30 THE BEST OFFMotywacjaWszystkie Wpisy

Twój honor i godność, a Twoje życiowe zasady – Część II: O obietnicach, konsekwencjach i pożyczaniu

Ciąg dalszy wczorajszego/poprzedniego wpisu na blogu dotyczącego honoru, godności oraz zasad życiowych, który pochodzi z 2015 roku i którego trochę zmodernizowałem dodając fragmenty z mojego bonusowego e-booka, który ma być dołączony do książki, którą tworzę.

Wczorajszy wpis na blogu po aktualizacji o nowe fragmenty  jeśli jeszcze nie czytałeś, znajdziesz pod poniższym linkiem:

Twój Honor i Godność, a Twoje życiowe zasady – Część I

A teraz zapraszam Cię do kontynuacji wpisu.


Czas czytania: ok. 40 minut


 

4. Jak komuś coś obiecuję, to robię wszystko, żeby się wywiązać z obietnicy oraz nie toleruje kłamstwa

Wiem, różnie to bywa i czasem dotrzymane słowo, odwlecze się, ale jak komuś powiem, że coś zrobię to zrobię. Jak istnieje chociaż cień szansy, że mogę nie dotrzymać słowa, to po prostu mówię jak jest, a nic nie obiecuję.

Nic nie obiecuję, to nie oznacza, że się nie wywiąże. Po prostu nie obiecuję i tyle.

(Obiecałem wam, że niedługo ukarze się e-book? To się ukaże. Pracuje nad nim od ponad roku hobbistycznie i to w wolnych chwilach, których nie mam, dlatego to tak długo idzie, a po drodze pojawiają się różne problemy, które trzeba rozwiązać, ale końcowy efekt myślę, że powali was na kolana i da do myślenia)

Kiedyś obiecałem coś jednej osobie i nie udało mi się dotrzymać słowa. Po prostu to co obiecałem i nie wypaliło nie z mojej winy. Osoba ta była bardzo rozczarowana tym faktem i zaczęła mi robić opinię jakiegoś farmazona, bajkopisarza, ściemniacza.

Po prostu za bardzo nakręciła się, a ja zamiast lekko spuścić z tonu, to obiecywałem złote góry, chociaż  istniało bardzo duże ryzyko, że wyjdą z tego pomalowane żółtą farbą pagórki.

Jeśli masz opinię farmazona, to musisz wiedzieć, że taka osoba jest mało wiarygodna, a jak wiadomo osoby mało wiarygodne, nikt nie traktuje poważnie.

Naprawdę warto też zwracać uwagę co się ludziom mówi oraz obiecuje, bo niektórzy każde słowo traktują bardzo poważnie i biorą wszystko do serca, szczególnie kobiety.

Najgorzej jest jak popijesz i naobiecujesz „cuda niewidy”. Druga strona może bardzo poażnie potraktować Twoje słowa i potem rządać wywiązania się z obietnicy. Bardzo niebezpieczne jest to, jak masz autorytet to przez taki zabieg możesz stracić w oczach, albo  narobić sobie problemów jak trafisz na nieodpowiednią osobę.

W moim mieście była kiedyś sytuacja z pewnym policjantem, który był zwykłym szeregowym krawężnikiem. Pewnego razu popił sobie z jakąś osobą i po pijaku naopowiadał bajek, że zna „tego i tamtego” i jest wstanie córce tej osoby załatwić w pracę w policji. Naściemniał, że już kilku osobom załatwił, więc nie będzie problemu.

Gość miał kompleks ważności i przez opowiadanie po pijaku bajek, chciał podbudować swoje ego i pokazać osobom trzecim, że jest kimś ważnym oraz dużo może. Naobiecywał gruszek na wierzbie, ale nie wiedział, że druga strona bardzo poważnie zaczęła traktować jego obietnic.

Zaczęła go nachodzić, wracać do temat załatwienia pracy, a kiedy zobaczyła, że po prostu została zrobiona w chuja, poszła do jego komendanta i lokalnej gazety  opowiedziała wszystko co mówił. Zrobiła się afera i gość wyleciał ze służby tak naprawdę za długi język.

Kobiety lubią słownych mężczyzn, a nienawidzą gości co zmieniają zdanie co sekundę. Jeśli wiem, że mogą być problemy z dotrzymaniem słowa, to nie obiecuję nic mówiąc-„Masz to jak w banku”. Mówię od razu-„Sorry, ale nie dam rady, poszukaj kogoś innego”.

Podobnie jest w sytuacji, kiedy się z kimś na coś umawiam. Nigdy nie zmieniam zasad, gry podczas jej trwania. Jak się raz na coś umówiłem, to nie robię z gęby dupy i nie zmieniam zasad. Nawet jeśli okoliczności sprawią, że będzie coś dla mnie niekorzystne.

