RodzinaWszystkie WpisyWychowanie

Wychowanie dziecka na tle finansowym, materialnym oraz konsumpcyjnym – Część I

Wychowanie dziecka na tle finansowym, materialnym oraz konsumpcyjnym – Część I

Wychowanie dziecka na tle finansowym
Wychowanie dziecka na tle finansowym

Kiedyś od dwóch osób usłyszałem, różniące się od siebie, następujące słowa, które odnosiły się do podejścia do dziecka oraz jego wychowania.

Jak będziesz miał dziecko, to ile byś nie zarobił, to i i tak zawsze będzie za mało

Oraz

-Dziecka nie wychowasz? Dzieci robiły się w obozach koncentracyjnych i jakoś dawano sobie radę!

Postanowiłem zestawić ze sobą te dwa podejścia do wychowania dziecka i nie ukrywam wyszedł mi dość długi i obszerny blog. Wspomniałem również o swoim dzieciństwie, więc w tym blogu przeczytasz również sporo mojej prywaty :):):) Zapraszam do czytania :):):)


„Jak będziesz miał dziecko, to ile byś nie zarobił pieniędzy, to i tak zawsze będzie za mało…”  VS „Dziecka nie wychowasz? Dzieci rodziły się w obozach koncentracyjnych i jakoś dawano sobie wtedy radę…”

 

„Jak będziesz miał dziecko, to ile byś nie zarobił, to i i tak zawsze będzie za mało… VS „Dziecka nie wychowasz? Dzieci robiły się w obozach koncentracyjnych i jakoś dawano sobie radę…”

Co się kryje za tymi słowami?

Powyżej masz zestawienie ze sobą dwóch: myśli, dwóch podejść do życia i dwóch przekonań odnośnie dzieci oraz ich wychowania.

Jedno zdanie było wypowiedziane przez mojego obecnie 41 letniego kolegę, który pół życia robił karierę w korporacji i dopiero w wieku 40 lat został ojcem, mając dziecko z 39 letnią żoną, którą poznał w pracy.

Drugie zdanie zostało wypowiedziane przez moją obecnie 35 letnią koleżankę, która zaszła w ciążę w wieku 15 lat z 16 letnim na tamten czas pierwszym chłopakiem, a dziś  36 letnim mężem :):):)

Mój kolega zaczął tacierzyństwo dosyć późno, ale można powiedzieć, że z pełnym portfelem. Jego dziecko przyszło na świat w domu z ogródkiem, gdzie miało z miejsca zaspokojone wszystkie swoje podstawowe potrzeby, potrzebne do życia, prawidłowego rozwoju oraz potrzeby związane z godnością. Koleżanka moja natomiast macierzyństwo rozpoczęła dość wcześnie i z pustym portfelem. Jej dziecko przyszło na świat w małym domu, gdzie jeszcze mniejszy pokój dzieliło się ze swoimi rodzicami. Można powiedzieć, że warunki dla jej dziecka były wręcz tragiczne, ponieważ sama pochodziła z dosyć biednego domu.

Dziecko mojego kolegi rozpoczęło życiowy start z grubej rury. Można powiedzieć, że urodziło się w zamożnej rodzinie. Chociaż jak dla mnie to żyją ponad stan i być może z zewnątrz tak to tylko wygląda słodko. Już od małego ma wszystko co najlepsze, ponieważ w taki sposób kochający rodzice dbają o jego rozwój. Najlepszy wózek, najlepsze pieluchy, najlepsze ubranka dla dzieci. A w przyszłości zapewne będzie najlepsza niańka, najlepsze przedszkole, najlepsza szkoła, najlepsze ubrania, egzotyczne kolonie, zagraniczne kursy językowe, zajęcia pozalekcyjne, korepetycje, samochody, domy.

Mój kolega chce zapewnić swojemu dziecku wszystko co najlepsze, więc dlatego już od małego inwestuje w nie swoje ciężko zarobione pieniądze.  Robi to ponieważ chce swojemu dziecku zapewnić łatwiejszy start w dorosłość. Dorosłość, którą już mu zaplanował z góry.

Tak! Zgadłeś!

Kolega wie kim będzie jego dziecko w świetlanej przyszłości. Będzie lekarzem lub prawnikiem :):):) Już mu zaplanował przyszłość, a skoro tak, to inwestuje w dziecko już od małego, aby w przyszłości ta inwestycja dała owoce w postaci wysokiego statusu społecznego jego dziecka i związanych z tym dobrych zarobków.

Dlatego nie ma co się dziwić jego słowom. Dlatego też powiedział, że mając dziecko, to nie ważne ile byś nie zarobił pieniędzy, to i tak będzie za mało.  Mój kolega to tak naprawdę typowa klasa średnia. Może lekko trochę wyżej, niż klasa średnia. Trudno zdefiniować jego zasoby ekonomiczne. Nie jest biedny, ale również milionerem także nie jest. A jak to typowa klasa średnia, to również żyje ponad stan jak to bywa w wielu takich przypadkach. Wygląda na bogatego, ale do końca bogaty nie jest.

Typowe dla takich osób z klasy średniej jest to, że wyglądają na bogatych, ale w rzeczywistości więcej wydają, niż zarabiają. Typowe również dla takich osób jest to, że kiedy przychodzi u nich na świat dziecko, to wszystkie zasoby finansowe i materialne jakie posiadają, zaczynają ładować w najczęściej jedyne dziecko, po którym widać tak naprawdę ich status społeczny.

A oni będą nazywali to miłością do dziecka, bo tak ją będą rozumieli. Wcześniej oni wyglądali na bogatych, a teraz wyglądają na bogatych, poprzez dziecko,  które jest ich wizytówką reprezentującą rodzinę na zewnątrz. A skoro tak to musi mieć wszystko co najlepsze!

Dlatego możesz widzieć mnóstwo dzieci lub nastolatków, którzy mają na sobie designerskie ciuchy, drogie gadżety i wszystko co materialnie jest najlepsze, ponieważ są odzwierciedleniem statusu społecznego ich rodziców.

A ich rodzice w taki sposób wynagradzają im dodatkowo swoją miłość oraz brak dla nich czasu. Dziecko jest wizytówką rodziców i tak to mniej więcej wygląda. Dziecko mojego kolegi jest również jego wizytówką, dlatego też nie ważne ile będzie zarabiał, to i tak dla niego będzie wciąż za mało. Będzie za mało, ponieważ wszystkie pieniądze, zasoby oraz dobra materialne jakie uda mu się zgromadzić, będą szły na jego jedyną pociechę.

A co z dzieckiem mojej koleżanki?

