RodzinaRelacje z KobietamiWszystkie WpisyWychowanie

Co mężczyzna powinien brać pod uwagę decydując się na dziecko?

Co mężczyzna powinien brać pod uwagę decydując się na dziecko?

 

Co mężczyzna powinien brać pod uwagę, decydując się na dziecko?

Co mężczyzna powinien brać pod uwagę, zanim zdecyduje się na założenie rodziny z konkretną kobietą?

Dziecko jest spoiwem rodziny.  Mężczyzna zanim zdecyduje się na dziecko z konkretną kobietą, powinien brać pod uwagę następujące elementy, które pomogą mu podjąć decyzje o tym czy jest sens zakładania rodziny z kobietą oraz ile ostatecznie mieć tych dzieci?

  • Wartość jaką ma mężczyzna na chwilę obecną w oczach kobiety
  • Czy kobieta, z którą jest nadaje się na dobrą matkę
  • Czy mężczyzna jest gotowy na ojcostwo lub na kolejne dziecko

Wartość jaką ma mężczyzna na chwilę obecną w oczach kobiety:

 

Już to wałkowałem w niniejszym wpisie, ale jeszcze raz to powtórzę łopatologicznie. Mężczyzna decydując się na dziecko powinien brać uwagę na to – jaką ma na chwilę obecną wartość w oczach kobiety, która prawdopodobnie może być albo będzie matką jego dziecka. Mężczyzna musi brać pod uwagę to czy:

  • Jest przez kobietę szanowany,
  • Czy kobieta ma w jej oczach jakiś posłuch – czy kobieta liczy się z jego zdaniem? Czy może nie jest dla nie jest dla niej nawet partnerem do rozmów?
  • Czy kobieta darzy go zaufaniem ze względu na jego dojrzałość czy odpowiedzialność.

Jeśli w związku są ciągłe kłótnie z byle powodu, kobieta nie liczy się w ogóle ze zdaniem mężczyzny, a on nie jest dla niej nawet żadnym autorytetem przy wyborze papieru toaletowego, to należy przemyśleć mocno decyzję o dziecku. Decydując się na dziecko w takim związku, w którym ma tak niską pozycje, będzie dla niego mocnym strzałem w potylicę.

Kobieta poczuje spełnienie, a także dostanie mocniejszej pewności siebie do odejścia od niego w niedalekiej przyszłości. Ma upragnione dziecko, na którym będzie teraz skupiała całą swoją uwagę, a mężczyzna z tak niską wartością pójdzie w odstawkę. Jak nie od razu, to za jakiś czas, ale pójdzie. Kobieta w dzisiejszych czasach sobie poradzi z wychowaniem dziecka i to bez pomocy faceta. Tym bardziej jeśli przestała go już dawno szanować.


Przeczytaj Również: Kiedy kobieta czuje największe spełnienie w swoim życiu?


Jeśli masz niską wartość w oczach kobiety. Czujesz, że nie masz w jej oczach szacunku, posłuchu, atrakcyjności czy zaufania, to zanim zdecydujesz się na dziecko, najpierw napraw swój związek. Doprowadź go do ładu i składu. Odzyskaj kierownicę w związku. Odzyskaj należny Ci szacunek, atrakcyjność, posłuch czy zaufanie, a dopiero potem bierz się za zakładanie rodziny.

Niestety to też nie jest tak, że w oczach konkretnej kobiety uda Ci się to wszystko odbudować. Pewne błędy ulegną zatarciu. Niektóre rzeczy da się naprawić, ale nie wszystkie. Są błędy nie do odkręcenia, ponieważ cały czas kobieta będzie miała je w pamięci. I choćbyś stawał na uszach i jajami klaskał, to nie wymażesz tego z jej głowy, a może to wracać do Ciebie jak bumerang w różnego rodzaju spięciach między wami.

To nie jest tak, że odzyskasz szacunek i atrakcyjność w oczach kobiety w ciągu kilku dni, tygodni czy miesięcy. Niekiedy to może zajmować nawet lata.

To tak jak z schudnięciem. Nie schudniesz 40 kilo w tydzień czy miesiąc. Traciłeś atrakcyjność w oczach kobiety latami i nie odzyskasz tego w ciągu kilku tygodni czy miesięcy. Na to też potrzeba niekiedy lat. Podobnie nie przytyłeś 40 kilo w tydzień, tylko zajęło Ci to kilka miesięcy. Więc aby schudnąć potrzebujesz na to x2 , x3, x4 razy więcej czasu, niż zajęło Ci przytycie.  Łatwiej jest przytyć, niż zgubić brzuch. Łatwiej jest zjebać związek, niż go naprawić.

Z kobietami jest podobnie!

Łatwiej jest poznać nową kobietę, niż odzyskać ex. Jeśli traciłeś na wartości w oczach kobiety miesiącami, to odbudowanie tego wszystkiego zajmie Ci lata. W Twoim wypadku już łatwiej będzie zbudować związek na nowych zasadach i wartościach z nową kobietą, w której oczach masz czystą kartę, niż reanimować swój długoletni związek, który jest tylko z uwagi na przyzwyczajenie. Dlatego jeśli Twój związek jest tak naprawdę ruiną, to decydowanie się w nim na dziecko, myśląc, że dzięki temu wszystko się naprawi, będzie dla Ciebie „samobójstwem”.

Czy kobieta, z którą jesteś nadaje się na dobrą matkę?

 

Musisz brać pod uwagę też to czy kobieta, z którą obecnie jesteś nadaje się na dobrą matkę. Dobrą matkę? Niektóre kobiety nie nadają się w ogóle na matki, a co tu mówić jeszcze o dobrym macierzyństwie. Pytanie też jest takie co masz na myśli mówiąc – dobra matka?

Jaka jest Twoja definicja dobrej matki?

 

Czy dobra matka to jest taka matka, która dba o dziecko?

Czy dobra matka to jest taka, która dba o dziecko i sprawia, że jemu niczego nie brakuje?

Czy dobra matka to tylko troskliwa matka?

Owszem, ale też i niekoniecznie!

  • Troskliwe matki:

Moja mama zapewniła mi wszystko w życiu. Miałem wszystko co chciałem! Wszystko co najlepsze! Wszystko oryginalne! Zawsze dobrze ubrany, czysty, wypachniony,  zawsze najedzony, zawsze zadbany. Niczego mi w dzieciństwie nie brakowało! Z perspektywy opieki, to była najlepszą matką dla mnie jaką mogłem sobie tylko wymarzyć. Nie mogłem mieć lepszej. Jej opiekuńczość i wsparcie odczuwam po dziś dzień. Jednak jej opiekuńczość sprawiła mi nie tylko wiele dobrego, ale również przyprawiło mi wiele problemów w dorosłym życiu i w relacjach z kobietami. Sam nie wiem co byłoby lepsze. Trudne dzieciństwo i łatwiejsza dorosłość czy może łatwe dzieciństwo i trudna dorosłość, w której to zderzyłem się z rzeczywistością?

