Czas czytania bloga: 10 minut
Hej, chcesz więcej zarabiać? Z bloga tego dowiesz się więc:
–Jak zwiększyć swoją wartość w firmie i w oczach pracodawcy, tak żeby był on skłonny dać Ci podwyżkę.
oraz
–jeden perfidny trik manipulacji na to, aby Twój szef miał uczucie, że jesteś mu bardzo potrzebny w jego firmie.
Ale zanim przejdę do konkretów, opowiem Ci o:
–O wielkim błędzie jaki najczęściej popełniają pracodawcy w Polsce, jeśli chodzi o relacje z pracownikiem…
Otóż…
Moja koleżanka prowadzi malutki sklepik. Ten sklepik jest na tyle mały, że nie opłaca jej się zatrudnić dwóch osób, a na tyle duży, że sama nie ogarnie obowiązków z nim związanych. Do tej pory przez kilka lat pracowała tam tylko jedna dziewczyna, która praktycznie prowadziła jej ten sklepik. Wszystko było na jej głowie i to ogarniała. Sklepik niby mały, ale generował nawet przyzwoite zyski, jak na taką wielkość…
Zyski, które pozwalały mojej koleżance prowadzić dosyć wygodne życie. Wygodne, bo pojawiała się w tym sklepiku może ze dwa-trzy razy w tygodniu, dosłownie na chwilę, aby tylko zajrzeć czy wszystko jest ok i ewentualnie zabrać kasę z sejfu. Przeważnie jej nie było, bo z mężem sobie podróżowała, albo siedziała w domu i zajmowała się dzieckiem. Także cały sklep był na barkach jej pracownicy, która nie dość, że wszystko tam ogarniała, to jeszcze nie chorowała, nie brała wolnych, urlopów itd…
Jednak wszytko co dobre, po pewnym czasie się kończy. Nic nie trwa wiecznie i w tym przypadku też tak było. Pracownica pewnego dnia oznajmiła jej, że odchodzi. Ta w wielkim szoku, bardzo zaskoczona, ponieważ nie miała alternatywy i planu B. Zaczęła ją wręcz błagać, żeby została, bo ona tak to wszystko ogarniała dobrze, że tamta nie musiała nawet się o niczym się wiedzieć i martwić.
Do tej pory pensja tej dziewczyny stała w miejscu, ale kiedy mojej koleżance przed oczami stanęło widmo zajmowania się przez pewien czas sklepem, dopóki nie zatrudni nowej pracownicy, której zaufa i która wszystkiego się nauczy tak, żeby znów ona mogła siedzieć w domu i wpadać do sklepu tylko na chwilę, to nogi jej się ugięły. Ugięły się, ponieważ tak naprawdę ona sama nie wiedziała jak się prowadzi sklep, bo to robiła jej pracownica praktycznie od samego początku…
Przez kilka lat zapomniała „co i jak”, nie miała kontaktu z dostawcami, klientami, kurierami, bo wszystko ogarniała jej pracownica. Jej obowiązki skłaniały się tylko do kontaktów z księgową oraz bankiem. W swoim sklepie bywała rzadko i krótko, także nie wiedziała sama co i gdzie się znajduje, bo ten sklep przez kilka lat ogarnęła jej pracownica. Wszystko szło dobrze, więc nie miała potrzeby wnikać, a hajs się zgadzał. Dodatkowo ufała jej na tyle, że pozwalała sobie na częste podróże, zostawiając ją ze wszystkim…
Jednak kiedy dostała „Wesołą nowinę”, to przeżyła szok. Zaczęła więc prosić swoją pracownicę o to, aby została. Jak do tej pory stała jej pensja, tak teraz nagle zaproponowała podwyżkę, która praktycznie, była drugą wręcz wypłatą. Kusząca propozycja, ale pracownica, która prywatnie też jest i moją koleżanką nie skusiła się…
Kiedy z nią rozmawiałem o tej sytuacji, to powiedziała coś takiego:
-Weź człowieku pracuj, za grosze, ogarniaj wszystko, prowadź jej sklep, bez wolnych, praktycznie bez urlopów, a ta nawet nie powie Ci słowa dziękuję…