Dziecko mojej koleżanki nie miało łatwego startu w życiu, tak jak oni również łatwo nie mieli. Musieli od początku się wszystkiego dorabiać, mając u boku dziecko, gdzie większość par w obecnych czasach, chce najpierw się dorobić, zrobić karierę, a potem założyć rodzinę. Syn mojej koleżanki być może nie miał takich samych rzeczy, co mieli jego rówieśnicy.  Być może nie miał telefonu komórkowego w wieku 10 lat, być może przez dłuższy czas chodził w jednych ubraniach. Być może nie jeździł na wycieczki szkolne, być może wakacje spędzał pod blokiem, a nie na koloniach. Być może spał przez jakiś czas na rozkładanej polówce. Być może miał używane podręczniki. Być może jadł zupę z kurzych łapek :):):) Jednak jej syn ma już 25 lat, więc jest dorosłym mężczyzną, który zapewne za niedługo sam założy rodzinę.

Jak tak wszedłem teraz poprzez profil Facebookowy mojej koleżanki, na profil jej syna, którego ma oznaczonego na zdjęciu, to widzę, że jest to normalny, zwykły facet. Ani żadna patologia, ani nie wiadomo kto. Normalny chłopak. Pracuje, mieszka z kobietą i wiedzie życie, takie jak miliony ludzi na świecie. Moja koleżanka pomimo początkowych trudności spowodowanego urodzeniem dziecka w bardzo młodym wieku, wychowała go jak widać na normalnego i myślę, że porządnego gościa. Zaznaczam, że nie mogę się o nim wypowiedzieć za dużo, bo go nie znam i być może o czymś nie wiem, ale na pierwszy rzut oka, widać, że został dobrze wychowany, pomimo chujowego startu w życiu oraz wiązanego lewo koniec z końcem, przez młodych rodziców.

I dlatego mówiąc słowa:

-Dziecka nie wychowasz? Dzieci rodziły się nawet w obozach koncentracyjnych i ludzie jakoś dawali radę!

Była bardzo pewna siebie, ponieważ pomimo trudności spowodowanej ciążą w młodym wieku i błędami młodości, udało jej się wychować dziecko i wyjść na prostą. Jej celem było wychowanie dziecka i sprostanie macierzyństwu w młodym wieku. Zapewne chciała aby jej dziecko zostało tym „kimś w życiu”, ale wątpię, że w wieku 16 lat zaplanowała jego przyszłość, która była dla niej samem wielką niewiadomą.

Tymczasem mój kolega miał zupełnie odwrotnie. On już zaplanował przyszłość swojemu dziecku. Dziecko jeszcze się nie urodziło, a już nakreślił mu ścieżkę rozwoju. Jednak niezbadane są wyroki boskie i nie wiadomo jeszcze co może wyrosnąć w przyszłości?

Kolega planuje już za niego, że będzie na pewno jakimś lekarzem czy wziętym prawnikiem. A może jednak zostanie ćpunem czy złodziejem, który zaćpa się na śmierć?

Może zostanie żulem co przejebie cały ich dorobek życia w kasynie?

A może skończy w więzieniu jak chłopak z Rakowisk, który zamordował swoich rodziców wspólnie z ówczesną dziewczyną?

Oni też zapewne chcieli dla niego jak najlepiej, a wyszło nie tak jak sobie to zaplanowali. Szczerze to zapewne w najgorszych snach nie przewidywali, że może dojść do takiej tragedii z nim w roli głównej. Może właśnie tak będzie, pomimo tego, że jego ojciec zapewnił mu naprawdę zajebisty start w życiu, który wielu dzieci może mu tylko pozazdrościć?

Oczywiście tego mu nie życzę!

To tylko przykłady. Życzę mu jak najlepiej, jednak śmieszą mnie te wielkie plany na przyszłość rodziców odnośnie ich dziecka, któremu już na starcie wybierają religię, przyszłość, zawód i status społeczny, ale nie biorą pod uwagę tego, czy dziecko będzie tak naprawdę szczęśliwe. Sam wiem po sobie, że mimo iż skończyłem „prawo”, to w życiu zbłądziłem i poszedłem „na lewo”, by znaleźć swoją własną drogę, która idę i akurat ona nie bardzo pasuje moim rodzicom.

Panuje jakiś taki MIT, że dziecku potrzeba nie wiadomo jakich pieniędzy, aby go wychować. W tym wpisie będę chciał ten mit obalić i dać do myślenia.

„Lepszy start w życiu”, a wychowanie dziecka:

 

Większość rodziców chce jak najlepiej dla swoich dzieci. Chcą zapewnić im wszystko co najlepsze. Chcą im dać to czego sami nie mieli. Chcą im zapewnić lepszy start w życiu, żeby mieli w nim łatwiej, niż oni. Z jednej strony jest to bardzo szlachetne i zrozumiałe. Ja sam nie chciałbym, aby mojemu dziecku czegoś brakowało i będę robił wszystko, aby do tego nie dopuścić. Jednak w takim podejściu do dziecka, kreuje się dosyć niebezpieczny trend, który na własnym przykładzie omówię.

Dawno, dawno temu pokłóciłem się z moimi rodzicami. Szczególnie mam tu na myśli mojego ojca. Za moje problemy w życiu dorosłym, które wybiły do góry po rozstaniu z moją ex, zacząłem go obwiniać. Dając mu tym samym do zrozumienia, że był dla mnie złym rodzicem.

Co zrobił mój ojciec słysząc bolące słowa z ust swojego jedynego syna?

Zaczął się bronić mówiąc, że był dla mnie bardzo dobrym rodzicem, tylko ja tego nie doceniam. Jakie były jego argumenty na to, że uważał się za dobrego rodzica?

-Co chciałeś to miałeś.

-Dbaliśmy o Ciebie, jak tylko mogliśmy!

-Niczego Ci nie brakowało!

-Dawałem pieniądze na Twoje wykształcenie!

-Miałeś co jeść! Nie chodziłeś głody!

-Nie chodziłeś brudny i osrany!

-Miałeś ubrania i buty!

Owszem! To była święta prawda!

Niczego mi nie brakowała z punktu widzenia moich podstawowych potrzeb życiowych związanych związanych z godnością oraz EGO. Miałem bardzo dużo pod względem moich rówieśników jeśli chodzi o materialne rzeczy. Pod tym względem rodzice o mnie dbali jak tylko mogli.

Miałem jakby nie patrzeć, zapewniony bardzo dobry start w życiu, a dorastałem w latach 80′ i 90′, więc moi rówieśnicy – nierzadko z wielodzietnych rodzin, mieli pod tym względem naprawdę dużo gorzej.

Jednak co z tego?

Nie o to mi chodziło, zarzucając mu, że był złym ojcem. Chodziło mi o coś zupełnie innego, z czym wiązałem moje problemy w dorosłym życiu z niską pewnością siebie czy wartością. Naczytałem się jakiś psychologicznych pierdół i zamiast wziąć się w garść, to zwalałem winę za swoje życiowe niepowodzenia na ojca i moje wychowanie.

Prawda była taka, że mój ojciec właśnie w taki sposób rozumiał bycie dobrym rodzicem. Nie mogę go za to obwiniać. Mój ojciec właśnie w taki sposób rozumiał miłość do dziecka. Sam jej nie doświadczył w dzieciństwie, więc robił wszystko co w jego mocy, aby mi niczego nie zabrakło w życiu, tak jak jemu wielokrotnie brakowało. Chciał mi zapewnić lepszy start. Chciał dać mi to – czego sam nie miał. Z perspektywy czasu rozumiem go i mimo wszystko bardzo doceniam.

