Przedstawiam wam fragment mojej książki, która miała ukazać się w formie papierowej. Czy się ukaże jeszcze?. Może kiedyś, nie ukrywam jest to moje marzenie, a na chwilę obecną nie mam czasu nawet odpowiedzieć wam na maile. Także idąc na łatwiznę, żebyście o mnie i o moim blogu nie zapomnieli robię „kopiuj”-„wklej” fragmentu mojej książki, który mam nadzieję da wam trochę do myślenia. Przepraszam z góry za ewentualne błędy, nie mam czasu ich poprawiać…
Książka o tytule „Bzdury, które wciska nam świat” lub ” Bzdury, które wciskają nam: rodzice, szkoła, media,politycy, kościół, kobiety oraz społeczeństwo, na pewno kiedyś się ukaże, a na razie łapcie taki mały fragment
Jest druga połowa stycznia 2000 roku. Jako bardzo młody chłopak, siedzę w ławce na języku polskim i z niecierpliwością obserwują polonistkę rozdającą ocenione już wypracowania z egzaminu próbnego z języka polskiego, będące odpowiednikiem dzisiejszych testów gimnazjalnych, które miały zobrazować na tamten czas, mniej więcej poziom mojej wiedzy. Im dłużej nauczycielka nie wyczytywała mojego nazwiska, tym coraz bardziej się denerwowałem słabszą oceną. Nagle słyszę, że został wyczytany kolega przede mną. Wychyliłem się, aby zobaczyć co dostał, by mieć mniej więcej rozeznanie na jakim etapie już są oceny i na jaką ocenę prawdopodobnie mogę się już nastawić. Wychylając się tak zobaczyłem, że kolega dostał dwójkę. Ledwo przełknąłem ślinę, ponieważ stres coraz bardziej zaczynał ściskać moje gardło. Ocena dopuszczająca nie była, absolutnie do zaakceptowania przeze mnie, a tym bardziej przez moich rodziców. Po cichu liczyłem na minimum 3, ponieważ w moim odczuciu poszło mi nawet średnio, więc tym bardziej byłem zaskoczony, że mogę w najlepszym wypadku dostać jedynie dwóję.
Nagle kolega z ławki szturcha mnie łokciem w bok, przerywając moje myśli mówiąc:
-Ej, teraz Ty, Twoja praca…
Gdy tylko co zdażyłem podnieść głowę, mój wzrok spotkał się ze wzrokiem nauczycielki, która już stała koło mnie z moją pracą.
-Cóż, to Twoje życie…-powiedziała ozięble z lekką nutką pogardy, wręczając mi pracę.
Gdy usłyszałem te słowa już wiedziałem, że jest dużo gorzej niż mogłem przypuszczać. Ton jej głosu zdradzał mi wszystko i brzmiał tak, jakbym właśnie tym egzaminem próbnym przekreślił resztę swojego życia. Ton jej głosu brzmiał tak jakbym w wieku 14 lat przegrał swoje życie w karty i miał zaraz skończyć jako bezdomny na Dworcu Centralnym, ciągnąc druta za wino i paczkę fajek.
Wziąłem szybko pracę do ręki i bez zbędnej analizy schowałem głęboko do plecaka, a twarz ukryłem w dłoniach. Czułem się strasznie, naprawdę nie spodziewałem się w najczarniejszych snach tego, że egzamin pójdzie mi aż tak słabo. W końcu dostałem ocenę niedostateczną i jeśli na egzaminie głównym napisze podobnie, to mogę zapomnieć o elitarnym liceum, a nawet o jakimkolwiek liceum ogólnokształcącym i tym samym skończyć w szkole zawodowej co równało się z przegraniem raz na zawsze swojego życia. Na dojebanie mnie psychiczne nauczycielka wyczytywała publicznie ile było piątek, ile czwórek, ile trójek, ile dwój i oczywiście ile było pał, a gdy tak podawała oceny do wiadomości lublicznej, miałem wrażenie że wszystkie oczy w klasie są zwrócone na mnie. Jedynek było tylko cztery, a świadomość tego, że na 35 osób w klasie znalazłem się wśród czterech osób ocenionych najniżej, jeszcze bardziej podkopywała moje morale.
Moja wartość siebie sięgnęła depresji, wiedząc o tym, że dostałem taką samą ocenę jak chłopak, który na lekcji geografii nie potrafił pokazać Warszawy na mapie Polski, oraz reszta osób, które od pierwszej klasy podstawówki od zawsze broniły tytułu klasowych idiotów. Czułem się jak debil, a najbardziej denerwowały mnie te szczęśliwe uśmiechy koleżanek i kolegów, którzy dostali dobre oceny, oraz ciągłe ich pytania do mnie-”Co dostałeś?”-jakby nie wiedzieli. Pocieszałem się w myślach, że to tylko egzamin próbny, który tak naprawdę nie decyduje o mojej przyszłości, ale wiele ta myśl mi nie pomagała.
