…

      „nie złożyłeś mi życzeń na urodziny, nie jesteśmy od dziś przyjaciółmi” -Czy ja naprawdę tak niewyraźnie piszę, że wyciągasz takie dziwne wnioski? Przecież nie o to mi chodziło w tym teksie, ale dzięki za wpis, bo wiele pozmieniam w tym rozdziale w zbliżającym się e-booku, tak żeby wszyscy dobrze zrozumieli moją myśl.

      No nie wiem jakie masz relacje z ludźmi, może w Twoim towarzystwie jest to normalne, że macie w dupie i sobie nie składacie, ale problem nie polega na tym, że wy sobie nie składacie życzeń, tylko na tym, czy Ty pamiętasz o czyiś urodzinach, składasz życzenia, kupujesz prezenty, raz, drugi, trzeci, a ktoś ma Cię w dupie. Ktoś hmm…mówisz coś o swoim towarzystwie, że by się poskładali ze śmiechu? Ja nie mówiłem o jakiejś zbieraninie osób, do których masz wydzwaniać z życzeniami. Ja mówię o najbliższych z najbliższych tych, których możesz policzyć na palcach jednej ręki. Tych do których możesz odezwać się w każdej chwili, bez obaw że Cię wyśmieją, albo pogonią. . Mówię o przyjaciołach na których możesz liczyć, a skoro Twoi przyjaciele nie pamiętają o Twoich urodzinach, to i nie będą pamiętać też o innych rzeczach.Przyjaciele hmm…po tym co napisałeś stwierdza,że prawdopodobnie jeszcze nie doświadczyłeś prawdziwej przyjaźni i dlatego tak piszesz.

      Urodziny to tam chuj, nie chodzi o nie, tylko o pamięć. Ja sobie nie wyobrażam, żebym mógł nie znać daty urodzin moich kilku przyjaciół i nie ukrywam przykro mi by było oraz bardzo bym się rozczarował, jakbym ja pamiętał o nich, a oni o mnie już nie. To nie jest wyznacznik relacji, ale daje do myślenia. Tak samo jakbyś się czuł jakbyś postawił swojemu najlepszemu przyjacielowi kolejkę w barze, a on by Ci odstawił i powiedział-„dobra, wisisz mi 10 złotych…policzmy się”.

      Jeśli Ty nie składasz nikomu życzeń to oki. Jeśli Tobie nikt też nie składa to też ok. Jeśli masz takie relacje ze sowimi najbliższymi przyjaciółmi no to spoko, ja nie ukrywam mam inne. W moje urodziny zostałem dosłownie porwany i wywieziony z zakrytymi oczami to pomieszczenia, gdzie czekali goście. Była impreza zorganizowana specjalnie dla mnie. Ja o niczym nie wiedziałem, to było jak w filmie. W dzień dostałem życzenia, a na wieczór zostałem wyciągnięty. Wszystko po to, aby mi zrobić niespodziankę. Im się chciało złożyć życzenia, zrobić taką niespodziankę, zgonić ludzi i dać wspólny prezent. Ale ok wiem, to tylko gówniane urodziny, które nic nie znaczą. Przecież każdy człowiek na ziemi tak ma…Chuj tam, że kiedyś jak robiłem imprezę to musiałem wydzwaniać po ludziach, że robię urodziny a w słuchawce słyszałem „Ty, no zobaczę…może przyjdę…”. Czy tak zachowują się najbliżsi koledzy?

      Nie gadaj też, że nie zrobiło by Ci się miło, jakbyś doświadczył czegoś podobnego, albo chociaż dostał szczere życzenia od swojego przyjaciela.

      Uważam, też że skoro ktoś nie pamiętam o Twoich urodzinach, to czemu miałby pamiętać o Twoim pogrzebie? To tylko jest moje zdanie, a na początku zaznaczyłem to:).

      Pozdro

      1. Teraz dopiero widzę, że odpisałeś 🙂
        Strasznie się rozpisałeś, ale nie mam żadnej konstruktywnej odpowiedzi poza tym, że po prostu uważam i czuję inaczej i to jest moje prywatne zdanie :p. Mylisz się tylko w stwierdzeniu o tym, że nie doświadczyłem przyjaźni, bo moi przyjaciele nie składają mi życzeń. Zawsze mogę na nich liczyć, zawsze stoją za mną murem i każdy ma słabą pamięć :p

