MotywacjaRozwój OsobistyWszystkie Wpisy

Jak odbić się od dna i odnaleźć równowagę w życiu: porady i inspiracje

Poradnik - Jak w życiu wyjść na prostą

Jak odbić się od dna i w życiu wyjść na prostą:

Jak odbić się od dna
Jak odbić się od dna

Temat wyjścia z życiowego dna jest bardzo trudny i emocjonalny dla wielu ludzi. Często zdarza się, że w życiu pojawiają się trudne sytuacje, które sprawiają, że czujemy się przygnębieni, zagubieni i pozbawieni nadziei na lepsze jutro. Momentalnie nic nam się nie chce i nie chodzi tutaj o zwykłe lenistwo czy prokrastynację. Chodzi tutaj o momenty w życiu, w których człowiek traci siły i chęci do życia. Chodzi tu o sytuacje, w których człowiek traci sens życia. Chodzi tu o sytuacje, w których po głowie człowiekowi zaczynają chodzić myśli samobójcze. Chodzi tu o sytuacje, w których człowiek załamuje się do tego stopnia, że zaczyna uciekać w różnego rodzaju używki. Ten wpis dedykuję sobie, ale również i każdej osobie, która w obecnej chwili jest na życiowym dnie. W życiu jak to w życiu. Raz na wozie, a raz pod wozem. Nie wiadomo co spotka nas jutro!


Wstęp – Jak odbić się od dna i w życiu wyjść na prostą:

 

Jak odbić się od dna? Jak w życiu wyjść na prostą?

Są różne poziomy dna i jego głębokości. Są różne warstwy mułu zalegające na jego dnie. Dno, dnu nie równe. Tak jak człowiek, człowiekowi. Dla jednej osoby bycie na życiowym dnie będzie stanie w miejscu i nie rozwijanie się, a dla drugiej osoby dnem będzie dopiero całkowite stoczenie się i zdegradowanie społeczne. To jaka jest Twoja definicja życiowego „dna” zależy w głównej mierze od Ciebie. To jaka jest Twoja definicja życiowego „dna” zależy od Twoich doświadczeń życiowych i miejsca, w którym się znajdujesz oraz ludźmi, którymi się otaczasz. Dla jednej osoby widok stojącej pod sklepem monopolowym osoby z puszką piwa, będzie synonimem przegranego życia, a dla drugiej osoby widok walającego się po krzakach menela, będzie czymś zupełnie normalnym. Ważne jest aby mieć świadomość na jakim poziomie znajduje się nasze życie.

Najlepiej zapobiegać, niż leczyć. Najlepiej prowadzić życie w taki sposób, aby mieć nad nim na tyle mocną kontrolę, żeby nigdy nie znaleźć się na tym przysłowiowym – „dnie”. 

Jednak różnie to z tym bywa. Człowiek może znaleźć się w różnych sytuacjach w życiu. Życie różne scenariusze pisze. Dziś jesteś na górze, a jutro wali Ci się cały świat jak domek z kart i jesteś na dole. Jeden pierdolony błąd, w którym tracisz wszystko i się załamujesz doszczętnie. Momentalnie tracisz wtedy jakiekolwiek chęci do życia. Nic Ci się nie chce. Ale nie dlatego, że Ci się nie chce, bo jesteś leniwy, tylko nie masz w sobie już tej pierdolonej siły, aby coś zrobić, bo całą energię straciłeś na budowanie czegoś, co właśnie straciłeś.

Jesteś bezsilny!

Nie widzisz najmniejszego sensu, aby cokolwiek robić czy stawać na nogi. Wielu ludzi w takich stanach leży w łóżku i patrzy się godzinami w sufit, wpadają w depresję i mają myśli samobójcze.  Sam wiem po sobie, że jak rzuciła mnie dziewczyna, to w podobny sposób się zachowywałem przez chwilę, a przecież to była głupota w porównaniu do prawdziwych problemów, jakie chociażby mam w chwili obecnej. Pamiętam, że nic mi się nie chciało robić, momentalnie straciłem ochotę na wszystko. Tylko leżałem i się patrzyłem w sufit, a w głowie analizowałem rzeczy, które mnie jeszcze bardziej dołowały i odbierały resztki sił do życia.

Najgorzej jest wtedy, kiedy człowiek znajduje się w ciemnej dupie i zaczyna się w niej urządzać. To jest najgorsze, bo pokazuje nasz powolny upadek, którego z początku możemy nie zauważać. I tu jest zawarte sedno problemu. Dlatego nigdy nie należy stracić kontroli nad swoim życiem na tyle mocno, aby powolnie spadać na samo dno i zacząć się do tego dna przyzwyczajać i na nie z każdą chwilą obojętnieć.

Pamiętaj, że im dalej w las, tym więcej drzew. Z czasem będzie Ci trudno znaleźć drogę powrotną i aby wyjść na prostą będziesz potrzebował naprawdę ogromnego wstrząsu albo osoby, która poda Ci pomocną dłoń i wyprowadzi za rękę z lasu. I to też nie jest powiedziane, że będziesz w ogóle chciał z niego wyjść. Tu może być Twój największy problem, który przestanie być dla Ciebie z czasem problemem.

Jednak kto będzie chciał zapuszczać się w Twój las?

Kto będzie chciał poświęcić Ci swój czas, mając swoje życie i swoje problemy?

Tylko te osoby, dla których będziesz będziesz miał mimo wszystko tego gdzie się znajdujesz, jeszcze jakąś wartość. Jednak policzysz te osoby na jednej ręce. A skoro jesteś na dnie, to raczej tej wartości nie będziesz już miał w oczach wielu ludzi. Takim to sposobem prawdziwych przyjaciół poznasz w biedzie, a w zasadzie głęboko w lesie, będąc głęboko w dupie. W sumie prędzej pomogą Ci osoby obce, niż „przyjaciele”, ale nie licz na nikogo. Licz zawsze na siebie.

Jednak jak tu liczyć na siebie w takim wypadku, jak sobie nie można już ufać?

Jedynym wyjściem jest jakieś wydarzenie, które może Tobą potrząsnąć na tyle mocno, że znajdziesz w sobie jeszcze tą pierdoloną siłę do jakiegokolwiek działania i chęci wyjścia na prostą.

Jedynym wyjściem jest na tyle duże wkurwienie, które pozwala znaleźć w sobie tą siłę oraz motywację. Jednak kiedy będziesz już obojętny na swoją sytuację i las, w którym się urządziłeś, to nie będziesz czuł żadnych negatywnych emocji, które jeszcze Tobą by potrząsnęły. Będziesz po prostu obojętny na swoją sytuację życiową, w której się znalazłeś. Będziesz obojętny, ponieważ niżej już się nie da spaść. I to będzie Twoje największe przekleństwo.

W pewnym momencie może być dla Ciebie już za późno, ponieważ zaczniesz przyzwyczajać się do nowej sytuacji, w której się znalazłeś na tyle mocno, że coś co kiedyś było dla Ciebie nie do pomyślenia, może stać się dla Ciebie oczywistą oczywistością, na którą będziesz już obojętny. Będzie to dla Ciebie nowa normalność, która zamieni się później w oczywistą, oczywistość.


Bezdomność jako synonim życiowego dna, na najniższym pułapie:

 

Zacznijmy grzebać w tym dnie. Zacznijmy od najniższego pułapu. Jeśli zadałbym Ci teraz pytanie:

-Jakbyś skategoryzowałbyś społeczeństwo?

To zapewne podzieliłbyś je na – bogatych, klasę średnią i biednych. Oczywiście kierowałbyś się dobrami materialnymi i stanem posiadania ilości pieniędzy, które odpowiadają odpowiednią ilością, każdej z tych trzech kategorii.  Bogaci są to ludzie w oczach opinii publiczne, można powiedzieć, że sukcesu. Sukces kojarzy się głównie z pieniędzmi, dobrami materialnymi oraz stanem posiadania tych dóbr. Oni w teorii mają najwięcej! Klasa średnia nierzadko wygląda tylko na bogatą i również mają dużo, gdyż nierzadko żyją ponad stan. Biedni mają absolutny minimum.

A gdzie można zaliczyć w takim razie  bezdomnych, którzy są synonimem upadku na samo dno życia?

Do biednych?

Oczywiście, że nie!

W sumie to nigdzie!

Biedni przynajmniej coś mają. Mogą żyć na skraju ubóstwa, ale mogą mieć ten dach nad głową, który oddziela ich jeszcze od bezdomności. Więc istnieje również jeszcze czwarta grupa społeczna, którymi są ludzie bezdomni. Bezdomni – bez domu. Będący tak nisko drabiny społecznej, że nie mają kompletnie nic. Bezdomnych też można jeszcze podzielić na różne hierarchie, ponieważ bezdomny, bezdomnemu nie jest równy, tak jak ich życiowa historia. Mowa tu cały czas o dobrach materialny, ponieważ bezdomni mogą również mieć ogromną wiedzę, pożądane umiejętności czy doświadczenie życiowe, będące ich kapitałem, ale mimo wszystko coś w ich życiu do końca nie zagrało tak jak trzeba i mimo tego kapitału, wraz wylądowali na dnie. Idealnym przykładem jest były bokser, olimpijczyk, orzeł biały, AUUU Artur „Binio” Bińkowski, którego ostatnimi czasy można było zobaczyć pod pałacem kultury.

Kiedyś miałem przez chwilę styczność z ludźmi bezdomnymi, którym chciałem pomóc wyjść na prostą. Niestety to nie jest takie proste. W większości to strata czasu. Ogólnie naprawdę w większości przypadków człowiek staje się bezdomny ze względu na swoje nałogi, niż przez faktyczną utratę miejsca zamieszkania, spowodowaną samą tylko trudną sytuacją finansową. Jak masz trudną sytuację finansową, to jeszcze możesz stanąć na nogi. Jeszcze istnieje dla Ciebie ratunek. Gorzej jest, jak na dokładkę masz nałogi, które ugruntowują Twoją pozycje na samym dnie, dna. Wtedy stanięcie na nogi dla wielu jest jak zdobycie Marsa.