Jednak ja nie potrzebowałem wiele, chociaż mogłoby to się wydawać inaczej. Jest to MIT, że dziecko potrzebuje nie wiadomo jakich nakładów finansowych czy jakiegoś wielkiego „lepszego startu” w dorosłe życie. Dziecko potrzebuje miłości oraz obojga rodziców. Dziecko potrzebuje matki i ojca. Dziecko potrzebuje dużo bardziej czasu, który mu poświęcą rodzice, niż stos materialnych rzeczy czy gadżetów.

Mnie niczego nie brakowało z perspektywy wygodnego życia i materialnych rzeczy, ale z drugiej strony brakowało mi ojca i czasu z nim spędzonego. Czułem się jakbym go nie miał. Pracował od rana do wieczora, by po pracy przychodzić zmęczonym i kłaść się od razu spać. Miał taką pracę, że za kołnierz nie wylewał, więc jego przyjścia do domu, kojarzyły mi się zawsze z awanturami pomiędzy nim, a moją matką. Kiedy miał wolne to leżał cały dzień na kanapie i oglądał telewizję.

Tego mi brakowało!

Brakowało mi z nim czasu i gdybym mógł cofnąć go, to wymieniłbym te wszystkie gry wideo, zabawki, pieniądze, ubrania, na wyjście z nim na cały dzień do lasu, wtedy kiedy jeszcze byłem na tyle niezepsuty, że koło małego siurka:):):) latała mi ta cała otoczka materializmu, który kształtował moje EGO! Na szczęście stracony czas pomiędzy nami z dzieciństwa, został przez nas odrobiony i to z dużą nawiązką  :):):) Musiałem osobiście do tego dojrzeć :):) Lepiej późno, niż wcale:):)

Większość rodziców goni za pieniędzmi z myślą, żeby zapewnić ich dziecku ten „lepszy start w życiu”, zapominając o tym, że dziecko dużo bardziej, niż „start”, potrzebuje ich czasu. A najlepiej ich obojga, a nie rozjebanej rodziny, w której matka i ojciec gonią za pieniądzem, a jak przychodzą do domu, to się kłócą ze sobą o jakieś głupoty.

Ja mojemu dziecku w przyszłości nie dam jakiegoś „wielkiego startu”. Dam mu normalny, zwykły start, który zaspokoi jego podstawowe potrzeby życiowe oraz te związane z jego godnością. Taki star, żeby nie czuł się gorszy od swoich zepsutych rówieśników, ale również nie wzorował się na nich.

Resztę materialnych rzeczy, będzie musiał sam osiągnąć, jeśli będzie chciał.  Ale nigdy nie powiem mu, że jestem zmęczony i nie mam dla niego czasu. Nigdy nie powiem mu, żeby dał mi spokój. Wychowanie dziecka wiąże się z czasem jaki mu poświęcimy, a nie z warunkami jakie mu zapewnimy.

To są dwie różne sprawy.

„lepszy start w życiu” i wygodne warunki nie wychowają Twojego dziecka, jeśli nie będziesz poświęcał mu wystarczającej ilości czasu. Wygodne życie i „lepszy start” w życiu, może zepsuć dziecko i je zmarnować. Jeśli Ty nie wychowasz swojego dziecka sam, poświęcając mu swój czas, to zrobi to ktoś inny. Zrobi to popierdolony system nauczania, zrobi to religia, zrobią to zjebani politycy, zrobią to pajace z filmów, teledysków, bajek i seriali. Zrobi to patologia z pato gal FAKE MMA. Zrobi to kiczowata muzyka Malika Montany. Zrobią to media społecznościowe i ten cały medialny ściek. Zrobią to koledzy i koleżanki z osiedla, gier, szkoły, pracy, pod wpływem których Twoje dziecko będzie się znajdowało. Zrobi to każdy inny, tylko kurwa nie TY!

Mój kolega palując swojemu dziecku świetlaną przyszłość, może się za jakiś czas mocno zdziwić. Z jednej strony zapewnił mu niezły start w życiu oraz życie powiedzmy, że na wysokim poziomie, ale z drugiej strony, to ktoś na to wszystko będzie musiał zarobić, jeśli będzie chciał utrzymać rodzinę w takim statusie społecznym jak dotychczas.

Jeśli nie ma dochodu pasywnego, a wiem, że nie ma, to będzie musiał poświęcić swoje siły i czas, których może już zabraknąć dla jego dziecka. On może nie widzieć w tym problemu, ponieważ będzie wychodził z założenia, że jego dziecko ma wszystko czego potrzebuje do życia i rozwoju oraz ma zaspokojone wszystkie swoje potrzeby życiowe. Jego sumienie w taki sposób może zostać uspokojone. Wtedy może stwierdzić, że jest dobrym rodzicem, ponieważ zapewnił dziecku godne życie i lepszy start, który niestety  w tym miejscu pomylił już z wychowaniem.

A jak on nie poświęci odpowiedniej ilości czasu swojemu dziecku na jego wychowanie i wpojenie mu życiowych wartości do głowy, to jego dziecko zostanie wychowane przez: głupie bajki, seriale, filmy, teledyski, muzykę, Netflixy, Disneye, media społecznościowe, telewizję, modę, realityshow, YT, gale freak – fightowe, patostreamerów, czasopisma, szkołę, rówieśników, ulicę.

I to jakie jego dziecko będzie w przyszłości, jak będzie podchodziło do życia, do ludzi, pieniędzy, zwierząt, jakie będzie mieć poglądy na życie, jakie wartości, wzorce, zasady nie będzie pochodziło bezpośrednio od jego ojca i wychowania, tylko od czynników zewnętrznych, które wpłynął na jego EGO i go ukształtowały.

Jak pisałem wcześniej!

Jeśli on nie wychowa dziecka, to zrobi to ktoś inny. Tym kimś jest system, w którym żyjemy. Jego dziecko w wielkim domu z ogródkiem, w pewnym momencie może poczuć się samotne, opuszczone i niekochane, pomimo dobrego startu w życiu i kochających przecież rodziców, którzy nie mają dla niego czasu, bo zapierdalają w pocie czoła, aby zapewnić mu godziwe warunki, w których wychowuje się i dorasta.

Dlatego też zamiast powiedzieć:

-Mając dziecko, nie ważne ile zarobisz pieniędzy, to będzie za mało

Powinien powiedzieć…

-Mając dziecko nie ważne ile spędzisz z nim czasu, to i tak będzie za mało

Zaspokojenie potrzeb dziecka związanych z jego EGO:

 

Czym jest EGO człowieka? Co się na niego składa?

Ego to nic innego jak „koszyk” pełen wartości, zasad, myśli, przekonań, podejścia do życia oraz poglądów danego człowieka, który ma w swojej głowie.

EGO to pewność siebie oraz duma jaka w nim drzemie.

