Motywacja30 THE BEST OFFWszystkie Wpisy

POTĘGA CIERPLIWOŚCI, UPORU ORAZ KONSEKWENCJI W DZIAŁANIU CZYLI JAKI JEST PROSTY PRZEPIS NA SUKCES W KAŻDEJ DZIEDZINIE ŻYCIA


Czas czytania bloga: 40 minut


Życie jest jak puzzle. Czasem, aby pozbierać je do kupy, trzeba czasu oraz cierpliwości. Niniejszy blog jest poskładany z trzech innych, które być może miałeś okazję kiedyś czytać. Jest tak obszerny bo na niego składają się trzy blogi które z nowym rokiem lekko zmodernizowałem.  W blogu chcę Ci pokazać jak konsekwentne działanie i robienie tego co się założyło, bez względu na czynniki zewnętrzne doprowadza ludzi do sukcesu.

Jeśli je czytałeś wcześniej i nie masz co robić to myślę, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby sobie je przypomnieć jeszcze raz, tym bardziej, że są to całkiem nowe wpisy. Gdzieś w w blogu zawarłem informację kto wydaje swoją drugą książkę  tym tygodni i myślę, że będziesz się cieszył tak jak i ja :).


Jest rok 2006 czy 2007 już nie pamiętam. Jako młody studencina wbijam do kumpla do akademika z browarkami i na jaranko. Kumpel wyjął trawkę i skręcił blancinę, która się grubo jarała. Nagle na największej fazie mówi do mnie:

– „TYAB pokażę Ci coś”.

 Ja już  nastukany, że ledwo widzę mówię:

-„Dawaj ziom”.

Gość wchodzi w jakieś foldery na kompie, gdzie pomiędzy folderem „XXX” miał „Śmieszne filmiki” . Gdy odpalał filmik od razu zaczął się śmiać, a ja nie wiedząc z czego się śmieje, zacząłem się również brechtać, bo i on to robił. Nagle zjarany słyszę słowa tej piosenki…

Kolega włączył filmik zespołu MIG. Gdy zobaczyłem typa w przeciągu 3 sekund o mało nie poskładałem się ze śmiechu. Koleś stoi na dachu w za dużej, pogniecionej koszulce, którą włożył jeszcze w równie za duże spodnie, macha rękami i wygląda jak taki typowy odpustowy Wiesiek oderwany od pługa granatem, śpiewając przy tym „Co Ty mi dasz….”. 

Już sam jego wygląd sprawił, że zacząłem turlać ze śmiechu, a wiecie jak człowiek zjarany i załączy się mu faza na śmiech to nie może przestać. Po ujęciu jak koleś napierdala ulicą pośród jadących samochodów, beka sięgnęła zenitu, aż łzy miałem w oczach, zacząłem błagać kolegę, żeby wyłączył ten teledysk, bo już nie wytrzymywałem psychicznie…

W uszach ciągle słyszałem słowa„Co Ty mi dasz….” , które na fazie wwiercały mi się w mózgownice, a dodatkowo przed oczami miałem obraz tego typka jak macha rękami.  Nie mogłem przestać się śmiać i momentami błagałem, aby już mnie ten stan puścił, bo miałem dosyć. Teledysk to była czysta amatorka, nawet jak na rok 2006. Pośmiałem się, ale jak mnie puściło to zapomniałem o tym zespole na długi czas…

Kilka lat później, któregoś pięknego wieczoru, siedzę sobie u pewnej kobiety w domu i ona mówi mi do mnie:

– Puszczę Ci fajną piosenkę.. 

Ja też wam ją puszczę…..

No ja tak słucham tej piosenki. Niby tekst prosty, no ale refren wpada w ucho, tak, że nóżka po jednym drinku zaczęła sama chodzić. Nagle myślę sobie:

„czekaj, czekaj ja tego typa skądś kojarzę, ja ten głos gdzieś już słyszałem”…

I nagle mi się przypomniało, że jest to ten sam Wiesiek ( teraz zdejmuję przed nim czapkę) z dachu i z ulicy, który o mało mnie śmiechem nie zabił. Już siedziałem w tym całym „rozwoju” i zacząłem inaczej patrzeć na ten teledysk piosenkę. Nie interesowała mnie muzyka, ale to, że oni jednak odnieśli wielki sukces…

Nagle ta piosenka stała się ogromnym hitem, grano ją dosłownie wszędzie. Będąc na wakacjach słyszałem „Miód malinę”. Jadąc samochodem, wyprzedzały i mijały mnie bardzo często inne pojazdy, w których leciała ta piosenka z bardzo charakterystycznym refrenem. Będąc na imprezach, też słyszałem piosenkę tego zespołu. Oni swego czasu byli dosłownie wszędzie…

Z inna dziewczyną nawet byłem na ich koncercie, na którym się wyskakałem i wybawiłem za wszystkie czasy. Kto by pomyślał, że kiedykolwiek będzie mi dane być na koncercie tego typa, z którego tak się wcześniej śmiałem. Gdybyś wtedy mi powiedział:

-„Zobaczysz TYAB, jeszcze przyjdziesz na jego koncert”…

To chyba bym się przekręcił ze śmiechu.  Teraz ten zespół żyje sobie na pewno bardzo dostatnio, jak na samym Youtube mają kilkanaście milionów wyświetleń, grają koncerty, wydają płyty. Inaczej wyglądają ich już teledyski. Są w pełni profesjonalne, a także i oni zmienili wizerunek. Jak widać sukces jaki osiągnęli, wymienił im pogniecione koszulki, na modne koszule…

Niektórzy przedstawiają przykład Sylwestra Stallone jako drogę do sukcesu. Ja wam pokazuję przykład z innej beczki. Przykład Polskiego zespołu DISCO POLO, który odniósł sukces. Możesz nie lubić disco polo, mówić, że to obciach i kicz, ale nie pierdol jak się najebiesz to pierwszy przy disco polo machasz rękami. Mi się najlepiej bawi przy disco polo i imprezę bez disco polo uważam za chujową:).

Możesz powiedzieć, że mam słaby gust muzyczny, ok spoko, ale do wódki co sobie włączasz Szopena? Możesz śmiać się pod nosem na temat przykładu jaki dałem. Ale to oni grają koncerty, to oni wydają płyty, to oni rozdają autografy, to oni mają fanów, to oni nagrywają teledyski i to oni praktycznie mogą już nie pracować jakby chcieli, a nie Ty czy ja:). Co by nie mówić odnieśli sukces i to wielki, bo zaczynali od zera. Zaczynali od amatorskiego teledysku na którym machali rękami na dachu bloku i na ruchliwej drodze, będąc przy tym pośmiewiskiem.

A co by było gdyby ten chłopak przejął się opiniami innych ludzi? Przecież pół Polski miało z nich bekę. Nie oszukujmy się początku miał tragiczne. W 2006 roku Disco Polo stało na wiele wyższym poziomie pod względem muzycznym, tekstów, image oraz teledysków. Jednak zespół MIG po prostu robił swoje, twardo z uporem, aż wyszła z tego miód, malina…

Nadal można poczytać w komentarzach pod tym teledyskiem, ból dupy robaków, którzy wyśmiewają się z czegoś co było 10 lat temu. To tak jakby Twój kolega, kiedy widzi Cię z atrakcyjną kobietą, której pragnie, próbuje Cię ośmieszyć w jej oczach, mówiąc przy niej, że kiedyś zsikałeś się w przedszkolu. To są tego tego typu docinki, na takim właśnie poziomie.

Jednak jest wiele zespołów oraz ludzi, którzy na początku swojej drogi mieli pod górkę. Jednak cierpliwością przetarli sobie drogę do sukcesu. Sam zobacz jak na początku swojej kariery wyglądał zespół Weekend i gdzie jest teraz…

1. Tera mnie to wali…

Bo jestem na fali…

Spójrz jaka przemiana. Spójrz jaki progres. Poszli do przodu nieźle.  A ten hit zapewnił im finansową wolność praktycznie do końca życia. Chłopaki byli konsekwentni w działaniu, aż w końcu pierdolnęli „one hit wonder” czyli złoty strzał, po którym nic nie było już takie samo.

Czytając biografie ludzi sukcesu powtarza się tam pewna prawidłowość. Robią coś, nad czymś pracują wiele lat, coś im nie wychodzi i nagle jeb trafiają na złoto i potem już się rzeczy same dzieją i nic nie jest takie jak dawniej.

2.  „Nie podoba nam się Wasze brzmienie, a muzyka gitarowa wychodzi z mody”

Słynni Beatlesi też mieli pod górkę. Nie od razu stali się sławni i rozpoznawani. Nie od razu poznano się na ich muzyce. Mimo iż muzyka gitarowa podobno wychodziła z mody, oni stworzyli modę na siebie. Robili konsekwentnie swoje, grając muzykę taką jaką grali, aż trafili „złoty strzał”po którym ich życie już nie wyglądało tak samo. A pierwsze swoje kawałki nagrywali w garażu, podobnie jak Metallica, która nawet nie dawno odkupiła garaż w którym w latach 80 zaczynali…

4. „Moi rodzice martwili się, ponieważ zacząłem mówić za późno i zwrócili się z prośbą o pomoc do lekarza z tego powodu. Nie potrafię powiedzieć, ile wtedy miałem lat, ale na pewno nie mniej niż trzy”

Albert też łatwo nie miał i miał jak widać ciężki start :).