Z rozmowy z nią wywnioskowałem, że ona jako pracownica po prostu czuła się niedoceniona. Jej szefowa podniosła jej pensję dopiero wtedy, kiedy ta oznajmiła jej, że odchodzi, ale było już za późno. Było za późno bo znalazła sobie nową pracę oraz znudziła się starą. Szefowa zaczęła doceniać jej pracę dopiero wtedy, kiedy oznajmiła, że odchodzi…
Podniosła pensję dopiero wtedy kiedy nagle znalazł jej się nóż na gardle i widmo zmiany, na nie wiadomo jak długo, wygodnego trybu życia, podczas którego praktycznie nie wie się o sklepie. Przeważnie to pracownik w Polsce błaga o pracę, a w tym wypadku to pracodawca „błagał” pracownika o zostanie…
Czemu tak się stało? Otóż pracownica miała w oczach wielką wartość dla swojego pracodawcy. Wielką wartością było właśnie zaufanie jakim moja koleżanka ją darzyła. Wiedziała, że może na niej polegać, że wszystko będzie załatwione na czas, a ona nie musi się o niczym wiedzieć i martwić. Jednak w tym przypadku koleżanka moja jako pracodawca popełniła wielki błąd. Błąd, który popełniają tez i inni pracodawcy, a mianowicie chodzi o niedocenienie swojego pracownika.
I nie chodzi mi tu, tylko o kwestie finansowe, ale nawet o ciepłe słowa uznania dla jej pracy. Słowa docenienia i uznania, które wywołują prawo wzajemności i mogą przywiązać do miejsca pracy pracownika mocniej niż premia finansowa. Spora ilość pracodawców, jak pracownik coś spierdoli to pamiętają o tym, żeby go zjebać, ale jak pracownik się w czymś wykaże, to mało jest takich, którzy to docenią, a jak już docenią pracownika swojego, to wtedy, kiedy wyląduje na ich biurku wypowiedzenie…
Wtedy jak pracownik ma wielką wartość w oczach pracodawcy, jest złożona propozycja podwyżki z automatu, byle tylko go zatrzymać w firmie. W Polsce praktycznie nie dostaniesz sam podwyżki, jak się o nią nie upomnisz. Pracodawca bardzo rzadko czyni kroki w tym kierunku, aby docenić pracę pracownika podwyżką. Przeważnie trzeba się upomnieć, a jak tego nie robisz to nie licz na to, że ktoś Ci ją da sam… Dostać to Ty możesz więcej obowiązków, a nie podwyżkę…
Najczęściej podwyżkę lub niekiedy propozycję awansu dostaje się w momencie, kiedy masz już zaklepaną inną pracę i składasz wypowiedzenie…Ja tak miałem wiele razy.
Aby dostać podwyżkę po pierwsze należy się o nią upomnieć, a po drugie trzeba mieć wartość w oczach pracodawcy. Wartość czyli w jego oczach musisz być cenny. Musisz mieć taką wartość, że na samą myśl o Twoim odejściu robi kupę w majty. 😉
Jak mieć wielką wartość w oczach pracodawcy:
Wielką wartość w oczach pracodawcy będziesz miał tylko wtedy, kiedy dzięki Twojej pracy będzie:
-Zarabiał pieniądze
-Oszczędzał czas
Zapamiętaj te dwa słowa jak czas i pieniądz, bo są to bardzo mocne argumenty przy szukaniu lub utrzymaniu się na rynku pracy. Czas to pieniądz i każdy pracodawca o tym wie.
Są to dwie rzeczy dzięki, którym będziesz bardzo cennym dla swojego pracodawcy.
Jak zarabiać pieniądze dla swojego pracodawcy:
Firma to firma, ma przynosić zyski. Jak przynosi zyski to funkcjonuje, jak przynosi straty to upada. Jak firma przynosi zyski to są miejsca pracy, jak firma upada to są zwolnienia. Jak firma cienko przędzie, to też są zwolnienia i najczęściej zaczynają się od osób, które są zbędnym balastem na pokładzie, czyli nie mają wielkiej wartości. A właściwie wielkiej wartości nie ma ich praca i łatwo jest się bez nich obejść…
Żeby być cennym dla firmy i swojego pracodawcy musisz przez swoją pracę przynosić firmie zyski.