To te nałogi zazwyczaj doprowadzają człowieka do długów, bezdomności i tego życiowego dna. Zazwyczaj wszystko idzie ze sobą w parze. Bezdomni dzielą się na tych co są na ulicy tylko na chwilę – max rok oraz tych, którzy zostają na ulicy już na zawsze. Jednak to też nie jest jakiś długi czas. Może z 5 – 10 lat, aż umrą przez swoje nałogi, które ich doszczętnie zniszczyły. Niestety większość stanowią Ci drudzy.

Czemu?

Ponieważ w większości przypadków urządzili się na ulicy i do niej przyzwyczaili na tyle mocno i głęboko, że nie mają siły, aby wyjść na prostą. Po prostu nie mają już nawet takiej potrzeby. I przyzwyczajenie jest naprawdę najgorszą rzeczą w życiu, jaka tylko jest. Najgorzej jest się w życiu zasiedzieć w jednym miejscu, które nas w pewien sposób niszczy. Fizycznie lub psychicznie. Pewnie słyszałeś wielokrotnie o przypadku, kiedy jakiś bezdomny znalazł torbę pełną pieniędzy i ją odniósł na policję. Zrobił coś, czego większość osób by raczej nie zrobiła. Można powiedzieć, że ta torba pieniędzy mogłaby zmienić jego życie i pomogła w stanięciu na nogi oraz wyjściu z bezdomności. Jednak taka osoba nie skorzystała z takiej okazji i wolała oddać zgubę. Takie postępowanie może wynikać nie tyle co z uczciwości, ale z przyzwyczajenia do bezdomności i strachu przed nową „normalnością”.

W relacjach damsko – męskich przyzwyczajenie jest gorsze od ślepej miłości. Wiele par jest ze sobą tylko i wyłącznie ze względu na przyzwyczajenie. Żyją ze sobą jak pies z kotem, ale jednak dalej tkwią razem w ich własnym „głębokim lesie” ze względu na to pierdolone przyzwyczajenie, które sprawia, że są ze sobą nieszczęśliwi. Boją się wykonać ten pierwszy krok, aby zakończyć chory związek, ze względu na przyzwyczajenie. I zazwyczaj w takich sytuacjach jak dochodzi do rozstania długoletniego związku, w którym było przyzwyczajenie, to tylko ze względu na ingerencję osoby trzeciej, która najczęściej dla kobiety jest to osobą, która podaje pomocną dłoń do wyjścia z toksycznego związku. Dlatego nie warto przyzwyczajać się do miejsc, rzeczy, a tym bardziej ludzi na tyle, że stają się dla Ciebie jak narkotyk. Warto podejmować zdrowe ryzyko i robić nowe rzeczy oraz umieć odejść / porzucić każde miejsce, każdą rzecz, każdą osobę w każdej, pierdolonej chwili, jak uznasz, że coś Cię zaczyna ograniczać czy sprawia, że czujesz się nieszczęśliwy.

Paradoksalnie życie na samym dnie, również może być dla Ciebie takim narkotykiem, do którego się przyzwyczaisz, że nie będziesz miał tej siły, aby wrócić na prostą. Nie będziesz widział najmniejszego sensu, aby to robić. Nie będziesz miał już takiej potrzeby, bo będzie Ci dobrze.

Siły? Co ja piszę! Jakiej siły!

Możesz nawet nie mieć chęci, aby mieć w ogóle jakąkolwiek siłę do zmiany. Wszystko rozchodzi się o chęci. Jak są chęci, to znajdzie się siła do działania. Dlatego bardzo ważne jest to, aby nie tracić kontroli nad swoim życiem na tyle mocno, żeby spaść na samo dno i się na nim zacząć urządzać oraz do niego przyzwyczajać.

Różnie w życiu bywa. Jednak trzeba mieć tą świadomość, że w życiu zaczynamy spadać w dół. To spadanie może wyglądać dwojako.

Powoli będziemy staczać się na dno i nie będziemy tego w ogóle zauważać, a kiedy zauważymy, że jesteśmy na dnie, to będzie dla nas za późni. Lub pierdolniemy nagle z hukiem jak domek z kart. Trzeba być na tyle świadomym, aby odczytywać te znaki, które dostajemy od życia i na nie w porę reagować, znając późniejsze konsekwencje jakie mogą się pojawić. Oczywiście na wszystko nie będziemy nigdy przygotowani w 100% Dlatego też warto pracować nad swoim charakterem każdego dnia, ponieważ to tylko dzięki niemu możemy wyjść na prostą z najciemniejszego lasu oraz bagna.

Jak się przegapi te znaki i w porę na nie nie zareaguje, to potem już będzie coraz trudniej wyjść na prostą, bo i charakteru może zabraknąć dający nam siły w beznadziejnych sytuacjach, kiedy inni odpuszczają.

Prostą?

Dla większości osób, którzy prześpią znaki jakie dostaną od życia, urządzenie się na dnie, będzie nową prostą, w której będą tkwili do swojej śmierci. I dotyczy to wszystkich, a nie tylko ludzi biednych czy będących najniżej hierarchii społecznej. Na dnie może znaleźć się każdy. Bez względu na status społeczny, wykonywany zawód czy wysokość zarobków. Istnieje takie powiedzenie, że od bezdomności dzieli  większość ludzi – trzy raty kredytu.

Jak odbić się od dna
Jak odbić się od dna

Paradoksalnie im masz więcej pieniędzy i jesteś przyzwyczajony do wygodnego życia, tym trudniej będzie Ci się pogodzić ze stratą tego wszystkiego, która dla Ciebie będzie oznaczała to przysłowiowe „ludzkie dno”, w którym Twoje EGO nie wyobraża sobie żyć. Możesz tego nie unieść psychicznie. Nawet obniżenie statusu społecznego i ograniczenie wydatków dla wielu osób przyzwyczajonych do życia w konsumpcionizmie jest nie lada dramatem.

I widzisz!

Znów przewija się te pierdolone „przyzwyczajenie”. W okresie „pandemii grypy” bardzo dużo poupadało firm usługowych, ze względu na pojebaną „walkę” aparatu państwowego, z czymś z czym Putin rozprawił się w zasadzie w jedną noc, zamieniając tym samym pasek w telewizorze na inny. Za każdym upadkiem takiej firmy, stał również osobisty dramat człowieka. Dramat będący w pewnym sensie jego upadkiem. Upadkiem człowieka, który dotychczas prowadził normalne życie. Można powiedzieć, że nawet szczęśliwe. Miał jakiś biznes, jakieś pieniądze, jakiś dom, jakiś samochód, jakąś rodzinę. Aż tu nagle wychodzi  Ci przed kamery jakiś „ekspert” i swoją jedną decyzją na podstawie telewizyjnego prawa, zamienia Twoje dotychczasowe, spokojne życie, w piekło. Nagle nie z Twojej winy pojawiają się zatory płatnicze, które w konsekwencji generują Ci długi.

Długi, które wywracają Twoje życie do góry nogami. Życie, w które władowałeś kupę zdrowia, serca, pieniędzy, duszy. Długi, które obniżają Twój status społeczny, do którego tak się już przyzwyczaiłeś. Długi, które zabierają Ci wszystko na co tak ciężko i długo pracowałeś. Długi, które zabierają Twojej rodzinie poczucie bezpieczeństwa. To wszystko się kumuluje w Tobie i wpędza Cię w depresję. A koniec końców zaczynasz leczyć ją alkoholem i tym samym wpędzasz się w nowy nałóg, który nigdy byś nie pomyślał, że w ogóle będziesz taki miał. Przez alkohol i długi tracisz potem dom oraz rodzinę, ponieważ żona od Ciebie odchodzi, a Ty lądujesz na ulicy w nowej rzeczywistości, którą musisz unieść. Lądujesz na ulicy z długami, nowym nałogiem oraz depresją. I nigdy byś nie przypuszczał, że wylądujesz na samym dnie. Nigdy byś nie przypuszczał, że będziesz kiedyś tą osobą, którą sam kiedyś gardziłeś.

Pytanie jest takie!

Co zrobisz z nową rzeczywistością, w której się znalazłeś? Czy znajdziesz siłę w sobie, aby odbić się od dna i wrócić na prostą? 

Jeśli tak to wiedz, że musisz to zrobić jak najszybciej, ponieważ każdy dzień jest dla Ciebie na wagę złota. Im dalej w las, tym więcej drzew. Jeśli nie znajdziesz siły, aby odbić się od dna, to będziesz miał dwa wyjścia:

Z każdym dniem będziesz się przyzwyczajał do nowego statusu społecznego, w którym się obecnie będziesz znajdował, aż z czasem zaczniesz obojętnieć i przyzwyczajać się do nowej sytuacji. I to co było nowe, będzie dla Ciebie już stare.

Nie wytrzymasz presji! Nie znajdziesz w sobie siły, aby odbić się od dna, jednocześnie nie będziesz potrafił pogodzić się ze stratą i zaakceptować nowego statusu społecznego oraz nowych warunków życia, do których nie jesteś przyzwyczajony. Nie widząc dalszego sensu życia, możesz targnąć się na swoje życie, jak zrobiło to wielu przedsiębiorców, którzy w „pandemii” potracili wszystko, na co pracowali latami. Nie wytrzymali presji. Nie potrafili odnaleźć się w nowej rzeczywistości, więc stracili sens życia. I o tym niestety mało co się mówi! O tym dramacie ludzi, co stał za tymi wszystkimi obostrzeniami.

To co napisałem, być może jest trochę wyolbrzymione, ale mniej więcej w taki sposób odbywa się proces upadku człowieka na samo dno. Bałagan w głowie, bałagan w życiu. Pojawiają się problemy, długi, nałogi, a człowiek wpada w depresję czy traci momentalnie sens życia. Osobiście znam jeden taki przypadek z mojego rodzinnego miasta, pewnej osoby, która wpakowała całe swoje oszczędności życia w rodzinny biznes gastronomiczny, który był w przyszłości gwoździem do trumny jego życia osobistego i rodzinnego. Człowiek ten otworzył knajpkę w Styczniu 2020 roku. A w Marcu zderzył się z opresyjnym aparatem państwowym  oraz słowami Premiera, który dawał ciągle nadzieje mówiąc:

-Wytrzymajmy jeszcze 2 tygodnie

Tym sposobem jego pętla na szyi zaczęła się zaciskać. Gastronomia generuje spore koszty. Zaczęły pojawiać się zatory płatnicze, które w konsekwencji zaczęły tworzyć długi. A długi zaczęły burzyć jego spokój rodzinny oraz zabierać poczucie bezpieczeństwa u jego żony. Inaczej wygląda małżeństwo, w którym jest poczucie bezpieczeństwa, a inaczej kiedy pojawiają się długi, które nakręcają dalszą spiralę innych problemów. Inaczej wygląda małżeństwo, w którym jest stabilizacja i pewność o jutro, a inaczej kiedy tej stabilizacji nie ma. Za to jest stres, nerwy, krzyki oraz napięta atmosfera spowodowana problemami finansowymi, za które paradoksalnie odpowiadało państwo i jego chora polityka.

