Wszystkie WpisyRozwój Osobisty

Chodź opowiem Ci historie, które nauczyły mnie jak żyć-III Fragment mojej książki dotyczący Imprez oraz Reputacji

III fragment mojej książki. Żeby lepiej zrozumieć metafory, które się pojawiają przeczytaj wcześniejsze dwa fragmenty, które tworzą jedną całość.

I FRAGMENT

https://damcidomyslenia.pl/prawo-wzajemnosci-chodz-opowiem-ci-historie-ktore-nauczyly-mnie-jak-zyc-postepowac-z-kobietami-traktowac-innych-ludzi-fragment-ksiazki/

II FRAGMENT

https://damcidomyslenia.pl/21511-2/


Jest takie powiedzenie. Nie ważne gdzie, ale ważne z kim. Nie liczy się miejsce, liczą się ludzie1. Nie ważne gdzie się bawisz, ważne z jakimi ludźmi to robisz. Jest to oczywiście tylko pół prawda, bo miejsce jest równie ważne i blisko związane z osobami, które w nim imprezują. Jednak na chwilę obecną skupmy się tylko na ludziach bawiących się na imprezach, do których oczywiście zaliczasz się Ty, osoby Ci bliskie oraz osoby zupełnie Ci obce. Osoby Ci obce, które właśnie Cię poznają widzą: jak wyglądasz, jak się zachowujesz, kim się otaczasz oraz jak jesteś traktowany przez innych imprezowiczów-czyli osoby Ci bliskie. Widząc i słysząc to wszystko, wyrabiają sobie na Twój temat zdanie, będące fundamentem Twojej reputacji w ich oczach. To czy w późniejszym czasie nasrają na Ciebie czy może doświadczysz z ich rąk jakieś przysługi lub pomocy, będzie zależało właśnie od reputacji, na którą pracujesz 24/h. Zdecydowałem się poruszyć temat imprez, bo wbrew pozorom można na nich bardzo wiele zaobserwować. Zdecydowałem się poruszyć temat imprez, gdyż na nich można bardzo dużo ciekawych rzeczy dowiedzieć się o drugim człowieku. Napij się ze mną wódki, a powiem Ci kim jesteś, idealnie obrazuje to o czym za chwile bardzo szczegółowo sobie porozmawiamy.

Zanimm przejdziemy do konkretów, chce Ci opowiedzieć pewną historię ze swojego życia, będącą tylko małym wstępem do reszty. Chciałbym Ci opowiedzieć pewną historię, która mam nadzieje da Ci do myślenia. Otóż za czasów studenckich jak przyszło lato, to człowiek praktycznie codziennie pił jakiś alkohol. Kiedy przyszedł Weekend, to zazwyczaj się całą paczką znajomych spotykaliśmy na grillu. Raz impreza była Krzyśka, a raz u Tomka, jeszcze innym razem u kogoś innego. Raz było jezioro, na które wszyscy całą paczką, a raz szliśmy w plener nad rzeczkę. Tak to nam życie schodziło. Od Weekendu, do Weekendu. W tygodniu każdy był zajęty swoimi sprawami, ale kiedy nadszedł Weekend, wszyscy spotykaliśmy się na wspólnej imprezce. Pewnego razu w Sobotę wieczorem siedzę sobie w domu i dostaję telefon:

Tyab, gdzie jesteś? Dawaj do Tomka na działkę. Są już prawie wszyscy, tylko Ciebie brakuje-usłyszałem głos podpitego już kolegi.

Zaskoczyłem się tym telefonem, gdyż nic nie wiedziałem o żadnym grillu. Myślałem, że w ten Weekend nie będzie imprezy, więc siedziałem w domu2. Nie doszło do mnie, że zostałem prawdopodobnie zaproszony ostatni, co powinno już dać mi do myślenia, że mogło im wódki zabraknąć, a co się robi jak brakuje wódki? Wysyła się jakiegoś frajera, który poleci do sklepu po nią lub zaprasza się jakiegoś frajera na imprezę w połowie jej trwania. W sumie przeszło mi to przez myśl, ale chuj tam w to było. Jak impreza to impreza, a ja wódki i pacierza nie odmawiałem.

