Relacje z Kobietami30 THE BEST OFFWszystkie Wpisy

Pewność siebie w życiu oraz w relacjach z kobietami

Jako, że jest dziś międzynarodowy dzień bloga, a ja dawno również nie pisałem nic na damcidomyslenia.pl, więc postanowiłem podzielić się z wami naprawdę sporym fragmentem z mojej drugiej książki pod tytułem:

PRAWO WZAJEMNOŚCI – Twoja Instrukcja Obsługi Kobiet

Książka jest napisana w formie takiej jak moja pierwsza książka pod tytułem Prawo Wzajemności – Twoja Instrukcja Obsługi Ludzi, czyli w formie dialogu dwojga sobie bliskich osób. 

Czemu taka dziwaczna forma? Ponieważ padają w taki sposób pytania na które sobie sam będziesz odpowiadał w swojej głowie, a mi było łatwiej to wszystko opisać:):):)

Chcesz dowiedzieć się o szczegółach mojej drugiej książki o kobietach? Napisz na :

damcidomyslenia@protonmail.com

Zapraszam do lektury fragmentu małego mojej drugiej książki:):)

Pewność siebie w życiu oraz w relacjach z kobietami

1. Pewność siebie:

Odpowiedz mi teraz na jedno, zajebiście ważne pytanie. Czym dla Ciebie jest pewność siebie?

Dla mnie pewność siebie, to nic innego jak czucie się komfortowo, spokojnie i po prostu dobrze w różnych sytuacjach życia codziennego oraz kontekstach z nimi związanych.

Dokładnie tak! Nasza pewność siebie przeważnie zależy od kontekstu w jakim się znajdujemy, naszego doświadczenia z nim związanego, reakcji otoczenia na nasze doświadczenie, emocji jakie w tym czasie odczuwamy oraz wszystkich konsekwencji z tym związanych.

Widzę, że troszkę skomplikowałeś moją definicję. Możesz ją bardziej rozjaśnić?

Życiowy kontekst w jakim się znajdujemy:

Nasze całe życie zbudowane jest z życiowych zdarzeń, w których nasza osoba bierze czynny swój udział. W niektórym kontekstach możemy być pewni siebie, w innych mało pewni, a jeszcze w innych kompletnie niepewni siebie. W związku z tym możemy odczuwać różne emocje np.: motywację do działania czy paraliżujący strach, który będzie nas ograniczał, co prowadzić może do różnych konsekwencji z tym związanych. Problem nie polega więc na tym, że jesteśmy w jakimś kontekście niepewni siebie, czując strach przed nieznanym, ale na tym, że pomimo niepewności i strachu czujemy się wewnętrznie na tyle spokojnie i dobrze, aby nie odpuszczać, jednocześnie pchając nasze życie do przodu. To jest właśnie ta prawdziwa pewność siebie, która polega na wewnętrznym poczuciu, że nie ważne co się zdarzy – TY ZAWSZE DASZ RADĘ!

Profesor wykładający na uczelni przedmiot, na którym przez większość swojego życia zjadł swoje zęby, będzie w relacjach ze studentami pewny siebie. Będzie pewny siebie ze względu na autorytet jaki ma, szacunek jakim darzą go studenci oraz wiedzę i doświadczenie jakimi dysponuje w tym kontekście. W kontekście profesor – student to ten drugi może czuć się niepewny ze względu na swoją pozycję czy brak wystarczającej wiedzy i doświadczenia. Jednak kiedy ten sam Profesor i ten sam student zamienią wykładową aulę na klubowy parkiet, to już w tym życiowym kontekście role mogą się odwrócić. Na klubowym parkiecie Profesor może czuć się tak jak się czuje student zdający u niego egzamin ustny – czyli zestresowany i niepewny, ponieważ brakuje mu doświadczenia w tym aspekcie życia. Tymczasem student, który na egzaminie był zestresowany i niepewny siebie, to w klubowym tańcu może poczuć się jak król parkietu czyli tak jak się czuje profesor na uczelni. Podrywając laski w internecie, możesz czuć się pewny siebie na tyle, że nie będziesz miał żadnych oporów do wirtualnego zagadania do obcej Ci kobiety. Zapewne będziesz to robił pewnie, zdecydowanie i bez najmniejszego zawahania, ponieważ wielokrotnie w swoim życiu poznawałeś w taki sposób kobiety. Jednak jeśli miałbyś już podejść do tej samej kobiety na ulicy i zrobić to samo co w internecie – czyli zagadać pierwszy, to akurat w tym życiowym kontekście mogłaby Ci już ze strachu ość stanąć w gardle.

Nasze całe życie, każdy nasz dzień, to suma wszystkich życiowych kontekstów, w których bierzemy swój udział. Robiąc zakupy w supermarkecie możesz czuć się pewny siebie. Jednak kasjerka, dla której będzie to pierwszy dzień w nowej pracy, może w takiej samej sytuacji czuć się już niepewna. Jeśli w Twoim dniu wydarzyła się jakaś sytuacja, w której poczułeś strach lub dyskomfort to zapewne nie będziesz tego dnia zaliczał w pełni do udanych, poprzez emocje jakie dane było Ci tego dnia odczuć. Bardzo ważną rzeczą jest, aby mieć świadomość, w jakich kontekstach życia codziennego jesteśmy pewni siebie, w jakich mało pewni siebie, a w jakich kompletnie niepewni. Bardzo ważne jest, aby mieć tego świadomość w jakich aspektach nasze życie ma się dobrze, a w jakich kuleje. Wtedy będziemy mieli świadomość nad jakimi kontekstami w naszym życiu mamy popracować i co w nim zmienić na lepsze.

Jeśli posadziłbyś mnie teraz za sterami Boeinga 747 i kazał lecieć na wakacje, to zapewne poczułbym się bardzo niepewnie w takiej sytuacji. Poczułbym się niepewnie ponieważ nigdy nie siedziałem za sterami Boeinga. Poczułbym się niepewnie, ponieważ w tym życiowym kontekście nie mam kompletnie żadnego doświadczenia. Jednak nie jest to ten aspekt życia codziennego, nad którym muszę popracować, ponieważ latanie samolotami nie jest mi w życiu do niczego potrzebne ani nie wadzi mi w codziennym życiu. Jeśli jednak przez swoją niepewność Twoje życie się mocno skomplikowało, ponieważ nie potrafiłeś odmówić swojemu znajomemu jakieś prośby, przez którą wpierdoliłeś się w tarapaty np.: pożyczkowo – finansowe, to jest to idealny kontekst, nad którym powinieneś popracować, tak aby taka sytuacja już się więcej nie powtórzyła w Twoim życiu.

-W jakich kontekstach życia codziennego warto pracować nad swoją pewnością siebie?

Warto pracować nad pewnością siebie w następujących życiowych kontekstach:

  • Pewność siebie w relacjach z kobietami

Mógłbym Ci teraz opowiedzieć jakby wyglądało Twoje życie, gdybyś był pewny siebie w relacjach damsko – męskich. Jednak po co? Wolę Cię nastraszyć i uświadomić, jak będzie Twoje życie wyglądało, jeśli w relacjach damsko – męskich będziesz niepewnym siebie facetem:

  1. Będziesz w pierwszej kolejności poznawał kobiety, nie takie jakie chcesz poznawać, tylko takie jakie z braku laku będziesz musiał. Wtedy możesz czuć frustrację i desperację. Czy będziesz szczęśliwy wiedząc, że jesteś nie z tą osobą co chciałbyś?

  1. Będziesz w każdej sytuacji życia codziennego, bał się odmówić kobiecie dosłownie wszystkiego o co Cię tylko nie poprosi. Będziesz bał się powiedzieć kobiecie – NIE! A to oznacza, że będziesz godził się na wszystko co tylko zechce, nawet jeśli będzie Ci jej zachcianka mocno nie na rękę.

  1. Będziesz bał się stracić kobietę, a to oznacza, że będziesz cackał się z nią jak z jajkiem tylko dlatego, że ma fajną dupę i cycki i gdzie Ty taką druga znajdziesz? Tak sobie będziesz powtarzał za każdym razem, poświęcając się dla kobiety wbrew swej woli.

  1. Będziesz bał się pierwszy zakończyć związek, w którym nie czujesz się szczęśliwy tylko kisisz się jak ogórki w słoiku, ponieważ zostaniesz sam i gdzie Ty drugą taką znajdziesz?

  1. Będziesz brał sobie do serca kobiece słowa i traktował je jako prawdę ostateczną, zamiast nie słuchać tego co mówią, tylko patrzeć na to co robią.

  1. Bez pewności siebie, Twoje relacje damsko – męskie mogą być oparte o kłamstwa, kłótnie oraz brak szacunku do Twojej osoby.

  1. Bez pewności siebie nie przejdziesz żadnych kobiecych testów. Bez pewności siebie będziesz podatny na gierki oraz manipulacje kobiet, które takim sposobem owiną sobie Ciebie dookoła palce, wejdą potem na Twój łeb i zaczną tańczyć Kujawiaczka, a na końcu jak to zawsze w takich sytuacjach bywa, nasrają na Ciebie z góry, wysuszą emocjonalnie, wydoją finansowo i co? I gówno! Tak Cię potraktują spuszczając w kiblu bez żadnych sentymentów oraz litości. A na końcu usłyszysz od tej jedynej, tej jednej na milion, na całe życie, za którą dałbyś sobie rękę uciąć, że to wszystko Twoja wina, bo nie masowałeś jej stóp wieczorami1.

  1. Będąc niepewnym siebie, będzie Ci trudno zaakceptować mankamenty Twojego wyglądu, a to oznacza, że będzie Ci ciągle przeszkadzał Twój wzrost, Twój wygląd i wszystko to na co nie masz wpływu.

  2. Bez pewności siebie będziesz na każdym kroku porównywał się z innymi facetami, jednocześnie czując się od nich gorszy. Takie porównywanie może wpędzić Cię w chorą rywalizację na dobra materialne, pieniądze czy samochody, za którymi będziesz gonił tylko po to, aby mieć kobiety.

  • Pewność siebie w relacjach z autorytetami:

Będąc pewnym siebie w relacjach z autorytetami będziesz potrafił rozmawiać z nimi jak równy z równym, bez żadnego skrępowania i na każdy temat. Będziesz potrafił docierać do takich ludzi, poznawać ich oraz sobie zjednywać. Będziesz również potrafił się im przeciwstawić kiedy będzie trzeba. Nie ważne czy to będziesz Mateusz Morawiecki, Donald Trump czy Andrzej Duda.

  • Pewność siebie w relacjach rodzinnych:

Będąc pewny siebie w relacjach rodzinnych pozbędziesz się tej niepisanej rywalizacji pomiędzy Tobą, a Twoimi braćmi czy siostrami, jakie niekiedy mogą tworzyć nasi rodzice. Uwolnisz się też mentalnie od rodziców i dzięki temu będziesz żył swoim życiem, a nie ich oczekiwaniami wobec Ciebie i Twojego rodzeństwa.

  • Pewność siebie w relacjach biznesowych:

Będąc pewnym siebie w relacjach biznesowych będziesz łatwiej zdobywał klientów, załatwiał urzędowe sprawy czy negocjował korzystniejsze warunki z dostawcami. Będąc pewnym siebie w biznesie, będziesz miał autorytet wśród swoich pracowników. Będziesz umiał ich motywować oraz miał odwagę zwalniać kiedy trzeba. Będziesz łatwiej rozwiązywał sporne sytuacje ze swoimi pracownikami czy podwładnymi. Kiedyś miałem przełożonego, który umiał mi tylko zwracać uwagę poprzez maila czy komunikator pracowniczy. W sytuacjach face – face, zawsze kulił ogon i czuł się niepewnie. Takim sposobem wielokrotnie wykorzystywałem jego niepewność w sytuacjach konfliktowych na swoją korzyść, a niestety na niekorzyść jego czy firmy. Będąc pewnym siebie w relacjach biznesowych będziesz sprawniej rozwijał firmę, umacniał jej pozycję na rynku czy po prostu więcej zarabiał.

  • Pewność siebie w relacjach zawodowych:

Będziesz potrafił poprosić szefa o podwyżkę, należny Tobie urlop czy upomnienie się o pieniądze za nadgodziny. Będziesz również potrafił odejść z pracy kiedy zajdzie taka potrzeba, a Twoje relacje z koleżankami i kolegami z pracy się mocno poprawią, ponieważ zaczną Cię szanować oraz liczyć się z Twoim zdaniem, a nie jak to było do tej pory kiedy to wykorzystywali Cię oraz podrzucali Ci pracę.

  • Pewność siebie w relacjach towarzyskich:

Będziesz tworzył relacje towarzyskie ze swoimi przyjaciółmi, kolegami czy znajomymi, oparte na szacunku do Twojej osoby. Będziesz również potrafił odejść w każdej chwili i bez zbędnych sentymentów od ludzi, którzy przestali spełniać Twoich wymagań odnośnie przyjaźni. Nie będziesz bał się zostać przez jakiś czas sam ze sobą, jak to było do tej pory kiedy to z obawy, że nie będziesz miał znajomych, tolerowałeś wszystkie brzydkie zachowania Twoich kolegów w stosunku do Twojej osoby.

  • Pewność siebie w zdobywaniu nowych umiejętności:

Jak będziesz chciał nauczyć się czegoś nowego, to po prostu będziesz miał tą pewność siebie, aby to zrobić. Nic już nie będzie dla Ciebie za trudne, ponieważ to co było dla Ciebie kiedyś trudne, stanie się nagle łatwe. Nigdy już nie powiesz, że coś jest nie dla Ciebie. Nawet nie pomyślisz, że w czymś nie dasz sobie rady. Będziesz chciał wyrobić sobie licencję pilota, to po prostu to zrobisz, bez względu na trudności i wyrzeczenia z tym związane.

No ale co ma pewność siebie w różnych kontekstach życia codziennego do kobiet i relacji z nimi? Rozumiem, że trzeba być pewny siebie z kobietami. To oczywiste! Ale co ma pewność siebie w zdobywaniu nowych umiejętności czy relacjach biznesowych do relacji damsko – męskich? Tego to już nie rozumiem. Możesz wyjaśnić co miałeś na myśli wymieniając te wszystkie pewności siebie?

Widzisz! Wielu mężczyzn tak naprawdę to nie ma większych problemów z kobietami, tylko ma problemy ze swoim życiem, w którym się po prostu gubią. Życie atrakcyjnego faceta, którego kobiety chcą być częścią, nie kręci się wokół samych kobiet. Kobiety są tylko dodatkiem do takiego życia. Jeśli chcesz być dobry z kobietami i osiągać sukcesy na tym polu, to w pierwszej kolejności powinieneś być dobry z ludźmi. Tak! Dobrze słyszysz! Jeśli chcesz odnosić sukcesy w relacjach damsko – męskich, to w pierwszej kolejności powinieneś odnosić sukcesy w relacjach międzyludzkich. Powinieneś być dobry w relacjach towarzyskich, zawodowych, biznesowych, rodzinnych czy z autorytetami.

Co to znaczy według Ciebie – bycie dobrym w relacjach towarzyskich, biznesowych, rodzinnych, zawodowych czy z autorytetami?

Bycie dobrym w relacjach międzyludzkich oznacza realizację swoich zamierzonych celów czy dopinanie planów tak, aby układały się po naszej myśli. Jeśli masz coś ważnego do załatwienia, a nie potrafisz tego ogarnąć, to jak chcesz ogarnąć atrakcyjne kobiety? Nawet do nich się nie dopchasz! Jeśli matka wysyła Cię po kilogram ziemniaków do sklepu, a Ty przynosisz jej paczkę kiwi, to znak, że albo nie zrozumiałeś się z matką albo nie zrozumiałeś się ze sprzedawcą lub ktoś załadował Cię w bambuko. Jeśli Twoje życie na tym polu mocno kuleje, to naprawdę nie wróżę Ci sukcesów z atrakcyjnymi kobietami.

Czemu?

Ponieważ atrakcyjne kobiety nie będą chciały być częścią życia faceta, który potyka się o własne życie. Jeśli chcesz odnosić sukcesy w relacjach damsko – męskich, to w pierwszej kolejności nie skupiasz się na kobietach, tylko na swoim życiu. Jak masz je atrakcyjne, to kobiety i tak w nim będą, ponieważ koło atrakcyjnego mężczyzny zawsze kręcą się atrakcyjne kobiety. Jeśli jednak w swoim życiu masz jeden wielki bałagan, a narzekasz na brak kobiet, to niestety Twoim problemem nie jest brak kobiet, tylko ten bałagan, który musisz sam uprzątnąć ze swojego życia. U niektórych osób wystarczą tylko kosmetyczne zmiany w życiu, a u jeszcze innych trzeba kilka razy wywrócić świat do góry nogami, aby dopiero móc robić w nim porządek. Dopiero jak się posprząta w swoim życiu, można do niego zaprosić atrakcyjną kobietę i pilnować by nie zrobiła w nim na nowo burdelu.

– Czyli krótko mówiąc, atrakcyjny mężczyzna to przede wszystkim socjalny mężczyzna tak?

Dokładnie tak! Spójrz! Rozejrzyj się dookoła siebie. Co widzisz? Widzisz zapewne drugiego człowieka. Gdzie nie spojrzysz tam zobaczysz drugą osobę. Gdzie nie pójdziesz tam będziesz miał z kimś styczność. Nie ważne czy pójdziesz do kina, na miasto, restauracji, klubu czy baru. Wszędzie gdzie nie pójdziesz, tam spotkasz drugiego człowieka, z którym powinieneś umieć zawsze się dogadać oraz złapać wspólny język. Powinieneś umieć to zrobić chociażby dla swoich własnych, prywatnych korzyści. Żeby być dobrym z kobietami musisz umieć się dogadać z babcią, dziadkiem, kominiarzem, chłopem z pola, dzieckiem, strażakiem, śmieciarzem, Prezydentem, lokalnym politykiem, Frankiem betoniarzem, bejem parkowym, milionerem, więzienną recydywą, panią ze sklepu czy z urzędowego okienka. Żeby być dobry z kobietami musisz umieć złapać wspólny język z każdą osobą bez względu na jej płeć, wiek, pochodzenie, posiadany majątek, status społeczny, kolor skóry, wyznanie czy orientację seksualną2. Każdą z tych osób możesz spotkać na swej drodze życia, którą właśnie podążasz w różnych jego kontekstach. I z każdą z tych osób będziesz musiał umieć złapać wspólny język na jakikolwiek temat, jeśli oczywiście aspirujesz do miana atrakcyjnego mężczyzny.

Jest to o tyle ważne, ponieważ realizując każdy swój cel czy spełniając każde marzenie związane np.: z nauką nowych umiejętności, na swej drodze będzie Ci dane spotkać różnych ludzi, który mogą Ci w tym pomóc. Mogą Ci pomóc zrealizować praktycznie każdy Twój cel czy dogonić Twoje najskrytsze marzenia, poprzez możliwości jakie posiadają. Poprzez możliwości jakie posiadają mogą Ci również utrudnić Twoje życie, rzucając kłody pod nogi. W taki właśnie sposób, z jednej strony Twoje życie może być dużo lżejsze i łatwiejsze, a z drugiej strony może być dużo cięższe i trudniejsze. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że tak naprawdę to od Ciebie zależy jaka to będzie strona medalu. Czy będzie to strona lżejsza i łatwiejsza? Czy może jednak cięższa i trudniejsza? To czy masz w życiu z górki czy wiecznego pecha czyni Cię również atrakcyjnym w oczach kobiet, ponieważ ma to wpływ na Twoją atrakcyjność życiową oraz duchową, będącą Twoim codziennym samopoczuciem. Inaczej wyglądasz oraz inaczej się czujesz kiedy lecisz z wiatrem, a jeszcze inaczej kiedy ten wiatr Ci ciągle wieje w oczy, a Ty się poddajesz. Inaczej się czujesz kiedy z rana wstajesz jak poranny skowronek, a jeszcze inaczej jak wstajesz wiecznie lewą nogą. Kobiety to widzą, czują oraz wyciągają na swój sposób wnioski, które mogą kazać im skreślić Twoja osobę w ich głowach i emocjach.

– Nasze doświadczenie związane z życiowym kontekstem:

Mieszkając całe swoje życie np.: w Legnicy czujesz się zapewne pewny siebie, ponieważ znasz swoje miasto jak własną kieszeń. Jednak czy tak samo czułbyś się w sytuacji, gdybyś pewnego pięknego dnia wysiadał sam na lotnisku w Londynie, do którego pojechał w ciemno pierwszy raz w życiu za pracą?

-No oczywiście, że nie! Nie ma nawet co tu porównywać tych dwóch sytuacji, bo odpowiedź jest oczywista. Legnicę znam jak własną kieszeń, mam tu rodzinę oraz przyjaciół, a Londynu w ogóle nie znam, bo nigdy tam nie byłem oraz nikogo tam nie mam z bliskich mi osób. Londyn i Legnica różnią się od siebie pod każdym względem. Szczerze powiedziawszy, to nie wiem czy bym się odważył na taki krok, aby pojechać tam samemu w ciemno za pracą. Myślę, że musiałbym już mieć tam kogoś zaufanego, kto by mi pomógł się zaadaptować w nowym środowisku i wprowadził w miasto, gdyż czymś innym jest samemu poznawać stu tysięczne miasto w kraju, w którym człowiek się urodził, a czymś zupełnie innym jest poznawanie blisko dziesięciomilionowej aglomeracji w obcym państwie, którego języka się dobrze nie zna.

Jak widzisz pewność siebie ma dużo szersze znaczenie. Inaczej zachowujesz się jak idziesz pierwszego dnia do nowej pracy, a jeszcze inaczej jak w tej pracy pracujesz już kilka ładnych lat. Pierwszego dnia możesz być nerwowy oraz niepewny siebie, ponieważ wszystko dla Ciebie będzie zupełną nowością. Nowy szef, nowe obowiązki, nowe wyzwania, nowe miejsce pracy, nowi koledzy, nowe otoczenie, a w głowie również nowe / stare myśli typu – czy sobie poradzę? A co będzie jak jednak nie dam rady? Co sobie o mnie pomyślą moi nowi współpracownicy? Czy mnie zaakceptują? Czy mnie polubią? Co pomyśli o mnie mój szef? Czy mu się spodoba moja praca? Po kilku latach pracy w jednej firmie, zachowujesz się już zupełnie inaczej, niż pierwszego dnia. Wiesz czemu?

– Bo w tym życiowym kontekście jakim jest praca, moja pewność siebie jest na wysokim poziomie!

Dokładnie! Twoja pewność siebie też jest już inna, bo i inne masz już doświadczenie związane z tym kontekstem. Po kilku latach pracy w jednym miejscu możesz poczuć się na tyle pewny siebie, że będziesz miał w głębokim poważaniu to co o Tobie może sobie pomyśleć Twój szef, Twoja koleżanka z pracy czy ten nowy świeżak co dopiero u was się zatrudnił i zaczyna stawiać swoje pierwsze kroki na drodze, którą Ty już dawno przeszedłeś i masz za sobą. Idąc pierwszego dnia do pracy nie masz żadnego doświadczenia opartego o ten kontekst, ponieważ doświadczenie to będziesz dopiero zdobywał do czasu, aż przyswoisz sobie model funkcjonowania firmy, w której się zatrudniłeś, obowiązków związanych ze stanowiskiem, na którym dane Ci jest pracować oraz firmowej hierarchii pomiędzy Twoimi nowymi współpracownikami. Podobnie jest ze wszystkim innym co będzie stanowiło dla Ciebie zupełną NOWOŚĆ. Nowe miejsce, nowe obowiązki, nowe otoczenie, nowe znajomości, nowe warunki, nowe zasady, w których zmuszony będziesz się odnaleźć w swoim życiu. I to stanowić może dla Ciebie nie lada kłopot, ponieważ możesz zacząć myśleć, że się jednak nie odnajdziesz w nowej sytuacji czy warunkach i sobie nie poradzisz. Dlatego też większość ludzi nie lubi dokonywać jakichkolwiek zmian w swoim życiu, z obawy, że w czymś się nie odnajdą czy czemuś nowemu nie sprostają. A jak już w swoim życiu dokonują jakiś zmian, to tylko dlatego, że nie mieli innego wyjścia, gdyż SAMO ŻYCIE ICH DO TEGO ZMUSIŁO, RZUCAJĄC ICH LOS NA GŁĘBOKIE WODY. I wtedy dopiero niektórzy uczą się pływać.

I to jest właśnie przyczyna tego, że większość ludzi boi się zaryzykować i zejść ze swojej wydeptanej ścieżki życia, którą każdego dnia podążają, nawet jak nie są w nim do końca szczęśliwi. Strach przed nowością, strach przed nieznanym, paraliżują ich do tego stopnia, że wolą być nieszczęśliwi w życiu, związku, pracy czy relacjach międzyludzkich, niż zaryzykować i zrobić COŚ NOWEGO, co z początku może wydawać się szalone, ciężkie, trudne, straszne, ale po pewnym czasie może dać spokój, szczęście i spełnienie. Jeśli jakiś życiowy kontekst jest dla Ciebie zupełną nowością, to w takiej sytuacji możesz czuć dyskomfort lub paraliżujący Cię strach. Dyskomfort lub paraliżujący strach możesz poczuć nie tylko w nowej dla Ciebie sytuacji, ale również wtedy, kiedy:

  • Może i coś nie stanowi dla Ciebie zupełnej nowości, ale masz z czymś styczność bardzo rzadko. Na tyle rzadko, że nie czujesz się odpowiednio pewnie w tym konkretnym kontekście, tak jakbyś tego chciał.

  • Dawno temu czegoś nie robiłeś i nie czujesz się pewny oraz na siłach z tego powodu.

  • Masz traumę związaną z jakimś nieprzyjemnym dla Ciebie wydarzeniem.

Inaczej się czujesz jak pierwszy raz siadasz za kierownicę samochodu, a jeszcze inaczej jak przejechałeś już nim kilkaset tysięcy kilometrów. W pierwszym przypadku możesz czuć się niepewnie lub możesz czuć nawet paraliżujący strach, a w drugim przypadku będziesz czuł naturalność czy zwyczajną obojętność, której nawet nie będziesz zauważał. Jazda samochodem będzie dla Ciebie jak zrobienie siku. Odpowiedz mi czy jak idziesz do kibla w swoim domu, to się wstydzisz? Myślę, że nie! Robisz to z automatu, bez zastanawiania i zawahania. Twoja pewność siebie będzie na takim właśnie poziomie. Jeśli przejechałeś swoim samochodem tylko kilkanaście kilometrów, to możesz czuć się jeszcze niepewnie w kontekście jazdy samochodem np.: po Nowy Jorku, ale za to będziesz dużo pewniejszy siebie, robiąc rundkę po dzielnicy, na której mieszkasz. Będziesz pewniejszy siebie, ponieważ masz już za sobą jakieś doświadczenia związane z kierowaniem pojazdem.

Jeśli ostatni raz siedziałeś za kierownicą samochodu 20 lat temu, to możesz znów poczuć w sobie tą niepewność siebie związaną z jazdą autem, tak jak to było za Twoim pierwszym razem za kółkiem. Tak samo może być jak Twoja ostatnia jazda zakończyła się na płocie. Możesz poczuć znów tą niepewność w swojej głowie, nawet jeśli w życiu masz przejechane kilkaset tysięcy kilometrów. Stare koszmary mogą powrócić jeśli od ostatniego kontekstu minęło odpowiednio dużo czasu, by w Twojej głowie zatarły się schematy, które sobie wcześniej wyrobiłeś. Stare koszmary niepewności mogą również powrócić, jeśli masz jakąś traumę związaną z wypadkiem samochodowym, który zdarzył się z Twojej winy. Tak jest ze wszystkim! Jeśli uprawiasz pierwszy raz seks z kobietą, to również Twoja pewność siebie jest innym poziomie, niż w przypadku kiedy jest to już Twój któryś raz z kolei z tą samą kobietą. Podobnie jest w przypadku kiedy nie uprawiałeś dawno seksu, więc czujesz się praktycznie tak samo jak za pierwszym razem, w którym to chciałeś stanąć na wysokości zadania, a wyszło jak wyszło.

Z biegiem czasu można w czymś nabyć wprawy i stać się w tym kontekście pewnym siebie lub również w czymś stracić wprawę i stać się w tym samym kontekście niepewnym. Z pewnością siebie jest jak ze sportem. Jak regularnie ćwiczysz to jesteś w formie, a jak się zaczynasz obijać i sobie odpuszczać, to z niej wypadasz. Proste jak drut i jasne jak słońce. Jeśli chcesz poznawać atrakcyjne kobiety, to niestety musisz ruszyć pierwszy swoją dupę wychodząc do nich z inicjatywą poznania, ponieważ jeśli nie jesteś gwiazdą Hollywood czy sławnym piosenkarzem, to żadna atrakcyjna kobieta nie zapuka do Twych drzwi i nie powie:

No cześć! Jestem! Czekałeś? Chodźmy do łóżka!

Takie rzeczy tylko w filmach, w których dorośli aktorzy wcielają się w rolę nastolatków, gdzie byle gamoń odbija kapitanowi szkolnej drużyny hokeja pod wodą miss szkoły i mokrego podkoszulka. Jesteś facetem i w relacjach damsko – męskich, to do Ciebie należy inicjatywa. Jednak jak to zrobić, jeśli brakuje nam doświadczenia w tym życiowym kontekście? Jeśli brakuje Ci doświadczeń w relacjach z kobietami, to jedynym wyjściem jest ich zdobycie. Nie ma innej opcji :):):)

– Ale jak to zrobić? Jak zdobyć doświadczenia w relacjach damsko – męskich?