5. „Ty chcesz być, aktorem? Popatrz jak wyglądasz i jak mówisz”

https://www.youtube.com/watch?v=I33u_EHLI3w

Sly-jeden z moich ulubieńców. Niewątpliwie człowiek sukcesu. Gość miał przejebane w życiu, a mimo to odniósł przeogromny sukces. Jak Cię to interesuje to jego biografię znajdziesz na moim blogu w dziale: Biografie.

Sly był tak uparty, tak zdeterminowany, że chodził, chodził, aż wychodził sobie scenariusz w swoim filmie w którym zagrał. Chodził chodził, aż trafił na „złoty strzał”. Trafił na złoty strzał na ten sam na , który trafił zespół MIG, WEEKEND, BEATLESI. Złoty strzał sukcesu po którym życie się zmienia, staje na chuju i tańczy breaka i już nic nie jest takie samo jak było…

A najlepsze w tym wszystkim jest to, że SLY nie chodził na żadne szkolenia motywacyjne i nie prał sobie łba. On odniósł sukces bez gadek o sukcesie i nie płacił nikomu 5000 złotych za „kołczing”, aby poskakać w rytm muzyki, bo nawet 10 dolarów nie miał przy duszy. Podobnie było z Arnoldem Schwarzeneggerem, którego biografię też znajdziesz na mojej stronie i który zaczynał dosłownie z niczym w obcym kraju, bez znajomości języka, ale z wielkim uporem, dzięki któremu został kulturystą wszech-czasów, sławnym aktorem, biznesmanem, politykiem.

Dla Arnolda złotym strzałem była wyprowadzka do USA. Jeśli Ty kisisz się w miejscu, masz wrażenie, że życie ucieka Ci przez palce to może wyjściem była by wyprowadzka w nowe miejsce, aby zacząć od nowa? Co do Arnolda, Stallone to tacy ludzie jak oni jak już powinni prowadzić te coachingi. Co do mówców i coachów motywacyjnych to jeszcze do nich wrócimy, bo kilku z nich też trafiło swoje złote strzały i poświęcę im kilka linijek…


Wiesz czemu lubię czytać biografie ludzi sukcesu? Ponieważ jest tam zawarte ich życiowe doświadczenie. Są porażki, łzy, ale jest też ujęty moment, który nazywam złotym strzałem. I pisząc te słowa przyszedł mi pewien mega pomysł do głowy ;-).

innymi słowy:

Widzisz te pole? Gdybym Ci powiedział, że gdzieś na tym polu zakopany jest wielki skarb, to co byś zrobił? byś pewnie popukał się w czoło i machnął ręką twierdząc, że uciekłem z wariatkowa:).  Otóż widzisz, te pole jest to odzwierciedleniem życia ludzi.  Ludzi, którzy dzielą się na:

Kanapowych Leniuchów

Kanapowe leniuchy są większość naszego społeczeństwa. Są to ludzie bardzo przeciętni. Ich życie polega na tym, że mają byle jaką pracę, byle jakie cele w życiu, które zazwyczaj są realizowane za pomocą kredytów na plazmy, rozłożone na kilkadziesiąt rat.  Ci ludzie stoją codziennie nad swoim polem życia i nawet nie wiedzą, że gdzieś tam jest zakopany skarb…

Skarb w postaci: lepszego życia, pieniędzy, zdrowia lub wszystkiego innego, co kryje się za słowem SUKCES. Oni nie osiągną sukcesu, nawet im się to nie marzy. Ciągle narzekają na wszystko i na wszystkich, ciągle przeklinają swój los, pracę, związek.  Patrząc na ludzi co osiągnęli ten sukces, mówią ”złodzieje”, „ karierowicze” , albo „Ten to miał szczęście…..”.

Ich życie wygląda tak: praca-dom-telewizor/internet, praca-dom-telewizor/internet,  a w weekendy najczęściej mocno zakrapiana impreza. Ich plan na życie to brak planów, nie widzą siebie za rok, za dwa lata, za pięć lat oraz za dziesięć. Żyją tu i teraz, z dnia na dzień. Nie interesują się niczym, nie mają pasji, nie mają hobby i jedyne co się dla nich liczy, to aby się wyspać, mieć na fajki, co zeżreć oraz żeby jakoś do pierwszego przetrwać.

Są to ludzie, którzy przeważnie mówią Ci jak masz żyć i ściągają Cię w dół. Na każde podjęte działanie przez Ciebie w kierunku osiągnięcia SUKCESU, reagują śmiechem, albo stałym tekstem

” NO I PO CHUJ CI TO? ŹLE MASZ?”.

Oni są najmądrzejsi, oni wiedzą najlepiej.  Gdybyś postawił przed nimi np: Elona Muska, to oni by powiedzieli

-A co on tam może wiedzieć o życiu…

Oni wiedzą najlepiej co jest dla Ciebie dobre, lepiej niż ty sam. To oni najczęściej mają czas na komentowanie decyzji trenerów różnych klubów i dyscyplin sportowych. Oni wiedzą najlepiej kogo trener powinien wystawić, kogo zdjąć z ławki, kogo nie powoływać i wszystko komentują oczywiście w internecie. To oni są znawcami sportowymi każdej dyscypliny sportu mając w jednej ręce Przegląd Sportowy oraz 20 kilogramową nadwagę od piwaIch życie  to jedna wielka przeciętna porażka, ale tego nie dostrzegają. Mają tylko jeden argument:

-„O tamtemu wyszło…bo  miał szczęście” , ” a tamten to pewnie ukradł”.

Ciągle pierdolą jak jest im ciężko, jakie życie jest ciężkie i stały tekst, który i tak nie mają jaj zrealizować:

-Czas spierdalać chyba za granicę, bo w Polsce nie da się normalnie żyć

Gdybyś tych ludzi poprowadził nad te pole i powiedział:

Tutaj gdzieś jest zakopany skarb”

A idź  oszuście-by odpowiedzieli

Gdy zobaczą jak na tym polu szukasz skarbów, będą się śmiać i wytykać palcami mówiąc:

-O patrz kurwa, a ten ten dalej  szuka złota ha ha ha, odkrywca pierdolony ha ha ha, myśli że odniesie sukces w życiu, wyłaź z tego pola i nie odpierdalaj Kolumba. Patrz jak się ubrudził.  Brudasie metro to w Warszawie 😉


Biernych poszukiwaczy skarbów

Bierni poszukiwacze skarbów są to osoby, które naczytały się książek z samorozwoju, biznesu, motywacji, ale nic z tym nie robią. Są to osoby, które jeżdżą na różne szkolenia, ale nic z tego nie wynika. Są to osoby, które kręcą się po tym polu, ponieważ wiedzą dobrze, ze:

„GDZIEŚ TUTAJ JEST ZAKOPANY WIELKI SKARB”

Ale nie wiedzą gdzie. Żeby odnaleźć skarb to: trzeba pokopać, nieraz się pobrudzić, nawet i bardzo i wykazać cierpliwości.  Jednak takie osoby boją się pobrudzić i tak chodzą i błądzą po tym polu. Czasem może i wezmą szpadelek i pokopią z dwa razy, ale szybko odpuszczają, bo zimno, bo ktoś się z nich śmieje, bo gorąco, bo błoto, bo śmierdzi, bo rączki bolą.  Mają do dyspozycji wykrywacz metalu oraz łopatę, ale nie korzystają z tego, bo jednak ciężko to w rękach utrzymać…

Można z nimi pogadać o tym „skarbie”, o którym wiedzą bardzo dużo, jednak nie widać po nich, żeby go odnaleźli. Błądzą po tym polu i nawet nie chwycą za łopatę. Frustrują się bardzo bo przeczytali masę książek na temat rozwoju osobistego, sukcesu itd. Odbyli mnóstwo szkoleń, wydali kupę pieniędzy, ale skarbu jak nie mieli tak dalej nie mają. Rośnie w nich frustracja, bo wiedzą, że GDZIEŚ TUTAJ JEST ZAKOPANY TEN SKARB, ale nie wiedzą dalej gdzie, a nikt nie chce im pokazać miejsca, tylko daje łopaty do ręki. Wkurwiają się, bo widzą, że pomimo tego, że przybyło im miliard w rozumie, to jednak dalej stoją w miejscu…

Wkurwiają się bo kanapowcy śmieją się z nich mówiąc:

 -I co odnalazłeś w końcu ten skarb ha ha ha

Jeszcze bardziej się wkurwiają gdy prowadzą takie same życie jak kanapowcy. Na takim samym poziomie, a nierzadko odstają poziomem życia od kanapowców, którzy oglądają całe dnie telewizję, mają wąskie horyzonty światopoglądowe, nie wiedzą kto to Elon Musk, Anthony Robbins, Brian Tracy, Grzegorz Mateusiak ;-),Steve Jobs, Mystery, Neill Straus, a „GRĘ” to oni znają jak pykną sobie w GTA V;) na Playstation 4 wziętym na kredyt.

