Cześć wszystkim . Wrzucam tu I rozdział swojego e-booka o szybkiej nauce języków obcych . Napiszcie czy wam się podobało , co o nim sądzicie i co byście poprawili -to na prawdę pomaga nam autorom blogów czy e-booków .
Życzę miłej degustacji 🙂
Ostrzeżenie !!! . E-book zawiera słowa uważane przez część społeczeństwa polskiego za wulgarne.
Po przeczytaniu tego tekstu skonsultuj się z nauczycielem języka polskiego bądź jego wykładowcą.
„Pamiętaj że mogę zaoferować ci prawdę i nic ponad to ” Morfeusz
Rozdział I Motywacja w nauce języków obcych
Jest grudzień 2010 r. mój pierwszy dłuższy wyjazd za granicę -wypadło na Rotterdam w Holandii . Nie przypadkowo bowiem było tam Europejskie Spotkanie Młodych . Większość przyjechała się modlić i wzmocnić swoją wiarę –lecz nie byłem to ja .
Chciałem sprawdzić ile wart jest mój angielski po tylu latach nauki w szkole i samemu po godzinach . Dowiedzieć się o strategiach uczenia się nie tylko języków , ale też mentalności kultury i wszystkiego co nowe w końcu nie byłem u siebie w Polsce, a w tyglu narodowości i kultur.
Głośni Włosi , wyluzowani Francuzi , zachowawczy Niemcy , bezpośrednie Szwedki i oczywiście my weseli Polacy . Po załatwieniu formalności czyli pomarańczowego identyfikatora który gwarantował przejazdy i jedzonko na cały pobyt przydzielili nas do domków.
Gorączkowe oczekiwanie kogo wylosowało nam koło fortuny na cały tygodniowy pobyt w domku jednorodzinnym czy będziemy goszczeni przez związek homosiów/lesb , nie ogarniętych językowo miejscowych i będzie trzeba jechać na migi czy też trafią się ludzie do pogadania kumający troszkę angielski .
Odetchnąłem , trafił się żonaty 2 metrowy wiatrak o imieniu Hans który umiał mówić w 2 językach . Zaczął nawijać coś po niemiecku do mnie a byłem tam ja i kumpel – ( Wie geht es dir ?) . Odpowiedziałem ,że dobrze to akurat zapamiętałem po nudnym 3 rocznym wtłaczaniu nam do głów niemieckiego na profilu językowym .
Później się rozpędził jak Messerchmitt i złapałem co drugie słowo ale nie potrafiłem odpowiedzieć więc poprosiłem o zmianę na angielski bo w nim czułem się jak ryba w wodzie w końcu ponad 80 % z rozszerzonego podbijało tylko ego heh.
Rozmowa się kleiła jak na moją znajomość ponad 5 tys. słów angielskich na tamten okres to i tak było sporo za dużo na nich bo wszyscy poznani Holendrzy nawijali w miarę prostym amerykańskim akcentem , mało było British English akcentu i wszyscy robili błędy gramatyczne łącznie ze mną .
I to dało –mi-domyślenia za coś podobnego w polskiej szkole dostałbym opierdol i cyferkę koloru czerwonego na wypracowaniu lub przy odpowiedzi.
Okazało się wszyscy mieli te błędy w dupie od Hiszpanów po Greków , ale mnie to mentalnie bolało że nie jestem perfekcjonistą , w końcu przez tyle lat byłem uczony innym modelem (gdzie liczy się gramatyka czy inne pierdoły tylko nie swoboda mówienia ).
Nagle dotarło to do mnie, że nasze nacje mają kompletnie inną motywacją do uczenia się nie tylko języków ale też zawodów czy profesji itd. Zrozumiałem ,że to na motywacji wszystko się zaczyna i wszystko się też kończy ,bez tej zapałki na beczce prochu po prostu nie eksplodujesz, brak ci będzie zapału i zmarszczysz się jak pomarańcza .
Czym jest owa motywacja? Z łacińskiego moveo znaczy wprawiać w ruch lub ruszać. W mojej ocenie istnieją : motywacja naturalna i motywacja ego. Naturalna to wtedy , gdy masz potrzebę fizjologiczną to biegniesz do miejsca gdzie królowie chodzą sami i nie zastanawiasz się tylko robisz.
