Rozwój OsobistyWszystkie Wpisy

Jak przekonywać innych do swoich pomysłów – Prawo konsekwencji

PRAWO KONSEKWENCJI – Jak przekonywać w sprytny sposób innych ludzi, do swoich pomysłów, racji, próśb czy sugestii

Prawo konsekwencji jest to bardzo mocne prawo wywierania wpływu społecznego. Można go wykorzystywać dosłownie wszędzie.

Prawo konsekwencji działa przeważnie wtedy kiedy mamy w oczach człowieka: szacunek , autorytet, zaufanie. 

Prawo konsekwencji działa wtedy, kiedy druga strona traktuje nas poważnie. Wtedy jeśli jej coś obiecamy, to będziemy robić wszystko, aby dotrzymać danego słowa,  nawet jeśli będzie o dla nas bardzo uciążliwe. Czemu? Ponieważ nie chcemy stracić w oczach takiego człowieka.

Osoba niekonsekwentna, która sama sobie zaprzecza, która rzuca słowa na wiatr, która dużo mówi, a mało robi, jest w towarzystwie traktowana nie poważnie. Takiej osobie się nie ufa i pomija ją się w różnych ważnych kwestiach.

Jeśli dużo mówisz, a mało robisz, to w oczach innych ludzi możesz być uznany za farmazona. Każdy z nas zna jakiegoś farmazona, który opowiada bajki, co on będzie miał, co kupi, co zdobędzie, a i tak kończy się na gadaniu, bo jak zwykle coś mu wypadnie.

Kiedyś piłem wódkę z dwoma chłopakami i jeden z nich zaczął opowiadać nam, że załatwi nam dobrą robotę w Holandii. Dobra robota, mieszkanie, zarobki. Obiecywał złote góry, Eldorado. Ja wiedziałem, że jego słowa należy traktować z przymróżeniem oka, ale mój drugi kolega mocno napalił się na ten wyjazd. Chłopak miał długi i w sumie była to dla niego szansa na ich spłacenie. Na początku myślałem, że to taka gadka pijacka z przechwałkami kim to ja nie jestem, co to nie mogę, ile to nie zarabiam, kogo to nie znam, co ja tam nie mogę załatwić.

Jednak następnego dnia chłopak podtrzymywał swoją wersję, więc cóż!!! Pewnego razu wspólnie wyjechali do Holandii po zwycięstwo:):):)

Na miejscu okazało się, że nie ma pracy, chuja tam zna, chuja może, nawet nie ma gdzie kimać. I takim to sposobem kolega wjebał się w jeszcze większe długi. Znienawidził dosłownie tego człowieka, który obiecywał mu złote góry. Taką mu opinię na mieście wyrobił, że jak każdy go widział, to miał go za farmazona.

Jak coś obiecujesz, to musisz być konsekwentny. W sumie ja czuje się teraz głupio, bo tyle razy przekładałem premierę mojej książki, ale wszystko już jest skończone i lada moment będzie można ją nabyć.

Ważny jest autorytet jaki masz. Jeśli nie masz szacunku w oczach drugiego człowieka to on będzie miał w dupie, to czy będzie z Tobą konsekwentny.

Kiedyś przy barze spotkali się moi dwaj znajomi w pewnym klubie. Jeden spytał się drugiego.

-Pijesz? Ja stawiam jedną kolejkę, a Ty drugą dobra?

-Piję!!! Ok to stawiaj teraz, a ja za chwilę!!!

Chłopak postawił kolejkę, gdzie lufy za 25 złotych były i kiedy wypili to powiedział:

-Dobra, to teraz na drugą nogę!!! Stawiaj kolejkę teraz Ty!!!

-A weź spierdalaj!!! -odpowiedział mu mój znajomy i przyszedł do mnie śmiejąc się jak frajera zrobił w chuja.

Komplementy, które wganiają osobę w prawo konsekwencji

Prawo konsekwencji najlepiej działa, jeśli „zmusisz osobę” do jakiejś obietnicy publicznie, a tym bardziej przy kobietach. Możesz powiedzieć:

-Wiem, że na Ciebie można zawsze liczyć.

-Wiem, że na Tobie można zawsze polegać.

-Wiem, że jesteś człowiekiem, który nie rzuca słów na wiatr.

-Wiem, że u Ciebie słowa są droższe od pieniędzy.

Możesz powiedzieć przy kobietach:

-Marek to jest chłopak, który potrafi załatwić rzeczy niemożliwe. Na nim można zawsze polegać.

By za chwilę poprosić go o jakąś „drobną” rzecz do spełnienia, której mógłby nie spełnić, jeśli poprosiłbyś o nią wprost.

Są to w pewnym sensie komplementy, które wganiają drugiego człowieka w prawo konsekwencji. Człowiek taki będzie musiał udowodnić, że zawsze można na niego liczyć, polegać itd ponieważ w przeciwnym wypadku może się ośmieszyć w oczach innych ludzi.