Jak to zrobić? Po prostu zacząć samemu poznawać kobiety. Nie ma innej opcji. Nie ma drogi na skróty. Nie ma magicznej pigułki! I właśnie w tym miejscu większość facetów zainteresowana tematyką uwodzenia kobiet, napotyka na swej drodze mur strachu i niepewności siebie, który dla 90% adeptów jest już niestety nie do przeskoczenia. Takim to sposobem 90% facetów rezygnuje i pozostaje im tylko sucha teoria, portale randkowe, walenie konia oraz skazanie na przypadkowe poznawanie kobiet, a 10% przełamuje strach i wchodzi na wyższy level w relacjach z kobietami. Oczywiście! Nie wszystko dzieje się od razu! Nie od razu Rzym zbudowano. Uwodzenie to proces jak wszystko inne. Wszystko przychodzi z czasem razem z doświadczeniem. Jednak jak się nie przełamiesz, to nic się nie zmieni w Twoim życiu w tych relacjach i w tym konkretnym kontekście. Jeśli nic nie zmieniasz, TO NIC SIĘ NIE ZMIENIA! Oczywista oczywistość, z której wielu mężczyzn zdaje sobie sprawę, ale co z tego jak w ich życiu jest po staremu?

Pamiętam jak kiedyś bałem się panicznie podejść na ulicy do obcej mi kobiety i zwyczajnie do niej zagadać. Przybierałem się do mojego pierwszego podejścia tygodniami, aż w końcu cały spocony z nerwów się przełamałem, ponieważ nie mogłem sobie już spojrzeć w oczy w lustrze. Potem podchodziłem do drugiej, trzeciej, czwartej, piątej, dziesiątej, dwudziestej, a paraliżujący mnie strach za każdym razem stawał się tak jakby odrobinę mniejszy. Gdzieś po setnej kobiecie poznanej na ulicy całkowicie ze mnie wyparował. Powracał tylko przy podejściach do tych według mnie najpiękniejszych i zarazem z pozoru najostrzejszych, gdyż one były zazwyczaj nieobliczalne. Po pewnym czasie zapomniałem całkowicie, że kiedykolwiek czułem strach w tym kontekście. Im częściej podchodziłem, tym nabierałem większego doświadczenia. Nabierając większego doświadczenia odnosiłem porażki, które po pewnym czasie zaczęły zamieniać się w pierwsze sukcesy, na które musiałem sobie trochę poczekać.

Im więcej sukcesów, tym moja pewność siebie w tym konkretnym kontekście relacji damsko – męskich, rosła z każdym podejściem. Moja pewność siebie była wyższa, bo i zaczęły pojawiać się w mojej głowie nowe przekonania na mój temat, które zacierały te stare, do tej pory ograniczające i dołujące. Zacząłem myśleć, że jestem w tym DOBRY! Nie ukrywam, że po pewnym czasie to te całe poznawanie kobiet na ulicach stało się dla mnie po prostu nudne. Szukałem więc innych wyzwań na tym polu np.: specjalnie ubierając się jak łach w dziurawych butach i z takim wyglądem podbijałem do najpiękniejszej kobiety, jaką udało mi się zobaczyć wśród tłumów. Po pewnym czasie i takie pajacowanie również mi się przejadło. I właśnie w taki sposób zleciało mi 6 lat, które spędziłem na poznawaniu kobiet głównie na ulicach Polskich miast.

Jednak wszystko co dobre prędzej czy później się kończy. Od prawie czterech lat jestem w szczęśliwym związku i jak możesz się domyślać, zakończyłem już dawno moją karierę ulicznego wodzireja. Pozostało mi nic innego jak podzielić się z Tobą moim doświadczeniem jakie udało mi się zgromadzić na przestrzeni lat. Po przekroczeniu 31 lat, stwierdziłem, że mam już swoje lata i to co miałem przeżyć z kobietami to już przeżyłem, więc pora znaleźć sobie po tych 6 latach bycia singlem, kochankiem, przyszłym, niedoszłym, fuck – friendem, odpowiednią dziewczynę na związek. Jak powiedziałem, tak też zrobiłem, czego skutkiem jest mój trwający przeszło cztery lata związek, który pewnie zakończy się w niedalekiej przyszłości małżeństwem. Ostatni raz podszedłem do kobiety na ulicy jakieś cztery lata temu i nie ukrywam, że moja pewność siebie w tym życiowym kontekście, zapewne teraz znacznie się różni od tej jaką miałem w przeszłości będąc „w szczytowej formie”. Cóż! Nie ukrywajmy, że wypadłem z formy. Jednak uważam, że po takim czasie, moja pewność siebie w relacjach z kobietami i tak jest wyższa od tej jaką miałem zanim pierwszy raz odważyłem się zagadać na ulicy do obcej mi niewiasty. Tak uważam, bo mając za sobą bagaż doświadczeń z kobietami, wyrobiłem sobie odpowiednie przekonania na temat kobiet oraz mojej osoby w relacji damsko – męskich, których nie ma początkujący adept uwodzenia i których również ja nie miałem na samym początku mojej drogi w tym życiowym kontekście.

A co będzie jeśli Twoja obecna dziewczyna Cię zostawi na lodzie i ślubu nie będzie?

Przyjmijmy teraz, że moja dziewczyna zostawia mnie na lodzie i idzie w tango z jakimś moim kolegą, tak jak to zrobiła moja wcześniejsza ex. Mając wcześniejsze doświadczenia z kobietami, będę już zachowywał się zupełnie inaczej, niż za pierwszym razem, w którym byłem na maksa rozjebany emocjonalnie. Jak zostawiła mnie moja była, to w głowie miałem myśli samobójcze. Obwiniałem się również za rozpad związku, pytając się sam siebie – gdzie ja drugą taką znajdę? Najgorsze dla mnie po rozstaniu były pierwsze tygodnie, w których to nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, a i moja ex mi również w tym temacie nie pomagała, tylko rzucała ciągle „pułapki” pod nogi, dające mi nadzieję na jej powrót. Po rozstaniu moja pewność siebie, która i tak była już na niskim poziomie, sięgnęła dna, a nawet pukała w to dno od spodu. Czułem się jak gówno. Nie miałem na nic ochoty. Nie mogłem jeść, nie mogłem pić, nie mogłem spać. Leżałem ciągle w łóżku i patrzyłem się w sufit, rozmyślając o tych pięknych chwilach z moją ex, które minęły bezpowrotnie, a do oczu zaczęły cisnąć się łzy. A jak sobie pomyślałem, że teraz jakiś inny frajer ją stuka i to lepiej ode mnie, to automatycznie zaciskały mi się zęby oraz pięści gotowe do walki z samym sobą. Jednym słowem było przejebane i szczerze? Nie chciałbym drugi raz jeszcze przechodzić przez to samo piekło co w 2011 roku.

Nie chciałbym drugi raz przechodzić przez to samo i wiem, że już nie będę musiał. Wiem? Nie! Ja jestem tego PEWIEN! Jestem tego pewien, ponieważ moje doświadczenie oraz przekonania jakie sobie dzięki niemu wyrobiłem, nie pozwolą mi na to już więcej. Dziś już zupełnie inaczej patrzę na kobiety, relacje z nimi oraz tworzone związki, niż patrzyłem blisko dekadę temu, kiedy to jako młody chłopak nie miałem praktycznie żadnego doświadczenia na tym polu. Nie twierdzę, że nic nie będę czuł podczas rozstania. Nie twierdzę, że będę zimny jak głaz, ponieważ zapewne tak nie będzie. Ale wiem jedno! Jeśli nawet moja obecna dziewczyna rozstałaby się ze mną właśnie w tej chwili, to jeszcze dziś wieczorem mój kutas byłby pierwszy na mieście, a ja tuż za nim. A nie tak jak to miało miejsce kilka lat temu, gdzie leżałem jak pizda na łóżku, rwałem sobie włosy z głowy i płakałem w poduszkę pytając sam siebie – gdzie Ty drugą taką znajdziesz? Jaki byłby tego skutek? Z perspektywy mojego dzisiejszego doświadczenia nawet nie chciałbym już wracać do mojej dziewczyny, nawet jeśli byłaby ku temu okazja, szansa czy nadzieja, ponieważ nie widziałbym w tym najmniejszego sensu. Usilne chęci powrotów do byłych kobiet, są domeną tylko i wyłącznie mężczyzn, którzy nie mają dużego doświadczenia w relacjach damsko – męskich. Gdybym miał zaczynać znów wszystko od nowa, to byłoby mi znacznie łatwiej od osób, które dopiero chcą postawić swój pierwszy krok na drodze relacji damsko – męskich.

Czyli wszystko rozchodzi się o doświadczenie!

Oczywiście! Na Twoją pewność siebie w określonym kontekście ma wpływ Twoje doświadczenie, KTÓRE ZDOBYWASZ! Z nim się nie rodzisz, lecz je zdobywasz. Nie ma innego na to sposobu. Doświadczenie się zdobywa poprzez nie tylko teorię, ale przede wszystkim regularną praktykę. Praktykę, która w początkowej fazie nauki może sprawiać Ci najwięcej trudność, gdyż z początku COŚ MOŻE CI NIE WYCHODZIĆ. Jest to kluczowy punkt, ponieważ zanim załapiemy schematy i procedury rządzące się określonym kontekstem życiowym, któremu chcemy sprostać, możemy po kilku porażkach z rzędu się do niego zniechęcić i co zrobić? ODPUŚCIĆ, ZREZYGNOWAĆ, PODDAĆ SIĘ, DAĆ SOBIE SPOKÓJ!! A prawda jest taka, że coś co jest trudne, jest trudne do czasu, aż STANIE SIĘ ŁATWE. Wystarczy tylko WYTRWAĆ DO KOŃCA!

Widzisz! Doświadczenie, to nic innego jak schematy i procedury, które składają się na jakiś życiowy kontekst. Mając załapane schematy i procedury w jakimś życiowym kontekście, czujesz się pewnie, ponieważ WIESZ CO ROBISZ! Wiesz jak się zachować i jesteś tego pewien. Cała filozofia nabywania doświadczenia w każdej dziedzinie życia, polega tylko i wyłącznie na tym aby wytrzymać ciśnienie w początkowej fazie nauki i NIE ODPUŚCIĆ, NIE PODDAĆ SIĘ, NIE ZREZYGNOWAĆ do momentu załapania procedur rządzących się danym kontekstem. Tak jest ze wszystkim co stanowi dla nas zupełną nowość. Załapanie procedur i schematów rządzących się danym kontekstem wymaga czasu, który możesz przyspieszyć poprzez regularną praktykę i wkładanie serca w swoje działanie. Im coś będziesz częściej robił i wkładał w to serce, tym szybciej zrozumiesz przepisy, procedury i schematy, rządzące się danym życiowym kontekstem, a dzięki temu nabędziesz dużo szybciej potrzebne Ci doświadczenie, które może dać Ci tą PEWNOŚĆ SIEBIE w pożądanej przez Ciebie sytuacji.

-Chłopie! Ależ żeś zakręciłeś tematem jak wiejski filozof! Weź to przewiń prostszym językiem. Wyjaśnij o jakie procedury i schematy Ci chodzi?

Grając na PC w Need For Speed Hot Pursuit, za pierwszym razem dojechałem do mety jako jeden z ostatnich. Czemu? Ponieważ nie znałem dobrze trasy. Jednak jak przejechałem ten sam wyścig za trzecim, czwartym, piątym razem, to zacząłem nabywać doświadczenie związane z kontekstem gry w NFS. Wiedziałem kiedy mam wcześnie wjechać w zakręt, w jakim miejscu zwolnić, kiedy przyspieszyć czy ściąć zakręt, aby dojechać do mety jako pierwszy. To właśnie były moje schematy i procedury, jakie sobie wyrobiłem grając w grę. Po pewnym czasie doszedłem do takiej wprawy, że wygrywałem wszystkie wyścigi nawet z zamkniętymi oczami.

Grając w FIFA 2001 na najwyższym poziomie trudności za pierwszym, drugim, trzecim razem dostawałem sromotnie po piździe od komputera. Jednak im dłużej grałem, tym w oczy zaczęły mi się rzucać pewne schematy, którymi zacząłem się kierować w grze. I takim właśnie sposobem zacząłem wygrywać swoje pierwsze mecze z komputerem, z którym zazwyczaj przegrywałem. Zaobserwowałem, że jak podam piłkę do zawodnika będącego na lewej stronie boiska i jednocześnie zacznę naciskać sprint, to takim sposobem jednym zawodnikiem przebiegałem całą długość wirtualnego boiska w grze. Potem wystarczyło tylko dobiec do odpowiedniego miejsca przed polem karnym i od razu dośrodkować piłkę, naciskając cały czas na ślepo klawisz „D”. W tym samym czasie zawsze wbiegał mi w pole karne przeciwnika mój drugi zawodnik i ładował raz za razem bramki z przewrotki. Takim to sposobem, takim właśnie schematem, grając jakąś wiejską pipidówą z najniższej ligi podrzędnego kraju, ogrywałem F.C Barcelonę nawet 20 do 0.

Prawdę mówiąc, to po pewnym czasie doszedłem do takiej wprawy, że żeby wygrać każdy mecz z każdą drużyną, wystarczyło mi tylko dwóch zawodników plus bramkarz. Byłem na tyle pewny siebie w grze, że wielokrotnie na najwyższym poziomie trudności bawiłem się w berka z komputerem. Niekiedy dawałem mu nawet fory pozwalając sobie nastrzelać trochę bramek, by mieć krótki czas do ich nadrobienia. Robiłem tak, żeby urozmaicić sobie grę, w której osiągnąłem perfekcję i ewidentnie zacząłem się już nudzić. Po pewnym czasie gra mi się znudziła, bo nie stanowiła już dla mnie żadnego wyzwania. Gra przestała mnie kręcić, bo ile razy można wygrywać 20 do 0 Amicą Wronki z Barceloną? Grając z komputerem na najwyższym poziomie trudności w Unreal Tournament II myślisz jak było? Identycznie! Wiedziałem w jaki sposób zdobyć flagi przeciwnika w bardzo szybki sposób. Wiedziałem gdzie podejść i w jakim miejscu się odbić od ziemi, aby wskoczyć prosto na flagę i w jakim kierunku od razu się z nią kierować, aby nikt mnie z przeciwników nie zabił. Po pewnym czasie również i ta gra mi się znudziła, ponieważ nie było na mnie chuja we wsi.

Najlepsze w tym wszystkim było to, że grając w UT II zupełnie przypadkiem ustawiłem sobie najwyższy poziom trudności – nawet o tym nie wiedząc. Grając w grę nie wiedziałem, że gram na najwyższym poziomie, który wymownie nazywał się „Good Luck”. Dotychczas grałem dwa poziomy niżej, gdzie radziłem sobie w miarę średnio. Radząc sobie średnio w grze, byłem bardzo zdziwiony, że nagle coś mi zaczęło w niej nie iść. Nie wiedziałem czym jest to spowodowane, że ciągle zajmuję jedno z ostatnich miejsc, jak wcześniej plasowałem się zawsze gdzieś pośrodku listy. Mimo wszystko dalej grałem i nie odpuszczałem. Nim się obejrzałem, a zacząłem bardzo szybko robić postępy w grze, pnąc się w górę na liście. Kiedy w UT II nie miałem już równego sobie przeciwnika, stwierdziłem wtedy sam przed sobą, że już chyba najwyższa pora przejść na wyższy level trudności. Zauważyłem, że gra zaczęła mnie już trochę nudzić i na tym poziomie trudności nie mam czego szukać. I wtedy doznałem niezłego szoku. Jakie było moje wielkie zdziwienie, kiedy zobaczyłem, że ja nie muszę przechodzić na wyższy level, ponieważ ja już na nim od dawna jestem. Nie dość, że na nim gram, to jeszcze w dodatku wygrywam, nie dając botom sterowanym przez komputer najmniejszych szans w potyczkach ze mną. Początkowo chciałem pomalutku i na spokojnie przechodzić sobie z poziomu na poziom, stwierdzając, że jak już będę gotowy na przejście wyżej, to to zrobię. W taki właśnie sposób gra mi się mocno dłużyła, ponieważ ciągle z tym zwlekałem. Ciągle z tym zwlekałem, ponieważ jakoś nie byłem pewny siebie i swoich umiejętności, aby sam przed sobą stwierdzić, że już najwyższa pora, aby to zrobić. Ciągle nie byłem jeszcze gotowy, nawet nie zdając sobie z prawy, że jestem już mistrzem. Dopiero kiedy gra zaczęła mnie nudzić stwierdziłem, że to chyba jest odpowiedni moment na przejście wyżej. Niestety wyżej już się nie dało, ponieważ zupełnie przypadkiem rzuciłem się nieświadomie na „głębokie wody”, nawet o tym nie wiedząc. Nawet nie wiedziałem, że już dawno osiągnąłem mistrzostwo za pomocą schematów, które zaczęły rzucać mi się w oczy w miarę zdobywania doświadczenia.

-Ale co ma jakaś durna gra do realnego życia czy relacji damsko – męskich? Po co mi o tym opowiadasz?

Opowiadam Ci o tym, bo życie to gra! Gra, w którą gra każdy człowiek. Gra, w której nie pytasz czy zasady są sprawiedliwe, tylko starasz się osiągnąć jak najlepsze wyniki. Życie to właśnie taka gra, tak samo jak grą są relacje damsko – męskie. Życie to gra pełna przepisów, schematów i procedur, które na każdym kroku je wypełniają zapewniając przetrwanie. Ćwicząc sztuki walki musisz opanować pewne kombinacje ciosów, takie jak buła, łokieć, kołowrotek :):):), które muszą Ci wejść w nawyk oraz sposób poruszania się, który będziesz każdego dnia szlifował przed lustrem. To będą Twoje powtarzalne procedury i schemat jeśli chodzi tylko o ten kontekst. Nauczenie się tych kombinacji wymaga czasu, który i tak prędzej czy później minie. Pytanie tylko jest takie – czy wytrzymasz ból i ciśnienie? Czy może jednak poddasz się i odpuścisz?

Jadąc samochodem również robisz to na podstawie określonego schematu, zaczynając najpierw od zapięcia pasów bezpieczeństwa, włączenia świateł i zwolnienia hamulca ręcznego. Jak gotujesz zupę pomidorową, to robisz ją według określonego przepisu będącego Twoim schematem. W obojętnie jakiej pracy również masz przepisy, procedury i schematy, którymi się kierujesz wykonując swoje obowiązki, za które masz płacone. W szkole czy na uczelni również wyrobiłeś sobie pewne schematy nauki, dzięki któremu wiesz do jakiego przedmiotu masz się przyłożyć bardziej, a do jakiego mniej. To są właśnie Twoje schematy, które nabyłeś dzięki życiowemu doświadczeniu związanym z kontekstem studiów. To one zapewniają Ci przetrwanie. Schematy z czasem przekształcają się w nawyki, które mogą doprowadzić do rutyny, a ta z kolei może doprowadzić człowieka do wypalenia zawodowego. I to będzie wyglądało tak jak z moją grą w FIFA 2001, która po pewnym czasie mi się po prostu znudziła i przestałem w nią grać, ponieważ ile można ciągle wygrywać 20 do 0?

– A jak przepisy, procedury i schematy, mają się do relacji damsko – męskich?

Uwodzenie kobiet to też są schematy, które pojawiają się w miarę naszego doświadczenia. Tak! Dobrze słyszysz! Relacje damsko – męskie to nic innego jak schematy. Pamiętasz jak rozmawialiśmy o wzroście oraz randkach internetowych? Tam podałem Ci mój schemat rozmowy, na jakim mniej więcej się opierałem pisząc sobie z kobietami na portalach randkowych, który w moim wykonaniu spełniał swoją robotę. I nadal się sprawdza, ponieważ ostatnio na pewnej grupie odzieżowej odezwałem się do pewnej kobiety z zamiarem kupna u niej ubrań i wkręciłem ją sobie tak dla jaj w tego typu rozmowę, którą podłapała przechodząc ze mną z oficjalnej rozmowy na prywatne tematy. Podobnie jest w realu. Tutaj też są schematy i prawidłowości, które prędzej czy później rzucą Ci się w oczy, jeśli będziesz regularnie ćwiczył. Jeśli przez pół roku będziesz poznawał po kilka kobiet dziennie, to w pewnym momencie sam zaobserwujesz, że kobiety w określonych sytuacjach zachowują się praktycznie tak samo. Tak samo mówią, tak samo stoją, tak samo się uśmiechają, tak samo reagują na Twoją osobę. Dzięki temu będziesz wiedział co powiedzieć, aby dostać numer telefonu. Będziesz również wiedział czego nie mówić, aby nie spalić tematu. Będziesz wiedział jak zareagować, kiedy natrafisz na jakieś opory czy kobiece testy typu – jestem zajęta, mam chłopaka. Będziesz to robił z automatu i pewnością siebie. Będzie to dla Ciebie naturalne tak jakbyś robił zakupy w Biedronce, gdzie kasjerka realizując swoje schematy i procedury związane z jej pracą, zapyta się Ciebie czy posiadasz kartę Biedronki, a potem zeskanuje Twoje zakupy pytając się czy płacisz kartą czy może gotówką, a na końcu da Ci paragon i co powie?

– Dziękuję, zapraszam ponownie!

Brawo! Widzę, że robiłeś już zakupy w tym sklepie. I jak? Bałeś się to zrobić? Nie byłeś pewny siebie w tym konkretnym kontekście? Oczywiście, że byłeś. Prawdę mówiąc to zapewne nawet nic nie czułeś, tylko z automatu odpowiadałeś kasjerce na jej schematy i procedury, swoimi schematami i procedurami w tym życiowym kontekście – czyli – tak, nie, nie mam, dziękuję, do widzenia. Identycznie jest ze wszystkim innym, łącznie z relacjami damsko – męskimi. Jak dojdziesz do wprawy, to wyrobisz sobie swój własny schemat postępowania z kobietami, który z każdą poznaną kobietą, będzie dawał Ci kolacje ze śniadaniem czy związek – jeśli to będzie Twoim celem. Zauważysz również schematy wśród samych kobiet, które po pewnym czasie oprócz wyglądu, to nie będą się za bardzo różnić od siebie charakterem. Wtedy na zawsze upadnie w Twojej głowie mit tej jedynej. Wszystko ma swoje przepisy, procedury i schematy. Różnica może być tylko w poziomie trudności na jaki się zdecydowałeś. Inaczej jeździ się Fiatem Pandą, a inaczej Ferrari czy czołgiem. Jakbyś chciał jeździć czołgiem, ale swoją naukę zacząłbyś od Fiata Pandy, to straciłbyś tylko swój ceny czas, ponieważ inne są schematy, które pozwalają na jazdę tymi dwoma odmiennymi od siebie pojazdami. Jak chcesz poznawać naprawdę atrakcyjne kobiety, te z górnej półki, to najlepiej poznawać od razu takie kobiety, a nie zaczynać od skromnych średnich krajowych. Od razu najlepiej rzucać się na głęboką wodę. Wtedy osiąga się najszybsze wyniki tak jak ja to zrobiłem grając w UT II1.

Lubię czytać książki biograficzne ludzi sukcesu, wiesz czemu? Ponieważ w nich zawarte są schematy myślenia oraz działania osób, które osiągnęły w jakiejś dziedzinie sukces. Warto przyglądać się takim osobom i podpatrywać sposób ich działania, rozumowania, podejmowania decyzji, walki ze swoimi słabościami czy pokonywania problemów. Pamiętaj też, że to, że podpatrzyłem schematy działania Arnolda Schwarzeneggera, wcale nie oznacza, że one zadziałają również w moim przypadku i stanę się tak jak on, światowej sławy aktorem, sportowcem, politykiem czy biznesmenem. To, że skopiujesz mój schemat rozmów internetowych wcale nie oznacza, że on u Ciebie zadziała w taki sposób, jak zadziałał u mnie. Może zadziałać lepiej, może zadziałać gorzej. Może również wcale nie zadziałać. Dlatego też nigdy nie ufaj mi na słowo, tylko sam sprawdzaj co u Ciebie działa najlepiej, a co nie. To się nazywa łapaniem doświadczenia, przedzierając się przez barierę strachu

Reakcja naszego otoczenia na życiowy kontekst:

Powtórzmy! Nasza pewność siebie w jakimś życiowym kontekście, zależy w głównej mierze od naszego doświadczenia w danym temacie. Nasze doświadczenie to nic innego jak przepisy, procedury czy schematy, które weszły nam w nawyk. Żeby opanować przepisy, procedury czy jakieś schematy, które dadzą nam pewność siebie w jakimś życiowym kontekście, potrzeba na to czasu. Niestety plecki same się nie zrobią jak mawia klasyk. Na ten czas składa się teoria i praktyka jaką poświęciliśmy na opanowanie nowych umiejętności. Im częstsza praktyka połączona z wkładaniem serca we wszystko co się robi, tym krótszy czas na opanowanie umiejętności, na których nam zależy. Oznacza to zdobycie szybciej doświadczenia i pewności siebie w jakimś życiowym kontekście. Jednak to by było za piękne i za łatwe, ponieważ nim zdobędziesz doświadczenie dające Ci tą pewność siebie w jakimś kontekście, to możesz nie wytrzymać ciśnienia w początkowej fazie jego zdobywania. Sprawi to, że możesz się mocno zniechęcić i koniec końców ODPUŚCISZ stwierdzając, że COŚ LUB KTOŚ jest nie dla Ciebie lub DO CZEGOŚ LUB DLA KOGOŚ się nie nadajesz.

A co może być przyczyną niewytrzymania przeze mnie tego ciśnienia w procesie zdobywania doświadczenia? Co stoi za tym, że mogę coś odpuścić, zniechęcić się czy z czegoś zrezygnować?

Nie co! A KTO! W większości przypadków za brakiem naszej pewności siebie, będzie stała inna osoba lub osoby z naszego otoczenia, które poprzez swoje pośrednie lub bezpośrednie działania, będą miały negatywny wpływ na NASZĄ PEWNOŚĆ SIEBIE. Negatywny wpływ, który sprawia, że się zniechęcamy. Zniechęcamy, bo ktoś ZACZĄŁ SPRAWIAĆ, ŻE ZACZĘLIŚMY SIĘ CZUĆ ŹLE SAMI ZE SOBĄ. Odpuszczamy, bo ktoś zaczął sprawiać, że zaczęliśmy CZUĆ SIĘ NIEPEWNIE, NIE W ZWIĄZKU Z JAKIMŚ SCHEMATEM, którego się dopiero uczymy tylko z OKREŚLONĄ OSOBĄ LUB OSOBAMI w naszym otoczeniu. Prawda jest taka, że większość osób zazwyczaj odpuszcza, rezygnuje czy się poddaje nie dlatego, że doświadczyli jakiś osobistych porażek, na które składają się wszystkie nasze życiowe doświadczenia, ale dlatego, że miały na to wpływ osoby z naszego bezpośredniego otoczenia.

– A jakie to mogą być osoby?

Praktycznie każde, którym nie będzie na rękę Twoja pewność siebie w jakimś kontekście. Może być to Twoja mama, tata, brat, siostra, sąsiad. Mogą to być Twoi przyjaciele, koledzy, znajomi z podwórka, pracy czy szkoły. Mogą to być Twoje koleżanki lub całkowicie obce osoby, które nawet przypadkiem pojawiły się na Twojej drodze życia. Może to być też kobieta, która Ci się spodobała i którą chciałbyś poznać. Może to być DOSŁOWNIE KAŻDY!

-A w jaki sposób te osoby mogą wywierać na nas wpływ, który będzie nam zabierał naszą pewność siebie?

Zaznaczmy, że ktoś może zniechęcać nas świadomie, z pełną premedytacją lub zupełnie nieświadomie, kierując się według niej „naszym dobrem” lub swoim spierdoleniem, z którego nawet nie zdaje sobie sprawy.

W jaki sposób ludzie mogą wywierać na nas ten wpływ, po którym przestajemy się czuć z czymś pewni w życiu i koniec, końców, odpuszczamy?

Poprzez:

  • Udzielanie nam tzw. „ dobrych” rad, które mają nas odwlec od zdobycia doświadczenia w jakimś życiowym kontekście. Najczęściej w taki właśnie sposób nieświadomie chcą nas chronić nasi rodzice, pokazując nam tylko same MINUSY jakiejś sytuacji.

  • Mówienie nam wprost, że coś nam nie wyjdzie, coś się nie uda, że z czymś sobie nie poradzimy, że nie damy, że coś jest nie dla nas, że nie mamy szans. Kiedyś powiedziałem koledze, że podoba mi się pewna dziewczyna i zamierzam do niej podbić i zagadać. Co zrobił kolega? Powiedział mi wprost – Ty z nią? Zapomnij! Nie masz szans!

  • Porównanie nas do kogoś, kto jest od nas LEPSZY bogatszy, piękniejszy, mądrzejszy, efektywniejszy, a my jesteśmy ciągle CI ŹLI I GORSI od kogoś.

  • Wyśmianie nas w sposób chamski, punktując nasze np.: słabości, wady, majętność, pochodzenie, wygląd, oczywiście za naszymi plecami lub w towarzystwie kobiet.

  • Wyśmianie nas w sposób uszczypliwy, który punktuje np.: naszą inteligencje czy umiejętności, których nie mamy, a już powinniśmy je dawno nabyć w jakimś życiowym kontekście.

  • Mowę ciała jak np.: przewracanie oczami czy lekceważące pozy, które świadczą tylko o tym, że dla drugiego człowieka praktycznie nie istniejemy.

  • Ignorowanie nas poprzez pokazywanie, że jesteśmy mało ważni.

  • Agresję i podniesiony ton głosu, który ma nas przekrzyczeć.