Jej opiekuńczość była nadopiekuńczością. Do dziś pamiętam te boje ojca z nią o to, by mnie mógł zapisać na zapasy. Matka nie wyrażała zgody, bo bała się, że zostanę bandytą czy sobie coś tam zrobię na treningach :):):)  Ile musiałem walczyć, by zmieniła zdanie. Miałem wszystko podsunięte na tacy przez całe dzieciństwo i okres dorastania. Kanapeczki, śniadania, obiady, kolacje. O nic nie musiałem się starać. I to odbiło się na mojej dorosłości, w której niestety trzeba było walczyć o swoje. Wielokrotnie w różnych sytuacjach życia codziennego brakowało mi tych przysłowiowych „jaj”. Wielokrotnie odpuszczałem nawet nie próbując. Wielokrotnie coś zaczynałem, ale nic nie kończyłem. Te odpuszczanie było moją zmorą w dorosłym życiu. Odczuwałem to nawet w głupich sytuacjach życia codziennego. Uczyłem się 2 tygodnie na egzamin, na który nie wszedłem, ponieważ kolega zadał mi pytanie, na które nie potrafiłem odpowiedzieć i takim sposobem zasiał w mojej głowie wątpliwość. Byle wątpliwość, byle niepewność, byle stres, kazał mi wszystko odpuszczać, a nie się mierzyć z rzeczywistością i problemami. Po prostu nie chciałem ryzykować. Nie potrafiłem podejmować trudnych decyzji, więc ich unikałem. W późniejszym czasie każda decyzja była dla mnie trudna, bo wiązała się z niepewnością z mojej strony.

Ucieczka od odpowiedzialności, od problemów, od niekomfortowych sytuacji. Tak wyglądało moje przetrwanie. Przez większość życia nie miałem problemów. Większość moich problemów rozwiązywała moja kochająca, aż za bardzo matka, a inne jak tylko mogłem, to zamiatałem pod dywan. Doszło do sytuacji takiej, że byle pierdoła w dorosłym życiu potrafiła mnie przygnieść i przyprawić o palpitację serca. Doszło do tego, że potykałem się w życiu o najdrobniejsze sprawy, na które normalny człowiek, nawet nie zwróciłby uwagi i nie nazwał problemami. Doszło do tego, że z byle powodu oganiam mnie stres, który kazał mi szybko odpuścić jakąś rzecz.

Dodatkowo przez matkę byłem pozbawiony decyzyjności. To ona podejmowała każdą decyzję za mnie. A jak ja jakąś decyzję podjąłem sam, która jej się nie spodobała, to niekiedy awanturami wymuszała na mnie jej zmianę. Każda decyzja jaką podjąłem samodzielnie była przez nią krytykowana. Z niczym się ze mną nie zgadzała. Nawet jeśli podjęłaby taką samą decyzję co i ja, to dla zasady musiała się ze mną nie zgodzić lub coś pomarudzić, ponieważ podjęta decyzja nie wyszła z jej inicjatywy. A ja dla świętego spokoju jej ustępowałem. Podobnie ustępował jej mój ojciec, któremu nawet wybierała gacie na dupę, które ma założyć :):):) Przez to byłem wyczulony na krytykę. Nawet tą delikatną czy konstruktywną, ponieważ całe życie byłem krytykowany i pozbawiony decyzyjności. Całe życie coś robiłem dla niej źle.

Dlatego wielokrotnie nie chcąc się z nikim kłócić po prostu odpuszczałem. W dorosłym życiu przez to byłem ciągle niepewny swoich decyzji. Ciągle się wahałem. Ciągle się zastanawiałem. Nie wiedziałem jak co załatwić, ponieważ do tej pory wszystko za mnie załatwiała matka, albo mnie we wszystkim wyręczała. W taki sposób trenowałem ostro lenistwo :):):) Nie chciało mi się czegoś zrobić, to mówiłem matce, aby to za mnie zrobiła czy coś za mnie załatwiła, a ja miałem spokój. Jednak nie da się wiecznie jechać na takim patencie. Przez to nie potrafiłem pracować w zespole. Nie potrafiłem współpracować z ludźmi. I do dziś mam tak, że jak podejmę decyzję i ktoś mi się wpierdala w paradę, to się mocno irytuję na tą osobę. Irytuję się, ponieważ całe życie byłem pobawiony decyzyjności. A skoro tak to praca, w której mogłem pracować, to przynieś, wynieś, pozamiataj, gdzie ktoś Ci pokazuje palcem co masz zrobić i jak masz zrobić. Tylko w takiej pracy czułem się pewnie. Niestety takie prace są najmniej płatne na rynku :):):) I z pracą w moim przypadku, kiedyś było bardzo ciężko.

W kontaktach międzyludzkich również odpuszczałem. Nie potrafiłem się upomnieć o swoje, nie chciałem się z nikim kłócić, ani konfrontować. Chciałem ze wszystkimi żyć w zgodzie. Niestety tak się nie da. Zawsze się znajdzie ktoś, kto będzie chciał wejść Ci na głowę i przetestować Twój charakter, a potem Cię zdeptać jak zobaczy, że jesteś słaby. Zawsze znajdzie się ktoś kto ma kompleksy, wynikające z jego problemów z dzieciństwa. Dlatego każdy mi wchodził na głowę, a ja się dziwiłem – dlaczego ktoś po 5 minutach od poznania próbuje ze mnie sobie żartować?

Koledzy, znajomi, obce osoby. W związku wszystkie decyzje pozostawiałem mojej dziewczynie. A mężczyzna, który jest niezdecydowany, mało konkretny, unikający problemów, strachliwy, przy bliższym poznaniu bardzo szybko traci w oczach kobiety na wartości.

I kiedy moja ex ze mną zamieszkała, to bardzo szybko poznała prawdziwy mój charakter. Strachliwy, lękliwy, niepewny siebie, mało konkretny, niedecyzyjny, nieogarnięty. Takie miękkie kluchy, lelum – polelum z dwiema lewymi rękami, bo był przez lata młodości i okresu dorastania byłem we wszystkim wyręczany przez kochającą matkę.