Kiedy przyszedłem do domu na dzień dobry matka spytała się mnie o wyniki z tego egzaminu. Byłem zaskoczony, że wogóle o nim wspomniała, więc starałem się robić dobrą minę do złej gry kłamiąc w żywe oczy, mówiąc że jeszcze nie ma wyników. Nie przewidziałem tego jednak, że moja koleżanka z klasy, która była jednocześnie córką kobiety z którą pracowała moja matka w jednym zakładzie pracy, zdążyła już się pochwalić swojej matce piątką z tego egzaminu, a ta z kolei nie omieszkała poinformować o sukcesie swojej córki wszystkich koleżanek z pracy w tym i mojej matki.
-Nie kłam-powiedziała moja matka-Dobrze wiem, że już są wyniki, bo Gośka dostała piątkę, więc mów mi szybko co dostałeś-spoglądając na mnie groźną miną.
Zostałem przyparty do muru, liczyłem po cichu na to, że matka zapomni i się rozejdzie po kościach, jednak tradycyjnie największa kujonka w klasie Gośka (teraz pani urzędnik, której dziadek musiał załatwić pracę, bo inaczej jej piątki i szóstki by jej nie pomogły) musiała wszystko popsuć i mój misterny plan poszedł w pizdu. Tym bardziej chciałem zachować w tajemnicy wszystko, ponieważ brałem korepetycje z języka polskiego, żeby dostać się do tego elitarnego liceum, za które słono płaciła moja matka, więc nie chciałem jej denerwować moją oceną.
-Jedynkę-odpowiedziałem, spuszczając głowę do dołu, ponieważ już nie miałem wyjścia więc musiałem się przyznać.
-Jak to dostałeś jedynkę?.-Jak mogłeś dostać jedynkę?- Przecież bierzesz korepetycje?-powiedziała zdziwionym drżącym głosem moja matka.-Inne dzieci nie biorą dodatkowych lekcji tak jak Ty, a dostały lepsze oceny-kontynuowała.-Tyle pieniędzy płacę na Twoje dodatkowe lekcje, a Ty wszystko zmarnowałeś….
Po tych słowach poczułem się jak totalny nieudacznik, który pomimo dawanych dodatkowych lekcji, wraz wszystko musiał spierdolić. Faktycznie inne dzieci z klasy nie miały tak komfortowo jak ja i nie brały korepetycji, a mimo to egzamin napisały lepiej ode mnie. Mojej matce też chodziło o Gośkę, która zaliczana była do najlepszych uczniów w klasie i której ocenami matka zawsze chwaliła się w zakładzie pracy. Poniekąd w zakładzie pracy mojej matki istniała taka niepisana rywalizacja, której pani dzieci lepiej się uczą, dostają lepsze oceny, osiągaja lepsze wyniki w szkole. Często miałem dodatkową presję na karku w postaci sukcesów szkolnych innych dzieci i nie mogłem na ich tle wypadać blado. Czym się mogą chwalić matki w zakładzie pracy? Oczywiście sukcesami swoich dzieci, a jakie one mogą być w tym wieku? Przeważnie szkolne piątki i szóstki.
–No sam nie wiem jak to się stało, bardzo dużo było słabych ocen-odpowiedziałem próbując jeszcze jakoś załagodzić małym kłamstewkiem sytuację i się usprawiedliwić w jej oczach.
-Jak się nie dostaniesz do liceum to co ludzie powiedzą?. Jak ja spojrze ludziom w oczy w pracy?.- lamentowała dalej.
Moja matka bardzo przeżywała moje niepowodzenia szkolne. Można powiedzieć, że brała sobie je do serca bardziej niż ja. Praktycznie nie przeżywałbym, aż tak tego nieudanego egzaminu, jednak miałem świadomość tego, że mojej matce bardzo zależy na tym bym został „kimś” w życiu oraz to, że mogła się chwalić moimi sukcesami szkolnymi z dumą w swoim zakładzie pracy.
Ciągle powtarzała mi jak mantrę, następujące słowa:
-Synu, musisz koniecznie skończyć szkołę, by być kimś w życiu. Dziś bez wykształcenia to ani rusz w życiu.