Ostatnio przyznam szczerze w tej sytuacji dostałem też po dupie. Umówiłem się z pewną osobą na konkretny biznes i wszystko było już obgadane.

Miała to być wymiana barterowa, na zasadzie: ja mam coś co Ci pomoże się rozwinąć i Ty masz coś co i mi pomoże. Ja skorzystam i Ty też skorzystasz.

Ja miałem dostęp do pewnej osoby, która kręci teledyski, reklamy oraz bierze udział w różnych projektach z różnymi ciekawymi ludźmi, a nawet  celebrytami i która po moich namowach zgodziła się za darmo z profesjonalnym sprzętem na zasadzie „zobaczymy co z tego wyjdzie”, dołączyć do pewnego projektu i ewentualnymi przyszłymi zyskami, mieliśmy się dzielić na trzech.

Czas tej osoby był bardzo cenny, więc i słono brała za swoją pracę, ale w tamtym czasie jeszcze udało mi się ją przekonać, aby chociaż sprawdziła czy warto będzie ciągnąć ten projekt i kontynuować wspólną współpracę.

Gdy przyszło co do czego, gdy wszystko było już obgadane, gdy już przyszedł moment, że trzeba wychodzić z domu i jechać w umówione miejsce spotkania, aby rozpocząć współpracę, to  ja dostaje SMS-a od gościa z którym miałem wejść w ten „barter”:

Ty TYAB, jednak będę zmuszony Cię policzyć za to, na co się umawialiśmy-napisał

To ja załatwiam mu gościa, który kręci teledyski m.in raperom i który pomógłby rozwinąć jego potencjał tak, że miałby zrobioną dodatkowo profesjonalną reklamę.

To ja załatwiam mu gościa, który za godzinę pracy bierze więcej niż on za cały dzień. Gościa, który pomógłby nam zarobić trochę pieniędzy rozkręcając naprawdę fajny projekt, a on nagle zmienia zasady gry, na które jeśli bym się zgodził i mu zapłacił, to byłbym jajogłowym frajerem do sześcianu, bez honoru.

Pikanterii tej sprawie nadaje fakt, że w jednej chwili, bardzo szybko, musiałem dzwonić do kolegi, którego namówiłem na wspólny projekt i któremu zawracałem dupę  aby odkręcać sytuację i wyjaśniać sprawę zanim będzie za późno, że jednak ten projekt jest nieaktualny i tak naprawdę zmarnował swój czas oraz żeby nigdzie nie jechał.

Kolega był bardzo zaskoczony i trochę zmieszany, bo już wychodził z domu. Czułem w jego głosie: złość oraz rozczarowanie. Musiałem powiedzieć, że gość okazał się mało poważnym człowiekiem, ale ja sam w tym wypadłem mało poważnie, chcąc kręcić jakieś projekty z taką osobą i poniekąd i ja byłem zmuszony zmienić zasady gry podczas jej trwania, informując, że jednak lipa wyszła z tego, bo projekt się rozpadł zanim jeszcze wystartował.

Gość się zreflektował, cofnął to co napisał, ale dla mnie było już za późno. Ja już wszystko poodkręcałem i znów dzwonić i mówić- „Ty jednak wsiadaj w samochód, bierz sprzęt i dawaj do nas, bo jednak aktualne”? No jasne, że nie.

To wyglądało by tak jak z imprezami na które wielokrotnie byłem proszony. Gadka o imprezie trwała cały tydzień, gospodarz opowiada ile to ludzi nie będzie, jak to zajebiście nie będziemy się bawić, a w dniu imprezy dostajesz SMS-a, że jednak imprezy nie będzie, bo nie i tyle.

Gdy wkurwiony z pokrzyżowanych planów i zjebanego weekendu, pogodzisz się z tym faktem i Twój plan B to łóżko i sen, to nagle gdy leżysz już w tym łóżku i zasypiasz, dostaniesz telefon w tle którego słyszysz muzykę i krzyki ludzi, że jednak znów zmiana planów i impreza jednak jest.

Ty zrywasz się późno w nocy, wskakujesz w ciuchy, biegniesz do monopola po wódkę i zarywasz sprintem do kolegi, aby jeszcze złapać kilka godzin imprezy tej nocy, dobiegasz a tam impreza się prawie, że kończy i dochodzi do Ciebie, że byłeś jedną z ostatnich osób, które o tym wiedziały. Honorowe i godne spędzenie weekendu z najbliższymi znajomymi co?