Inaczej się czujesz jak poniesiesz porażkę w samotności, inaczej jak na oczach swoich przyjaciół, kolegów, znajomych, a jeszcze inaczej jak na oczach zupełnie obcych Tobie osób. Wtedy w Twojej głowie pojawiają się już zupełnie inne myśli. W związku z tym odczuwasz też inne emocje. Inne masz również podejście do sprawy oraz pewność siebie w danym kontekście. Grając w FIFE 2001 przegrałem wiele meczy zanim osiągnąłem mistrzostwo na najwyższym poziomie trudności. Zajęło mi to trochę czasu, jednak się nie zniechęciłem, ponieważ nikt mnie nie obserwował jak gram, ani nie komentował uszczypliwie moich przegranych meczy. Jednak kiedy pewnego razu grałem z kolegami w Counter – Strike w sieci, to wielokrotnie zaczęła robić się nerwowa atmosfera pomiędzy nami, kiedy zamiast wygrać, to przegraliśmy przez to, że przypadkiem rzuciłem granatem w członka mojego teamu. Popełniłem błąd, który nie był dobrze przyjęty przez kolegów z drużyny, o czym bardzo szybko przekonałem się na własne uszy i dowiedziałem się, że nawet grając w zwykłą, pierdoloną grę w kafejce internetowej, możesz stracić swoją pewność siebie na rzecz osób trzecich, Skoro takie rzeczy dzieją się w drobnych kontekstach życia codziennego, to nie licz na to, że w tych poważniejszych będzie inaczej.

Grając w UT II zupełnie przypadkiem ustawiłem sobie najwyższy poziom trudności, na którym grałem sobie pomalutku i na spokojnie. Grałem sobie na luzie, bez stresu, swoim tempem, aż osiągnąłem po pewnym czasie w tym kontekście mistrzostwo. Robiłem tak, ponieważ nie miałem nad sobą jakiejś osoby, która wywierałaby na mnie niepotrzebną presję i tym sposobem wprowadzała nieprzyjemną atmosferę pomiędzy nami. Ja również sobie sam nie narzucałem na siłę presji zwycięstwa, tylko traktowałem grę jako czystą rozrywkę. Pomimo, że nasze życie to również w pewnym sensie gra, to zapomnij o tym, że będziesz sobie w nim żył pomalutku, na spokojne, grając swoim własnym tempem w każdym życiowym kontekście, z którym będziesz miał styczność. To by było za piękne. Tak jak Ci już wcześniej mówiłem, gdzie nie spojrzysz, tam zobaczysz drugiego człowieka. Nie ważne gdzie się będziesz znajdował, tam będziesz miał styczność z drugą osobą. W pracy, szkole, sklepie, kinie, restauracji, dosłownie wszędzie, gdzie Cię tylko nogi poniosą. I mogą to być różni ludzie, z różnym bagażem doświadczeń, poprzez który patrzą na otaczający ich świat. Zapomnij, że na swej drodze będziesz spotk tylko ludzi Tobie życzliwych „jak do rany przyłóż”. Myślę, że już zdążyłeś się o tym sam przekonać, że nie ważne co będziesz robił, zawsze będziesz oceniany przez ludzi, którzy mogą być dla Twojej pewności siebie, niczym sól na ranę.

Czyli inaczej czujemy się sami, a jeszcze inaczej w towarzystwie!

Tak! Jak jesteś sam w domu i masz pewność, że nikt Cię nie widzi i jednocześnie nie ocenia, to możesz włączyć muzykę i robić wszystko co Ci się tylko żywnie podoba. I to bez najmniejszego skrępowania z Twojej strony, ponieważ NIKT NIE PATRZY. Nie dość, że możesz robić wszystko bez skrępowania, to jeszcze bez zbędnej presji narzucanej przez osoby trzecie, ponieważ nikt nie narzuca Tobie jak masz się zachowywać. Będziesz przy tym jak nigdy pewny siebie, ponieważ wiesz, że nikt nie widzi jak tańczysz sobie na rurze i nigdy się o tym nie dowie, że masz tak niemęskie hobby. Będąc w towarzystwie ludzi, których bardzo dobrze znasz, możesz na ich oczach również zatańczyć na rurze, ale nie zatańczysz w taki sposób w jaki zatańczyłbyś jakby nikt nie patrzył2. W takiej sytuacji możesz być pewny siebie na tyle, aby zatańczyć na rurze, ale nie na tyle pewny siebie, aby zatańczyć tak jak naprawdę byś tego chciał. Będąc w towarzystwie całkowicie obcych Tobie osób, prawdopodobnie w ogóle nie podszedłbyś do rury, ponieważ nie miałbyś na tyle pewności siebie, aby zatańczyć na oczach obcych ludzi. Co by sobie o Tobie jeszcze pomyśleli co? Tak byś pomyślał!

Ludzie zawsze będą zachowywali się inaczej jeśli będą z czymś sami, a jeszcze inaczej jak będą w jakimś towarzystwie. Tak samo jest z pewnością siebie, która w takich sytuacjach może być różna. Będąc sam ze sobą, jesteś zawsze pewny siebie, ponieważ nikt Cię nie widzi, a to oznacza, że nic sobie na Twój temat nie pomyśli. Będąc samemu możesz robić praktycznie wszystko co Ci się tylko podoba i jak Ci się podoba, bo nikt Ci się w nic nie wpierdala, nie komentuje, nie ocenia czy się nie wymądrza. Jednak jeśli będziesz w towarzystwie chociażby tylko jednej osoby z grona Twoich znajomych czy zupełnie obcych ludzi, to większości rzeczy nie zrobiłbyś już z taką pewnością siebie z jaką zrobiłbyś będąc samemu, z uwagi tylko na tę osobę. Nie zrobiłbyś tego, ponieważ będziesz miał blokady socjalne w głowie, które będą Cię blokowały i ograniczały.

Pamiętam jak na jednych z pierwszych moich jazd w Ośrodku Nauki Jazdy właściciel ośrodka kazał mi wsiąść do samochodu, w którym to na szybko mi wytłumaczył procedury jazdy samochodem – co, gdzie, jak, a potem wydał polecenie, abym z taką wiedzą od razu wyjeżdżał na miasto. Nie oszukujmy się, ale nie zrobił tego na tyle profesjonalnie i dokładnie, żebym szybko załapał – co, gdzie, jak, tak jakby sobie tego życzył. Takim sposobem zostałem rzucony od razu na głęboką wodę, a moja psychika zaczęła się buntować, ponieważ NIE BYŁA PEWNA moich umiejętności jazdy. Szczerze, to spodziewałem się, że zanim wyjadę na miasto, to sobie troszkę pojeżdżę po placu, pokręcę kierownicą, po naciskam sprzęgło, gaz, hamulec. Na spokojnie rozejrzę się, gdzie się co znajduję i takim sposobem zacznę się uczyć jazdy swoim własnym tempem. Ale życie miało dla mnie inny plan. Sławek – właściciel ośrodka – chciał koniecznie sprawdzić jak mi idzie jazda od razu w terenie, mimo iż uprzedzałem go, że jestem żelazną dziewicą w tym kontekście :):). Nie ukrywam, że od razu ciśnienie wyjebało mi korki w głowie, ponieważ był to mój autentycznie pierwszy raz, w którym to siedziałem w ogóle za kółkiem. Mój ojciec mimo iż był kierowcą zawodowych z praktycznie wszystkimi uprawnieniami do kierowania prawie każdym pojazdem, to osobiście nie posiadał samochodu na własność. Dlatego też nigdy nie miałem okazji sobie pojeździć po jakiś parkingach czy bocznych uliczkach oraz pokręcić kierownicą czy powciskać sobie sprzęgło, gaz, hamulec, tak jak to robili moi rówieśnicy. Ja też jakoś nigdy nie interesowałem się motoryzacją by drążyć ten temat na własną rękę, o czym świadczyć może robienie przeze mnie prawka dopiero w wieku 26 lat.

Jak już możesz się domyślać, byłem naprawdę żelazną dziewicą za kółkiem. Nie wiedziałem kompletnie nic o samochodach. Moja wiedza o nich była zerowa. Nie miałem żadnego doświadczenia związanego z samochodami, więc właśnie w tym momencie zacząłem go nabywać, ucząc się schematów odpalania samochodu. Kiedy instruktor kazał mi wrzucić wsteczny bieg, to spanikowałem. Nie wiedziałem jak to zrobić, a instruktor również nie był skory do powtórzenia mi tego, mówiąc słowa, które zawsze mnie wkurwiały w pracy, w szkole, czy na studiach:

Ale ja Ci to przecież przed chwilą mówiłem! Przed chwilą Ci to pokazywałem. Proszę wrzucić wsteczny bieg i udać się w kierunku wyjazdu z ośrodka.

Może i to mówił oraz pokazywał, ale jakoś mi to umknęło w natłoku nowych informacji, więc zacząłem się stresować jeszcze bardziej. Sławek nie pozwolił mi na naukę swoim własnym tempem, tylko od razu wrzucił mnie na głęboką wodę, jednocześnie wywierając na mnie psychiczną presję poprzez SWOJĄ OSOBĘ. Takim sposobem z minuty na minutę zacząłem się coraz bardziej denerwować, ponieważ nic mi nie wychodziło. Dodatkowo obleciał mnie strach przed jazdą po mieście, bo bałem się, że z moimi umiejętnościami jazdy zaraz kogoś potrącę lub spowoduję jakiś wypadek. Chcąc wrzucić wsteczny bieg, nerwowymi ruchami zacząłem szarpać skrzynię biegów, zapominając o sprzęgle, aż tu nagle wydarł się na mnie doniosły głos instruktora:

Wciśnij sprzęgło najpierw! Wciśnij te sprzęgło powiedziałem, a nie szarpiesz na siłę te biegi. Zaraz mi skrzynię zepsujesz! I co zwrócisz mi za nią pieniądze? Wiesz ile kosztuje montaż nowej skrzyni biegów?

Jego donośny głos sprawił, że zacząłem się jeszcze bardziej denerwować, gdyż nie wiedziałem w jaki sposób mam wrzucić wsteczny w Oplu Corsie. Niby był na drążku taki przycisk. Tak myślałem, że to jest prawdopodobnie to o co się rozchodzi, ale bałem się tego nacisnąć, żeby niczego przypadkiem nie zjebać. Nie chciałem również popełnić kolejnego błędu, gdyż Sławek za każdym razem swoimi uszczypliwymi komentarzami sprawiał, że czułem się jeszcze bardziej niepewnie. Bałem się, że coś zepsuje. Bałem się konsekwencji moich błędów. Bałem się również spytać instruktora o coś o czym mi już wcześniej mówił, ponieważ nie chciałem wyjść w jego oczach na jakiegoś głupka, któremu proste rzeczy trzeba tłumaczyć godzinami. Nie chciałem, żeby sobie o mnie źle pomyślał! Nie chciałem, aby pomyślał sobie, że jestem jakimś mało pojętym człowiekiem, mimo że tak naprawdę była to moja pierwsza jazda samochodem, więc do kurwy nędzy miałem prawo popełniać błędy czy zadawać głupie pytania. Takim to sposobem zacząłem myśleć o sobie nie jak o kimś kto dopiero się uczy nowych rzeczy, tylko jak o głupku, który nie wie nawet jak wrzucić wsteczny bieg, co jest podstawą jazdy samochodem.

W końcu typ zlitował się nade mną i mi powtórzył jeszcze raz jak włączać wsteczny bieg, oczywiście w międzyczasie przewracając oczami z irytacji. Widząc jego zachowanie znów zacząłem sobie wkręcać do głowy jakieś gówna, które trzymały mój stres na wysokim poziomie i nie pozwalały mu opaść. Przez to byłem nerwowy i jak wchodziłem w zakręt to kręciłem kierownicą jakbym stał za sterami Titanika, który chce ominąć górę lodową, a nie Opla Corsy. Oczywiście moje nerwowe kręcenie kierownicą nie spodobało się Sławkowi, który po mojej pierwszej jeździe wydał wyrok śmierci dla mojej pewności siebie, mówiąc:

Oj ciemno to widzę! Ciężko będzie u Ciebie z jazdą coś czuje! Za bardzo się denerwujesz!

Powiedział tak, ponieważ kilkukrotnie zgasł mi samochód na środku skrzyżowania, tym samym tamując ruch na kilka dłuższych sekund. Nie mając jeszcze odpowiedniego wyczucia w nodze, nie potrafiłem szybko uruchomić samochodu i odjechać jak Kubica. Postronni ludzie również mi w tym nie pomagali tylko widząc samochód nauki jazdy stojący na skrzyżowaniu, trąbili na mnie jak na tirówkę przy drodze, a ja jeszcze bardziej się denerwowałem, ponieważ wkręcałem sobie do głowy myśli typu:

Co Ci ludzie za mną sobie o mnie myślą? Skoro tak trąbią to znaczy, że pewnie mnie wyklinają!

Tym samym dalej nie mogłem odpalić samochodu, bo za szybko puszczałem sprzęgło z nerwów i strachu. Sławek również mi nie pomagał w tej sytuacji. Widząc mnie pospinanego jak bawole jaja, nie starał się, abym się rozluźnił, tylko cały czas miał podniesiony głos, czepiał się wszystkiego, a niekiedy nawet i krzyczał, drąc ryja:

Zjedź z tego skrzyżowania, bo tamujesz ruch i sprawiasz niebezpieczeństwo na drodze! Zjedź szybciej z tego skrzyżowania póki jest jeszcze zielone!

To również wpływało na to, że do głowy zaczęły bardzo szybko przychodzić mi myśli karzące mi ODPUŚCIĆ i ZREZYGNOWAĆ. Po pierwszej jeździe byłem cały zdruzgotany. Nie miałem poczucia zadowolenia, tylko jedno wielkie rozżalenie oraz pretensje do siebie, które podsuwały mi myśli o rezygnacji z nauki jazdy. Wystarczyło kilka dołujących słów od Sławka i zacząłem nie wytrzymywać ciśnienia.

I jak się ten kontekst skończył? Odpuściłeś? Zrezygnowałeś? Poddałeś się? Dałeś sobie spokój z prawem jazdy?

Na szczęście nie, chociaż nie ukrywajmy, że naprawdę było bardzo blisko abym się poddał i zrezygnował. Jeszcze jedna jazda ze Sławkiem w takiej atmosferze i naprawdę zrezygnowałbym z nauki jazdy oraz z pieniędzy jakie mu zapłaciłem za kurs. Byłem taki zdołowany, że te 1500 złoty jakie w tamtym czasie zapłaciłem w ogóle się dla mnie nie liczyły. Byłem gotów nawet je stracić, byle tylko nie czuć już więcej tego stresu związanego z nauką nowych schematów. Takim sposobem sam na siebie wydałem wyrok we własnej głowie, że nie nadaję się na kierowcę. I tak zacząłem o sobie myśleć! Nie jak o przyszłym kierowcy, tylko jak o jakimś nieudaczniku, który jest oporny na wiedzę.

Czemu tak myślałeś? Po pierwszej jeździe? Przecież to była Twoja pierwsza jazda! Przecież to chore jest tak myśleć o sobie?

No właśnie! I to do mnie nie docierało. W sumie, to starałem sobie przetłumaczyć to jak tylko mogłem, że nie ma co się spinać, bo to jest moja pierwsza jazda, ale jakoś słabo mi to wychodziło. Słabo mi to wychodziło, bo i Sławek mi w tym nie pomagał, tylko wprowadzał nerwową atmosferę podczas jazdy, która mi się udzielała. Na samą myśl, że mam z nim jeździć jeszcze kilkanaście godzin w takiej atmosferze, potrafiłem zacząć się już denerwować na kilka godzin przed samą jazdą. Jeszcze nawet nie wyszedłem z domu, a już czułem ten stres, który zaczął sprawiać, że do głowy przychodziły myśli typu:

Wycofaj się póki jeszcze jest czas i masz szanse odzyskać pieniądze! Wycofaj się! To nie dla Ciebie! Nie dasz rady! Nie będziesz kierowcą jak Twój ojciec! Zobacz ile razy Ci samochód zgasł! Zobacz jak się Sławek denerwował przy Tobie. Daj sobie spokój!

Nie zrezygnowałem z nauki jazdy tylko dlatego, że Sławek zaczął uczyć jazdy kategorie C + E, a w jego miejsce przyszedł Waldek, z którym złapałem wspólny język albo raczej to on jako profesjonalista widząc mój stres za kierownicą umiał mnie uspokoić i do mnie dotrzeć – czego nie potrafił zrobić Sławek. Waldek był cierpliwy, nie krzyczał, nie denerwował się tak jak Sławek. Można powiedzieć, że był jego przeciwieństwem. Takim sposobem nie bałem się pomylić, nie bałem się coś zrobić źle, ani nie bałem się zadać po raz setny tego samego głupiego pytania z obawy przed wyśmianiem i głupimi komentarzami. Nawet jak wymusiłem pierwszeństwo i dostałem zjebkę od Waldka, który musiał dać ostro po hamulcach by uniknąć czołówki, to była to zjebka typowo kumpelska, która jakoś za bardzo nie wpływała na moje samopoczucie. Jazda z Waldkiem to była dla mnie czysta przyjemność i takim to sposobem zacząłem robić szybkie postępy w mojej jeździe. Zacząłem czuć się coraz pewniej za kierownicą, a na jazdy szedłem bez najmniejszego stresu tak jak to miało miejsce wcześniej. Z perspektywy czasu wiem, że mój problem leżał nie tam, gdzie go szukałem.

– Czyli gdzie?

Moim problemem nie był brak pewności siebie podczas jazdy samochodem, tylko brak pewności siebie podczas jazdy samochodem ze Sławkiem. To on był moim problemem, przez który o mały włos nie zrezygnowałem z kursu. Prawda jest jednak taka, że moja pewność siebie powinna być na takim samym poziomie ze Sławkiem jaka była z Waldkiem. TO JEST PRAWDZIWA PEWNOŚĆ SIEBIE bez względu na kontekst. Bo widzisz!! Jak Ci już wcześniej wspominałem, w życiu musisz umieć ze wszystkimi się dogadać. Nie ważne kogo spotkasz na swojej drodze. Ja w tamtej chwili spotkałem Sławka, z którym nie umiałem się porozumieć i zacząłem w tym kontekście życia mieć pod górkę. Dlatego też jego osoba zaczęła mnie bardziej stresować, niż sama jazda samochodem. Można to porównać do podejścia do naprawdę atrakcyjnej kobiety w celu wzięcia numeru telefonu, gdzie mężczyzna nie boi się samego podejścia, tylko kobiety, do której ma podejść. Stres był na takim samym poziomie. Sławek był w moich oczach swoistym autorytetem, któremu bałem się przeciwstawić, gdyż nie chciałem psuć relacji między nami.

Bardzo dobrze mi się jeździło z Waldkiem, jednak wiedz, że na swej drodze w życiu nie będziesz spotykał samych przyjemnych, cierpliwych, dobrych, kochanych, pomocnych, wyrozumiałych ludzi. W swoim życiu nie będziesz spotykał tylko ludzi, którzy będą Cię chwalić, podziwiać oraz klepać po plecach. To nie będą same poczciwe Waldki, tylko również i takie Sławki, z którymi będziesz musiał umieć się dogadać w taki sposób, aby nie zabrali Ci już więcej Twojej pewności siebie w jakimś życiowym kontekście. Większość ludzi na świecie ma tak naprawdę niską wartość, pewność siebie oraz kompleksy z tym związane. W jaki sposób sposób się więc dowartościowują? W jakim sposób leczą swoje kompleksy? W jakim sposób zdobywają swoją pewność siebie? Przeważnie kosztem innych ludzi, którym depczą wartość i zabierają resztki godności. Ludzie zakompleksieni zazwyczaj otaczają się ludźmi słabszymi od siebie, z których czerpią siłę i swoją pewność siebie, pozostawiając ich w gorszym stanie emocjonalnym niż zastali. Wykorzystują ten fakt, że pewność siebie takich ludzi jest na naprawdę niskim poziomie i nie potrafią się przeciwstawić pijawkom emocjonalnym, które wysysają z nich chęci do życia. Ludzie niepewni siebie są mało asertywni i pozwalają się traktować nie tak jakby tego chcieli chcieli, tylko tak jak chce tego druga strona. Przez to cierpiąc emocjonalnie, wpadają w gówno po uszy, z którego nie potrafią już wyjść o własnych siłach. Nie jest to atrakcyjne zachowanie z kobiecego punktu widzenia, bo i kobiety potrafią bardzo mocno wykorzystać niepewność siebie mężczyzny dla własnych korzyści.

Twoim problemem był Sławek tak?

I tak i nie! Moim problemem tak naprawdę nie był Sławek, ponieważ w miejsce Sławka możesz wstawić dosłownie każdą inną osobę, przy której również poczułbym się niepewny siebie. Sławek to był tylko jeden z wielu kontekstów, w którym zabrakło mi pewności siebie. W miejsce Sławka mógłbyś wstawić dowolnie inną, obcą mi osobę. Większość kobiet, większość mężczyzn, moich przyjaciół, kolegów, znajomych, którym ze względu na brak pewności siebie nie potrafiłbym również się przeciwstawić. Sławkowi nie pokazałem jak mnie ma traktować, więc zaczął traktować mnie tak jak przeważnie traktuje innych ludzi, kiedy zobaczy, że ktoś jest od niego emocjonalnie słabszy i niepewny siebie. Podobnie było z innymi ludźmi. Być może Sławkowi żona dupy nie daje i w taki sposób odreagowuje, widząc jak mu życie spierdala przez palce? Może jest sfrustrowany tym, że atrakcyjne kobiety wykładają na niego cycki i w dupie mają jego i ten śmieszny ośrodka nauki jazdy, którym ciągle chce im imponować jako wielki biznesmen? Może Sławkowi żona się puszcza z sąsiadem i on o tym doskonale wie, jednak jest na tyle cipą w relacjach damsko – męskich, że nie potrafi nic z tym zrobić? Zamiast podejść do jego osoby właśnie w taki sposób, to ja winy szukałem w swojej osobie. Zamiast stwierdzić, że koleś musi mieć smutne życie skoro denerwuje się takimi pierdołami i olać jego pierdolenie tylko robić swoje – czyli uczyć się jeździć, to ja te pierdolenie zacząłem brać sobie do serca i wkręcać mocniej do głowy, że to ze mną jest coś nie tak.

Skoro nie nauczyłem Sławka jak mnie ma traktować, zwracając mu od razu uwagę, to traktował mnie tak, jak traktuje zapewne większość osób. Dla niego zapewne było to normalne zachowanie, a ja zaciskałem zęby i się denerwowałem w duchu jego pierdoleniem. On zapewne nie zdawał sobie sprawy z tego, że źle się czuje w jego towarzystwie i to że kręcę kierownicą na zakrętach jakbym płyną Titanikiem, nie wynika z moich słabych umiejętności jazdy, które dopiero co nabywałem, tylko z nerwów spowodowanych jego pierdoleniem, które mi przeszkadzało. Niby jak sobie mógł zdawać z tego sprawę? Nawet nie zwróciłem mu na to uwagi, że nie życzę sobie, aby podnosił na mnie głos, bo ja mam swoje lata i nie jestem jakimś gówniarzem z liceum, który przyszedł do niego robić prawko za pieniądze rodziców. Tak powinienem był zareagować!

To czemu tak nie zareagowałeś?

A czemu faceci nie reagują jak jakaś kobieta wchodzi im na głowę? Z tego samego powodu! Ponieważ brakuje im pewności siebie przy kobiecie. Tutaj jest identycznie tylko zamiast kobiety był Sławek, przy którym ZABRAKŁO MI PEWNOŚCI SIEBIE. Sławek, który widząc jak nerwowo jeżdżę, w jaki sposób wchodzę w zakręty, jak niepewnie zmieniam biegi, z miejsca oceniał mnie i tym samym zwracał mi uwagę, bo taka była jego rola. Jednak robił to w taki sposób, który właśnie powodował u mnie taką, a nie inną jazdę. TO BYŁA PRZYCZYNA MOJEGO BRAKU PEWNOŚCI SIEBIE w tym kontekście, o której Sławek nie wiedział. Zapewne myślał, że jest wszystko zajebiście podczas naszej jazdy, a on jest super instruktorem, który dobrze uczy jeździć. Ja natomiast zamiast mu zwrócić mu uwagę, że z takim zachowaniem to daleko mu do super instruktora, to siedziałem cicho jak mysz pod miotłą, zaciskając zęby z nerwów, tak samo jak facet zaciska zęby kiedy kobieta wchodzi mu na głowę. Identycznie! Tylko zamiast Sławka są kobiety, przy których mężczyźni czują się niepewnie.

Moja mowa ciała również dała mu zielone światło do podnoszenia na mnie głosu. Widać było strach w moich oczach oraz postawie. Jak chciałem się coś jego spytać, to robiłem to cichym, jąkającym głosem, tak jakbym przypadkiem nie chciał zadać mu jakiegoś głupiego pytania, po którym mnie wyśmieje. Tak jakbym się tego bał. I jaki był tego skutek? O co się go nie zapytałem, to się mocno irytował. Oczywiście nie odpowiadał mi na moje pytanie, tylko na moje pytanie odpowiadał swoim, robiąc ze mnie głupka, bo tak się czułem w jego obecności. Czując się jak głupek, zacząłem tak myśleć o sobie, a przez to nie byłem pewny siebie. Kiedy ludzie widzą tak niepewnie zachowującego się gościa, to NIE MAJĄ DLA NIEGO LITOŚCI. Nie ważne czy to będzie nauka jazdy, podrywanie kobiet, szkoła, studia, klub, kino, ulica. Jak ludzie zobaczą Twoją niepewność siebie, to od razu będą chcieli to wykorzystać, lecząc swoje kompleksy czy swój zły dzień, który ktoś im inny zjebał, kosztem Twojej osoby. Ty natomiast możesz odreagować nieprzyjemną sytuację, która Ci się przydarzyła na innej osobie. I tak to się kręci. W taki sposób ludzie przekazują sobie negatywne emocje, aby poczuć się odrobinę lepiej kosztem osoby słabszej. I NA TEGO TYPU RELACJACH STOI ÓWCZESNY ŚWIAT, w którym każdy każdemu chce zabrać pewność siebie, aby poczuć się odrobinę lepiej, ponieważ ktoś im tą samą pewność siebie zabrał wcześniej przy okazji innego kontekstu.

W szkole jak nie będziesz odpowiadał pewnie przed nauczycielką, to jak myślisz? Co ona może zrobić? Może zacząć leczyć swoje kompleksy kosztem Twojej osoby. Zacznie robić z Ciebie głupka przy całej klasie, a na koniec i tak postawi pałę i powie, że nic z Ciebie nie będzie. Ty się zdołujesz i aby poczuć się lepiej zaczniesz odzyskiwać swoją pewność siebie kosztem słabszego kolegi, któremu zacząłeś dokuczać przy koleżankach z klasy. Jak będziesz chciał wejść do jakiegoś klubu z wyższej półki, w którym jest selekcja, to możesz odbić się od drzwi jak selekcjoner zobaczy w Tobie brak pewności siebie i stwierdzi, że Ty nie wchodzisz i nie ma dyskusji. Dupa go rzuciła, więc dresiarzy dziś nie wpuszczamy, pomimo Twoich spodni w kant. Kobiety są bardzo emocjonalne, więc również mogą swoje negatywne emocje przenieść na Twoją osobę i spierdolić Ci dzień. I tak to się kręci.

Tyab, ale serio tak bardzo przejmowałeś się jakimś kmiotem co uczył jazdy? Kim on w ogóle dla Ciebie był? Nikim! Zwykły kmiot i tyle! Naprawdę nie wiem czym tu się przejmować. Nie rozumiem Twojej postawy! Przecież to był zwykły cymbał? Naprawdę tak bardzo Cię ruszały jego słowa? Ja bym go olał!

Odpowiem Ci na to pytanie w inny sposób. Wiesz co wpływa na Twoją pewność siebie? TWOJA PRZESZŁOŚĆ oraz TWOJA TERAŹNIEJSZOŚĆ. Z pewnością siebie się nie rodzisz, tylko ją nabywasz całe życie. W sumie to nie! Źle Ci teraz powiedziałem! Właśnie, że z pewnością siebie się rodzisz, ale ją po drodze TRACISZ! Do Twojej głowy zostają wgrane programy społeczne, które mówią Ci co można robić, a czego Ci nie można robić. Co wypada robić, a czego nie wypada robić. Programy te wgrywają Ci Twoi rodzice, telewizja, internet, szkoła, religia, Twoi koledzy i reszta społeczeństwa, która bacznie pilnuje, abyś przypadkiem nie był za bardzo pewny siebie. Geneza niepewności u wielu osób ma początki właśnie w dzieciństwie. Dzieciństwie, które ma bardzo duży wpływ na to jacy jesteśmy w dorosłym życiu, jak o sobie myślimy, jak o sobie mówimy, jaką mamy wartość siebie, jaką mamy pewność siebie, jakie mamy przekonania na własny temat oraz na temat relacji damsko – męskich3. To wszystko kumuluje Ci się w Twojej głowie. Tak! WSZYSTKO MASZ W SWOJEJ GŁOWIE.

Moje problemy z pewnością siebie swoją genezę mają właśnie w dzieciństwie. Nie ukrywam, że jestem jedynakiem, który był wychowywany przez matkę, będącą z zawodu nauczycielką wychowania przedszkolnego. Mama jak to mama, wychowywała mnie tak jak tylko mogła, starając się zapewnić mi najlepsze warunki do prawidłowego rozwoju oraz nauki. Nie mogę powiedzieć, że w rodzinnym domu miałem jakoś źle! Wręcz przeciwnie! Miałem wręcz za dobrze! Miałem wszystko co chciałem. Najlepsze zabawki, najlepsze ubrania, najlepsze gadżety, a w lodówce zawsze było jedzenie. Niczego mi nie brakowało. Moja mama starała się mnie chronić na wszelkie sposoby przed każdym złem tego świata, przez to chuchała i dmuchała na mnie jak tylko mogła. Zawsze jak wstałem miałem zrobione śniadanie, obiad czy kolacje. Dodatkowo byłem na każdy możliwy sposób rozpieszczany przez babcię, która nie szczędziła na mnie swoich pieniędzy z emerytury. W rodzinnym domu nie miałem żadnych obowiązków. Nie musiałem sprzątać, ponieważ robiła to za mnie mama, nie musiałem gotować, ponieważ robiła to za mnie mama, nie musiałem zmywać, ponieważ za mnie zmywała zawsze mama, nie musiałem prać, ponieważ robiła to za mnie mama, nie musiałem prasować, ponieważ za mnie robiła to zawsze mama oraz nie musiałem załatwiać jakichkolwiek własnych spraw, ponieważ również za mnie wszystko załatwiała mama. Takim sposobem mocno się rozleniwiłem i w sumie było mi to wszystko na rękę, bo zamiast tak jak inni moi rówieśnicy sprzątać przy Sobocie klatkę, jak sobie grałem cały dzień w Super Mario na Pegazusie, którego kupiła mi babcia.