Taka atmosfera, to równia  pochyła i dobry grunt do pojawienia się w życiu człowieka różnego rodzaju nałogów, spowodowanego aktualnym stanem psychicznym. Były Piłkarz Legii Warszawa, Reprezentacji Polski oraz CSKA Moskwa, Dawid Jańczyk na pieniądze nie narzekał. Swego czasu był majętną osobą. Był milionerem. Jednak kiedy w jego życiu pojawiły się problemy, to zaczął leczyć je alkoholem, a to już  była równia pochyła w jego karierze. Momentalnie spadł na dno i gdyby nie ludzie, którzy co chwila wyciągali do niego ręce ze względu na jego społeczną wartość – talent jaki miał, to kto wie, jak głęboko na dnie by wylądował i czy w ogóle by jeszcze żył, prowadząc taki tryb życia, jaki prowadził?

Niestety zwykły, szary, Kowalski, tyle szczęścia co Jańczyk nie ma i zazwyczaj musi liczyć na siebie w takich wypadkach. W przypadku osoby z mojego rodzinnego miasta również tak było, że pojawił się w życiu alkohol, którym starał się zapić nerwy. Jednak alkohol prowadził do jeszcze większych awantur i wszystko się kumulowało. Ostatecznie typ skończył bez rodziny, bez biznesu, z długami oraz nowym nałogiem, którego kiedyś nie miał, tak jak Dawid Jańczyk. I też nie wiadomo jakby się to wszystko potoczyło, gdyby w porę nie zareagowała jego rodzina w postaci matki, ojca oraz brata.

Pracując w Kancelarii Komorniczej często byłem świadkiem upadku ludzi poprzez długi oraz nałogi. Przekrój społeczeństwa był naprawdę różny. Była typowa patologia zadłużona po uszy, ponieważ nabrali pożyczek w parabankach na jakieś telewizory oraz kryminaliści, którzy wyszli dopiero z więzienia i nie mieli żadnego pomysłu na swoje życie, więc wrócili do przestępstw co konsekwencją były różne kary sądowe i mandaty. Były również i normalne osoby, które znalazły się na dnie głównie przez pechowe zrządzenie losu, dobre serce czy swoje nałogi, które dopiero pojawiły się w momencie upadania.

Pamiętam byłego wojskowego, który wrócił z misji wojskowej i się rozpił do granic możliwości. Pamiętam byłego lekarza co walił opiaty, pamiętam byłego policjanta, który nie pił alkoholu dopóki nie poszedł do policji. Pamiętam byłego nauczyciela, który zaczął pić, ponieważ tak odreagowywał pracę z młodzieżą. Pamiętam instruktora ciężarów, którego rzuciła baba i również poleciał w bajlando, a dotychczas w jego życiu był tylko sport. Pamiętam jak chodził obsrany z napuchniętą gębą i żebrał pod TESCO pieniądze na jakieś mózgotrzepy, które wypijał w hektolitrach.

To był widok!

Jeszcze kilka lat temu pamiętałem go z siłowni jak uczył dzieci młodzież podnosić ciężary, by potem walać się obsrany po krzakach w centrum miasta. Pamiętam byłego dyrektora szkoły, który w jeden dzień stracił wszystko. Dom, rodzinę, pracę, status społeczny, przyjaciół, kolegów, znajomych, po tym jak po kielichu wsiadł w samochód i lekko stukną dziecko, które nagle wbiegło mu na ulicę. Całe szczęście dziecku się nic nie stało, ale już było po jego karierze w szkole. Nie udźwigną tego!

Wykształcony człowiek na stanowisku, w jednej chwili, przez głupi błąd stracił wszystko na co tak ciężko pracował latami i znalazł się na dnie. Jak miał problemy z alkoholem, tak ta sytuacja pogrążyła go jeszcze bardziej. Koniec, końców pamiętam go jak zbierał puszki ze śmietnika, a jeszcze kilka miesięcy temu był dyrektorem szkoły. Jego zgubił alkohol, pod wpływem, którego popełnił błąd i znalazł się na dnie, bo nie uniósł psychicznie tej sytuacji.

Ciebie może zgubić rutyna czy zbytnia pewność siebie, która również wywróci Twoje życie do góry nogami. I jeszcze nie wiesz, jak możesz na nią zareagować. Jeśli nie miałeś wielu okazji do sprawdzenia swojego charakteru, to może być różnie. Charakter sprawdza się w momentach pokoju, a nie na wojnach. Możesz mieć trudności z uniesieniem problemu, a wtedy to najłatwiejsza droga do upadku, który rozpocznie się nowym nałogiem, w który możesz zacząć uciekać.

To co łączyło tych ludzi ze sobą, to nie tylko długi, ale również i nałogi w których tkwili. To co dzieliło ich, to różna historia ich życia, która do tego doprowadziła do nałogów, upadku, eksmisji, a koniec końców bezdomności. Także nie wszyscy  bezdomni to typowa patologia. Niektórzy z nich to wykształceni ludzie, którzy po prostu się pogubili w życiu i przez to nie wytrzymali ciśnienia i się stoczyli. A poznasz ich po słownictwie, sposobie wypowiadania się, oczytaniu, podejściu do życia czy głębszych przemyśleniach. W USA – Kalifornia, wielu bezdomnych nawet pracuje na cały etat, ponieważ nie stać ich na kredyt, kupno mieszkania czy nawet wynajem pokoju, bo pierwsza potrzeba życiowa człowieka jest poza ich zasięgiem.

Historia bezdomnego Stefana:

 

Kiedyś pomagałem naiwnie, pewnego bezdomnemu wyjść na prostą. Było to w 2018 roku, a on swoją rezydencję miał w krzakach koło Dworca Wschodniego. Nazwijmy go Stefan.

Kim był Stefan?

Stefan był 45 letnim mężczyzną, który przez większość swego życia był naprawdę normalnym człowiekiem. Nawet jak z nim rozmawiałem, to widać było, że to nie jakiś kryminalista czy bandzior, tylko osoba, która pogubiła się w życiu. Miał rodzinę, normalną pracę, dom. Jednak przez ostatnie 5 lat jego życie zostało wywrócone do góry nogami. U niego zaczęło się od tego, że na stare lata coś mu odjebało i zaczął bawić się w hazard. Jak sam mówił przez 40 lat życia nawet nie grał w karty, a co tu mówić o czymś grubszym. Na Euro 2012 poszedł z kolegą obstawiać zakłady bukmacherskie pierwszy raz w życiu i od tego się zaczęło. Jak widać zaczęło się niewinnie, by potem przerzucić się na kasyna czy maszyny.

Widać był osobą bardzo podatną na wpływy czynników zewnętrznych. Są osoby, które w bardzo łatwy sposób się uzależniają od wszelkich rzeczy, które sprawiają im przyjemność. Od alkoholu, seksu, hazardu, narkotyków. Takie osoby, też w bardzo łatwy i szybki sposób również się zakochują. Ogólnie bardzo łatwo wpadają w sidła przyjemności. Dlatego przyjemność trzeba sobie dawkować, na nią sobie zapracować oraz zasłużyć. Alkohol, jedzenie, seks, wszystko ich szybko uzależnia co przyjemne i daje dopaminę. Jak bawisz się w hazard, to bardzo szybko możesz zrujnować sobie życie. Hazard zazwyczaj idzie w parze z alkoholem i narkotykami. Zresztą chyba każdy wie, że idąc zagrać sobie w maszyny, dostaniesz również od miłej pani czy pana piwo, aby Ci się lepiej grało, a kto wie czy i nie zakupisz czegoś mocniejszego :):):) pod stołem :):):)

W jego przypadku zaczęło się od hazardu. A jak jest hazard to są i długi. I bardzo szybko wszystko się wali wtedy. Jak są długi – hazardowe długi, to za chwilę pojawiają się jeszcze większe. Chłopaki z miasta, które chcą te długi odzyskać.

Człowiek zaczyna żyć w stresie. Zaczyna sięgać po alkohol, żeby zapić smutki. I jest to złe połączenie, kiedy masz normalną żonę oraz rodzinę. Żona traci poczucie bezpieczeństwa, a Ty status żywiciela. Momentalnie tracisz na wartości w jej oczach. I max 3 miesiące i w takich warunkach kobieta od Ciebie odchodzi, jeśli w porę się nie opamiętasz.

On jak widać się nie opamiętał. Nawet wpierdol nie dał mu do myślenia, że zaczyna sięgać dna. I cóż! Żona od niego odeszła, wyjebała go z domu, ten zamiast walczyć o rodzinę i swoją zmianę, to przeprowadził się do rodziców i tam zaczął chlać dalej – nie wyciągając wniosków, na które chyba było już za późno. Było za późno w gównie był już dawno po uszy w swoim wolnym spadaniu na dno.

Potem przez wódkę wyrzucili go z pracy. Potem ojciec jego zmarł, a brat zabrał matkę do siebie do domu, a jego wyjebali z domu, który został sprzedany. I oficjalnie stał się w taki sposób bezdomną osobą. Bez rodziny, bez środków do życia, bez pracy, za to nałogiem oraz z długami wynikającymi z tego nałogu.

Jak sam mówił, że z początku zaczął pić z rozpaczy i z tego w jaki sposób pokierował swoim życiem, że sięgnął w taki sposób dna. Zapijał smutki tym, co tak naprawdę wpierdoliło go w sytuację przez, którą musiał pić. Taki paradoks.