W innym przykładzie nie wracasz sam do domu tylko z dziewczyną która jest idealnie w twoim typie i lądujecie już tam gdzie wcześniej zaplanowałeś i nie pomyślisz raczej „Hej , przecież mógłbym teraz ugotować kaszankę” tylko czynisz męską powinność .
To są naturalne potrzeby i nie musisz się do tego zmuszać tylko jesteś w stanie flow –robisz coś i się nad tym nie zastanawiasz , absolutnie się do tego nie zmuszasz i jesteś najbardziej efektywny.
Niestety jest to mniej popularny sposób uczenia się nie tylko języków obcych ale większości przedmiotów w szkołach , czy ogólno –dostępnych umiejętności.
Motywacja ego płynie ze społeczeństwa , od bliskich ci ludzi lub ze szkół telewizji lecz nie jest to nic twojego dlatego pewnie przez większość szkoły zmuszałeś się do nauki – sprawa jest prosta nikt nie dał ci wystarczająco mocnego powodu – to raz a dwa ty sam nie widziałeś racjonalnej potrzeby by uczyć się ile np.: węgla wydobywa się w Chinach co roku :D.
Informacja jest przydatna dla kogoś kto czerpie z niej korzyści –jeśli importowałbyś węgiel z Rosji czy z Chin to miałaby dla ciebie istotną wartość .
Rozumie to każdy przedsiębiorca ale widać nie szkolny nauczyciel dlatego nikt tego nie pamięta ,ale każdy zapamiętał najpiękniejszą koleżankę czy najlepszego kumpla z ławki, bądź to ,że ktoś puścił bąka na kartkówce i można było ściągać otwierając przy okazji okna – bo zakotwiczyłeś emocje z nimi związane ale o tym będzie w innym rozdziale 🙂 .
Ludzie motywują się różnymi rodzajami emocji od tych negatywnych w większości- a z rzadka pozytywnych i radosnych.
Najczęściej ludzie podejmując jakiekolwiek działanie , lub też dążąc do nauki np.: języka obcego motywują się następującymi emocjami: cierpienie , ból ,wstyd ,poczucie winy, gniew , złość , agresja ,nienawiść, wściekłość , lenistwo , lęk , obawa , poczucie niebezpieczeństwa , poczucie straty i braku , strach. Tak motywuje się 99% ludzi troszkę to niskie standardy –aczkolwiek nie ma się co dziwić –skoro nauczycieli też nikt nie uczył jak kierować emocjami na uczniów by mieć jak najlepsze efekty w nauce.
Żeby nie być gołosłownym weźmy poczucie wstydu .Dzieciak uczy się angielskiego bo nie chce wyjść na idiotę w klasie-wcale go nie potrzebując-albo uczy się dlatego bo wtedy go rodzice zaakceptują (obawa). Jakby to powiedział M. Grzesiak ”standard skorupki od jajka” .
Zamiast tego możesz mieć standard nauki , skalę motywacji na poziomie której nie musisz się zmuszać do nauki –a mimo to się uczysz . Wyższy poziom motywacji , gdzie tworzysz środowisko które cię uczy a ty tylko musisz je stworzyć .
W moim pokoleniu ogromnymi ilościami wychodziły gry komputerowe w języku angielskim bez tłumaczeń- gdy zalały rynek polski każdy kto chciał grać w RPG czy przez sieć na międzynarodowym serwerze np. :typu Battle.net musiał znać angielski –choćby podstawy- w sumie można było sobie kupić polską wersję –II połowa lat 90’ ale mało kto miał na to pieniądze .
Ludzie się uczyli angielskiego czy innych języków by wejść na wyższy poziom gry , poznać nazwy przedmiotów czy podstawowy język do komunikacji między różnymi nacjami . Czasem to były zwykłe dialogi po angielsku ale nie zapomnę typa , co na lekcji angielskiego spytał jak jest pika czy halabarda? –bo w sumie czasów angielskich to on nie potrzebuje a te słowa są mu potrzebne by iść dalej-bo trzeba zaliczyć misję- hehe .
Jak widzimy był bardzo zmotywowany skoro czekał z tym aż do lekcji –nie sprawdzając w słowniku –mina nauczycielki też niezapomniana- zdziwienie wigilijne rzekłbym .