W dzieciństwie było mi bardzo wygodnie, a moim jedynym obowiązkiem w życiu była tylko nauka, której moja mama bacznie pilnowała. Kiedy moi rówieśnicy w wieku 10 lat musieli sami przed szkołą iść do sklepu by kupić sobie bułki na śniadanie, ja w tym czasie leżałem jeszcze w pieżynie, a jak wstałem to już miałem przez mamę naszykowane śniadanie łącznie z gorącą herbatką. Miałem również naszykowane ubrania, w które miałem się ubrać do szkoły. Do szkoły, do której zazwyczaj prowadziła mnie moja babcia. I tak mi leciały dni, tygodnie, miesiące oraz lata. Bez stresów, obowiązków, oraz żadnych zmartwień. Szkoła – dom – dom – szkoła. Tak mi zlatywały dni, aż wkroczyłem hucznie w okres dojrzewania. Moja mama chcąc dla mnie dobrze, chroniła mnie na każdy sposób przed niebezpieczeństwami tego świata. W jaki sposób? Wszystkiego mi zabraniając. Jeśli stwierdziła, że może mi się stać jakaś krzywda, to robiła wszystko, aby mnie przed nią uchronić. I takim sposobem nigdzie mnie nie puszczała, a jak gdzieś wyszedłem, to miałem umówioną godzinę, na którą miałem się zawsze zameldować w domu. Jak tego nie zrobiłem punktualnie, to mama wychodziła na osiedle i chodziła mnie po nim szukać, nie rzadko robiąc mi wstyd przed znajomymi. Dlatego też wolałem się meldować punktualnie, by oszczędzić sobie wstydu wśród znajomych z osiedla.

Prowadziłem beztroskie życie, które było pozbawione jakiegokolwiek stresu. Jedyny stres i niepokój jaki odczuwałem w tamtych czasach był jakiś sprawdzian w szkole czy niezapowiedziana kartkówka. Niby fajnie, ale nie ma nic za darmo! Ofiarowując mi beztroskie dzieciństwo bez jakichkolwiek obowiązków w życiu, moja mama BRAŁA COŚ W ZAMIAN!

Co takiego?

Moje życie, a wraz z nim PEWNOŚĆ SIEBIE. W domu rodzinnym byłem pozbawiony przez matkę decyzyjności. Nie miałem żadnego prawa głosu. Ona zawsze wiedziała wszystko najlepiej. Ona zawsze miała racje, nawet wtedy kiedy jej nie miała. Zawsze musiało być tak jak ona chce. Zawsze musiało być wszystko po jej myśli. W jej mniemaniu zawsze wszystko robiłem ŹLE! Na każdym kroku mnie w czymś poprawiała. Na każdym kroku zwracała mi uwagę. Nawet jeśli chodziło o zwykłą pierdołę jak złe przywitanie z ciocią, która przyszła do nas w gości. W mniemaniu mojej matki powinienem ciocię pocałować w rękę, a ja pocałowałem ją na przywitanie tylko w policzek. I o takie pierdoły potrafiła mi suszyć głowę. W jej oczach zawsze byłem w ogniu krytyki. W jej oczach zawsze coś robiłem NIE TAK! Jak dostałem 4 z jakiegoś sprawdzianu, to zawsze pytała z niezadowoleniem:

-A czemu nie 5?

Będąc bardzo młodym chłopcem nie zwracałem za bardzo uwagi na to. Po prostu dla wygody robiłem tak jak chce tego moja matka. Jednak kiedy zacząłem wchodzić w okres dojrzewania, zacząłem się buntować jak każdy nastolatek i starać się robić coś tak jak ja chce, a nie jak chce tego moja matka. Przeważnie mojej matce nie podobały się nigdy zakupy jakie robiłem. Jak kupiłem sobie spodnie, to były według niej brzydkie. Jak kupiłem sobie jakąś bluzę, to również jej się nie podobała, ponieważ ona kupiłaby lepszą. Bardzo często mnie przy tym wyśmiewała mówiąc:

I gdzie Ty się w to ubierzesz?

Na początku lat 2000 nastała moda na Hip – Hop oraz szerokie spodnie. Nie ukrywam, ale słuchając tej muzyki, zacząłem się z nią utożsamiać. Takim sposobem zacząłem ubierać się jak skate, co bardzo nie podobało się mojej mamie, która chciała abym chodził w sweterku w serek i czesał grzywkę na boczek. Moje fryzury też jej się nigdy nie podobały. Ile było krzyku, kiedy pierwszy raz ogoliłem się na łyso! Matka tydzień się do mnie wtedy nie odzywała. Moja mama należała do przeciętnych zjadaczy chleba, których życie kręci się wokół pracy i domu. Praca – dom – dom praca, tak jak u mnie szkoła – dom – dom – szkoła. Prowadząc taki monotonny tryb życia nie zaznała w swoim życiu jakiś wielkich sukcesów. Pracę nauczycielki dostała w latach 80’, w której przepracowała, aż do emerytury. Z racji tego, że była nauczycielką, dostała również przydział na mieszkanie, które w późniejszym czasie wykupiliśmy i wsio! Nigdy nigdzie nie była, nic w życiu nie zobaczyła, niczego nie doświadczyła. Wszystkie pieniądze zawsze inwestowała w nasze mieszkanie, które było i nadal jest jej oczkiem w głowie oraz we mnie. Prawdę mówiąc, prowadząc taki rutynowy tryb życia, nie ma się czym pochwalić przed ludźmi, bo ile można pokazywać w kółko nowe meble? Jedynym sukcesem mojej matki byłem ja, dlatego też bardzo często lubiła chwalić się moimi sukcesami przed rodziną, koleżankami czy sąsiadami. A na jakim polu może odnosić sukcesy uczeń podstawówki? Oczywiście, że tylko na polu szkolnym. Moja mama lubiła się chwalić przed koleżankami z pracy czy przed ciotkami moimi zeszytami, pracami domowymi czy ocenami. Przez to czułem ciągle na sobie presję bycia najlepszym we wszystkim, żeby tylko jej nie zawieść. W taki sposób wpadłem w chorą rywalizację na oceny z dziećmi mojej matki koleżanek. Moja matka rywalizowała ze swoimi koleżankami, a ja rywalizowałem z ich dziećmi. Najbardziej przejebane miałem z córką Bożeny, która chodziła ze mną do klasy, a jej matka pracowała z moją matką. Magda, to była rasowa kujonica. Jedna z najlepszych uczennic w klasie. Dzięki niej moja matka wszystko wiedziała, co się dzieje w klasie, do której chodzę. Wiedziała o wszystkim! Łącznie o rzeczach, które chciałem przed nią zataić. Bardzo często moja matka porównywała mnie do Magdy mówiąc:

-Spójrz na Magdę! Ile się ta dziewczyna uczy!

-Magda dostała 6, a Ty tylko 3

-Magda uczy się do późnego wieczora, a Ty tylko kilka godzin.

Niby zlewałem te porównania, ale kiedy wkroczyłem w dorosłe życie, w którym nie bardzo mi się układało, te porównania były bardzo dla mnie dołujące. Naprawdę dołujące było słyszeć:

Spójrz na dzieci wujka Sławka! Każde z nich pracuje, a Ty?

-Tomek kupił sobie nowy samochód, a Ty nawet prawa jazdy nie masz!

-Zobacz jak Marek się dorabia!

-Hubert zaraz będzie się żenił.

-Przemek ma już drugie dziecko w drodze.

-Andrzej ma nową dziewczynę, a Ty?

-Marta robi drugi kierunek studiów! A potem idzie na podyplomowe. Ambitna dziewczyna. Wie czego chce od życia, dąży do celu, a Ty? Żyjesz z dnia na dzień.

-Syn kulawego właśnie kupił mieszkanie w Warszawie, a Ty?

-Wszyscy już mają pozakładane rodziny, żony, dzieci, a Ty?

-Spójrz na syna sąsiadki! Nie w głowie mu jakieś imprezki. Chłopak twardo stąpa po ziemi.

-Zobacz jak się inne dzieci ustawiają! Wyjechali do Warszawy, robią karierę, a Ty po wyższych studiach poszedłeś pracować do McDonalda.

-Syn woźnej ode mnie z pracy, dostał pracę w wojsku! Zobacz jak się chłopak zakręcił. Spójrz jak się chłopak ustawił, a Ty?

O ile będąc młodym puszczałem sobie koło dupy te jej jakieś porównania, to będąc dorosłym owe porównania dawały mi bardzo mocno do myślenia, pokazując, że grzęznę w miejscu, podczas gdy życie moich przyjaciół, kolegów, znajomych poszło mocno do przodu. Było to naprawdę bardzo dołujące. Czułem się jak gówno i nieudacznik życiowy w jednym, który na każdym kroku jest informowany o tym przez własną matkę, poprzez właśnie tego typu porównania. Moja mama również tak się czuła, ponieważ nie miała czym się pochwalić przed ludźmi, którzy widząc ją na mieście ciągle się pytali o mnie, mimo że dobrze wiedzieli, że u mnie jest chujowo. Takim sposobem mogła tylko słuchać o sukcesach dzieci swoich koleżanek i ze smutkiem w oczach im gratulować porównując ich życie do mojego.

Wchodząc w dorosłe życie zderzyłem się z rzeczywistością, w której nie potrafiłem podjąć żadnej decyzji bez matki. Ciągle się wahałem. Wahałem się na każdym kroku, ponieważ zawsze wszystko robiłem w mniemaniu matki źle. Przez to nie byłem stanowczy oraz asertywny. Nie potrafiłem walczyć o swoje, gdyż na wszelkie sposoby unikałem konfrontacji z ludźmi kosztem nawet swojej straty. Wolałem stracić, niż się z kimś kłócić, ponieważ nie potrafiłem w pewny i stanowczy sposób bronić swojego zdania. Zresztą praktycznie we wszystkim byłem niepewny, jak miałem świadomość, że osoba trzecia patrzy mi na ręce. Nie wychylałem się, byłem pokorny. Jak coś robiłem, to na na każdym kroku zastanawiałem się czy to robię dobrze, bo w głowie miałem zakodowane, że zawsze coś robiłem źle. Takim sposobem nie potrafiłem podjąć jakiejkolwiek decyzji, gdyż bałem się, że podejmę złą. Ciągle się do kogoś porównywałem. Nie potrafiłem odnaleźć się między nowymi ludźmi, bo w głowie miałem przekonanie, że nie pasuję do nikogo. Gubiłem się w prostych sprawach życia codziennego. Nie potrafiłem niczego ogarnąć samemu. Nie potrafiłem nic załatwić. Trzeba mi było wszystko pokazywać palcem i ciągnąć za rękę jak dziecko. Jak przyszło mi załatwić jakąś sprawę w urzędzie czy w banku, to trzęsłem się ze strachu, bo nie wiedziałem jak mam to zrobić, gdzie się udać, o co zapytać. Podobnie było na uczelni. Na samą myśl, że mam rozmawiać z dziekanem w mojej sprawie, ogarniał mnie blady strach. Bałem się kontaktu z drugim człowiekiem. Jak zamawiałem pizze przez telefon, to stresowałem się tak jakbym dzwonił po hawajską do samego Papieża. Manualnie też byłem w pewien sposób ograniczony. Również i to zabierało mi pewność siebie w drobnych sytuacjach życia codziennego. Przez pół mojego życia we wszystkim wyręczała mnie moja matka. Nawet w tych najdrobniejszych sprawach takich jak robienie śniadań, obiadów czy kolacji. Jak byłem głodny, to krzyczałem z drugiego pokoju:

-Mamo! Zrób mi coś do jedzenia!

Jak chciało mi się pić, to wołałem:

Mamo zrób mi herbaty / kawy / nalej mi soku!

I kochająca matka robiła wszystko o co ją poprosiłem z dostawą do pokoju. Takim sposobem dbała, aby jej jedyny synuś przypadkiem nie oderwał się od nauki. Wszystko zawsze miałem na tacy podane. Wszystko miałem na gotowe. Nie ukrywam, że było to dla mnie bardzo wygodne, ale jaki był tego długofalowy skutek? Moja organizacja pracy pozostawiała wiele do życzenia. Jak coś robiłem, to zawsze robiłem to niedokładnie. Nie ważne czy smarowałem chleb masłem, sprzątałem mieszkanie czy zmywałem naczynia. Mieszkając na studiach w Warszawie, lokatorzy często wkurwiali się na mnie, że nie zmywam dokładnie naczyń po sobie. Zawsze też coś musiałem rozlać, rozsypać czy upuścić. Moja ex pod koniec naszego związku zarzuciła mi, że mam dwie lewe ręce do wszystkiego.

Takim sposobem, na każdym kroku ogarniał mnie irracjonalny strach, który był trudny dla mnie do wytłumaczenia. Przeważnie powstawał wtedy, kiedy miałem styczność z NOWYMI RZECZAMI. Nowymi miejscami, w których się gubiłem, nowymi osobami, z którymi nie potrafiłem nawiązać kontaktu, z nowymi znajomościami, z którymi nie potrafiłem się dogadać, czy nowymi obowiązkami, którym nie potrafiłem sprostać. Nie wiedziałem skąd się ten strach u mnie bierze. W sumie to nawet się nad tym nie zastanawiałem. Na tamten czas jeszcze nie wiedziałem, że mam poważny bałagan w głowie, który trzeba czym prędzej posprzątać. Na tamten czas nie zdawałem sobie sprawy, że mam poważny problem, który jak najszybciej muszę rozwiązać. Nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji, brnąłem dalej w mentalne bagno, a jedynym sposobem na to, aby nie czuć strachu było co?

-Ucieczka?

Tak! Ucieczka, poprzez ODPUSZCZANIE, REZYGNOWANIE, PODDAWANIE SIĘ i ZWLEKANIE dosłownie ze wszystkim co sprawiało, że czułem ten irracjonalny strach w jakiejś sytuacji. Kiedy poczułem jakiś dyskomfort, to od razu odpuszczałem, aby poczuć się lepiej. Pewnego razu postanowiłem poszukać pracy i roznieść CV po różnych firmach, co wymagało nawiązania nowego kontaktu z drugim człowiekiem. W momencie wejścia do nowej firmy czułem nagle irracjonalny strach, który kazał mi odpuścić szukanie pracy, co też robiłem odwracając się przed drzwiami firmy na pięcie. Takim to sposobem moja przeszłość, wpływała na ówczesną teraźniejszość, w której ciągle UCIEKAŁEM. Teraźniejszość, w której nie realizowałem celów, nie spełniałem marzeń, a dodatkowo potykałem się o własne życie. Wystarczyło tylko, że poczułem drobny dyskomfort, strach i niepewność w głowie i już odpuszczałem, byle tylko poczuć się znów dobrze.

Takim to sposobem wszystkie problemy jakie na mnie spadły, zamiast je rozwiązywać, to zamiatałem pod dywan. Był problem, więc go zamiotłem i już w mojej głowie go nie było, ale w moim życiu on istniał nadal. W taki sposób ono moje mocno kulało. W taki sposób ślizgałem się przez życie, mocno je sobie utrudniając. Pamiętam jak z jakiś dobry rok bujałem się z zaliczeniem jednego przedmiotu na studiach, którego nie potrafiłem zaliczyć z braku pewności siebie. Nie potrafiłem tego zrobić, ponieważ kiedy przyszło już do zaliczenia, to nagle odpuszczałem, gdyż sam przed sobą stwierdzałem, że nie czuje się jeszcze odpowiednio na siłach ze swoją wiedzą, mimo iż książkę znałem wręcz na pamięć. Po prostu bałem się wejść do pokoju katedry i zaliczyć zaległe kolokwium. Takim sposobem potrafiłem uczyć się na zaliczenie tygodniami, pójść o 4.00 rano na pociąg, pojechać 200 km na dyżur, aby zaliczyć to ciągnące się za mną kolokwium i koniec końców osrać po raz kolejny zbroję i zawrócić tuż przed samymi drzwiami katedry. I tak robiłem co dwa tygodnie. Jechałem i wracałem mówiąc rodzicom, że znów ten profesur pierdolony uwziął się na mnie i odesłał z kwitkiem.

A co na to Twoi rodzice?

Patrzyli się na mnie jak na jakiegoś jełopa, który jeździ co dwa tygodnie zaliczyć egzamin i nie może tego zrobić. Moi koledzy i koleżanki ze studiów również mi się dziwili, że oni nie mieli problemów z zaliczeniem, tylko ja mam ciągle takie trudności. A mi przecież głupio było powiedzieć, że za każdym razem osrywam zbroję przed drzwiami katedry i rezygnowałem. Przedmiot ten zaliczyłem dopiero na ostatnią chwilę, mając już nóż na gardle. Z zaliczenia dostałem 3, bo znając całą książkę na pamięć, mierzyłem tak nisko. Te marne 3 prawdopodobnie dostałbym również rok wcześniej, tylko, że zamiast wtedy wejść do pokoju i zaliczyć zaległe kolokwium, tak jak to robili moi koledzy i koleżanki, to ja za każdym razem odpuszczałem. Odpuszczałem, ponieważ czułem się niepewnie w tym kontekście ze swoją wiedzą.

Na studiach poznałem kolegę, który załatwił mi płatne praktyki w dziale prawnym firmy jego ojca. Takim to sposobem, zupełnie przypadkiem los uchylił mi drzwi do prawniczej kariery. Wystarczyło tylko przez nie przebiec łapiąc doświadczenie. W tamtych czasach, mało który student prawa mógł sobie pozwolić na jakiekolwiek płatne praktyki. Bardzo ciężko było się dostać na jakiekolwiek praktyki za darmo, a co tu mówić o płatnych. Dla większości studentów prawa było to marzenie ze ściętej głowy. Mi ta sztuka się udała. Co prawda po znajomości, ale tak się realizuje swoje cele i marzenia. Z pomocą innych ludzi. Nie ukrywam, że przez chwilę byłem bardzo szczęśliwy. Z radości zadzwoniłem do moich rodziców i poinformowałem ich, że za chwilę zaczynam płatne praktyki w dziale prawnym poważnej firmy. Rodzice zaczęli się cieszyć, a mama, jak to mama, nie wytrzymała ciśnienia i zadzwoniła do ciotki, aby przekazać jej dobrą nowinę i pochwalić się swoim sukcesem, będącym moim sukcesem. Przez chwilę czułem się jak w siódmym niebie. W siódmym niebie również czuli się moi rodzice, którzy gratulowali mi przez kilka dni nowej pracy. Niestety wszystko co dobre, szybko się kończy. Tak było również i w tym przypadku. Bodajże drugiego dnia pracy, ucząc się schematów i procedur jakimi rządziła się ta firma, usłyszałem od jednej pracownicy uszczypliwe słowa na temat wykonywanej przeze mnie pracy, a właściwie to jej organizacji. Krótko mówiąc na 10 osób pracujących w tym dziale, znalazła się jedna, której nie przypasował mój bałagan na biurku, w którym się gubiłem i oczywiście musiała to głośno skomentować. Słysząc słowa krytyki na swój temat, znów się zagotowałem, wkręcając sobie w głowę, że NIE NADAJE SIĘ DO TEJ PRACY. NIE PASUJĘ DO TYCH LUDZI. I ta myśl narastała we mnie pompując odpustowy balonik w mojej głowie. Pod koniec drugiego dnia pracy znów usłyszałem od tej osoby uszczypliwy komentarz, który był skurwysyńską igiełką przebijającą balonik, który pękł, a wraz z nim pękłem i ja. I co zrobiłem?

-Znów odpuściłeś!

Tak! Znów zagrałem hymn tirówek, dając dupy koncertowo i jak szczur uciekłem z firmy bez podania powodów mojej rezygnacji. Po prostu wstałem i wyszedłem już nie wracając. Po tym jak odjebałem taki numer, przez kilka dni starano się ze mną skontaktować, aby wyjaśnić zaistniałą sytuację i dowiedzieć się co było powodem mojej rezygnacji i takiego mojego zachowania. A co ja zrobiłem? Nawet nie odbierałem telefonu. Unikałem kontaktu! Nie odbierałem go nawet od mojego kolegi, który załatwił mi te praktyki. Nie robiłem tego bo się BAŁEM! Bałem się konfrontacji. Bałem się powiedzieć prawdę. Zabrakło mi pewności siebie, aby przyznać się, że zrezygnowałem sam z płatnych praktyk tylko dlatego, aby poczuć się odrobinę lepiej tylko na chwilę. A prawda była taka, że nie wytrzymałem ciśnienia, gdyż przerosły mnie obowiązki na moje własne życzenie. Nawet NIE WALCZYŁEM! NIE STARAŁEM SIĘ! Tylko od razu odpuściłem zamiatając znów wszystko pod dywan. I tradycyjnie rodzicom ściemniłem, że w pracy znów się ktoś na mnie musiał uwziąć i wszyscy są winni, tylko nie ja. Rodzice oczywiście przestali mi już wierzyć, tylko łapali się za głowę pytając się:

Synu! Co jest z Tobą nie tak?

Podobne pytanie zadał mi mój kolega, który załatwił mi pracę w firmie ojca, jednocześnie ręcząc za mnie. Oj! Usłyszałem od niego niezłą wiązankę, która mocno wwierciła mi się do głowy. Był bardzo rozczarowany moją postawą i od tamtej pory nasze relacje mocno się oziębiły. W sumie to się zakończyły na dobre. Uciekając od problemów może i poczułem się na chwilę odrobinę lepiej, to w końcowym rozrachunku czułem się jak śmieć, wiedząc, że właśnie spierdoliła mi szansa na zrobienie kariery w dużej firmie. Ja w tamtym czasie nadal nie wiedziałem – co ze mną jest nie tak. Nawet po takim frajerskim wybryku. Już wtedy powinna zapalić mi się czerwona lampka w głowie. Jednak ja dalej nawet nad tym się nie zastanawiałem, tylko winę za wszystko zwalałem na wszystkich, tylko nie na siebie:

Co ze mną jest nie tak? Nic! Pizda się na mnie uwzięła! Nie pasowało jej to, że pomieszałem dokumenty – tłumaczyłem się nieudolnie przed rodzicami.

I tak to wyglądało dzień w dzień, tydzień w tydzień, miesiąc w miesiąc, rok w rok. Wszystko co mogłem to odpuszczałem! Mówiłem sobie, że wstaje o 5.00 rano i idę biegać, jednak budziłem się o 9.00 i stwierdzałem, że jutro to zrobię, a potem pojutrze, za tydzień, za miesiąc, w nowy rok. Nie mogłem na sobie polegać, bo jak to mogłem robić polegając całe życie na matce i wszystkich dookoła? Jak mogłem to robić jak ciągle spierdalałem przed życiem jak zając? Dając dupy w drobnych sprawach życia codziennego, nie mogłem na sobie polegać w tych grubszych, które odpuszczałem. Wystarczył tylko drobny dyskomfort, wystarczyła tylko jedna zjebana osoba i już SZUKAŁEM DROGI UCIECZKI w swojej głowie. Wystarczyło tylko jakieś jedno niemiłe, oceniające mnie słowo nawet jakiegoś beja parkowego, które zazwyczaj sobie wkręcałem sam i już szukałem na siłę wytłumaczalnych słów swojej rezygnacji mówiąc:

-Bo ona była nie miła, więc…

-Krzywo się na mnie spojrzał i dlatego…

-Uwzięła się na mnie…

-Nie odpowiedziała mi dzień dobry…

W ogóle się nie uśmiechała. Dziwnie się patrzyła…

Takim sposobem zrezygnowałem w życiu z wielu rzeczy, z wielu kobiet oraz wielu możliwości, które mogłyby zmienić moje życie na lepsze. Takim sposobem nie wykorzystywałem szans dawanych mi przez los. Takim sposobem zawsze ktoś z moich przyjaciół, kolegów, znajomych, szukał kozła ofiarnego w mojej osobie. W taki sposób ludzie w tym kobiety włazili mi na głowę srając na mnie z góry.

Spytałeś się mnie wcześniej, dlaczego robiąc prawo jazdy, czułem przed instruktorem Sławkiem ten irracjonalny strach? Przecież to był zwykły kmiot! No właśnie dlatego, że w większości kontekstów mojego życia NIE MOGŁEM NA SOBIE POLEGAĆ, a to z kolei zaniżało moją wartość w swojej głowie. Mój umysł od razu mówił mi, że nie dam rady, nie pasuję tutaj, bo się do niczego nie nadaję! Nie ważne czego nowego bym się na tamtą chwile nie dotkną, to moja psychika reagowała na nowy kontekst irracjonalnym STRACHEM, z którym nie chciałem się nigdy zmierzyć, a więc ODPUSZCZAŁEM nie dając sobie szansy, aby opanować schematy, przepisy czy procedury rządzące się danym kontekstem. Nie ważne czego bym się dotknął, z kim rozmawiał, co chciał spróbować. Dlatego też PRZEDZIERANIE SIĘ PRZEZ BARIERĘ STRACHU JEST MNIEJ PRZERAŻAJĄCE, NIŻ ŻYCIE W CIĄGŁYM LĘKU, w którym żyłem przez większość mojego życia.

Tu leży odpowiedź na Twoje pytanie. Robiąc jakąkolwiek nową dla mnie rzecz, z miejsca czułem, że nie dam rady i te uczucie zabierało mi moją pewność siebie w sytuacji, w której jakiemuś kmiotowi coś nie pasowało w mojej osobie, pracy, umiejętnościach czy zachowaniu. Nie mając w głowie INNEGO POTWIERDZENIA SWOJEJ WARTOŚCI, tylko te nazbierana przez lata sytuacje, w których tylko UCIEKAŁEM, moje życie wyglądało, jak wyglądało. Zawsze i wszędzie czułem lęk. Takim sposobem z miejsca przestawałem być pewny siebie, myśląc o sobie jak o największym gównie, a nie wartościowym człowieku, który ma bardzo wiele do zaoferowania światu oraz ludziom. Takim sposobem przesypiałem swój pociąg do gwiazd, ciągle czekając na następny i następny i następny oczywiście ODPUSZCZAJĄC.

Teraz odpowiedz mi na jedno pytanie. Czy człowiek z takim życiem może być dla kobiety atrakcyjny?

– Oczywiście, że nie!

Dokładnie! I na własnej skórze się zacząłem przekonywać się, że jednak ładna buźka jaką podobno mam :):):) to nie wszystko w relacjach damsko – męskich, w których ewidentnie miałem problemy, które wynikały tylko i wyłącznie z zamiatanych pod dywan innych problemów w moim życiu. Kobiety nie chciały być częścią mojego życia pomimo mojego wyglądu. Ja nie znając źródła tej przyczyny, więc myślałem, że leży on w moim pechu. Jednak źródło moich problemów nie leżał w pechu tylko w mojej atrakcyjności życiowej, której PO PROSTU NIE BYŁO. Żadna atrakcyjna kobieta nie związałaby się ze mną na dłużej, niż kilka dni, po których wyszłaby cała prawda o mnie i moim życiu. Moje życie nie pasowałoby do jej. No wyobrażasz sobie atrakcyjną kobietę, która idzie przez życie przebojem z gościem, który na każdym kroku potyka się o swoje życie? Może i dobry byłby to scenariusz na komedię romantyczną z Karolakiem puszczanym w kinach w Walentynki, ale nie na scenariusz w realnym życiu. Czemu? Bo NIE MA PRAWA WZAJEMNOŚCI.

– Emocji jakie w tym czasie odczuwamy oraz wszystkich konsekwencji z tym związanych.

Pewność jak i niepewność siebie mogą wywoływać w Tobie różne emocje, które powodują różne konsekwencje w Twoim życiu.

-A prościej? Bo znów filozofa udajesz!

Przypomnij sobie co czujesz jak jesteś w czymś naprawdę pewny siebie? Jakie wtedy odczuwasz emocje?

– Główną moją emocją jaką wtedy odczuwam, to jest motywacja do działania.

Dokładnie! Jak jesteś pewny siebie, to masz motywację do działania. Masz chęci coś zrobić i nierzadko nie możesz się czegoś doczekać, emanując przy tym entuzjazmem. Jak jesteś pewny siebie to czasami masz wielką ochotę, a nawet potrzebę pochwalić się przed wszystkimi znajomymi swoimi umiejętnościami w jakimś kontekście. Jak jesteś pewny siebie, to po prostu DZIAŁASZ, albo masz wielkie CHĘCI DO DZIAŁANIA. To co jeszcze cechuje pewność siebie, to SPOKÓJ, WYCISZENIE oraz OPANOWANIE, w każdym kontekście życia codziennego, z którym będziesz miał styczność. Będąc pewnym siebie człowiekiem, jesteś wewnętrznie spokojny i opanowany nawet wtedy kiedy się boisz. Nikt, ani nic nie jest wstanie łatwo Cię podburzyć, zdenerwować czy sprawić, abyś zaczął czuć się źle. Naprawdę będzie to nie lada sztuka, aby tego dokonać i jeśli komuś to się uda, to widocznie znalazł Twój słaby punkt, nad którym powinieneś popracować.

– Czyli pewny siebie facet niczego się nie boi? Pewny siebie facet w ogóle nie czuje strachu?