Na początku Stefan pił z żalu, że wszystko stracił i znalazł się w miejscu, w którym nigdy nie przypuszczał, że się kiedykolwiek w życiu znajdzie na stare lata. A potem pił już z przyzwyczajenia i obojętności. Jak sam powiedział, że kiedyś czuł wielki żal, poczucie winy oraz smutek, że wszystko stracił i zmarnował sobie życie, a potem czuł już tylko obojętność. Czuł obojętność, ponieważ już ułożył sobie „życie” na samym dnie hierarchii społecznej i się do takiego życia przyzwyczaił. Nie miał poczucia winy. Nie odczuwał tego jakoś mocno. Skoro czuł obojętność, to w takim stanie emocjonalnym nie miał najmniejszych chęci, ani siły, aby zrobić coś ze swoim życiem. Nawet nie chciał nic robić, bo nie widział sensu ku temu. Dlatego przez to większość bezdomnych nie chce wracać do „normalnego życia”, bo nie widzą sensu ku temu.

I naprawdę nie musisz być na samym dnie, aby czuć obojętność w swoim życiu, która ograniczy Ci Twój rozwój. Naprawdę nie musisz być na dnie, aby stać w miejscu ze swoim życiem. Wystarczy, że przyzwyczaisz się do swojej strefy komfortu na tyle mocno, że nie będziesz miał chęci, aby je zmienić. Być może nawet chciałbyś coś zmienić w swoim życiu, ale nie masz sił, motywacji oraz odwagi, aby zrobić ten pierwszy krok. Czasem piszą do mnie goście, którzy szukają porady odnośnie swojego życia. Zatrzymali się w nim w miejscu w swojej strefie komfortu. Może by i coś zmienili! Nawet chcieliby to zrobić! Nawet wiedzą – jak to zrobić, ale z jakiś tajemniczych powodów, tego nie robią. Nie robią, ponieważ tak działa te pierdolone przyzwyczajenie i dopiero może jakaś sytuacja życiowa, która na nich nagle by spadła, spowodowałaby to, że albo zostaną przygnieceni, albo wykrzesają z siebie te ostatnie resztki sił i ruszą z życiem do przodu.

Kiedy jesteś na dnie, to jedynie emocja ZŁOŚCI i WKURWIENIA może sprawić, że od tego dna się odbijesz, ponieważ znajdziesz na to jeszcze siły. Jeśli jednak jesteś na dnie i czujesz OBOJĘTNOŚĆ, to znaczy, że już przyzwyczaiłeś się do takiego życia i jest Ci w nim poniekąd dobrze, chociaż może jeszcze Ciebie gryźć jakieś sumienie, kiedy porównujesz się ze swoimi rówieśnikami. Po prostu za długo spędziłeś czasu na samym dole i już zupełnie inaczej reagujesz emocjonalnie na otoczenie i Twoją sytuację życiową, niż na samym początku. Dlatego im dalej w las, tym więcej drzew i trudniej z drogą „powrotną”. W wielu przypadkach jest to już droga bez powrotu z biletem w jedną stronę.

Kiedy spytałem się Stefana – czemu nie chce zmienić swojego życia i wrócić do normalności, to co mi odpowiedział?

-Normalności? A do czego mam wracać? Do jakiej normalności? Do kogo? Do byłej żony, która prawdopodobnie już ma kogoś innego? Do rodziny, która mnie skreśliła? Do domu, którego nie mam? Nie mam gdzie wracać! W normalnym życiu, jak to określasz, czekają na mnie tylko same problemy i długi, których nie jestem wstanie spłacić, chyba, że bym nagle wygrał szóstkę w totka, a i tak nie ufam sobie na tyle, żeby tego nie przegrać w kasynie w ciągu kilku dni. Wracać po to, by zaraz znów się znaleźć na ulicy i zawieść wszystkich dookoła? Szkoda czasu oraz wysiłku!

Jakby nie patrzeć to była prawda. Żeby stanąć w pełni na nogi i wrócić do „SYSTEMU” musi ogarnąć swoje życie na tyle, że z jego perspektywy się to w ogóle nie opłaca. Więc na starcie już nie podejmuje walki. Za dużo zachodu, aby stawać na nogi i za dużo kłód pod nogi by miał rzuconych na „dzień dobry”. Nie ma też tej potrzeby emocjonalnej, aby to zrobić. Za bardzo spadł na dno i za mocno się na tym dnie zasiedział, że w zupełnie inny sposób mógł odczuwać szczęście. Odniosłem wrażenie, że jest mu nawet dobrze. Tak się zasiedział i urządził na dnie, że zaczął czuć się komfortowo w takich warunkach. Można powiedzieć, że nawet było mu z tym dobrze.

Bo widzisz!

Będąc na samym dnie, mimo wszystko miał co jeść. Bezdomni zazwyczaj z głodu nie umierają, tylko jak już to ze swoich nałogów. Jakby nie patrzeć ma też również gdzie spać o każdej porze dnia i nocy. Kwestia tylko przyzwyczajenia do nowych warunków. Rachunków płacić nie musi. Nie ma nic, więc komornik nie ma mu co zabrać za długi, które ma. Jakby poszedł do pracy i zaczął zarabiać, to by dopiero miał co zabrać. Jakby poszedł do pracy, to zapewne znów by wylądował w kasynie. A tak, to wstaje, o której chce, a kładzie się tam, gdzie uśnie :):):). Jego jedynym zajęciem jest skombinowanie pieniędzy na alkohol, co też jak widać było opanował w taki sposób, że swoją potrzebę związaną z nałogiem, potrafił zaspokoić na tyle mocno, że był napierdolony dzień w dzień. Policja miała go w dupie. Można powiedzieć, że był tak jakby ponad prawem. Póki nie popełnił przestępstwa przeciwko mieniu czy życiu, to był „nietykalny”. Myślisz, że policja wlepiała mu mandaty za chlanie koło Dworca?

Udawała, że go nie widzą :):):)

Myślisz, że wręczali mu mandat za przejście na czerwonym świetle?

Myślisz, że dostawał mandat za brak biletu w komunikacji miejskiej?

Oczywiście, że NIE!

Nikt nawet do nich nie podchodził, a jak podchodził to tylko po to, aby go wyjebać z autobusu czy tramwaju. Pomoc medyczną również jak trzeba było, to miał zapewnioną i nie musiał za nią płacić. Powiem więcej! Niewykluczone, że nawet wchodził tam bez kolejki :):):) Sam pamiętam jak czekałem na SOR ze skręconą nogą kupę czasu, ponieważ przyprowadzili żula z rozwaloną głową, który miał pierwszeństwo. Musieli go jeszcze umyć, aby był zdolny do pomocy. Raczej jemu też nikt faktury nie wystawił za usługę :):):), bo szkoda długopisu na niewypłacalną osobę.

Można powiedzieć, że takie osoby są naprawdę wolne. Wolne dopiero wtedy jak spadną na sam dno. Wolne dopiero jak spadną na sam dół hierarchii społecznej.  Żeby poczuć znów podobną wolność, to trzeba by było wejść na sam szczyt tej drabiny. Jak widać, że najbardziej zniewoleni są Ci co są gdzieś po środku tej drabiny :):):)

Czyli kto?

Biedni i klasa średnia :):):) Czyli osoby, których jest najwięcej. Czyli osoby, które są normalnymi ludźmi i prowadzą normalne życie, typu dom – praca, dom – szkoła.


Znaki od życia, które dadzą Ci do myślenia, że w swoim życiu zaczynasz spadać na dno:

 

Im dalej w las, tym więcej drzew. Im więcej drzew, tym trudniej wyjść z lasu i łatwiej jest w nim błądzić, aż w końcu odechce się powrotu. Każde drzewo to znak jaki dostajesz od życia, że być może powinieneś zawrócić, bo potem może być dla Ciebie za późno. Za późno dlatego, ponieważ utkniesz w lesie na długie lata i rozbijesz sobie tam „obóz”, w którym będziesz żył.

Znaki od życia, które dają do myślenia, że spadasz w swoim życiu w dół:


  • Utrata starych znajomych:

Jednym z pierwszych znaków, które pokazują nam, że z naszym życiem zaczyna być coś nie tak, jest utrata naszych dotychczasowych znajomych lub wykluczenie nas przez nich, z pewnego kręgu towarzyskiego. Nasi znajomi przestają się do nas odzywać, ani gdziekolwiek zapraszać. Zaczynamy być przez nich pomijani przy różnych okazjach lub zapraszani na nie w ostatniej chwili. Można powiedzieć, że niektórzy przestają nas znać lub udają na ulicy, że nas nie widzą. Zauważasz, że z Twojej ekipy, nikt nie ma dla Ciebie czasu. Nikt do Ciebie nie dzwoni, nikt nie próbuje się z Tobą skontaktować. Nikt nie chce za bardzo z Tobą rozmawiać. Można powiedzieć, że przyczyną jest to, że zaczynamy od nich odstawać w negatywny sposób, który zabiera nam w ich oczach naszą wartość pod postacią szacunku.

Można przymknąć oko na jakieś zbuntowane pojedyncze jednostki. Jednak nie można przejść obojętnie wobec sytuacji, kiedy dosłownie nasze stare towarzystwo się całkowicie się od nas z jakiś powodów odcina. I w tym miejscu możesz przekonać się o powiedzeniu – prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Zwracaj uwagę kto się od Ciebie odcina, kto udaje, że Cię nie zna, a kto rzeczywiście chce Cię uratować i podaje Ci pomocną dłoń.

Jednym z takich wcześniejszych objawów, że tracimy w oczach naszych znajomych szacunek, jest żartowanie sobie w publiczny sposób z naszej osoby, wyglądu czy trybu życia jaki prowadzimy.