-Wpadaj, tylko weź jakiegoś litra czystej ze sobą-dokończył.

-I to migiem kurwa masz tu być. Za ile będziesz?-usłyszałem głos w oddali pijanego Tomka, do którego należała działka.

-Za 40 minut, bo muszę się jeszcze ogarnąć. Dopiero wstałem, bo myślałem, że nic dziś nie będzie, więc się położyłem-zacząłem się tłumaczyć jak ostatnia ciota.

-Masz 20 minut, tylko weź kasę i szybciutko przychodź-dodał.

Już za takie słowa ten lamus powinien dostac ode mnie ładny opierdol, jak nie wpierdol. Jednak ja się nawet słowem nie odezwałem. Już po tych słowach powinienem przekreślić to śmieszne towarzystwo, ale ja stawiałem wyżej jakieś pierdolone imprezki, ponad swój honor i godność. Stawiałem ponad swój honor i godność, imprezki z ludźmi, z którymi nie łączyło mnie w żaden sposób prawo wzajemności3. Po tym telefonie, zerwałem się szybko z łóżka robiąc salto mortale w powietrzu. Zerwałem się tak, jakbym wciągnął wagon Kokainy. Nigdy tak szybko nie wstawałem. Gdybym miał cały czas taką motywację z jaką leciałem na tę imprezę, to dziś bym był chyba Polskim Elonem Muskiem, Jeffem Bezosem i Zuckerbergiem w jednym. Szybko zacząłem grzebać w szafie, aby się w coś ubrać. Nie było czasu na wyszykowanie się, więc wyjąłem pierwsze lepsze ciuchy, w które zacząłem się ubierać na dobrej prędkości. Nagle słyszę głos mojej matki:

-A Ty dokąd się wybierasz? Już spałeś, a teraz nagle się zrywasz? Już ktoś zadzwonił i Cię gdzieś wyciąga? Już dostałeś telefon i biegniesz jak ten pies na zawołanie? Miej synu swoje własne zdanie. Naucz się odmawiać, bo ludzie nie będą Cię szanować. Nikt nie szanuje takich ludzi, co są na każde zawołanie-powiedziała bardzo mądre słowa moja mama, które dopiero po czasie zacząłem doceniać.

-Oj mamo, jest grill u Tomka. Chłopaki dzwonili i zapraszają. Co mam siedzieć w domu w Sobotę?

-Tylko przyjdź o normalnej porze i w normalnym stanie, a nie tak jak tydzień temu. Obiecaj mi proszę-powiedziała moja mama patrząc mi się swoimi smutnymi oczami prosto w oczy.

-Oj przyjdę no-rzuciłem na odczepnego, sam nie wierząc cyba w to co powiedziałem.

Spojrzałem do portfela, a tam nawet na jednego browara nie było. W poprzednią Sobotę grubo poleciałem, wydając całe swoje pieniądze na podobną imprezę z tymi samymi ludźmi, więc ukradłem matce 20 złotych z portfela, bo tyle tylko miała i pognałem na imprezę. Biegłem jak po życie z bananem na ryju. Biegłem, bo przecież jest impreza. Biegłem bo chłopaki kazali mi zapierdalać. Biegłem bo Boss Tomek tak mi nakazał. Wpadłem szybko do sklepu, spojrzałem na półkę, a tam najtańsza wódka 0,5 kosztuje 20,99 zł. Brakowało mi do jakiejś koślawej flachy 99 groszy, a co tu mówić o dobrym litrze? Nawet zabrakło mi odwagi, aby spróbować dogadać się z kasjerką. Od razu przyjąłem za pewnik, że skoro brakuje mi 99 groszy do wódki, to ona nie zgodzi się na ewentualne doniesienie złotówki w późniejszym terminie. Mogła się zgodzić, mogła również się nie zgodzić, ale ja nawet nie spróbowałem, tylko od razu odpuściłem, tak jak wszystko w swoim życiu odpuszczałem w tamtym czasie.

