Rozwój Osobisty30 THE BEST OFFWszystkie Wpisy

Level Easy czy Level Hard? Czy rzucanie się od razu na „głęboką wodę” popłaca?

Rzucanie się na głęboką wodę

Hej chcę się podzielić z wami czymś, co zaobserwowałem i ciekaw jestem waszej opinii w tej kwestii. Blog znów wyszedł długi, ale mam nadzieje, że dający do myślenia. Beka, bo zacząłem pisać o czymś innym, a wyszło mi jeszcze coś innego i jak zwykle się rozpisałem na tyle, że przeczytają to chyba najtrwalsi zawodnicy. Tak czy owak myślę, że to co zaraz przeczytasz, to bardzo mocno da Ci do myślenia młody człowieku.

Większość z was myślę, że wie, że mam taki swój ranny rytuał, który pomaga mi rozkręcić dzień. Chcesz wiedzieć co to za rytuał?

O moim porannym rytuale możesz przeczytać klikając TUTAJ

W tym rytuale mam różne rzeczy m.in ćwiczenia na pamięć, czyli takie ćwiczenia na komputerze, które rozwiązuje dzień w dzień już od około 2 lat.

Ćwiczenia pamięci na komputerze, wyglądają mniej więcej tak, że ustawiam sobie stopień trudności i rozwiązuje zadania, które wymagają np: zapamiętania ciągu znaków. Im poziom wyższy, tym o wiele trudniej zapamiętać te znaki, bo jest ich dużo więcej i mniej czasu mam na ich zapamiętanie.

Rozwiązuje te ćwiczenia tak, że muszę biegle opanować stopień najwyższy tak, że będę musiał sam sobie stawiać utrudnienia, ponieważ te stawiane przez komputer są już dla mnie niewystarczające. To tak jakbyś grał w FIFĘ na najwyższym poziomie, ale jesteś taki dobry w te klocki już, że najwyższy poziom stawiany przez komputer, jest dla Ciebie taki prosty, że możesz pozwolić sobie na relaksacyjną zabawę podczas grania, której nawet nie zauważasz!!!

Ja zawsze rozpoczynam od następujących poziomów: łatwy, średni, trudny. Najpierw idzie łatwy, czyli żebym się rozejrzał o co chodzi w tym wszystkich. Poziom łatwy jest zazwyczaj prosty, więc szybko przechodzę do poziomu średniego i tu pojawiają się schody, ponieważ na tym poziomie utykam nawet na 2 miesiące. Na tym poziomie utykam 2 miesiące, tylko dlatego ponieważ na to ćwiczenie przeznaczam maksymalnie 10-15 minut dziennie, oraz w głowie mam takie myśli, które zaobserwowałem:

jeszcze nie, jeszcze nie jesteś gotowy, aby przejść na wyższy poziom. Musisz najpierw dobrze opanować poziom średni, by móc wejść na najwyższy poziom.

Łącznie, aby przejść poziom od najniższego, do najwyższego i znać go biegle w danym ćwiczeniu, potrzebuję na to nawet i pół roku ( było takie ćwiczenie jedno, które opanowałem biegle, dopiero po pół roku).

Dobra widzę zanudzam, ale przyjrzyj się temu co napisałem. Czy nie widzisz tutaj podobieństwa do życia codziennego, gdzie włączają Ci się myśli:

NIE JESTEM JESZCZE GOTOWY?.

Jakiś czas temu zakończyłem opanowałem biegle ćwiczenia z zapamiętywaniem znaków i przeszedłem do następnego z zapamiętywaniem wyrazów. Na początku wyskoczył mi długi ciąg wyrazów, a ja pomyślałem sobie:

-„o ja pierdole, ale to trudne..”.

Jednak dalej robiłem te ćwiczenia, aż i zapamiętywanie wyrazów zaczęło stanowić dla mnie pestkę i doszedłem do takiej wprawy, że sam sobie skracałem czas, aby mieć jeszcze trudniej. Gdy stwierdziłem, że Tak jestem już gotowy na wyższy poziom, doznałem szoku….

Chcę ustawić na najwyższy poziom, patrzę a ja kurwa jestem na najwyższym poziomie, który stał się dla mnie już banalny. Tak!!! Całkiem przypadkiem zostałem mistrzem świata i okolic:):):)

Dało mi to do myślenia. Poziom najwyższy opanowałem mniej więcej w takim samym czasie, a nawet i krótszym, co i poziom średni, na którym utykałem na grube miesiące. NAJWYŻSZY POZIOM, OSIĄGNĄŁEM W CIĄGU MIESIĄCA. Przez pomyłkę od razu ustawiłem grę, na najwyższy poziom i nawet o tym nie wiedziałem. Z początku było bardzo trudno, ale i te trudności minęły, a mój umysł zaczął przystosowywać się do nowej sytuacji. Wszystko robiłem na nie świadomce.