Bycie tym „kimś” w życiu wiązało się w oczach mojej matki, nauczycieli oraz całego społeczeństwa z wykonywaną pracą papierkową, umysłową, biurową, ponieważ to wykonywana w tamtych czasach taka praca dawała prestiż w oczach innych osób i podnosiła status społeczny. Praca papierkowa miała być domeną ”intelektualistów” czyli ludzi wykształconych, po studiach, powszechnie znanych jako „ludzie sukcesu”, natomiast praca „fizyczna” miała być przeważnie domeną ludzi głupich, niewykształconych, leniwych, bez celu w życiu, bez perspektyw, patologii. Przynajmniej takie przekonania kiedyś były i chyba nadal są ponieważ wystarczy zerknąć na pierwszą lepszą stronę z ogłoszeniami pracy, gdzie ogłaszają się pracodawcy i osoby poszukujące pracy, to widać gołym okiem, że większość osób szuka pracy biurowej. Nadal bardzo dużo osób szuka pracy biurowej nawet za grosze, byle tylko wykonywać pracę biurową i nie pobrudzić sobie rąk. Moja była dziewczyna starała się o pracę sekretarki w pewnej firmie. Było tylko jedno miejsce wolne, a ponad 300 osób się starało o pracę biurową. Nadal pokutuje jakieś takie dziwne przekonanie, że jak wykonuje się pracę biurową, to świadczy to o Twojej zaradności, statusie społecznym itd.
Przez lata podstawówki oraz liceum, wpajano mi do głowy nie tylko przez rodziców, ale także i nauczycieli, że koniecznie muszę mieć studia, żeby coś osiągnąć w życiu. Inaczej bez nich nie dało się osiągnąć jakiegokolwiek sukcesu. Jedyną drogą, aby osiągnąć w życiu sukces,miała być tylko i wyłącznie szkoła. Jeśli nie miałeś studiów i wykształcenia wyższego, to inaczej już Cię postrzegano, a nie daj Bóg skończyłeś zawodówkę, to już w ogóle byłeś skreślony i wyrzucony poza margines społeczny w oczach innych osób. Moja wychowawczyni w podstawówce rozliczając naszą klasę za słabe oceny na godzinie wychowawczej, zaznaczała, że w dzisiejszych czasach, aby dostać jakąkolwiek pracę, trzeba mieć wyższe wykształcenie, ponieważ pracodawcy patrzą tylko i wyłącznie na papier i nawet żeby układać kostkę brukową trzeba mieć już maturę. Podobnie mówił, ale już w liceum mój nauczyciel od ekonomi:
-W dzisiejszych czasach, pracodawca jak będzie miał do wyboru zatrudnić dwie takie same osoby, to zatrudni w pierwszej kolejności osobę po studiach. Dlatego idźcie na studia nawet byle jakie, ale żebyście mieli wyższe wykształcenie
Poniekąd to prawda co mówili. Ile to jest teraz osób w Polsce, które po studiach pracują poniżej swoich oczekiwań w takich samych pracach, które wykonują osoby bez wyższego wykształcenia?. Mogę śmiało wymienić z głowy w tej chwili przynajmniej pięć osób, które mają wyższe wykształcenie, a wykonują takie same jak i osoby bez wykształcenia, byle tylko się utrzymać. Mój sąsiad ukoćzył dwa kierunki studiów, a pracuje w zawodzie nie wymagającym nawet wyższego wykształcenia.
Pytanie tylko jest takie, czy już pracodawcy do układania kostki biorą ludzi z wyższym wykształceniem, tak jak spodziewała się moja wychowawczyni, czy może bardziej prawdopodobne ludzi po studiach jest, aż tak dużo, że jest wielka konkurencja, a to oznacza, że niektórzy, żeby się utrzymać muszą niestety układać kostkę. Mi rodzice i nauczyciele ciągle powtarzali, ucz się ucz, bo bez nauki będziesz nikim w życiu. To samo mówili rodzicie i nauczyciele dzieciom w Warszawie, Poznaniu, Lublinie, Wrocławiu, Mirkowie, Hrubieszowie, Suwałkach i nastąpił wysyp
Ostatnio oglądałem na Youtube filmiki z cyklu „Matura To Bzdura”, na których są zaczepiani na ulicach przechodnie i poddawani testowi z wiedzy ogólnej, tej samej której uczyli nas właśnie w szkole podstawowej, gimnazjum oraz liceum. Połowa osób wykłada się na podstawowych rzeczach, które przyjmuje się, że powinni wiedzieć, jak choćby data wybuchu II wojny światowej, bitwy pod Grunwaldem oraz autora hymn polskiego. Teoretycznie powinni to wiedzieć, ale w praktyce wiele osób, gubiło się w takich najprostszych rzeczach, którymi maglowali nas nauczyciele w przeszłości strzelając datami oraz nazwiskami na oślep, nierzadko myląc epoki historyczne, przy tym robiąc dobrą minę do złej gry . Najbardziej zwrócił moją uwagę filmik z kibicem Lechii Gdańsk, który był bez matury, oraz studentki AWF-u, gdzie oboje odpowiadali na takie same zadawane pytania.