Dokładnie chodzi mi o generowanie większej sprzedaży:
-Usług.
-Produktów.
-Generowanie większych transakcji.
-Przyciąganie nowych klientów, w tym od konkurencji oraz odzyskiwanych starych, już utraconych i zapomnianych klientów.
Nie wiem gdzie pracujesz, ale jak jesteś dobrym sprzedawcą to firma obchodzi się z Tobą jak z jajkiem. Robi to ponieważ generujesz jej zyski. Twoja sprzedaż to zysk firmy. Jeśli generujesz jej zyski, to masz pełne prawo do tego, aby czuć się docenionym. Jeśli Twoja praca przynosi pieniądze firmie, to powinieneś iść po podwyżkę, jeśli pracodawca sam nie wychyla się z tą kwestą…
Twoje wyniki, które generują firmie pieniądze, to Twoja mocna karta przetargowa. Jeśli śmiało możesz w swojej pracy pochwalić się liczbami, wynikami, statystykami, które czarno na białym mówią, że sprzedałeś więcej produktów, usług niż np: Twoi koledzy. Wygenerowałeś większe transakcje oraz odzyskałeś utraconych klientów i możesz to uprawdopodobnić na liczbach, to ja się zastanawiam czemu Ty jeszcze nie walczysz o swoje?
Jeśli pracujesz w firmie, która sprzedaje czy to produkty czy to usługi, to zwróć uwagę czy modelem biznesowym firmy jest tylko jednorazowa sprzedaż. Większość firm małych i średnich, niestety nie dba o starych klientów, a tutaj są pieniądze. Tutaj leżą zyski. Więc wtedy idziesz do takiego szefa i mówisz mu o tym, gdzie według Ciebie leżą pieniądze i co chcesz w zamian. Tylko od razu dogaduj się co do kwoty pieniędzy/premii…
Bo jeśli odzyskasz kilku utraconych starych klientów i wtedy pójdziesz z tym do swojego szefa, to niestety on może nie być skłonny na podwyżki z racji tego, że dostał już to za darmo. Ustalaj kwoty za wczasów. W negocjacjach kto pierwszy podaje kwotę, można powiedzieć wygrywa. Jeśli pójdziesz po podwyżkę już po fakcie, to prawdopodobnie dostaniesz tylko uścisk dłoni…
Twoja praca może przynosić zyski również poprzez:
Twoją wiedzę oraz umiejętności
Cristiano Ronaldo jest dla Realu Madryt na wagę złota. I nie chodzi tu o jego umiejętności piłkarskie, ale o to, że jest osobistą firmą z mocną marką, samą w sobie. To Cristiano przyciąga swoją osobą ludzi na trybuny. Większość kibiców nie idzie tylko pooglądać meczu, ale zobaczyć Cristiano. To koszulki z jego nazwiskiem i gadżety przynoszą Realowi najwięcej zysków. Jest dobrym piłkarzem, ale medialnie bije Messiego na głowę…
Cristiano Ronaldo na to wszystko zapracował sobie ciężką pracą. Nic mu nie spadło z nieba i radzę zapoznać się z jego biografią, a właściwie z jego dniem oraz tym jak sumiennie podchodzi do swoich obowiązków. Podobnie jest z lekarzem, który dzięki swojej fachowości przyciąga ludzi do kliniki, w której pracuje. Ludzie lgną do kliniki, bo on tam pracuje. Wiedzą, że jest specjalistą pierwszej klasy i chcą, aby zajmował się nimi, bo wtedy będą mieć pewność, że są w dobrych rękach…
Tak samo jest z prawnikami. Najlepsze kancelarie prawne, te najbardziej renomowane, zatrudniają najlepszych prawników. Renoma kancelarii prawnej, bierze się od renomy jej pracowników, którzy dzięki swojej wiedzy, fachowości przyciągają majętnych klientów.
Jak możesz jeszcze przynosić swojej firmie zyski?