Taka jedna mała pomyłka, sprawiła, że zaoszczędziłem kupę czasu. Normalnie pewnie bym dalej siedział na poziomie średnim, rozkminiając czy jestem dalej może gotowy wejść poziom wyżej. Osiągnąłem cel jaki sobie założyłem, od razu rzucając się na głęboką wodę. To był czysty przypadek i nawet jak przeczytasz mój blog wcześniejszy pod tytułem „Mój Rytuał, czyli jak zaczynasz swój dzień”, piszę że opanowuje ćwiczenia pamięciowe, aż dojdę do najwyższego poziomu.

Postanowiłem jakiś miesiąc temu, od razu zacząć od najwyższego poziomu, ale w innym ćwiczeniu. Nie bawiłem się w żadne przechodzenie przez poziom łatwy, aby rozejrzeć się

„co i jak”, ani w poziom średni, tylko od razu ustawiłem wszystko na maksa. Z początku było bardzo ciężko, bo nim wzrokiem ogarnąłem te literki, to już mi znikały. Jednak im dłużej próbowałem, nie poddając się tym, mój umysł zauważyła,że

zapamiętywanie znaków to jest jak schemat.

Po pewnym czasie wiedziałem, gdzie się od razu spojrzeć, z czym skojarzyć i tak o to dziś po niecałym miesiącu czasu, znów opanowałem najwyższy poziom bardzo trudnej gry pamięciowej.

Wiedziałem to, ponieważ miałem już doświadczenie. Normalnie, tak jak wcześniej robiłem, taki stan rzeczy nastąpił by zapewne w okolicach lutego, ponieważ pewnie przez 2 miesiące bym przygotowywał się mentalnie, do tego czy, aby na pewno jestem gotowy…..

-Wiesz co jeszcze zaobserwowałem?

Jest wielka różnica pomiędzy poziomem łatwym, średnim, a zaawansowanym. To, że opanowałem biegle poziom średni tej gry pamięciowej, wcale nie sprawiło, że łatwiej mi było na poziomie zaawansowanym. Poziom zaawansowany, ten najtrudniejszy zaczynałem od zera. Więc skoro zaczynałem od zera, to nie lepiej od razu zaczynać od najtrudniejszego poziomu? Nie lepiej od razu rzucić się na głęboką wodę?

-W życiu jest podobnie…

Bo życie to gra, nie pytasz, czy zasady jej są sprawiedliwe, tylko chcesz osiągać jak najlepsze w tej grze wyniki.

Gra się by wygrywać, ale czy nie zauważyłeś ile osób tak naprawdę stoi w miejscu? Nie zauważyłeś ile osób zatrzymało się na poziomie średnim, bojąc wskoczenia na wyższy poziom? Poziom w pracy, z kobitami czy w relacjach międzyludzkich.

Wystarczy spojrzeć na oferty pracy. Ile osób startuje na stanowiska typu: sekretarka, pracownik biurowy, urzędnik. Moja ex kiedyś starała się o pracę do jednej z księgarni w Warszawie. Na rozmowę kwalifikacyjną przyszło tyle ludzi, że aż zawijali się na winklu na AL. Solidarności. Było tylko jedno miejsce, a chętnych na „pracę biurową” ok 100. Jak możesz się domyślać, był to CASTING. Casting w którym nie wygrywasz roli w filmie, lecz 1800 złotych miesięcznie w Stolicy Polski. Dziś trąbią, że jest rynek pracownika. Tak!!! Tego co zarabia 1800 złotych może i owszem, jednak o lepszą pracę trzeba się dobrze postarać.

Kiedyś starałem się o pracę w Urzędzie Skarbowym w Warszawie. Biłem się z ok. 40 osobami o jedno miejsce na którym miałbym zarabiać też z 1500 złotych. Podobnie było z Inspekcją Handlową, gdzie starałem się o pracę. Uczyłem się kurwa 3 tygodnie przepisów, aby potem jechać ok. 170 km na test wielokrotnego wyboru z punktami ujemnymi w zamian o umowę zastępstwo i 1800 złotych na rękę. Przeszedłem test, ale odpadłem na rozmowie kwalifikacyjnej i tak straciłem ok. miesiąca czasu, żyjąc w nadziei dostania pracy i ucząc się rzeczy, których już nie pamiętam i które do niczego mi się nie przydadzą.