Ty wiesz jak oczarować kobietę, jak zdobyć numer, jak odbijać SHIT TESTY i nie raz radzisz swoim kolegom na tematy damsko-męskie, jednak wkurwiasz się, że mimo tej wiedzy kobiet u Ciebie w życiu brak. Wkurwiasz się, że pomimo wiedzy zgłębianej od najlepszych uwodzicieli Ty nie możesz poradzić sobie z byle osiedlową podfruwajką. A najgorsze jest to, że niestety nie raz widzisz jak taki typowy kanapowiec ma lepszą pannę od Ciebie. I co Ci z tej wiedzy powiesz? Dalej jesteś mądrym biedakiem.

Ile to jest osób, co mają miliony kursów na komputerze, przeczytali 10000 książek na różny temat, a ich życie dalej nie odbiega bardzo od ludzi co nic innego nie robią w życiu, jak oglądają telewizję. To Cię najbardziej wkurwia co? przeczytałeś tyle książek o samorozwoju, biznesie, uwodzeniu, a Twoje życie dalej ma wiele do życzenia. Wkurwiasz się jak widzisz jak znajomi co nawet nie wiedzą, kto to jest Harv Ecker, Anthony Robins, Zig Ziglar, Brian Tracy, znaleźli już ten skarb i odstawili Cię na  kilka odległości poziomem życia…

Tak to jest jak się ma narzędzia, nawet najlepsze, ale się ich nie wykorzystuje. Tak to jest jak się tylko czyta, a nie działa. Tak to jest jak się boi człowiek pobrudzić. Tak to jest jak człowiek boi się zacząć…

Zespół MIG, WEEKEND musiał zacząć. Początki-sam widziałeś i słyszałeś.  Każdy od czegoś zaczynał. Dobra wiem, że może teraz brzmię jak Grzegorz Mateusiak, ale przynajmniej masz te słowa za darmo, a nie za 5000 złotych ;-).  Apropo Grzegorza Mateusiaka on też odnalazł swoje złoto. Śledzę go od samego jego początku jak jeszcze był tłusty i przeklinał jak szewc. O jego istnieniu dowiedziałem się w 2005 roku, a to oznacza, że „Grzegorz” w rozwoju osobistym i kołczanowym siedzi ponad dekadę.

Kiedy Ty wchodziłeś na stojąco pod szafę to Grzegorz już  prowadził swoje forum i wykłady dla malutkich grupek. Myślisz, że od początku go zapraszano do telewizji? Nie. Z moich obserwacji wynika, że zaczął stawać się „popularny” ok 2010 roku i wtedy zaczął zmieniać swój wizerunek na „zaprogramowanego robota”. Teraz dla mnie jest sztuczny strasznie, ale zawsze będę miał szacunek dla niego za stare lata i nie ukrywam często wracam, do jego wykładów z 2006 roku na których była kupa śmiechu i pozytywnych emocji…

Grzegorz Mateusiak był konsekwentny w działaniu.  Stale szlifował swoje rzemiosło sprzedaży scenicznej i budowania autorytetu w którym uważam jest mistrzem. Z roku na rok robił postępy, aż nadszedł „boom” na rozwój osobisty i wtedy był jednym z nielicznych, który tym się zajmował. Nagle zaczął być zapraszany do programów w roli eksperta i to budowało jeszcze bardziej jego autorytet. I w tym czasie nastąpił wysyp tych wszystkich kołczanów, którzy chcieli podążać jego drogą.  Podobnie było z innymi „kołczami”, którzy teraz są znani. Oni są znani ze swojej konsekwencji w działaniu. Oni są znani z tego, że cały czas mówili o sukcesie, aż osiągnęli sukces na mówieniu o nim. Zrobili to bo byli konsekwentni i nastąpił „BOOM” na  samorozwój. Mieli szczęście? A może to był ich złoty strzał? To konsekwencja…

Co do Grzegorza to cóż wyszedł z podziemia do mainstreamu. Obrał taki wizerunek bo musiał, bo i klientela się z czasem zmieniła ze zasmarkanych studentów na korporacje. Przypomniała mi się pewna anegdotka z nim związana. Kiedy pracowałem w Banku to koleżanka chwaliła mi się, że kupiła bilet na jego wykłady. Była tym podjarana bo święcie wierzyła, że te wykłady zmienią jej życie.  Ja udałem głupa i zażartowałem sobie mówiąc:

A kim jest ten Grzegorz Mateusiak, nie znam takiego aktora.

Jak to-powiedziała oburzona-Nie wiesz kto to, jest Grzegorz Mateusiak? Przecież to najlepszy sprzedawca w Polsce i trener. Pracujesz w sprzedaży, a nie znasz takich osób?

Dziewczynina usłyszała o nim z pół miesiąca temu w telewizji i już się nim zafascynowała jak Bogiem. To tylko świadczy o tym, że Grzegorz jest mistrzem w budowaniu osobistej marki i autorytetu. Tu bije mu pokłony, bo to wszystko osiągnął ciężką, wieloletnią pracą, cierpliwością oraz determinacją.

Zobacz ilu jest trenerów dzisiaj:

Słuchaj kiedyś było/jest takie forum internetowe jak: uwo.pl. Forum te powstało ok. 2004/2005 roku. To właśnie na tym forum bywali dzisiejsi trenerzy-biznesmani relacji damsko-męskich i nie tylko. Z tego forum wywodzi się m.in Adept, F, Sexyboy,Frywolny, Still, Brunet, Merlin, Tupac i inni. Czyli osoby, które jak siedzisz „w branży” to na bank kojarzysz. Gdy zaczął się ten Boom na rozwój ok. roku 2010 to i zahaczył o „branżę uwodzenia”.

Chłopaki siedzące tyle czasu w temacie, nie przepuścili okazji, pozakładali swoje strony internetowe i szkoły uwodzenia i dziś mają z tego ładny pieniądz. Oni byli Pionierami, którzy byli konsekwentni w działaniu. Dziś  bardzo trudno się wbić w tą niszę, ponieważ rynek jest już bardzo podzielony i każdy gość może zostać „coachem”. Każdy rynek, każda nisza jest podzielona na: 80% przez „GURU”, którzy mają już autorytet w branży, swoich klientów, fejm. Oni wspierają się nawzajem, polecają siebie, swoje kursy, tworzą wspólnie kursy, m.in po to, aby jak najmniej nowych osób wbiło się w tą niszę. Są jak Mafia, która trzyma się razem i zgarnia 80% rynku i klientów danej niszy…

20% rynku-klientów pozostaje osobom nowym, które konkurują ze sobą np: cenami. Tak jest w każdej niszy. Rynek fast-food jest opanowany przez: Mc Donalda, KFC, Pizza Hut, Burger King itd, a reszta pozostaje dla jakiś budek kebabowych, zapiekanek u Zbyszka, Frytek Belgijskich, czy Kuchni Wietnamskiej. Jakbyś chciał otworzyć teraz kebaba i konkurować z Mc Donaldem to nie masz szans z racji tego, że Mc Donald powstał w latach 50 ubiegłego wieku. Potrzebowałbyś nowego patentu oraz czasu na zbudowanie marki, która dorówna Mc Donaldowi…

Wiesz jak zaczynało KFC?

Kiedyś było też zwykłą budą, ale gdyby nie upartość pewnego dziadka z białą bródką, to byś nigdy nie słyszał o takiej nazwie. Otóż Generał Sanders w 1930 roku kupił stację benzynową, gdzie m.in otworzył punkt gastronomiczny. To był jego złoty strzał gdyż wymyślił kurczaka o charakterystycznym smaku, a właściwie panierkę, a przepis na nią był strzeżony bardzo długo, aż do czasu kiedy siostrzeniec dziadka wygadał go przypadkiem  dziennikarzom:).

Było fajnie, ale w pobliżu puszczono autostradę, która była gwoździem do trumny, biznesu Generała. Sanders zacisnął zęby i spakował swój cały dobytek i zaczął podróżować po stanie Kentacky, aby „sprzedać” swój przepis innym restauratorom. Dostawał setki, jak nie tysiące odmów, ale był uparty jak Sylvester Stallone i konsekwentnie brną dalej od restauracji do restauracji, aż w końcu trafił znów swój złoty strzał. Złoty strzał, który spowodował, że jego kurczaki w bardzo szybkim tempie stały się słynne w całej Ameryce, a potem i na Świecie. Czas ruszył do przodu i dziś KFC należy do tych restauracji co trzymają w ryzach 80% niszy fast-food.

Podobnie było z raperami. Przecież na początku była to muzyka tylko dla patologii. Zobacz kto osiągnął sukces w rapie? Tede, Peja, Sokół, Ostr, Gural, HG, Molesta.  To byli m.in Pionierzy, którzy byli konsekwentni w działaniu. Oni mają już markę i pozycję,  a jak zaczynali? Posłuchaj sobie pierwszych kaset Peji. Totalna porażka. Jednak Peja był konsekwentny w działaniu. Nagrywał, nagrywał, nagrywał, aż w końcu trafił swój złoty strzał. Jego złotym strzałem według mnie była płyta „Na legalu” dzięki której więcej osób o nim usłyszało, a potem „Najlepszą obroną jest atak” która zapewniła mu rozgłos.