Więcej na ten temat napisałem w moim 400 stronicowym E-BOOK -u – Prawo Wzajemności – Twoja Instrukcja Obsługi Ludzi. Więcej szczegółów na jej temat dostaniesz pisząc na: damcidomyslenia@protonmail.com

Prawo Wzajemności - Twoja Instrukcja Obsługi Ludzi
Prawo Wzajemności – Twoja Instrukcja Obsługi Ludzi

 

Oczywiście nie zrozum mnie źle. To nie jest tak, że ja mam jakieś pretensje to mojej mamy. Co to, to nie! Nie mam żadnych pretensji do niej. Wiem, że chciała być dla mnie jak najlepszą matką i dlatego tak postępowała jak postępowała. Doceniam ją za to i szanuję z całego serca. Jednak z perspektywy czasu nie chciałbym, aby moje dziecko miało taką matkę jak moja mama. Już ja osobiście tego dopilnuję, czego nie dopilnował mój tata :):):)

Z punktu wygodnego życia i opiekuńczości, to jak najbardziej, bo pod względem troski moja mama jest najukochańsza. Ale z punktu przystosowania do realiów życia codziennego, to była porażka. W domu to matka rozdawała karty, a ojciec nie miał nic do powiedzenia. W sumie nawet nie chciało mu się mówić cokolwiek. Przez jakiś czas miałem do niego pretensję, że nie potrafił przekazać mi wzorców i nauczyć jak być mężczyzną. Miałem żal do niego, że nie uderzył pięścią w stół mówiąc do matki:

-Jak Ty wychowujesz naszego syna? Na jakąś cipę? Przecież życie w przyszłości go zdepcze. Kobiety go rozjadą, a ludzie zjedzą i wysrają.

Zresztą przez wiele lat chlał więc nie uczestniczył za bardzo w moim wychowaniu. Tylko tyle, że przynosił pieniądze do domu, ale za bardzo nie interesował się tym co się u mnie dzieje. Mieszkaliśmy niby razem, ale jednak byliśmy osobno. Myślę, że jakby płacił alimenty i nie mieszkał z nami pod jednym dachem, to bym nie zauważył jakiejś wielkiej różnicy. Bywały tygodnie, że w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy. Pracował od rana do wieczora, a po pracy przychodził pijany, kładł się spać, wytrzeźwiał i szedł ponownie do pracy. W weekendy oglądał telewizję, spał albo kłócił się z matką :):):) Nie przekazał mi żadnych wartości. Niczego mnie nie nauczył. Nawet ze mną nie rozmawiał, tylko nigdy nie miał czasu, bo albo trzeźwiał albo był zmęczony po pracy, albo mu się nie chciało. Na palcach jednej ręki mogę wymienić sytuacje w których wziął mnie na boisko i pograł ze mną w piłkę czy zabrał mnie gdzieś, jak ojciec syna. Nawet do głupiego – kochanego lasu.

Dlatego moje wychowanie spadło na barki mojej mamy i tak to się wszystko dalej potoczyło. Oczywiście do niego też nie mam absolutnie żadnych pretensji. Może kiedyś siedział we mnie jakiś żal, kiedy doszło do mnie za sprawą mojej byłej dziewczyny, że do prawdziwego faceta, to mi jeszcze daleko i oczywiście winą za to obarczałem moich rodziców, a szczególnie ojca. Dziś wiem, że chowali mnie tak jak potrafili. Oni też mieli przekazane złe wzorce wychowawcze przez moich dziadków, więc nie ma co się im dziwić. Widocznie tak musiało być, a ja musiałem przejść w życiu taką drogę jaką przeszedłem i jaką jeszcze przejdę. Nie ma przypadków! Coś zawsze dzieje się po coś! Ważne, że jestem tego wszystkiego świadomy.

Z ojcem naprawiłem relacje dopiero wtedy kiedy udar i zawał zmusił go do zmiany trybu życia i przejście na rentę, a potem na emeryturę. Wtedy jakoś się zżyliśmy ze sobą. Nie ukrywam, że po części to była moja zasługa, ponieważ kierowałem się maksymą:

śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą.

Lepiej późno, niż później albo lepiej późno, niż wcale. Coś dzieje się po coś i widocznie tak musiało być. Jednak moje dziecko będzie zupełnie inaczej chowane, niż ja byłem. A żeby to zrobić, to muszę brać czynny udział w jego wychowaniu.

Nie może być tak, że Ty jako mężczyzna jesteś tak zdominowany przez kobietę na tyle, że w ogóle nie bierzesz udziału w wychowaniu swojego dziecka. Nie może być tak, że Ty nie masz w ogóle żadnego zdania w waszej rodzinie albo dochodzi pomiędzy wami do kłótni na tym tle. Ty jak i kobieta musicie mieć wspólną wizję wychowania waszego dziecka. I to dotyczy nie tylko wychowania ale i np: odżywiania, przekazywania wartości itd.

Ty będziesz chciał, aby dziecko jadło schabowego i kotlet na obiad, a Twoja partnerka będzie chciała, aby został weganinem :):):)  Musi pomiędzy wami istnieć prawo wzajemności. Jeśli nie będziesz miał w oczach swojej kobiety wartości, to również nie będzie ona brała również Twojego zdania przy wychowaniu waszej pociechy. Będzie wszystko negowała i krytykowała. Każdy Twój pomysł. Każdą Twoją inicjatywę. Może mieć to destrukcyjny wpływ na Twoje dziecko, ponieważ jakby nie patrzeć Twój autorytet jaki będziesz miał w jego oczach. Jeśli wizje wasze będą się różnić, mogą dochodzić do spięć w związku. Ty będziesz chciał zapisać syna na sztuki walko, a matka będzie chciała zapisać go na balet :):):)

Ty będziesz chciał, aby nauczył się od małego być samodzielny, ale matka będzie mu w wieku 10 lat jeszcze dupę podciera :):):) Musicie być zgodni nawet przy wyborze imienia. Twoje zdanie musi być brane pod uwagę. Jeśli będziesz machał za każdym razem ręką i wychowanie swojego dziecka powierzał tylko matce, to ona je wychowa w taki sposób, w jaki uzna za stosowne i dobre. Nie mówię, że takie dziecko będzie źle wychowane. Jednak w jego wychowaniu będzie czegoś brakowało. Tego męskiego wzorca. Takie przykłady, ale myślę, że wiesz o co mi chodzi.