W tym pojedynku bezapelacyjnie wygrał kibic Lechii Gdańsk, który odpowiedział na wszystkie pytania prawidłowo, natomiast studentka AWF-u nie odpowiedziała dobrze na ani jedno zadane pytanie. Osoba bez matury i w dodatku jeszcze kibol, powszechnie uważana przez społeczeństwo za prymitywną i mało inteligentną osobę, potrafiła odpowiedzieć prawidłowo na wszystkie zadane mu pytania, natomiast studentka, którą powszechnie uważa się za oczytaną, inteligentną osobę, bo przecież ma maturę, ma ten papier i studiuje, nie potrafiła odpowiedzieć prawidłowo na ani jedno zadane jej pytanie. Jaki z tego morał? O czym to może świadczyć? Jak widać nie trzeba mieć matury, ani studiów wyższych, aby umieć odpowiedzieć na pytania, których uczą dzieci w podstawówce, a także mając maturę i studia nie jest powiedziane, że ktoś nie będzie miał problemu odpowiedzieć na tak proste pytanie jakim jest data wybuchu II Wojny Światowej.
Czytając komentarze internautów pod tym krótkim filmikiem, można było za głowę się złapać. „Jaka idiotka”, „debilka”, „kretynka”, „tępa dzida”–to tylko najdelikatniejsze określenia jakie padały w kierunku tej dziewczyny, wraz z powtarzającymi się w kółko sloganami „przecież to jest podstawa”, „tego uczyli w podstawówce”. Z jednej strony rozumiem, że komuś może być przykro widzieć i słyszeć, jak Polak nie wie w którym roku wybuchła II Wojna Światowa, ani innych rzeczy związanych z Polską, ale żeby kogoś nazywać z tego powodu kretynem i przyrównywać inteligencję tej osoby do kuchennego taboretu, albo żelazka?. Czy znajomość lub nieznajomość takich rzeczy świadczy o czyjejś inteligencji oraz o tym czy poradzi sobie w życiu lub nie?. To, że ktoś ma maturę i studiuje wcale nie oznacza, że jest kimś lepszym, inteligentniejszy, bystrzejszy, od kogoś, kto tych studiów i tej matury nie ma. Ktoś, kto nie ma matury, wcale nie oznacza, że jest jakimś pierwotnym człowiekiem jak się powszechnie uważa. Niestety w Polsce przyjęło się tak, że osoba, która nie ma matury oraz wyższych studiów w oczach innych osób jest uważana za mało inteligentną osobę.
Pamiętam jak swego czasu spotykałem się z pewną kobietą. Gdy nasza znajomość nabrała większych rumieńców, to przyprowadziła mnie do siebie do domu i poznałem jej młodszą siostrę oraz matkę. Matka jak to matka, zaczęła wypytywać mnie między innymi o moją pracę i wykształcenie, ponieważ była bardzo ciekawa kim jest chłopak, którego przyprowadziła jej starsza córka. Gdy odpowiedziałem, że skończyłem prawo i pracuję w Urzędzie Skarbowym, zrobiła jedno wielkie WOW. Musiałem swoim wykształceniem i pracą za 1100 złotych miesięcznie zrobić na niej piorunujące wrażenie, skoro zareagowała, aż takim entuzjazmem.
Pewnego razu spędzając bardzo przyjemne chwile z jej córką, usłyszałem jak do ich domu młodsza córka przyprowadziła swojego pierwszego bodajże chłopaka. Ciekawość mojej dziewczyny sprawiła, że siłą rzeczy musiałem wyjść z pokoju, poznać tego chłopaka i się z nim przywitać, bo głupio przecież siedzieć jak kołek w pokoju i nawet z niego nie wyjść. Gdy wyszedłem do nich, ich matka już przepytywała z życiorysu tego nieszczęśnika, wypytując się go o wszystko:
-A Ty ile masz lat-spytała
-20 lat mam-odpowiedział chłopak, lekko się przy tym widać krępując, ponieważ został zarzucony pytaniami już z samego progu.