Nastąpił BOOM na hip-hop i teraz jest to muzyka numer jeden w Polsce. Peja jak i inni raperzy nie widzieli bardzo długo profitów z rapu. Niektórzy przestali nagrywać i się wycofali, a dinozaury nagrywały dalej, aż każdy trafił swój złoty strzał. Dziś z tego żyją, mają swoich wiernych fanów, których zbierali latami i są jak kościół z wiernymi w którym grają koncerty, wydają płuty, udzielają wywiadów, mają swoje marki ubraniowe. Są jednym słowem biznesmanami. Ile było zespołów, raperów, którzy wydali jedną płytę i się poddali? Nagle zniknęli, albo przerzucili się na inny gatunek muzyczny? Bardzo dużo…

Wojtek Sokół związany z tą muzyką od początku, dziś więcej zarabia na swoim biznesie ubraniowym niż na samej muzyce. Każdy stawia za przykład Elona Muska, a ja wam pokazuje przykłady trochę mniejsze, ale równie mocne, które dają do myślenia. Przecież większość raperów, jak nie wszyscy zaczynali od zera, ale przez swój upór, pasją, cierpliwość robili swoje, aż trafili złote strzały, które zapewniły im sukces. kopali, kopali, aż wykopali…

Mając nawet najlepszą wiedzę od najlepszych z najlepszych, która będzie Twoją koparką na Tym polu, to nie odnajdziesz swojego „skarbu” jeśli nawet nie odważysz się wsiąść do niej i jej odpalić i być przy tym konsekwentny.


Nieświadomi Poszukiwacze Skarbów

Są to osoby, które biegają po polu , jednak  nawet nie wiedzą, że jest tutaj ukryty jakiś skarb. Po prostu są to osoby, które działają i nie oglądają się za siebie. Jest ich wszędzie pełno, są entuzjastycznie to wszystkich nastawieni. Nie interesują się innymi ludźmi,  tylko interesują się tylko sobą. Oni nie wiedzą, że istnieje coś takiego jak PUA, SAMOROZWÓJ. Po prostu jak widzą kobietę lub okazję na biznes to po prostu podchodzą bez zadawania głupich pytań.

Popełniają masę błędów i uczą się na nich. Nie mają koparki, łopaty, wykrywacza metalu, mają własne ręce i pracują ciężko kopiąc własnymi rękami w ziemi.

ONI NIE BOJĄ SIĘ POBRUDZIĆ, ONI MAJĄ WYJEBANE NA TO, ŻE KTOŚ TAM ICH WYTYKA PALCAMI Z KANAPOWCÓW, ŻE CHODZĄ BRUDNI.

Oni  kopią w ziemi zazwyczaj szukając czegoś innego i całkiem przypadkiem odnajdują skarb. Mówi się o takich ludziach właśnie „Ten to miał szczęście”. Jednak nie bierze się pod uwagę czasu poświęconego na polu i ilości wykopanych dołków własnymi rękami.  Kopali własnymi rękami w jednym miejscu zobaczyli, że nic nie ma, to zaczęli kopać obok. Metodą prób i błędów. Nie czytali Briana Tracy, Nie czytali Neill Straussa, a zapytani przez biernych poszukiwaczy skarbów na tym samym polu o  Donalda Trumpa i innych speców od samorozwoju, PUA rozdziawiali gębę irytując ich tym samym…

Mam kolegę, który odniósł dosyć spory sukces. Doszedł na stanowisko dyrektorskie-zastępca w jednej ze szkół w woj. Mazowieckim. Niby żaden wyczyn, ale jest najmłodszym zastępcą, który piastuje to stanowisko w historii tej szkoły, a także i kto wie czy nie w Polsce. Nie wiem czy wiesz, ale instytucje takie jak szkoły, urzędy są tak zabetonowane, że bez znajomości ani rusz. Po skończeniu studiów humanistycznych słyszał wiele razy, że bez znajomości nie dostanie pracy i żeby dał sobie spokój. On koniecznie chciał zostać nauczycielem i nim został. Został nim przez swoją upartość, bez protekcji, znajomości, łapówek. To jak szukał pracy, rozsyłał CV, wymykał się z jednej pracy i po kiblach przebierał się w garnitur, aby udać się na rozmowę kwalifikacyjną, nadaje się na książkę.

Postawił sobie taki cel i go osiągnął. Chodził, chodził, aż wychodził, a dziś ostrzy sobie zęby na dyrektora. Najlepsze jest w tym wszystkim to, że on nie był na żadnych szkoleniach z cyklu: jak szukać pracy, które prowadzą jakieś panie z Urzędów Pracy, tylko zdobył pracę swoim uporem i cierpliwością, nie mając doświadczenia w tym kierunku. Najlepsze jest to, że kiedy dałem mu na urodziny książkę Anthonego Robbinsa-Obudź w sobie olbrzyma to on się mnie spytał-kim jest Robbins.

Ja wiem, że chciałbyś pewnie usłyszeć o przedsiębiorcach typu Musk, a nie o jakimś szarym gościu co został zwykłym nauczycielem. Spokojnie, do nich jeszcze dojdziemy…

To właśnie odróżnia ludzi, którzy działają od teoretyków. Ci pierwsi nie mają czasu czytać, bo cały czas DZIAŁAJĄ. Im więcej zrobią dołków swoimi rękami, tym wzrasta prawdopodobieństwo, że odnajdą wielki skarb. Oni go odnajdą przypadkiem, ponieważ szukają czegoś innego albo nawet i nie szukają tylko po prostu robią to co lubią. Tak właśnie jest  jak czasem pod wpływem ciężkiej pracy lub wieloletniej konsekwencji człowiek odnosi wielki sukces, którego tak naprawdę nie planował.  Właściwie sukces jest skutkiem ubocznym jego ciężkiej pracy, która powinna też być i mądra.

To tak jak z tymi piosenkami o których pisałem zespołów MIG i WEEKEND. Oni konsekwentnie robili swoje, aż pykło. Pykło i to jak, bo na skalę całej Polski. Śmiem twierdzić, że sami autorzy nie spodziewali się, aż tak dużego sukcesu i go nie planowali. Po prostu robili swoje konsekwentnie od wielu lat…

Kolejny przykład Sylwester Wardęga, nagrywał filmiki, jedne śmieszne drugie mniej, ale cały czas kopał rękami w tym polu/niszy Youtube. Aż nagle pierdolnął filmik z psem i pająkiem i zdobył sławę na całym świecie. Ponad 100 milionów ludzi na całym świecie obejrzało ten film. Pokazywano go za granicą na wielu stacjach telewizyjnych. Ktoś może powiedzieć „Miał Szczęście”TAK MIAŁ, ALE SZCZĘŚCIU TRZEBA POMÓC.  Sukces tego filmu był takim skutkiem ubocznym, on nawet go nie planował, a jednak się to stało.

Teraz dzięki temu złotemu strzałowi, dzięki temu filmikowi ma ponad 3 miliony subskrybentów na Youtube na całym świecie mimo, że  nie ukończył jakiejś specjalnej szkoły filmowej, nie jest aktorem, ani się w tym nie szkoli. Jest wielu zawodowych marketerów dla których marketing w internecie to chleb powszedni i nawet nie zbliżyli się do jego wyniku ani na krok. A on tylko robi śmieszne filmiki jakich pełno na Youtube.

Nieświadomi poszukiwacze skarbów samym działaniem odstawiają, biernych poszukiwaczy skarbu. Kto znajdzie pierwszy złoto? Ktoś kto szuka i kopie rękami, czy ktoś kto mniej więcej wie, gdzie może być złoto, ma łopatę, ale jednak kopną z dwa razy i za trzecim odpuszcza? KTO  DAJE SOBIE WIĘKSZĄ SZANSĘ NA  TEN ZŁOTY STRZAŁ?


Czynni Świadomi Poszukiwacze Skarbów

Są to osoby, które tak jak bierni poszukiwacze skarbów, czytają bardzo dużo, jeżdżą na szkolenia jednak w przeciwieństwie do nich oni działają. Oni mają determinację, którą mają nieświadomi poszukiwacze skarbów, a której nie mają bierni poszukiwacze, którzy TYLKO GADAJĄ. Różnią się tym od nieświadomych poszukiwaczy skarbów, że  UCZĄ SIĘ NA SWOICH I CZYIŚ BŁĘDACH.

Różnią się też tym, że ich sukces jest z góry zaplanowany od A do Z. Oni wiedzą, że są ludźmi sukcesu że ten sukces, pod każdą postacią jaką sobie wymarzyli kiedyś osiągnął. Wiedzą gdzie kopać i czym kopać. Testują różne narzędzia ponieważ  czytają bardzo dużo i jeżdżą na szkolenia (nie spędy kołczanowo-motywacyjne). Wiedzą, że narzędzia są różne. Wiedzą, że koparka lepsza jest od łopaty. Nie raz łopata dana od jednego „Guru” może być słaba, może się złamać.  Oni nie boją się odpalić koparki i zacząć kopać…

Bardzo szybko na każdym polu życia za pomocą tych narzędzi doganiają innych ludzi, którzy wcześniej odnaleźli skarb. Potem jadą na inne pole dalej szukać. Oni są skazani na sukces, są jego łowcami.  Nie kopią rękami, mają od tego narzędzia, które wykorzystują. Jedne odrzucają, a inne nie. Jedne się łamią, a inne nie.  Nie leżą na kanapie i nie patrzą się w oddali na pole, nie chodzą z łopatą po tym polu, kręcą się w kółko, nie kopią rękami, oni wjeżdżają od razu z koparką. Z koparką, którą sami zbudowali.