        Fajny ten ostatni text o pewności siebie, pozdro! 😉

        1. No jak zawsze możesz na nich liczyć, a oni na Ciebie to dziwne, że macie słabą taką pamięć odnośnie was 😉

  4. W pełni zgadzam się z autorem wpisu. Jeśli ktoś nie pamięta o ważnych dla nas rzeczach, ma nas w dupie.

    Zawsze wysyłałam ludziom życzenia pisane przeze mnie wierszem, rysowałam w programach graficznych niezwykłe kwiaty czy torty. Indywidualnie. Jednak zaczęłam zwracać uwagę na wzajemność. Nie było jej. Nawet na ostatnie okrągłe 50te urodziny, półwiecze! nie dostałam życzeń od rodzeństwa. A niby się lubimy i utrzymujemy kontakty, jestem kochaną ciocią, a i tak patrzą tylko siebie. Ich nos jest najważniejszy i nie interesują się sprawami innych. Tym bardziej że wiedzą, że jestem na emigracji i tęsknię za krajem.

    Tak, przyjżyjmy się kto nam składa życzenia i w jaki sposób, a dowiemy się dla kogo jesteśmy ważni…

  5. Czy to nie jest po prostu manipulacja? Jesteś uprzejmy, zainteresowany, starasz się, bo motywuje Cię Twój własny interes, to, co możesz zyskać w kontakcie z tą osobą.

  6. Tymczasem ja dziś, w przypadku jednego kolegi, jestem po drugiej stronie barykady, i przyznaję bez bicia – to ja jestem po tej złej stronie, a nie on. To dawny przyjaciel, z którym się kiedyś mocno trzymałem. Dużo spędzaliśmy czasu, wino, rozmowy, zdjęcia, fajny czas. Potem mi tego brakowało, on poszedł w swoją stronę i miał dla mnie coraz mniej czasu. Następnie ja miałem swoje perypetie i w zasadzie ten kontakt się rozmył. W pewnym momencie odnowiłem tę znajomość, bo potrzebowałem przysługi z jego strony. On tę przysługę mi sprawił, ale równocześnie jakoś znowu się zaczęliśmy spotykać, tylko to już trochę nie było to samo, było trochę mniej szczerze chyba z obu stron. Inaczej. Poza tym przestało mi się podobać to, jak traktuje mnie przy innych i to, że nie słucha tego, co mam mu do powiedzenia, podczas gdy ja zawsze uważnie słuchałem jego słowotoku. Nasze drogi życiowe też poszły w innym kierunku – on małżeństwo, dzieci, dobra praca, a mi się z kobietami nie wiedzie, a praca dziadowska. Więc nie było wspólnego punktu zaczepienia. To, co ja ceniłem (np. kontakt z fajnymi dziewczynami, dobre zarobki), to on tym gardził, bo miał tego na pęczki, dawno już to osiągnął i jego ambicje były większe. Mój sufit to jego podłoga. Gdy więc nadeszła kolejna przerwa w naszej relacji, to ostatecznie doszedłem do wniosku, że w zasadzie to obywam się bez niego. Uznałem, że dawne czasy minęły i bardziej widziałem go już tylko w serdecznych wspomnieniach i w kurtuazyjnym kontakcie na FB, niż w stałej koleżeńskiej relacji. To on wysyłał życzenia, to on chciał się spotkać. Ja mu życzenia przestałem wysyłać już dawno temu, a spotkań zawsze odmawiałem. Nie traktowałem go jak przyjaciela, a nawet zaczęła podobać mi się jego żona. Żona przyjaciela to świętość, ale on w moim sercu nie jest już przyjacielem. Ona nie jest idealna, ale on nigdy jej nie szanował, ani nigdy nie doceniał (jak i niczego, co posiada i co osiągnął w życiu). Ostatnio spotkaliśmy się znowu – kolejny raz po długiej przerwie. To spotkanie tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że ta relacja już wygasła. Po pół godzinie nie było o czym rozmawiać. W końcu zacząłem opowiadać o byle czym, aby zagadać ciszę, podczas gdy on patrzył w swój telefon. Nasze cele i potrzeby się zupełnie rozmijają. Ja przy nim czuję się jak ubogi kuzyn ze wsi, ciągle z tymi samym problemami. Przyznaję, że to ja gdzieś zostałem z tyłu w dawnych czasach, a on poszedł do przodu. Ma super telefon, samochód, zarabia krocie, chodzi w obcisłych spodniach i ogląda netflixa. Ja tymczasem od 15 lat ciągle ten sam i w zasadzie taki sam, ze starym rzęchem, starym telefonem, a zamiast netflixa oglądam filmy retro. Jemu się to podoba, on mnie takiego lubi. Ale mi już nie podoba się on. I co tu robić? On chce się widywać, a ja już nie bardzo. Zasłaniać się brakiem czasu? Dla mnie to też jest przykre, ale ja bym najchętniej wygasił tę znajomość, z tym że on napiera, nie zauważając tego, że nie ma wzajemności z mojej strony. On nadal nie docenia tego, co ma, podczas gdy dla mnie to, co on ma, to są niedoścignione dążenia. W takiej sytuacji nie ma pola do tego, aby osiągnąć wspólny mianownik.
    PS. Rozwiedli się.
    PS2. To, że jestem taki, jak 15 lat temu, to nie znaczy, że się nie rozwijam, czy nie uczę czegoś nowego. Dowodem tego jest choćby to, że jestem na tej stronie – to powinno rozwiać wszelkie wątpliwości. Po prostu miałem w życiu ostry wiraż, z którego dopiero ostatnio zacząłem wychodzić na prostą, dlatego zostałem nieco w tyle i finansowo i sercowo.