-A co robisz? Studiujesz?-kontynuowała serię niekończących się pytań matka
–Nie, nie studiuję, pracuję-odpowiedział
-Nie studiujesz?-odpowiedziała, a w jej głosi było już słychać wielkie zdziwienie-a gdzie pracujesz?-dopytywała dalej?
–Prowadzę firmę remontową, wie Pani wykończenia i te sprawy-odpowiedział
–Aha, prowadzisz firmę?, hmmm….,ale wiesz, studia w dzisiejszych czasach to podstawa, w dzisiejszych czasach bez studiów, to jak bez ręki, warto więc też zainteresować się tym tematem, wiesz?-wtrącając się odpowiedziała zatroskanym głosem
-Być może, ale w obecnej chwili nie mam na to czasu, mam pełne ręce roboty-odpowiedział chłopak.
-Przemyśl dokładnie jeszcze podjęcie studiów, bo w dzisiejszych czasach bez wykształcenia to ani rusz-nie dawała za wygraną kobieta, powtarzając się i dalej upierając przy swoim, próbując jeszcze nakłonić go do zmiany myślenia.
–Wie pani, musiałbym robić maturę, żeby pójść na studia, a na chwilę obecną naprawdę nie mam na to czasu, by sobie tym głowę zaprzątać. Na razie chcę rozkręcić firmę, a potem zobaczymy co będzie-odpowiedział chłopak dając do zrozumienia matce, że ma inny na chwilę obecną pomysł na swoje życie, a co za tym idzie inne priorytety.
Matka myślała, że córka przyprowadziła jakiegoś studenta, który w przyszłości mógłby zostać księciem z bajki, a zamiast konia miałby stołek i ciepłą posadkę, jednak patrząc po jej minie to bardzo się rozczarowała, ponieważ córka przyprowadziła jedynie właściciela małej firmy remontowej, który zatrudniał jak się potem okazało w tak młodym wieku już kilka osób.
Gdy chłopak wyszedł z domu, zamykając za sobą drzwi, usłyszałem jak matka rozmawiała z młodszą córką, starając się wybić z jej głowy nowego chłopaka:
–Dziecko kogoś Ty przyprowadziła?-powiedziała wzburzona matka
-O co Ci chodzi?, coś nie tak?-odpowiedziała zdziwiona córka
-Córciu, studiujesz na dziennych studiach i przyprowadzasz osobę po zawodówce?. Jaką on Ci przyszłość zapewni? -On nie pasuje do Ciebie, Ty studiujesz i jesteś wykształconą osobą, a on?. Czemu nie przyprowadzisz jakiegoś studenta? Tylko osobę po zawodówce?
Jej głównym argumentem, który dał się usłyszeć było to, że chłopak nie studiuje i tym samym w przyszłości nie będzie w stanie utrzymać rodziny, ponieważ tylko studia dają perspektywy na lepsze jutro w mniemaniu jej matki. Dziwne myślenie co? Osoba, która w młodym wieku prowadzi firmę i zatrudnia już kilku pracowników, po której widać, że finansowo sobie radzi całkiem nieźle, nie będzie wstanie w mniemaniu matki utrzymać rodziny w przyszłości, ponieważ utrzymać rodzinę jest w stanie tylko i wyłącznie osoba, która ma wyższe wykształcenie. Osoba, która w wieku 20 lat stała finansowo lepiej niż ja, oraz jej studiujący rówieśnicy, nie była w mniemaniu tej matki w stanie finansowo zadbać o rodzinę, tylko dlatego że ma wykształcenie zawodowe. Żelazna logika się kłania. Ponadto chodziło nie tylko o utrzymanie rodziny, ale jeszcze o jedną rzecz, a mianowicie to, że chłopak nie miał matury i był po zawodówce, był uważany przez matkę za kogoś gorszego, prostego, mało inteligentnego, co w końcowym rozrachunku skreślało go w jej oczach jako potencjalnego zięcia, ponieważ widać było, że bardzo wysoko mierzyła co do kandydatów do serca jej młodszej córki.
Widzisz, a sprawa wygląda tak, że możesz nie mieć matury, pracować na budowach, albo na roli i jednocześnie potrafić porozmawiać sensownie ze wszystkimi, na każdy temat. Możesz też mieć maturę, być studentem, robić doktorat, a jak przyjdzie się wypowiedzieć w jakiejś kwestii to ość staje Ci w gardle, nie wiesz co powiedzieć, ani be, ani me, ani kukuryku. Możesz być też zwykłym prostym człowiekiem i nic nie robić z tym faktem , aby ten stan rzeczy zmienić. Widzisz możesz wszystko mając te studiami oraz tak samo nie mieć ich. Wszystko zależy od Ciebie, a to, że masz maturę lub studia tak naprawdę nic jeszcze nie oznacza, tak samo jak nie masz tego papierka, nie oznacza, że jesteś jakimś wyrzutkiem społeczeństwa, kretynem, debilem skazanym na żebry tak jak kiedyś wciskali nam rodzice oraz nauczyciele, mówiący w kółko-„W dzisiejszych czasach bez szkoły, nie idzie nic osiągnąć”. Nie papier, z uczelni wyższej jest najważniejszy, ale to co masz w głowie…………i nie konieczne chodzi mi o wiedzę zdobytą w szkole.