Odpuszczałem wszystko, ale nie imprezki, więc żeby nie wchodzić na grilla z pustymi rękami, tak jak kilka razy mi się zdarzyło w przeszłości, co nie było najlepiej odebrane w towarzystwie, to kupiłem za te 20 złotych całą siatę Harnasiów, bo były w promocji. Wiedziałem, że chłopaki będą niezadowoleni, że kupiłem browary zamiast wódki, więc stwierdziłem, że siata pełna browarów jakoś załagodzi ich złość. Ogólnie przejmując się już takimi rzeczami, pokazywało to moje miejsce w szeregu w tym towarzystwie. Robiąc zakupy dostałem kontrolny telefon od imprezowiczów, aby sprawdzić: gdzie jestem, czy już kupiłem wódkę, jak tak to jaką oraz za ile będę i ewentualnie mnie popędzić, jakbym przypadkiem się ociągał.

-No i gdzie jesteś? Za ile będziesz?

-No wychodzę właśnie ze sklepu.

-No i co kupiłeś?

-No nie kupiłem litra. Kupiłem 10 browarów-odpowiedziałem zmieszany.

-Browary? Człowieku kurwa, tu nikt browarów nie pije. Była mowa o wódce. Wracaj się i kupuj litra, a browary zostaną ewentualnie na jutro.

-No właśnie o to chodzi, że kasy już nie mam. Zajebałem matce i tak 20 złotych z portfela, które właśnie poszły na browary.

Eeeee ludzie, zrzutka na wódkę. Tyab kupił browary

To niech jeszcze kupi wódkę w czym problem? Zadał retoryczne pytanie ktoś z tłumu.

-Jak on nie ma kasy na wódkę-krzyknął mój rozmówca do wszystkich na tym grillu.

-Jak wódki nie ma to niech spierdala-usłyszałem w tle głos jakiejś nienzajomej mi osoby.

-Mam się wrócić? Spytałem wkurwiony.

-Dobra chodź, zrobimy ściepę na wódkę, a Ty tylko polecisz kupić. Artur ma być też za niedługo i on na pewno będzie miał jakąś flaszkę-odpowiedział.

Kiedy pojawiłem się na grillu rzuciłem tylko okiem i widzę rewię mordy. Koszulki z krokodylem, sweterki w serki, Ralphy Laureny, Tommy Hilfigery. Spojrzałem po sobie, a ja w bluzie z kapturem, którą kupiłem w skate shopie w wieku 15 lat. Nagle słyszę:

-Co tam Tyab w kupiłeś? Harnasie?

-Harnasie to siki dla biedaków, leć po wódę-wydał polecenie gospodarz.

Dostałem kasę na wódkę i pognałem czym prędzej jak ostatni śmieć kupić Panom alkohol. Oczywiście dodatkowo byłem jeszcze poganiany telefonami w stylu-Już jesteś? Za ile będziesz? Kupiłeś? Dawaj szybko4. Kiedy wróciłem ponownie z alkoholem zastałem wszystkich siedzących przy złączonych stołach. Było wtedy gdzieś na oko ok. 30 osób, a wśród towarzystwa były również i kobiety oraz całkowicie obce mi osoby, które znałem tylko z widzenia. Podszedłem do stołu i się zacząłem z każdym z osobna witać, obchodząc ten stół dookoła. Powitania były różne co świadczyło o podejściu tych ludzi do mojej osoby. Jeden pociągnął mnie za rękę dla jaj mówiąc przy wszystkich:

-Tyab słyszałem, że matce 20 złotych zajebałeś z portfela hahahahah

Serio on zajebał matce kasę?-spytał się nie dowierzając drugi

-Ja pierdole Tyab, kiedy Ty się w końcu ogarniesz-dodał trzeci.

Znowu w tej samej bluzie?-dodał czwarty.