Zobacz , którędy w firmie wyciekają pieniądze i je zatamuj
Każda firma ma wydatki. W dzisiejszych czasach wszystko ma swoją cenę, a nic nie jest za darmo, bo jak jest za darmo to i tak płaci się swoim czasem. Tu też jest duże pole, gdzie możesz zabłysnąć. Większość pracowników tak naprawdę ma w dupie jakie koszty ponosi firma. Sam powiedz, czy zastanawiałeś się na temat tego, jak firma w której pracujesz może zaoszczędzić? Myślę, że nie bo masz/miałeś to w dupie. Tu możesz teraz zapunktować tylko musisz się trochę zastanowić i podumać…
Ostatnio czytałem pewien artykuł na temat oszczędności firmy kurierskiej UPC. Otóż kierowcy tej firmy nie skręcają w lewo (przy ruchu lewostronnym i w prawo przy prawostronnym). Niekiedy wolą wydłużyć trasę. Dzieje się to dlatego, że w 90% przypadków każdy z kierowców skręca w prawo. Przez to wydłuża się czas oczekiwania, a co za tym idzie spalanie paliwa. W skali globalnej wychodzą z tego milionowe oszczędności na paliwie. Nie wiem czy tak jest naprawdę, jeśli tak to daje do myślenia…
Do historii przeszła też pewna anegdotka na temat J. Rockeffelera, który podczas wizytowania jednej ze swoich fabryk, dowiedział się od robotnika, że kanistry z naftą są zatykane przez 40 kropel cyny. Rockeffeler powiedział, żeby spróbowali zatkać kanistry za pomocą 38 kropel. Niestety kanister przeciekał takim sposobem, więc spróbowano użyć 39 kropel i to był strzał w dziesiątkę. Wystarczyła tylko jedna kropla mniej, aby w skali globalnej wygenerować milionowe oszczędności. Tylko jedna kropla mniej, a jakie korzyści dla firmy?
Większość szefów, kierowników, właścicieli firm skupia się na podejmowaniu decyzji, zarządzaniu, że nie zwracają uwagi na wyciek pieniędzy, a jak już się skupiają to tylko ze swojej perspektywy, a nie z perspektywy pracownika, z której widac najwięcej. Jak pisałem wcześniej nawet i innym pracownikom nie chce się zagłębiać w tą tematykę, a tutaj są pieniądze, które możesz zdobyć. Szef jak szuka już oszczędności w firmie to patrzy kogo by tu wypierdolić z pracy. Jego oszczędności są ściśle personalne…
Wystarczy, że Ty się zastanowisz głębiej nad tym tematem i zrobisz to za szefa, a on tym samym zaoszczędzi czas. Być może będą to lepsi i tańsi producenci, dostawcy, operatorzy sieci, dostawcy internetu. Może masz pomysł, jak zautomatyzować niektóre prace? Kwestia podumania co może przyczynić się, aby w firmie były większe oszczędności i pójść z propozycją do szefa. Oczywiście w tym wypadku również mówisz co chcesz za to i ile, bo po fakcie to jest za zwyczaj już po ptokach…
Skutkiem ubocznym jest to, że szef widzi, że myślisz o firmie i poruszanie z nim tematu podwyżki w taki sposób, bardzo umacnia Ci pozycję w firmie. Większość pracowników jak upomina się o podwyżkę to przeważnie rozmowa wygląda tak:
-Szefie chciałbym podwyżkę…
-Nie zawracaj mi Kowalski głowy pierdołami, ja podejmuję teraz ważne decyzje odnośnie losów firmy.
Nawet możesz sobie w CV wpisać, że dla poprzedniej firmie wygenerowałeś tyle i tyle zysków lub tyle i tyle oszczędności i możesz zrobić coś podobnego w obecnej firmie…To już stawia Cię w lepszym świetle, niż Sebixa rocznik 2000.