To, że nie wiesz w którym roku wybuchła II Wojna Światowa, nie świadczy o Twoim kretynizmie, ale o braku szacunku dla ludzi, którzy przelali krew za Ojczyznę, żebyś Ty dziś mógł spokojnie żyć mówić, czytać i pisać po Polsku. Ja wiem, że II Wojna Światowa wybuchła tak naprawdę 31 Sierpnia 1939 roku, a nie 1 Września jak uczą w szkołach, ale czy znajomość tych dat sprawiła, że mam co do garnka włożyć, opłacić rachunki, ubrać się?. No oczywiście, że nie, wykorzystuję inną wiedzę, żeby zarobić pieniądze, dzięki, którym opłącę rachunki, ubiorę się oraz najjem. Gdybym był historykiem to naturalną rzeczą było by, że akurat ta wiedza jest mi potrzebna w wykonywanej pracy, ponieważ to właśnie dzięki niej zarabiam pieniądze. Historykiem nie jestem, więc akurat ta konretna wiedza nie jest mi do niczego potrzebna, ponieważ żeby zarobić pieniądze i się utrzymać muszę znać się bardzo dobrze na innych rzeczach, które z historią nie mają nic wspólnego. Pomimo tego znam w miarę dobrze historię, ponieważ uważam, że moim obowiązkiem jako Polaka jest znać takich ludzi jak Pilecki, Żołnierze Wyklęci.
Patrząc teraz na moją biblioteczkę w domu, pisząc te słowa, widzę książkę QUO VADIS. Gdybyś teraz, właśnie w tej chwili z kamera zaczepił mnie na ulicy i się spytał co oznacza QUO VADIS to szczerze powiedziawszy bym nie wiedział. Wiem, tylko tyle że była taka lektura w liceum, którą musiałem przeczytać i której oczywiście nie przeczytałem, oraz że chyba została napisana przez Henryka Sienkiewicza, chociaż też ręki nie dam za to uciąć i musiałbym to sprawidzić. Nie wiem co to znaczy QUO VADIS, więc mógłbyś przecież pomyśleć o mnie-„Boże jaki kretyn, przecież to są podstawy, gdzie on się uchował?”, szczególnie pewnie byś tak pomyślał jakbyś był polonistą. Tylko pytam się podstawy do czego? chyba tylko do krzyżówek, bo do niczego więcej ta wiedza mi, akurat się nie przydała w życiu.Jak jesteś polonistą to Twoim obowiązkiem jest znać wszystko na temat tej książki, ale nie moim. To dzięki znajomości innej wiedzy w tej chwili zarabiam pieniądze i mam co do garnka włożyć i moim obowiązkiem jest znać się najlepiej na tym co sprawia, że zarabiam pieniądze. Jeśli jesteś polonistą i czujesz się oburzony tym, że nie wiem co to QUO VADIS, to sorry, taki mamy klimat, QUO VADIS nie przeczytałem i nie przeczytam, chyba że w przyszłości treść tej książki opłaci mi rachunki.
Kogo będziesz uważał za kretyna? Osobę, która nie wie w którym roku wybuchła II Wojna Światowa oraz nie potrafiąca pokazać na mapię stolicę Polski, ale za to będąca świetnym stolarzem, który ma tyle zleceń na meble, że musi otworzyć firmę i zatrudnić tym samym kilka nowych osób, bo sama się nie wyrabia, czy chujowego prawnika po studiach, który jest bezrobotny i nie może znaleźć pracy w swoim zawodzie, ponieważ jest bardzo duża konkurencja, a on w zwyczajnie w świecie jest cienki podług konkurencji. Kogo będziesz uważał za kretyna? Osobę, która całe życie miała czerwony pasek na świadectwie i wysoką średnią na studiach, ale pracę w zawodzie musiał załatwić jej dziadek, babcia, lub któreś z rodziców, bo inaczej nie potrafiła sobie poradzić, czy osobę która do wszystkiego doszła sama bez wykształcenia, bez znajomości, bez czyjejkolwiek pomocy, bez wiedzy serwowanej w szkole?. Kogo będziesz uważał za kretyna? Osobę, która jest zwykłym szeregowym pracownikiem jakiejś przeciętnej fabryki, ale potrafiącą myśleć samodzielnie w sprawach gospodarczych i politycznych ,czy młodego, wykształconego z wielkiego miasta, który łyka jak młody pelikan medialną papkę serwowane przez reżimowe media i głosującą wkółko na te same osoby, które od 26 lat doprowadzają ten kraj do ruiny?.