Przez taką zmienną naturę, nie ubiłbym z tym gościem nawet muchy w kiblu, a co mówić bawić się w jakieś biznesy. W biznesie niesłowność ma bardzo poważne skutki. Nie ukrywajmy, pełno jest niesłownych kontrahentów, którzy zamiast myśleć jak zwiększyć sprzedaż, myślą tylko jak tu zrobić w chuja swoich pracowników, państwo oraz partnerów biznesowych, którym wiszą za faktury. Jednak cóż oni wybrali taki model biznesowy, który polega na wałkach i przekrętach.

Ostatnio dotarłem do człowieka, który potrzebował coś, co sprzedawała firma, w której obecnie pracuje. Potrzebował to na „już” i warunkiem naszej współpracy było dostarczenie mu towaru w odpowiednim czasie w odpowiednie miejsce. Zanim mu obiecałem towar, zadzwoniłem do kierownika magazynu, czy go mamy. Ten spytał się szeregowego pracownika, aby mu to sprawdził, a ten potwierdził, że towar jest dostępny.

Wszystko będzie tak jak Pan chce. Mamy wszystko w magazynach. Może być pan spokojny. Dostanie pan towar w Poniedziałek na 1000 % -powiedziałem, a w myślach już liczyłem kasę z prowizji, jaką dostanę i co sobie za to kupię.

Wydałem polecenie, aby kierownik magazynu przygotował towar, bo ja już zamówiłem tira po odbiór i nagle słyszę od niego:

-Tyab, jednak nie mamy tego towaru, musimy go dopiero zamówić u producenta. Mamy to robić? Powiedz mu, żeby poczekał.

Jak to kurwa nie mamy? Przecież mieliśmy? To gdzie on się podział? Co ja powiem teraz klientowi? Obiecałem mu ten towar na Poniedziałek i co? – odpowiedziałem zadając pytanie, na które kierownik magazynu milczał.

No jak się mogłem nie wkurwić. Byłem pewny, że mamy. Obiecałem klientowi odpowiedni towar w odpowiednim czasie i miejscu, a tutaj widzę pojawia się obsuwa. Kurwa trzeba dzwonić i wyjaśniać sytuację, a to jest najgorsze. Nigdy nienawidziłem tego – szczególnie jak mam świecić oczami za czyjeś błędy i niedopatrzenie.

Witam, wie Pan co? Podczas przygotowania towaru do wysyłki, zauważyliśmy, że jest niekompletny i uszkodzony i nie możemy go wysłać, ale już zadzwoniłem do producenta i już idzie do nas, także wszystko będzie na bank na czas z lekką obsuwą kilku godzin, mam nadzieje, że to nie jest problem? – powiedziałem ściemniając i ryzykując kolejne obietnice.

Klient pokręcił nosem, ale jeszcze zgodził się na kilkugodzinną obsuwę. A ja teraz musiałem wytrzasnąć towar, którego nie miałem, a że była to już godzina prawie 16.00 w Piątek to był to Mission Impossible.

Zadzwoniłem do producenta, ale tam każdy myślał już o weekendowej wódeczce i w dupie miał odbieranie telefonów oraz załatwianie jakiś spraw.

-Teraz nie da rady wysłać. Niech Pan zadzwoni w Poniedziałek – słyszałem

W Poniedziałek towar już miał być, więc mnie to nie urządzało. Podzwoniłem tu i tam i zdobyłem prywatny numer do samego dyrektora firmy, który zadzwonił do jakiegoś Janusza, a ten z kolei miał zostawić kilku chłopaków dłużej w robocie i mieli przygotować towar i jeszcze tego samego dnia wysłać go nie do mnie, tylko bezpośrednio już do mojego klienta.

Ucieszyłem się, a w oczach stanęły mi pieniądze. Z podjarania zadzwoniłem jeszcze raz do klienta mówiąc:

Proszę Pana, towar już ruszył do Pana i będzie w Poniedziałek na 1000%. Może być Pan spokojny-zapewniłem.

Weekend rozpocząłem z rozmachem. Jeszcze wracając z pracy wstąpiłem do monopola i kupiłem najdroższego szampana jaki tam był, bo kto bogatemu zabroni? Dziewczynie opowiedziałem z dumą historię, jak to wybrnąłem  z podbramkowej sytuacji i dokonałem rzeczy niemożliwej.

W poniedziałek jadąc do pracy zacierałełem ręce. Już byłem w  ogródku, już witałem się z gąską, aż nagle dostaje telefon od klienta:

Panie kurwa, co żeście mi wysłali? Ja nie to zamawiałem? Kurwa Panie, co mi pan obiecał? Nie dość, że towar przyjechał z większym opóźnieniem, niż była mowa, to jeszcze dostałem całkiem inny, niż potrzebowałem. I co ja powiem moim klientom?