EGO to taka rozszerzona godność człowieka, w której ma dużo, ale chce jeszcze więcej. To w jaki sposób kształtuje się EGO dziecka, zależy od tego jakie czynniki na nie wpływają od dzieciństwa. Te czynniki mogą być wewnętrzne – czyli wychodzić wprost od rodziców i nazwiemy to wychowaniem – oczywiście jeśli poświęcą dziecku odpowiedni czas i zrobią to w prawidłowy sposób.

Te czynniki mogą również być zewnętrzne i wychodzić wprost z telewizji, internetu, seriali, filmów, czasopism, mediów społecznościowych, muzyki, teledysków, obcych ludzi. Tak się dzieje zazwyczaj, kiedy rodzice nie mają za bardzo wiele czasu, aby poświęcić go na wychowanie dziecka. Wielu rodzicom wydaje się, że wychowują dziecko, a tak naprawdę tylko zaspokajają jego podstawowe potrzeby związane z życiem, godnością oraz właśnie EGO. Tylko tyle.

Jeśli rodzice goniąc za pieniędzmi, aby zapewnić dziecku godziwe warunki rozwoju i ten „lepszy start”, to zazwyczaj nie mają już wystarczającej ilości czasu oraz sił na to, aby w odpowiedni sposób wychować swoje dziecko. I system w którym żyjemy i który układa w taki sposób ludziom życie – LUBI TO!

W taki właśnie sposób najczęściej dzieci wychowywane są przez czynniki zewnętrzne, które w przyszłości ukształtują jego EGO i dadzą owoce w dorosłym życiu, pod postacią różnego rodzaju poglądów oraz zachowań. Ludzie różne mają podejście do pieniędzy oraz innych ludzi. Te podejście najczęściej bierze się właśnie z wychowania lub jego braku.

Innymi słowy:

EGO dziecka w podejściu do drugiego człowieka:

 

Taki przykład, żeby dokładnie zobrazować Ci co mam na myśli. Zestawmy ze sobą dwoje dzieci. Jedno  pochodzi z bogatego domu, którego rodzice zapewnili mu bardzo dobry w życiu start, lecz niestety zabrakło im czasu na jego odpowiednie wychowanie. Drugie dziecko pochodzi ze zwykłego domu. Nie jest ani biedne, ani jakoś przesadnie bogate. Powiedzmy, że rodzina to typowa klasa średnia, która nie żyje na pokaz. Pierwsze dziecko ma wszystko co najlepsze. Najnowsze gadżety, designerskie ciuchy, które kupują mu rodzice i wszystko to czego tylko zapragnie. Drugie dziecko ma zwykłe, normalne ubrania, a i nie zawsze ma to co chce.

Pewnego razu drugie dziecko przychodzi do szkoły i widzi pierwsze – bogatsze dziecko z najnowszym modelem telefonu, który kupili mu rodzice na urodziny. Widzi ten telefon i przechodzi koło niego zupełnie obojętnie, pomimo iż pierwsze dziecko chce się pochwalić swoim prezentem, zwracając tym samym na siebie uwagę innych osób z klasy.

Drugie dziecko widzi jego zachowanie, ale jakoś nie czuje ani złości, ani chęci rywalizacji z tym chłopakiem. Nie czuje się ani zazdrosne, że nie ma takiego samego modelu, ani nie czuje się tym bardziej w jakiś sposób gorsze, że akurat nie ma tego, co ma jego kolega. Czuje się zwyczajnie, czuje się normalnie., czuje się obojętnie. Telefon nie robi na nim jakiegoś wielkiego wrażenia, ponieważ wrażenie na tym dziecku można zrobić w inny sposób, a nie koniecznie przez jakieś dobra materialne. Takie dziecko może wychodzić z założenia, że owszem! Może i fajnie byłoby mieć taki telefon, ale jak nie może go mieć, to w sumie też jest dla niego fajnie, ponieważ on również ma telefon, ale starszy model. Jednak nie przeszkadza mu to w żaden sposób i nie ma z tym wewnętrznie problemu.

W tym wypadku dzieje się tak, ponieważ jego rodzice w taki sposób go wychowali. Poświęcając odpowiedni czas na jego wychowanie, wpoili mu do głowy zupełnie inne wartości, wzorce, zasady oraz przekonania związane m.in z pieniędzmi czy materializmem.

Czemu tak się dzieje?

Dzieje się tak, ponieważ ich dziecko pewność siebie oraz swoją wartość czerpie z innych rzeczy, niż pusty materializm. Nie czuje się w żadnym wypadku gorsze, tylko dlatego, że nie ma tego, co ma jego kolega. Zupełnie inaczej do tego podchodzi i zupełnie inne odczuwa z tym faktem związane emocje. Inne dzieci zazdroszczą temu dziecku nowego modelu telefonu, paradoksalnie czują się od niego gorsi pod tym względem. A chłopak widząc ich zazdrość czuje się pod tym względem lepszy i pewniejszy siebie.

Tak się czuje tylko wtedy jeśli będzie miało najlepszy telefon w klasie, który kupią mu oczywiście rodzice. Jeśli tego nie będą mieli albo zobaczą, że ktoś ma coś lepszego od nich, to poczują się gorsi. A to dopiero faza przedszkolna lub szkolna.

A co będzie dalej?

Co będzie w dorosłym życiu?

Niektóre dzieci z braku wychowania stawiają już od samego małego na pieniądze, gadżety czy designerskie ciuchy. Już od samego początku stawiają wyżej rzeczy materialne i pieniądze od drugiego człowieka. Może się tak dziać jeśli rodzice wpoili takie wartości swojemu dziecku. Dziecko z wpojonymi w taki sposób wartościami, kiedy dorośnie, wyżej stawia pieniądze, karierę, rzeczy materialne, nawet od swoich rodziców, którzy na koniec swych dni lądują w domu starców.

Taka praktyka jest powszechna w Europie Zachodniej, gdzie zabiegane dzieci, robiące kariery, nie mają czasu dla swoich rodziców i na starość oddają ich do domu starców.

W programach typu „Państwo w Państwie” czy „Sprawa dla Reportera” jest pełno takich sytuacji, w których rodzice płaczą, że przepisali mieszkanie na dziecko, a ono później ich wygoniło z domu czy sprzedało dom razem z nimi. Mój sąsiad również został sprzedany razem z mieszkaniem, przez swą kochającą córeczkę, która była przecież dla niego oczkiem w głowie. Jednak córeczka nie pierdoliła się w tańcu ze starym ojcem, tylko bez sentymentów sprzedała mieszkanie, a mu zaproponowała dom starców czy jakąś kawalerkę na obrzeżach miasta, jako alternatywę do życia. Jak o tym opowiadał to płakał, że na starość spotkał go taki los, z rąk własnej córki, która przecież mu tyle zawdzięcza dobrego. On przecież flaki sobie wypruwał, żeby jej niczego nie brakowało. On tyrał na jej sukces, żeby skończyła szkołę, poszła na studia, a potem znalazła dobrze płatną pracę w Korpo :):):)

Przecież jej też niczego nie brakowało. A może jednak brakowało?