Twórca Amazonu zaczynał w 1994 roku w garażu i wiedział od razu co chce osiągnąć. Był wizjonerem który konsekwentnie realizował swoją wizję. Podobnie jest z Elonem Muskiem, którego wizja doprowadziła do stworzenia m.in płatności internetowych, elektrycznych samochodów oraz rakiet wystrzeliwanych w kosmos. Elon gdzie zaczynał? W wynajmowanym mieszkaniu, które robiło jako biuro. Założyciel Apple, Steve Jobs również zaczynał w garażu, gdzie składał komputery…

Walt Disney stworzył swój pierwszy film, gdzie?  W garażu. William Harley z przyjacielem Arthurem Davidsonem dla zabawy rozbierali i składali rowery również w garażu. Harley Davidson? Mówi Ci coś ta nazwa? Ja nie jestem maniakiem motoryzacji, ale o tej nazwie słyszałem. A wszystko zaczęło się w jakiejś szopie. Założyciel Hondy to też swojego rodzaju fenomen. Pracował nad stworzeniem pierścienia tłokowego, którego następnie chciał sprzedać TOYOCIE.  Nad stworzeniem pierścienia pracował w wolnym czasie po godzinach. Poświęcił na to masę pracy i pieniędzy, ale TOYOTA nie chciała kupić jego pomysłu…

Dopiero po ok. 2 latach walenia głową w mur, przebił go i TOYTA kupiła od niego pierścień tłokowy. To było dla niego światełkiem w tunelu. Więc młody Honda postanowił otworzyć fabrykę pierścieni. Był to czas zbliżającej się II Wojny Światowej. W Japonii było bardzo trudno o materiały budowlane, bo wszystko szło dla armii. Najbardziej cienko było z betonem, więc Honda opracował swoja własną metodę tworzenia betonu.  Pracując dzień i noc, zbudował fabrykę pierścieni, która podczas wojny została zbombardowana…

W jednej chwili stracił wszystko co miał, a żeby wyprodukować jakikolwiek pierścień to zbierał karnistry po benzynie, które wyrzucali amerykanie i które służyły jako cenny surowiec do produkcji pierścieni. W końcu mając dosyć sprzedał prawa do produkcji pierścieni Toyocie. Japonia po II Wojnie była kompletnie zniszczona, a w kraju był problem z dojazdem ponieważ brakowało dosłownie wszystkiego.  Widząc ten problem Honda zbudował sam dla siebie taki moto-rower, dzięki któremu przemieszczał się szybko i sprawnie.

Widząc to sąsiedzi prosili o zbudowanie dla nich takiego moto-roweru. I tu Honda wyczuł sztos. Postanowił więc produkować moto-rowery. Jednak aby zbudować fabrykę potrzeba było pieniędzy oraz surowców, a on nie miał, ani tego, ani tego, więc postanowił napisać ok. 18.000 listów do każdego sklepu z rowerami w Japonii, które były po II Wojnie Światowej w Japonii praktycznie jednym środkiem transportu…

Odpowiedziało mu ok. 3000 sklepów więc, zdobył pieniądze na produkcję. Niestety jego moto-rowery były strasznie wielkie i nie chciały się sprzedawać. Honda zmarnował ogromną ilość czasu na coś co się nie zwróciło nawet w 1/4.  Widząc to zaczął pracować nad nowym rodzajem silnika, dużo mniejszym i zgrabniejszym, aż w końcu po wielkiej i długiej zimie i w jego życiu nastała wiosna, a zza chmur wyszło słoneczko. W końcu pykło. Pykło po tylu porażkach. To był złoty strzał Hondy. Jego motorowery zaczęły sprzedawać się jak ciepłe bułeczki, a kiedy zaczął eksportować je do USA to spadła na niego lawina pieniędzy…

Honda działał lokalnie, a myślał globalnie. Gdyby nie dostrzegł problemu to by go nie rozwiązał poprzez swój pierwotny moto-rower. Gdyby nie napisał tych listów do sklepów z prośbą o inwestycje, to by nie zaczął produkować tych silników, a gdyby ich nie produkował, to by nie dostrzegł, że trzeba je udoskonalić ponieważ są za duże i za masywne. Złoty odkrył po tylu porażkach.

Podobnie było z Twórcą Sony, Nike i innymi  firmami, które musiały gdzieś zacząć. Ich Twórcy mieli jasno obraną wizję, którą podążali. Twórca Sony odrzucił bardzo duże pieniądze i nie zgodził się na produkcję Walkmanów pod inną nazwą niż Sony. Wróćmy jeszcze do tych raperów. Oni nagrywali w czasach kiedy nie było dostępów do komputerów takich jak mamy teraz. Obiło mi się o uszy, że co niektórzy musieli wręcz włamywać się do studia nagraniowego, aby dokończyć kasetę, którą i tak dawali za darmo…

Jednak szli wyznaczoną ścieżką, aż w końcu pykło i dosłownie każdy kto nagrywał w latach 90/2000 i się nie poddał z czasem przechodził z podziemia do mainstreamu. Nie przechodzili Ci którzy nie robili wyraźnego progresu składając dalej rymy jak Lech Roch Pawlak, albo Ci którzy z czasem się poddawali i odpuszczali…

Ostatnio głośno się zrobiło o Pani Annie Skórzyńskiej, która wymyśliła misia do usypiania dzieci. Miś ten wydaje dźwięki podobne do suszarki czyli takie, które słyszy dziecko będące w łonie matki. Najlepsze jest to, że nikt w Polsce i na Świecie nie produkował go, więc to była idealna nisza. To było jej złoto, które musiała odkopać, a żeby to zrobić musiała zacząć działać. Wziąć łopatę i do roboty. Początki miała bardzo trudne, gdyż bardzo trudno było znaleźć firmę, która coś takiego wyprodukuje, a właściwie problem jest jak się ma ograniczony budżet. Zanim wyprodukowano misie napotkała jeszcze wiele problemów m.in ze wspólniczkami, szwalnią, inwestorami, ale koniec końców odkopała swoje złoto swoją upartością oraz determinacją i dziś zarabia naprawdę duże pieniądze. To był jej złoty strzał, to było jej złoto czego jej gratuluję i podziwiam.

Założyciel GetResponse czyli strony do wysyłania maili, które m.in ja wam wysyłam zaczynał na strychu jako 17 latek.  Dziś na całym świecie z tego oprogramowania korzysta ok. 20 milionów osób. Co by było gdyby Szymon Grabowski machnął ręką i powiedział-to nie ma sensu? Ktoś inny by to wymyślił.

Słyszałeś historię o powstaniu firmy „ATLAS”? Ona też powstała w garażu. Kilku inżynierów sprowadzało dodatki chemiczne z Niemiec i mieszało z polską zaprawą w betoniarce, która stała w garażu, by potem rozwozić ją własnymi samochodami po klientach. Niby proste, ale zanim doszło  do „mieszania” w betoniarce, chłopaki gimnastykowali się metodą prób i błędów w jakich proporcjach mają to wymieszać, a dodatkowo problemem było to, aby się dowiedzieć „jakie dodatki” stosują Niemcy w swoich klejach i je wyodrębnić. Były to lata wczesne 90′ więc nie było to takie proste. Polecam zapoznanie się  z historią grupy Atlas…

SUKCES – Ty wiesz czym jest dla Ciebie sukces, Ty wiesz z czym Tobie się on kojarzy. Każdy ma inną definicje sukcesu, ważne, żeby być jego świadomym i dążyć do niego-konsekwentnie. Odkopywać go łopatą, koparką albo i rękami, ale DZIAŁAĆ A NIE KURWA STAĆ I PATRZEĆ SIĘ NA TE POLE I WIDZIEĆ JAK INNI W KOŃCU WYDOBYWAJĄ ZŁOTO. 

Jaki z tego morał?

„Nie ważne jak zaczynasz, ważne jak kończysz…”

Początki są zawsze najtrudniejsze. Na początku drogi, w jej trakcie i nawet na mecie, zawsze znajdą się ludzie, którzy będą próbowali Cię dołować i śmiać się z Ciebie. Musisz być na to przygotowany i ich olewać. Jak się będziesz przejmować czyimiś opiniami no to będzie Ci się ciężko w życiu żyło, a o jakimkolwiek sukcesie możesz zapomnieć. Nawet nie wiem co byś szlachetnego chciał zrobić, to na 100 osób, które Ci pogratulują, jedna będzie miała ból dupy. Wyżej przytoczyłem historię Hondy, która daje do myślenia co? Uparciuch był z niego nie lichy, ale i mu się dostawało od najbliższych, tylko dlatego że pracował nad czymś tyle czasu i nikt nie chciał od niego tego kupić…

Spójrz na Youtube, gdzie jest gniazdo wszelkiego hejtu. Nie wiem co byś nie nagrał/pokazał mądrego, szlachetnego, fajnego to zawsze od kogoś dostaniesz łapkę w górę oraz „kciuk w dół”, który oznaczać może, że komuś się po prostu to nie spodobało. Ja uwielbiam słuchać muzyki klasycznej. I nawet tam na kilka tysięcy łapek w górę od miłośników Chopina, Bacha, Vivaldiego, znajdą się osoby, które klikają kciuk w dół. Jeśli coś na Youtube nie ma kciuka w dół, to i praktycznie nie ma też i w górę, a to oznacza, że filmik nie cieszy się po prostu żadną popularnością. Jak się filmik nie cieszy popularnością to znaczy, że nie wywołuje żadnych emocji, a to oznacza, że po prostu jest wszystkim obojętny…

Po co Ci to piszę?