Chciałem koniecznie wbić się na średni poziom. Jednak na średni poziom chce się wbić cała masa innych ludzi. Na samą myśl o tym, abym mierzył wyżej niż jakiś zwykły Urząd Skarbowy czy Inspekcja Handlowa dostawałem palpitacji serca. Jest takie powiedzenie:

Mierz w księżyc, bo nawet jeśli w niego nie trafisz, to i tak znajdziesz się pośród gwiazd .

Jak byłem młodszy chodziłem do liceum. Było to jedno z najlepszych liceów w moim mieście, które miało mi otwierać drogę do życiowego eldorado, tak jak zapowiadał dyrektor na otwarciu mówiąc:

-„Po tym Liceum 90% osób, dostaje się na studia dzienne”.

Najpierw chodziłem do jednej klasy, z której mnie wyrzucono za zachowanie. Problem pojawił się, że wszystkie klasy, były zapchane i nie bardzo było mnie, gdzie brzydko mówiąc-„wsadzić”. Jednak była jedna klasa, którą uczyli sami najbardziej wymagający nauczyciele, ponieważ wychowawczyni tej klasy załatwiła z dyrektorem tak, że jej klasę mieli uczyć najlepsi nauczyciele.

Jako, że po pół roku zwolniło się 5 miejsc, ponieważ niektórzy nie wytrzymali presji nauki, miałem do wyboru, albo idę do tej klasy, albo zmieniam szkołę. I tak trafiłem do klasy, gdzie jak uczył mnie matematyk, to ten najbardziej pojebany w całej szkole. Jak uczyła mnie chemica, to ta co chciała ze wszystkich alchemików kurwa zrobić. Jak uczył mnie fizyk, to ten u którego miałeś być drugim Einsteinem.

Musiałem dostosować się do nowych warunków, ponieważ zwiększył się poziom. Z łatwego, skoczyłem od razu na zaawansowany. Na początku było kurewsko trudno. Musiałem ostro zapierdalać, ponieważ miałem różnice „programowe” oraz większe wymagania. Nie ukrywam ciężko było przez pół roku, ledwo zdałem, ale potem jakoś przystosowałem się do nowego otoczenia i do warunków w nich panujących. Z czasem zacząłem uczyć się mniej więcej tak, jak w starej klasie, przy takim samym nakładzie czasu na naukę, z tą różnicą, że miałem o wiele bardziej wymagających nauczycieli. Kiedyś na samą myśl o tym, że miałbym chodzić do tej klasy oblewały mnie poty, jednak jak przyszło co do czego, przystosowałem się do nowych trudnych warunków.

Zadam Ci pytanie. Jak według Ciebie najlepiej i najszybciej nauczyć się języka chińskiego/mandarynskiego? Najlepiej uczyć się go w szkole, dwie godziny tygodniowo? Jak to przeważnie jest w szkołach, czy ewentualnie dorzucić do tego jeszcze drugie 2 godziny na kursach tego języka? A może lepiej jest się od razu rzucić na głęboką wodę i pojechać do Chin i zamieszkać tam pół roku i dodatkowo jeszcze się ucząc języka?

Kto szybciej się nauczy języka? Osoba, która chodzi do szkoły, albo na jakieś kursy dla początkujących, by zwiększać z roku na rok poziom trudności, aż znajdzie się na poziomie zaawansowanym, czy od razu rzucić się na głęboką wodę i zacząć naukę całkowicie od zera na poziomie mega zaawansowanym? Gdzie nie będzie tłumacza, tylko sam lektor 24/h ?

Właśnie nieznajomość języka blokuje wiele osób do tego, aby wyjechać np: za granicę. Boją się, że na przykład sobie nie poradzą, bo słabo znają język i ewentualnie czekają, aż się podszkolą w nim, żeby było im łatwiej , ponieważ nie są jeszcze gotowi. Wspominałem już tutaj o moim koledze, w poprzednim blogu, który jest na stronie głównej. Gość ten pomimo bardzo słabej znajomości języka angielskiego, wsiadł w samolot kilka lat temu i z uciułanym niecałym 800 funtów pojechał do Anglii. Rzucił się na bardzo głęboką wodę: bez języka, bez znajomości, bez pracy, bez planu B. Pojechał całkowicie w ciemno stawiając wszystko na jedną kartę i licząc się z tym, że jeśli coś nie wypali, nie będzie miał jak wrócić do Polski.