Jak nazwiesz osobę, która nie umie się podpisać, ale swoimi umiejętnościami, sprytem, komunikatywnością umie zarobić pieniądze i utrzymać rodzinę?. Jak nazwiesz osobę, która ma maturę, studia, studia podyplomowe i wybiera się robić doktorat za pieniądze rodziców, aby mieć większą wartośc na rynku pracy, ponieważ odbija się od bram zakładów pracy i ma puste kieszenie, tym samym jest na utrzymaniu rodziców?. Jedna z tych osób jest bogatym głupcem, a druga mądrym biedakiem. Kim wolałbyś być z tych dwóch osób? Bogatym głupcem, który faktycznie jest mało oczytany, bez papierka, ale za to ma łeb na karku i potrafi zarobić pieniądze w inny sposób?. A może chciałbyś być mądrym, wykształconym bezrobotnym, który 26 lat na karku, ale pracę muszą załatwiać mu rodzice, bo on sam nie potrafi jej zdobyć. No i kto tak naprawdę z tych dwóch osób jest głupi?
Pisząc te słowa przypomniała mi się moja klasa z podstawówki i liceum. Na 70 osób z tych dwóch klas z tego co się orientuję to najlepiej w życiu radzą sobie osoby, które uczyły się słabo, albo przeciętnie. Osoby, które uczyły się bardzo dobrze, jakoś nie porobiły wielkich karier. Tylko jedna osoba wyiła się i jest dziś wysokopastowaioną osobą w firmie wielkiej 4.
Sporo osób w Polsce uważa Amerykanów za naród kretynów. Mój nauczyciel od historii kiedyś oburzał się, że do niego do domu przyjechał jakiś kuzyn z Ameryki i nie wiedział nawet kto to był Tadeusz Kościuszko. Przyznam ja sam jak kiedyś po przeczytaniu, że większość Amerykanów nie wie, gdzie leży Polska pomyślałem sobie-Boże jakie debile. Mój kolega na co dzień mieszka i pracuje w Wielkiej Brytanii. Kiedy przyjechał do Polski na chwilę spotkałem się z nim na piwku i tak sobie rozmawialiśmy o tym jak się żyje na zachodzie. Kolega zaczął mi opowiadać o wielu ciekawych rzeczach jakich doświadczył, aż nagle temat zszedł ogólnie na Anglików:
Ja oraz moi rodzice, a w szczególności matka mierzyłem w liceum ogólnokształcące i to nie byle jakie, bo elitarne, jedne z najlepszych oraz najstarszych liceów w moim mieście. Było to liceum, do którego miał chodzić przyszły kwiat młodzieży polskiej. Było to liceum, które najlepiej miało przygotowywać do egzaminów wstępnych na wymarzone wyższe studia, a te z kolei w mniemaniu moich rodziców jak i wielu innych osób miały zagwarantować pracę na przysłowiowym stołku. To właśnie ukończenie wyższych studiów miało sprawić, abym został tym “kimś” w życiu. To właśnie te elitarne liceum, a nie żadne inne, miało być otwartą furtką, która zapoczątkuje drogę na końcu, której czekać na mnie miała kariera, wysoki status społeczny, a także zarobki.
P.S
Dałem do myślenia?
Jeśli tak, to możesz mnie wesprzeć “małą czarną”, bo lubię brunetki :):) klikając w poniższy link:
Postaw mi – MAŁĄ CZARNĄ
Wszystko idzie na rozwój tego bloga – serwer, domena, autoresponder oraz na moją motywację do pisania. Muszę przecież mieć dużo energii, żeby pisać obszerne blogi takie jak ten, a to oznacza, że mała czarna jest wskazana :):) A tak serio, to będzie mi bardzo miło, że ktoś mnie docenił zgodnie z prawem wzajemności :):)
Dobry wpis tyab, zastanawiam się co tam napisałeś na tym wypracowaniu że lufę złapałeś? Ja dostałem jedynkę z wypracowania jeden raz w życiu w LO bo napisałem że Werter po strzale w skroń jednak przeżył jak Tyler Durden :D:D-nie przeczytałem tej lektury do końca ,bo nudna jak flaki z olejem była.