Nie! To nie jest tak, że pewny siebie mężczyzna w ogóle nie czuje strachu. Jakby tak było to kazałbym mu udać się do specjalisty, ponieważ to nie jest normalne. Pewny siebie mężczyzna czuje strach, ale pomimo strachu DZIAŁA! Pomimo strachu czuje motywację do podjęcia wyzwania. Poziom strachu mężczyzny wewnętrznie pewnego siebie jest inny, niż osoby niepewnej czy bez pewności. Nie jest to strach, który jest irracjonalny. Nie jest to strach, który zamienia się w panikę. Nie jest to strach, który paraliżuje. Nie jest to strach, który odbiera rozum i włącza pierwotne instynkty przetrwania, zmuszające do spierdalania przed każdym problemem jaki tylko pojawi się na drodze. Pewny siebie mężczyzna czując strach DZIAŁA, bo nie ważne co się zdarzy, on ma pewność, że ZAWSZE DA RADĘ i koniecznie CHCE TO SPRAWDZIĆ. Pojawia się tu emocja ciekawości, aby się przekonać czy da się w czymś radę. Można powiedzieć, że pewny siebie mężczyzna lubi strach. Lubi go czuć i żyć z nim za pan brat. Ta niepewność, ta ciekawość co może się zaraz stać, dodaje mu adrenaliny i napędza do działania. Można powiedzieć, że wręcz podnieca.

Pewność siebie to poczucie, że na sobie można zawsze polegać. Pewnego siebie mężczyznę, charakteryzuje poziom trudności, z którego startuje. Pewnego siebie mężczyznę charakteryzują głębokie wody, na które zawsze się rzuca, zazwyczaj w pierwszej kolejności, BEZ KALKULACJI i oglądania się na innych. Pewny siebie mężczyzna chce być zawsze PIERWSZY, który przeciera szlaki i jednocześnie NAJLEPSZY, bo ma taką ambicję. Takim sposobem osiąga bardzo szybko sukcesy na wszystkich polach swojego życia, jakich tylko się nie dotknie. Nieważne czy to będą relacje damsko – męskie, życie zawodowe czy osobiste. Pewny siebie mężczyzna zawsze WYSOKO MIERZY i nie zadowala się byle czym. Byle jaką pracą, byle jakimi zarobkami, byle jakimi znajomościami oraz byle jakimi kobietami. Ma zawsze ambitne cele do zrealizowania, które niekiedy są dla wielu NIEMOŻLIWE do zdobycia. Pewny siebie mężczyzna nie ma problemów, tylko jak już to ma WYZWANIA, którym chce sprostać. Pewny siebie mężczyzna chodzi własnymi ścieżkami, których wydeptanych ma bardzo dużo w swoim życiu. Jednocześnie cały czas tworzy nowe, robiąc nowe rzeczy, których się boi. Pewny siebie mężczyzna nie buduje swojej pewności kosztem innych ludzi, pieniędzy, wyglądu fizycznego czy dóbr materialnych, tylko kosztem nowych, wydeptanych ścieżek w życiu, które sobie każdego dnia tworzy.

-A niepewny siebie facet czym się charakteryzuje?

Niepewny siebie facet charakteryzuje się tym, że jak w jakimś kontekście czuje strach, to zazwyczaj przejawia się on poprzez WAHANIE i KALKULACJĘ. To z kolei prowadzi go do ZWLEKANIA i odciągania wszystkiego na ostatnią chwilę4. I kiedy dojdzie już do punktu kumulacyjnego, którym zazwyczaj jest nóż na gardle, to ma wtedy tylko dwa wyjścia. Albo przełamie strach i zacznie działać, albo tego nie zrobi i odpuści zamiatając problem pod dywan. W praktyce niestety jest jednak tak, że im z czymś dłużej zwlekamy, tym istnieje większe prawdopodobieństwo, że coś odpuścimy, poddamy się czy z czegoś zrezygnujemy5. Czemu? Ponieważ takim sposobem dajemy sobie czas nie na działanie, tylko na rozmyślanie i niepotrzebne analizy, podczas, których do głowy zazwyczaj zaczynają dochodzić różnego rodzaju wymówki, serwowane nam przez nasz własny umysł czy osoby trzecie. Pod wpływem tych wymówek człowiek najczęściej odpuszcza i zaczyna usprawiedliwiać te odpuszczenie we własnych oczach, mówiąc:

No nie będę się ośmieszał6! Dopiero co robotę skończyłem, jestem spocony i mam tylko 20 zł w portfelu. W takim stanie, taka kobieta jak ona nie zgodzi się wyskoczyć ze mną na kawę. Co ona sobie o mnie jeszcze pomyśli? Zresztą gdzie ja ją zabiorę za te 20 zł? Nie ma co się ośmieszać startując do takiej laski z 20 zł w portfelu po całym dniu pracy. Za tydzień wypłata, to będzie pełny portfel, kupie sobie też nowe ciuchy, pójdę do fryzjera i w pracy będę pracował tak, aby się nie spocić i wtedy na pewno do niej podejdę. Dziś nie jestem gotowy! Zrobię to na pewno za tydzień po wypłacie.

Brzmi znajomo? W taki właśnie sposób ludzie najczęściej odpuszczają swoje plany, cele, marzenia, kobiety. Czując strach w jakimś kontekście, zamiast działać, to zaczynają się wahać. Wahając się zaczynają analizować sytuację z ich logicznego punktu widzenia, a wtedy ich logiczny rozum otwiera się jak puszka Pandory i zaczyna przypominać im o wszystkich, podobnych sytuacjach z przeszłości, w których w identyczny sposób DALI DUPY. I kiedy dojdzie już do wypłaty, a człowiek będzie po fryzjerze ostawiony jak stróż w Boże Ciało, to widząc tą samą atrakcyjną kobietę znów zacznie się wahać, mówiąc:

No niby jestem po wypłacie, byłem u fryzjera i w pracy pracowałem tak, aby się tylko nie spocić, jednak nie posprzątałem w pokoju. Co będzie jak się zgodzi pójść ze mną na kawę, a potem do mnie? Co potem? Przecież nie może zobaczyć mojego bałaganu, bo co sobie o mnie pomyśli? Kurwa! Znów zacząłem się pocić od tego myślenia i analizowania! Nie! Nie teraz! Jeszcze nie dziś! Jeszcze pomyśli, że się nie myje! Wszystko przez to, że nie posprzątałem pokoju. Dobra! Zrobisz tak! Następnym przy następnej wypłacie pójdziesz do fryzjera, uszyjesz sobie garnitur na miarę i zamówisz firmę sprzątającą do domu! Wtedy już na bank podejdę do niej!

Tak to mniej więcej wygląda. Im częściej z czymś zwlekasz, tym wymyślasz coraz to nowe, coraz to bzdurne argumenty i usprawiedliwienia, aby czegoś jednak nie zrobić. Bardzo to uogólniłem, ale w sumie kiedyś miałem podobnie. Upatrzyłem sobie pewną blondyneczkę, do której przybierałem się przez kilka miesięcy, jak pies do jeża. Kiedy już miałem do niej podejść, to w głowie pojawiały mi się wymówki, aby tylko tego nie zrobić. Im dłużej zwlekałem, tym te wymówki były coraz bardziej pojebane, aż w końcu zobaczyłem ją jak idzie za rękę z gościem, który krótko mówiąc wyglądem to nie grzeszył. Najlepsze w tym wszystkim było to, że moim powodem ciągłego zwlekania w tej sytuacji, był właśnie mój wygląd. Raz wkręciłem sobie, że mam brudne buty, drugi raz, że jestem po pracy i jestem spocony, za trzecim razem, że nie mam kasy w portfelu, a za czwartym razem, że mam za długie włosy i pogniecioną koszulę. A ona pokazała się publicznie z gościem z zaschniętym żelem na włosach, co z daleka wyglądał jak łupież i poplamionej bluzie z kapturem. Przy nim wyglądałem jak Cristiano Ronaldo przy dzwonniku z Notre – Dame, a jednak przez moje zwlekanie, to dzwonnik z Notre – Dame zakosztował jej seksownego ciałka. W taki sposób przespałem swój kolejny pociąg do gwiazd i do dziś mnie serce boli jak ich widzę razem.

Jak to ktoś kiedyś mądrze powiedział Bertrand Russel – „to smutne, że głupcy są tak pewni siebie, a ludzie mądrzy tak pełni wątpliwości”.

W relacjach damsko – męskich ludzie mądrzy zawsze dostają po dupie, ponieważ ciągle coś analizują, tym samym szukając logiki, tam gdzie jej nie ma. A głupcy? Głupcy zamiast analizować i tym samym zwlekać, to działają. I to jest właśnie powód dlaczego czasem widzisz naprawdę jebitnych kretynów z atrakcyjnymi kobietami i dziwisz się, pytając sam siebie :

Co ona w nim widzi? Przecież to debil!

Może i debil, ale miał jaja by działać, a nie rozmyślać o chuj wie o czym. Osoba niepewna siebie, nie czuje jako takiego strachu, tylko jak już to NIEPOKÓJ. Niepokój, który sprawia, że zaczynają się WAHAĆ. Im dłużej się waha, tym niepokój zaczyna w jej głowie narastać, aż w pewnym momencie przechodzi w STRACH. Strach, który sprawia, że najczęściej taka osoba ODPUSZCZA. Odpuszcza, jednocześnie przed samym sobą się usprawiedliwiając. Pewny siebie mężczyzna czując strach działa, bo nie ważne co się zdarzy, on ma pewność, że zawsze da radę i koniecznie chce to sprawdzić czy ma racje. Niepewny siebie facet waha się, ponieważ NIE WIE CZY DA RADĘ. Nie jest tego pewien. Ma wątpliwości i nie bardzo chce się o tym przekonać, ponieważ boi się konsekwencji swojego działania. Niepewny siebie facet waha się, ponieważ myśli nad konsekwencjami. Zastanawia się – co będzie jak nie dam rady? A co będzie jeśli tę radę dam? Czy wytrzymam presję? Czy sobie poradzę z nowymi obowiązkami? Czy utrzymam związek? Czy dogadam się z nowymi ludźmi? Pewny siebie mężczyzna koniecznie chce to sprawdzić, nie myśląc za bardzo o konsekwencjach swojego działania, a niepewny siebie mężczyzna głównie skupia się na konsekwencjach swojego ewentualnego działania, ciągle myśląc, a co będzie jeśli…

Moim zdaniem ludzie czują strach właśnie przed konsekwencjami i dlatego są niepewni siebie

Zgadzam się z Tobą. Większość ludzie jest niepewna siebie ze względu na konsekwencje jakie mogą ich spotkać z tytułu ich działania. Ludzie czują strach przed konsekwencjami swojego działania, dlatego się wahają, rozmyślają, kalkulują czy od razu odpuszczają. Oni boją się konsekwencji podjętego ryzyka, których mogą nie udźwignąć. I dobrze sobie z tego zdają sprawę. Dlatego większość osób boi się zejść z wydeptanej ścieżki, którą podążają w życiu, ze względu na ewentualne konsekwencje jakie na nich mogą spaść na nowej drodze życia. Konsekwencje, po których mogą się już nie podnieść. Tak im się przynajmniej wydaje. Takie mają przekonania. I dlatego większość ludzi boi się jakichkolwiek zmian w swoim życiu, ponieważ nie wiedzą czy sobie poradzą z ich konsekwencjami.

Kiedy na kursie prawa jazdy Sławek kazał mi wyjeżdżać od razu z ośrodka na ulicę, to obleciał mnie blady strach. Bałem się to zrobić, ponieważ nie czułem się pewnie ze swoimi umiejętnościami jazdy. Dla mnie to było jeszcze zbyt wcześnie. Osobiście myślałem, że najpierw sobie pojeżdżę po placu, a dopiero potem wyjadę na ulicę. Niestety Sławek miał inne plany co do mnie, którym chcąc nie chcąc, musiałem stawić czoła. Jednak trudno mi było stawić czoła planom Sławka, ponieważ nie czułem się za dobrze ze swoimi umiejętnościami. Tym samym bałem się nieprzyjemnych konsekwencji w moim życiu, jakie mogą z tego tytułu wyniknąć. Bałem się, że coś zepsuję w samochodzie i będę musiał odkupywać. Bałem się również, że kogoś potrącę lub spowodują jakąś kolizję czy wypadek. Bałem się konsekwencji mojego działania, ponieważ miałem w głowie przekonanie, że do niczego się nie nadaję. Tyle razy dawałem dupy w drobnych sprawach życia codziennego, więc dlaczego miałbym czegoś nie zjebać podczas nauki jazdy? Sławka osoba tak naprawdę była tylko wisienką na torcie strachu, która zamiast pomagać mi go opanować, to swoim zachowaniem jeszcze dolewała oliwy do ognia, mówiąc podniesionym głosem, ile warta jest skrzynia biegów, za którą szarpałem. To wszystko się skumulowało w jedną całość, robiąc mi rozpierdol w głowie.

Konsekwencje naszego działania są w zasadzie tylko dwie. Albo coś nam się UDA, albo coś nam się NIE UDA. Albo coś nam wyjdzie, albo coś nam nie wyjdzie. Albo odniesiemy zwycięstwo, albo odniesiemy porażkę. Dlatego też konsekwencje działania możemy podzielić na dwie grupy:

  • Strach przed konsekwencjami porażki:

Strach przed porażką objawia się tym, że boisz się, że znowu coś Ci nie wyjdzie. Boisz się przegrać, więc dlatego nie grasz, tylko jesteś bierny. Człowiek czujący strach przed konsekwencjami porażki, zwraca bacznie swoją uwagę na osoby trzecie i ich reakcje. Co one sobie o nim pomyślą? Jak one zareagują na jego porażkę? Jednocześnie porównuje się do nich. Większość facetów boi się podejść do obcej im kobiety i zagadać, ponieważ boją się porażki, więc dlatego nie podchodzą. Boją się reakcji kobiety. Boją się tego co ona im powie? Co ona sobie o nich pomyśli? Większość ludzi nie lubi odnosić porażek. Dlatego, żeby ich nie odnosić, to NIC NIE ROBIĄ w tym kierunku, albo ODPUSZCZAJĄ. W taki właśnie sposób nie odnoszą w swoim życiu żadnych porażek, ale również i nie odnoszą sukcesów, które są składową porażek. Prawda jest taka, że nie ryzykując odniesienia porażki w jakimkolwiek życiowym kontekście, Ty i tak RYZYKUJESZ. Ryzykujesz pozornie nie ryzykując. Ryzykujesz to, że odpuszczając teraz, w przyszłości również z czegoś zrezygnujesz, poddasz się czy odpuścisz. I to będzie tak naprawdę stanowiło dla Ciebie porażkę, a nie to, że coś Ci się nie udało. Jeśli podejmujesz działanie, to tak naprawdę nie ponosisz porażek. Podejmując działanie uczysz się nowych przepisów, schematów czy procedur, które stanowić będą dla Ciebie Twoje DOŚWIADCZENIE w jakimś życiowym kontekście. Podejmując działanie i popełniając błędy dające porażkę, wyciągasz z nich lekcje dla siebie na przyszłość. Konsekwencjami odniesionej porażki jest zawsze NAUKA. Być może będzie to sroga lekcja, ale zawsze lekcja. Konsekwencjami odpuszczenia działania, JEST ZAWSZE PORAŻKA.

– A jaki jest drugi element konsekwencji działania?

  • Strach przed konsekwencjami sukcesu:

Strach przed sukcesem objawia się tym, że obawiasz się sukcesu! Nie boisz się tego, że Ci się coś nie uda, tylko boisz się tego, że coś Ci się uda. Boisz się tego, co będzie jak Ci coś wyjdzie. Boisz się presji z tym związanej. Boisz się dostać awans w pracy, bo nie jesteś pewny czy sobie poradzisz na nowym stanowisku. Boisz się mierzyć wysoko, bo co będzie jak się uda? Co wtedy biedaku zrobisz? Co będzie jak się sobie wtedy nie poradzisz? Boisz również się zdobyć piękną kobietę, bo co będzie jak wylądujecie w łóżku i się nie sprawdzisz? Tego typu pytania sprawiają, że boisz się sukcesu. Takim sposobem będziesz zawsze od niego uciekał. Jednak uciekając przed sukcesem, będziesz odnosił porażki co może prowadzić do strachu przed konsekwencjami działania czyli kolejnej porażki. Widzisz jak się koło zatacza? Widzisz jak się ładnie wszystko łączy w całość?

Dlatego też bardzo dużo osób boi się podjąć jakiekolwiek ryzyko, które może pchnąć ich życie do przodu. Nie ryzykując, też się ryzykuje przeciętność, bo jak nic nie zmieniasz, to nic się nie zmienia. Osobiście jestem za podejmowaniem zdrowego ryzyka. Jak mawia motto Gdańska „ Nec Temere, Nec Temide” czyli odważnie, ale z rozwagą. Warto o tym pamiętać podejmując ryzyko, gdyż można pomylić głupotę z odwagą. Większość osób nie lubi podejmować ryzyka, a jak już je podejmuje to jest to głupie ryzyko.

Głupie ryzyko?

Znałem kiedyś kolesia, który na trzeźwo nie podszedł nigdy do żadnej kobiety, ponieważ bał się odrzucenia. Żeby to zrobić musiał się srogo napierdolić i Dopiero wtedy miał odwagę zagadać, jednak skutek jego podbojów był mizerny. Śmieszne w tym wszystkim jest to, że nie bał się robić innych głupich rzeczy jak chociażby jazda samochodem po pijaku. Bał się odrzucenia przez kobietę, ale nie bał się konsekwencji jazdy po pijaku. Podchodząc do kobiety można tylko zyskać, a jeździć po pijaku co możesz zyskać? Możesz tylko stracić! STRACIĆ DOSŁOWNIE WSZYSTKO co masz i co kochasz, jak Cię zamkną na 15 lat za spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym będąc pod wpływem. Podobnie może jest z Tobą. Jeżdżąc po pijaku to się nie bałeś i jak wypiłeś to śmiało prowadziłeś samochód. Podobnie nie bałeś się robić innych głupich rzeczy, które mogłyby mieć negatywne konsekwencje w Twoim życiu, ale boisz się podejść do kobiety i zagadać? I to jest właśnie śmieszne, że ludzie boją się podjąć zdrowe ryzyko, ale za to nie boją się podejmować głupich i nieodpowiedzialnych decyzji. To jest śmieszne jak ludzie w zwykłych sprawach życia codziennego są zagubieni, niepewni siebie, wahają się na każdym kroku i odpuszczają rzeczy dla nich ważne, a nie boją się podejmować głupich decyzji, które mogą zmieść ich życie z planszy, niczym wiatr warcaby. Osobiście jestem tego idealnym przykładem. Mimo, że znałem książkę na pamięć, to bujałem się z jednym przedmiotem blisko rok, ponieważ obawiałem się konsekwencji niezaliczenia przeze mnie tego egzaminu. Bałem się, że jak dostanę 2, to zostanę niedopuszczony do egzaminu końcowego i tym sposobem będę zmuszony wziąć warunek na przyszły rok, który będzie mnie kosztował kilkaset złotych z kieszeni moich rodziców. Tego się bałem, ale nie bałem się w międzyczasie chodzić najebany po ulicy z narkotykami w kieszeni, drzeć mordę po pijaku i robić przypałowe rzeczy, które tylko zwracały na mnie uwagę Policji. Wystarczyło tylko jedno przeszukanie po kieszeniach przez organy ścigania i już mógłbym wtedy zapomnieć o tym moim zaległym egzaminie, warunku oraz jakimkolwiek studiowaniu, ponieważ z wyrokiem za umyślne przestępstwo, a tym bardziej narkotykowe, moje studiowanie prawa nie miałoby już dla mnie żadnego sensu. W wielu przypadkach brakowało mi pewności siebie, ale do robienia głupot miałem pewność siebie jak nikt inny.

Czym się jeszcze różni osoba niepewna siebie od osoby pewnej?

Poziomem trudności, z którego startują w każdym kontekście życia codziennego. Nie ważne czy to będą relacje z kobietami, szukanie pracy czy gra w szachy. Osoba niepewna siebie będzie miała wielkie obawy, aby od razu rzucić się na głęboką wodę, ponieważ nie będzie pewna czy sobie poradzi. W tym momencie zamiast działać pomimo strachu jak osoba pewna siebie, to będzie się wahała i kalkulowała. Będzie zazwyczaj chciała podjąć działanie swoim tempem, na spokojnie i bez nerwów, zaczynając z jak najniższego i jak najłatwiejszego poziomu w każdym aspekcie swojego życia, jednocześnie na każdym kroku wahając się czy aby przypadkiem jest już gotowa przejść na wyższy poziom7. Takim to sposobem będzie chciała dojść do pewności siebie na spokojnie. Takim sposobem będzie mierzyła w bardzo przeciętne kobiety, trenowała z najsłabszymi przeciwnikami czy starała się o mało ambitne i najmniej płatne prace8, nie myśląc w nich nawet o awansie. Jednym słowem jej życie będzie się toczyło bardzo powolnym tempem, a w niektórych życiowych kontekstach nawet stało w miejscu, podczas kiedy życie osoby pewnej siebie będzie leciało jak błyskawica prosto i przed siebie.

Osoba niepewna siebie nie jest skora do przecierania szlaków jako pierwsza. Nie będzie tego robiła, ponieważ będzie czuła strach przed nieznanym. Zazwyczaj będzie się wtedy oglądała na inną osobę, za którą ewentualnie podąży jak zobaczy, że wszystko jest ok, bezpiecznie i nic jej się nie stanie. Jest to nic innego jak zwykłe zwlekanie, spowodowane strachem przed nieznanym. Taki przykład można zauważyć w wielu sytuacjach życia codziennego, gdzie żadna osoba nie chce za bardzo się wychylić jako pierwsza i wtedy ogląda się na inną osobą, patrząc co ona zrobi w tej sytuacji. Najczęściej jest to jakiś autorytet, który podejmuje pierwszy działania oraz decyzje z nim związane, a potem reszta za nim podąża. Zdając jakikolwiek egzamin ustny na uczelni, nigdy jako pierwszy nie wszedłem odpowiadać, tylko zazwyczaj jako ostatni. To było moje zwlekanie w tej sytuacji, gdzie ciągle oglądałem się na kolegów ze studiów, wypytując o egzamin oraz pytania. Właśnie przez takie zachowanie bujałem się prawie rok z jednym przedmiotem, ponieważ jak nie potrafiłem odpowiedzieć na jedno pytanie, które Profesor zadał koledze, to stwierdziłem, że nic nie umiem, pomimo że znałem książkę śpiewająco. I w taki sposób zawsze nie byłem gotowy i odpuszczałem.

Kiedyś będąc w restauracji z moją dziewczyną i jej znajomymi, w pewnym momencie zaczęli grać muzykę do tańca. Taneczna muzyka leciała z dobre 20 minut, aż w pewnym momencie puścili moją ulubioną piosenkę z dzieciństwa Mr. President – Coco Jambo. Kiedy tylko usłyszałem ten hit lat 90’, to, od razu poderwałem się na równe nogi, chwyciłem dziewczynę za rękę i pomimo jej lekkich oporów wyciągnąłem do tańca. Nagle wszystkie oczy w restauracji zwróciły się na nas. Dostrzegłem również parę prześmiewczych uśmieszków z towarzystwa, w którym siedzieliśmy, którzy szturchając się, ukradkiem pokazywali na nas palcem. Oczywiście kto mógł się śmiać z sytuacji, w której biorę swoją dziewczynę na pusty parkiet do tańca w rytm hitów lat 90’? Oczywiście, że tylko parówy, które aby wyjść na parkiet i zrobić to co ja, to musiały zostać w ich głowie spełnione następujące dwa warunki. Musieli się najebać, aby nabrać odwagi oraz parkiet musiał zostać zapełniony już przez ludzi, ponieważ taniec na pustym parkiecie jest taki śmieszny, więc trzeba poczekać na innych. Jak zostały spełnione te dwa warunki, to wtedy i owszem, wychodzili na parkiet potańczyć, jednak wtedy to ja się mogłem z nich śmiać i z tego ich breakdanca po pięciu piwach.

Jeszcze Coco – Jumbo się nie skończyło, a już koło nas zaczęła tańczyć druga, a potem trzecia para, które jakby tylko czekały, aby ktoś pierwszy przetarł szlak i wyszedł na pusty parkiet tańczyć. Po nich dołączali kolejni i w taki właśnie sposób rozkręciła się impreza, która prawdę mówiąc zaczęła się od naszego tańca. Może i śmieszny przykład Ci teraz podałem, ale pełno jest takich sytuacji w życiu codziennym. Widać to na weselach, w pubach, restauracjach czy dyskotekach, gdzie ludzie nie wyjdą na parkiet zatańczyć, ponieważ nie chcą się wychylić, tylko oglądają się w tej sytuacji na inne osoby, które będąc pionierami, pierwsze coś zaczną, a oni ewentualnie dołączą. Czasem to wygląda tak jak stoją ludzie dookoła parkietu i tylko czekają, aby na niego wejść, ale nie chcą tego robić pierwsi. Tego typu można powiedzieć, że bzdurne sytuacje, tylko pokazują jak bardzo dużo osób jest tak naprawdę niepewna siebie.

A brak pewności siebie? Czym się charakteryzuje osoba bez pewności siebie?

Osoba pewna siebie w jakimś życiowym kontekście, pomimo strachu czuje się w miarę spokojnie i opanowanie, ponieważ jest pewna, że nie ważne co się zdarzy, to zawsze da radę. To sprawia, że pomimo strachu podejmuje działanie czego konsekwencją może być sukces, ale również może być i porażka. Osoba niepewna siebie w jakimś życiowym kontekście czuje lęk, który sprawia, że zaczyna zamiast działać, to się wahać. Zaczyna się wahać, ponieważ analizuję całą sytuację pod kątem konsekwencji. Co będzie jak się uda? A co będzie jak się nie uda. Im dłużej się waha, tym mocniej zaczyna się denerwować, a to sprawia, że staje się coraz mniej pewna siebie. I kiedy już nie ma wyjścia, to albo decyduje się na działanie, albo na odpuszczenie, co najczęściej ma miejsce w takich przypadkach. Zamiatając problem pod dywan, usprawiedliwia się przed samą sobą tym, że stara sobie na siłę uświadomić negatywne konsekwencje podjętego działania. Stara sobie przetłumaczyć, że ucieczka przed problemem była najlepszą dla niej decyzją. Osoba bez pewności siebie w jakimś życiowym kontekście, nie czuje spokoju, ani nawet lęku, tylko irracjonalny strach, który sprawia, że zaczyna od razu się mocno denerwować. I wtedy ani nie działa, ani się nie waha, tylko OD RAZU ODPUSZCZA, aby znów poczuć się komfortowo. Osoba bez pewności siebie od razu odpuszcza, ponieważ jest pewna, że NIE DA RADY. Ona jest tego pewna, że nie da rady, tak jak osoba z pewnością siebie jest pewna tego, że da radę. Skoro jest pewna, że nie da rady, to nawet się nie usprawiedliwia w swoich oczach, ponieważ przecież nie da rady. Jak nie da, to nie da, więc nie ma co z gówna bata kręcić.

I dlatego kazałeś mi zwrócić uwagę na to w jakich życiowych kontekstach jesteśmy pewni siebie, w jakich niepewni, a jeszcze w jakich coś odpuszczamy?

Tak! Naprawdę warto być w pełni świadomym tego, w jakich życiowych kontekstach jesteśmy pewni siebie i działamy, w jakich niepewni siebie i się wahamy, a w jakich życiowych kontekstach jesteśmy całkowicie bez pewności siebie, ponieważ odpuszczamy. Większość ludzi w ogóle się nad tym nie zastanawia. To będzie Twoja przewaga nad nimi. Jeśli w jakiejś sytuacji w życiu poczujesz strach, to będąc tego świadomym, będziesz wiedział co masz robić. Będziesz wiedział, że właśnie teraz masz zacząć działać i to BEZ WYMÓWEK. Jeśli tego nie zrobisz, to również będziesz wiedział co się zaraz stanie. A stanie się to, że zaraz zaczniesz się wahać, a potem najprawdopodobniej będzie odpust w Twoim wykonaniu. Odpust, który może Cię uczynić kolesiem bez pewności siebie w wielu życiowych kontekstach. Warto mieć tego świadomość.

Jak będę odpuszczał wszystko w swoim życiu, to będę bez pewności siebie w wielu życiowych kontekstach?

Tak! Tak to mniej więcej wygląda. Dając dupy w jednym kontekście, za chwilę możesz dać w drugim. A potem w trzecim, czwartym, piątym, szóstym, ponieważ w Twój umysł będzie Ci za każdym razem o tym przypominał, że skoro dałeś dupy wcześniej, to dlaczego nie miałbyś również dać dupy teraz? Na bank dasz. Na bank tak będzie, bo skoro dałeś dupy setki razy odpuszczając, to dlaczego miałbyś nie odpuścić teraz ten 101, a potem 102, 103? Po co się męczyć? Po co czuć ten strach skoro i tak wiesz już, że nie dasz rady? I tak to będzie wyglądało, że jak tylko poczujesz drobny dyskomfort w jakimś życiowym kontekście, to szybko odpuścisz, bo po co się męczyć? Nim się obejrzysz, a zauważysz, że zaczynasz czuć ten irracjonalny strach w różnych kontekstach życiowych, w którym nie powinieneś go czuć. Będzie to dla Ciebie chore, a dla osób postronnych wręcz śmieszne i to też będzie obniżało Twoją pewność siebie. Nim się obejrzysz, a irracjonalny strach będzie przechodził w panikę, nawet wtedy kiedy będziesz chciał zamówić pizze przez telefon. Będziesz chciał się zapisać na kurs tańca? Z irracjonalnym strachem w głowie, nigdy tam nie dotrzesz, bo za każdym razem będziesz odpuszczał przed drzwiami szkoły. Taki będzie Twój sposób na życie. Jedna wielka ucieczka przed wszystkim i przed każdym. W pewnym momencie usłyszysz od osób bliskich, tak jak ja kiedyś usłyszałem:

Co z Tobą jest nie tak? Ogarnij się człowieku!