Być może ty akurat nie należysz do tych ludzi będących pasjonatami gier. Może masz tak jak ja kiedyś że czytałem książki tylko po angielsku w PDF bo szkoda kasy na tłumaczenia polskie – i tak też można się uczyć- i muszę przyznać że na początku to było ciężko się przestawić a teraz to jest normą –że czytam w innych językach-no chyba że książka jest polska.
Z drugiej strony może jesteś w związku z obcokrajowcem –w tej sytuacji też się nie musisz przymuszać do nauki –bo ten język będzie kwitł – bo masz środowisko jest gleba , słońce , wiatr , nawozy i trawa rośnie.
Jak masz motywację typu radość , pasja lub też język daje ci frajdę szczęście –to w gruncie rzeczy najszybciej się tego nauczysz-nie tylko języków -bo na zasadzie kontrastu ludzie najwięcej zapamiętują jak są szczęśliwi bądź z drugiej negatywnej strony – każda ofiara przestępstwa opisze w szczegółach to wydarzenia bo to zakotwiczyła.
Przykładowo w Singapurze są cztery języki urzędowe (chiński , angielski ,malajski , tamilski) – i jeśli byłbyś dzieckiem z mieszanego małżeństwa rodziców mówiących w tych językach to z automatu było w środowisko twoich rodziców – uczyłbyś się kilku języków bez żadnych technik . Ale skoro czytasz tego e-booka to raczej tak nie masz.
Motywację masz „od” czyli robisz coś by uciec przed negatywną konsekwencją (tzw. metoda kija oraz motywacja” do” –czyli robisz coś bo dostaniesz za to nagrodę –metoda marchewki. Tak jest nie tylko z językami również z pieniędzmi . Po co ludzie chodzą do pracy?
Motywuje ich :kasa , chęć nauczenia się czegoś od innych , zabawa, relacje z innymi , dla przyjemności itd. Prawdę mówiąc w zależności od przyczyny nauki języka czy innych zajęć , prac w twoim życiu to żyjesz na innym poziomie –jakości i świadomości życia .
W sumie zakłamanie w szkolnictwie tym publicznym i prywatnym jest ogromne .Ciekawe jest przekonanie które jest wrzucane do głowy dzieciom pt” Bez języka nie znajdziesz dobrej pracy” i co naprawdę myślisz, że dzieciak ze strachu będzie się efektywnie tego uczył –jeśli widzi ,że nigdzie tego nie będzie używał ?–no nie bardzo to widzę. A jak sobie nie radzisz w szkole to zawsze na korki można iść i napchać kabzę nauczycielom w prywatnych szkołach lub w ich domach 😀
Zakładam ,że chwilowo nie chcesz mieć praktycznych umiejętności mówienia i pisania tylko chcesz mieć papier czy jakiś certyfikat (FCE , CEA ,CPE) to niestety musisz się uczyć pod te testy. Jak sama nazwa wskazuje test sprawdza czy umiesz go zdać a nie czy masz wiedzę . Więc możesz mówić biegle w mowie i piśmie a nie zdasz egzaminu na certyfikat bo nie robiłeś określonych zadań- taka prawda-dość smutna-wiem bo przerabiałem to na sobie :D.
Ja tak robiłem maturę rozszerzoną z angielskiego i później egzamin eksternistyczny na studiach równy CEA –no i co z tego że znam te 8-10 tys. słów angielskich jak oni pytają o jakieś gówna i pierdoły typu np:zadań wstaw słowo lub przyimek w pustą rubrykę-co nie jest mi do niczego potrzebne-bo nie używam tego w rozmowie –ale przez to czegoś nie zdam. Ale nie przejmuj się z drugiej strony 60% Anglików nie jest w stanie zdać egzaminu CEA czy CPE –więc po co robić w chuj trudne egzaminy dla obcych skoro rodzimi sobie nie dają radę pewnie „for money „ jak mawiał Leo B.
Kiedyś dziwiło mnie i zastanawiało , bo nie rozumiałem dlaczego większość studentów czy uczniów szkół przed egzaminem czy sprawdzianem nagle sprząta-lub robi coś pożytecznego dla siebie/domu a nie uczy się -co się takiego zmieniło że nagle nudna jak flaki z olejem czynność w postaci sprzątania stała się tak atrakcyjna że ktoś w parę godzin posprzątał cały dom mimo że zwykle tonie w kurzu 😀 Bądź ktoś się uczy żeby zdać egzamin a nie dla frajdy-oczywiście zewnętrzny wskaźnik odniesienia .