  • Patologiczne matki:

Na drugim biegunie mamy patologiczne matki, które w ogóle nie interesują się swoimi dziećmi. Dzieci ich są puszczone w samopas i same sobie pieluchy zmieniają. Wtedy wychowanie waszego dziecka będzie spoczywało na Tobie, co też nie będzie dobre. Nie będzie dobre, ponieważ zabraknie w tym wypadku wzorca żeńskiego. Mam kolegę, który jest normalnym gościem. Całe dnie pracuje, aby utrzymać rodzinę, a jego żona nie pracuje, tylko siedzi w domu i wiecznie jest pod wpływem alkoholu, mając pod opieką dwójkę małych dzieci. Według niej jest wszystko – OK, bo ma na nie orient, ale jednak w domu jest syf, nieposprzątane, nieugotowane, a dzieci puszczone w samopas. Nawet się niemi nie interesuje. Widziały gały co brały, więc niech teraz do końca życia się z nią męczy. Więcej na ten temat przeczytasz w poniższym wpisie.


Przeczytaj także: Jak wygląda związek z brudaską i syfiarą


Czy mężczyzna jest gotowy na ojcostwo lub na kolejne dziecko?

 

Aby założyć rodzinę i posiadać potomka mężczyzna powinien wiedzieć – czy w ogóle jest na niego gotowy. Zanim zdecydujesz się na dziecko lub kolejne dziecko, zastanów się w pełni czy jesteś gotowy na nie pod względem psychicznym. Mam tu na myśli Twoją dojrzałość, a w zasadzie Twoją odpowiedzialność. Możesz mieć tak jak ja z moją byłą dziewczyną. Ja psychicznie nie byłem gotowy na ojcostwo, ale moja na tamten czas dziewczyna można powiedzieć, że była.

Pod tym względem nie pasowaliśmy do siebie!

Ona była, ja nie byłem, ale mimo to, mnie o nie cisnęła kilka miesięcy o dziecko. Mimo, iż nie byłem gotowy psychicznie na potomka, to o mały włos nie uległem presji mojej na tamtej czas kobiety i nie wrzuciłem związku, który już dawno legł w gruzach, na wyższy poziom :):):)

Pamiętaj, że nawet jak nie jesteś gotowy na dziecko i w obecnej chwili jego nie planujesz, to mimo wszystko mając kobietę lub spotykając się z kobietami, może Ci się przydarzyć wpadka. Jeśli nie jesteś gotowy psychicznie na ojcostwo lub kolejne dziecko, to nie ulegaj namowom kobiety, tylko dlatego, że ona ma akurat na to ciśnienie. Nie ulegaj presji z jej strony.  Jeśli nie czujesz się gotowy na ojcostwo, to widocznie nie jest to jeszcze Twój czas.

  • Dojrzałość mężczyzny i odpowiedzialność:

Paradoksalnie wykazujesz się w tym wypadku dużą dojrzałością, bo nie sztuka jest nastukać dzieci, nie będąc tak naprawdę gotowym na bycie ojcem. Sztuka jest je wychować. A żeby to zrobić w odpowiedni sposób, to trzeba być  psychicznie gotowym na ojcostwo. Niektórzy nigdy nie będą gotowi na bycie ojcem. Inni muszą dojrzeć do tego. Wszystko przychodzi z czasem. Wszystko przychodzi z wiekiem.

Bycie gotowym na ojcostwo oznacza dojrzałość. Bycie gotowym na ojcostwo oznacza zmianę dotychczasowego trybu życia, nałogów oraz przyzwyczajeń z nim związanych, a niekiedy porzucenie lub ograniczenie na jakiś czas nawet swojego hobby oraz pasji. Szczególnie mam tu na myśli destrukcyjne przyzwyczajenia i nałogi które np: rujnują Twoją kieszeń czy zdrowie i nie są dobrym wzorem do naśladowania. Mam tu na myśli hazard, narkotyki czy alkohol. Jeśli chcesz być prawdziwym ojcem, a nie z przypadku, takim wiesz – byle jakim, który tylko łoży na utrzymanie, a nie wnosi żadnej wartości życie dziecka, to musisz w pierwszej kolejności zmienić swoje negatywne przyzwyczajenia, aby uczestniczyć w wychowaniu dziecka i być dla niego autorytetem i dobrym wzorem do naśladowania.

Musisz być gotowy na zmianę. Jeśli dotychczas lubowałeś się w weekendowych imprezkach, gdzie wódeczka lała się litrami,  a kreski na lustrze odmierzały Ci czas, który liczyłeś w gramach, to bycie gotowym na ojcostwo oznacza gotowość do porzucenia takiego trybu życia dosłownie w jednej chwili. Bycie gotowym na ojcostwo oznacza porzucenie takiego trybu życia dla dziecka, bez jakiejkolwiek tęsknoty za starym życiem. Można powiedzieć, że dziecko otwiera Ci nowy rozdział w życiu, a do starego już nie zaglądasz, ponieważ nie chcesz i nie masz potrzeby tego robić.

Pamiętam jak pewnego razu rozmawiałem  przez telefon z 30 letnim kolegą, który miał dziecko. Opowiadałem mu o swoich planach na zbliżającego Sylwestra. W pewnym momencie on przerwał moją wypowiedź i z ewidentnym żalem w głosie powiedział:

-Ale Ci stary dobrze! Kurde, a ja muszę w Sylwestra siedzieć z dzieciakiem i zamulać, bo ani się nie napijesz, ani głośniej muzyki nie posłuchasz, ani nie potańczysz. Ja na Sylwestra dopiero pewnie pójdę za dobrych kilka lat, jak nie więcej.

Ale mi dobrze?

Dobrze mi tylko dlatego, że szedłem na jakiś bal na Sylwestra?

Tylko dlatego?

Tak mógł tylko powiedzieć gość, który psychicznie jeszcze nie był do końca gotowy na bycie ojcem. Ewidentnie tęskniło mu się za imprezkami i starym stylem życia, który został mu nagle przerwany ze względu na pojawienie się w jego życiu dziecka. Ewidentnie nie wyszalał się dostatecznie w życiu, pomimo 30 lat na karku. Ewidentnie nie był jeszcze psychicznie dojrzały na dziecko.

Z jego tonu w głosie można było wywnioskować, że zajmowanie się dzieckiem w Sylwestra jest dla niego jakąś karą i udręką, a przecież powinien z tego tytułu odczuwać szczęście i radość, że nowy rok spędzi rodzinnie.  Jakby był dostatecznie gotowy na ojcostwo to by powiedział coś w rodzaju:

-Zajebiście! Baw się stary dobrze! Ja Sylwestra spędzam rodzinnie jak co roku!