I wtedy do Ciebie dotrze, że masz poważny problem w swojej głowie, który przekłada się na Twoje życie. Tym problemem będzie Twoja niska wartość siebie, która będzie na takim poziomie, że może pukać w dno od spodu. Skoro nie dałeś rady podejść do atrakcyjnej kobiety i do niej zagadać, to dlaczego miałbyś dać radę nawiązać relacje z drugim człowiekiem? Skoro nie dasz rady nawiązać relacji z drugim człowiekiem, to dlaczego miałbyś nawiązać je z kobietami? To tylko przykład, ale dobitnie pokazuje, że jeśli chcesz być dobry w relacjach damsko – męskich, to w pierwszej kolejności musisz być dobry w relacjach z ludźmi. Jedną z moich zasad, o których sobie jeszcze porozmawiamy jest to, żeby nie poznawać kobiet, tylko poznawać ludzi.

Warto umieć się dogadać z każdym i w każdych okolicznościach. Bez względu na wiek, płeć, narodowość, status społeczny, finanse, kolor skóry, orientację seksualną czy religie. Jeśli będziesz odpuszczał wszystko, to siłą rzeczy w kontaktach z ludźmi będziesz czuł ten irracjonalny strach, a co tu mówić jeszcze o kobietach? Gdzie nie spojrzysz, tam będziesz widział człowieka i czuł strach! Będziesz chciał coś załatwić? Będziesz czuł strach! Będziesz chciał z kimś porozmawiać? Będziesz czuł strach! Będziesz chciał coś kupić? Będziesz czuł strach! Będziesz chciał kogoś poznać? Będziesz czuł strach! Będziesz chciał zrealizować swoje plany, cele, marzenia? Będziesz czuł strach, ponieważ na drodze do naszych marzeń, stoi zawsze drugi człowiek, który może pomóc Ci je dogonić, jeśli będziesz miał dla niego wartość! Może również Ci utrudnić ich zdobycie, jeśli w jakiś sposób mu nie podpasujesz! Czując strach na każdym kroku, nie będziesz pasował do ludzi!

Atrakcyjny mężczyzna to pewny siebie mężczyzna. Pewny siebie, ponieważ pomimo strachu nie odpuszcza, tylko działa. To go napędza. Takim sposobem atrakcyjny mężczyzna nie boi się wyzwań i działa w każdym życiowym kontekście, w którym czuje dyskomfort czy strach. Atrakcyjny mężczyzna jest pewny siebie w naprawdę wielu życiowych kontekstach, ponieważ ma bardzo duże doświadczenia życiowe, które sprawiają, że on doskonale wie, że zawsze da radę. W kontekstach, w których jest niepewny siebie, nie odpuszcza, tylko działa jak zauważy, że zaczyna się wahać. Działa po to, aby za jakiś czas, w tym konkretnym kontekście, w którym zaczyna się wahać, stać się pewny siebie. Mężczyzna, który potyka się o własne życie, robi to ponieważ mało jest życiowych kontekstów, w których czuje się pewnie. Zazwyczaj jest niepewny siebie i przez to odpuszcza, rezygnuje, poddaje się, pogłębiając jeszcze mocniej brak pewności siebie. Różnica pomiędzy mężczyzną pewnym siebie i niepewnym siebie polega na ilości życiowych kontekstów, którym wyszli naprzeciw czując strach. Tylko na tym się różnią od siebie. Jak mówiłem Ci wcześniej, wszystko to przepisy, schematy, procedury, które rządzą się danym kontekstem. Im większa ilość opanowanych kontekstów tym większa pewność siebie na każdej płaszczyźnie życia. Możesz mi teraz powiedzieć, że mogą różnić się przeszłością, która wpływa na ich teraźniejszość. Możesz mi powiedzieć, że ktoś miał łatwiej w życiu i dlatego jest pewny siebie. Jednak to będą tylko wymówki, które definiują ludzi słabych. To będą tylko wymówki dla osób niepewnych siebie, aby usprawiedliwić w swoich oczach swój brak działania w jakimś życiowym kontekście.

– No dobra! Wszystko ładnie, wszystko pięknie, ale jak pracować nad swoją pewnością siebie?

Jak należy pracować nad pewnością siebie? Cały czas, każdego dnia i w każdych okolicznościach. Powtórzę jeszcze raz! W pierwszej kolejności trzeba mieć świadomość tego w jakich kontekstach sytuacyjnych w naszym życiu, jesteśmy całkowicie pewni siebie, czując tym samym spokój i opanowanie. W jakich kontekstach jesteśmy niepewni siebie, czując lęk i zawahanie, a jeszcze w jakich, jesteśmy całkowicie bez pewności siebie i od razu odpuszczamy. Trzeba wiedzieć kiedy działamy, kiedy się wahamy, a kiedy odpuszczamy. Trzeba być świadomym tego co czujemy w danej sytuacji. Czy czujemy spokój? Czy czujemy lęk? A może paraliżujący strach? Jeśli nie będziesz wiedział, że masz problem w głowie, to dla Ciebie nie będzie to stanowiło żadnego problemu. Jednak pewnego razu, Twoje życie powie Ci sprawdzam, a na efekty tej gry nie będziesz musiał długo czekać. Efekty zobaczysz…zobaczysz? POCZUJESZ! Tak poczujesz, w relacjach damsko – męskich, które zaczną stanowić dla Ciebie nie lada problem. Nie będziesz potrafił nawiązać relacji z kobietami, które Ci się podobają. Nie będziesz potrafił poznawać takich kobiet, ani ich na dłużej zatrzymywać przy sobie. Będziesz się ciągle zastanawiał dlaczego tak się dzieje, że masz takiego pecha w miłości? Dlaczego tak się dzieje, że ciągle jesteś sam? Dlaczego tak się dzieje, że nie potrafisz poznać żadnej wartościowej kobiety? Dlaczego żadna kobieta Cię nie chce? Jednak problemem w tym przypadku nie będą kobiety i Twój pech w tych relacjach, tylko TWOJE ŻYCIE, w którym wszystko odpuszczasz, poddajesz się i rezygnujesz. Dlatego uważam, że większość facetów tak naprawdę nie ma problemów z kobietami, tylko ma problemy ze swoim życiem, a kobiety są tylko skutkiem ubocznym tego problemu, z którego większość sobie nawet nie zdaje sprawy.

– Ok! Przyjmijmy, że będę zwracał baczną uwagę na to kiedy czuję spokój, lęk czy strach. Co dalej? Jaka jest następny krok w pracy nad pewnością siebie?

W drugiej kolejności należy zrobić sobie porządek w głowie ze swoją przeszłością. Jak to zrobić? Możesz to zrobić za pomocą wykwalifikowanego psychoterapeuty, który opracuje najlepsze narzędzia terapeutyczne dla Ciebie oraz ewentualnej hipnozy w tym hipnozy regresyjnej9. Zależy wszystko od tego jak duży masz bałagan w głowie i jak mocno Twoja przeszłość wpływa na Twoją teraźniejszość. Jak wspominałem Ci już wcześniej, u niektórych osób wystarczą tylko drobne zmiany w życiu. Można powiedzieć, że kosmetyczne. A u inny trzeba te życie wywrócić kilka razy do góry nogami i wtedy dopiero je układać na nowo z pomocą specjalisty.

A psycholog? Może być?

Bardziej stawiałbym na psychoterapeutę, niż takiego zwykłego, akademickiego, psychologa. Wszystko oczywiście zależy od bałaganu jaki masz w swojej głowie. Jeśli wystarczy w niej tylko przetrzeć kurze, to wizyta u psychologa może nie być takim złym pomysłem. Jednak jeśli Twoja głowa wymaga generalnego remontu, to w tym przypadku taki akademicki psycholog może być czymś za małym. Mając problem w swojej głowie, szukałem pomocy u różnych psychologów. Nie ukrywam, że trochę pieniędzy mi poszło na konsultacje u nich, które zazwyczaj wyglądały tak, że rozmawiali ze mną, tak jak ja rozmawiam teraz z Tobą i mówili:

-Musi być Pan pewny siebie! Musi Pan zrozumieć Pana wartość!

Czyli klepali jakieś coachowe pierdoły, za które płaciłem bajońskie sumy z kieszeni mojej matki. Ameryki nie odkryli. Mówili mi to co ja już dawno wiedziałem. Wiedziałem, że muszę być pewny siebie, ale kurwa jak to miałem zrobić, jak na każdym kroku czułem irracjonalny strach, który nie wiedziałem skąd się brał? Oni mi też tego nie mówili, tylko klepali regułki, a niektórzy zamiast mi pomóc, to mi się jeszcze dziwili, że mam takie problemy z pewnością siebie. Wtedy jeszcze bardziej się dołowałem. Także psychologów, to jakoś za bardzo nie polecam na robienie sobie porządków w głowie. Zresztą kilka razy miałem parę przygód z paniami po psychologii, które prowadziły własny gabinet psychologiczny i stwierdzam, że miały same tak najebane pod kopułą, że nie przyjąłbym od nich koła ratunkowego na tonącym statku, a co tu mówić o pomocy w robieniu porządków w głowie. Być może miałem pecha co do takich ludzi, jak zawsze zresztą w swoim życiu. Jednak Ty mi nie ufaj na słowo, tylko sam sprawdź. Może u Ciebie będzie inaczej, niż u mnie.

– No dobra! A jaka jest trzecia kolejność na której należy się skupić?

W trzeciej kolejności należy skupić się na teraźniejszości i nie oglądać się za siebie. Jak już uporządkujesz swoją przeszłość, to trzeba skupić się na DZIAŁANIU. Działanie to nic innego jak teraźniejszości, w której

  • Każdego dnia pracujesz nad swoją samodyscypliną:

Człowiek zdyscyplinowany ma przekonanie na swój temat, że zawsze może na sobie polegać. Tak myśli o sobie, dzięki swojej dyscyplinie. Jak wiesz, że możesz na sobie polegać, to nie myślisz, że coś odpuścisz, tylko wiesz, że to zrobisz. Wiesz, że sobie poradzisz. To daje Ci tą pewności siebie. Mając takie przekonanie na swój temat, z automatu masz do siebie samego ogromny SZACUNEK. Ten szacunek sprawia, że we własnych oczach masz WARTOŚĆ. Ten szacunek sprawia, że sam przed sobą uważasz się za bardzo wartościowego człowieka. Z samodyscypliną jest tak, że pracuje się nad nią każdego dnia, praktycznie w każdym życiowym kontekście. Jak chcesz schudnąć, to regularnie trenujesz. Trenujesz dzięki swojej dyscyplinie. Jak chcesz zacząć wstawać wcześniej, to planujesz następnego dnia wstać o 5.00 rano i dzięki dyscyplinie to robisz, aż wczesne wstawanie wejdzie Ci w nawyk. Jak chcesz rzucić papierosy, to rzucasz je za pomocą swojego charakteru, który został zbudowany na fundamentach dyscypliny. Jak się chcesz czegoś nowego nauczyć, to robisz to dzięki dyscyplinie. Takim sposobem jak w życiu natrafisz na jakieś trudności, to je przezwyciężysz swoją dyscypliną, która nie pozwoli Ci na to, abyś COŚ ODPUŚCIŁ. Dzięki swojej dyscyplinie wszystkie swoje sprawy doprowadzasz DO KOŃCA! Nie ważne czy to dom, praca, podwórko czy szkoła. To dyscyplina buduje w Tobie taką męską upartość i zawziętość do zdobywania świata. Nie od razu Rzym zbudowano, ale zbudowano go za pomocą dyscypliny.

  • Dajesz sobie kary i nagrody:

Trzymając samodyscyplinę, prędzej czy później osiągniesz swój cel, który stanowić będzie dla Ciebie Twój życiowy sukces. Wtedy wypadałoby się w jakiś sposób wynagrodzić za swój trud. Przyjemność będzie podwójna, ponieważ w taki sposób poczujesz spełnienie. Ostatnio mój dobry kolega pochwalił mi się, że zdobył jeden z najwyższych szczytów Alp. Żeby to zrobić musiał pokonać wielogodzinną, bardzo ciężką i chwilami ekstremalnie niebezpieczną trasę, przy której wspinaczka na polskie Rysy to jak wejście na pagórek. Kolega górę zdobył tylko i wyłącznie dzięki swojej samodyscyplinie, która w chwilach strachu, zmęczenia i słabości pomogła mu, aby nie odpuścił, tylko szedł DO KOŃCA! Na sam szczyt. Kiedy wszedł na szczyt i zobaczył ten zapierający dech w piersi widok panoramy Alp, w jego głowie od razu zainstalowały się wspomnienia zwycięstwa, których nikt mu nie odbierze. Wspomnienia te są WARTOŚCIĄ jaką zdobył, zdobywając górę, o której zawsze marzył. Wtedy poczuł taką siłę w sobie, jakby dosłownie mógł góry przenosić. Będąc na szczycie i patrząc przed siebie, dał sobie nagrodę w postaci piwa, które po takim wysiłku i w takich okolicznościach smakowało jak Ambrozja lub najdroższy szampan. Dla takich chwil warto żyć, tylko takie chwile same się nie tworzą, tylko je sobie samemu trzeba stworzyć. Ustanowić sobie jakiś cel, podjąć wyzwanie, trzymać dyscyplinę do momentu realizacji, a na końcu dać sobie nagrodę pod różną postacią. Może to być naprawdę jakaś drobna błahostka, ale tutaj właśnie chodzi o prawo wzajemności, czyli coś za coś. Realizacja celu, która już sama w sobie stanowić będzie dla Ciebie prezent, za nagrodę jaką sobie w zamian sprawisz. Jak myślisz? Po co się wręcza sportowcom puchary, medale, dyplomy?

Po to żeby ich wynagrodzić za odniesione zwycięstwo?

Tak! Te nagrody wręcza im się po to, aby upamiętnić ich sukces. Ty rób podobnie. Upamiętniaj swoje sukcesy, poprzez nagradzanie siebie. Niech Ci te nagrody przypominają Twoje sukcesy. Wtedy w Twojej głowie uruchomią się WSPOMNIENIA, które w chwilach strachu, smutku, słabości, zawahania, dadzą Ci takie pierdolnięcie mocy, które nie pozwoli Ci odpuścić, zrezygnować, poddać się. O to właśnie chodzi! Twoje nagrody to tak naprawdę Twoje zwycięstwa, za które sobie je sprawiłeś, ponieważ ZASŁUŻYŁEŚ. Jak na coś zasłużyłeś, to ta zasługa daje Ci fantastyczną emocję jaką jest spełnienie. Wiesz dla jakich chwil warto żyć? Dla takich, w których czujesz spełnienie. Inaczej smakuje browar wypity na zdobytym szczycie, a inaczej w barze z jakimiś fałszywymi frajerami.

– A kary? Co z nimi?

Karę sobie dajesz jak coś odpuścisz. Jaką sobie dasz karę, to już zależy od Ciebie. Jednak musi być to coś co Cię zaboli i jednocześnie da motywację do działania, aby więcej się to nie powtórzyło. Możesz sobie za karę nic nie kupić, zrezygnować z jakiś przyjemności lub jakąś przyjemnością obdarzyć ukochaną osobę, jeśli oczywiście sobie na nią zasłuży. Wiesz co jest najśmieszniejsze w tych karach i nagrodach? Najśmieszniejsze jest to, że większość ludzi robi zazwyczaj na odwrót! Świętują swoje porażki różnymi nagrodami, którymi się pocieszają, aby poczuć się tylko lepiej. Jeśli nie zrealizujesz swojego celu przez to, że rura Ci zmiękła i odpuściłeś sprawy dla siebie ważne, to co tu świętować? Porażka, to porażka! Nie ma żadnych nagród pocieszenia, tylko jest kara. Kara, która ma wyrobić w Tobie dyscyplinę. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że dawanie sobie kar i nagród, też wymaga dyscypliny. W momencie porażki, na otarcie łez bardzo łatwo jest się złamać i sprawić sobie nagrodę pocieszenia, na którą się NIE ZASŁUŻYŁO.

  • Z porażek wyciągasz tylko wnioski, a cieszysz się z sukcesów:

Jak coś poszło źle, to przeanalizuj sytuację pod kątem tego dlaczego wyszło tak wyszło jak wyszło. Zobacz co zrobiłeś źle, dlaczego do tego doszło, co mogłeś zrobić inaczej, jak można było czegoś uniknąć i co zrobić, aby taka sytuacja się nie powtórzyła w przyszłości. Większość osób niestety nie wyciąga wniosków z porażek TYLKO SIĘ NAD NIMI UŻALA, a sukcesów swoich nie docenia.

  • Realizujesz swoje cele i spełniasz marzenia:

Bardzo ważny punkt w pracy nad pewnością siebie. Punkt, którego u mnie zabrakło. Kiedyś nie maiłem żadnych celów. Miałem tylko marzenia, których nawet nie śmiałem realizować, chociaż były w moim zasięgu. Umiałem tylko rozmyślać, że fajnie byłoby mieć to…, fajnie byłoby mieć tamto…, fajnie byłoby wyglądać tak i tak, fanie byłoby zobaczyć to i owo, fajnie byłoby spróbować tego i tamtego…W moim przypadku zawsze na rozmyślaniu się kończyło. Jak ustanowiłem sobie jakiś noworoczny cel, to i tak za kilka dni życie mnie weryfikowało i mój charakter. Takim sposobem nawet takie drobne rzeczy jak nauka jazdy robiły się dla mojego umysłu Mission Impossible.

Nie stawiając sobie żadnych celów, nie wymagałem nic od siebie oraz od swojego życia, które umówmy się, ale stało w miejscu. Jeśli nie wymagasz nic od swojego życia, to prędzej czy później ludzie zaczną wymagać od Ciebie. I w taki sposób nim się obejrzałem, a zostałem sam jak palec, ponieważ moi dotychczasowi przyjaciele, koledzy, znajomi, poszli swoim życiem do przodu i nie mieli już czasu dla kogoś, kto zatrzymał się w miejscu. Stojąc w miejscu, cofasz się, a samo życie zacznie wymagać rzeczy, które zaczną Cię przerastać. Nie mając obranego celu jesteś jak statek na morzu, który nie wie do jakiego portu ma dopłynąć. W taki sposób jesteś niesiony przez fale życia i na pewno gdzieś dopłyniesz, ale nie tam gdzie chcesz. Najprawdopodobniej jednak roztrzaskasz się o skały, niż gdziekolwiek dopłyniesz.

  • Robisz rzeczy niemożliwe:

Stawiaj sobie niemożliwe cele do osiągnięcia. Mierz wysoko, mierz w księżyc, bo jak nawet nie trafisz, to będziesz pośród gwiazd. Robiąc niemożliwe rzeczy, każdy problem, który teraz Cię przerasta, stanie się potem dla Ciebie zwykłą, dziecinną błahostką, której nawet nie będziesz zauważał. Nie będziesz zauważał problemu, tylko robił swoje – czyli działał. Coś co kiedyś paraliżowało Cię ze strachu, dziś będzie napędzać Cię z uśmiechem na twarzy do działania. Skoro w swoim życiu dokonałeś czegoś niemożliwego do osiągnięcia dla innych ludzi, to MOŻESZ WSZYSTKO. Chuj w to, że tak naprawdę wszystkiego nie możesz, ale ważne jest to, że już masz inne myślenie o sobie i możesz wszystko, chociażby tylko w swojej głowie. O to właśnie chodzi! Jeśli zrobiłeś w swoim życiu chociaż raz jakąś naprawdę niemożliwą rzecz, w której nie odpuściłeś, to BĘDZIESZ WIEDZIAŁ, ŻE ZAWSZE DASZ RADĘ!

Tyab, jedno pytanko! O jakie niemożliwe rzeczy Ci chodzi? O jakieś marzenia ze ściętej głowy? Mam zostać Prezydentem USA? A może polecieć na Marsa? O to się rozchodzi w Twoim wywodzie?

Nie nie o to mi chodzi. Chodzi mi o dokonywanie niemożliwych rzeczy, chociażby tylko dla innych ludzi. Umówmy się w ten sposób! Większość ludzi nie ustala sobie żadnych celów, a jak już je sobie ustala, to i tak nie realizuje. Widać to gołym okiem dwa tygodnie po Sylwestrze. Skoro drobne cele są dla większości osób niemożliwe do zrealizowania, to te niemożliwe tym bardziej. Pytasz się mnie o to jakie to mogą być niemożliwe cele? Chociażby takie, którym Twoim przyjaciołom, kolegom, znajomym, rodzicom, sąsiadom się w głowach nie mieszczą. Kiedy z ich ust słyszysz ironiczny śmiech i słowa:

-Daj sobie spokój! To nie dla Ciebie! Nie dasz sobie rady! Wiesz ilu było przed Tobą? Wiesz ilu już próbowało? Mi się nie udało, to tym bardziej Tobie się nie uda.

Jeśli słyszysz tego typu słowa z ust ludzi, którymi się otaczasz, to tym bardziej powinieneś podjąć, to wyzwanie i udowodnić sobie i przy okazji im, że to co dla innych stanowi sufit, dla Ciebie jest podłogą. O tego typu niemożliwe cele mi chodzi. Pamiętasz jak spytałem się Ciebie o to, jakbyś się czuł, gdybyś pewnego pięknego dnia wysiadł sam na lotnisku w Londynie, do które pojechałeś w ciemno za pracą i pierwszy raz w życiu, nie znając nawet języka, ani nie mając tam nikogo? Co mi wtedy odpowiedziałeś?

– Odpowiedziałem Ci, że nie wiem czy bym się odważył na taki krok, aby samemu pojechać tak ciemno do Londynu za pracą. Musiałbym już mieć tam kogoś zaufanego, kto by mi pomógł się zaadoptować w nowym środowisku i wprowadził w miasto.

I to jest właśnie przykład niemożliwego celu, o który mi chodzi. Żadne loty na Marsa czy inne gówna tylko coś co przeraża innych ludzi i sprawia, że odpuszczają. Nie ma co się oszukiwać, ale większość ludzi jakby miała pierwszy raz w życiu pojechać w ciemno do Londynu za pracą, bez znajomości miasta oraz języka, to na samą myśl widma bezdomności obsrałaby zbroję i nie zdecydowałaby się nawet na taki krok. Zresztą problem nie polega na tym, aby pojechać w ciemno do Londynu za pracą i wylądować na ulicy. To jest wstanie zrobić każdy głupi. Sztuką jest, aby dostać tę pracę i sobie jeszcze w niej poradzić, a nie utonąć i pójść na dno, tak jak to się zdarzyło na obczyźnie wielu naszym rodakom. I tu leży problem. Większość ludzi nie zdecydowałaby się na taki krok, przed tego typu konsekwencjami. Nie zrobiłaby tego z obawy przed pójściem na dno jak kotwice.

Mam bardzo dużo znajomych, którzy żyją za granicą i wiesz do czego mi się przyznawali w szczerej rozmowie? Przyznawali mi się do tego, że udało im się ułożyć swoje życie za granicą tylko dlatego, że otrzymali pomocną dłoń od osób im życzliwych czy bliskich, którzy pomogli im zaadoptować się w nowym środowisku. W wielu przypadkach było tak, że jedna osoba pojechała w ciemno za granicę, gdzie jak już się zaadaptowała sama, to potem ściągnęła do siebie, jedną, drugą, trzecią, bliską jej osobę. Te osoby pościągały kolejne i tak to się kręciło. W mojej rodzinie w latach 90’ wujek wyjechał do Norwegii, gdzie ściągnął potem swoją żonę, własne dzieci, brata, siostrę i ich dzieci, które będąc moimi rówieśnikami pojechali za granicę praktycznie już na gotowe. Oni nie musieli już przecierać szlaków, tylko te szlaki mieli przetarte przez ich ojca, matkę, a także mojego wujka, który wszystkich poprowadził za rękę, załatwiając pracę oraz mieszkanie. Oni jedyne co musieli zrobić, to podjąć decyzję, że jadą. Spakować się i wsiąść do busa jadącego do Norwegii. Tylko tyle. Nad wszystkim innym czuwał wujek. Nie ukrywam, że i ja dostałem propozycję wyjazdu do Norwegii po skończeniu liceum, ale moja mama wpierdoliła mi się w życie z butami i podjęła za mnie decyzję, że nigdzie nie jadę. Jeszcze naskoczyła na wujka, że mi proponuje wyjazdy za granicę do jakiś fizycznych prac, jak ja przecież idę na studia prawnicze, po których moja pewność pewność siebie pozwoliła mi znaleźć pracę w…. McDonaldzie.

Kiedy wydarzył się pogrzeb w naszej rodzinie, to nadarzyła się okazja, aby się spotkać z całą rodziną, z którą kontakt był do tej pory ograniczony, ponieważ większość z nich była rozsiana po świecie. Na pogrzeb przyjechał również mój brat cioteczny, którego na oczy widziałem pierwszy raz od ponad 6 lat, ponieważ mieszkał już na stałe w Norwegii. Przez większość naszego młodzieńczego życia, pomiędzy nami panowała taka niepisana rywalizacja, w którą wpędzały nas nasze, cicho rywalizujące ze sobą matki. Przez to, po dziś dzień, jakoś nie przepadamy za sobą. W młodości to ja byłem górą. Grzeczny, cichy, ułożony, dobry uczeń, który dostał się do najlepszego liceum w mieście, a potem na studia prawnicze, a on? Łobuz, któremu moja matka załatwiała po znajomości szkołę zawodową, bo nawet i do niej się nie dostał10. Grzesiek, bo tak ma na imię mój cioteczny brat, ledwo skończył zawodówkę przez problemy z prawem. Chciał pójść na łatwiznę i zaczął handlować narkotykami, jednak niestety został złapany przez Policję. Dostał wyrok, a towar, który wziął w kredo przepadł na komisariacie. Przez to narobił sobie niemałych długów na mieście u typów spod ciemnej gwiazdy. Kiedy nasz wspólny wujek zaproponował mu wyjazd do Norwegii, to było to dla niego jak trafienie szóstki w Totka. On nie miał innego wyjścia. Musiał wyjechać, bo nie miał przyszłości w Polsce. Jeśli by tego nie zrobił, to prawdopodobnie skończyłby w więzieniu lub na wózku inwalidzkim, ze zmiażdżonymi od bejsbola kolanami, za długi, których w polskich warunkach, pracując legalnie, nie spłaciłby tak szybko, jakby tego chcieli jego wierzyciele. Kiedy moja matka zobaczyła na pogrzebie Grześka, to ten widok skwitowała tylko jednym zdaniem:

No proszę! Zobacz jak się nasz Grzesio ustawił. Zobacz jak wyszedł na ludzi. Zobacz jaki ma elegancki samochód! On cały jest elegancki!

Wiedziałem, że jest to przytyk do mnie, że zrezygnowałem z płatnych praktyk w firmie prawniczej, a w zamian poszedłem pracować po studiach do McDonalda. Moja mama przez wiele lat miała do mnie o to żal, że po skończonych studiach nie zostałem wymarzonym prawnikiem, który pracuje w korporacji czy jakimś urzędzie i jest taki jak na tamtą chwilę był mój brat, czyli zarobiony w skórze Joopa i w Mercedesie za sto koła. Pierdolone Prawo Agaty jej tak namieszało w głowie, które swego czasu namiętnie oglądała i przekładała na rzeczywistość, myśląc, że po skończonych studiach prawniczych wszystkie urzędy i korporacje tylko czekają, aby mnie zaprosić na rozmowę o pracę, zrobić loda i zapłacić mi 10.000 zł netto, bo tak było w tym serialu. Słysząc te słowa nie wytrzymałem ciśnienia i zacząłem jej wyjaśniać całą sytuację mówiąc:

-No trudno żeby się nie ustawił, jak już 6 lat siedzi w Norwegii. Wiesz jaki jest przelicznik zarobków na polskie pieniądze? On więcej zarabia w miesiąc,niż Ty w rok. Dlatego stać go na taki samochód.

-Ty też byś takim jeździł, ale zamiast kręcić się za pracą w swoim zawodzie, to smażysz frytki. Zresztą Ty nawet prawa jazdy nie maszodpowiedziała.

A co dałaś mi na prawo jazdy jak inni rodzice dali swoim dzieciom – rzuciłem roszczeniowym tekstem jedynaka, który kiedyś wszystko co chciał, to miał.

– Daliśmy Ci z ojcem wystarczająco dużo pieniędzy na studia, po których smażysz frytki – odpowiedziała z żalem.

Od słowa do słowa, zacząłem się wykłócać z własną matką przed pogrzebem, a jak wygląda kłótnia z kobietą? Jest to gadka jak z chujem o kwiatkach. Po pogrzebie też nie było za wesoło. Grzesiek bardzo chciał nas podwieźć na stypę, więc podszedł do nas ze swoimi rodzicami i się zaczęło. Setki pytań typu – co słychać? Czym się zajmujesz? Co porabiasz? Studiujesz? Pracujesz? I weź tu kurwa powiedz, że skończywszy prawo, a smażysz frytki w barze szybkiej obsługi. Z miejsca ludzie mają Cię za jakiegoś niedojebanego debila, bez ambicji, a Ty kurwa tylko nie miałeś pewności siebie, żeby mierzyć wysoko, bo ciągle czułeś, że nie dasz rady. Zresztą oni doskonale wiedzieli, że jest w moim życiu chujowo, a mimo to drążyli temat dalej i dopytywali się na siłę o szczegóły mojego chujowego jestestwa. To mnie najbardziej wkurwiało, więc żeby unikać tego typu pytań, unikałem jak ognia imprez rodzinnych. Pomimo, że wszystko odpuszczałem, to pogrzebu już nie mogłem odpuścić.

Tym razem role się odwróciły i jak kiedyś ja byłem Grześkowi stawiany za wzór do naśladowania, tak na tamtą chwilę, moja matka zaczęła patrzeć na niego jak na jakiegoś człowieka sukcesu, zapominając o tym w jakich okolicznościach wyjechał do Norwegii i dzięki komu. Momentalnie zacząłem czuć się jak rasowe gówno. Zacząłem czuć się jak szmata. Czułem się jak nieudacznik życiowy. Czułem się jak ktoś GORSZY! Nic nie warty! Zacząłem porównywać się do mego brata przez pryzmat posiadania. Zacząłem porównywać się do mojego brata przez pryzmat tego co on ma, a czego ja nie mam, a bardzo bym chciał. Nawet nie było co tu porównywać. Na tamten czas dla mnie szczytem moich marzeń było zrobienie prawa jazdy i zakup jakiegokolwiek samochodu, a co tu mówić o Mercedesie za 100.000 zł? Z pensji w McDonaldzie? Marzenie ze ściętej głowy.