Bo sukces poznajesz po ilości wrogów, a nie przyjaciół. Osoby, które są wszystkim obojętne nie mają szans na sukces, ponieważ są obojętne. A za każdym sukcesem czy tam złotym strzałem-kryją się inni ludzie  pod postacią np: inwestorów. Miarą sukcesu jest liczba wrogów, a poziom „fejmu” zawsze jest proporcjonalny do ilości „hejtu”. Jeśli chcesz mieć socjal, fejm, odnieść sukces w jakiejś dziedzinie, to musisz mieć „hejt” koniec kropka. Popek nie uzyskał by takiej sławy jakby nie miał hejtu. Spójrz na jego filmiki. Są bardzo kontrowersyjne. Ilość łapek w górę równa się praktycznie ilości łapek w dół. On ma fanów, ale też ma i „wrogów”. Fani pod jego filmikami kłócą się z jego „wrogami”, a na tym wszystkim korzysta tylko sam Popek, który produkuje filmiki na których przybija sobie kotleta do czoła i hajs się zgadza…

Popek raperem jest cienkim, tak samo jak i piosenkarzem oraz muzykiem, ale mimo to sprzedał więcej płyt niż niejeden raper i profesjonalny muzyk w Polsce. Gdzie tu logika? Jak to możliwe? Logika nie sprzedaje, tylko emocje, a Popek wywołuje je wręcz skrajne M.in dlatego przed walkami bokserskimi urządza się na ważeniu różne szopki, które są pożywką dla widzów. Wszystko kręci się wokół emocji, ponieważ ludzie je kochają…

Jeśli ktoś ma ból dupy to dobrze. Im więcej tym lepiej, bo to oznacza, że obrałeś dobrą drogę. To znak, że wywołałeś w kimś emocje. Myślisz, że ludziom jak coś jest całkiem obojętne to chce im się w coś klikać, komentować, albo wdawać w dyskusje? Jak coś jest obojętne czyli nie wywołuje emocji, to przerywa się czytanie, oglądanie, słuchanie i zajmie się czymś innym, a Ty dla tej osoby nie jesteś nikim istotnym…

https://www.youtube.com/watch?v=4vJ–Se02RA

Powyższy, krótki filmik jest idealnym przykładem na to jaka jest moc obojętności. Zwróć uwagę jak zachowuje się kucharz, a jak bandzior. Kucharz olał go i nic sobie z niego nie robił, aż ten zwątpił i odszedł.

Innymi słowy:  (teraz trochę nudnych rzeczy, chyba że znasz mnie z pewnej strony to może Cię to zaciekawi…) 😉

Wywodzę się z największego męskiego forum internetowego w Polsce o bardzo niegrzecznej tematyce, które ma kilkadziesiąt tysięcy użytkowników. Tak nieskromnie myślę, że jakbyś jakiegokolwiek aktywnego użytkownika, który śledzi w miarę regularnie te forum spytał, aby wymienił Ci 10 użytkowników, którzy kojarzą mu się z tym forum, to myślę nieskromnie, że znalazłbym się w tej dziesiątce. Nieważne czy się ze mną zgadzał, czy nie-ważne że na bank by mnie kojarzył z tą stroną, a łatwo nie szło się przebić z racji tego, że swego czasu codziennie kilkanaście osób pisało swoje blogi na tej stronie…

Pod moimi blogami często toczyły się burzliwe dyskusje, które nierzadko przeradzały się w kłótnie. Pisałem bardzo mocnym, zaczepnym językiem, a wręcz cwaniackim, a przy tym poruszałem kontrowersyjne tematy wkładając przysłowiowy kij w mrowisko. Bardzo często moje blogi balansowały na granicy bana. Miałem na tym forum wielu zwolenników, a także wielu przeciwników. Tak czy owak, czytali mnie jedni i drudzy. Ci pierwsi musieli przeczytać każdy mój długaśny blog, aby napisać „dało mi to do myślenia”, a Ci drudzy czytali tylko po to, aby napisać, że stracili tylko czas i oczywiście dopiero po skończeniu moich długaśnych blogów orientowali się o tym, że go tracą, chociaż powinni na samym początku o tym wiedzieć, że ja i moje blogi nie mamy im nic do zaoferowania…

Mając nick: BAYT  pewnego razu dostałem dostęp od moderatorów do działu o mrocznie brzmiącej nazwie: „wtajemniczeni”. Dostęp do tej grupy miały  tylko „guru forumowe”. Czyli w teorii najlepsi z najlepszych. Same twarde samce alpha, nieliche jebaki, wzory do naśladowania, prawdziwi „mężczyźni” itd. Kiedy wszedłem do tych wtajemniczonych, to zobaczyłem, że odbywało się głosowanie na temat przyjęcia mnie do tej grupy. Sporo osób było na nie, jednak cytuje: ” ma duży wpływ na młodych i młodzi go chętnie czytają” zaważyło na tym, że dostąpiłem tej przyjemności znaleźć się wśród elity forumowej ;-).

Moje szczęście nie trwało długo, bo za tydzień wyłapałem bana za kontrowersyjny wpis, pod którym również wybuchła gorąca dyskusja, aż sam admin, który już miał w dupie tę stronę, musiał pofatygować się, aby dać mi bana i tym samym musiałem udać się na przymusową  emigrację.  Po jakimś czasie ok. 10 miesiącach powróciłem na te same forum, które różniło się bardzo od tego jakie pamiętałem. Właściciel forum zniknął i się nie udzielał, a forum żyło swoim życiem. Osoby, które pamiętałem już się nie udzielały, a jak udzielały się to bardzo rzadko. W międzyczasie przez te 10 miesięcy napłynęło tysiące nowych użytkowników, a jak przyjąłem „lustrzane odbicie” mojego starego nicka, czyli TYAB, to mało kto mnie kojarzył…

Przez kilka miesięcy sobie pisałem. Lubiłem pisać, dzielić się wiedzą i doświadczeniami swoimi, więc znów za jakiś czas zacząłem łapać „fejm”, oraz „hejt”. Pewnego razu napisałem  w wolnym czasie bardzo długiego bloga, takiego jak teraz i podzieliłem go na kilka części i wrzucałem sobie go po trochu na forum. Nie łamałem regulaminu, trzymałem się tematu, jednak wiele osób zaczęło to drażnić. Cóż zacząłem wywoływać w nich emocje ;-).

Nic w sumie nie zrobiłem złego, pisałem tylko o sprzedaży:). Miałem masę privów z gratulacjami, miałem masę pozytywnych komentarzy, ale też i miałem masę hejtów. Jeden nawet założył temat, że łamię regulamin, co zalatywało konfidenctwem.  Najbardziej uwielbiałem teksty „Jak piszesz coś publicznie to licz się z krytyką”.  Jeśli ktoś krytykuje to znaczy, że wywołałeś w nim jakieś emocje, bo jakby był obojętny to nie chciało by mu się czytać ani komentować. Widzisz to było tylko zwykłe forum internetowe, ale ile tam sączyło się jadu, złych emocji, hejtu. Kogoś bolało to, że sprawiałem iż te forum żyło i coś się działo na nim 🙂

Na dzień dzisiejszy odszedłem z tego forum już na zawsze. Założyłem swoje forum, a także swojego bloga, gdzie przelewam „myśli na papier”, a za niedługo czas powstanie tutaj nowoczesny i pełen profesjonalny portal zrzeszający ludzi, którzy mają swoją wizję sukcesu i podążają za nią. Odnośnie jeszcze konsekwencji, ja też jestem idealnym przykładem, że jak coś się robi i wkłada w to serce widać efekty.