Cel nie do końca może być przez ciebie zrealizowany mimo że obkujesz się na maxa egzaminator przywali test z wyjątkami od wyjątków i nie zdasz i jesteś w plecy emocjonalnie -mimo że się uczyłeś to nie zdałeś. Możesz dać sobie motywację do studiowania i zdawania egzaminów . Nauczę się i ciekawe czy zdam ?-bo wiedza przyda mi się w życiu , będę inteligentniejszy a ponadto zdam egzamin-jeśli idziesz na studia z wyrachowania , dla kasy lub żeby leczyć kompleksy to ten akapit nie jest dla ciebie 🙂
Cel może nie być twój-nauki języków obcych np: rodzinna powinność, lęk, poczucie winy-wtedy musisz podjąć decyzję czy żyjesz w spójności czy w nieprawdzie.
Zapytaj swoich rodziców powiedzą ci z czym kojarzył im się rosyjski za komuny. Nauka języków sprawiała większości ból w szkole to później do niej nie wracali poza oczywiście imprezami i wagarami. Szczerze nie dziwię się uczyć się języka okupanta i to pod przymusem ,ale nie mieli wyjścia inaczej dostawali pałką po rękach -lub dywanik -kiepski standard.
Teraz zmienili się okupanci to uczymy się angielskiego i niemieckiego .Faktem jest że nie jeżdżą czołgami po stolicy i nie chodzą z rkm czy ak47 pod pachą -ale okupacja teraz jest w większości gospodarcza i finansowa a nie militarna-ludzi mogli by się wkurwić przecież.
Wróćmy do tematu .Pamiętasz te zakrapiane i upalone imprezy niewiele przed egzaminem lub w trakcje sesji? -bądź też w szkole średniej 🙂 . Na drugi dzień rzeczywistość płata figla i ktoś po imprezie czy paleniu idzie na egzamin na betona na farta i zdaje-błąd statystyczny czy przypadek hmm……-zastanawiające .
Kiedyś na studiach miałem 3 egzaminy w jednym dniu .Na jeden byłem dość dobrze przygotowany na inne tak średnio , w dodatku po drugim egzaminie a przed 3 trafiło się picie na mieszkaniu u kumpla -okazało się że najlepiej poszedł ten ostatni egzamin na spontanie i wyluzowaniu i % też zrobił swoje .
Nauka nie jest ani dobra ani zła. Zadaj sobie pytanie po co się będziesz uczył tych języków?
Wiem powtarzam się ale chcę ci zaoszczędzić czasu-jeśliby ten cel nie byłby spójny z tobą. Kończąc skoro sprzątanie jest najbardziej popularne podczas sesji to najlepsze sprzątaczki powinny się wywodzić z wiecznych studentów/studentek-różnie z tym bywa sam wiesz :P.
Jeśli idzie o motywację musisz pamiętać o tym by – po pierwsze ukierunkować ją , po drugie cały czas ją napędzać jak paliwo rakietowe przy Apollo 12 –mam na myśli intensywność-jak duże dlaczego stworzysz?.
Apropos rakiet kosmicznych w życiu i nauce jest podobnie .Aby osiągnąć I prędkość kosmiczną czyli wlecieć na orbitę i pokonać grawitację potrzeba sporo energii. W nauce jest podobnie musi być początkowo silne pierdolnięcie-ale nie cały czas bo przy II prędkości kosmicznej rakieta musi utrzymać się i krążyć powoli na orbicie-tu systematyczna ,codzienna praca w jakiejś dziedzinie inaczej czeka cię wypalenie .Więc zadaj sobie pytanie :Jak bardzo czujesz że chcesz coś zrobić ?
Motywacja jest mierzalna w skali od 1 do 100 -mierzalne – 1 to np.: nie chce ci się rano wstawać a 100 -zmieniasz swoje otoczenie czy świat np: Jezus. Motywacja do zamartwiania się, narzekania ogłupiania siebie i otoczenia w -99% np: tv czy pewne popularne radio 😀 od Tadka.
Masz zasoby czasowe które masz poukrywane w narzekaniu , zamartwianiu , negatywnym myśleniu itp. , które mógłbyś wykorzystać na produktywne czynności -jeśli czytasz tego e-booka to będzie nią uczenie się języków obcych 🙂
Pamiętasz filmu Podziemny Klub? . Jest scena gdzie Tyler Durden przystawia lufę do skroni chińskiemu sprzedawcy i mówi mu że ma 5 tygodni na wznowienie studiów inaczej kulka w łeb. Chiński sprzedawca klęczący na zapleczu sklepu dostaje dużego kopa od życia i ogromne dlaczego i musi mieć 100 % intensywności do powrotu na univerek bo inaczej spotka św. Piotra.