Może jednak brakowało jej, ale ojca, z którym nie miała zbudowanej wystarczająco mocnej więzi, skoro tak go potraktowała? Może ich więź była zbudowana na pieniądzach czy jakiś dobrach materialnych, a nie o prawdziwą rodzicielską miłość, na którą już zabrakło czasu, bo przecież trzeba było zapierdalać i flaki sobie wypruwać dla dziecka?

Taki paradoks!

Sąsiad jak się wyprowadził z mieszkania, w którym całe życie mieszkał, ponieważ zostało sprzedane przez jego kochającą córkę, to za kilka miesięcy zmarł. Cóż! Jest takie powiedzenie, że starych drzew się nie przesadza, bo mogą uschnąć.

Możesz teraz negatywnie ocenić takie osoby. Możesz zastanawiać się – jak tak można potraktować własnych rodziców?

Ale wiesz co?

Rodzice w większości takich przypadków, sami są sobie winni. W taki właśnie sposób wychowali swoje dzieci. Zapewne w większości tych domów liczył się w pierwszej kolejności pieniądz oraz pogoń za nim, a nie drugi człowiek, a tym bardziej dziecko. Zapewne źle wychowali swoje dziecko i wpoili mu materialne wartości do głowy, albo nie mieli wystarczającego czasu, aby je w odpowiedni sposób wychować i zbudować z nim prawdziwą, rodzicielską więź jedności.

Zabrakło więzi, które tworzy się przez odpowiednie wychowanie, a nie wypruwanie sobie flaków. A wychowaniem zajęła się popkultura związana głównie materializmem. Ograniczyli się zapewne do zapewnienia dziecku „dobrego startu” oraz godnych warunków do rozwoju, przy tym harując i wypruwając sobie dla dziecka flaki, zapominając jednocześnie o wychowaniu poprzez, które buduje się z dzieckiem więź. Wtedy takiej sytuacji zapewne by nie było.

Pamiętam, że dużo, dużo wcześniej, wyżej wymieniony sąsiad wielokrotnie chwalił się swoją córką przed moimi rodzicami. Opowiadał jaki to ona sukces nie osiągnęła w życiu. Kim to ona nie jest, ile to nie zarabia, czego to ona nie ma, co ona nie kupiła. Nie chwalił się jej szczęściem. Nie chwalił się jej zdrowiem. Tylko jej pieniędzmi, karierą, zakupami. Czyli krótko mówiąc chwalił się jej sukcesem, który był powiązany z pieniędzmi i materializmem. Ewidentnie to się dla niego liczyło i zapewne również w taki sposób ją wychowywał. Więc czemu się nagle zaczął dziwić, że córka kierowała się w dorosłym życiem również materialnymi wartościami?

Po prostu przepisał na nią mieszkanie, a ona zauważyła, że jest do spieniężenia i można na tym dobrze zarobić, to czemu miałaby tego nie zrobić oficjalnie i zgodnie z prawem?

Mieszkanie rodziców również stoi na mnie, więc jakby nie patrzeć moi rodzice darzą mnie głębokim zaufaniem. Kto wie jakby u mnie wyglądała ta sytuacja, gdybym w odpowiednim czasie nie zbudował więzi z moim ojcem?

Nie dałbym sobie ręki uciąć, że bym tak nie postąpił jak moja sąsiadka. Szczególnie w czasie, kiedy byłem zakręcony na punkcie zarabiania pieniędzy, sukcesu, rozboju osobistego i tych całych coachów motywacyjnych. Prawdopodobnie również nie miałbym nic sobie do zarzucenia i po prostu wykorzystałbym sytuację do zarobienia, nie patrząc na ojca, z którym nie łączyła mnie jakaś szczególna więź emocjonalna.

W moim odczuciu nie miałbym do siebie zapewne żadnych pretensji. Przecież miałby gdzie mieszkać. Chuj, że to byłby zapewne jakiś dom starców czy jakaś kawalerka. Ważne, że zrobiłem dobry biznes. Dlatego też nie osądzam nigdy takich „niewdzięcznych” dzieci, ponieważ w większości przypadków w taki właśnie sposób zostali wychowani przez swoich rodziców, którzy nie przekazali im dobrych wzorców i wartości ze względu na brak dla nich czasu. Takie jest przynajmniej moje zdanie w tym temacie.

Pamiętam jak kiedyś w szkole podstawowej, pewien chłopak z bogatego domu wyśmiewał się z butów kolegi, którego ojciec był zwykłym kolejarzem i do pracy jeździł rowerem. Oczywiście nie miał żadnego powodu, aby to robić, ponieważ jego buty były normalne. Zwykłe, czyste, zadbane, nie dziurawe. Mimo wszystko jego kolega z klasy leczył nimi swoje kompleksy. Czuł się lepszy tylko dlatego, że miał najnowsze buty Adidasa. A w moich czasach – lata 90′ był to nie lada rarytas :):):) na którego mało osób było stać.

I buty Adidasa dawały pozwolenie jemu EGO do wyśmiewania się z „biedniejszego” pod względem materialnym kolegi. Po prostu chłopaki pokłócili się o coś, ale temat bardzo szybko zszedł na „status społeczny” ze względu na buty. Ewidentnie była tu wina rodziców z jednej, jak i z drugiej strony.

Jaka była wina rodziców bogatszego chłopca w tym temacie?

 

Rodzice bogatszego chłopaka nie nauczyli swojego syna tego, że nie mierzy się wartości człowieka poprzez markowe buty. Z tego co pamiętam to oboje byli inżynierami i prawdopodobnie pracowali od rana do wieczora, a miłość swoją wykazywali mu poprzez różne prezenty, gadżety, buty, ubrania. Dlatego chłopak wychowany w takim środowisku, będzie czuł się „lepszy” od kogoś, tylko dlatego, że ma nowszy model butów. W późniejszym czasie dochodził telefon, samochód, dziewczyna, złoto, domy, salony :):):)

A jaka była wina rodziców biedniejszego chłopca?

 

Rodzice biedniejszego chłopca nie nauczyli go czerpania swojej wartości i pewności siebie z czegoś, co w takich sytuacjach będzie dla niego zbroją ochronną.

Chłopak słysząc pogardliwe słowa na swój temat oraz swoich butów, zareagował z początku agresją, a potem poczuł się gorszy i się rozpłakał. Prawdopodobnie wrócił do domu i zaczął męczyć rodziców o nowe buty, ponieważ nie chciał być pod tym względem gorszy, a Ci zamiast poświęcić mu czas i z nim porozmawiać w odpowiedni sposób, to zbyli go zapewne takimi słowami:

-Masz przecież buty. Nie mamy pieniędzy na nowe, a tym bardziej na jakieś kosmiczne Adidasy

Słysząc słowa, w których rodzice mówią, że nie mają pieniędzy, mógł rzeczywiście poczuć się gorszy. I niestety mniej więcej w taki sposób wyglądała rozmowa rodziców z dziećmi w moich czasach. Takimi słowami ich zbywali, zasłaniając się brakiem pieniędzy. Nie prowadzili dialogu. Nie prowadzili rozmowy. Nie prowadzili wychowania. Po prostu zbywali dzieci najczęściej tymi słowami. A właśnie przez ten brak pieniędzy, dane dziecko czuło się gorsze, bo porównywało się do innych pod tym kątem.