Gość, któremu ja obiecałem towar, obiecał to samo swoim klientom, a im robota stała :):) A jak stoi robota – bo to budowlanka, to i każdy chodzi wkurwiony. On był na mnie wkurwiony, a ja byłem wkurwiony na całą resztę. Gość stracił swoich klientów, a ja straciłem ładną sumkę z prowizji.

Nie dość, że obszedłem się smakiem to dostało mi się parę jobów od klienta, które musiałem wziąć na klatę. Nasłuchałem się o oszustwie, o amatorce, kłamstwie, braku profesjonalizmu itd.

Myślę , że w tej sytuacji najlepszym wyjściem było by od razu powiedzenie klientowi prawdy i przeproszenie, a nie kombinowanie jak koń pod górkę i obiecywanie czegoś na tysiąc procent. Prawie mi się udało, ale tak na prawdę nie udało, co kosztowało firmę utratę wizerunku w oczach klienta – dobrego klienta, a niezadowolony klient różni się od zadowolonego tym, że powie o swoim niezadowoleniu 12 innym osobom i jeszcze coś dołoży od siebie, podczas gdy zadowolony klient może polecić Cię maksymalnie tylko 3 i to tylko wtedy, kiedy się go o coś spytasz. Niestety negatywne emocje działają mocniej na ludzi, niż te pozytywne.

Teraz zanim coś obiecam, muszę dowiedzieć się trzy razy czy to mamy oraz prosić o imię i nazwisko osoby, która to potwierdza, bo w powyższej sytuacji, kiedy chciałem wyciągnąć konsekwencje z tej wpadki, każdy umywał ręce ,zwalał winę na drugiego i szukał kozła ofiarnego, a w końcowym rozrachunku to mi się dostało, bo to ja obiecałem towar, którego nie było.

Warto mówić prawdę, a ja nie lubię ściemniania. Nie chodzi mi o to, żeby zdradzać wszystkie swoje sekrety i grzechy, ale najbardziej nie lubię jak ktoś kłamie, tak w cztery oczy.

Taka osoba jest u mnie można powiedzieć skreślona, albo trzymana na bardzo duży dystans.  Wiele razy miałem tak, gdy prosiłem o coś kolegę, to on zamiast powiedzieć prawdę:

-„Słuchaj, nie dam rady, bo jestem zajęty”

To nieudolnie kręcił, ale w jego słowach czuć było żar kłamstwa. A wszystko po to, byle tylko np: nie spłacić długu wzajemności, jaki kiedyś u mnie zaciągnął, kiedy ja mu pomogłem w jakiejś sytuacji.

Kiedyś na to przymykałem oko, teraz takich ludzi nie szanuję. Już wcześniej o ściemnianiu pisałem, ale jeszcze rozwinę ten temat. Nigdy nie zapomnę jak podjechałem niezapowiedziany kiedyś pod dom kolegi i widząc go na podwórku chciałem zrobić mu psikusa i zadzwoniłem do niego mówiąc:

Stary, zostałem prawie pod Twoim domu napadnięty i pobity, wyłaź szybko.

Powiedziałem to tak dla jaj, chciałem go wkręcić tylko. Faktycznie z perspektywy czasu stwierdzam, że był to żart niskich lotów. Jednak to co usłyszałem od niego dało mi troszkę do myślenia.

Otóż odpowiedział mi:

Ty TYAB, a co się stało? Nie ma mnie w tej chwili w domu, jestem w Warszawie”.

Szczęka mi opadła do ziemi. Przecież przed chwilą dosłownie widziałem go na podwórku, a on mi wciska kit, że jest w Warszawie? Był to gość za którego na tamten czas dałbym się pokroić, bardzo mu ufałem, a tutaj tak zaczął ściemniać? Po co?

A gdybym naprawdę został pobity i potrzebował pomocy? Mógł się obawiać, że proszę go o to, by mi pomógł dokonać zemsty, ale przecież mógł powiedzieć:

Nie stary, nie będę się bił i robił sobie wrogów. Idź z tym na Policję,-a ja bym to zrozumiał, jednak nic o zemście z mojej strony nie było mowy.

Dała mi ta sytuacja do myślenia. Na początku trzymałem go na dystans, ale w późniejszym czasie zapomniałem o tym i znów zaczęliśmy się kumplować. Dziś tego gościa uważam za jedną z największych kurew jaka stanęła na mojej drodze. Musiałem bardzo boleśnie się przekonać  o tym. Gdybym wcześniej odbił od niego to dziś pewne sprawy by wyglądały w moim życiu inaczej.