Był też i taki, który jarał sobie szluga siedząc przy stole. Kiedy podszedłem do niego się przywitać, ten tak na mnie popatrzył spod byka, mierząc wzrokiem od góry do dołu. Zaciągnął się dumnie papierosem, wypuścił dym z ust, skiepował fajkę w popielniczce by następnie powolnym ruchem przełożyć ją z prawej ręki do lewej i dopiero po takim czasie podał mi mokrego śledzia z wkurwioną miną, jakbym przerwał mu w tej chwili ceremonialne sranie, a ja stałem przy nim jak ta pizda z wyciągniętą ręką, uśmiechając się kretyńsko. Kiedy się ze wszystkimi przywitałem, stanąłem przy krawędzi stołu i stoję, ponieważ nie było miejsca żeby usiąść. Stoję kilka minut i nagle słyszę:

-Co tak stoisz Tyab jak ta pizda, krzesełko sobie przynieś-powiedział gospodarz, który wskazał mi palcem, abym udał się do altanki po coś do siedzenia.

Z altany przyniosłem jakiś rozlatujący się taboret i siadłem tak z boku stołu za plecami kolegi. Niby siedziałem ze wszystkimi, ale jednak żeby sięgnąć po kieliszek, to musiałem wstawiać i sięgać po niego przez ramię osoby, która siedziała niby obok mnie, a tak naprawdę przede mną5.

Polejcie Tyabowi karniaka-powiedział kolegach.

-Nie, ja tak delikatnie tylko dziś-odpowiedziałem cichym głosem.

-Delikatnie to możesz zaraz skoczyć po następną flaszkę, bo ta się kończy-odpowiedział gospodarz lejąc mi ciepłą wódkę w plastikowy kubek po brzegi.

Dopiero co cały spocony bo biegu do sklepu siadłem na dupie, a oni zaczęli lać mi karniaki. Było tyle nalane wódki, która wylewała się wręcz z kubeczka. Zacząłem ją pić i jeb!!! Nagle poczułem ten chujowy gorzki smak. Piłeś kiedyś cały zgrzany, w ciepły letni dzień, ciepłą wódkę z plastikowego kubeczka, z którego się wylewało? Piłeś kiedyś w lato, ciepłą wódkę na pusty żołądek? Wiesz jakie to uczucie kiedy czujesz że zaraz się zespawasz, a do wypicia jest jeszcze połowa kubka? Kiedy dopiłem wódkę do końca, nawet nie zdążyłem jej zapić sokiem. Od razu się odwróciłem, żeby się porzygać. Niestety nie zdążyłem zrobić tego do końca i obrzygałem sobie kawałek bluzy na oczach 30 osób. Nagle usłyszałem jeden wielki śmiech, przeplatany z oburzeniem, obrzydzeniem i pogardą:

-Weź odejdź odemnie-powiedziała z obrzydzeniem w głosie, najbliżej mnie siedząca osoba, która niestety musiała okazać się popularną dziewczyną w moim mieście.

-Weź się kurwa wytrzyj chłopie, bo się ujebałeś-dodał jej chłopak, który nie podał, a rzucił mi chusteczkę, jak podczłowiekowi.

Jednym słowem poczułem się jak trędowaty. Taka była reakcja na mój wyczyn obcych mi osób, które dopiero co poznałem na tej imprezie. Jak widać było po ich reakcji, oni wyrobili już sobie o mnie zdanie. Zdanie, które raczej przekreślało prawo wzajemności między nami w przyszłości. Trochę posmutniałem, ale zaraz było polane na drugą nogę, więc mi przeszło.

Impreza trwa w najlepsze. Każdy się śmieje, krzyczy, piszczy. Nagle słyszę lekkie zamieszanie. Odwracam się i widzę wchodzącego Artura6 na imprezę, który przyszedł jako jeden z ostatnich gości. Kiedy tylko wszedł, to wszyscy zareagowali z wielkim entuzjazmem. Od razu pół stołu wstało, aby się z nim przywitać. Tomek podbiegł do niego i odebrał siatkę z alkoholem zapraszając go do stołu. Artur usiadł przy stole, koło gospodarza imprezy, który zaczął wszystkim ogłaszać, że właśnie przyszedł jego człowiek, za którego by wskoczył w ogień. Ktoś inny już polewał gościowi miarkę ciesząc się, że w końcu jest okazja, aby się razem napić. Nikt mu nie proponował karniaków, tylko grzecznie pytano się czy w ogóle się napije. Przy stole zrobił się taki ścisk, że praktycznie zostałem wyrzucony poza jego obręb. Artur siedział, a co chwila do niego ktoś podchodził zagadywać czy stuknąć się kielonkami. Tomek co chwila wspominał, jakie to imprezy z Arturem przeżył, w jakich klubach nie bywał i cieszył się jak dziecko, że ten zaszczycił go swoją obecnością. Każdy chciał z nim wypić, zrobić sobie zdjęcie i na Naszej Klasie odnotować, że pił na imprezie z Arturem.