Jak miałem 10 lat, to miałem bardzo podobną sytuację!

Kolega z ławki dostał na urodziny wypasiony zegarek, który był reklamowany w telewizji. Był to rok 94′ więc musiał to był niezły precioz. Ja miałem również zegarek. Zwykły, niczym nie wyróżniający się. Jednak kolega zaczął się ze mnie naśmiewać z tego powodu. Oczywiście wszystko zaczynało się niewinnie. Mała kłótnia pomiędzy nami o jakąś postać z bajki i wtedy jak brakuje argumentów, to wjeżdżało się na status społeczny, mówiąc:

-Ty biedaku!

-Ty nieudaczniku!

-Ty przegrywie!

-Ty Rumunie :):):) – Za moich czasów to była obelga :):)

I tak właśnie było. Kolega zaczął wyzywać mnie od biedaków, ponieważ czegoś nie miałem lub miałem coś starsze, a ja stawałem się coraz bardziej agresywny, ponieważ była to dla mnie obraza i ujma na godności. Zaczynałem czuć się gorszy pod tym względem.

Gorszy ze względu na moje EGO!

To moje EGO sprawiało, że tak się czułem. To moje przekonanie, które zaczęło się we mnie kreować. Jak tak popatrzyłem i porównałem, to faktycznie miał lepszy zegarek ode mnie. Droższy, większy, ładniejszy! Przyszedłem do domu i opowiedziałem matce o tej sytuacji. Powiedziałem jak to Adam nawyzywał mnie od biedaków tylko dlatego, że mam stary zegarek.

Mało tego!

Pamiętam, że rzuciłem tym zegarkiem w ścianę mówiąc, że nie będę już go więcej nosił, bo jest stary i obciachowy. Już sama nasza kłótnia o „dziecięcy status społeczny”, który wynikał z zegarka kupionego przez rodziców, świadczyła o naszych poglądach i podejściu do życia. Już nasze EGO zostało zainfekowane systemowym gównem prosto z telewizji kablowej.

Co zrobiła moja matka w takiej sytuacji?

Oczywiście, że się wkurwiła. Jej ego poprzez tą sytuację również zostało ruszone, ponieważ jakby nie patrzeć, kolega nazywając mnie biedakiem, nazwał również tak i moją matkę. Moja mama na początku pokręciła nosem, próbując mi przemówić do rozsądku w nieumiejętny sposób, ale ostatecznie poleciała do sklepu i wydała tam swoje ostatnie pieniądze na jeszcze lepszy zegarek. Zrobiła to z miłości do mnie. Zrobiła to tylko dlatego, abym nie czuł się gorszy.  Zrobiła to bym nie czuł się smutny. W taki sposób chciała mnie pocieszyć. Nie chciała, abym czuł się źle. Bardzo szlachetne z jej strony, ale w tym miejscu właśnie popełniła bardzo poważny błąd wychowawczy.

Zamiast nauczyć mnie czerpać siłę, wartość, pewność siebie ze swojego charakteru, żeby więcej nie podchodził tak emocjonalnie do takich sytuacji jak ta, to nieświadomie poprzez swoją miłość do mnie i szlachetność, zaprosiła mnie do tego pierdolonego wyścigu szczurów, który ma na celu zaspokojenie EGO poprzez poczucie bycia od kogoś lepszym, fajniejszym, wyjątkowym. Wtedy ścigałem się z kolegami na drobne rzeczy jak „zegarki” czy karteczki z królem lwem. Potem był wyścig na ubrania, buty, plecaki, piłki, telefony, gry, gadżety, komputery, by skończyć na pieniądzach, samochodach, domach, karierach, kobietach.

Ludzkie EGO jest bardzo rozciągliwe i stale dąży do zaspokojenia. Człowiek dostanie palec, a potem będzie chciał rękę. Człowiek ciągle chce coś mieć lepszego, szybszego, nowszego, fajniejszego, droższego, większego, niedostępnego. Jak to ma, to tylko na chwilę czuje się lepszy, fajniejszy, wyjątkowy, pewniejszy, wartościowy, aż do czasu kiedy znów zapragnie czegoś nowszego, fajniejszego, szybszego, bla, bla, bla.

I to o czym mówię widać gołym okiem, chociażby po użytkownikach iPhonów. Kiedy wychodzi nowy iPhon, to wielu moich znajomych sprzedaje swoje nie tak jeszcze stare iPhony, by kupić najnowszy model, który praktycznie niczym nie różni się od tego, którego sprzedali :):):)  Ale tak działa konsumpcionizm, który musi istnieć, by napędzać gospodarki :):):)

Wychowanie dziecka
Wychowanie dziecka

Jak czegoś  nie ma to czuje się gorszy, niepewny, zły, zazdrosny. A wszystko to jest spowodowane złymi wzorcami z dzieciństwa, które ukształtowały EGO człowieka. Wszystko się przecież bierze z dzieciństwa. To od 6 roku życia zaczyna się dziać ten cały proces modelowania człowieka, w którym to w głowie dziecka zasiewane są pewne przekonania, poglądy, wartości, które owoce dadzą dopiero w dorosłym życiu. I jakbyś zauważył, to każde pokolenie jest zupełnie inne od poprzedniego pod tym względem. Inne są wartości, inne zachowania, inne poglądy, inne podejście do życia. Starzy narzekają na młodych, a młodzi na starych. A wszystko to jest sprytnie zaprojektowanym procesem kontroli.

Dziecko nie pracuje. A skoro tak, to jego EGO zostaje zaspokojone przez ich rodziców. Jeśli dasz dziecku „dobry start”, a pominiesz odpowiednie wychowanie, to EGO stanie się materialne. Wtedy rzeczywiście będzie tak, że ile byś nie zarobił, to mając dziecko, będzie Ciągle za mało.

Dziecko zrozum, że nie mam dla Ciebie pieniędzy:

 

Kiedyś stojąc w kolejce w pewnym sklepie, przede mną stał ojciec z dzieckiem. Dzieckiem tak na oko z 9-10 lat, które ciągnąc ojca za rękaw, prosiło go o coś słodkiego. Bodajże chodziło o ptasie mleczko. Dokładnie nie pamiętam, ale chyba było to coś ze słodyczy. Zresztą nie ważne! Niech zostanie te ptasie mleczko na potrzeby tej historii. Ojciec z początku nie zwracał na syna uwagi, ale im bardziej on nalegał i ciągną go za rękaw, tym mocniej ten zaczął się irytować. W pewnym momencie nie wytrzymał i powiedział:

-Odłóż te słodycze na miejsce. Nie kupię Ci ich. Mówiłem Ci przecież, że nie mamy pieniędzy! Nie rozumiesz tego?