Inny przykład, mafia porywa ci członka rodziny -masz mało czasu na uzbieranie sporego hajsu –prawdopodobnie uzbierałbyś więcej niż przez większość życia -duże dlaczego -życie bliskiego i duża intensywność bo mało czasu .Z drugiej strony „dużym dlaczego” może być pasja czy chęć zmienienia świata -i tu możesz wrzucić dowolną czynność nawet naukę języka obcego .
Pasja występuje gdy czynność jest motywacją samą w sobie .Robisz czynność dla samej czynności-mechanizm samowystarczalności-kochanie dla samego kochania -jazda dla samej jazdy.
Szczęśliwi ludzie są niebezpieczni -nie mają potrzeb i myślą-dlatego stanowią zagrożenie dla matrixa 😛
Teraz pozostało mi omówienie ostatniej kwestii motywacji (formy i treści) .
Forma określa -jak coś robimy , treść co robimy -zarówno gdy jedno i drugie nas napędza osiągamy wyżyny przyswajania informacji.
Ale to jest optymistyczny wariant motywacji dużo częściej albo forma jest lipna , albo treść przykład polityka . Programowanie ludzi przez media i partię (forma ładnie się prezentuje kolory ,muzyka i nawet Kaczafiemu uśmiech nie znika z twarzy ) ale to co mówią czyli treść – ogłupia całkowicie ludzi i otoczenia skłócając społeczeństwo między sobą.
W odwrotną stronę treść jest świetna -wykłady czy uczenie innych w szkołach – ale forma jest tak do dupy że ludzie śpią , piją bronka , oglądają fejsa i grają w karty lub w szachy-teraz doszło oglądanie filmów porno .
I na koniec ulubiona przez większość ludzi: i forma i treść motywacji jest do bani – np.: kupowanie rzeczy na kredyt żeby być zaakceptowanych przez otoczenie czy też siebie -po prostu dramat.
Jeśli i forma i treść motywacji jest w porządku np: uczenia się języka obcego to jest świetnie i nie musisz tego czytać dalej :D. Dajmy na to uczę się języka obcego by umówić się z kobietą z innego kraju -gdy go będę zwiedzał -ale to dobre dla mnie – tu za każdym razem treść jest ok-uczenie siebie bądź innych-poza oczywistymi wyjątkami -jak chcesz być drugim Adolfem itp. -i uczysz się Mein Kampf to twoje człowieczeństwo nie wzrośnie-wręcz przeciwnie.
Nie zrozum mnie źle, owszem możesz uczyć się czegoś pod przymusem(gdy forma bądź treść jest słaba) , lecz satysfakcja z tego będzie marna i mało zapamiętasz i podupadniesz na zdrowiu energii- jak pamiętasz szkołę to wiesz o czym mówię.
Popatrz na mój przykład .Piszę e-booka treść świetna -rozwój innych i podzielenie się wiedzą, doświadczeniem pedagogicznym – ale forma jest słaba bo piszę się na klawiaturze więc zapuszczam bit disco polo czy rocka i już formę mam wyśmienitą .
Ćwiczenie 1. Znajdź motywacje płynącą z twojego wnętrza , rzeczywistą o którą oprzesz naukę języka obcego-znajdź powód dla którego ten język jest ci potrzebny.-(w innym wypadku nie ma sensu dalej czytać tego e-booka –bo będziesz się sabotował jak w szkole.
Stracisz tylko kasę za którą mógłbyś wypić parę piw w barze-bądź odwiedzić klub z dziewczynami z miłą muzyką :P- ale to twój wybór-chcącemu nie dzieje się krzywda.
Ćwiczenie2. Stwórz środowiska w którym język będzie kwitł a twój poziom językowy będzie wzrastał z dnia na dzień. Przykładowo czytaj , słuchaj, ucz się słówek, rozmawiaj w obcym języku –im więcej części będziesz ćwiczył i poświęcał na nie czasu- tym lepsze będą efekty.