Na początku prowadziłem bloga dla garstki osób. Pisałem dla 10, 50, 100 osób, a dziś patrząc na statystyki mam średnio ok. 40.000 odsłon strony miesięcznie. Nie piszę tego by się chwalić, tylko aby dać Ci do myślenia i zwrócić uwagę na pewną prawidłowość. Piszę różnie, raz częściej raz rzadziej, ale staram się raz w tygodniu coś napisać. Tak się dzieje od Października 2014 roku kiedy wystartował mój blog, który na początku był gorzej niż amatorski. Moimi gośćmi najczęściej byli ludzie z forum, którzy dowiedzieli się klikając w mój profil, że taki blog posiadam…

Z czasem zaczęło mi przybywać lajków na Facebooku oraz gości. Ja tylko piszę i nie robię nic więcej. Nie istnieję na Youtube (jeszcze), a na Facebooku z Armando, który jest moją prawą ręką, dwa razy przez ponad 2 lata puściliśmy linka sponsorowanego, co inni blogerzy robią jak napiszą każdy wpis. Nie bawię się w pozycjonowanie, a powiem więcej nawet tego nie kumam. Piszę to co mi serce dyktuje, a nie pod Google, które też miało początki swoje w garażu ;-)…

Nigdzie się nie reklamuje, a jedyną reklamą jest mój darmowy e-book, którego pobrało od marca 2016 roku ponad 2000 osób, też bez żadnej reklamy. Zbieram maile, ale dopiero po 11 miesiącach przypomniałem sobie, że mam wykupiony pakiet, dzięki któremu mogę wysyłać maile. Jak widzicie profesjonalistą nie jestem, a wręcz nawet i nie amatorem. Blogi piszę długie, bo są od serca, ale na koniec jestem taki zmęczony, że nie mam sił poprawiać błędów, więc są to blogi z błędami, które bardzo często mi wypominacie ;-)…

Wiem, że to wada. Wiem, że tak nie powinno. Wiem, że na szkoleniu z marketingu mówiono mi, że blogi powinno się pisać na maks. 1500 słów, a ja teraz najebałem wam ponad 8000, ale tak już mam. Muszę wyczerpać temat i między innymi dlatego tyle pracuje nad moim kursem, który okaże się w 2017 roku bo jest bardzo obszerny, a wiedzę zebrałem w nim z całego mojego życia i chyba ze 100 książek i dalej co chwila coś poprawiam…

Pomimo, że bloger ze mnie cienki. Pomimo, że marketingowiec złapałby się za głowę w jaki sposób prowadzę tego bloga, to w ciągu 2 lat uzbierałem ponad 2000 lajków, ponad 2000 subskrybentów, ok. 30 maili/wiadomości priv dziennie na pocztę na które nie jestem już sam wstanie odpisywać, a kiedy nie luknę ile osób siedzi na mojej stronie to o każdej porze dnia i nocy praktycznie licznik waha się pomiędzy 10-20 osób…

Wiem, że nie ma się czym chwalić, ale podkreślam jeszcze raz, że ja nigdzie się nie reklamuje, nie puszczam linków sponsorowanych, tylko zbieram ludzi pisząc-często z błędami ;-). Każdy mój wpis daje mi ok. 5 nowych subskrybentów oraz lajków i w taki sposób zbieram ruch na stronie  ;-). Sam pewnie doskonale wiesz, że nie zasypuję Cię mailami oraz nie wyskakuję ciągle z lodówki czy to na fb czy na mailu, co wręcz jest karygodnym posunięciem z punktu marketingowego ;-).

A wszystko to samym tylko pisaniem. Najlepsze jest w tym wszystkim to, że:

Tak wyglądają statystyki. Czyli nowych gości jest tyle samo co powracających co świadczy o stałych czytelnikach, którzy powracają:). Tego bloga traktuje jako hobby i tylko tyle. A te dane są tylko przykładem tego, że jak coś będziesz robił konsekwentnie i cierpliwie to prędzej czy później natrafisz na swój złoty strzał. To tylko blog, ale czytelników mi ciągle przybywa, a nie ubywa ;-). To tylko blog, którego nigdzie nie promuje, ale każdy wpis daje mi nowego czytelnika, który już ze mną zostaje…

To tylko blog, to moje hobby, ale robię to z serca. Nie mam zamiaru nigdy tego porzucić i kto wie czy za rok, dwa, pięć, dziesięć nie osiągnę dzięki temu blogowi jakiegoś sukcesu, jak będę dalej cierpliwie robił to co robię teraz. Przypominam jak zaczynali raperzy. Większość to były młode chłystki, które robiły to z serca, aż z czasem ich pasja jakim był rap został dostrzeżony i zaczął przynosić im pieniądze.

Piszę to wszystko w kontekście noworocznym. Bo większość osób ma plany, ma cele, ma marzenia. Niektórzy je realizują, ale nie mają cierpliwości ponieważ stwierdzają, że coś nie ma sensu, że ktoś się z nich śmieje, że szkoda czasu.  Koniec końców odpuszczają. Koniec końców schodzą z Pola. Przestają kopać, przestają szukać, rezygnują. Chcę Ci dobitnie pokazać na takich durnowatych przykładach jak moja historia forumowo-blogowa, że jak coś się robi cierpliwie, konsekwentnie, z serce to widać ZAWSZE EFEKTY, które doprowadzą prędzej czy później do czegoś co nazwiesz SWOIM SUKCESEM.

Widać efekty w każdej dziedzinie czy to sport, czy pisanie bloga, czy nagrywanie filmików na Youtubie, czy to nauka, czy biznes. Jak się coś robi cierpliwie, konsekwentnie i wkłada w to serce, a przy tym wywołuje w ludziach emocje/wyróżnia się to prędzej czy później następuje złoty strzał, po którym już nic nie jest takie jak dawniej…

Chcę Ci pokazać, że każdy od czegoś zaczynał i każdy miał swój początek w garażu. Chcę Ci uświadomić, że matką wszystkich porażek jest zawsze brak cierpliwości oraz odpuszczanie z różnych powodów, a najczęściej z powodów hejterskich. Ja na swój złoty strzał szukam w innej niszy, a nie w niszy blogerskiej związanej z rozwojem oraz relacjami damsko-męskimi, aczkolwiek nie ukrywam, że jeśli kiedyś ten blog odniesie jakiś sukces to będzie mi bardzo miło.

Na dzień dzisiejszy ja dalej skaczę po moim polu i szukam złota. Niestety nie osiągnąłem jeszcze sukcesu takiego jakbym chciał osiągnąć. Cały czas kopię, cały czas się brudzę, ocieram, szukam, ale wiem, że kiedyś taki dzień nastąpi. Po prostu to wiem, a kiedy? Czas pokaże, ale ja jestem cierpliwy dużo obserwuje i staram się robić progres…

Swoją drogą zauważyłem, że mam strasznie mało hejtu.  Praktycznie zero. Może zacznę się reklamować i narobię trochę szumu w internetach? 😉

P.S

Jak dałem Ci do myślenia i chcesz mnie w jakiś sposób wesprzeć, to możesz mi postawić “małą czarną”, bo lubie brunetki :):)

Postaw mi – MAŁĄ CZARNĄ

Wszystko idzie na rozwój tego bloga – serwer, domena, autoresponder oraz na moją motywację do pisania. Muszę przecież mieć dużo energii, żeby pisać obszerne blogi takie jak ten, a to oznacza, że mała czarna jest wskazana :):) A tak serio, to będzie mi bardzo miło, że ktoś mnie docenił zgodnie z prawem wzajemności :):)

P.S

Jeszcze jedna bardzo ważna sprawa. Szukając swojego złota musisz naprawdę robić postępy i wyciągać wnioski. Teraz wrzucę Ci filmik osoby, która jest parodią rozwoju. Nie jest to żaden hejt w jego stronę, aczkolwiek nie ukrywam ta osoba wywołuje we mnie emocje śmiechu i tym sposobem przysłużę się do jego „fejmu” 😉

😉

Pan ewidentnie chce odnieść sukces na „mówieniu” o sukcesie. Pan ewidentnie szuka złota tylko w teorii. Jednak od 2 lat odkąd ma kanał nie poczynił żadnych postępów, a konstruktywną krytykę na temat jego wymowy, mowy ciała, wyglądu, traktuje jako hejt. Ów Pan mówi mądre rzeczy. Widać przeczytał trochę książek, ale nie uwierzę, że działa w  „dużym biznesie” oraz „inwestycjach”.  Rozumiem, że taką wybrał drogę do sukcesu-jego brocha, ale jeśli chce się wbić w rynek „kołczingowy” to ma: dużą konkurencję, która ładnie mówi, dobrze wygląda oraz osiągnęła mniejszy bądź większy sukces na mówieniu o sukcesie, ponieważ większość z nich jest już po swoim złotym strzale.

Emocje wywołuje-ale nie skrajne i niestety jest Youtubowym pośmiewiskiem z którego gimby kręcą bekę, przerabiając jego filmiki, a ludzie rozsądni jak skomentują to dają mu do myślenia, a nie on im. Gdyby zespół MIG nie poczynił postępów i każdy ich teledysk by wyglądał tak jak wcześniej, to by nikt nie chciał z nimi współpracować. Obierz drogę, bądź zdeterminowany i konsekwentny, wywołuj emocje, ale ucz się też na błędach i przyjmują z wdzięcznością konstruktywną krytykę, która doprowadzi do tego, że poczynisz progres. Takim sposobem prędzej czy później odkopiesz swój skarb…

P.S II

Doszły mnie słuchy, że MJ DE MARCO autor bestsellera i legendarnej książki „Fastlane Milionera” wydaje na dniach swoją drugą książkę. Jeśli nie czytałeś tej książki to koniecznie musisz ją przeczytać. Naprawdę warto i powie Ci to każdy kto ją chociaż raz przeczytał.