Sytuacja ekonomiczna tego mężczyzny nie pozwalała mu kupić dziecku ptasiego mleczka za kilkanaście złotych. Czasem i tak się zdarza! Można to w pełni zrozumieć, gdyż dla niektórych 20 zł to jest już dużo, jeśli budżet domowy mają zapięty co do złotówki. Szczególnie jak jest się przed wypłatą, która ledwo co starcza na życie, po opłaceniu wszystkich zobowiązań i rachunków. Jednak problem nie polegał na tym, że ten mężczyzna nie miał pieniędzy na ptasie mleczko, ale na tym, że nie zaproponował dziecku żadnej alternatywy w zamian.

I teraz postaram się, abyś mnie dobrze zrozumiał, a nie na opak!

Alternatywa w zamian:

 

Ojciec nie zaproponował dziecku żadnej alternatywy w zamian za ptasie mleczko, które nie mógł mu kupić z powodów finansowych. Mógł mu przecież kupić w zamian jakiegoś batonika  za te 2 zł, jak nie mógł pozwolić sobie na wydatek rzędu 20 zł.

Dla mnie jest to błąd wychowawczy, ponieważ dziecko z jego ust usłyszało komunikat – Nie mam pieniędzy, które zrozumiało – Dla Ciebie nie mam pieniędzy.

Niestety taki komunikat programuje dziecko już od małego na „BIEDĘ” i to, że wiecznie czegoś dla niego „NIE MA”. Nawet alternatywy w zamian, która zaspokoiłaby jego potrzebę związaną z EGO – chociaż w minimalny sposób. Tym bardziej jeśli dziecko za każdym razem kiedy o coś poprosi, to słyszy w zamian na odczepnego, że – NIE MA PIENIĘDZY. Nie słyszy alternatywy, nie słyszy innego komunikatu, tylko ciągle – „NIE.

Niektórzy rodzice w taki sposób specjalnie uczą dziecko tzw. „poszanowania pieniądza” lub świadomości finansowej oraz poczucia tego – jak to jest – jak w domu się nie przelewa. 

Myślą, że jak w kółko będą powtarzać dziecku tekst, że nie mają pieniędzy – nawet jak mają, to dziecko będzie rozumiało czym jest bieda i tym samym  będzie szanować pieniądz w przyszłości. Niestety w taki sposób wyrabia się w dziecku tzw. „Syndrom KIZO”, o którym jeszcze porozmawiamy i go bardziej rozwinę.

OK!

20 zł w dobie kryzysu można nie mieć, ale myślę, że wyżej wymieniony ojciec znalazłby w swojej kieszeni chociaż te 2 zł  dla dziecka, za które co prawda nie kupiłby ptasiego mleczka, ale kupiłby mu coś innego w zamian.  Myślę, że jeszcze te 2 zł znalazłby w kieszeni, ponieważ na taśmie stały jeszcze 4 piwa zapewne dla niego na wieczór. Mógł zrezygnować z jednego piwa i już by dziecko miało alternatywę w postaci batonika. Może nie byłoby to wymarzone ptasie mleczko, ale zawsze byłoby to coś. Dziecko nie słyszałoby, że sytuacja ekonomiczna jego ojca jest dramatyczna, że nie może pozwolić sobie na kupno dziecku słodyczy. Byłaby to alternatywa dla ptasiego mleczka i dziecko nie słyszałoby w kółko powtarzanych słów:

-Nie mam pieniędzy:

 

Osobiście wychodzę z założenia, że skoro facet sobie kupuje jakąś „przyjemność”, pod postacią jakiejś używki, to nie powinien mówić w taki sposób przy dziecku, że nie ma dla  niego pieniędzy na jakąś pierdołę. Skoro on daje sobie „przyjemność” pod postacią piwa, to jego dziecko również zasługuje na to, aby spełnić jego prośbę. Już nawet nie mówię o tym ptasim mleczku za 20 zł. Mówię tu o alternatywie nawet za 2 zł, która sprawi, że jego dziecko nie usłyszy słowa – NIE – nie mam pieniędzy.

Jeśli serio nie miał pieniędzy nawet na takiego batonika za 2 zł w ramach alternatywy za ptasie mleczko, to tym bardziej nie powinien sobie kupować czteropaka piwa. Wychodzę z założenia, że jeśli sobie coś kupuję, to i dziecku coś kupię, zamiast mówić mu – NIE MAM PIENIĘDZY. Bo jakieś drobne dla dziecka zawsze powinny się znaleźć. Nawet na głupią alternatywę w postaci jednego batonika.

Zauważyłem, że słowo – NIE MAM, NIE MAM PIENIĘDZY. Jest bardzo mocno nadużywane. W sumie najłatwiej jest powiedzieć dziecku, że czegoś się dla niego nie ma. Najłatwiej jest go w taki sposób zbyć, zamiast coś mu wyjaśnić. „Nie mam pieniędzy” bardzo często idzie w parze z:

  • „Nie mam czasu,
  • Jestem zmęczony”,
  • „Daj mi spokój”,
  • „Nie teraz”
  • „Innym razem”.

Może i nie masz pieniędzy, ale jeśli chcesz być ojcem to Twoja sytuacja ekonomiczna powinna być na tyle stabilna, że jesteś wstanie zapewnić dziecku jakąś alternatywę dla jego prośby – jak oczywiście na nią zasłuży. Nawet za grosze. Jednak zawsze będzie lepsza taka alternatywa, niż w kółko powtarzane – NIE MAM PIENIĘDZY. Tym bardziej jak pieniądze masz dla siebie na piwo. Jakby wydarzył się jakiś nieoczekiwany wydatek – a dziecko wiąże się z takimi wydatkami, to też by nie było pieniędzy?

Podobnie jest z czasem!

Możesz nie mieć dla dziecka tyle czasu ile by chciało, ale musisz dać mu mimo wszystko jakąś alternatywę – wspólny spacer, godzina gry w piłkę, a nie mówić mu, że nie masz czasu, bo jesteś zmęczony po pracy. Co z Ciebie w takim razie będzie za ojciec, że jesteś zmęczony nawet dla swojego dziecka?

Co z Ciebie za głowa rodziny, jak nie masz nawet 2 zł na alternatywę?

W moim odczuciu nie jesteś jeszcze gotowy finansowo na dziecko w takim razie!

Wiem! Najłatwiej jest powiedzieć, że się nie ma pieniędzy i dziecko powinno to zrozumieć!

Owszem!

Dziecko powinno rozumieć, że nie zawsze są w domu są pieniądze. Dziecko powinno wiedzieć, że nie zawsze dostaje się to czego się chce! Dziecko powinno rozumieć, że nie zawsze znajdą się pieniądze na jego zachcianki. Jednak to trzeba wytłumaczyć w inny sposób, niż powtarzającymi słowami – nie mam pieniędzy.