Więcej na temat budowania wartości społecznej, oraz tego – jak jej nie stracić. Przeczytasz w moim 400 stronicowym E-BOOKU: PRAWO WZAJEMNOŚCI – Twoja Instrukcja Obsługi Ludzi. Więcej szczegółów na: damcidomyslenia@protonmail.com

Prawo Wzajemności - Twoja Instrukcja Obsługi Ludzi
Prawo Wzajemności – Twoja Instrukcja Obsługi Ludzi

  • Słyszysz brutalną prawdę o sobie, od najbliższych przyjaciół:

Słyszysz brutalną prawdę w cztery oczy o sobie i o swoim lifestylu jaki prowadzisz, od najbliższych Tobie osób, którzy w taki sposób chcą Tobą potrząsnąć i dać Ci do myślenia, że zaczynasz lecieć ze swoim życiem w dół. I jeśli słyszysz taką prawdę pierwszy raz, to się nie obrażaj, tylko się zastanów czy wszystko jest OK. Niech da Ci do myślenia to, że ktoś zauważa, że coś w Twoim życiu dzieje się niedobrego i w taki właśnie sposób podaje Ci pomocą dłoń. Poprzez słowa, które w zamiarze mają Tobą potrząsnąć i dać do myślenia.

Jeśli usłyszysz od przyjaciół:

-Stary! Co się z Tobą dzieje? Nie przypominasz siebie!

To wiedz, że oni ewidentnie zauważyli, że coś jest  z Tobą nie tak. A skoro oni zauważyli, to zauważyli również to inni ludzie.


  • Wymiana starych znajomych na nowych – na tych, którzy są podobni na chwilę obecną do Ciebie:

Najczęściej wraz z utratą starych znajomych, następuje ich wymiana. Tracimy znajomych, ponieważ zostali oni wymienieni przez nas na innych, tych bardziej podobnych na chwilę obecną do nas. Jedni nas odtrącają, więc wypełniamy pustkę innym towarzystwem – podobnym do nas. Z jednym towarzystwem pójdziemy do góry, z innymi znajomymi będziemy stać w miejscu, a jeszcze z innymi – spaść w dół.

Jeśli zauważyłeś, że zaczynasz spędzać coraz więcej czasu z nowymi osobami, z którymi np: non stop imprezujesz, a co raz mniej z dotychczasowym towarzystwem, to w taki właśnie sposób następuje wymiana towarzystwa na nowe. Może to być wymiana oczywiście na lepsze, ale również może być wymiana na gorsze. Wszystko zależy od Ciebie i to do czego dążysz w życiu.


  • Utrata głównego źródła zarobkowania przez używki:

Większość osób, która w jakiś sposób znajduje się na zakręcie życiowym, to nie pracuje, ponieważ stracili swoje główne źródło zarobkowania przez nałóg, w którym tkwili. Znałem kiedyś pewnego księgowego, który do liczb miał dobry łeb. Ogólnie był dobry w tym co robił, aż to czasu, kiedy zaczął chlać z jakiś powodów. I naprawdę te powody są różne i zaczynają się dosyć niewinnie.

Wspominałem Ci wcześniej o byłym policjancie, którego kiedyś wraz z moim szefem eksmitowaliśmy na bruk z powodu jego długów. Zanim doszło do eksmisji to zdążyłem jemu składać kilka razy wizytę w domu :):):) Za każdym razem nie dało się z nim rozmawiać, ale raz trafiłem na niego w miarę jeszcze trzeźwego. Porozmawiałem z nim trochę od serca i z pytałem się:

– Jak to się stało, że był policjantem, a potem spadł na samo dno?

Odpowiedział mi, że od do czasu, aż nie poszedł do Policji, to nie pił dużo alkoholu. Można powiedzieć, że pił okazjonalnie. To właśnie pracując w Policji się rozpił się do granic możliwości. Nie wytrzymał presji oraz obciążenia psychicznego jakie daje ten zawód w prezencie. W taki właśnie sposób walczył ze stresem i presją, na którą psychicznie mógł nie być gotowy. A, że był łatwo podatny na różnego rodzaju uzależnienia, to zaczął przesadzać z alkoholem. I wtedy to już była równia pochyła. Zaraz stracił pracę, żona od niego odeszła, a potem to już zaczynał się jego powolny upadek, którego końcem była eksmisja na bruk.  Jak pracowałem kiedyś fizycznie na drogach przez okres kilku miesięcy, to dosłownie dzień w dzień coś piłem. Nie dało się inaczej. Nawet jak się człowiek bronił, to i tak umoczył dzioba. Najczęściej bimber, który dostawaliśmy od chłopów za zrobienie im przy okazji podjazdu do domu, który stał przy drodze, którą budowaliśmy czy odnawialiśmy. Taka to była forma zapłaty, którą akceptował każdy robotnik, łącznie z kurwa majstrami.

Mój kolega był kiedyś przez chwilę nauczycielem w gimnazjum na Pradze Północ. Opowiadał mi, że sam się zwolnił z pracy, ponieważ dochodziło do tego, że po pracy zaczynał chlać czteropaki piwa, aby ochłonąć emocjonalnie po całym dniu spędzonym z młodzieżą ze Stalowej, Brzeskiej, Szmulek czy Ząbkowskiej :):):). Po prostu nie dało się inaczej! A przynajmniej on nie potrafił!

Pracując również kiedyś  w banku u nas była również presja sprzedażowa. Ja leczyłem ją piwem przez jakiś czas :):):), ale byli ludzie co jechali non – stop na Kokainie. Po niej mieli lepszą gadkę, lepiej dogadywali się z klientem, byli bardziej bezpośredni, więcej sprzedawali. Ale również w taki sposób staczali się pomału na dno. Pamiętam chłopaka, który w późniejszym czasie nie potrafił nawet zadzwonić do klienta już na „trzeźwo”, tylko musiał być na wspomagaczach.

Używki są bardzo podstępne i nie wiadomo kiedy człowiek może przekroczyć tą niepisaną linię dobrego smaku. I to jest największy w tym problem, bo bardzo łatwo jest stracić samokontrolę. Wracając do księgowego, to alkohol zaczął robić mu bałagan w życiu prywatnym oraz w głowie. Alkohol również zabierał mu siły do tego, aby opanować ten rozgardiasz i go uprzątnąć.

Co prawda księgowy ten nigdy nie pił w pracy, ale po pracy. Jednak kiedy zaczął przesadzać z alkoholem, to w jego życiu prywatnym zaczął pojawiać się naturalny bałagan, który siłą rzeczy zaczął przenosić na życie zawodowe. Zaczęło się od tego, że parę razy zachlał tak, że na drugi dzień nie nadawał się do jakiejkolwiek pracy i musiał brać urlop na żądanie. Parę razy się spóźnił do pracy, parę razy zdarzyło mu się być „wczorajszym”. Również takie chlanie nie wpływa dobrze na efektywność w pracy. Tym bardziej jak masz pracę umysłową i po całonocnym chlaniu siadasz do liczb, a łeb Ci pęka od kaca i niewyspania. Wtedy zaczynasz się mylić, zaczynasz nie dotrzymywać terminów, zaczynasz zapominać, stajesz się powolny, mało kumaty, kontaktowy. Masz bałagan nie tylko wokół siebie, ale również i w swojej głowie. Raz na jakiś czas może się to zdarzyć, ale problem zaczyna się kiedy zdarza się codziennie.

Jego wygląd również pozostawał wiele do życzenia i jasno dawał do myślenia osobom postronnym, że coś w jego życiu zaczyna być nie tak. Zaczynał do pracy przychodzić wczorajszy, nieogarnięty, zaniedbany. Dało wyczuć się lekką woń alkoholu jak rozmawiał z ludźmi. Nie był jakoś przesadnie brudny i śmierdzący, ale jednak do świeżych osób też nie należał. Był zarośnięty, nieuczesany, nieogolony, zmęczony, wygnieciony, mimo że był pod krawatem. Jego nałóg zabierał mu siły nawet na wypastowanie sobie butów czy wyprasowanie koszuli. Stawał się przez to leniwy. Jest to strzał w kolano kiedy masz pracę umysłową i w dodatku masz kontakt  z ludźmi.

I w takim stanie nie popracował długo w firmie, mimo długiego stażu pracy tam. Został zwolniony przy pierwszej lepszej okazji. Zanim jednak został zwolniony, to popsuł sobie relacje z kolegami i koleżankami w pracy, którzy od niego się odsunęli, mimo iż on nie zrobił im nic złego. Po prostu zaczęli zauważać jego bałagan z życia prywatnego, jaki zaczął przynosić do pracy. Nie ogarniał terminów, jego pomyłki trzeba było poprawiać, co chwila się spóźniał. Z czasem takie zachowanie zaczyna wkurwiać i współpracowników, jak przez kogoś mają więcej pracy. W większości przypadków ludzie myślą, że jak ktoś został zwolniony w pracy, to przez wódkę, którą w niej pił. Zazwyczaj ludzie zostają zwolnieni z pracy właśnie w taki sposób jak powyżej, gdzie bałagan w życiu prywatnym przenoszą na życie zawodowe. I wtedy można podpiąć to, że został zwolniony przez alkohol.


  • Zmiana naszego wyglądu na gorszy, który polega na ogólnym zaniedbaniu:

Jak tracisz kontrolę nad swoim życiem z jakiegoś powodu, to w pierwszej kolejności widać tego odbicie w naszym wyglądzie lub naszym najbliższym otoczeniu, którym może być nasz pokój lub nasze mieszkanie. Jak popatrzysz na ludzi, którzy stracili kontrolę nad swoim życiem i znaleźli się na dnie, to nawet nie musisz znać historii ich życia. Wystarczy, że na nich popatrzysz i wiesz, że w ich życiu jest bałagan na strychu. Są brudni, nieogoleni, zaniedbani. Jak miałeś kiedyś nieprzyjemność wylądować na „pasterce” narkotykowo – alkoholowej u jakiegoś gagatka na melinie, to widać jego życiowy burdel nie tylko po nim, jego ubiorze, ale również po tym  w jakich warunkach mieszka. Najczęściej jest tam syf, kiła i mogiła. Smród, burdel, chujnia z grzybnią, która odzwierciedla jego poziom życia i dno, w którym się znajduje.


  • Problemy ze zdrowiem:

Bałagan w Twoim życiu i to, że zaczynasz być na dnie, zaczynają się uzewnętrzniać w naszym zdrowiu oraz naszej kondycji fizycznej oraz wyglądzie zewnętrznym. Kiedyś widziałem młodego chłopaka – 20 latka, który wyglądem wyglądał, gdzieś na 50. Pomarszczony, zniszczony. Osoby, które straciły kontrolę nad swoim życiem, poznasz po uzębieniu, które pozostawia wiele do życzenia. Osoby takie również poznasz po cerze czy licznych przebarwieniach na skórze. Ogólnie to Twój organizm będzie Cię z czasem informował, abyś powiedział STOP. Kiedy będziesz spotykał starych znajomych, którzy nie widzieli Cię ładnych kilka miesięcy lub lat, to możesz nie zobaczyć w ich oczach entuzjazmu.