Ćwiczenie 3. Znajdź czynności bądź ludzi/otoczenie gdzie tracisz zasoby czasowe/pieniężne następnie oczyść się z nich i spożytkuj je naukę języków obcych, bądź inne zajęcia które sprawią ci radość itp.
Ćwiczenie 4. Sprawdź czy zarówno forma jak i treść nauki języka obcego(sposób wykonania) -możesz tu wpisać dowolną inną czynność-( jest w porządku).
Jeśli forma jest niewłaściwa to ją zmień-znajdź formę nauki języka obcego które sprawia ci największą przyjemność co za tym idzie będziesz się go uczył w błyskawicznym tempie.
Jeśli chodzi o moją sytuacje ja się nigdy nie uczyłem języków. W szkole z angielskiego miałem dobre oceny raczej lecz przeważnie na nich spałem albo się śmiałem do rozpuku.
Angielski zaczął się od gierek ale nie online jak diablo lecz od fallouta, Nie wiem w jaki sposób się go w sumie nauczyłem bo na początku wykonywanie zadań w postaci dialogów wyglądało tak że wybierałem kwestie dialogowe do momentu aż aktualny „quest” byłby zaliczony, Bądź postać mnie nie zaatakowała, Dochodziły do tego bajki jakieś gdzie najpierw uczyłem się mówić a potem rozumieć to co mówią, Tak się uczą dzieci najczęściej i tak powinien każdy się uczyć.
Otoczyć się językiem, Tak samo z językiem niemieckim, Byłem wrzucony na głęboką wodę z samymi Niemcami i mimowolnie w ciągu dwóch, Trzech miesięcy już potrafiłem rozmawiać z nimi na bardzo dobrym poziomie.
Więc jak sądzę wystarczy otoczyć się tym językiem oglądać cały czas coś w danym języku, Przebywać z osobami które mówią tylko w danym języku a efekty będą oszałamiające, Sądzę też że z każdym nauczonym językiem wzrasta łatwość nauki kolejnego.
Dzięki różnorodności obcokrajowców zacząłem łykać słowa z innych języków na początku to się zaczynało od brzydkich słówek (te najlepiej wchodzą jak wiecie :P) potem zaczynało się sklejać z nich zdania, Pamiętam jak każdy się śmiał z ruskich jak zaczynałem mówić w swoim akcencie „a chuj sasi patom prasi” podobnie było z innymi językami, Pamiętam jak turek pyta mnie jak powiedzieć „Ewa bardzo Cię lubię” o ja mu mówię „Ewa mam Cię w dupie” ten gość podchodzi do niej opiera się na kozaka o półki i mówi i powtarza to a wszyscy padają na ziemie razem z tą dziewczyną. Wiele było takich zabawnych sytuacji które w łatwy i przyjemny sposób przyswajały się mi.
Do tego dochodziły związki i różne ciekawe relacje z kobietami z innych krajów, Gdzie na bieżąco były trenowane języki w każdym znaczeniu tego słowa 😛
Warto podróżować, Warto pomieszkiwać w różnych krajach.
Aktualnie mówię po Niemiecku, Angielsku, Hiszpańsku, Niemiecku, Rosyjsku na upartego można by doliczyć do tego inne języki słowiańskie gdzie w połączeniu z ruskim i polskim naprawdę łatwo idzie je zrozumieć, Do tego jeśli już chciałbym zaszpanować dojdzie do tego turecki i arabski na poziomie prawie podstawowym bo jakąś bułkę czy o hotel to potrafiłbym zapytać w tych że językach.
Jaki ty amerykański jesteś:):) błyskotliwy erudyto 🙂 Podróżowałeś u fazowskiego na filmikach;]
I jeszcze jedno. Zawsze lubiłem się popisywać w dobrym smaku oczywiście 😉
Film limitless „Jestem Bogiem” mocno mnie podkręcał do tego by łechtać moje i tak wysokie ego i szprechać :D:D:D
Gdzie inni wyłupiali oczy jak bazyliszki.
Dzięki za komentarz. Prawdą jest , że każdy następny język z tej samej rodziny językowej wchodzi dużo szybciej niż poprzedni np: po opanowaniu angielskiego , ktoś rozpoczyna francuski. Rosyjski nie trudny choć ta cyrylica jakoś mi nie przechodzi 🙂
Ci powiem Dragon że mam serię „blondynka na językach” i mogę przyznać że po nauczeniu się tej książki faktycznie można już się dogadywać w danym języku, Zakupiłem sobie od tak aby jeszcze nauczyć się francuskiego i innych ale gdy otworzyłem rosyjski i zobaczyłem tam cyrylice to się za głowę złapałem.