Komunikując się ze swoim dzieckiem w taki sposób, ono nie zrozumie tego, tak jak chcesz. W zamian tego nie budujesz w nim odpowiedniej świadomości, lecz poczucie bycia gorszym, ponieważ na coś nie zasługuje. Wystarczy, że zetknie się ze swoim rówieśnikiem, którego rodzice te pieniądze mają dla niego. Tylko tyle wystarczy.

Ale to jeszcze nie koniec tej historii.

Kiedy ten ojciec powiedział ze złością swojemu synowi, że nie ma dla niego pieniędzy, aby kupić ptasie mleczko, to chwilę postał, pomyślał i kazał  synowi chwilę na niego poczekać, bo on szybko zaraz wróci. Z początku pomyślałem, że chłop się namyślił i cofną się po  słodycze lub cokolwiek co je może zastąpić. Jednak kiedy jego stary wrócił z powrotem, to na ladę nie rzucił słodkości dla dzieciaka, lecz 200 ml Parkowej czystej :):):)

Jak widać kłamał z tym, że nie ma pieniędzy, bo miał, ale nie dla dziecka, tylko na wódkę dla siebie. Syn widząc to otrzymał komunikat zwrotny – Pieniądze mam, ale nie dla Ciebie. .

Na koniec dorzucił sobie jeszcze fajki, za które mógłby śmiało kupić ptasie mleczko i pewnie jakiegoś batonika na dokładkę. Niektórzy rodzice odmawiając dziecku, kierują się ich dobrem. Przynajmniej tak myślą. Nie chcą w taki sposób rozpieścić swojego dziecka. Jeśli jednak będą przesadzać, to mogą swoim takim postępowaniem, budować od małego w nim syndrom – KIZO, który może objawić się w dorosłym życiu.

Syndrom „KIZO”:

 

Kim jest KIZO?

Kizo jest to „artysta” za „dwa, trzysta”. Co kto lubi zresztą. Ja osobiście nie przepadam za jego „twórczością”, więc stąd taki uszczypliwy komentarz w jego stronę :):):). Jest to człowiek, który robi rap przypominający Disco – Polo. Jego cechą charakterystyczną jest to, że lubi śpiewać o materializmie i tym samym gloryfikować pusty komsumpcionizm. W jego „piosenkach” można co chwila posłuchać kwadratowych rymów o paskach Gucci czy okularach Prady i innych materialnie drogich rzeczy, które on posiada. Jego złotą dewizą jest powtarzanie w kółko w swoich „piosenkach” – kiedyś nie miałem, a teraz już mam :):):) Kiedyś miał stary toster, a teraz idzie sobie pojeździć nowym Porsche :):) I tak w kółko o tym samym. Kizo chyba w swoich piosenkach wymienił wszystkie luksusowe dobra dostępne na ziemi, które znajdują się w jego posiadaniu.

Raz, drugi, trzeci można pochwalić się swoim sukcesem, podkreślając dzięki temu swój status materialny. Jednak „śpiewać” o tym w co drugim kawałku, aż do porzygu i opierać o to większość swojej twórczości?

Dla mnie to już jest przesada. Zachowuje się jak nowobogacki, który wygrał szóstkę w totka :):):) i złapał Pana Boga za nogi :):):)

O jego takim zachowaniu może świadczyć tylko, to że prawdopodobnie miał nieciekawe dzieciństwo. Prawdopodobnie w jego domu się nie przelewało. Prawdopodobnie nie miał nic. Prawdopodobnie w całym swoim dziecięcym życiu słyszał słowa typu – nie ma pieniędzy. Prawdopodobnie wszystko miał odmawiane. Przez to w dorosłym życiu, kiedy zarobił swoje pierwsze duże pieniądze, to odjebało mu na ich tle i widzimy tego odbicie w jego pustych piosenkach, bez żadnej dla mnie wartości. Odjebało mu na tle pieniędzy pustego materializmu i wystawnego życia, które według mnie jest mimo wszystko na pokaz.

W tych kawałkach wychodzą jego kompleksy z dzieciństwa. Być może wielokrotnie czuł się gorszy i niegodny od swoich rówieśników, tylko dlatego, że nie miał nic?

Może z tego powodu był wyśmiewany?

Dlatego też nie dziwie się mu, że w taki sposób kierunkuje swoją twórczość. Pomimo iż może wydawać się, że go krytykuję, to ja go w pełni rozumiem. Sam pamiętam jak zarobiłem większe pieniądze, na które nie byłem jeszcze psychicznie gotowy, to mi od nich odjebało konkretnie. A nie była to przecież też jakieś astronomiczne kwoty, a ja nie pochodziłem też z jakiegoś biednego domu, w którym wszystkiego mi brakowało.

Mówi się, że pieniądze psują człowieka. Poniekąd jest to prawda. Pieniądze są dla mądrych ludzi, a w zasadzie są dla osób gotowych na nie psychicznie. A żeby być gotowym psychicznie na pieniądze, to musi przejść pewną drogę od zepsucia do nowej normalności, która da mu do myślenia.

Jeśli człowiek nie jest gotowy psychicznie na pieniądze, a tym bardziej na duże pieniądze, to jednym słowem odpierdala mu w bani korba i wtedy się psuje. Dlatego też uważam, że do obowiązków każdego rodzica, należy odpowiednia edukacja finansowa ich dzieci, aby miały one odpowiednie podejście do pieniędzy oraz rzeczy materialnych. Jednak nie chodzi mi o edukację finansową w stylu – Daj spokój! Nie mamy pieniędzy” albo ” Masz na loda i idź się pobaw. Ja jestem jestem zmęczony”. Chodzi mi o odpowiednią edukację, która sprawi, że nie ważne czy z pieniędzmi czy bez pieniędzy, będziesz dobrym człowiekiem.

Przeczytaj drugą część i kontynuację tego tematu, dotyczącą wychowania dziecka na tle finansowym, materialnym oraz konsumpcyjnym.


Przeczytaj Również: Wychowanie dziecka na tle finansowym, materialnym oraz konsumpcyjnym – Część II


Wesprzyj Mnie:

 

Dałem do myślenia?

Jeśli tak, to możesz mnie wesprzeć “małą czarną”, bo lubię brunetki :):) klikając w poniższy link:

Postaw mi – MAŁĄ CZARNĄ

Wszystko idzie na rozwój tego bloga – serwer, domena, autoresponder oraz na moją motywację do pisania. Muszę przecież mieć dużo energii, żeby pisać obszerne blogi takie jak ten, a to oznacza, że mała czarna jest wskazana :):) A tak serio, to będzie mi bardzo miło, że ktoś mnie docenił zgodnie z prawem wzajemności :):)

Oceń ten wpis:

 

Jeśli dałem do myślenia, to daj pięć gwiazdek, zostaw jakiś komentarz, a także podziel się nim z kilkoma Twoimi najbliższymi osobami. Jeśli coś Ci się nie podobało, to również daj konstruktywną krytykę. Chętnie podyskutuję i ewentualnie dowiem się czegoś nowego.


 

5/5 - (3 votes)
Pokaż więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button