  • Niezaspokajanie dostatecznie swoich podstawowych potrzeb życiowych:

Twój nałóg zaczyna wymykać się spod kontroli na tyle mocno, że przez niego zaczynasz nie zaspokajać w pełni swoich podstawowych potrzeb życiowych.  W taki sposób zaczynasz „oszczędzać” na wszystkim, aby w pierwszej kolejności zaspokoić swój nałóg, który stał się Twoją pierwszą, podstawową potrzebą życiową, a w drugiej kolejności zaspokajasz prawdziwe potrzeby życiowe, o ile starczy Ci na to pieniędzy.

Na początku tak to wygląda, jednak im dalej w las, tym więcej drzew. Z czasem wolisz kupić prytę czy działkę towaru, niż kupić sobie jedzenie, środki czystościowe i higieny osobistej, a w końcowym etapie opłacić rachunki za mieszkanie i media. Najczęściej wszystko idzie w parze, wraz z utratą źródła utrzymania.


  • Długi oraz problemy finansowe:

Długi mogą pojawić się w życiu człowieka w różnoraki sposób. Ogólnie rzecz ujmując, większość Polaków jest zadłużona w bankach, ponieważ wzięli kredyt na mieszkanie, będące ich pierwszą potrzebą życiową.

Co to oznacza?

A to oznacza, że w większości tych osób od bezdomności dzieli niespłacone 3 raty kredytu, które na przestrzeni 30 lat trwania umowy z bankiem, może mieć rację bytu taka sytuacja.

Długi są różne. Mogą być to długi inwestycyjne, które w zamyśle, w niedalekiej przyszłości mają dać zysk. I takie w zasadzie są najlepsze. Jak już, to takie długi mają bogaci.

Długi mogą być okolicznościowe, gdzie splot zdarzeń – np: nagła choroba – spowodował, że człowiek musi się zadłużyć, aby walczyć o życie. I dlatego operacje czy jakieś leki ratujące życie dziecka są zawsze najdroższe i tak trudno dostępne.

Czemu?

Ponieważ firmy framaceutyczne doskonale zdają sobie sprawę z tego, że kochający rodzice, zrobią dosłownie wszystko w desperacji, aby uratować swoje dziecko lub przedłużyć mu życie, nawet o jeden dzień.

Długi mogą być mieszkaniowe, ponieważ każdy człowiek – jeśli nie chce być bezdomnym, to musi gdzieś mieszkać. A niestety mało jest osób kogo stać w dzisiejszych czasach kupić mieszkanie za gotówkę. Aby gdzieś mieszkać, to musi posiłkować się kredytem i tym samym zadłużyć się na całe życie.

Długi mogą być również konsumpcyjne, wzięte na zakup najczęściej na raty, telewizora, samochodu, telefonu. I takie długi najczęściej mają biedni czy klasa średnia.

Jednak jest kila rodzajów długów, generujących problemy finansowe, które jasno dają do myślenia, że w Twoim życiu zaczyna dziać się coś niedobrego.

Jakie to są długi?

-Długi wynikające wprost z Twoich zobowiązań:

Długi za mieszkanie, prąd, gaz, wodę, telefon. Długi, które mogą spowodować Twoją bezdomność, jeśli w porę się nie ogarniesz.

-Długi wynikające z nałogów:

Są to różnego rodzaju długi najczęściej za alkohol, narkotyki, hazard. Są to długi przez które możesz zostać pobity czy okradziony. Są to długi, przez które możesz zostać nawet zabity. Są to długi, które sprawiają, że możesz chodzić przysłowiowymi „kanałami” czy się ukrywać przed światem. Są to długi, które mogą zmuszać Cię do przestępstwa – np: kradzieży. Są to długi przez które możesz okradać swoich najbliższych, aby je spłacić – np: będziesz wynosił biżuterię matki czy żony z domu i zastawiał ją w lombardzie. Są to długi przez które możesz stracić zaufanie najbliższych Tobie osób. Są to długo które generują inne długi. Są to długi, które sprowadzą Cię na sam dół i zniszczą Tobie życie.

-Długi wynikające z przepisów prawa:

Są to długi związane z różnymi kosztami, jakie możesz ponieść, kiedy wejdziesz w konflikt z prawem. Są to różnego rodzaju mandaty i kary za wykroczenia oraz przestępstwa, których się dopuściłeś. Są to wyroki sądowe za przestępstwa. Bardzo dużo osób będących na samym dnie ma właśnie tego typu długi. Długi za mandaty za picie w miejscu publicznym czy jakieś drobne kradzieże sklepowe. Długi za jazdę na gapę. Długi za zakłócanie ciszy nocnej.

Można powiedzieć, że za pierdoły, które się będą kumulowały. Zazwyczaj wyrok polega na karze pozbawienia lub ograniczenia wolności + kara finansowa, która dla wielu osób jest nie do udźwignięcia.

-Długi wynikające z obowiązku alimentacyjnego:

Bardzo dużo osób będących na dnie, również wpada w spiralę zadłużenia za alimenty, których po prostu nie płacą na swoje dziecko.

Zazwyczaj te wszystkie długi idą ze sobą w parze.


  • Prowadzisz swoje życie nie proporcjonalne do swojego wieku:

Każdy wiek rządzi się swoimi prawami. Te prawa dają swego rodzaju przywileje, ale również nakładają na człowieka tzw. „społeczne obowiązki”, które określają „co można”, a czego „nie można” robić w danym wieku. Jeśli masz 2 lata, to naturalne, a wręcz normalne jest to, że możesz narobić w gacie. Jednak kiedy masz już 13 lat, to raczej może być to dla Ciebie powodem do wstydu przed rówieśnikami. Podobnie jest z trybem życia. Jeśli jesteś dorosłym facetem, a prowadzisz się jak małolat, to oznaczać może jedno. Zatrzymałeś się mocno, a że świat – Twoi rówieśnicy poszli do przodu, to się cofnąłeś. Czasem widać 40 letnich gości co stoją w bramach jak 16 latkowie i czekają nie wiadomo na co. Mieszkanie z rodzicami w wieku 30 lat, również pod to podpada :):):)


  • Masz za dużo czasu wolnego i zaczynasz się nudzić:

Masz za dużo czasu, który pożytkujesz głównie na prowadzeniu swojego życia nieproporcjonalnie do swojego wieku. Pamiętam kiedyś napisał do mnie 30 letni kolega z pytaniem:

-Co robisz? Wyłazisz, bo mi się nudzi :):):):)

Jeśli masz tego typu problemy, że nie wiesz co masz ze sobą zrobić, to albo jesteś miliarderem z dochodem pasywnym :):):) albo to znak, że zaczynasz upadać na dno.  Ja nie rozumiem, jak to można w ogóle się nudzić?


  • Poniżanie się w oczach innych osób:

Kolejnym znakiem jaki dostajesz od życia, mówiącym, że upadasz na dno, jest Twoje poniżanie się w oczach Twoich przyjaciół, kolegów, znajomych oraz innych ludzi. Te poniżanie może przybierać różne formy. Jedną z form jest ciągła prośba o pomoc w drobnych sprawach życia codziennego, która może świadczyć o braku Twojej niezależności życiowej. Twoi przyjaciele, koledzy, znajomi, mogą Ci pomóc, ale pamiętaj, że nie ma nic za darmo. W zamian mogą sobie wziąć Twoją godność dla podreperowania sobie ich ego lub możesz stać się ich dłużnikiem, któremu za jakiś czas złożą propozycję nie do odrzucenia. Co prawda będzie Ci ona mocno nie na rękę, ale jednak wywołane poczucie obowiązku oraz lojalności wobec nich

Druga forma, to poniżanie level hard. Wymieniasz swój honor i godność na zaspokojenie swoich nałogów życiowych. Kobieta może świadczyć jakieś czynności seksualne za kreskę amfetaminy, mężczyzna może żebrać obce osoby o parę groszy na alkohol czy kiepa.


  • Popsucie relacji rodzinnych oraz z najbliższymi ludźmi:

Widzisz gołym okiem wymianę Twoich znajomych. Ci wartościowi, Ci ogarnięci, Ci z zasobami, przestają się z Tobą komunikować oraz spotykać. Nie mają dla Ciebie jednym słowem – czasu. Za to co raz częściej zaczynasz się spotykać z osobami, które zaczynają ściągać Cię na dno. To z nimi zaczynasz robić rzeczy, których wcześniej nie robiłeś.

Zaczynasz kłócić się o swoje życie z najbliższymi Tobie osobami. Rodzicami, rodzeństwem, rodziną, przyjaciółmi, dziećmi, którzy martwią się o Ciebie i nie mogą zaakceptować drogi jaką wybrałeś. Inną sprawą jest to, że idziesz własną ścieżką życia w drodze do sukcesu, a inną sprawą jest jak idziesz drogą nałogów i degradacji życiowej na oczach najbliższych Tobie osób.

Inną sprawą jest jak Twoja matka nie może usnąć w nocy, ponieważ masz 30 lat, dalej z nią mieszkasz, nie pracujesz i znów nie wracasz na noc. A to oznacza, że znów przyjdziesz naćpany, najebany z nowymi problemami wypisanymi na twarzy. Tym bardziej widzi, jak odstajesz od swoich rówieśników pod względem uporządkowanego życia, w którym masz bałagan. Przez Twoje zachowanie popadasz w konflikty w rodzinie, która zaczyna się od Ciebie po prostu odwracać. Mają Cię po prostu dosyć i Twojego stylu życia. Po pewnym czasie ich cierpliwość się kończy i lądujesz na ulicy.


  • Utrata  rodziny, dziewczyny, żony, domu:

Kolejnym etapem  opadania na dno, jest utrata rodziny, dziewczyny, żony, domu z powodu Twojego trybu życia. Po prostu tracisz po kolei wszystko. Żona Cię zostawia, dziewczyna od Ciebie odchodzi, dostajesz nakaz opuszczenia domu i lądujesz na dnie. Jest to ostatnia terapia wstrząsowa, która może być Twoją ostatnią szansą, zanim nie będziesz na tym dnie się urządzisz.