Na kłamstwo jestem naprawdę wyczulony. Jeśli ktoś mnie okłamuje, to znaczy, że mnie nie szanuje. Jeśli ktoś mnie okłamuje w drobnych sprawach, to nie będzie szczery w grubszych.

Kobieta jak mnie okłamuje pomimo, że nie daje jej powodów na to, aby mnie okłamywać, jest u mnie skreślona. Cenie prawdę i prawdę nieraz mówię prosto w oczy, jak ktoś się o nią sam poprosi lub bardzo tego chce, albo jak wymaga tego mój prywatny interes.

Miałem kiedyś taką sytuację, że do mnie do przyjechał kolega. Odezwał się, że będzie w Warszawie i czy go nie przekimam. Zgodziłem się, ponieważ lubiłem bardzo jego siostrę:):):):)

Był to nawet spoko gość, trochę błazen, ale w miarę sympatyczny. W każdym razie nie naśmiewałem się nigdy z niego, chociaż zapewne inni mu włażą na głowę każdego dnia. Koleś przyjechał do mnie, ale przyznał się, że nie ma nic pieniędzy, bo jest przed wypłatą i coś tam coś tam. Ok rozumiem, ja też wiele razy nie miałem, więc wiedziałem jak to jest. Ugościłem go, zamówiłem jedzenie, alkohol, nawet mu szlugi kupiłem, bo mnie o to prosił.

Oczywiście mówił, że odda jak będzie następnym razem w Warszawie, ale no jestem poważnym człowiekiem i nie będę go ścigał za 14 złotych :):):). Powiedziałem mu jak kiedyś będę potrzebował czegoś, to poproszę go o coś i będziemy kwita :):):)

Wyszliśmy na miasto, na mieście jeszcze wypiliśmy po piwku na mój koszt oczywiście no i kiedy przechodziliśmy koło Mc Donalda, to kolega wszedł do niego i zamówił sobie jedzenia  za 50 zł. Popił sobie trochę na mój koszt to i zgłodniał, a jak zgłodniał no to zamówił sobie zestawy za ok. 50 zł. Ja w lekkim szoku i zaczynam pomału łapać wkurwienie.

Gość mi mówi, że nie ma pieniędzy, by korzystać z mojego dobrodziejstwa, a na koniec okazuje się, że kłamał nabrawszy jedzenia za 50 zł, że mu się ledwo na tace zmieściło. Nawet wszystkiego nie zjadł, bo chyba przecenił swoje siły i możliwości.

Siedziałem naburmuszony i patrzyłem jak wpierdala te badziewie. Pchał dosłownie w siebie wszystko wręcz na siłę, aby przypadkiem nic nie zmarnować, jednak i tak wszystkiego nie zjadł. To co mnie rozjebało na łopatki, to było jak oblizując paluchy spytał się mnie:

-„Już nie mogę, chcesz dokończyć?” :D:D

No kurwa tego było za wiele. Popatrzyłem się na niego z obrzydzeniem i nic nie odpowiedziałem. Chwila ciszy, on wytarł gębę i pyta się mnie:

Czemu nic nie mówisz? Coś się stało?

Jak wyjdziemy to coś Ci powiem-odpowiedziałem,

Ale o co chodzi, mów teraz-odpowiedział

Nie chciałem robić scen przy ludziach, więc wygarnąłem mu wszystko pod restauracją:

Przyjeżdżasz do mnie, bawisz się na mój koszt, bo niby nie masz pieniędzy, a z portfela wyciągasz stówy i kupujesz żarcie za 50 złotych i nawet nie spytasz się czy chce nawet jakąś małą cole, a na koniec podsuwasz mi tackę pełną ochłapów i pytasz czy nie chce dokończyć.

Stanął jak wryty i był jeszcze zdziwiony, powtarzając w kółko:

Ale o co Ci chodzi, o pieniądze, ja pierdole, masz te wszystkie moje pieniądze-i zaczął grzebać po kieszeniach, szukając drobnych i udawać, że je wyjmuje i mi daje.

Próbował odwracać kota ogonem. Mi nie chodziło o jego pieniądze, ale o zasady, których jak widać nie miał, a jak nie miał, to chciałem go ich nauczyć. Przyjechał do mnie i korzystał z gościny mówiąc, że krucho u niego z pieniędzmi. Ale gdy zgłodniał to kupił sobie wielkie zestawy, nawet nie pytając się mnie, czy ja też chce coś. Jak się najadł i nie mógł już jeść, to rzucił:

-Chcesz dokończyć?