Impreza trwała w najlepsze, a wódka lała się litrami. Po kilku godzinach Artur znika. Pytam się więc Tomka:

-Gdzie jest Artur?

-A już poszedł do domu. Mówiłem mu, żeby został, ale niestety nie mógł-odpowiedział.

-To nie ładnie z jego strony, że się nie pożegnał, tylko wyszedł tak bez słowa-odpowiedziałem chcąc obniżyć jego wartość, czy może wódka mi odbijała już do głowy?

-Z kim się miał pożegnać, to się pożegnał-odpowiedział zdawkowo Tomek, stając w jego obronie.

Pijemy dalej i nagle Tomek oznajmia wszystkim, że Artur bezpiecznie dotarł do domu:

Tak? Super, to zdrówko za Artura-powiedział ktoś z tłumu, podnosząc kieliszek w górę.

Pijemy dalej, pijemy ostro, aż zaczyna być za dużo wódki, a za mało powietrza. Ludziom zaczyna odpierdalać. Zaczynają się ciągać między sobą. Ktoś tam krzyczy, ktoś tam piszczy. Jakaś dziewczyna płacze. Ktoś zaczyna biegać po ulicy, ktoś rzucać na ulicę butelki. Słychać dźwięki rozbitego szkła. Widzę jak dwóch ziomków się kłóci między sobą, inni coś tam sobie wyjaśniają. Są też tacy, którzy klepią się po plecach i wznoszą toast za swoją przyjaźń. Wódka weszła mocno w banię wszystkim dookoła. Ludzie zaczynają śpiewać jakieś kibicowskie piosenki, mimo iż nigdy nie byli na meczu lokalnego klubu. Nagle pojawia się Policja, która wszystkich spisuje. Pijemy dalej i nagle urywa mi się film. Budzę się na ziemi i czuje, że jakiś frajer próbuje pomalować mi usta szminką. Ja się nie daje i czołgam w amoku przed siebie, przy okazji tytłając się w błocie. Nikt nie reaguje, tylko każdy się śmieje ze mnie. Ktoś krzyczy:

-Tyab zapierdala po tej ziemi jak dżdżownica na resorach

Leżę na ziemi i nagle czuje jak ktoś mnie podnosi i niesie do altanki. Budzę się kolejny raz. Już jest widno. Wychodzę z altany, a tam zostały trzy osoby w tym gospodarz, które pomagają mu ogarnąć burdel. Patrzę na siebie. Buty ujebane, bluza ujebana, twarz pościnana. Jeszcze jestem dobrze porobiony. Gospodarz zbiera butelki i prosi mnie o pomoc w posprzątaniu działki. Ja mu nieśmiało mówię, że muszę już wracać do domu, bo jest 6.00 rano, ale on wymusił na mnie poczuciem winy, że mu altanke zarzygałem, więc muszę posprzątać po sobie. Patrzę w telefon, a tam pęknięta szybka. Pomagam sprzątać i kończymy ok. 8.00. Zaczyna być gorąco, a mnie puszczać wóda. Puszcza wóda, to zaczyna wchodzić kac na czoło. Jak wchodzi kac, to cyyyyk otworzyłem harnasia, którego utuchliłem sobie na czarną godzinę. Niby to szczyny, ale wszystkie się rozeszły rano jak ciepłe bułeczki.