Gość na początku zaczepił się w jakimś tanim motelu i biegał szukał pracy. Umiał tylko powiedzieć „I looking Job”. Na początku zaczepił się na budowie. Potem biegał po restauracjach i zmywał gary. Gdy złapał tej lekkiej stabilności zaczął ogarniać sobie inną pracę i wylądował jako kierowca wózków widłowych w Pepsi. Tak wyglądała w wielkim skrócie jego historia, której nie będę streszczać. Dziś Anglię ma, ale w Polsce. Jak z nim rozmawiałem to powiedział mi jedną rzecz, że po tym ciężkim doświadczeniu jakim było poradzenie sobie w obcym kraju, bez języka, daje mu taką pewność siebie, że wie, co by się nie zdarzy, on sobie poradzi wszędzie.

Jego umysł przystosowywał się do nowych warunków. Od razu wskoczył na LEVEL HARD, gdy tymczasem inni, rozmyślali, czy sobie poradzą i lepiej będzie, żeby podszkolili najpierw język przed wyjazdem, bo mogą sobie nie poradzić.

Wiecie co? Tak z obserwacji i z doświadczenia wnioskuję, że jeśli rzucisz się na głęboką wodę, to kwestia czy utrzymasz się na powierzchni czy utoniesz zależy, od tego czy przetrwasz na samym początku, czy się poddasz, ponieważ napotkasz trudności psychiczne . Na samym początku jest najtrudniej, ale to minie. Wszystko mija, problemy, które miałeś kiedyś, dziś prawdopodobnie się z nich śmiejesz, ponieważ wydają Ci się tak małe i niewarte uwagi. Wszystko przeminie złe chwile przeminą, ale nawet jak odnosisz sukces za sukcesem, wiedz że to też kiedyś minie.

Grając w te moje gry pamięciowe, początki były najtrudniejsze. Nie mogłem dosłownie wzrokiem ogarnąć tych wszystkich literek, ponieważ tak szybko znikały. Jednak nie poddałem się i robiłem to do upartego, aż pojawił się w mojej głowie pewien SCHEMAT DZIAŁANIA. Schemat ten bierze się z doświadczenia. Im dłużej coś robisz z zaangażowaniem, tym Twój umysł zaczyna rozpoznawać pewien schemat. Tak wszystko według mnie ma swój schemat, nieważne czy grasz w gry na komputerze, czy poznajesz kobiety lub zarabiasz pieniądze. Schemat bierze się właśnie z doświadczenia…..

Grałeś kiedyś w „UNREAL TOURNAMENT”?. Jak jesteś rocznik 85-90 to na bank kojarzysz tą gierkę. Jest to taka typowa strzelaninka, a właściwie mordobicie, gdzie krew się lała litrami. Była w tej grze opcja, że się dzieli na drużyny i się zdobywa flagi przeciwnika. Ja na na max. levelu jakim był bodajże „UNHUMAN” czyli nieludzkim, potrafiłem ograć komputer do zera? Miałem taki patent, że wiedziałem, którędy iść i w jakim miejscu się wybić, aby zdobyć flagę. Tym jednym patentem, ogrywałem komputer do zera na max levelu. A skąd mi się to wzięło? Skąd wiedziałem z jakiego miejsca się wybić? Otóż doświadczenie. Grając w UNREALA zaliczałem mnóstwo HEADSHOTÓW. Jednak się nie poddałem i dalej grałem, aż mogłem zdobywać te flagi z zamkniętymi oczami.

Grałeś kiedyś w FIFĘ 2001? Powiem Ci, że ja wygrywałem dwucyfrowymi bramkami na najwyższym poziomie. Miałem patent na strzelanie bramek. Mój umysł obserwował co działało, a co nie i tak doszedłem do tego, że wiedziałem, że jak podbiegnę z piłką w róg boiska i dośrodkowuje klawiszem „A”, i od razu zacznę naciskać na oślep „D” to mi gość wbiegający w pole karne zrobi przewrotkę i bramka była 100% pewna. I tak doszedłem w tej grze do takiej wprawy, że brałem sobie drużynę z jakiegoś wypizdowia i ogrywałem Fc Barcelonę do zera m.in tym właśnie patentem.

Grając w FIFĘ 2011 opanowałem ją do tego stopnia, że wiedziałem z którego miejsca mam oddać strzał, z jakim naciskiem nacisnąć klawisz i jak się ustawić, aby padła bramka z przed pola karnego. Zanim do tego doszedłem pudłowałem, moje akcje były blokowane, albo bramkarz je łapał.