Jedyne dobre jest to, że może i pomarudził sobie pod nosem i po ubolewał nad tym, że ze względu na dziecko, ominęła go szampańska zabawa w noc sylwestrową, jak za starych, dobrych czasów. Tylko tyle! Nie odwalał jakiś szopek, tylko potulnie – choć z niesmakiem przywitał nowy rok ze swoim potomkiem, a nie z kolegami na jakiejś melinie.

Jednak są osoby, którym nie przeszkadza dziecko w Sylwestra. Mając dziecko pod opieką, alkohol leje się u nich strumieniami, a impreza trwa w najlepsze. Dziecko płacze, bo leży obsrane, a matka i ojciec dzielą krechy na blacie bez żadnych wyrzutów sumienia, że robią źle.

Takie osoby nie potrafią zrezygnować ze swojego trybu życia, który bywa destrukcyjny, nawet w obecności nowo narodzonego dziecka, dla którego powinni być wzorem do naśladowania, a nie zwykłymi ćpunami. Dziecko to motywator do zmiany. Tak się mi przynajmniej wydaje, a kto nie potrafi się zmienić pod wpływem narodzin dziecka, ten nie powinien go mieć. Przynajmniej nie teraz. Nie powinien go mieć, ponieważ nie jest na nie gotowy.

Ja mam wiele za uszami, ale jakbym miał własne dziecko pod opieką i zrobił coś takiego, to zjadłoby mnie poczucie winy doszczętnie. Nie mógłbym sobie spojrzeć w oczy w lustrze. Jeszcze tego samego dnia zgłosiłbym się sam z własnej woli na leczenie i terapię. A dla wielu osób nadal jest to normalność i chleb powszedni. Ile razy można przeczytać na portalach informacyjnych, że jakaś pijana matka lub ojciec wiózł samochodem małe dziecko?

Miałem kolegę, który kiedyś razem z nami – bezdzietnymi kawalerami imprezował, chlał, ćpał, a potem wracał jakby gdyby nigdy nic do domu, w którym czekała na niego żona z dzieckiem. A właściwie dziecko, bo żona miała go już centralnie w dupie. Niezły musiał być widok dla dziecka jak tata wraca najebany, zarzygany nad ranem do domu bez buta, bo popił z kumplami z osiedla i teraz leży pod stołem kuchennym, a następnego dnia dochodzi do siebie. Pamiętam jak kiedyś wnosiliśmy go do domu. Zadzwoniliśmy, a drzwi otworzył nam jego 5 letni syn, który zobaczył swojego ojca w stanie upojenia alkoholowego. I gdyby to był jednorazowy wyskok, to bym to jeszcze mógł zrozumieć, że chłopina może mieć słabą głowę do picia. Ale to był gość mając żonę i dziecko, który zadawał się z kawalerami i dalej prowadził regularne życie kawalerskie, nie potrafiąc zamknąć starego rozdziału dla dobra dziecka. Dziś jest rozwodnikiem. Ewidentnie nie był gotowy psychicznie na zostanie ojcem, a skoro tak, to jego spełniona jako matka żona, kopnęła go w dupę i podała o alimenty.

Inny mój znajomy mając dziecko, nie stronił od jakiś dyskotekowych bijatyk czy jakiś leśnych ustawek. Można powiedzieć, że dalej żył dawnym życiem, mimo nowego rozdziału w życiu. Nie potrafił zamknąć starego rozdziału pełnego przemocy, agresji, bójek dla swojego dziecka. Nie potrafił powiedzieć – STOP. Nie potrafił powiedzieć – DOŚĆ. I pewnego pięknego dnia zamiast zająć się dzieckiem i jego wychowaniem, to poszedł szukać przygód pod jakimś klubem nocnym. Wystarczył tylko jeden telefon, którym został wywołany, bo jakiś tam jego znajomy dostał w papę i go wywołał na słodką zemstę. Tam wywiązała się bójka z jakimiś chamami, która miała swój finał w szpitalu, a ostatecznie skończyła się w sądzie, co zaprowadziło go do więzienia na ładnych kilka lat. Teraz ma kilka lat na przemyślenia w samotności czy warto było żyć starym życiem mając dziecko i na dojrzenie do ojcostwa.

Tylko czy będzie miał do czego wracać?

Ptaszki ćwierkają, że jednak nie!

To są przykłady patologicznych i złych sytuacji. Ale mając dziecko również – a przynajmniej na jakiś czas, musisz być gotowy zrezygnować ze swoich pasji oraz hobby. Dobra! Może nie tyle co całkowicie zrezygnować, ale przynajmniej na pewien czas ograniczyć, jeśli będzie tego wymagało dobro dziecka. Mój kolega ma 35 lata. Jest zapalonym podróżnikiem. Bardzo często podróżuje po całym świecie.

Podróżuje?

Za mało powiedziane!

On jest jak to mówi – kosmopolitą – obywatelem świata. Ma pracę zdalną, a skoro tak, to jednego miesiąca mieszka tu, a drugiego miesiąca mieszka tam. Można powiedzieć, że praktycznie non stop jest w podróży, a powiedzenie – gdzie strona, tam żona, idealnie obrazuje jego lifestyle. Kiedy pewnego razu w rozmowie zeszliśmy na tematy około rodzinne, to zadałem mu pytanie czy nie chce może w końcu się ustatkować i usiąść na dupie w jednym miejscu?

Co mi odpowiedział kolega na zadane pytanie?

Odparł, że nie jest jeszcze gotowy na założenie rodziny. Jeszcze chce zwiedzić trochę krajów i na razie jest mu dobrze, tak jak jest. Nie ma żadnego ciśnienia na ojcostwo. Jak widać kolega nie jest jeszcze psychicznie gotowy na założenie rodziny, która to oczywiście łączy się z dzieckiem.

Owszem!

Mógłby z czasem podróżować razem z dzieckiem, ale na pewno nie na samym początku. W dodatku musiałby znaleźć kobietę, która podobnie jak i on, będzie podzielała taki tryb życia na walizkach. Póki co nie wchodzi w poważne związki i jak na razie ma inne plany na życie, a dziecko mogłoby je mocno skomplikować.

Ja osobiście lubię poświęcić jeden dzień w tygodniu na zaszycie się całkowicie w lesie, który mnie uspokaja i wycisza. Mogę sobie pozwolić na to, bo jestem jakby nie patrzeć jeszcze bezdzietnym kawalerem w długoletnim związku :):):). Jednak mając dziecko, nie mógłbym sobie pozwolić na takie coś. Przynajmniej nie od razu i na tak długo jak dotychczas. Nie zostawiłbym samej kobiety z dzieckiem na cały dzień. Na pewno nie od razu. Jakby dziecko trochę podrosło, to wtedy można zniknąć na cały dzień we dwójkę albo najlepiej w trójkę. I wtedy to byłaby prawdziwa rodzina, w której istnieje prawo wzajemności i wspólne pasje, gdzie żona zaraziła się nią od ojca i wspólnie zaszczepili je w dziecku.  Do tego właśnie będę w przyszłości dążył. Podobnie jest u wielu ludzi z karierą, której się poświęcają i nie są gotowi przez to na założenie rodziny. Nie są gotowi, a to słowo jest kluczem.