Pożegnałem się z gospodarzem, który rzucił mi tylko-nara na odchodne i piechotą zacząłem wracać najebany do domu, trzymając w ręku piwo, którym się raczyłem. Idąc tak trafiłem na Policję, która wlepiła mi 100 złotych mandatu i zagroziła, że jak jeszcze raz mnie zobaczą z piwem, to wywiozą na izbę wytrzeźwień. Wchodzę na moje osiedle, a tam spotykam sąsiadkę, która szła z synem do Kościoła. Spojrzała się na mnie i jej mina mówiła wszystko. Dziękowała w Kościele zapewne Bogu, że jej syn, który jest w moim wieku, nie jest taki jak ja.

Wchodzę do domu i ledwo zdejmuję buty. Z kieszeni wypadają mi jakieś drobne oraz mandat karny za picie w miejscu publicznym. Podchodzi do mnie ojciec, podnosi mandat i mówi:

Gdzie jest 20 złotych, które mama miała na kupno zniczy na Babci grób? Gdzie te 20 złotych?-wykrzyknął-Spójrz jak Ty wyglądasz? No kurwa spójrz? Nie pracujesz, sesja na studiach zawalona, a Ty szlajasz się tydzień w tydzień po imprezach? Co Ty masz z tego? W jakim Ty stanie ciągle wracasz? Co Ty sobą reprezentujesz? Spójrz na sąsiada z dołu. On ma dziewczynę, a Ty? On ma pracę, a Ty? Szlajasz się ciągle jak najgorszy nieudacznik po tym osiedlu w ciuchach jak nastolatek.

Ojciec był po zawale i udarze, więc nie mógł się denerwować, a teraz nie wytrzymał, aż mu naczynko w oku pękło. Za chwile musiał się położyć, bo strasznie źle się poczuł. Podszedłem do lustra i się wystraszyłem. Moja twarz przypominała piłkę do rugby. Była tak pościnana. Jaki był finał tej imprezy? Kolejny raz dałem sobie napluć w twarz jakimś frajerom. Nie poznałem nikogo wartościowego. Może i były tam wartościowe osoby, ale to one nie chciały raczej mnie poznać. Zrobiłem z siebie pośmiewisko. Umocniłem w oczach innych osób wizerunek pijaka. Straciłem zaufanie rodziców, zniżając się do kradzieży jebanych 20 złotych. Zniszczyłem ubrania, telefon, a na dojebanie, potem musiałem oglądać swoje zdjęcia wstawione na Naszej Klasie, jak leże na ziemi, cały wytytłany i potem błagać ludzi, aby to z łaski swojej usunęli7. Dodatkowo skutkiem tej imprezy było to, że dochodziłem do siebie kilka dni. A skoro tak, to nie nauczyłem się na egzamin i miałem kolejny w plecy na Wrzesień. Widzisz jakiś plus tej imprezy? Same minusy co? Chociaż ja widzę jeden plus. Mogę Ci opowiedzieć moje błędy i przestrzec, abyś ich nie popełniał. Zanim wypunktuje tutaj moje błędy, to pozwól, że zadam Ci małe pytanie. Porównując mnie do Artura z tej imprezy. Jaka jest różnica między nami? Z kim chciałbyś się zaprzyjaźnić? Kogo chciałbyś poznać bliżej?

-Jaka? Oj stary duża. Różnicę widać pod każdym względem. W zachowaniu oraz w podejściu innych osób. Nawet różnica jest w ilości wypitego alkoholu. Ty złoiłeś się jak świnia, a on wypił tylko kilka luf. Kogo chciałbym poznać? Poznać mógłbym was obu, jednak Ty dobry jesteś tylko na imprezy, a Artur na codzień.