Grając pierwszy raz w golfa nie będziesz grał jak Tiger Woods. On zna swoje ciało na tyle, że wie jak ustawić je co do milimetra i z jakim kątem się odchylić, aby posłać piłkę prosto do dołka. Zanim opanował tą sztukę, oddał tysiące nieudanych uderzeń. Zanim nauczył się tego schematu dla niego, czyli jak ułożyć swoje ciało, musiał się uczyć tego latami przez doświadczenie, aż instynktownie wie już jak się ustawić.

Historię Tigera Woodsa możesz przeczytać klikając TUTAJ<<<

Podobnie było z Michaelem Jordanem. Odniósł sukces, ponieważ odniósł tyle porażek. Na jego jeden celny rzut, przypadało tysiące nieudanych, które ćwiczył dzień w dzień. Zobacz jak Lewandowski grał w BVB, a jak teraz gra w Bayernie. Teraz jest otoczony piłkarzami wyższej klasy i musi dorównywać do poziomu. Jego mózg, ciało się przystosowuje do poziomu. Inaczej grał w reprezentacji jak grał w BVB, a inaczej gra teraz.

Grałeś w NEED FOR SPEEDA, byle jakiego nawet? Grając pewnie zauważyłeś, że im dłużej grasz, tym zaczynasz znać trasę na pamięć, a co za tym idzie wiedziałeś dokładnie w którym miejscu skręcić, w którym przyhamować, aby nie wypaść z trasy, wiedziałeś w którym miejscu jest tzw. Black Point czyli najtrudniejsza cześć trasy.

No wiedziałeś, bo tyle razy wypadłeś z trasy, tyle razy rozbiłeś wóz, że wiedziałeś, już gdzie skręcić, przyhamować, gdzie i kiedy przyspieszyć, aby wygrać wyścig. Podobnie było z Micro Machine na Pegazusie. Jak byłem mały to przychodził do mnie sąsiad i graliśmy. Ogrywałem go zawsze, ponieważ ja tą grę miałem na co dzień, a on nie. Zawsze wiedziałem dokładnie, gdzie skręcić motorówką, w którym momencie, gdzie czają się pułapki. Wiedziałem to z doświadczenia. Gdy rodzice sąsiadowi kupili Pegazusa na gwiazdkę to już tak łatwo nie miałem. On dorównał do mojego poziomu.

Zobacz jak jest w realnym życiu. Ludzie dostaną takiego HEADSHOTA od życia i się poddają. Nie chcą dalej walczyć, wycofują się, gdy wypadną z zakrętu. Ludzie łatwo się poddają i wtedy toną. Jak się rzucisz na głęboką wodę, to jak się poddasz to utoniesz. Grając w gry na komputerze tak łatwo się poddawałeś? No nie, potrafiłeś do upadłego grać, aż przejdziesz dany etap, że matka musiała Cię wyganiać z domu. Grałeś w Mario Bros? Za którym razem przeszedłeś Mario? a pierwszym? Czy może za xxxx razem?. Grając wiedziałeś, gdzie czyhają pułapki, gdzie wyskoczy grzybek, wiedziałeś kiedy masz się wybić, aby przeskoczyć KRÓLA KUPĘ i uratować księżniczkę

Grałeś kiesyś w MAX PAYNA? Chodzi mi o tego starego z 2001 ROKU? Wiesz, że ja grając w niego potrafiłem przejść go, nawet nie uzupełniając sobie życia? Po prostu nie wiedziałem, że jest taki klawisz po naciśnięciu, którego moje życie jest doładowane. I tak w nieświadomce przeszedłem Max Payna co było wielkim utrudnieniem, bo grałem na maksymalnym poziomie trudności nawet o tym nie wiedząc.

Im bardziej przegrywałem, gdy mnie zabijali, tym włączałem grę od nowa, nie poddając się mówiąc-„NIE NADAJĘ SIĘ, NIE PORADZĘ SOBIE, TO NIEMOŻLIWE. Im bardziej mi nie wychodziło w grze, tym mocniej zęby zaciskałem i tym bardziej ta gra mnie wciągała. A jak jest w prawdziwym życiu? coś nie wychodzi, od razu człowiek się poddaje. Boi się ustawić poziom zaawansowany w tej grze zwanej życiem, ponieważ on woli level easy. albo level medium .

Jaka jest różnica w życiu pomiędzy LEVEL EASY, LEVEL MEDIUM. a LEVEL HARD?