Kiedy można stwierdzić, że jest się gotowym na ojcostwo?

 

Kiedy będziesz gotowy na ojcostwo?

Kiedy możesz stwierdzić, że jesteś w pełni gotowy na to, aby zostać ojcem?

Muszą być spełnione dwa warunki:

  • Gotowość psychiczna
  • Gotowość ekonomiczna
Gotowość psychiczna do zostania ojcem:

 

Już to nadmieniłem wcześniej. Musisz być gotowy psychicznie do tego, żeby zostać ojcem. Bycie gotowym psychicznie wiąże się m.in z odpowiedzialnością i dojrzałością. Bycie gotowym psychicznie wiąże się również z gotowością do porzucenia starego trybu życia – nierzadko destruktywnego oraz starych nawyków na rzecz nowego życia i nowych nawyków.

W jaki sposób poznasz, że jesteś gotowy na ojcostwo?

W jaki sposób poznasz, że już najwyższa pora zostać ojcem?

Poznasz to po uczuciu nudy i pustki w Twoim życiu. Coś co kiedyś Cię cieszyło, zacznie Cię drażnić. Nie będziesz się cieszył z obecnego stylu życia, który po prostu będzie Cię męczył. Zaczniesz czuć, że czegoś Ci brakuje w życiu oraz w Twoim związku. Możesz mieć wszystko, ale będziesz odczuwał samotność i rozdrażnienie. I od razu znajdziesz odpowiedź na to – czego Ci brak. Będziesz to wiedział w mgnieniu oka. Będziesz to czuł całym sobą, tak jak czujesz głód, kiedy jesteś głodny.

I to jest odpowiedni moment na wrzucenie związku na wyższy level. Tylko z tym musi iść w parze prawo wzajemności. Jeśli Ty odczuwasz pustkę i nudę w związku, ponieważ brakuje Ci potomka, a Twoja kobieta tego nie czuje, to znak, że wasze drogi zaczynają się rozjeżdżać właśnie w tym miejscu. Na odwrót jest tak samo o czym ja osobiście się przekonałem na własnej skórze. Dlatego pod tym względem musisz być dopasowany do kobiety. Musi istnieć pomiędzy wami prawo wzajemności co do kierunku waszego związku oraz przyszłości na końcu, której zawsze stoi dziecko będące spoiwem rodziny.

Wspominałem Ci wcześniej o moim koledze, który uwielbia podróżować. Na tą chwilę nie widzi dla siebie innego stylu życia. Jednak być może nastanie taki dzień w jego życiu, że zacznie odczuwać pustkę pomimo licznych podróży, które przestaną już go cieszyć. Nie będzie czerpał z nich żadnych przyjemności, jak to robi w tej chwili. I wtedy może stwierdzi, że już najwyższa pora osiąść na dupie?

Mężczyzna musi być psychicznie gotowy i dojrzały nie tylko na dziecko, ale również na poważny związek. W przeciwnym wypadku nie będzie dobrym partnerem oraz ojcem, ponieważ czegoś będzie mu brakowało. Podobnie jest z kobietami. Znam wiele kobiet, które w młodym wieku zaciążyło i jak dziecko podrosło, to im odjebało do tego stopnia, że w wieku 40 lat chciały nadrobić wszystkie te młode lata, które poświęciły na wychowanie dziecka. Niekiedy właśnie wtedy rozpadają się długoletnie związki, gdzie rutyna miesza się z przyzwyczajeniem do tego stopnia, że partnerzy rzygają sobą nawzajem.

Kiedyś na konsultacji miałem pewnego chłopaka, który opowiadał mi, że jego ojciec go nigdy nie kochał w życiu. Przez to w dorosłym życiu tworzył dziwne związki z kobietami. Jego ojciec miał do niego pretensje o to, że się urodził i skomplikował mu życiowe plany. Niestety jest mnóstwo facetów na tym świecie, którzy winę za swoje niepowodzenia życiowe, będą przenosili na Bogu ducha winne dziecko, w którym będą widzieć źródło swoich niepowodzeń. Dlatego do ojcostwa trzeba dorosnąć i być na nie gotowym psychicznie, żeby nie było takich sytuacji. Nie chciałbyś chyba być na miejscu dziecka, które w kłótni z własnym ojcem, słyszy od niego:

-Gdyby nie Ty, to byłbym sławny i bogaty. Byłbym sławnym sportowcem, a tak to zepsułeś mi karierę, którą musiałem przerwać ze względu na Ciebie! Doceń to, że jestem,  a nie zostawiłem Ciebie z matką!

Od mojej matki coś podobnego usłyszałem w przeszłości. Może nie był to ton pretensjonalny jakiś, ale dowiedziałem się, że jej trochę pokrzyżowałem plany i przez to nie poszła na studia :):):) – co oczywiście było tylko jedną, pierdoloną wymówką z jej strony, ale wymówki, to ludzka rzecz :):):)

Pamiętam jak rozstałem się z dziewczyną, to bardzo mocno to przeżyłem. Nie miałem ochoty na tamten czas tworzyć nowych związków. Zresztą nawet psychicznie nie byłem na nie gotowy. Postanowiłem więc nauczyć się być dobrym z kobietami, żeby już nigdy taka sytuacja jak z moją byłą, nie miała miejsca. Wszak! Żeby być dobrym z kobietami, trzeba stworzyć z kobietą związek, potem ją stracić, próbować chociaż raz ją odzyskać, odbić zajętą kobietę, zdradzić, być zdradzonym, nieszczęśliwie się zakochać. I ja znalazłem się w tych wszystkich sytuacjach :):):) I tak było przez bite 6 lat zanim wszedłem w związek z kobietą, z którą tworzę 6 letni związek.

A czemu zdecydowałem się na wejście w związek po 6 latach biegania za kobietami?