To była drobna rzecz, ale poczułem się urażony – oszukany, a alkohol potęgował jeszcze moją złość. Koniec końców, powiedziałem mu, że mogłem go obgadać po znajomych i powiedzieć jaki jest, ale tego nie zrobię, bo wolę mu powiedzieć w cztery oczy, że jest -„zwykłym kłamcą”.

Po tych słowach obraził się i już nie odezwał się do mnie tego dnia, zresztą do dziś się nie odzywa. Może przesadziłem, ale no wkurwił mnie:).

5. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego czyli zasady na melanżu

Nie ma spierdalania i zostawiania kumpla na pastwę losu, gdy coś się gorącego dzieje. Jeśli idę z nim i zachowujemy się spokojnie, a mimo to zostaniemy zaczepieni przez kogoś, to jak trzeba będzie to się też i biję w ostateczności.

Oczywiście od tej zasady jest wiele wyjątkowo, a wszystko rozchodzi się o osobę z kim się imprezuje. Kiedyś zawsze stanąłbym za kolegą, jednak była taka sytuacja raz na dyskotece, że mój kolega popadł w jakiś tam konflikt z kolegą ochroniarza, a gdy zrobiło się gorąco to uciekł, a ja sam musiałem się bić w jego imieniu z odpowiednikiem Pudzianowskiego:).

Więc od tamtej pory postanowiłem , że jak mój kolega szuka przygód po pijaku i staje się agresywny, to niech sobie ich dalej szuka, ale już beze mnie. Zresztą jak ktoś nie potrafi się zachować po alkoholu, to zasadę mam taką, że więcej z nim się wódki nie napije.

Miałem kolegę, który był wysoko postawionym urzędnikiem w Warszawie. Kiedy przyjechał do rodzinnego miasta na Święta i napił się wódki to wracając do domu, brał na kopy wszystkie śmietniczki. Z takimi ludźmi to nie trudno o problemy, którym oczywiście lubię stawiać czoła, ale niech to będą jak coś problemy, które popchną moje życie do przodu, a nie te z prawem.

Nie piję też wódki z osobami co są agresywne po alkoholu. Niedawno miałem taką sytuację, że mój dobry kolega robił grilla i na nim wylądowałem. Na grillu był też gość, który nie wiem chuj wie skąd się znalazł tam i kim był, ale ewidentnie łapał mnie za słówka i prowokował. Doskonale wiem jak to się mogło skończyć, od słowa do słowa, rozjebana głowa…

Nie biję się z kretynami, unikam debili i ich ignoruje, tak samo i ten pacjent został zignorowany. Gdy jakiś plebs mnie zaczepia, to unikam go, no bo jakby to wyglądało, żebym wdawał się w polemikę z jakimś szczawiem?

Może to wygląda na niehonorowe, ale co by mi dało ciąganie się z jakimś plebsem? Dla mnie poniżeniem było by emocjonalne zareagowanie na jego słowa, które wyprowadziły mnie z równowagi.

No bo cóż warte są jakieś słowa w ustach jakiegoś typa, która przy Tobie jest bardzo malutki? Jakby bezdomny, taki zaszczany, zasrany, najebany by krzyczał coś do Ciebie, to co byś zrobił? bił byś się z nim? czy byś go olał?

Gdyby rzeczywiście zagroził mi drogę i pierwszy ruszył do mnie z łapami, no to bym zmuszony był się oczywiście bronić, ale w moim wieku to raczej ludzie inaczej konflikty załatwiają.

Gdyby jednak zdarzyło mi się bronić, to broniłbym się na wszelki możliwy sposób. Mój kolega kiedyś został zaatakowany przez jakiegoś najebanego typa pod dyskoteką. Zaczęli się szarpać, kolega go przewrócił, ale pozwolił wstać, no bo przecież niehonorowo jest kopać leżącego. Gość wstał i rozbił mu honorowo butelkę na głowie.

Także na solówki z nikim nie mam zamiaru wychodzić, ponieważ dla mnie była by to utrata honoru i godności, a tym bardziej na solówki o względy kobiety. Ludzie inteligentni rozwiązują kryzysowe sytuacji w inny sposób, a nie przez przemoc. Jak mam się ochotę rozerwać, rozładować energię to idę na matępouderzać w worek, a nie pod dyskotekę szukać przygód.

Biję się w ostateczności. Biję się kiedy muszę. Biję się kiedy nie mam wyjścia, biję się kiedy ktoś z moich bliskich jest zagrożony. Tylko wtedy. W zasadzie to nie biję się, tylko jak już to bronię i to na wszelkie sposoby, a do pomocy mam kubotan czyli tzw. japoński łamacz kości, który kosztuje tylko 30 złotych, a po jednym lekkim uderzeniu napastnik klęka na kolana :):):)

Jeśli za kolegów masz jakiś plebs, który jak popije to szuka przygód, no to świadczy też o Tobie z kim się zadajesz i w przyszłości możesz napykać sobie przez nich biedy.