  • Nowe rzeczy, których nigdy nie robiłeś i nigdy nie pomyślałbyś, że kiedykolwiek zrobisz:

Rzeczy, które nie były obecne w Twoim życiu jeszcze kilka lat temu. Rzeczy, które kiedyś były dla Ciebie nie do pomyślenia, a dziś stają się na porządku dziennym. Rzeczy, przy których kiedyś czułeś wstyd czy poczucie winy, a teraz czujesz normalność i obojętność.

Te rzeczy mogą być różne, ale najczęściej są to konflikty z prawem. Posiadanie narkotyków, ćpanie, jazda po pijaku, bójki, kradzieże, napady, włamania, akty wandalizmu. I to wszystko staje się Twoją normalnością, której wcześniej się brzydziłeś.  Normalnością, która wcześniej była Tobie obca.

Pamiętam jak kiedyś w wieku dwudziestu paru lat wpadłem w złe towarzystwo. Problem był taki, że pochodzę, że w moim rodzinnym domu było różnie, ale z jakieś tam wielkiej patologii to nie pochodzę. Zwyczajna klasa średnia, gdzie matka była nauczycielką, a ojciec kierowcą zawodowym. I powiem Ci, że mi też odjebało swego czasu i zacząłem się staczać. Zaczęło się niewinnie – dla beki drobne kradzieże, jakiegoś piwa. Szczerze, to nigdy nie podejrzewałem, że coś takiego w ogóle kiedykolwiek zrobię. Smaczku dodaje sam fakt, że był to okres kiedy byłem na drugim roku prawa, a odpierdalałem takie rzeczy, które mogły przekreślić moje dalsze studia. I tradycyjnie zaczynało się od kradzieży jakiś drobnych piw, a potem byłem świadkiem takich wydarzeń, jak „koledzy” kradli przy mnie jakieś kurwa patelnie, głośniki lub co popadnie, a ja stałem jako osoba towarzysząca obok! Nie kradłem, ale towarzyszyłem osobom co to robili i mogli mi przyklepać współudział.

Jak to się dla mnie skończyło?

Całe szczęście, że w porę przyszedł czas refleksji. Całe szczęście w porę mnie ruszyło sumienie. Inaczej mogła być terapia wstrząsowa. Pamiętam jak przy jednej takiej akcji „kolega” na wyrwę – prawnie to kradzież zuchwała, zajebał chyba ekspres do kawy z wystawy w jednym ze sklepów AGD RTV :):):) Alarm się włączył na cały sklep, a on biegł z kradzionym towarem pod pachą. Widząc to i ja również zacząłem spierdalać, a za nami zaczęła biec ochrona czy pracownicy tego sklepu. Już dokładnie nie pamiętam, bo spierdalałem jak dziki zając. Biegłem ile sił w nogach, gdyż wiedziałem, że to jest już za grubo. Zaraz będzie policja, ponieważ zapewne została od razu wezwana.

Biegnąc tak zacząłem zadawać sobie pytania:

-Co ja kurwa robię ze swoim życiem? Studiuję prawo! W życiu nie siedziałem w więzieniu, w życiu nie miałem żadnego nawet wyroku, w życiu nie byłem o nic oskarżony, a tym bardziej o kradzież, a teraz spierdalam przed policją i ochroną sklepu z „kolegą”, który wyjebał metodą na wyrwę ekspres do kawy! Co ja robię ze swoim życiem?

Po tym wydarzeniu nigdy już nie poszedłem do tego sklepu już nawet w charakterze zwykłego klienta, aż do jego całkowitego zamknięcia z obawy przed rozpoznaniem. Kac moralny i strach przed konsekwencjami prawnymi zmusił mnie bardzo mocno do refleksji i zastanowieniem się nad tym – co ja kurwa robię ze swoim życiem?

Na moje szczęście nie zostaliśmy złapani, ani ustaleni przez policję, a na bank nas szukali. Był to rok bodajże 2006 czy 2007! Była to zima i mieliśmy kaptury, czapki i szaliki. Kamery przemysłowe i sklepowe pozostawały wiele do życzenia w tamtych czasach, a ich rozdzielczość przypominała rozdzielczość swetra :):):). Dodatkowo nie było jeszcze internetu tak dostępnego na skalę, jak to ma miejsce dziś, że wystarczy tylko zdjęcie i już policja publikuje wizerunek sprawcy w internecie z prośbą o pomoc na lokalnym portalu informacyjnym. Dzisiaj prawdopodobnie taka akcja by nie przeszła. Zresztą piszę to, ponieważ już mam ten czyn przedawniony.

Po tej sytuacji się zreflektowałem i odbiłem od tego towarzystwa, chociaż to też kurwa nie było takie proste, bo przyczepili się do mnie jak gówno do okrętu.

To, że zaczynasz się staczać i idziesz na dno, świadczyć będzie m.in po tego typu sytuacjach. Zaczną Ci dochodzić nowe nałogi, nowe sytuacje, nowe używki, nowe zachowania, które zaczną Cię sprowadzać na dno. Będziesz dostawał znaki na zreflektowanie, ale i tak w końcowym rozrachunku dostaniesz korektę od życia.


W jaki sposób wygląda  opadanie na życiowe dno?

 

W jaki sposób człowiek  opada na życiowe dno?

Człowiek na życiowe dno upada wolno albo upada szybko, gdzie jest jedno pierdolnięcie, jedna sytuacja życiowa i całe nasze życie wali się jak domek z kart.

Jak wygląda opadanie wolne na życiowe dno?

 

Wolne opadanie na dno polega na tym, że żyjesz sobie pomału, powoli, z dnia na dzień, ale z każdym miesiącem Twoje życie ulega pomału degradacji, której nie zauważasz, lecz dostajesz pomału znaki od życia, że w nim spadasz na dno, gdzie pomału przyzwyczajasz się do tego. Zaczyna się zawsze pomału, niewinnie, potem co raz bardziej i bardziej, aż dochodzi do momentu, gdzie dostajesz terapię szokową pod różną postacią. Nie od razu! Po jakimś czasie, ale prędzej czy później następuje korekta od życia, po którym albo następuje Twoja refleksja, albo już jesteś na dnie i tam pozostaniesz. Korekta bywa niekiedy bardzo brutalna! Najczęściej korektę daje nam inny człowiek, czyjaś śmierć, czyjeś odejście, strata czy jakaś sytuacja życiowe. Jeśli ona nie pomoże Tobie przejrzeć na oczy, to za chwilę będziesz na dnie. A po dnie jest tylko i wyłącznie śmierć takiej jednostki.

Jak wygląda szybkie uderzenie w życiowe dno?

 

Po prostu nie opadasz wolno na dno, tylko od razu następuje terapia szokowa, która rozpierdala Ci życie i zmusza do refleksji. Terapia, gdzie pierdolnąłeś w dno z impetem. Wystarczy jeden Twój błąd i następuje korekta, a wraz z nią terapia szokowa. Mój kolega – pozdro M. jak to czytasz, miał poukładane życie. Jednak parę razy kiedy pokłócił się z kobietą zdarzyło mu się wypić kielicha i wsiąść w samochód.  Kilka lat temu pokłócił się w Wigilię z kobietą, wsiadł po kielichu w samochód i spowodował wypadek. Jemu nic się wielkiego nie stało. Był tylko mocno poobijany. Jednak pasażerowie i kierowca samochodu, którego pierdolnął czołowo byli połamani. Przeżyli, ale właśnie mój kolega dostał terapię szokową, która zmieniła jego życie o 180 stopni. Otarł się o śmierć, a jego życie się rozsypało w drobny mak. Zaczęło się ciąganie po sądach, potem odsiadka, a potem bransoletka. Odsiadka nie duża, ale dla osoby nie mającej konfliktu z prawem, to też jest dramat. A po odsiadce bulenie na odszkodowanie dla poszkodowanych i zapierdalanie na to po 12 h dziennie na dwa etaty.

Nie wiem czy zauważyłeś, ale w większości przypadków, kiedy sprawcą jakiegoś wypadku – najczęściej śmiertelnego, gdzie jest pijany kierowca, to zazwyczaj on wychodzi bez szwanku, a reszta w ciężkim stanie lub wąchają kwiatki od spodu.  On wychodzi bez szwanku, bo miał wyjść bez szwanku. Miał dostać nauczkę od życia, będącą terapią szokową dla niego. I od tego momentu musi żyć  w nowej rzeczywistości z nowymi problemami, które musi unieść. I albo się zmieni, albo nastąpi kolejna korekta, tak jak w przypadku słynnego rajdowcy krakowskiego – syna jednej z królowych życia.


Przeczytaj Również: Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło


Jak odbić się od dna – poradnik jak w życiu wyjść na prostą:Ś

 

Teraz przejdźmy do gwoździa programu czyli jak odbić się od dna i w życiu wyjść na prostą?

Żeby odbić się od dna, to musisz:

  • Mieć pełną świadomość, że znajdujesz się na dnie i mieć wielką chęć wyjść z tego:
  • Wyciągnąć wnioski z rzeczy, znajomości i sytuacji, które Ci nie służą:
  • Pozbyć się ze swojego życia wszystkiego co Cię ogranicza i sprowadza na dno:
  • Uporządkować swoje życie:
  • Wyznaczyć sobie cele do realizacji:

Świadomość, że znajdujemy się na dnie i chęć wyjścia z tego:

 

Świadomość, że znajdujemy się na dnie i chęć wyjścia z tego to jeden z najważniejszych punktów zwrotnych w życiu człowieka. Jest to moment pełen mocy, mimo że początkowo może się wydawać przytłaczający. Zrozumienie, że dotknęliśmy dna – czy to emocjonalnie, finansowo, zawodowo, czy duchowo – jest kluczowe, bo dopiero kiedy uświadomimy sobie, gdzie jesteśmy, możemy zacząć planować drogę ku lepszemu.