Taki pracownik jest bardzo wartościowy dla firmy. Inaczej będzie się go traktowało, a inaczej Sebixa, który się ciągle opierdala i ma tylko roszczeniową postawę…
Jak sprawić by pracodawca zaoszczędził czas
Jeśli czytałeś wstęp, to z pewnością zauważyłeś, że moja koleżanka miała dużo wolnego czasu. Jej sklepikiem zajmowała się praktycznie w całości jej pracownica, która zamawiała dostawy, pilnowała stanów magazynowych, wprowadzała faktury, wystawiała faktury i paragony, robiła zwroty, obsługiwała klientów itd…
Ona przez swoją pracę była oparciem dla swojej szefowej. Ona praktycznie wiedziała więcej o tym sklepiku od niej, gdyż zajmowała się nim przez kilka lat. Przez to dla szefowej była bardzo cenna, gdyż ta mogła zająć się np: wychowywaniem dziecka, wiedząc, że sklepik jest w dobrych rękach…
Szef ma zazwyczaj swoje obowiązki, a jest uradowany wtedy kiedy ma ich jak najmniej. To czego szefowie nie lubią to jak im się zawraca głowę pierdołami, problemami i oczekuje, aż oni podejmą decyzje odnośnie pierdoły. Oni na to po prostu nie mają czasu. Szefowie, kierownicy nie lubią jak pracownik czegoś ciągle nie wie, ma z czymś problem i pyta się o błahe rzeczy. Świadczyć to może o tym, że nie jest jeszcze wystarczająco samodzielny w pracy…
Perfidna i podstępna technika:
Jest pewna perfidna i podstępna technika manipulacji, która sztucznie sprawia, że Twój szef/kierownik może mieć poczucie „zaoszczędzonego czasu” oraz uczucie, że jego firma jest w dobrych rękach…
Ta technika jest stara jak świat. Wykorzystują ją np: Rządy Państw, a także sprzedawcy. Ty też możesz wykorzystywać ją śmiało w pracy, a przez to będziesz budował:
-Autorytet.
-Zaufanie i spokój.
-Sympatię oraz wzajemność.
-Uczucie, że wszystko jest pod kontrolą.
w oczach pracodawcy…
„stwórz problem i daj rozwiązanie”
Rządy Państw tak manipulują społeczeństwem. Tworzą problem, wywołują kryzys, a następnie dają rozwiązanie pod postacią tworzonych praw, które ograniczają prawa i swobodę obywatelską lub dają pretekst do inwigilacji. Rząd Pis-u w dobie zamachów terrorystycznych w Europie, wprowadził ustawę przeciw terroryzmowi, przez którą trzeba było zarejestrować karty sim…
Sprzedawcy co chwila wynajdują w Tobie jakieś sztuczne problemy i dają Ci rozwiązania pod postacią e-booków, które niby rozwiążą ten problem. W branży uwodzenia możesz szczególnie zaobserwować ten problem, gdzie pojawiają się kursy typu: mistrz dotyku, emocji, seksu, mowy ciała, związku itd. Za każdym razem masz wrażenie, że jeszcze tego i tego nie wiesz i to jest Twój problem na który masz oferowane rozwiązanie…
Jak więc wykorzystać tą technikę w pracy, tak aby stworzyć sztuczne uczucie zaoszczędzone czasu przez Twojego pracodawce, dzięki czemu wzrośnie Twoja wartość w jego oczach?
Bardzo prosto:
Dostrzegaj jakieś drobne problemy w firmie lub je sam stwarzaj i dawaj na nie rozwiązanie lub je rozwiązuj. Potem idź do swojego szefa i powiedz:
„Szefie tu i tu i tu był taki i taki problem, ale rozwiązałem go tak i tak i wszystko jest teraz w porządku”. Np:
„Szefie spóźniała się dostawa, to zadzwoniłem do nich i ich opierdoliłem i szybko się zjawili”, „Drukarka się zacięła, więc ją naprawiłem”, „uporządkowałem magazyn, bo nie można było nic na nim znaleźć”. Szef nie ma czasu, aby wnikać w firmę aż na takim poziomie, ale lubi za to wiedzieć co się dzieje w jego firmie…
Rzucasz to przy okazji jakiejś rozmowy. Problemy mogą być różne np: zepsuta żarówka, którą wymieniłeś i o tym mu powiedziałeś tak przy okazji. Większość pracowników by olała ten temat z racji tego, że miała by to w dupie i żarówka by została wymieniona, tylko wtedy kiedy ktoś by im to kazał zrobić, a najczęściej byłby to szef, bo np: zaczyna jej brak, bardzo utrudniać pracę…
Jakbyś sam wymienił żarówkę, bez niczyjej wiedzy, czyli znalazł problem i go rozwiązał, bez powiedzenia o tym szefowi, to on by nawet o tym nie wiedział, a tu chodzi o to, żeby miał świadomość takich drobnych czynów. Jedne będą drobne, drugie będą większe, ale Twój szef musi mieć świadomość, że rozwiązujesz problemy sam z siebie, a nie lecisz i mówisz;
„Szefie kibel się zapchał…”
„Szefie papier się do drukarki skończył”
„Szefie kończy się dostawa”
Tylko mówisz „Szefie kibel się zapchał, ale go odetkałem”, „Szefie papier się skończył, to kupiłem nowy”, „Szefie skończyła się dostawa, więc zrobiłem nową”.