Kiedyś miałem sytuację, że za mną i taką kobietą krzyczała grupka leszczy. Okazało się, że wśród tej grupki był jej były facet, czy niedoszły? No już nie pamiętam. Kobieta ta zachowała się w porządku nic się nie odzywając, ale jakby tylko mi powiedziała:

-„byłeś zesrany…bałeś się…ha ha ha…”

czy coś w tym rodzaju, no to by to było moje ostatnie spotkanie z nią.

Są kobiety, które specjalnie napuszczą jednego faceta na drugiego, a Ci dwaj głupcy biją się ze sobą, o byle kogo. Jakbym miał się z kimś bić o jakąkolwiek kobietę, to było by to dla mnie poniżenie i strata honoru.

6. Nie pożyczam pieniędzy

Nigdy od nikogo nie pożyczam pieniędzy. Ten podpunkt jest troszkę już nieaktualny, bo ostatnimi czasy pożyczyłem od dwóch osób pieniądze, których serdecznie pozdrawiam-więc nigdy, nie mów nigdy :):):)

W pierwszym przypadku musiałem wyjaśnić sprawę z bankiem, więc potrzebowałem gotówki na „już”, a w drugim? Cóż przeliczyłem się z jedną rzeczą, ale od czego ma się kumpli? Dobrze mieć kolegów, którzy Cię poratują w kryzysowej sytuacji, a nie Twoim jedynym ratunkiem jest Provident.

Tym bardziej, że nie pożyczałem kasy na wódkę, telewizor, maszyny itd, tylko na ważne dla mnie rzeczy, które nawet są związane z tą stroną:):):)

Zazwyczaj jest tak, że jak czegoś nie mam, a bardzo tego chcę i potrzebuję, to staram się zarobić na to i tyle. Kiedyś tak nie było, bo bardzo często brakowało mi-„do pierwszego” i musiałem ratować się kolegami. Kolegami, którzy pożyczali jakieś drobne typu 10-20-30-50 złotych, ale kosztem mojej godności. Gdybym jeszcze oddawał to na drugi dzień. Niestety pozwalałem na to, aby te sumy rosły i się kumulowały, aż niekiedy wychodziła cała moja wypłata.

Ja nie pożyczałem kasy na jakieś inwestycje, konkretne rzeczy jak np: na otworzenie biznesu, tylko drobne kwoty na wyjście do pubu, wódkę, piwo, fetę, zioło, szlugi. Z takich drobnych kwot napożyczanych od tego i tamtego w pewnym momencie urosła trzycyfrowa sumka, która prawie zamieniła się w 1000 złotych, którą musiałem oddawać z wypłaty i aby znów mieć na jakieś balety, znów pożyczałem od tych samych ludzi, by znów im oddawać i tak w kółko Macieju.

To ile możesz pieniędzy pożyczyć od drugiej osoby, świadczy o Tobie i o Twoich znajomościach. Osobom mało wiarygodnym, osobom bez szacunku, nikt nie pożyczy żadnych pieniędzy, a tym bardziej dużych kwot.

Biedni mogą co najwyżej pożyczyć kasę z jakiegoś Providenta na procent. Jak byłeś w liceum czy na studiach to wątpię, że Twoi znajomi by Ci pożyczyli 1000-2000 złotych. Jak już to maks 100-200 złotych, pod warunkiem, że byłeś wiarygodny i miałeś ich zaufanie.

Osoby bogate również pożyczają pieniądze, tylko na dużo większą skalę. Osoby „bogate” tez są zadłużone. Z tym, że oni nie pożyczają 100-200 złotych na chleb, tylko jak już to 10.000-20.000 lub więcej. Pożyczają nie od banku czy providenta, tylko jak już to od swoich znajomych, którzy mogą pozwolić sobie na taką drobną, koleżeńską pożyczkę.

Czytając książkę „Spowiedź Selekcjonera”, autor opisuje sytuacje jak pożyczał pieniądze od kolegów na gry w kasynie. On nie pożyczał drobnych na maszyny tylko tysiące złotych. Taka sytuacja świadczyła tylko i wyłącznie o jego pozycji oraz jego znajomościach, bo leszczom co nic nie znaczą nie pożycza się takich sum, to po pierwsze, a po drugie leszcze nie znają takich osób, co mogą im udzielić takiej pożyczki, dlatego też większość ludzi jak chce pożyczyć nawet 1000 złotych, przeważnie pożycza w Banku lub lichwiarskich instytucjach.