Na mojego brata patrzyłem tylko i wyłącznie przez pryzmat dóbr materialnych, którymi chwalił się przed rodziną, a Ci go podziwiali i wychwalali. Nie zwracałem kompletnie uwagi na to, że on mi może pokazuje tylko to co ja chce zobaczyć. Nie docierało do mnie, że on może troszkę aktorzyć, aby się dowartościować moim kosztem. Takim sposobem Robiłem dobrą minę do złej gry. Niby mu gratulowałem, ale w myślach byłem kurewsko zazdrosny o jego sukces. Sukces? Jaki kurwa sukces? Byłem zazdrosny o jakiś pierdolony samochód i nic więcej. Zacząłem być zazdrosny o to, że mu w życiu się udało, a ja ciągle mam pod górkę. Zacząłem się wkurwiać, że teraz on jest na ustach całej rodziny w tym mojej matki, która od momentu pogrzebu powtarzała w kółko:

Spójrz na Grześka! Zobacz jak on się zmienił! Zobacz do czego dąży ten chłopak w życiu! Patrz jak się ustawił! Wyjechał na obczyznę i się chłopak nie zmarnował, tylko jeździ eleganckim samochodem!

W pewnym momencie przyłapałem się na myślach, że najchętniej to bym mu porysował ten cały samochód jakimś szpikulcem. Nie oszukujmy się, ale takie porównania uruchomiły we mnie taką typową cebulę, która jak widzi sąsiada w nowych spodniach, to w trybie ekspresowym podpierdala go do skarbówki. Na zdeptanie bardziej mojej wartości usłyszałem, jak chwali się mojej matce o swoich planach na przyszłość, które oczywiście kręciły się wokół pieniędzy i posiadania. Opowiadał jak planuje kupić mieszkanie w Trójmieście na wynajem i trochę ziemi w naszym rodzinnym mieście. Opowiadał, że poznał dziewczynę, z którą planuje przyszłość i jak odłoży jeszcze trochę grosza, to wróci do Polski i otworzy własną firmę. Moja matka słuchała tych przechwałek z rozdziawioną buzią, jednocześnie dalej nas porównywała do siebie. Pod względem posiadania, pod względem wyglądu, pod względem życia, a także pod względem planów na przyszłość. Pod każdym względem wypadałem blado, ponieważ ja STAŁEM W MIEJSCU, a mój brat nie, co było widać po tym co posiada. Ja z rodzicami na pogrzeb przyszliśmy piechotą, a on podjechał AMG. Ja byłem zwykle ubrany, można powiedzieć, że bardzo przeciętnie, a on w najdroższe marki, obwieszony złotem za moją roczną pensję. Ja nic nie miałem i nie zapowiadało się, żeby to się u mnie prędko zmieniło, a on miał wszystko to, co było w tamtym czasie dla mnie poza zasięgiem. Nie miałem nawet dziewczyny, gdyż był to okres kiedy się rozstaliśmy. Po pogrzebie pojechaliśmy wszyscy do mojego wujka, który wyciągnął do Grześka pomocną dłoń. I wtedy wydarzyła się jedna rzecz, która w tamtym czasie nie dała mi jeszcze do myślenia. Kiedy nasz wspólny wujek wspominał z Grześkiem stare czasy, nagle padły słowa, których sens zrozumiałem dopiero kilka lat temu w relacjach z kobietami.

– Wujek, ale prawdę mówiąc, gdyby nie Ty, to ja bym sobie sam nie poradził w tej Norwegii. Naprawdę! Uwierz mi, że gdyby Cię tam nie było, to wróciłbym do domu po kilku dniach pobytu. Dobrze, że Cię tam miałem, bo samemu nie poradziłbym tam sobie bez znajomości języka i fachu w ręku – powiedz mój brat.

Na pierwszy rzut oka nie ma w tych słowach nic odkrywczego co mogłoby mi dać do myślenia, ale jednak po latach te słowa miały drugie dno, do którego doszedłem sam w swoich wnioskach nabytych dzięki doświadczeniom z kobietami.

Co przez to rozumiesz?

Do czego przyznał się mój brat cioteczny, w rozmowie z naszym wspólnym wujkiem? Przyznał się do tego, że gdyby nie wujek, to on BY ODPUŚCIŁ. Gdyby nie wujek, to on by się poddał. Gdyby nie wujek, to on by zrezygnował! Zaczynają Ci się już puzzle w głowie układać? Już wiesz do czego zmierzam? Otóż zmierzam do tego, że mój brat cioteczny, bez pomocy wujka osrałby zbroję i wrócił z powrotem do Polski. Zrobiłby to pomimo kilkunastotysięcznych długów jakie miał u typów spod ciemnej gwiazdy i widma więzienia, jakby się nie uspokoił, tak jak to zrobił dzięki wyjazdowi do Norwegii. Mój brat pojechał na gotowe. Miał wszystko wyłożone na tacy. Mieszkanie, pracę, a nawet jego podróż do Norwegii została opłacona przez wujka. Nic tylko się pakować i jechać. A mimo to napotkał jakieś problemy, które bez pomocy wujka go przerosły. Gdyby nie było na miejscu naszego wujka, to by tylko podkulił ogon i wrócił do Polski, gdzie prawdopodobnie czekałaby go kryminalna przyszłość i problemy do końca życia z kolanami.

Do czego zmierzam? Zanim Ci to wyjaśnię, opowiem Ci teraz o moich dwóch kolegach. Kolegach, którzy zrobili niemożliwą rzecz dla Ciebie, mojego brata, jak i dla wielu osób, którzy tylko umieją pierdolić, że już najwyższa pora spierdalać z Polski, bo tu nie ma żadnej przyszłości. A jak siedzieli na dupie i pierdolili smuty, tak dalej siedzą na dupie i pierdolą to samo, oczywiście nic z tym nie robiąc. Pierwszy to Artur, który wyjechał jako bardzo młody chłopak do Niemiec za pracą. Sam, bez znajomości języka i bez pomocy nikogo. Nikt mu nie pomagał. Żadne ciotki, bracia, siostry, wujki, szwagry, koledzy, tylko musiał liczyć na samego siebie, będąc na obczyźnie sam jak palec. Sam musiał znaleźć sobie pracę i mieszkanie, w kraju, w którym jest pierwszy raz w życiu. Musiał to ogarnąć bez znajomości języka niemieckiego. Mimo ciężkich początków, nie utoną. Nie utonął, tylko dał sobie radę. Nauczył się języka, wyrobił sobie fach w ręku i wrócił do Polski dopiero po 20 latach, jako wysokiej klasy fachowiec. Zrobił to tylko dlatego, ponieważ jak sam stwierdził – jest wstanie zarabiać więcej pieniędzy w Polsce, niż w Niemczech. Tak powiedział w czasach, w których co druga osoba pierdoli tylko o wyjeździe za granicę, ale jakoś tam dojechać nie mogą. On nie ględził, tylko działał. Jak mu było źle w Polsce, to się spakował i wyjechał w ciemno do Niemiec, zupełnie sam, bez niczyjej pomocy. Do wszystkiego doszedł sam o czym go uświadomiłem, ponieważ miałem takie wrażenie, że on do końca nie zdaje sobie sprawy z tego, że zrobił coś niemożliwego dla wielu osób.

Ale co Ty mi tu porównujesz czasy przed wejścia Polski do UE do obecnych. Wtedy miał dużo łatwiej, niż teraz. Wiesz ilu teraz jest Polaków w Niemczech? Wiesz jak ciężko jest tam dostać teraz pracę? Już nie jest tak łatwo co kiedyś!

Widzisz! I to jest ten niemożliwy cel, o który ciągle mi chodzi. Zawsze kiedy rozmawiał z osobami, które tylko pierdolą, że już czas najwyższy wyjeżdżać z Polski i opowiadam im jego historię w celach motywacji do działania, to wiesz co słyszę? Właśnie to:

– Tyab, nie ma co się podniecać jakimś gościem co wyjechał do Niemiec w czasach, kiedy nie było jeszcze tam tylu Polaków. Miał łatwiej.

Zawsze słyszę, że nie ma się czym podniecać, bo on miał łatwiej, bla, bla, bla. Prawda jest jednak taka, że jak sobie nie potrafisz poradzić w Polsce, to dlaczego miałbyś poradzić sobie za granicą? Tam dobre życie nie leży na ulicy, tylko trzeba sobie je wywalczyć. Można powiedzieć, że trzeba na nie zapracować i sobie zasłużyć. No chyba, że masz wszystko podane na tacy, tak jak wszystko na tacy miał podane mój brat cioteczny. Wtedy to rozumiem. Wtedy można tak powiedzieć, że ktoś miał lepszy start w życiu. Ale w takim wypadku, to kto miał łatwiej? Osoba, której stworzono życie na nowo, prowadząc ją za rękę i wykładając jej wszystko na gotowe? Czy może osoba, która w tych samych warunkach do wszystkiego doszła sama? Kto w takim razie może liczyć na siebie w trudnych sytuacjach? Osoba, która w trudnej sytuacji liczyła na kogoś? Oglądała się na pomoc wujka, ciotki, babci, matki? Czy może osoba, która w trudnej sytuacji liczyła tylko i wyłącznie na siebie? Kto dokonał niemożliwej rzeczy? Osoba, której niemożliwą rzecz wyłożono na tacy? Czy osoba, która sama do niej doszła, pokonując strach, problemy oraz przeciwności losu? Sam sobie teraz odpowiedz na to pytanie – kto miał łatwiej?

Drugi mój kolega, który dokonał niemożliwej dla wielu osób rzeczy, to Robert. Robert pojechał do Londynu szukać dla siebie lepszych dni, których nie mógł znaleźć w Polsce. Co prawda nie pojechał tam w ciemno, tak jak to zrobił Artur, tylko do dziewczyny, która kilka miesięcy wcześniej została do Londynu ściągnięta przez matkę i siostrę. Można pokusić się nawet o takie stwierdzenie, że pojechał prędzej ratować związek, który przez dzielącą ich odległość, chylił się ku upadkowi, niż za samą pracą. Takim sposobem rzucił wszystko w Polsce i zdecydował się na ułożenie sobie życia za granicą, z kobietą, z którą wiązał plany na przyszłość. Niby miał w Londynie bliską mu osobę, jednak to w jaki sposób został on potraktowany przez własną dziewczynę, można uznać, że nie miał w tym mieście nikogo. Dla Roberta ten wyjazd był jedną wielką nowością. Pierwszy raz był tak daleko za granicą. Pierwszy raz leciał samolotem i pierwszy raz w życiu był w tak dużym mieście, jakim jest Londyn. Jak już doleciał na miejsce i wysiadł z samolotu, to czekała na niego pierwsza niemiła niespodzianka. Jak się później okazało, niestety nie ostatnia tego dnia.

Na miejscu okazało się, że jego własna dziewczyna nie ma czasu wyjechać po niego na lotnisko, mimo że dzień wcześniej umawiali się inaczej. Jedyne co zrobiła, to wysłała mu adres, na który ma dojechać, z krótką instrukcją jak to ma zrobić. Czyli wsiądź w to, dojedź tu, przesiądź się tam, wysiądź w tym miejscu i już jesteś na miejscu. Proste prawda? Nic skomplikowanego. Postaw się teraz w sytuacji Roberta, który stoi z rozdziawioną mordą na lotnisku i nie wie, w którą stronę ma się udać. W takim wypadku sprawdza się stare powiedzenie – koniec języka za przewodnika. Jednak co w sytuacji, jeśli mając nóż na gardle dowiadujesz się, że tą Twoją 4 z angielskiego na maturze, możesz sobie co najwyżej na dupę podetrzeć? Momentalnie poczuł strach, który zaczął przechodzić w panikę. Miał ochotę się wycofać. Miał ochotę odpuścić. Miał ochotę poddać się, jednak nie mógł już tego zrobić, ponieważ nie miał bilety powrotnego, ani na niego wystarczającej liczby pieniędzy. Miał tylko bilet w jedną stronę i skromną ilość pieniędzy, na przeżycie najbliższych tygodni, w których miał się skupić na szukaniu pracy. Bardziej nastawił się na pomoc dziewczyny, do której przyjechał. Liczył na to, że mu pomoże i z jej pomocą szybko się odkuje i stanie na nogi. Jednak jej się nie chciało nawet po niego na lotnisko wyjechać, więc to nie wróżyło nic dobrego.

Pomimo nieznajomości topografii Londynu, jego komunikacji miejskiej, ani języka angielskiego, po różnych przebojach udało mu się w końcu trafić pod wskazany adres. Nie było łatwo, ale jednak się udało. Chłopak sobie poradził bez pomocy dziewczyny. Można by powiedzieć, że problem został rozwiązany i teraz będzie tylko lepiej. Nic z tych rzeczy. Na miejscu czekała na niego, kolejna niemiła niespodzianka. Jego na szczęście już była dziewczyna, pokazała mu swoje drugie oblicze, którego nie widział w Polsce. Oblicze, na które zapewne miał wpływ Londyn, nowe międzynarodowe znajomości, inżynierskie kutangi z Afryki oraz wyższy poziom życia, niż ten jaki do tej pory wiodła w Polsce, gdzie była bezrobotną bez prawa do zasiłku. Jej bezrobocie było przyczyną tego, że ją matka i siostra przygarnęły do Londynu, w którym krótko mówiąc odjebała jej sodowa. Sodowa? Londynek! Odjebał jej londynek, tak jak dziewczynkom z wiosek i małych miasteczek, po trzech miesiącach mieszkania w Warszawie do głów uderza „warszawka”.

I pewnie zaczęła mieć się za kogoś lepszego?

Tak! I zaczęła myśleć, że należy jej się lepszy. A skoro tak, to w tej ekstremalnej sytuacji pokazała Robertowi twarz, jaką zazwyczaj pokazują swoim pozostawionym na wioskach i małych miasteczkach chłopakom, studentki pierwszego roku jakiegoś bezrobocia, którym po paru wizytach w klubie za hajs matki, uderza do głowy „warszawka”. Twarz, której się nigdy nie widziało. Twarz, która sprawia, że facet pyta się sam siebie:

– Kto to jest? Nie poznaje jej! To jest zupełnie inna dziewczyna! Jak ona się zmieniła? Ona taka nie była! Co się jej stało?

Tu było podobnie. Joanna, bo tak miała na imię była już dziewczyna Roberta, podobnie jak mój brat cioteczny Grzesiek, miała wszystko podane na tacy. Ona również tak jak i Grzesiek nie miała wielkiego wyboru w życiu. Musiała wyjechać, ponieważ w Polsce nie mogła znaleźć jakiejkolwiek pracy, więc narobiła długów i zaczęła być ścigana przez windykatorów i komorników. Takim sposobem nie pozostało jej nic innego, jak tylko spakować się i wsiąść w zasponsorowany przez rodzinę samolot, gdzie po wylądowaniu, już na miejscu, czekał na nią komitet powitalny, w postaci jej siostry i matki. Matka zapewniła mieszkanie, a siostra zapewniła pracę, wkręcając ją na kelnerką w modnej restauracji, gdzie sama była managerką. Takim sposobem dziewczyna bardzo szybko odbiła się od dna. Spłaciła długi, a za zarobione funty z napiwków zaczęła lizać londyńskiego Hi – Lifu. Takim sposobem odjebała jej do głowy woda sodowa. Nowi znajomi, nowe możliwości oraz nowe miejsce, w którym może być kimkolwiek tylko chce, zarabiając przy tym tyle pieniędzy, ile wcześniej na oczy nie widziała, będąc w Polsce osobą bezrobotną. Trzeba przyznać, że był to dla niej duży awans społeczny, na który nie zasłużyła, gdyż dostała go za darmo od matki i siostry.

W tym wypadku nie było pomiędzy nimi prawa wzajemności. Nie pasowali do siebie pod względem lifestylu. On, świeżo upieczony absolwent geografii, który do tej pory dorabiał sobie dorywczo na studiach na magazynie DHL, lecący pierwszy raz w życiu samolotem, z biletem w jedną stronę. Ona kelnerka w modnej, londyńskiej restauracji, codziennie podrywana przez klientów, której wypłata na polskie warunki mogła zrobić na nie jednej osobie wrażenie, a tym bardziej na takim chłopaku jak on, co dopiero skończył studia. Ona dzięki rodzinie poszła mocno do przodu, a on podług niej stał w miejscu.

Kiedy przyjechał na miejsce czekało go chłodne powitanie i kolejna niespodzianka. Joanna otworzyła lodówkę mówiąc:

To jest moja półka i moje jedzenie, a niżej jest Twoja półka. Jedzenie to sobie kupisz sam. Mojego proszę nie ruszać!

Takim to sposobem jego własna dziewczyna zaczęła żałować mu jedzenia. Doskonale wiedziała, że on przyjechał praktycznie bez pieniędzy z biletem w jedną stronę i dopiero będzie szukał pracy, a ta zamiast go wesprzeć i podzielić się z nim jedzeniem, to kazała mu się żywić samemu. Robert mocno się zdziwił, ponieważ pieniędzy starczyło mu tylko na dwa najbliższe tygodnie i to żyjąc bardzo skromnie. Także miał 2 tygodnie na znalezienie pracy, bo inaczej będzie zdychał z głodu. Jednak co Ty myślałeś? Że ona pozwoliłaby mu szukać sobie pracy przez 2 tygodnie? Oczywiście, że nie! Za chwilę usłyszał coś co zmroziło mu serce:

Masz trzy dni na znalezienie pracy. Jak nie to pakujesz się i jedziesz z powrotem. Na pewno nie będziesz tu mieszkał sobie za darmo. Trzy dni i jak nie będzie pracy, to się wyprowadzasz. Nie obchodzi mnie gdzie pójdziesz! Nie obchodzi mnie jak wrócisz do Polski! Daję Ci trzy dni, a potem nara!

Lalunia wyszła z długów, zarobiła trochę funtów i jej odpierdoliło do reszty. Tak potraktowała chłopaka, jego własna dziewczyna, której w Polsce pomagał spłacać długi. Tak potraktowała go ta jedna na milion, na całe życie. Tak potraktowała go ta jedyna, do której przyjechał. Tak potraktowała go kobieta, z którą wiązał plany na przyszłość. Robert miał więc zaledwie trzy dni, aby nauczyć się schematów i procedur poruszania się po Londynie i szukania w nim pracy. Obleciał go blady strach, bo w Polsce nie mógł znaleźć pracy przez kilka miesięcy, a w Londynie ma ją znaleźć w trzy dni i to praktycznie bez znajomości języka angielskiego. W przeciwnym razie wyląduje na bruku, w nowym mieście, bez pieniędzy, bez pracy i prawdopodobnie również bez dziewczyny, która przecież z bezdomnym Polaczkiem nie będzie się zadawała. Już wtedy bardzo chętnie by się zawrócił do domu, ale nie miał nawet na taksówkę na lotnisko.

Robert był kompletnie zaskoczony postawą swojej dziewczyny. Był święcie przekonany, że sobie przyjedzie na spokojnie do niej, pomalutku się będzie rozglądał za pracą, a ona w tym mu będzie pomagała. Tak samo jak ja myślałem ucząc się jeździć samochodem, że najpierw na spokojnie pojeżdżę sobie po placu, zapoznam się z samochodem, przyzwyczaję się do niego. Jednak Sławek miał inne plany w stosunku do mnie. Od razu wrzucił mnie na głęboką wodę, każąc mi wyjeżdżać na ulice, tak samo jak i dziewczyna Roberta wrzuciła go na głęboką wodę, każąc znaleźć mu pracę w tak krótkim czasie. Bez znajomości miasta i języka angielskiego. I właśnie w tym momencie Robert pokazał swój charakter, którego wcześniej nie widziała Joanna. W ekstremalnej sytuacji zobaczył on u niej twarz jakiej nigdy jeszcze nie widział, podobnie i ona zobaczyła jego nową twarz, której też nie widziała. Szczerze powiedziawszy on również nigdy nie widział w sobie takiej determinacji oraz motywacji do działania, ponieważ nigdy nie był w takiej sytuacji i nie miał takiego noża na gardle. Chcąc nie chcąc musiał sobie poradzić w tej beznadziejnej sytuacji, będąc kompletnie sam. Nie było innej opcji.

Historia Roberta jasno obrazuje, że jak mężczyzna straci wartość w oczach kobiety, to ona się z nim nie pierdoli w tańcu, tylko jest dla niego BEZLITOSNA. Facet jak straci wartość w oczach kobiety, to bez sentymentów jest spuszczany w kiblu, a wraz z nim wszystkie te piękne chwile, które razem przeżyli i do których wzdycha. Natomiast jeśli w identycznej sytuacji byłaby kobieta, która przyjechałaby do Londynu do swojego chłopaka, to żaden mężczyzna by tak nie postąpił, jak postąpiła Joanna z Robertem. Żaden mężczyzna nie powiedziałby do swojej kobiety, że ma sobie kupić swoje jedzenie, a jej nie dotykać. Żaden też nie dałby jej ultimatum w postaci trzech dni na znalezienie pracy, w mieście jakim jest Londyn. Zazwyczaj byłoby to tak, jak to zawsze bywa w takich sytuacjach, kiedy to kobieta dojeżdża do mężczyzny za granicę, a nie on do niej. W takich sytuacjach zazwyczaj jest tak, że kobieta po przyjeździe do Londynu, przyjechałaby na gotowe. Miałaby wszystko wyłożone na tacy. Powiem więcej! Kobieta przez czas, nim znalazłaby sobie nową pracę, byłaby na utrzymaniu swojego faceta, który zapierdalałby za trzech, aby tylko utrzymać ją i siebie. I w takich wypadkach zazwyczaj jest tak, że to kobieta szuka sobie pracy pomalutku, bez stresu, nierzadko siedząc na dupie po kilka miesięcy bez pracy. A facet jak przyjdzie styrany po robocie na dwa etaty, to nie dostanie nawet od niej ciepłego obiadu. Nawet kurwa szklani wody by mu nie podała. I co? I frajer nawet nie piśnie, że coś mu się tu kurwa nie podoba, ponieważ jej wartość w jego oczach, stoi dużo wyżej, niż jego wartość w jej oczach. Mało tego, siedząca na dupie kobieta, której facet na nią zapierdala na kilka etatów, jeszcze ma wymagania co do Twoich zarobków. Baba siedząca w domu na dupie, podczas gdy chłop zapierdala na rachunki siedzi i się NUDZI! A jak się nudzi to zaczynają jej do głowy przychodzić głupoty, na końcu, których zazwyczaj spotkasz uśmiechniętego inżyniera z Afryki, który jest dla niej taki dobry, czuły i ma zawsze czas, a nie to co Ty! Nie dość, że nie masz dla niej czasu, bo zapierdalasz na dwa etaty, to jeszcze jesteś okropny, bo nie masowałeś jej stóp wieczorami. Wstydź się!

– I jak się skończyła ta historia? Wylądował na bruku? Czy jednak nie utonął na głębokich wodach?

Historia ta zakończyła się tak, że ostatniego dnia deadlinu znalazł pracę na budowie jako pomocnik. Wstępnie został zatrudniony na próbę, ponieważ Hindus koniecznie chciał sprawdzić co on potrafi i do czego się nadaje. On nigdy nie pracował na budowie, więc nie miał żadnych umiejętności, ale miał wielkie chęci i determinację do pracy czym zwracał na siebie uwagę. To się spodobało Hindusowi i postanowił dać mu szansę. Potem zmienił pracę na lepszą, popracował trochę i znów zmienił pracę na lepszą od poprzedniej. Takim sposobem w trzy miesiące z gościa bez kasy, stał się gościem z kasą, który zaczął więcej zarabiać, niż jego dziewczyna łącznie z napiwkami. W tym wypadku zaczęło już istnieć pomiędzy nimi prawo wzajemności w atrakcyjności życiowej, którego wcześniej nie było. Jak wcześniej nie pasował do swojej dziewczyny swoim lifestylem, tak znów wszystko się wyrównało i wróciło do normy. W nowej pracy bardzo szybko awansował pnąc się wyżej w hierarchii firmy. Momentalnie poszedł ze swym życiem do przodu jakby to była gra, w której gra na kodach. To w jaki sposób sobie poradził w nowej rzeczywistości, mocno zaimponowało jego dziewczynie. Jak wcześniej stracił w jej oczach atrakcyjność przez różne błędy jakie w związku popełnił, tak dzięki temu jak stanął na nogi, bardzo szybko odzyskał w oczach swojej dziewczyny utracony wcześniej szacunek i zyskał jeszcze coś więcej – JEJ PODZIW! Zaczął być dla niej w pewnym sensie autorytetem. Jak sam wspominał, jego dziewczyna była pod wielkim wrażeniem tego czego dokonał. I wiesz do czego mu się przyznała?

– Przyznała mu się do tego, że ona będąc na jego miejscu, nie poradziłaby sobie w nowej rzeczywistości?

No tak, bo przecież miała wszystko wyłożone na tacy, więc dlaczego miałaby sobie poradzić? Jednym słowem przyznała się do tego samego, do czego przyznał się mojemu wujkowi mój brat cioteczny. Przyznała się do tego, że ona by nie dała rady. Przyznała się do tego, że ona by odpuściła, ponieważ nie poradziłaby sobie sama będąc w takiej sytuacji. Nie wytrzymałaby presji. I ta sytuacja mocno go umocniła. Wiesz co mi powiedział?

-Po takiej lekcji życia jaką dostałem w Anglii, wiem że nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych i zawsze sobie poradzę. Nie ważne co się wydarzy, ja zawsze sobie poradzę!

No i rzeczywiście. Nieważne co się zdarzyło, on zawsze sobie poradził, a dziś zrobił wielką karierę po powrocie do Polski. Bez znajomości, bez protekcji, zrobił karierę w dziedzinie, w której wiele osób dostało pracę tylko po znajomości. Czyli również dokonał niemożliwej rzeczy dla większości ludzi. Ta sytuacja dała mu nie tylko motywacji do działania, ale również wpłynęła na jego wartość, to co o sobie myśli oraz na pewność siebie. On nie patrzył na siebie jak na jakiegoś przegrańca, tylko mając w pamięci to co dokonał, patrzył na siebie jak na ZWYCIĘZCĘ. Patrzył na siebie jak na zwycięzcę, tak również o sobie myślał i tak się też czuł. CZUŁ SIĘ JAK ZWYCIĘZCA, ponieważ nim był. Zrobił coś co dla wielu osób jest rzeczą niemożliwą do zrobienia. Zrobił coś wiele osób nigdy by nie zrobiło. Do swojego sukcesu doszedł sam, a nie miał wyłożonego go na tacy. W związku jego pewność siebie również poszybowała do góry. Zupełnie inaczej zaczął podchodzić do swojego związku i dziewczyny. On swoim wyczynem zyskał w jej oczach wartość, a ona jak miała wcześniej dużą wartość , tak momentalnie tą wartość straciła, poprzez swoje zachowanie. Teraz to on zaczął myśleć, że należy mu się lepsza. Teraz to on myślał, że stać go na lepszą. I tym sposobem, po niedługim czasie, to on z nią pierwszy zerwał. Zrobił to, ponieważ miał pewność siebie, aby to zrobić.

A teraz wróćmy jeszcze na chwilę do mojego brata ciotecznego Grześka, który przyjechał na pogrzeb naszej cioci AMG za ponad sto tysięcy złotych, obwieszony w złocie, w designerskich ciuchach i z przechwałkami na ustach, co on ma, jakie ma plany na przyszłość i co planuje jeszcze kupić. Słysząc jego słowa zrobiło mi się strasznie niedobrze, ponieważ pod wpływem matki zacząłem się do niego na każdym kroku porównywać. On poszedł mocno do przodu, a ja stałem w miejscu. On miał to czego ja nie miałem. On planował to, o czym ja nawet nie myślałem. Jednym słowem czułem się od niego GORSZY. Słysząc jego przechwałki czułem się jak rasowe gówno. Jak typowy nieudacznik życiowy, któremu w życiu nic nie wychodzi.

Czując się jak gówno, zacząłem mu zazdrościć, a potem również i źle życzyć. Kiedy za kilka miesięcy dowiedziałem się, że miał wypadek i rozbił to swoje cacko, to cieszyłem się z jego nieszczęścia jak małe dziecko. Nie interesowało mnie to czy mu się mogło coś stać. Nie interesowało mnie czy żyje. Interesowało mnie tylko to, że będzie liczył straty. Jego porażka była moim sukcesem, którym żyłem, zamiast żyć swoim własnym życiem. Wiesz dlaczego się tak beznadziejnie zachowywałem? Wiesz dlaczego jego samochód oraz jego plany na przyszłość robiły na mnie takie wrażenie? Wiesz dlaczego czułem zazdrość? Wiesz dlaczego mu źle życzyłem? Wiesz dlaczego cieszyłem się z jego porażek? Wiesz dlaczego tak bardzo się wkurwiałem, kiedy moja matka coś wspominała o nim?

– Ponieważ nie mogłeś się niczym innym pochwalić. Nie zrobiłeś żadnej niemożliwej rzeczy do osiągnięcia, więc nie miałeś na czym budować swojej wartości oraz pewności siebie.