No właśnie. Różnica jest w szacunku. Różnica jest w reputacji. Artur ma szacunek, ja go nie miałem. Spójrz jak ludzie zachowują się w stosunku do osoby, która w ich oczach ubrana jest w ten metaforyczny “garnitur”, a jak w stosunku do osoby ubranej w metaforyczną “derkę”. Dla garnituru są niczym Ferrari, a dla derki niczym wóz z gnojem. Ci sami ludzie, a dwa różne efekty. Jakbyś był kobietą, to z kim chciałbyś się umówić? Kto jest bardziej atrakcyjnieszy w Twoich oczach? Kto jeździ “Ferrari”, a kto furmanką? Gość, którym każdy pomiata? Czy gość, do którego każdy pierwszy leci z wystawioną ręką8? Z kim się prędzej byś umówił? Odpowiedź jest jasna. Z perspektywy kobiet ta sytuacja również ciekawie wygląda. Kobiety są dobrymi obserwatorkami. Obserwują i wyciągają wnioski. Artur zawsze miał najlepsze panny w mieście, pomimo iż nie siedział w klimatach uwodzenia. Był czystym naturalnem, którego wartością był duży socjal. Dodatkowo był wysportowany, dobrze ubrany, obrotny i zaradny. Ale to jeszcze nie wszystko, ponieważ miał w oczach innych osób duży szacunek. Dzięki temu znał wiele osób i również wiele osób znało go. Dziś w Warszawie ociera się o Świat celebrytów9. Wyobraź sobie teraz, że ja przyprowadzam na tę imprezę swoją dziewczynę, której oczywiście w tamtym czasie nie miałem10. No wyobraź to sobie co by się działo. Wyobraź sobie dodatkowo, że jakimś cudem poznałem atrakcyjną kobietę, którą przyprowadzam na imprezę do ludzi, którzy mnie traktują w taki sposób. Jak myślisz co ona mogła by sobie o mnie pomyśleć? Co by sobie o mnie pomyślała, kiedy by widziała jak rzygam na bluzę? Co by sobie pomyślała o mnie, jakby widziała jak się moi znajomi do mnie zwracają? No kurwa właśnie. Co by sobie mogła dziewczyna pomyśleć, jakby widziała jak jakieś frajery plują mi w twarz, a ja dalej z nimi trzymam? Kim dla niej bym był? Skoro moi znajomi byli by dla niej pajacami, to ja? Klaunem w kolorowych butach? Jak myślisz czy oni by się przy niej zwracali do mnie lepiej? Oczywiście, że nie. Było by jeszcze gorzej, bo by zadziałał czynnik zazdrości, o którym jeszcze porozmawiamy, gdyż to również ciekawe zagadnienie. Tak, śmiem twierdzić, że było by jeszcze gorzej.

Napij się ze mną wódki, to powiem Ci kim jestem. No wiec napiłem się wódki i sam wyciągnij wnioski kim byłem. Jakie błędy popełniłem? Jeszcze raz porównaj zachowanie moje oraz zachowanie Artura. Porównaj i wyciągnij wnioski. Zaobserwuj co ja pokazywałem ludziom, a co pokazywał Artur.

-Tyab, a możesz to jeszcze mi raz powtórzyć?

Oczywiście, że mogę. To co teraz Ci powiem wklep sobie mocno do głowy, bo od tego będzie zależała Twoja reputacja. To jak dasz się poznać na imprezach przy alkoholu, będzie miało wpływ na prawo wzajemności w przyszłości:


Jeśli spodobał Ci się trzeci fragment mojej książki kliknij w poniższy link i przeczytaj czwarty:

P.S

Dałem do myślenia?

Jeśli tak, to możesz mnie wesprzeć “małą czarną”, bo lubię brunetki :):) klikając w poniższy link:

Postaw mi – MAŁĄ CZARNĄ

Wszystko idzie na rozwój tego bloga – serwer, domena, autoresponder oraz na moją motywację do pisania. Muszę przecież mieć dużo energii, żeby pisać obszerne blogi takie jak ten, a to oznacza, że mała czarna jest wskazana :):) A tak serio, to będzie mi bardzo miło, że ktoś mnie docenił zgodnie z prawem wzajemności :):)

Chodź opowiem Ci historie, które nauczyły mnie jak żyć, trzymać język za zębami, z frajerami wódki nie pić i wszystko w temacie-DZISIAJ WROGU, A WCZORAJ BRACIE!!

5/5 - (1 vote)
Pokaż więcej

17 Komentarzy

  1. Jak to kiedyś stwierdził Linda czy Grabowski „jak mam patrzyć pijąc na jakieś nie sprzyjające towarzystwo to wolę wypić cały alkohol patrząc w lustro” 😀

    Tyab pamiętasz kim na tamte czasy z zawodu był Artur?