Różnica jest taka, level easy to level easy. Też ma swoje schematy postępowania i nie wymaga, aż takiej determinacji. LEVEL EASY to jest jak czytanie tych wszystkich książek o uwodzeniu. Możesz czytać i być ekspertem teoretykiem. Wiele osób łapie się na taki myk, tych trenerów uwodzenia, którzy wypuszczają produkt za produktem np: Uwodzenie dotykiem. Gość myśli sobie:

-„Kurwa, uwodzenie dotykiem, nauczę się tego, warto to znać”.

Gdy tymczasem inny trener wypuszcza-„Mistrzowską Mowę Ciała”. Gość myśli sobie

-„WOW, uwodzenie dotykiem w połączeniu z Mową ciała, to jest to. Nauczę się tego i dopiero zacznę poznawać kobiety, bo nie jestem jeszcze gotowy”.

Tutaj jeszcze inny trener wypuszcza swój nowy produkt-” Sekrety Uwodzenia Zapachem”.

Gość sobie myśli:

-„Nie no, kurwa uwodzenie zapachem też by się przydało. Ogarnę uwodzenie dotykiem, mistrzowską mowę ciała i uwodzenie zapachem i wtedy będę podchodził”.

W międzyczasie jeszcze inny ancymon wypuszcza-” Tajemnice Zabójczo Seksownego Wzroku. Zdobądź ją samym spojrzeniem”.

Gość już od 3 miesięcy uczy się mistrzowskiej mowy ciała, uwodzenia dotykiem i zapachem, ale stwierdza, że no przydało by się też do tego uwodzenie wzrokiem. Gdy już wszystko umie, gdy po pół roku teorii i walenia konia wkuł wszystko na blachę, nagle wychodzi: „Uwodzenie Dotykiem 2.0-Poznaj Całkiem Nowe i Niepublikowane Dotąd Sposoby Na Uwodzicielski Dotyk”.

Gość sobie myśli

-„Ciekawe co tutaj jest? jakie nowe sposoby? ciekawe, muszę to mieć…”.

Tak to mniej więcej wygląda.

LEVEL MEDIUM czyli już podchodzenie do kobiet. Im więcej podchodzisz, tym nagle łapiesz, że istnieje pewien schemat postępowania z kobietami. Nagle zauważasz, że jeśli zlejesz słowa:

-„MAM CHŁOPAKA”

I będziesz robił swoje, to istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że z tej mąki będzie chleb. Podchodziłem do mnóstwa kobiet i ja mam swój schemat. Mam swój patent np: na numer telefonu, po którym 99% kobiet daje mi go. Oczywiście potem bywa różnie, bo numer telefonu tak naprawdę o niczym jeszcze nie świadczy, ale wiele znajomości takich zakończyło się sukcesem.

LEVEL HARD czyli rzucenie się na głębokie wody SHB.  To tak jak z jazdą samochodem. Inaczej się jeździ sportowym, a inaczej tirem, a jeszcze inaczej czołgiem czy rowerem. Inaczej podrywa się przeciętne laski, a inaczej te ładniejsze. 

Kiedyś gdzieś słyszałem, że żeby najpierw nauczyć się latać samolotem musisz, nauczyć się latać awionetką. Mam kolegę pilota, który powiedział, że inaczej lata się awionetką, a inaczej samolotem 

Kiedy rzuciłem pracę w Urzędzie Skarbowym, byłem jakiś czas bezrobotny. Jednak nie długo, gdyż znalazłem pracę w Kancelarii Komorniczej. Nie ukrywam, przechodziły mi przez głowę myśli czy sobie poradzę, ponieważ teraz praca była w terenie z trudnymi ludźmi, a i przepisy całkiem inne, których musiałem się od nowa uczyć. Żeby zdobyć pracę musiałem przekonać szefa, że pomimo braku doświadczenia na tym stanowisku, jestem w stanie je szybko nadrobić. Rzuciłem się na głęboką wodę, ponieważ ani wiedzy miałem, ani doświadczenia, jeszcze w pracy wkurwiała mnie taka jedna pizda, która jak się coś jej pytałem odpowiadała-„Jeszcze tego, nie wiesz?, już dawno powinieneś to wiedzieć”. Chcąc nie chcąc musiałem to zdzierżyć.

Doświadczenie łapałem tak, że jak się pomyliłem, to była zjebka, a nie raz ta wariatka darła ryja na całą kancelarię i przy dłużnikach. Jednak rzucając się na głęboką wodę musisz liczyć się i z takimi ludźmi, że trafisz na nich. Będą leczyli kompleksy kosztem Ciebie, jak im pozwolisz. Na początku siedziałem cicho, a jak wracałem do domu uczyłem się tych pierdolonych przepisów do zarzygania. Gdy już mniej więcej wiedziałem O.C.B z doświadczenia, wyciąganych wniosków, oraz wiedzy, zamknąłem mordę tej krzykaczce.