    1. Zaczynasz mu tego zazdrościć. Przemawia przez Ciebie zazdrość, ale fajnie, że sobie z tego zdajesz sprawę. Tak wyglądają relacje, gdzie znajomi nie pasują do siebie. Nie pasują, bo jedna strona zaczyna czuć się tak jakby gorsza i zaczyna zazdrościć drugiej stronie sukcesu. Tak to mniej więcej wygląda!!!

      1. Zgadzam się, to jest swego rodzaju zazdrość i czucie się gorszym. Naprawdę rzadko mi się to zdarza. Z tym że umiem to wszystko przeanalizować i wiem skąd się to bierze. Przecież nie wobec każdego tak mam, ale wobec niego to odczuwam – chyba właśnie dlatego, że on gardzi tym, co ma i nie docenia tego. To jest trochę na zasadzie, że jak widzimy bogatego człowieka, który jest w porządku (np. Michael Jordan) to nie mamy wobec niego złych emocji, ale jak ktoś szpanuje kasą (np. Floyd Mayweather), to tutaj emocje zazwyczaj się zmieniają na negatywne względem niego. To ciekawe, bo w dawnych czasach on też miał w niektórych aspektach nieco lepiej ode mnie (np. zawsze miał panienki, a ja nie), ale wtedy mu tego nie zazdrościłem. Może dlatego tak było, że czułem do niego szczerą sympatię, a teraz już jej nie czuję.

        1. Niepotrzebnie z nim rywalizujesz. Wpadasz sam w pułapkę „statusu społecznego” i „dorabiania” się
          Rywalizujesz z nim sam w swojej głowie i ustawiłeś go jako przeciwnika. Mierzysz się z nim na „POSIADANIE”

        2. Ja się z nim nie mierzę. Po prostu nie czuję się w jego towarzystwie komfortowo, gdy np. ja podjeżdżam starym rzęchem w dresach, a czeka na mnie kolo w eleganckim płaszczu przy aucie z wyższej półki. Dla mnie posiadanie nie jest w ogóle ważne i dlatego właśnie nie mam smartfona, a to on wprowadza element dorabiania się i rywalizacji, bo patrzy na mnie z moją starą nokią jak na ubogiego kuzyna ze wsi. Rozminęliśmy się w życiu i nie mamy już sobie nic do powiedzenia, nie nadajemy już na tych samych falach. Przez te lata staliśmy się inni. Jemu się powiodło, a mi nie – taka jest prawda. Różnimy się we wszystkim, w całym spojrzeniu na świat i na życie i ten kontrast powoduje, że spotkania nie mają sensu. Równocześnie mam paru innych znajomych, którzy mają wyższy status społeczny ode mnie (lub cokolwiek innego mają lepsze ode mnie), ale im nie zazdroszczę, ani nie odczuwam w ich towarzystwie dyskomfortu. Kiedyś miałem już podobnie, gdy po zerwaniu z dziewczyną mój kolega patrzył na mnie z pogardą, „bo mi się powiodło, a tobie nie” (poznaliśmy swoje laski w tym samym czasie). A inny kolega miał żonę, dziecko, szczęśliwą rodzinę i spokojnie się widywaliśmy dalej, bo nie pokazywał mi, że jestem jakiś gorszy, bo mi się nie powiodło z kobietą.

  7. Wszystko jest kwestią podejścia. Ja mam bardzo dużo znajomych, którzy są bardziej majętni ode mnie, a mimo nie czuje się od nich w żaden sposób gorszy.

  8. Dziś mnie zaskoczyła piękna kartka.😀 Nie mogę zrozumieć Owena, przecież jak się z kimś dobrze znasz, to czujesz się prawie zawsze komfortowo na spotkaniu.

  9. Owen, przecież teraz pełno osób chodzi w obcisłych spodniach i płaszczach, dzisiaj ciuchy to nic wielkiego.
    Jest sylwester, to może masz okazję, aby poznać miłość swojego życia.😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button