PS III

MJ DE MARCO, w swojej książce rozprawia się z Robertem Kyiosakim-autorem innego bestsellera „Bogaty, Biedny Ojciec”. Robert Kyiosaki jest też idealnym przykładem człowieka, który osiągnął sukces-mówiąc o sukcesie, a w zasadzie o nieruchomościach. Nie ukrywam, że akurat to mam w dupie, bo bardziej interesuje mnie w jaki sposób Kyiosaki wydał książkę, a jest to bardzo ciekawa historia, gdyż Robert mieszkając w przyczepie napisał książkę, którą nikt nie chciał wydać. Chodził od wydawcy do wydawcy i odsyłano go z kwitkiem. Wkurwił się, więc sam wydrukował książkę i sprzedawał na myjni samochodowej. Pewnego razu na myjnię zajechał spec od sprzedaży i resztę już znacie… 😉

Czy Robert się poddał? Był odsyłany wszędzie z kwitkiem, ale to go nie powstrzymywało, aż w końcu trafił na złoty strzał. Bogatego i Biednego Ojca nigdy nie było, ale to oni uczynili Roberta majętnym człowiekiem. Widzisz ile już Ci przykładów podałem na to jaka jest siła w cierpliwości i konsekwentnym działaniu? Prędzej czy później następuje taki zbieg okoliczności, który tworzy ten złoty strzał. Nie ma innej opcji, czysta statystyka. Niektórzy na niego dniami, inni miesiącami, a jeszcze inni latami, przez ten czas ciągle kopiąc, chodząc, próbując, a Ty masz tyle w sobie cierpliwości?

P.S IV

Janusz my ciągle wierzymy  😉 ;-);-) ha ha ha

Podobało się? Skomentuj lub zhejtuj ;-).

Rate this post
Pokaż więcej

21 Komentarzy

  1. Dobry wpis .Mnie zainspirował sukces Marcina Millera z grupy Boys -oczywiście branża disco-polo. Mówił że jak miał 18 lat to był bezrobotnym i zaczął grać gdzieś z zespołem za jedzenie i picie :D- i zwrot kosztów podróży ,oczywiście w tygodniu coś tam robił w urzędzie gminy za 700 zł miesięcznie jak już znalazł byle jaką pracę bo w wieku 19/20 lat bo miał syna-więc do dupy było siedzieć na garnuszku u teściów. Mówił też że była rotacja z jednym kumplem co poszedł do wojska na rok i jak wrócił to stwierdził „Marcin daj sobie spokój z tą zabawą-fajnie się gra ale hajsu z tego mało „-a nie długo potem poszło „Jesteś szalona”. Mówił jak jeździli żukiem na koncercie a były tylko 3 miejsca w szoferce a ich było 4 to losowali kto idzie na pakę a kto do szoferki a czasem było -16 stopni na powietrzu na pace :). Jak przyszli po pieniądze z pierwszej płyty to chłop im zapakował walizkę hajsu -którą trzymał w wersalce jakiś producent i menadżer muzyki :D.Dziś zespół Boys zarabia 25 tys.zł +VAT za koncert grają 2 tygodnie w miesiącu dawniej grali prawie codziennie 😀 Tak samo zespół Bayer Full – telewizja ma bekę z piosenki majteczki w kropeczki -a oni dalej cisną swoje . Parę lat temu przerobili swoją piosenkę „Wszyscy Polacy to jedna rodzina” na chiński bo chińczykom się spodobała melodia i sprzedali 60 mln płyt w Chinach 😀 – i już ludziom gęby opadły .
    Dziś rano było u mnie -22 stopnie ale i tak biegałem dodatkowo wiał wiatr więc było zimniej ale to nie miało znaczenia po prostu trzeba było zrobić trening :D. Po dwóch okrążeniach łąki przestało mi to przeszkadzać poza nosem hehe -fakt wytrwałość jest niezbędna do sukcesu:)
    Co do Janusza to sukces osiągnął bo paru jego kolegów z partii zasiliło Sejm z szyldów Kukiza m in. Jacek Wilk który wprowadza jego program- z różnym skutkiem – ale kropla drąży skałę.

  2. Jak jeden ze znajomych, który zawsze był dla mnie spoko, a gdy się zmieniłem na lepsze wkurwia się na mnie i mówi, że dawniej taki nie byłem i wogóle się ze mną nie kontaktuje. Co to może oznaczać? A jeszcze inny się wkurwia, że tak szybko się zbieram po porażkach i wszelkimi sposobami stara się mnie wkurzyć tak żebym go zwyzywał. Teraz specjalnie wznowiłem z nim kontakt to nic nie reaguje.

  3. Twój blog o przewadze mózgu nad pięścią z forum dla „samców alfa” jest jednym z lepszym blogów jakie przeczytałem (dał do myślenia w dobrym momencie). Może kiedys go tutaj przekleisz?
    Co do Janusza to niestety ale ten pan to doskonały przykład ogromnej wiedzy i dobrych pomysłów gospodarczych połączonych z niechęcią do wyciągania wniosków na temat własnej osoby (i tak leci cale życie pod progiem i prawdopodobnie będzie lecial)

  4. Peja miał dobre kawałki jeszcze przed wydaniem „Na legalu”. Do dziś nucę sobie czasem „I nie zmienia sie nic” 🙂 Choć fakt, sławę zdobył później.

  5. Masz mało hejtu, bo społeczeństwo nie lubi czytać. Za dużo pracy dla hejtera ; ) Przeczytać tyle i ,napisać komentarz(nad którym trzeba dużo pomyśleć, aby miał sens), który niekoniecznie musisz zaakceptować : )

    Wiara czyni cuda. Pamiętajcie. Święte słowa, wiara we własnego siebie i we własne możliwości, czyni cuda : ) Czyli, jak wychodzicie z domu to wychodzicie na 100% hehehe 😀 Jeśli wierzycie, że potraficie to potraficie, jeśli coś wam nie wyjdzie, ale wierzycie że dacie rozwiązać problem to rozwiążecie : )

    Pozdrawiam Serdecznie.

  6. Pisalas, ze swojego czasu jezdziles na wiele szkolen, czy poza szkoleniami „kolczingowo motywacyjnymi” na ktorych to mozna kupic kolejne szkolenia 10 razy drozsze ktore nic nie wnosza w zycie, mozna odnalesc jakies warte polecenia o inwestowaniu i ogolnie o zarabianiu pieniedzy?

    1. Tak sprzedażowe. Jednak tu też jeśli chodzi o sprzedaż są „kołcze”, którzy utrzymują się z opowiadania o tym. Prawdziwie szkolenia ze sprzedazy są bardzo drogie i dostępne tylko dla stałych klientów, albo nieliczne osoby i trudno się dostać do nich. Warto tak czy siak osberwować sprzedawców bezpośrednich oraz internetowych. Zainteresuj się następującymi gośćmi: Konrad Pankiewicz, Arkadiusz Bednarski, Grzegorz Celeban, Paweł Danielewski, Adrian Kołodziej, Paweł Krzyworączka, Piotr Majewski, Maciej Dutko, Dariusz Puzyrkiewicz.

      Jeśli chodzi o inwestycje to masz kasę aby inwestować? Widzisz poszedłem kiedyś na szkolenie z inwestycji w Nieruchomości. Dowiedziałem się bardzo ciekawych rzeczy, których niestety nie mogłem wypróbować bo nie miałem mieszkania, albo kasy na kupno mieszkania, ani zdolności kredytowej. Jak masz kasę to polecam Sławomira Muturi, Bartosza Nosiadka z tej dziedziny. Ogólnie też polecam zainteresowanie się szkoleniami organizowanymi przez edukatorium.pl oraz Asbiro bo przeważnie tworzą ją praktycy z pasją, a nie teoretycy, którzy się utrzymują z mówienia o czymś.

  7. A mnie nie porwał artykuł 😉
    Wszystkie przykłady związane są z pracą twórczą i sprowadza mnie do myślenia, że muszę coś stworzyć, żeby osiągnąć sukces. Też każdy (większość) przykład jest związany z hajsem i fejmem. Rozumiem, że to nie jest puenta, ale dla mnie sukcesem jest spełnianie swoich marzeń i nie ważne, co to jest. Ja przez takie texty motywacyjne kręciłem się w kółko bo zamiast myśleć o swoich potrzebach to szukałem pomysłu na robienie czegoś wielkiego.
    Ale bloga dowiedziałem się, że jest taka kategoria jak „biografie” chętnie zobaczę 😉
    Pozdrawiam

    1. Przykłady były związane z tym, że jeśli coś robisz, robisz, robisz to w końcu to dostajesz. Jak pisałem wcześniej, każdy ma swoją definicje sukcesu. Ja mam inną Ty masz inną, a przykłady te są po to, żeby pokazać, że każdy od czegoś zaczynał. Ja wolę czytać o wielkich sukcesach i wielkich ludziach, dając ich za przykład.

  8. Lubie czytac twoje blogi, szczegolnie gdy sa dlugie i wciagaja, bo po ich przeczytaniu zawsze mam mysli refleksyjne, ogolnie zeby cos uzyskac potrzeba cierpliwosci. Moje motto zyciowe to „cierpliwosc poplaca ” dla mnie to nietylko slowa wiele razy przekonalem sie ze warto poczekac ale przy tym jednoczesnie pracowac , bo nic samo sie nie zrobi. Pozdrawiam pisz dalej

  9. Tyab najlepszy bloger 😉 Ja wierzyłem i wierzę, że Twoja twórczość odniesie sukces.. rób swoje i w końcu wydaj książkę. Do mnie trafiałeś od samego początku, jeszcze na „pewnym forum”, gdy trafiłem na Twoje blogi. Musze przyznać , że największy progres zrobiłem gdy w 2014 roku trafiłem na Ciebie i Bruneta. Serio mówię.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button