Jak nie będzie konsekwentny, jak nie dotrzyma danego słowa, to może zostać wywołane poczucie w nim winy.

Jak przekonywać inne osoby do swoich racji czy pomysłów za pomocą prawa konsekwencji?

Trzeba sformułować tak pytania, aby osoba odpowiadająca na nie odpowiedziała 2 RAZY TAK!!! Trzy razy się z Tobą zgodziła, a potem zadać pytanie, które może sprawić, że osoba jeśli odpowie NIE!!! To sama sobie zaprzeczy, a przez to wyjdzie w swoich oczach na jakiegoś kłamcę czy osobę niekonsekwentną.

-Skoro znajdujesz się właśnie na stronie damcidomyslenia.pl, to myślę, że w pewnym sensie interesujesz się rozwojem osobistym, tak?

.

.

.

-Jeśli mnie czytasz, to wielokrotnie mogłem dać Ci w jakiś sposób do myślenia, czyż nie?

.

.

.

– Interesując się rozwojem osobistym, wielokrotnie zdarzyło Ci się zainwestować w siebie, kupując jakąś książkę, prawda?

.

.

.

-Skoro interesujesz się rozwojem osobistym i lubisz czytać mojego bloga, ponieważ wielokrotnie dał Ci do myślenia, to myślę, że będziesz miał ochotę zainwestować w siebie 37 zł i kupić moją książkę, która nauczyła mnie jak żyć!!!

Ważna jest końcówka zdań. Słowa: Czyż nie, prawda, tak, zadane na końcu sprawiają, że nakierowujesz swojego słuchacza na automatyczną odpowiedź.

Sam sprawdź po sobie co czułeś, kiedy zadałem Ci w taki sposób pytania. Napisz w komentarzu, czy masz ochotę kupić moją książkę, która da Ci do myślenia.

P.S

Więcej na ten temat jest w moim 400 stronicowym e-booku – PRAWO WZAJEMNOŚCI – Twoja Instrukcja Obsługi Ludzi. O szczegóły na temat tej książki możesz napisać na damcidomyslenia@protonmail.com

P.S

Jak dałem Ci do myślenia i chcesz mnie w jakiś sposób wesprzeć, to możesz mi postawić “małą czarną”, bo lubie brunetki :):)

Postaw mi – MAŁĄ CZARNĄ

Wszystko idzie na rozwój tego bloga – serwer, domena, autoresponder oraz na moją motywację do pisania. Muszę przecież mieć dużo energii, żeby pisać obszerne blogi takie jak ten, a to oznacza, że mała czarna jest wskazana :):) A tak serio, to będzie mi bardzo miło, że ktoś mnie docenił zgodnie z prawem wzajemności :):)

 