A co jesli chce studiowac w Anglii i do tego musze zdac egzamin CEA ? 😀
Skoro masz CEA do napisania to musisz się niestety uczyć pod egzamin CEA. Ja kiedyś zdałem za drugim razem na uczelni egzamin podobny trudnościowo do CEA i za pierwszym razem go nie zdałem dlatego ,że uczyłem się systematycznie angielskiego – a nie robiłem zadań pod ten konkretny egzamin . Tak poza tym są statystyki , że połowa Anglików by tego egzaminu nie zdała hehe 😀 -mówimy o CEA. A resztę języka nauczysz się na miejscu 🙂 To jest jak z maturą rozszerzoną z historii -ludzie znają zajebiście historię -mówię o maturzystach a dostają zadania z dupy na tej maturze albo rozprawkę o Attyli czy o wojnie peloponezkiej i leżą :/ -bo nie robili zadań pod maturę , nie uczyli się jak to zdać i ugryźć tylko samego materiału . Możesz być nauczony na egzamin a go nie zdasz -bo on sprawdza czy go zdasz a nie czy masz wiedzę :/ Myślę , że dokładnie to wyjaśniłem , pozdrawiam.
Najgorsze jest to, że trzeba przebrnąć przez naprawdę sporą ilość kursów, żeby ostatecznie przekonać się, że to nie jest dla mnie, że z przyczyn bardzo prozaicznych nigdy nie nauczę się żadnego języka, bo nie mam do tego predyspozycji. A jest takich jak ja, całkiem sporo. Warto taką świadomość zdobyć jak najprędzej. W tym widzę, trochę przewrotnie, wartość wszystkich kursów językowych. Im mniej złudzeń, co do siebie samego, tym lepiej.
Z takim myśleniem to naprawdę się nigdy nie nauczysz
Tomek dzięki za komentarz poruszający istotną kwestię . Proszę powiedz mi jak nauczyłeś się języka polskiego skoro to 2-3 najtrudniejszy język świata – do tego z gramatyką dużo trudniejszą i wymagającą niż np: angielski-bo musiałeś i miałeś taką potrzebę-co prawda systemową i wynikająca z miejsca urodzenia-ale jednak . A potrzeba jest matką wynalazku – jeśli nie potrzebujesz języków -bo nie masz środowiska w których będziesz ich używał to nie ma się co uczyć 🙂 – i takie wnioski są słuszne .
Rzeczywiście nie potrzebuję; nie funkcjonuję ani nie będę funkcjonował w środowisku obcojęzycznym. Chciałem się nauczyć po to, żeby tylko czytać, ale widocznie za słabo chciałem, bo nic z tego nie wyszło; albo zwyczajnie jestem na to za głupi. Zawsze było tak, że ilekroć natykałem się na jakiś fragment, którego nie mogłem zrozumieć – mimo słowników – była to dla mnie bariera nie do przejścia. Koniec, dalej nie było mowy o kontynuacji. Stąd moja decyzja o ograniczeniu się wyłącznie do przekładów i rezygnacja z idiotycznych – w moim przypadku – prób kontynuacji nauki czegoś, czego i tak się nie nauczę. Najśmieszniejsze jest to, że zawsze najbardziej lubiłem gramatykę, i właśnie na gramatyce wykładałem się podczas prób czytania. To akurat nieważne; istotne jest zdobycie samoświadomości własnych ograniczeń i wyciągnięcie wniosków, które zapobiegną waleniu głową w mur. To i niezdrowe, i zupełnie nieskuteczne.
Odnośnie czytania. To mi się zdarzyło czytać Hrabiego Monte Christo po francusku – z tym że wrzucałem to tłumacza google a jak nie rozumiałem sensu to dopiero wtedy tłumaczyłem słówka . Bo po co mi znajomość słów żaglówka czy galeon 🙂 Jeśli idzie o gramatykę to sprawdzałem czy czas przeszły czy przyszły po czasownika -ale to z czasem łatwiej przychodziło 🙂 Także da się czytać w innym języka ale wymaga to systematyczności i motywacji -tyle w temacie .
Ja ostro ucze sie teraz anglika