    Mogę podzielić się doświadczeniem -bo raz piłem ciepłą wódkę z zimnym piwem +pizza i obudziłem się na podłodze 🙂 . Od tamtego momentu tylko zimne piwo czy wódka choć bardzo mało .
    Ale pamiętam , że gorzałka 0,7 l to starogardzka jeszcze 10 lat temu kosztowała jakieś 17-18 zł ale kwasek siarkowy był gratis przy spożyciu-pierwsze i ostatnie spożycie 😛 tej marki wódki .

    1. Czym się Artur zajmował? Wiem, że ma w Warszawie prężnie działający zakład…….. do którego zaglądają znane osoby. Wiem też że kilka osób z pewnego forum go zna:) Świat jest mały:) Dlatego nie chcę podawać więcej szczegółów.

  2. Świetny wpis, też kiedyś byłem takim słabym ogniwem wśród znajomych.Próbowałem to później skorygować, ale zawsze mi wyciągali jakieś brudy i ośmieszające sytuacje z przeszłości, musiałem się więc od nich odseparować.Widać że przeszedłeś niesamowitą metamorfozę, możesz powiedzieć kiedy nastąpił taki punkt przełomowy że postanowiłeś się zmienić ? Musiałeś upaść na dno w jakimś sensie ?

  3. Wiesz dlaczego lubię czytać Twoje blogi? Bo pewnie jak większość osób mogę opowiedzieć podobną historię tylko imiona inne :). Człowiek tak czyta tego bloga i zastanawia się patrząc na dzisiejsze życie jakie prowadzi, jak mógł sobie pozwolić na takie zachowanie względem siebie. Wspominając takie „chwile”, a potem wracając do teraźniejszości, widzę jaki progres zaliczyłem oraz mam motywacje by osiągnąć jeszcze więcej.

  4. Przykro mi jak czytam ta historie i jednoczesnie jestem pelen podziwu za wyciagniete wnioski i za zmiane jakiej dokonales. To bardzo dobrze o Tobie swiadczy, na pewno w swoim zyciu zajdzies dalej niz tamte smiecie.

    Nazywam ich smieciami, bo to ze sie czegos ktos dorobil nie oznacza ze ma miec innych za nic. To tylko swiadczy o strasznie slabym charakterze i kompleksach, takiej potrzebie dowartosciowania sie czyims kosztem.

    Ja jak widze takich ludzi, to ogarnia mnie smiech i natychmiast nie chce miec z takimi nic wspolnego.

    Ludzie madrzy ze statusem szanuja innych. W USA widok dyrektora firmy, ktory ma na tyle kultury, ze potrafi sie nawet ze sprzataczkami przywitac i zamienic dwa slowa, to jest to. Od takich powinno sie brac przyklad.

  5. Przydało by się jakiś artykuł nt. odbudowania reputacji. Czy da się to zrobić? Jeśli tak to jak, od czego zacząć itd.

  6. „-I to migiem kurwa masz tu być. Za ile będziesz?-usłyszałem głos w oddali pijanego Tomka, do którego należała działka.

    -Za 40 minut, bo muszę się jeszcze ogarnąć. Dopiero wstałem, bo myślałem, że nic dziś nie będzie, więc się położyłem-zacząłem się tłumaczyć jak ostatnia ciota.

    -Masz 20 minut, tylko weź kasę i szybciutko przychodź-dodał.”

    kuurwa tyab bez obrazy ale naprawdę cię jak szmatę traktowali…

    1. I napisz jak możesz skąd ich znałeś… chociaż ja sam z 91 rocznika i pamiętam takie akcje… kiedyś to było tyranie ludzi, jak sobie dałeś wejść na głowę to wycierali tobą podłogę.

    2. w książce w zasadzie opisałem moje młodzieńcze życie, ale tak 2000 – 2011 🙂 A skąd znałem? Z miasta, z osiedla, ze szkoły, z pracy, z imprez…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button