Pokaż więcej

8 Komentarzy

  1. Czytałem ciebie wiele razy, teraz ty przeczytaj mnie 🙂 Muszę przyznać, że przez wiele lat byłem ciamajdą w podejściu do kobiet. Nie umiałem podrywać, a nade wszystko nie miałem podejścia, nie potrafiłem z nimi postępować. Jak jakieś poznawałem, to nie wiedziałem jak działać, nie znałem podstaw uwodzenia, dlatego traktowały mnie jak kumpla. Jak już nawet coś się działo – romans, związek, to i tak szybko te dziewczyny traciłem – ale przynajmniej dzięki temu sobie pociupciałem i chociaż nie jestem niedoświadczony. Wiedzę o kobietach nabierałem powoli. Zacząłem po prostu ogarniać, że nie można lasek osaczać, że nie można okazywać uczuć, że nie można cisnąć o spotkanie, że nie można bombardować wiadomościami, że nie można stawiać się niżej niż one, że nie można się za bardzo otwierać, że nie można dawać się na złotej tacy, że nie można robić dymów o gówno i że nie można okazywać zazdrości w prymitywny sposób. Ogarniałem, że trzeba wzbudzać w lasce emocje, że to one są najważniejsze, a nie logiczne pierdolamento i przekonywanie, że to ja jestem lepszy od jakiegoś leszcza (choć leszczem byłem ja). Ogarniałem, że trzeba laskę dotykać, że nie można być cipką, że nie można być needy, że trzeba dać przestrzeń. I jeszcze parę innych spraw – chociaż bardziej nauczyłem się nie popełniać błędów, niż super uwodzić. Nabrałem pewności siebie i poczucia własnej wartości, które do tej pory leżało i kwiczało, bo zawsze uważałem, że jak laska ma super dupkę i ładną buzię, to znaczy, że to ja muszę się bardziej starać i być miłym, a jak wiemy – to absurd. Jedyne, co umiałem od początku naturalnie, to zawsze miałem czutkę, czy się podobam dziewczynie. Łatwo to rozpoznawałem i rozpoznaję nadal. Flirtować też umiałem. Ale reszta – nic. Nie rozumiałem najprostszych mechanizmów. Czasem nawet nie umiałem odpowiedzieć na zainteresowanie kobiety. Dzisiaj wprawdzie nadal uważam się za początkującego, ale naprawdę już sporo mam ogarnięte. Już nie popełnię podstawowych błędów, a to bardzo dużo. I właśnie – dlaczego o tym tutaj piszę? Ano dlatego, że ta strona przyczyniła się do tego najbardziej. I chciałem podziękować za to. Jakieś nagrania na youtube różnych trenerów uwo też sporo mi dały, parę własnych doświadczeń też, ale materiały z tej strony były jednak kluczowe w mojej przemianie. Wprawdzie mam już 30+, masa szans i spieprzonych spraw już za mną, ale cóż – lepiej późno niż wcale. Moje postrzeganie spraw damsko-męskich zmieniło się o 180 stopni. Oczywiście to bolało – uświadamianie sobie, gdzie popełniłem błąd na poszczególnych etapach życia. To było najgorsze w tym całym ogarnianiu się – przetrawianie swoich błędów, patrzenie na nie z perspektywy wiedzy, którą nabierałem. Potem ten ból przechodził, a wiedza pozostawała. Prosty przykład, a mam ich dziesiątki – w pracy była laseczka 10/10 i na początku mój flirt wchodził, ale potem przestał. Nie wiedziałem czym to jest spowodowane. Uznałem, że po prostu taka się stała i tyle. Ale jakie było moje zaskoczenie, gdy podsłuchałem jej rozmowy z zupełnie nieciekawym kolesiem, któremu zawsze waliło z japy, w której to rozmowie ona wręcz sama go podrywa i flirtuje – niby pół-żartem, ale ja w tamtym okresie nawet na to nie mogłem liczyć. Dziś już znam przyczynę – w pewnym momencie zacząłem być dla niej MIŁY. Fajny kolega, który pomoże w wypełnieniu jakiegoś wniosku do urzędu, dostanie za to czekoladkę i będzie myślał, że ma jakieś szanse. Poza tym za bardzo okazałem zainteresowanie wobec niej, ale w sposób nieodpowiedni, np. zapraszałem ją na zakupy do galerii (na zakupy! jak baba!). Pozycjonowałem się na cipkę, która nie jest godna takiej super laseczki i dlatego zrobi wszystko, aby ją mieć. Fuj! Pocałunek i przytulenie na dzień kobiet było ok, ale przypadkowe złapanie jej za rękę i przytrzymanie jej to gówniane zachowanie, bo dotyka się za biodra, plecy, a nie za rękę, co może zapalić w niej lampkę „kurwa, on coś chce, zakochał się, alert, spierdalać”. Propozycję wyjścia na zakupy zbyła tym, że „nie mam czasu”, a za parę dni powiedziała mi „a wiesz, byłam na zakupach”. Także generalnie musiałem się rozpisać, ale może potrzeba tutaj jakiegoś felietonisty? Tylko nie wiem, jaki kontent – tzn. sprawy damsko-męskie, ale coś konkretnie? Jak coś, to maila zostawiam. Pozdrawiam i jeszcze raz wielkie dzięki za tę stronę.

      1. O, to nawet nie była rama friends, to była rama „aseksualny kolega z pracy” 🙂 Często zdarzało mi się wpadać w taką ramę z kobietami. Natomiast w taką prawdziwą ramę friends wpadłem z inną koleżanką, jeszcze z liceum, miałem 18 lat. To było klasyczne friendzone. Najlepsze, że teraz, gdy jestem już bardziej ogarnięty, jedynym wyjściem z friendzone jest dla mnie zerwanie kontaktu z tą znajomą. Tzn. rozmawiamy, coś działam, ale wyczuwam, że nic z tego nie będzie oprócz koleżeńskiego smyrania uda (z bożej łaski, bo już widzi, że mocno cisnę, więc dopuszcza), więc po prostu znikam. Po pół roku pozwalam jej odezwać się do mnie (np. odblokowując na FB, a to ta z tych, co zawsze wracają), trochę rozmawiamy, ale z jej strony nic nie ma. Np. zaczyna opowiadać o swoim typie, traktuje mnie jak koleżankę – więc znowu pół roku przerwy. Nawet nie proponuję spotkania (na które pewnie by przystała), bo wiem, że nie będzie nic. Przez te lata się rozlazła, zbrzydła, postarzała. Ja już nic nie czuję do niej, ale żeby ukłuć, to dla zasady bym to zrobił. Ale ona prędzej w chwili słabości zrobi to z przystojnym mulatem z klubu, niż ze mną.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button