Zdecydowałem się na wejście w związek po 6 latach biegania za kobietami, ponieważ już mi się to znudziło. Zacząłem czuć pustkę. Mimo iż miałem kobiety praktycznie na każdy dzień tygodnia, to czułem się samotny jak palec. Czułem, że to nie jest to czego szukam. Jak kolega opowiadał mi o tym – jaką to panienkę wyrwał w Weekend w klubie, to mi się niedobrze robiło na same jego słowa. Nawet jak czytałem jakieś raporty z uwodzenia na forum, na którym kiedyś się udzielałem, to brało mnie na wymioty. W taki właśnie sposób popadłem w rutynę, która zaczęła sprawiać, że zaczynałem być nieszczęśliwy. Brakowało mi związku. Poważnego związku z poważną kobietą. To był znak, że pora moje życie wrzucić na wyższy level. Tym levelem był związek – poważny związek, a nie jakiś luźny bez zobowiązań.

Wykorzystałem więc moje 6 letnie doświadczenie z kobietami i wszedłem w związek z kobietą z którą chciałem wejść. Wszedłem związek nie z pierwszą lepszą, która się napatoczyła mi lub taką, która miała fajną dupę i cycki, lecz z taką kobietą, która jest do mnie podobna pod wieloma względami. To mi dało te 6 letnie doświadczenie z kobietami, że wchodząc w związek, chciałem tego naprawdę, a nie wydawało mi się, że chce. Byłem na poważny związek gotowy psychicznie. Byłem gotowy wrzucić związek na wyższy level. Również wiedziałem jakiej kobiety szukać pod tym względem.  I rok szukania dał mi kobietę, z którą jestem 6 lat. A skoro widzisz, że zaczynam poruszać na blogu tematy związane z ojcostwem, to znak, że w moim życiu również najwyższa pora wrzucić związek na najwyższy level :):):) Jednak, aby to zrobić to najpierw muszę uporać się z pewnym problemem, który się za mną od jakiegoś czasu ciągnie. Możesz mi w tym pomóc, stawiając mi kawę :):):)

Gotowość ekonomiczna do zostania ojcem:

 

Czym jest gotowość ekonomiczna do zostania ojcem?

Jest to zdolność / gotowość finansowa i materialna do zaspokojenia / zapewnienia dziecku, jego podstawowych potrzeb życiowych. Potrzeb związanych z życiem, potrzeb związanych z jego godnością oraz potrzeb związanych z jego EGO.

Jednym słowem – gotowość ekonomiczna do zostania ojcem oznacza posiadanie statusu żywiciela rodziny w swoich własnych oczach oraz oczach kobiety. Więcej na temat ludzkich potrzeb związanych z życiem, godnością oraz EGO możesz przeczytać klikając w poniższy  link:


Przeczytaj Teraz: Materializm i Konsumpcjonizm – czyli potrzeby życiowe człowieka


Dziecko jest to wydatek. Niekiedy nie mały. Jest to oczywista, oczywistość. Mój kolega powiedział kiedyś:

-Jak będziesz miał dziecko, to nie ważne ile będziesz zarabiał, to i tak będzie za mało.

Z jednej strony jest to prawda, ponieważ dziecko wymaga pewnych nakładów finansowych – czasem oczywiście nie małych. Np: moja koleżanka wydała niedawno na studniówkę swojego syna 750 zł. Ale z drugiej strony jest to bardzo niebezpieczny dla demografii MIT, który będę w moich przyszłych blogach chciał obalić, ponieważ w moim odczuciu, jest on błędnie rozumiany przez ludzi, którzy mylą zdolność do zaspokojenia potrzeb życiowych dziecka, z jego wychowaniem.

Dziecko to jest wydatek. Niekiedy nie mały. Zgadza się! Żeby zapewnić dziecku prawidłowy rozwój, musisz stworzyć mu do tego odpowiednie i godne warunki do życia, stosowne do jego wieku. Mam tu na myśli ubrania, jedzenie, picie, zabawki, wózek, pieluchy, dach nad głową, ciepły kąt, środki czystościowe, przybory szkolne i wszystkie inne wydatki z tym związane. Nawet głupia studniówka w dzisiejszych czasach kosztuje krocie. Wszystko to wiąże się z pieniędzmi, które trzeba zarobić, aby zapewnić dziecku zaspokojenie jego życiowych potrzeb.

A pieniądze z czego się biorą?

Pieniądze biorą się z pracy. Ciężkiej lub lekkiej, ale trzeba na nie zapracować – czyli dać komuś jakąś wartość, za którą zechce Ci zapłacić pieniądze, które wydasz na dziecko. Najczęściej tą wartością jest nasz czas, wiedza oraz pożądane w jakiejś dziedzinie umiejętności. Jeśli tego nie zrobisz, to przyjdzie pracownik socjalny i zabierze Ci dziecko, ponieważ stwierdzi, że nie ma ono odpowiednich warunków do życia i prawidłowego rozwoju.

Pamiętam jak moja była dziewczyna chciała wrzucić nasz związek na wyższy level. Mieszkaliśmy razem od dłuższego czasu, więc kolejnym etapem jest ślub lub dziecko. O wrzucaniu związku na wyższy level, możesz przeczytać klikając w poniższy link:


Przeczytaj Również: Od pierwszej randki do wspólnego życia – wrzucanie relacji na wyższy LEVEL:


Moja ex chciała dziecka i mnie o to cisnęła przez ładnych kilka miesięcy. Ja miałem wtedy 26 lat i nie byłem jeszcze gotowy psychicznie na dziecko, a przede wszystkim nie byłem gotowy ekonomicznie. Tak mi się przynajmniej wydawało na tamten czas, że nie jestem gotowy na dziecko z powodów finansowych, choć z finansami stałem lepiej, niż stoję obecnie, bo nie miałem  żadnych długów, tak jak mam teraz :):):) Niestety okres covidowy i moje złe decyzje związane z dobieraniem sobie ludzi, dało mi mocno do myślenia :(:(:):)

Czemu tak myślałem? Czemu wydawało mi się, że nie jestem gotowy ekonomicznie na posiadanie potomka?

Wydawało mi się tak, ponieważ pracowałem w Mc Donaldzie, gdzie na tamten czas zarabiałem 1600 zł. Moja na tamten czas dziewczyna również tyle zarabiała. Był to rok 2011 więc ceny wyglądały zupełnie inaczej, niż wyglądają teraz. W Warszawie można było wtedy wynająć jeszcze dwupokojowe mieszkanie za 1500 – 1800 zł. Prawda jest taka, że ekonomicznie byłem gotowy na dziecko, ponieważ oboje pracowaliśmy.