Praca w Kancelarii to też był SCHEMAT, który zacząłem zauważać. Wpływało pismo, trzeba było je wklepać do komputera, ewentualnie odpisać, wykorzystując gotowe wzory i tylko zmieniając datę. Wiadomo, że trzeba trochę znać się na przepisach, ale miałem koleżankę, która pracowała 20 lat w kancelarii. Ona miała tylko wykształcenie średnie. Po maturze dostała tą pracę za starego Komornika. Ona wiedzę miała z doświadczenia i potrafiła więcej, niż asesorzy, po wielu szkołach. Przechodziły mi przez głowę myśli-” A może rzucić to w pizdu i wyjechać w Bieszczady?”.

Nie ukrywam też miałem ciężkie dni, ale właśnie to jest efekt głębokiej wody lekko nie ma i po prostu trzeba to przetrwać zaciskając zęby i dalej robić swoje. Z czasem się przystosowałem do nowego środowiska, nowych ludzi, nowych sytuacji np: że wbijam się komuś na chatę. oraz nowej wiedzy, aż doszedłem do wniosku, że jednak to nie jest to co mnie kręci.

Dziś jestem sprzedawcą w branży produktów finansowych, uznawanych za jedną z najtrudniejszych dziedzin sprzedaży. Na początku też lekko nie było, ość stawała w gardle, ale to też minęło i jest coraz lepiej. Żeby się utrzymać na powierzchni, codziennie po pracy ćwiczyłem, ćwiczyłem, ćwiczyłem. Potrafiłem przez do późnej nocy prowadzić w myślach i przed lustrem dialogi z klientem, oraz czytałem, a potem testowałem to w praktyce. Dalej czytam dużo na temat sprzedaży, wywierania wpływu, bo jest to moje być, albo nie być w tej branży i chce być na bieżąco. Codziennie też ćwiczę przed lustrem, nagrywam się na kamerę i sprawdzam jak wypadłem.

Żeby nie utonąć ZAPIERDALAM Z DETERMINACJĄ . Dziś jak napiszę tego bloga, będę znów ćwiczył. Jutro mam spotkanie z klientem i będę się do tego spotkania przygotowywał kilka godzin i nie ma, że święto. Dodatkowo jeszcze muszę dziś zrobić inne rzeczy, także rozpisując się tak jak teraz, trochę mi nie na rękę, ale lubię w sumie pisać, to tez moja pasja i hobby. Co Ciekawe w sprzedaży tez jest ten schemat. Wiem już jak 90% klientów reaguje na to co im powiem i na każdą ich reakcję mam już odpowiedź, która akurat dla mnie działa.

Jeśli rzucisz się na głęboką wodę, bez przekonania, bez głodu sukcesu, bez determinacji to utoniesz poddając się i mówiąc-„TO NIE DLA MNIE”. Tak nie dla Ciebie, bo sukces nie jest dla wszystkich. Większość ludzi gra w życiu na poziome EASY, albo MEDIUM, jednak mało osób, chce wejść poziom wyżej. Poziom EASY nawet o tym nie śni. level medium niby chce, ale boi się, że może się nie udać i co będzie?. Level medium chce, ale np: mówi-„Jeszcze nie teraz, jeszcze nie jestem gotowa, jeszcze nie umiem tych rzeczy .

Niby pracodawca chce osobę z doświadczeniem wieloletnim, wiedzą i osoby przeglądające oferty pracy same się skreślają mówiąc-„EE TO NIE DLA MNIE”.-„Nie mam takiej wiedzy”, „Nie mam doświadczenia”.

Słuchaj znam wiele osób, co nie miało doświadczenia, takiego jakiego chciał pracodawca, ale dostali pracę. Kwestia jest przekonania pracodawcy o TWOIM POTENCJALE . Jeszcze raz powtórzę wiedzę idzie zdobyć, tak samo doświadczenie jak nie masz, a to potencjał świadczy o Tobie jak o człowieku. Osoba co ma wiedzę i doświadczenie, może być wypalona, może jej się nie chcieć pracować, może nie będzie potrafiła przekonać do siebie pracodawcę. Oczywiście są pewne warunki np: jak aplikujesz na stanowisko gdzie potrzeba biegle znać Angielski i znajomość jego jest kluczowa, a Ty go nie znasz, no to najpierw podszkol swój angielski. Kiedyś startowałem do E&Y i przeszedłem te ich śmieszne testy, ale anglika oblałem:D. Tak samo jak wiedza i wykształcenie jest potrzebne na dane stanowisko np: medycyna, ale w sporej ilości ogłoszeń jakie zaobserwowałem, to kwestia przekonania do siebie pracodawcy, że ma się ten potencjał, ażeby to zrobić trzeba rzucić się na głęboką wodę i przetrwać początek, a potem to sam się umysł dostosuje do warunków i zaczniesz zauważać schematy jakie rządzą się tą pracą