Przykłady może i śmieszne, ale chcę Ci tylko przekazać swoją myśl. Uwierz bardzo wielu pracowników biegnie z byle pierdołą do szefa i tym samym zawraca mu głowę, a szefowie tego nie lubią, ale za to lubią wiedzieć co się dzieje w ich firmie oraz to, że wszystko jest pod kontrolą…
Tym bardziej, że zaczyna się era sebixów. Na rynek pracy pomału będą wkraczać Milenialsi, którzy wychowali się na tabletach, smatphonach, internecie. Oni mają całkiem inna mentalność. Ich trzeba prowadzić za rękę, wszystko mają w dupie, mają roszczeniową postawię, więc będziesz na ich tle się wyróżniał…
Tworząc problem i dając jego rozwiązanie możesz pójść bezpośrednio do szefa i mu o tym powiedzieć, że zauważyłeś w firmie, to, to i to i można by było to zrobić tak i tak. Nawet jak szef nie zaakceptuje Twojej myśli, to informacją zwrotną jaką odbierze od Ciebie będzie to, że interesujesz się jego firmą…
Jeśli z pewną częstotliwością, która nie przekracza dobrego smaku, będziesz wynajdował problemy i je rozwiązywał, nawet te drobne, to będziesz dawał mu do zrozumienia, że interesujesz się firmą, że masz wszystko pod kontrolą, że może na Tobie polegać i mieć do Ciebie zaufanie. Jeśli w firmie będzie kryzys to kogo zwolni? Gościa, który robi swoją robotę i idzie do domu, czy gościa, który rozwiązuje problemy w jego firmie? Kto będzie pierwszy do awansu? Ktoś kto robi tyle ile musi, czy ktoś na kim szef może polegać? Nawet jeśli są to drobne rzeczy to i tak da mu to do myślenia.
Pamiętaj nie biegniesz do szefa z byle problemem, tylko jak już to z byle problemem i przy okazji z jego rozwiązaniem. Im większy rozwiązany problem to oczywiście lepiej dla Ciebie i jego firmy. A problemów w firmie jest cała masa, tych drobnych oraz tych ukrytych. Wiesz problem tez jest jak mała iskierka, jak nie zagasisz w porę to będzie ogień, który może pochłonąć firmę…
Koleżanka, ta od sklepiku jak przychodziła na parę minut do swojego sklepiku, to jej pracownica zdawała raport z dnia. Przeważnie zapewne opowiadała o problemach w sklepie i jego rozwiązaniach, bo jak szefowej nie było, to ktoś musiał je rozwiązać. To właśnie zaważyło na tym, że moja koleżanka miała uczucie, że jej sklepik jest w dobrych rękach, co oczywiście było prawdą. Jednak gdyby o tym nie mówiła, to tak bardzo myślę za nią by nie tęskniła, bo wiele znajdzie się osób do pracy w sklepiku w małym mieście znajdującym się w Polsce B.
Robiąc to z odpowiednią częstotliwością, regularnie budujesz w jego oczach swoją wartość i pozycję w firmie. Potem po prostu idziesz do niego po podwyżkę i masz mocną kartę przetargową w postaci rozwiązanych problemów, dzięki którym pracodawca ma uczucie zaoszczędzonego czasu. Zresztą myślę, że rozsądny pracodawca sam będzie zdawał sobie sprawę z Twojej wartości i przydatności w firmie…
Jeden może być świetnym sprzedawcą i generować firmie zyski, drugi może wyszukiwać oszczędności, a trzeci może ogarniać całą firmę tak, że szef ma czas na poważniejsze rzeczy…
Podsumowanie:
Wszystko zależy też od tego, czy pracodawca jest mądry. Wiesz nie wiem, gdzie pracujesz, być może u jakiegoś Janusza Biznesu, który mentalnością zatrzymał się w PRL-u i każe jeszcze na siebie mówić „Mój chlebodawco”.