Zauważyłem że rodzice tych dzieci z czerwonymi paskami leczą swoje kompleksy przez te cyferki -tylko po co nie lepiej się zaakceptować że się ma tą zawodówkę czy maturę ! Ostatecznie i tak jest jak nawinął Kiyosaki : ” Piątkowi uczniowie robią dla trójkowych , czwórkowi dla rządu , a trójkowi mają biznesy/są inwestorami :D.
Wojna w Europie wybuchła rzeczywiście w 39′ .Tylko czemu ciała pedagogiczne zapominają że wojna światowa zaczęła się w 37′ od agresji Japonii na Chiny -czemu o tym mało kto gada?
Moja mama też miała ogień krzyżowych pytań w pracy jak przyszedłem do zakładu porobić na 10 dni żeby porobić jako ślusarz -malarz i wyciągnąć ponad 4k , skoro jestem studentem to na pewno mnie musieli wyjebać z uczelni bo przecież nie mogę dorobić jako 😀 hehe , lepiej społecznie było odbierane robienie praktyk studenckich za free w kancelarii 1 miesiąc bo w garniturze robiłem 🙂
koleżanka studiowała prawo na 1 roku i poszła do tesco na kasę:D… to tam się jej dziwili „co ona tu robi”. Ogólnie to wraz jeszcze nie ten fragment co chciałem, nie wiem gdzie tamten mam no , mam nadziejeże nie pokasowało mi sę to wszystko.
Tak to właśnie jest 🙂 Znam dwóch braci, co nie byli asami w szkole, a dobrze sobie radzą w życiu. Mają rodziny, mają dzieci. Jak byli dziećmi, to pracowali w polu, a mama im odrabiała lekcje. Pracą fizyczną, myśleniem, handlem, wiele zyskali.
Jak ja pisałem wypracowanie na maturze, to wiedziałem jak pisać. Bo w szkole zaocznej nauczycielka spoglądnęła na nasze prace próbne i powiedziała nie zdacie. A że była egzaminatorką w OKE, to nam powiedziała jak pisać pod klucz, tak żebyśmy zdali, oraz jak sobie poradzić jak nie znamy lektury 😉 Akurat wtedy było na podstawie danego fragmentu, a nie całej książki, tak więc jej znajomość do niczego nie była potrzebna, a umiejętność analizowania tekstu. Tak więc zdaliśmy wszyscy, tylko 3 osoby podeszły i zdały. Niby świstek jest, jednak do niczego on mi dzisiaj nie jest potrzebny.
Nawet nie myślę, jakbym się teraz czuł, jakbym nie pracował..
Z drugiej jednak strony większość osób z wielkiego biznesu ma wyższe wykształcenie. Poza tym statystycznie osoby z wykształceniem wyższym zarabiają więcej niż osoby z wykształceniem średnim bądź zawodowym.
Hmmm..
Kto ma wyższe wykształcenie ludzi tzw. Wielkiego biznesu?. Statystycznie mówisz…statystycznie Polacy zarabiają średnio ponad 4000 złotych. Zarabiasz tyle?. Statystycznie?.
Tak z ciekawosci to skad ta data wojny 31 sierpnia? Tej jeszcze nie slyszalem, bylo bombardowanie Wielunia o 3.00, prawie 2h przed westerplatte.
Wedlug Innej teori wojna swiatowa zaczyna sie 3 wrzesnia po wypowiedzeniu wojny przez Anglie i Francje. Wczesniej to konflikt tylko 2 panstw.
31 Sierpnia był atak w Gliwicach tzw. fałszywa flaga…Różne są źródła, niedawno czytałem o 26 sierpnia też. Ogólnie Niemcy szukali chuja do dupyna różne sposoby, już na miesiąc przed oficjalnym wybuchem wojny.
Szkoła to temat, który kiedyś sam przedstawię na jakimś blogu. Spotkałem się z różnymi docinkami nauczycieli itd. Teraz niektórzy z nich otwierają oczy z zaskoczenia gdy mnie widzą.
Tyab jeśli można wiedzieć który Ty jesteś rocznik? 🙂
najlepszy 😉
86′? 🙂 Jak już jesteśmy przy tych latach, to ile miałeś w końcu jak robiłeś w tej drogówce?
ponad 26
Powtórzę za Stephenem Kingiem, przysłówki to zło 🙂 porównaj kilka zdań z przysłówkami i po ich usunięciu, zobaczysz jak wszystko nabiera charakteru.