Żeby rzucić się na głęboką wodę, trzeba zaryzykować i zrobić to z determinacją. Jeszcze raz powtórzę to właśnie determinacja sprawi,że przetrwamy najtrudniejszy okres . Jak coś Ci nie wychodzi, to włóż serce w to co robisz, a bardzo szybko dostosujesz się do nowych warunków, nawet tych najtrudniejszych. Tak działa ludzki organizm.

NIGDY NIE MÓW, ŻE CZEGOŚ NIE POTRAFISZ. WSZYSTKIEGO IDZIE SIĘ NAUCZYĆ. KWESTIA DETERMINACJI, WIARY I PRZETRWANIA POCZĄTKOWYCH TRUDNOŚCI. Z CZASEM ZACZNIESZ ŁAPAĆ, Z CZASEM ZACZNIESZ SIĘ PRZYSTOSOWYWAĆ DO DANEGO ŚRODOWISKA, TAK JAK Z JĘZYKIEM CHIŃSKIM, KTÓREGO DZIŚ NIE ZNASZ, ALE W CHINACH JAKBYŚ POMIESZKAŁ NAWET MIESIĄC JUŻ ZNAŁBYŚ PODSTAWY..

Oczywiście jakbyś chciał się nauczyć, bo jeśli byś się nie chciał nauczyć, to mieszkając i 1000 lat w Chinach byś go nie znał, tak jak Araby mieszkające we Francji wiele lat, a niektórzy nie znają dalej francuskiego. Dziś czegoś nie potrafisz? ale jutro możesz się tego nauczyć. Nie masz wiedzy na jakiś temat zdobądź ją tylko nie czytaj tylko, bo wiedza, a doświadczenie to tak naprawdę dwie różne rzeczy.

Możesz nie umieć matematyki i być z niej nogą, ale jakbyś otaczał się matematykami, czytał dużo na temat matematyki, ćwiczył matematykę, zadawał dużo pytań i nie poddawał się, to prędzej czy później zaczniesz ją rozumieć. Ja kiedyś nie potrafiłem rozwiązywać zadań z Chemii, tych jebanych Moli. Ale siadłem, któregoś razu i zacząłem rozwiązywać te zadania, zacząłem analizować, aż w mojej głowie pojawił się schemat rozwiązywania tych zadań . Ale do tego schematu musiałem sam dojść, żeby go zrozumieć. Zawsze byłem noga z matematyki, ale hmm….z perspektywy czasu, wiem że to było tylko moje przekonanie. Nigdy tak nie usiadłem na poważnie do matematyki, zawsze byłem na nie, mówiłem-„NIE POTRAFIĘ” i nie potrafiłem.

Możesz być ułożonym gościem, ale zaczniesz otaczać się narkomanami i frajerami, możesz skończyć tak jak oni. Twój umysł i ciało będzie dostosowywało się do każdych warunków do tych dobrych i do tych złych. Widzisz? MOŻESZ WSZYSTKO to działa w dwie strony.

Podsumowując:

Po co tracić czas i bawić się w jakieś LEVEL EASY , od razu uczyć się trzeba NA LEVEL HARD. Najlepsi bokserzy, maja najlepszych sparingpartnerów. Jeśli by ćwiczyli i otaczali się cieniasami, to by nie byli mistrzami. Jak otaczać się to najlepszymi.

P.S

Jak dałem Ci do myślenia i chcesz mnie w jakiś sposób wesprzeć, to możesz mi postawić “małą czarną”, bo lubie brunetki :):)

Postaw mi – MAŁĄ CZARNĄ

Wszystko idzie na rozwój tego bloga – serwer, domena, autoresponder oraz na moją motywację do pisania. Muszę przecież mieć dużo energii, żeby pisać obszerne blogi takie jak ten, a to oznacza, że mała czarna jest wskazana :):) A tak serio, to będzie mi bardzo miło, że ktoś mnie docenił zgodnie z prawem wzajemności :):)

5/5 - (1 vote)
Pokaż więcej

2 Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button