Dokładnie tak! On mógł się pochwalić dobrami materialnymi takimi jak samochód, pieniądze czy designerskie ciuchy, które dla osób trzecich mogły świadczyć o jego życiowym sukcesie. A ja czym mogłem się pochwalić, chociażby przed samym sobą? Nie mogłem się pochwalić czymś materialnym, co dla wielu osób mylnie świadczy o czyimś sukcesie. Nie mogłem również się pochwalić żadnym sukcesem przed samym sobą. Nie miałem w głowie żadnej sytuacji, która przypomniałaby mi o mojej wartości. Nie miałem w głowie żadnego zdarzenia, które dałoby mi w tej sytuacji pewność siebie. Miałem za to w głowie pełno wspomnień w których dałem dupy odpuszczając, rezygnując czy się poddając. Nie miałem w głowie zwycięstw, tylko miałem same porażki, które w sytuacjach takich jak ta obniżały moją wartość we własnych oczach. Takim sposobem czułem się gorszy. Czując się gorszy, zacząłem również tak wyglądać. W sytuacjach w których czułem się od kogoś gorszy, zacząłem się garbić, jąkać i wahać się i odpuszczać. Takim sposobem dla wielu osób dawałem zielone światło, aby jeszcze bardziej mnie zdeptali.

Teraz w sytuacji z moim bratem ciotecznym Grześkiem, wstaw Artura i Roberta. Wyobraź sobie, że to im się chwali Grzesiek na tym pogrzebie swoim samochodem, złotym łańcuchem oraz zakupowymi planami na przyszłość. Jak myślisz? Czy oni przy Grześku poczują się tak jak ja się wtedy poczułem? Czy oni poczują się jak gówno? Czy oni poczują się jak nieudacznicy życiowi? Czy oni będą mieli Grześka za jakiegoś Boga i autorytet w jednym? Czy oni będą mu źle życzyć? Czy oni będą cieszyć się z jego porażek? Czy im Grzesiek w jakiś sposób zaimponuje swoim samochodem? Czy oni będą o ten samochód zazdrośni?

Oczywiście, że nie! Tym bardziej nie będą, mając świadomość tego, że Twój brat cioteczny miał wszystko wyłożone na tacy i gdyby nie Twój wujek, to by sobie w tej Norwegii nie poradził. Oni za to do wszystkiego doszli sami i w sytuacji, w której Grzesiek osrał zbroję, oni sobie poradzili i tym samym zrobili niemożliwą rzecz do osiągnięcia dla Grześka, ale nie dla nich.

Lepiej bym tego nie ujął. Pomimo, że żaden z nich nie ma tak drogiego samochodu i zapewne nie zarabia tyle w Polsce, ile on przywiezie pieniędzy z Norwegii, to W ŻADEN SPOSÓB NIE BĘDĄ CZULI SIĘ OD NIEGO GORSI. Nie będą czuli się od niego gorsi, tylko dlatego, że nie mają AMG tak jak on, złotego łańcucha i designerskich ciuchów. Ich pieniądze, dobra materialne i plany zakupowe Grześka nie będą w ogóle ruszały. Nie będą zazdrośni, ponieważ nie mają o co! Mają być zazdrośni o coś, co z dnia na dzień traci na wartości? Mają być zazdrośni o coś co dziś ma a jutro może nie mieć? Mają być zazdrośni o pieniądze, które dziś są, a jutro może ich nie być? O to mają być zazdrośni? Przez to mają czuć się jak gówno? Dlatego mają mu źle życzyć? Dlatego mają się cieszyć z jego porażek? Oni kompletnie będą mieli w dupie jego przechwałki. One na nich nie zrobią żadnego wrażenia. Powiem więcej! Nawet będą lekko mu współczuć, widząc jak gość się dwoi i troi, aby zaimponować swoim życiowym sukcesem opartym o dobra materialne oraz pieniądze zarobione w pracy, która została mu podana na tacy, ludziom z rodziny, których tak naprawdę to nie lubi, a oni dobrze mu nie życzą. Będą mu współczuć, że aby lepiej się poczuć przed samym sobą, musi mieć potrzebę pochwalenia się pieniędzmi i samochodami, aby się dowartościować. Oni nie muszą się dowartościowywać pieniędzmi samochodami czy nawet czyimś kosztem, ponieważ swoją wartość mają zbudowaną na odpowiednio wysokim poziomie, której fundamentem są niemożliwe cele do osiągnięcia dla innych ludzi, które udało im się zrealizować, pomimo strachu i zawahania. Osoba, której wartość siebie zbudowana jest na pieniądzach, samochodach i różnych dobrach materialnych, jest w fundamentach bardzo kruchą instytucją, ponieważ w swoim życiu możesz stracić wszystko co posiadasz, ale nigdy nikt Ci nigdy nie zabierze Twojej wartości zbudowanej na dyscyplinie i działaniu pomimo strachu. Wszystko mogą Ci zabrać, ale charakteru nikt Ci nie zabierze. Możesz w swoim życiu wszystko stracić, ale swoim charakterem możesz to z powrotem odzyskać.

A jak to się ma wszystko do relacji damsko – męskich?

A w jaki sposób najczęściej mężczyźni rywalizują o względy kobiety? W jaki sposób chcą jej zaimponować? W jaki sposób chcą się przed nią popisać? Oczywiście, że za pomocą swojego: wyglądu, pieniędzy, samochodów, ciuchów czy różnych dóbr materialnych, których posiadanie ma świadczyć o ich statusie społecznym oraz tym KIM SĄ, CO MOGĄ i CO MAJĄ KOBIECIE DO ZAOFEROWANIA. Mężczyźni w relacjach z kobietami swoją pewność siebie oparli na wartości, którą zbudowali nie na niemożliwych celach do osiągnięcia dla innych ludzi, jakie udało im się zrealizować, lecz na rzeczach materialnych, które niby mają świadczyć o ich sukcesie. Mężczyźni w relacjach z kobietami swoją pewność siebie oparli o wartość, która stoi na czymś co można w każdej chwili stracić. Dziś masz, a jutro możesz tego nie mieć. Pamiętasz jak Ci wcześniej mówiłem, żebyś swoją pewność siebie nie opierał o swój wygląd? Teraz mam nadzieje, że wyjaśniłem Ci dogłębnie co miałem wtedy na myśli. Swoją pewność siebie opieraj o wyzwania, którym stawiasz czoła każdego dnia. To da Ci wartość w swoich oczach, a potem w oczach kobiety.

Jeśli masz w swoich oczach dużą wartość, ponieważ wiesz, że nie ważne co się stanie, Ty zawsze możesz na sobie polegać i zawsze dasz radę. Tym sposobem sam się SZANUJESZ! Jeśli się szanujesz, to pokazujesz ludziom jak mają Cię traktować, czyli również z szacunkiem. Jeśli sam się szanujesz, to i kobiety będą Cię szanować. Jeśli sam siebie nie szanujesz, to nie licz na to, że będziesz miał respekt w relacjach damsko – męskich. Faceci rywalizując ze sobą o względy pięknej kobiety nierzadko wpadają w taki chory wir rywalizacji na dobra materialne i pieniądze. Wszystko po to, aby jej zaimponować. Wszystko po to, aby tylko być LEPSZYM od konkurenta. Wszystko po to, aby mieć więcej, lepiej, mocniej. Wszystko po to, aby on był GORSZY ode mnie, ponieważ nie ma tego co ja. On ma Golfa III? Kurwa co za biedak! Ja jeżdżę BMW, więc niech spierdala na drzewo banany prostować! On ma ciuchy z TK – MAXX? Ja koniecznie muszę zrobić zakupy w VITKAC – u. On chodzi na siłownię? To ja się muszę nawpierdalać sterydów, aby mieć od niego więcej w łapie. On zarabia 3000 zł? Co za plebs! Tyle to ja zarabiam w tydzień! I co powiesz o tych facetach?

– Że mają niską wartość siebie, którą muszą sobie podbudować kosztem drugiej osoby.

Mając niską wartość siebie, oni tak naprawdę są NIEPEWNI SIEBIE w kontekście relacji z kobietami, ponieważ swoją wartość oparli o coś, czym chcą pokonać konkurencję i zdobyć kobietę. Ścigając się z drugim facetem na pieniądze, samochody, designerskie ciuchy i wielkość bicepsa, tylko po to, aby mieć piękne kobiety, nie pracujesz nad wartością siebie, ponieważ Twoją wartością są te gówna, na które się ścigasz. Pamiętaj, że zawsze na każdego kozaka, przypada dwóch. Zawsze ktoś będzie miał lepszy samochód od Ciebie, zawsze ktoś będzie miał więcej w łapie od Ciebie, zawsze ktoś będzie przystojniejszy od Ciebie, zawsze ktoś będzie miał więcej pieniędzy od Ciebie, zawsze ktoś będzie miał lepsze ciuchy od Ciebie. Dlatego nie idź tą drogą. Jeśli skupisz się na realizacji niemożliwych celów do osiągnięcia, to sam wypadniesz z tego wyścigu, co skutkować będzie tym, że jak zobaczysz, że ktoś ma więcej pieniędzy od Ciebie czy ma lepszy samochód, to Ty nie wpadniesz w kompelsy, nie poczujesz się źle, ani jak gówno. Nawet nie poczujesz zazdrości. Nawet się nie zezłościsz. Po prostu pieniądze czy samochody innych facetów nie będą robiły na Tobie żadnego wrażenia. Nie będziesz czuł się gorszy tylko dlatego, że jeździsz Skodą, a Twój kolega najnowszym AMG. Kompletnie na to nie zwrócisz swojej uwagi. Kiedy zobaczysz, że do Twojej dziewczyny podbija frajer z Porsche, to nie narobił w gacie ze strachu, tylko będziesz patrzył z uśmiechem jak typ się dwoi i troi, aby zaimponować Twojej kobiecie czymś co jest przelotne.

Kiedyś napisał do mnie pewien chłopak, który zaczął spotykać się z pewną atrakcyjną dla niego kobietą. Chłopak miał problem taki, że on pochodził z biednej rodziny, a ona z bogatego domu. Przez to miał wrażenie, że on do nie pasuje. Czuł się przy niej nie swojo, ponieważ ona jest od niego dużo bardziej majętna. Jego wartość spadła na sam dół, ponieważ przestał czuć się atrakcyjnie. Tym sposobem zaczął myśleć, że jest jej niegodny. Jedynym wyjściem dla niego było zarobienie dużej sumy pieniędzy, za które kupiłby rzeczy dzięki którym wyglądałby tylko na bogatego. Takim sposobem chciał jej dorównać i pokazać, że do niej pasuje. Zamiast skupić się na realizacji niemożliwych celów do osiągnięcia i na tym budować swoją wartość siebie, to on skupiał się na budowaniu wartości na pieniądzach, których nie miał. Prawda jest taka, że on poprzez samo takie myślenie o sobie, że jest jej niegodzien, sam skreśla się w jej oczach, ponieważ kobieta wyczuje z kilometra jaką ma pewność siebie oraz wartość. Jakby jego wewnętrzna wartość była na wysokim poziomie, to nie miałby najmniejszych problemów z tym, że ona pochodzi z bogatego domu, a on z biednego. Miałby to w dupie, ponieważ doskonale wiedziałby ILE JEST WART!

– A jakby moim niemożliwym celem do osiągnięcia było kupno AMG za 100.000 zł ?

To wtedy musiałbyś skupić się na tym jak to zrobić, by zarobić w rok te 100.000 zł, za które kupiłbyś sobie swój wymarzony samochód. To byłaby Twoja droga do Twojego celu i ten samochód przypominałby Ci nagrodę jaką sobie sprawiłeś za realizację niemożliwego celu do osiągnięcia. Ten samochód pokazałby Ci drogę jaką przeszedłeś by zrealizować Twój cel. Wtedy wiedziałbyś, że w pełni na niego ZASŁUŻYŁEŚ. Jednak większość facetów idzie na łatwiznę. Biorą samochody w leasing, na kredyt czy z wypożyczalni. Są i tacy, którzy za swoje ostatnie pieniądze kupują samochód na który tak naprawdę ich nie stać, a wszystko po to, aby zaimponować kobiecie, sąsiadom, znajomym. Wiesz dlaczego bardzo dużo firm zbankrutowało po miesiącu czasu od wprowadzenia obostrzeń związanych z COVID – 19 ? Wszystko przez samochody wzięte na kredyt czy w leasing, które sobie zaraz po założeniu firmy sprawili niektórzy przedsiębiorcy. Jeśli do tej samej kobiety starują dwaj mężczyźni z AMG z tym, że jeden dostał samochód od rodziców, wziął na niego kredyt, wziął leasing czy wypożyczył, a drugi autentycznie na niego zarobił, realizując swój niemożliwy cel, to w pierwszym przypadku AMG będzie tylko przedłużaczem męskości gościa z pewnością siebie opartą o wartość jaką jest ten samochód, a drugi będzie odzwierciedleniem wartości jego właściciela.

Słuchając tego co mówisz, to masz wrażenie, że bardzo dużo ludzi nie jest odpowiednio dowartościowana i mają problemy z pewnością siebie

Bo tak jest! Ludzie są zazwyczaj niepewni siebie. Tak naprawdę mało jest osób, które mają taką prawdziwą pewność siebie, opartą o swoją wartość zbudowaną na życiowych doświadczeniach, a nie na rzeczach materialnych za którymi zazwyczaj gonią ludzie, aby zaimponować komuś, kogo się tak naprawdę nie lubi, rzeczami, na które tak naprawdę ich nie stać. Dlatego w celu dowartościowania takich ludzi wymyślono zakupy na raty oraz kredyty. Ludzie ogólnie źle rozumieją definicję wartości siebie. Zauważ w jaki sposób ludzie budują swoją pewność siebie. Przeważnie robią to na:

  • Pieniądzach – czyli patrz ile zarabiam. Zobacz na co mnie stać biedaku!

  • Alkoholu i narkotykach – czyli, czuje się pewnie jak się najebie i naćpam. W innych przypadkach boję się wyjść do ludzi.

  • Zgromadzonych dobrach materialnych – czyli, patrz co ja mam! Zobacz co sobie kupiłem. Wiesz ile to kosztowało?

  • Samochodach – czyli, zjeżdżaj mi kurwa biedaku tym gównem z drogi, bo jadę wypożyczoną betą.

  • Statusie społecznym i pochodzeniu – czyli, wiesz kim ja jestem? Wiesz kogo ja znam? Wiesz co ja mogę? Wiesz gdzie ja mieszkam? Wiesz skąd pochodzę?

  • Wyglądzie – patrz jaką mam klatę! Zobacz ile mam w łapie! Jestem taki piękny.

  • Kosztem innych ludzi – czyli zbierz to wszystko w jedną całość.

Ludzie lubią budować swoją pewność siebie kosztem innych ludzi. Jak to robią? Otaczają się ludźmi słabymi, którym zabierają resztki wartości. A na końcu ją jeszcze depczą. Jak ktoś chce dokuczyć drugiej osobie, to najczęściej robi to poprzez uderzanie w:

– Twój wygląd, czyli wyśmiewając np.: czyjś ubiór, uzębienie, wymowę, kolor włosów, uszy, posturę, zapach, higienę osobistą, wzrost, wagę. Jak jesteś rudy, to masz przejebane w dzisiejszych czasach.

Twoje posiadana, czyli wypunktowanie tego czego nie masz, a powinna już to dawno mieć w swoim wieku. Mając 24 lata koledzy szydzili ciągle ze mnie, że nie mam prawa jazdy. Według nich już dawno powinienem je mieć, więc na tym polu mi dosrywali ciągle. Tobie mogą dosrywać rodzice, że nie masz dziewczyny, a już w tym wieku powinieneś ją mieć.

Twoje pochodzenie, czyli uświadomienie Tobie, że pochodzisz ze wsi, jesteś słoikiem czy cyganem.

Twój status społeczny czyli pokazanie miejsca w szeregu Tobie i Twoim możliwościom. Jesteś nikim! Nic nie znaczysz! Nic nie możesz! Co Ty kurwa możesz?

Twój charakter i sytuacje w której dałeś dupy. Będą ludzie , którzy po latach wywleką Ci, że zeszczałeś się w przedszkolu. Przypomną Ci wszystkie Twoje słabości.

-Twoja inteligencja czyli pokazanie Ci, że jesteś głupim kretynem, który nic nie kuma. Twoje wiedzy i umiejętności, czyli jak czegoś nie wiesz lub umiesz, a powinieneś to umieć w tym wieku.

Twojego życia i wszystko co z nim jest związane, czyli praca, szkoła, studia, dziewczyna, rodzina.

Zarobków czyli pokazanie Ci, że podług kogoś jesteś zwykłym biedakiem.

Twoja pewność siebie może również zostać zdeptana poprzez agresję fizyczną czy werbalną. Kiedyś będąc w pewnym klubie rzuciła mi się w oczy pewna sytuacja. Do klubu BMW 7 podjechał razem z dziewczyną nakoksowany typ ubrany od stóp do głów repliki najdroższych marek odzieżowych. Dumnie wyszedł z samochodu i udał się do wejścia idąc tak jakby pod pachą trzymał dwa telewizory z lat 90’ W klubie usiadł w loży i zamówił drinki. Jego dziewczyna wyszła na parkiet i zaczęła tańczyć, a on bacznie ją obserwował z loży, nie spuszczając jej z oka. W pewnym momencie jego dziewczyna zeszła z parkietu i podeszła do niego, złapała go za rękę i próbowała wyciągnąć na parkiet, aby z nim zatańczyć. Jebaniutki zaparł się tak stołu, przy którym siedział, jakby walczył o życie. I tak się szarpali ze sobą przez kilka minut. Ona go ciągnie na parkiet, a zaparł się rękami o stół, kiwając głową, że taki gwiazdor jak on, to nie tańczy. Tacy jak on nigdy nie tańczą! Oni pilnują swoich dziewczyn na parkiecie 24/h Taka sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy, gdzie ona próbuje wyciągnąć go na parkiet, a on nie chce iść. W pewnym momencie do jego tańczącej na parkiecie dziewczyny podszedł normalny chłopak, który zaczął koło niej tańczyć. Typ gdy tylko to zobaczył, wparował od razu na parkiet aby zatańczyć z chłopakiem i uchronić przed nim swoją dziewczynę. Tańczyć to si bał, ale nie bał się naubliżać chłopakowi, zmieszać go z błotem i wyciągnąć do niego ręce. Do tego miał pewność siebie, ale tańczyć już się wstydził. Twoja pewność siebie może zostać zabrana przez agresję skierowaną w Twoją stronę. Najczęściej jednak Twoja pewność siebie zostanie zdeptana przez twych przyjaciół, kolegów, znajomych, którzy chcąc się dowartościować i popisać przed kobietą wezmą Cię na cel jako

czyli uświadomienie drugiej osoby, że oni coś mają, czego ta osoba nie ma.

Mając w swoich oczach wysoką wartość siebie, to daje Ci pewność, że żadne słowa skierowane w Twoją stronę, które miał Ci zdeptać Twoją wartość i zabrać pewność siebie, Cię nie ruszą. Będziesz poza jakimkolwiek i czyimkolwiek wpływem. Nie ważne co usłyszysz na swój temat i od kogo. Jeśli ktoś poprzez słowa będzie chciał sprawić, abyś poczuł się źle, niepewnie, mało wartościowo, to nic nie wskóra, gdyż jego słowa odbiją się od Twojego pola ochronnego składającego się z Twojej wysokiej wartości w swoich własnych oczach i spłynął po Tobie jak woda po kaczce. Będziesz wiedział ile jesteś wart i żadne przykre słowa kogokolwiek tego nie zmienią. Mam kolegę, któremu jakbyś powiedział, że jest głupi! Tylko tyle! To o tej sytuacji by pierdolił przez najbliższe dwa tygodnie. Ludzi można złamać fizycznie i psychicznie. Czasem przykre słowa wypowiedziane z ust bliskiej nam osoby, są ostrzejsze niż brzytwa. Jednym słowem możesz zepsuć drugiemu człowiekowi cały dzień. Za pomocą tylko jednego słowa, możesz sprawić, aby stał się niepewny przez cały dzień i na każdym kroku zaczął się wahać. Za pomocą tylko jednego słowa możesz sprawić, że druga osoba coś odpuści, podda się, z czegoś zrezygnuje. Za pomocą słowa możesz wywołać w człowieku różne emocje. Strach, złość, zazdrość, ciekawość, podniecenie. Za pomocą słowa możesz dodać komuś pewności siebie lub tą pewność siebie zabrać.

Warto być odpornym na jakiekolwiek słowo, którego celem będzie sprawienie, abyś tylko poczuł się źle i niepewnie w jakimś życiowym kontekście. Złe słowo, które zabierze Ci wartość możesz usłyszeć dosłownie wszędzie i dosłownie od każdego człowieka, który będzie chciał się dowartościować Twoim kosztem obniżając Twoją wartość. Nie możesz na to pozwolić. Jeśli na to pozwolisz, to oddasz ludziom nieprzychylnym Tobie kontrolę nad Twoim życiem oraz emocjami. Atrakcyjny mężczyzna, który posiada wysoką wartość nie będzie chciał się dowartościowywać Twoim kosztem, ponieważ jego wartość zbudowana na fundamentach realizowania niemożliwych celów jest już i tak na wysokim poziomie, że nie będzie mu się chciało tego robić. Pamiętaj, że osoba która na co dzień ma wysoką wartość, nigdy nie będzie chciała sprawić, abyś poczuł się źle. Tak tylko będą robiły osoby niedowartościowane, które mając niską wartość w swoich oczach, mają również niską pewność siebie. Więc ich słowa powinny znaczyć dla Ciebie tyle, ile słowa małego dziecka, które krzyczy coś do Ciebie w swoim własnym, niezrozumiałym języku. Czy słowa takiego dziecka będziesz traktował poważnie? Czy się nimi przejmiesz? Czy przez nie odpuścisz? A może te słowa sprawią, że poczujesz strach czy doprowadzą Cię do łez? Oczywiście, że nie. Kompletnie Cię nie ruszą, bo nie traktujesz dziecka poważnie. Jeśli ktoś chce usilnie sprawić Ci jakąś przykrość, to jego słowa tym bardziej nie powinny robic na Tobie wrażenia. Słowa takich osób się nie liczą. Słowa takich osób nie są ważne. Jeśli one Cię ruszą, to znaczy, że taka osoba coś musi dla Ciebie znaczyć, a nie powinna, bo życzy Ci źle.

Jeśli swoją pewność siebie oparłeś o pieniądze czy samochody, to jak myślisz? To te rzeczy nie pozwolą na to, aby ktoś Ci zabrał Twoją pewność siebie? Oczywiście, że nie! One Cię nie uchronią przed bólem w taki sposób, w jaki ochroniłaby Cię Twoja wartość. Możesz mieć miliony na koncie, Bentleye w garażu, jacht w Monte – Carlo i domek w Malibu. Jednak mając to wszystko, nadal można łatwo będzie sprawić, abyś poczuł się w swoim życiu jak gówno. Będziesz mógł się pocieszać swoimi pieniędzmi, ale one nie dadzą Ci takiego spokoju, jaki dałaby wartość zbudowana na fundamentach życiowych doświadczeń, które zdobyłeś sam.

  • Codziennie robisz coś czego się boisz, podejmując zdrowe ryzyko:

Idealny wstęp do realizacji niemożliwych celów jest wyrobienie sobie odpowiedniego nawyku pokonywania strachu w swojej głowie. Jak to zrobić? Bardzo prosto! Zacznij codziennie robić wszystko to czego się do tej pory bałeś, oczywiście przy tym podejmując zdrowe ryzyko. Masz lęk wysokości? Idź skocz na spadochronie! Boisz się podejść do kobiety na ulicy? Idź i podejdź! Boisz się pojechać na stopa dookoła świata? Spakuj się i pojedź chociaż do Gdańska. Ja swego czasu w ciemno, bez znajomości języka oraz pieniędzy, wybrałem się na stopa do Grecji, gdzie chciałem na własnej skórze się przekonać jak to jest być bezdomnym człowiekiem bez dachu nad głową. Chciałem zobaczyć czy sobie poradzę. No i poradziłem sobie, a ten trip był dla mnie taką wycieczką okraszoną spartańskimi warunkami. Mam co wspominać.

  • Schodzisz z wydeptanej ścieżki życia, którą podążasz robiąc, cały czas nowe rzeczy, których jeszcze w życiu nie robiłeś:

W pewnym sensie jest to kontynuacja poprzedniego punktu, gdyż wiele nowych rzeczy wywołują w ludziach strach przed nieznanym. Żeby cieszyć się ze swoich sukcesów, musisz do nich doprowadzić, wychodząc im naprzeciw. Żeby cieszyć się sukcesami, musisz zejść z wydeptanej ścieżki życia i zacząć robić coś czego jeszcze nie robiłeś. Wtedy będziesz łapał doświadczenie w wielu życiowych dziedzinach, które będą dawały Ci tą pewność siebie w innych. Codziennie rób nowe rzeczy, których wcześniej nie robiłeś! Poznawaj nowe osoby, smakuj nowych potraw, zwiedzaj nowe kraje, nabywaj nowych umiejętności, ucz się nowych rzeczy, chodź nowymi ścieżkami i ciągle eksperymentuj ze swoim życiem. Wtedy będziesz miał je dużo ciekawsze.

  • Liczysz swoje sukcesy, a z porażek wyciągasz tylko wnioski:

Nie ma porażek, są tylko doświadczenia. Wszystkie swoje sukcesy miej w pamięci do końca życia. Ciesz się ze wszystkiego co dało Ci nawet drobne zwycięstwo w życiu. Ciesz się ze wszystkiego co udało Ci się osiągnąć. Mogą to być naprawdę drobne rzeczy jak 5 z plastyki. Większość ludzi nie docenia swoich sukcesów. Nawet o nich nie pamięta. Są też tacy, którzy sobie z nich nie zdają sprawy. Za to w głowie trzymają same porażki, które ciągle rozpamiętują. Rozmawiając z Arturem na temat jego życia, zauważyłem, że ma bardzo duży bagaż życiowych doświadczeń, które śmiało można nazwać jego sukcesami. Jednak z większości z nich on sobie nawet nie zdawał sprawy. Musiałem mu to uświadomić, tak jak to uświadamiam teraz Tobie.

  • Myślisz pozytywnie:

Nie dołuj się! Tylko myśl, że wszystko będzie dobrze. Nie ważne co się dzieje TY DASZ RADĘ. Myślenie pozytywne w połączeniu z działanie, dają naprawdę duże efekty. Jeśli wszystko widzisz w ciemnych kolorach, to będziesz się niepotrzebnie dołował, a tym samym będziesz się na każdym kroku wahał i odpuszczał. Będziesz to robił tylko dlatgo, bo sobie negatyne myśli sam wkręciłeś do głowy.

  • Odcinasz się na tyle ile możesz od toksycznych ludzi, którzy tylko podcinają Ci skrzydła i zabierają Twoją pewność siebie.

Ci co Cię dołują, źle życzą, wyśmiewają, ośmieszają, a nie wspierają – WSZYSCY WON!

  • Otaczasz się tylko pozytywnymi ludźmi, którzy Cię nie krytykują, oceniają, tylko wspierają:

Poznawaj ludzi, którzy Cię wspierają i dopingują. Poznawaj ludzi przy których Twoja wartość rośnie w górę. Poznawaj ludzi przy których czujesz się swobodnie. Poznawaj ludzi, przez których nie jesteś oceniany.

  • Dajesz ludziom wartość pod różną postacią:

To będzie Twoja wartość, która będzie cenna dla wielu ludzi. Twoja wartość będzie dawała Ci tą pewność siebie, która będzie Ci mówiła, że dla wielu osób jesteś cenną znajomością. Twoja wartość musi iść w parze z szacunkiem do Twojej osoby, ponieważ jeśli tego nie będzie, to będziesz dla ludzi wartościowy, tylko dlatego, że można Twoje możliwości wykorzystać dla własnych korzyści, jednocześnie nie dając nic Tobie w zamian. Będziesz wartościowy dla ludzi nie dlatego kim jesteś, tylko dlatego, że masz np.: pieniądze czy samochód, którym możesz kogoś, gdzieś podwieźć.

C.D.N

Chcesz dowiedzieć się o szczegółach mojej drugiej książki o kobietach? Napisz na :

damcidomyslenia@protonmail.com

P.S

Jak dałem Ci do myślenia i chcesz mnie w jakiś sposób wesprzeć, to możesz mi postawić “małą czarną”, bo lubie brunetki :):)

Postaw mi – MAŁĄ CZARNĄ

Wszystko idzie na rozwój tego bloga – serwer, domena, autoresponder oraz na moją motywację do pisania. Muszę przecież mieć dużo energii, żeby pisać obszerne blogi takie jak ten, a to oznacza, że mała czarna jest wskazana :):) A tak serio, to będzie mi bardzo miło, że ktoś mnie docenił zgodnie z prawem wzajemności :):)

5/5 - (1 vote)
Pokaż więcej

8 Komentarzy

  1. Ale się rozpisałeś chłopie 😉 Musiałem czytanie na 3 dni sobie rozbić 😀
    A swoją drogą przyznam szczerze, że to najlepszy blog jaki do tej pory u ciebie czytałem. Daje do myślenia.
    Pozdro

    1. Lubię rozpieszczać moich czytelników:-) myślałem że najlepszy to jak odzyskać ex:-) a to jest tylko mały fragmentbmojej drugiej książki PRAWO WZAJEMNOSCI – Twoja Instrukcja Obsługi Kobiet

  2. ” Pamiętasz jak rozmawialiśmy o wzroście oraz randkach internetowych? Tam podałem Ci mój schemat rozmowy, na jakim mniej więcej się opierałem pisząc sobie z kobietami na portalach randkowych, który w moim wykonaniu spełniał swoją robotę. ”

    Mozesz podac odnosnik do tego artykulu? Dobrze by bylo, wstawiac wlasnie hiperlink w miejscach, gdzie jakis poprzedni artykul byl wspominany.

    1. Jest to fragment z mojej drugiej ksiażki, nad którą ciągle pracuje – PRAWO WZAJEMNOŚCI – TWOJA INSTRUKCJA OBSŁUGI KOBIET. Pandemia grypy pokrzyżowała mi trochę plany bo książka miała być na wiosnę.

  3. wow, niesamowicie napisane,gratulacje! Czytam jak swoje życie, ech. No ale pora walczyc ze swoimi słabościami i wrócić z pewnością siebie póki nie jest jeszcze za późno. Zgadzam się z każdym Twoim zdaniem i będę tutaj wracał. pozdro!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button