Nie były to jakieś kokosy, ale mieliśmy stałą pensję, która na tamten czas nawet umożliwiała nam wzięcie kredytu na mieszkanie. Jedna pensja by szła na mieszkanie, a druga na życie. Jak trzeba by było, to bym brał nadgodziny. Na posiadanie jednego dziecka byłem gotowy ekonomicznie, tylko wkręciłem sobie do głowy, że nie jestem gotowy, ponieważ prawdę mówiąc nie byłem gotowy psychicznie na zostanie ojcem i usprawiedliwiałem to swoją ekonomią, która była jaka była, ale nie była jakaś beznadziejna. Nie była beznadziejna, gdyż miałem regularne zarobki i nie miałem długów. To było najważniejsze. Można powiedzieć, że lepiej finansowo wtedy stałem, niż stoję teraz :):):)

Wtedy miałem niewiele, a teraz mam na minusie i muszę się z tym jak najszybciej uporać, ponieważ tak naprawdę w chwili obecnej, to nie jestem ekonomicznie na potomka, a czas u mnie mocno leci. Na tamten czasy nie byłem jednak gotowy psychicznie na zostanie ojcem. Moja ekonomia nie stanowiłaby w zasadzie żadnego dla mnie problemu. Dostałbym wielkiej motywacji do działania, aby poprawić moje finanse, które mimo wszystko były na plusie, a nie na minusie. Jak trzeba, to nawet zawróciłbym kijem Wisłę. A skoro nie byłem gotowy psychicznie, to szukałem wymówek, które utwierdzały mnie tylko, w tym że nie jestem gotowy na dziecko. Nie jestem gotowy, ponieważ nie utrzymam dziecka. Prawdę mówiąc moje dziecko miałoby gdzie mieszkać, co jeść oraz co pić. Jak trzeba by było, to ja bym nie zjadł, ale moje dziecko nie chodziłoby głodne. Nie jadłoby może rarytasów, ale nie przymierałoby głodem. Miałoby również ubrania na każdą porę roku. Nie byłyby to może designerskie ciuchy, ale nie chodziłoby gołe i wesołe.

Owszem!

Zapewne z takimi finansami nie byłoby nam lekko. Zapewne nie raz byśmy wiązali ledwo koniec z końcem. Ale kurwa byśmy wiązali, tak jak to robi tysiące par w Polsce. Jednak do takiego podejścia trzeba było być gotowym psychicznie. Do takiego podejścia trzeba dojrzałości, której na tamten czas nie miałem, więc zasłaniałem się swoją ekonomią i warunkami mieszkalnymi. Oczywiście nie ubolewam nad tym, że tak wyszło. W sumie bardzo dobrze, że tak wyszło, bo coś dzieje się po coś.

Jakiś czas temu rozmawiałem z moją koleżanką, która zaszła w ciążę w wieku 15 lat. Ona wtedy miała 15 lat, a ojciec dziecka miał 16. Oboje nie byli gotowi na dziecko psychicznie i ekonomicznie, bo w tym wieku to kto jest gotowy na to? Praktycznie żaden nastolatek. Jednak skoro bawili się w dorosłych, to musieli bardzo szybko dojrzeć, ponieważ na jakąś wielką pomoc od swoich rodziców nie mogli liczyć. To co mi powiedziała, to dało mi do myślenia:

-Na początku nie było łatwo. Było cholernie trudno, ale jak się chce, to się potrafi. Jak się chce wychować dziecko, to się je wychowa. Co? Dziecka nie wychowasz? Dzieci rodziły się podczas wojen, w obozach koncentracyjnych i jakoś dawano radę w tak ciężkich czasach, to my nie mieliśmy dać rady? Dzieci się rodziły podczas głodu, podczas susz, to ja teraz nie miałam dać rady? Moje dziecko nie wychowało się w żadnych luksusach, ale nie przymierało głodem, miało dach nad głową oraz ubrania. Ledwo wiązaliśmy koniec z końcem, ale jakoś wiązaliśmy i wychowaliśmy syna na porządnego człowieka.

Jakbyś zauważył, to w czasach kiedy była tzw. bieda i nic nie było, to rodziło się więcej dzieci, niż w czasach teraźniejszych, które uważane są przez wielu za czasy dobrobytu. Jakbyś porównał czasy PRL – u i czasy teraźniejsze, to byś gołym okiem dostrzegł przepaść demograficzną na korzyść minionego wieku. W PRL -u była powszechna bieda, puste półki w sklepach, ale mimo wszystko rodziło się więcej dzieci, niż obecnie ma to miejsce. Biedne kraje mają największy współczynnik przyrostu naturalnego, niż kraje bogate. W biednych rodzinach zazwyczaj jest więcej dzieci, niż w rodzinach bogatych. Jako ciekawostkę powiem Ci, że w Indiach swego czasu wpadnięto na pomysł tak, w jaki sposób ograniczyć liczbę urodzeń w tym kraju. Tym sposobem było pozwolenie tamtejszym kobietom na robienie kariery zawodowej. I niech to zdanie da Ci do myślenia, ponieważ jeszcze do niego nawiążemy, a właściwie nawiążemy do kariery zawodowej, bo ona jest tutaj kluczem.

Jeśli chodzi o gotowość ekonomiczną, to bycie gotowym na dziecko pod względem finansowym jest wtedy, kiedy jesteś wstanie zaspokoić podstawowe potrzeby życiowe swojego dziecka związane z jego życiem, przeżyciem oraz godnością.  To już wiesz i nie będę się już powtarzał. O EGO dziecko i jego zaspokajaniu porozmawiamy sobie przy moim następnym blogu. Ważne również jest to, abyś nie miał żadnych długów, kiedy na świat przyjdzie Twój potomek. Jeśli w obecnej chwili masz finansowe długi, to najpierw je spłać, a potem bierz się za założenie rodziny.


Wesprzyj Mnie:

 

Dałem do myślenia?

Jeśli tak, to możesz mnie wesprzeć “małą czarną”, bo lubię brunetki :):) klikając w poniższy link:

Postaw mi – MAŁĄ CZARNĄ

Wszystko idzie na rozwój tego bloga – serwer, domena, autoresponder oraz na moją motywację do pisania. Muszę przecież mieć dużo energii, żeby pisać obszerne blogi takie jak ten, a to oznacza, że mała czarna jest wskazana :):) A tak serio, to będzie mi bardzo miło, że ktoś mnie docenił zgodnie z prawem wzajemności :):)

Oceń ten wpis:

 

Jeśli dałem do myślenia, to daj pięć gwiazdek, zostaw jakiś komentarz, a także podziel się nim z kilkoma Twoimi najbliższymi osobami. Jeśli coś Ci się nie podobało, to również daj konstruktywną krytykę. Chętnie podyskutuję i ewentualnie dowiem się czegoś nowego.


 

5/5 - (3 votes)
Pokaż więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button