Tak samo jak pieniędzy staram się nie pożyczać od nikogo, to też nie pożyczam ich wszystkim, bo  różnie to wychodzi z oddawaniem, a tyle ile ludzi mi pieniądze wisi to poezja. Nie mówię tu o wielkich kwotach, chociaż uzbierała by się ładna sumka, jakby wszystkich podliczyć.

Niektórzy poświęcili kosztem pieniędzy moją znajomość. Ile takich przyjaźni posypało się o pieniądze? Jest takie powiedzenie, że faceci mogą pokłócić się o dwie rzeczy: o pieniądze i kobietę.

Śmieszą mnie puste słowa niektórych gości, którzy myślą, że jak z kimś piją wódkę oraz znają taką osobę od piaskownicy to mogą go nazywać przyjacielem. Najpierw zrób z taką osobą biznes i wtedy się wypowiadaj na ten temat. Ludzie różnie podchodzą do pieniędzy i bywa często tak, że nawet kilka złotych może przekreślić wieloletnie znajomości. Kiedyś miałem kolegę, z którym znaliśmy się od piaskownicy, ale podzieliły nas pieniądze.

Do dziś nie oddał mi nawet niedużej sumy pieniędzy, przestał odbierać telefon i przepadł. Jednak co śmieszniejsze, gdy ja mu wisiałem 10 złotych to potrafił wydzwaniać mi kilka razy dziennie upominając się o nie:). Jak pracowałem w kancelarii komorniczej, to miałem dłużniczkę, która jednocześnie była też wierzycielką w innej sprawie. Sama nie oddawała pieniędzy, ale jak jej ktoś wisiał to potrafiła wydrapać oczy za kilka groszy:).

Także pieniądze mogę pożyczyć tylko i wyłącznie moim najbliższym ludziom. Jako, że moim najbliższym lepiej się powodzi finansowo niż mi, więc akurat o to się nie martwię.

Niedawno dałem podejść się i pożyczyłem wielkiemu bogaczowi kasę bo nie miał na czynsz i całości mi jeszcze nie zwrócił, mimo że już termin minął. Mam kolejną nauczkę, bo coś czuje, że nie odda całej sumy i naszą znajomość wycenił na 800 złotych.

P.S

Dałem do myślenia?

Jeśli tak, to możesz mnie wesprzeć “małą czarną”, bo lubię brunetki :):) klikając w poniższy link:

Postaw mi – MAŁĄ CZARNĄ

Wszystko idzie na rozwój tego bloga – serwer, domena, autoresponder oraz na moją motywację do pisania. Muszę przecież mieć dużo energii, żeby pisać obszerne blogi takie jak ten, a to oznacza, że mała czarna jest wskazana :):) A tak serio, to będzie mi bardzo miło, że ktoś mnie docenił zgodnie z prawem wzajemności :):)

C.D.N…

Już jutro kolejna, trzecia ostatnia część moich zasad.

Pokaż więcej

4 Komentarzy

  1. Cześć.
    Kiedyś pisałeś że specjalizujesz się w sprzedaży , możesz powiedzieć w jakich okolicznościach wpadłeś na to co chcesz robić w życiu ? Po prostu próbowałeś wielu rzeczy i poczułeś że sprzedaż to jest właśnie to ?
    Miałeś kiedyś okazję użyć kubotanu ? Potrafisz się nim posługiwać ?

    1. Hmm…

      Szukając swojej drogi do lepszego życia. Najpierw dużo o niej czytałem, a potem stwierdziłem, że spróbuję. I to było to.

      Obsługiwać się kubotanem to żadna filozofia. Nie nie miałem okazji. Ale dostałem lekko nim w obojczyk i klęknąłem z bólu. Mam nadzieje, że go nigdy nie użyje , bo po co?

      Kubotanem uderzasz w kości. Np.: uda, piszczele, miednicę, łopatki obojczyk, ramię, klatka piersiowa. Wystarczy jedno uderzenie i po zawodniku. Nigdy nie uderzaj w głowę nim.

      Im mocniej uderzysz, tym większe prawdopodobieństwo złamania…

  2. Można też bardzo dużo razy natrafiać na nieodpowiednie towarzystwo. Ja miałem pod górkę ze wszystkim, ale zawsze od kilku lat kierowałem się swoimi zasadami. Po różnych burzach jakoś wszystko zaczyna się układać. Jak będziesz się starał żyć według własnych zasad, to nawet pracodawcy,który traktował cię jak popychadło może skoczyć gól w gardle gdy jego podwładnych zatrudnisz do miejsca pracy, w którym pracujesz lub jesteś jego właścicielem. Poświęcaj się temu co dla ciebie ważne w 100%.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button