Bardzo ważne jest uświadomienie sobie tego. Zdanie sobie sprawy z problemu, zanim nie będzie za późno. Człowiek uzależniony od alkoholu czy narkotyków do ostatniej chwili będzie wmawiał sobie, że on nie ma problemu żadnego i wszystko ma pod kontrolą. Dlatego też trzeba obserwować znaki – jakie dostajemy od życia i w porę na nie reagować, zanim nie dostaniemy terapii wstrząsowej. Niektóre ćpuny idą po rozum do głowy dopiero wtedy, kiedy wylądują gdzieś na Oiomie. Innym taki znak od życia nie da do myślenia, aż jedynym wyjściem dla nich będzie śmierć. Innemu nie wystarczy to, że przegrał w karty wypłatę. Musi przepierdolić dom, stracić rodzinę, aby coś zrozumieć.

Często nasze sumienie przywołuje nas do porządku. Mamy poczucie wstydu, poczucie winy, poczucie straty, kaca moralnego. I to jest właśnie ten znak, który daje nam nasza intuicja, abyśmy w porę się opamiętali i wyciągnęli lekcje. Potem nastąpią lekcje, aż do terapii wstrząsowej.

Bycie na dnie często wywołuje poczucie wstydu, bezradności czy nawet gniewu. Świadomość tej sytuacji wymaga odwagi, ponieważ zmusza nas do skonfrontowania się z bolesnymi realiami. Jednak to właśnie ta akceptacja rzeczywistości jest pierwszym krokiem do wyjścia z kryzysu. Zanim zaczniemy wprowadzać jakiekolwiek zmiany, musimy uznać, że coś wymaga naprawy. To otwiera drzwi do autorefleksji, dzięki której możemy zacząć analizować, co nas doprowadziło do obecnej sytuacji.

Chęć zmiany to drugi, ale równie kluczowy element. W momencie, kiedy budzi się w nas pragnienie wyjścia z dołka, zaczyna się proces odbudowy. Ta chęć staje się motywacją, iskrą, która może rozniecić płomień działania. Bez tej wewnętrznej motywacji, wszelkie zewnętrzne próby wsparcia, czy to przez bliskich, czy nawet specjalistów, mogą być nieskuteczne.

Motywacja pochodzi często z cierpienia i dyskomfortu. Ludzie najczęściej podejmują znaczące kroki w kierunku zmiany wtedy, gdy nie mogą już dłużej znieść sytuacji, w której się znajdują. Ważne jest, aby pamiętać, że chęć wyjścia to proces. To naturalne, że mogą pojawić się momenty zwątpienia, ale kluczowe jest, by regularnie wracać do tego wewnętrznego pragnienia lepszego życia.

Wszystko zaczyna się od świadomości i chęci zmiany. Bez tego będziemy staczali się pomału, aż znajdziemy się na dnie, w którym mocno się urządzimy.


  • Wyciągnięcie wniosków z rzeczy, znajomości i sytuacji, które Ci nie służą:

Wyciągnięcie wniosków z rzeczy i sytuacji, które Ci nie służą, to niezwykle istotny element rozwoju osobistego. To, co z pozoru wydaje się porażką, rozczarowaniem lub negatywnym doświadczeniem, może być cennym źródłem wiedzy o sobie, swoich potrzebach, granicach i wartościach. Oto jak można podejść do tego procesu.

Pierwszym krokiem jest uświadomienie sobie, które aspekty życia przynoszą więcej szkody niż pożytku. Mogą to być:

  • Relacje z ludźmi, którzy zamiast wspierać, ciągną Cię w dół.
  • Nawyki, które pozornie dają ulgę, ale na dłuższą metę szkodzą.
  • Praca lub działalność, która nie rozwija, a raczej wypala i obniża motywację.
  • Przekonania, które Cię ograniczają, np. „nie jestem wystarczająco dobry” lub „nigdy mi się nie uda”.

Świadomość, co dokładnie nie służy Twojemu rozwojowi, jest kluczowa, ponieważ dopiero wtedy można rozpocząć proces zmian. Należy przy tym zwrócić uwagę na swoje samopoczucie – czy dany element życia generuje stres, smutek, zmęczenie, czy może prowadzi do stagnacji?

Musisz wiedzieć przez jakich ludzi, przez jakie rzeczy oraz jakie sytuacje Twoje życie szybuje na dno. Im szybciej sobie to uświadomisz, tym szybciej zaczniesz działać w kierunku odcięcia się od tego wszystkiego. Musisz przeanalizować sobie każdą sytuację przez którą wpadłeś w problemy. Masz problem! Musisz wiedzieć – jaki to jest problem i w jakich sytuacjach on Ci się pojawia w Twoim życiu. Wtedy będziesz wiedział co masz zrobić, aby go uniknąć.


Pozbycie się ze swojego życia wszystkiego co Cię ogranicza i sprowadza na dno:

 

Najpierw uświadamiasz sobie, że masz problem. Dalej analizujesz przez co, przez jakie sytuacje i przez kogo masz ten problem ze swoim życiem. Gdy to uświadamiasz, to będziesz wiedział co masz wyeliminować ze swojego życia i jakie kroki podjąć.

Jeśli popadłeś w hazard, to przeanalizuj w jakich sytuacjach grasz. Zazwyczaj hazard idzie w parze z nieodpowiednimi ludźmi, alkoholem i narkotykami. Pijesz z nieodpowiednimi ludźmi, a potem idziecie wspólnie przegrywać całe swoje wypłaty.  Wtedy działaniem Twoim będzie odcięcie się od tych ludzi, wykasowanie numerów telefonów, nawet wyjechanie do innego miasta i jednocześnie pójście na terapię od uzależnień.


  • Uporządkowanie swojego życie:

Na czym polega uporządkowanie swojego życia?

Na uprzątnięciu z niego bałaganu i pilnowaniu, aby on się nie pojawił w nim ponownie, poprzez monitorowanie znaków – jakie dostajemy od naszego życia. Ja mam praktycznie każdy dzień rozplanowany co do godziny. Wstaje o 4.30 – 5.00 rano, potem odpalam swój rytuał poranny, a potem wieczorny. Tylko w taki sposób czuję, że mam życie pod kontrolą. Wstaje wcześnie, ponieważ taką sobie narzuciłem dyscyplinę i zdrowy nawyk. A nie dlatego, że milionerzy wcześnie wstają :):):) Poprzez dyscyplinę jaką sobie narzuciłem mam życie pod kontrolą. I powiem Ci, że trzymam się z dala od alkoholu i innych używek, ponieważ one zaburzają moją dyscyplinę. Mam takie uczucie, że coś tracę. Jak byłem ostatnio u kumpla w Gdańsku na kilka dni, to chlaliśmy praktycznie codziennie. Jednak potem miałem takiego kaca moralnego, który mówił mi, że złamałem swoją dyscyplinę. Jak łamiesz swoje zasady, swoje postanowienia, swoją rutynę, to właśnie w taki kurwa sposób najczęściej człowiek traci kontrolę nad swoim życiem. Dlatego też bardzo ważny jest również sport w życiu człowieka.


Wyznaczenie celów do realizacji:

 

Cele są bardzo ważne. Tylko one nadają sens naszemu życiu. Jeśli będziesz żył, bo żył z dnia na dzień, bez celu i dyscypliny, to zobaczysz, że bardzo szybko będziesz tracił kontrolę nad swoim życiem. Zaczniesz stawać się wygodny, potem mogą wjeżdżać używki, które będą uruchamiały inne. A za jakiś czas zaczniesz w swoim życiu dostrzegać znaki mówiące, że spadasz na dno. Życie bez celu nie ma sensu. Życie bez celu rozleniwia i sprawia, że człowiek zaczyna myśleć o głupotach


Wesprzyj Mnie:

 

Dałem do myślenia?

Jeśli tak, to możesz mnie wesprzeć “małą czarną”, bo lubię brunetki :):) klikając w poniższy link:

Postaw Mi Kawę

Wszystko idzie na rozwój tego bloga – serwer, domena, autoresponder oraz na moją motywację do pisania. Muszę przecież mieć dużo energii, żeby pisać obszerne blogi takie jak ten, a to oznacza, że mała czarna jest wskazana :):) A tak serio, to będzie mi bardzo miło, że ktoś mnie docenił zgodnie z prawem wzajemności :):)


Oceń Wpis:

 

Jeśli dałem do myślenia, to daj pięć gwiazdek, zostaw jakiś komentarz, a także podziel się nim z kilkoma Twoimi najbliższymi osobami. Jeśli coś Ci się nie podobało, to również daj konstruktywną krytykę. Chętnie podyskutuję i ewentualnie dowiem się czegoś nowego.

Pokaż więcej

3 Komentarzy

  1. Siema TYAB, o jakich problemach, które masz w chwili obecnej mówisz? Chodzi o tą bijatykę w knajpie?
    Dzięki za wpis. Ja aktualnie też ciężki okres. Pogubiłem się jeśli chodzi o sens, ponieważ w tym roku wykryto u mnie nowotwór. Na szczęście taki, który się dobrze leczy, przeszedłem chemioterapię i będzie dobrze. Zdrowie fizyczne to jedno, ale bardziej przetyrało mnie to psychicznie i spadło poczucie wartości i jest obawa co życie dalej przyniesie, ciężko o motywację do realizacji celów, które miałem wcześniej. Chodzę na terapię do super psychoterapeuty i mam nadzieje, że z czasem będzie lepiej. Jest to logoterapia oparta o metodę stworzoną przez V. E. Frankla, byłego więźnia Auschwitz i autora książki „Człowiek w poszukiwaniu sensu”. Polecam i trzymam kciuki za Ciebie.

    1. Siema! A tam takie…najgorsze mam już za sobą! U Ciebie widzę też stary jest najgorsze za Tobą! Więc głowa do góry i 2025 jest nasz! Jednak zróbmy wszystko by końcówka roku też była wystrzałowa!

  2. Tak, dokładnie. Najgorsze za mną, teraz zregenerowac się, powoli powrót do ruchu, lekkiego sportu i praca nad głową. Jeszcze 2 miesiące by spokojnie zaplanowac przyszły rok i przewartosciowac to i owo, a 60 dni to wbrew pozorom sporo czasu i nie czekamy do Sylwestra, lecimy z tematem!:)
    Powodzenia i pozdrawiama

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button