Czasem jedynym sposobem na podwyżkę nie jest zaoszczędzenie czasu i wygenerowanie większych zysków czy oszczędności, a zmienienie po prostu pracodawcy…
Jeśli masz dużą wartość na rynku pracy, masz mocne CV, nie boisz się wyzwań to nie powinieneś mieć problemów z jej znalezieniem zamienieniem na „lepszy model”, tym bardziej, że pomału wielkimi krokami, zbliża się rynek pracowników, którymi będą Milenialsi…
Fantastycznie się to czyta Tyab, pisanie wychodzi Ci coraz lepiej, choć z punktu przychodów z medialności, różnica między Messim, a Cr. Ronaldo nie jest aż tak wielka.
Pozdrawiam
Dzięki wielkie 🙂
Świetny artykuł Tyab. Z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy 🙂
Dzięki będzie w weekend
Niestety takie chodzenie do szefa i mówienie mu, że był problem, ale go rozwiązałem, to trochę takie pucowanie się. Sam artykuł fajny, jednak mnie takie pucowanie sìę i podlizywanko trochę mierzi, ale to fakt, właśnie tacy dostają podwyżki i awanse, a nie ci, którzy po prostu robią swoje. Dobrze, solidnie, ponad normę, ale po robocie idą do domu i nie zabiegają o niczyje względy, nie lizuszą. Żarówkę wymienią i nie będą obwieszczać tego całemu światu. No i wiele rzeczy z artykułu jednak nie pasuje do korporacji, gdzie z pomysłami i usprawnieniami się chodzi do kierujących (majstrów), a z podwyźką do kierownika, więc to jest rozbite.
Hmm…
A czemu nie możesz iść do kierownika? Po co majster ma sobie przypisywać zasługi. Z drugiej strony, jak będą zwolnienia to majster nie pozwoli Cię zwolnić.
I tu nie chodzi o pucowanie, tylko dbanie o firmę jak o swoją. Przecież nikogo nie sprzedajesz.
Mój znajomy działał w klubie piłkarskim i chciał zaproponować, aby przed meczem grano pewną konkretną piosenkę na wejście piłkarzy na murawę. A że miał całkiem dobry kontakt z przedstawicielem sponsora, a zarazem wiceprezesem klubu, to uderzył z tym do niego. A ten oczywiście powiedział, że wszystko, co dla dobra klubu, to on się zgadza, ale on się takimi rzeczami nie zajmuje, a następnie odesłał go do spikera. I tak jest też w korpo, jest hierarchia i wiadomo, że z głupotami się nie chodzi do samej góry, tylko do bezpośredniego zwierzchnika, który najczęściej ma ledwie parę stówek więcej i niejednokrotnie drży o swój, wcale niewysoki, stołek. Poza tym, co jest bardzo charakterystyczne w korporacjach, kierownik często nie zna się na robocie 🙂 ALE żeby nie było – także i w korpo można się pokazać i zastosować to, o czym napisałeś. Ja miałem moment, że jako szeregowy pracownik zacząłem w pewnym momencie ściśle współpracować nie tyle z kierownikiem, co z samą dyrektorką – i tutaj pojawiło się pole do działań, które mogły skutkować tylko pozytywnie. Także podsumowując – w korpo jest trochę ciężej zastosować te zasady, bo najpierw trzeba sobie wypracować dojście do wyższych menadżerów. Nie jest to tak, jak praca w małej firmie, gdzie bezpośredni kontakt z szefem jest codziennie, czy co drugi dzień. Ale nie można też przesadzić, żeby nie stać się takim uchem prezesa, czyli odpowiednikiem kujona z pierwszej ławki w szkole, co zawsze się zgłasza do odpowiedzi, patrząc pani w oczka 🙂